Ten cytat idealnie pasuje na dedykację dla Was,
moi kochani Potterowi Ludkowie…
,,Dziękuję.
Wam wszystkim.
Za to, że mnie wspieracie, nie znając mnie wcale…
Tylko ‘zaprzyjaźniamy’ się myślami, opowiadaniami…”
Co się stało?
To było istnym szaleństwem.
Niby wiedzieli, na co się piszą. Niby rozumieli ryzyko.
Niby mieli wielkie szczęście, ale… nie mogli wszystkiego przewidzieć.
A ona… była zwykłym obserwatorem. Nie posiadała odwagi
Gryfonów, nie miała sprytu godnego Ślizgonów ani inteligencji charakterystycznej
dla Krukonów. Tiara nie pomyliła się, przydzielając ją do Hufflepuffu. Znała
się tylko na roślinach – potrafiła z nich sporządzić różnego rodzaju maści,
leki, eliksiry… Ale czy to w ogóle użyteczna umiejętność?
Westchnęła, po raz kolejny przeglądając swoje zapasy. W
razie czego, będzie w stanie im pomóc. Uratować im życie. Taką przynajmniej
miała nadzieję…
Nie mogli wszyscy wejść do środka. To by wzbudziło zbyt
wielkie podejrzenia, a zresztą nie posiadali tylu strojów i identyfikatorów.
W zamku zostali Fred, Joss oraz Nora. Do środka, do
kwatery Łowców udali się: Tamara, Albus, Lucy, Roxie, Jules i Cristian. W
lesie, niedaleko tylnego, zapomnianego, ukrytego wyjścia czekali: James, Nott,
Scorpius, Rose i ona… Elena Cioran.
Wszystko działo się tak szybko. Zmieniało się. Jednego
dnia spokojnie chodziła na zajęcia w Rezerwacie, spędzała czas z przyjaciółmi,
w końcu rozpoczęła naukę latania na smoku, a następnego… cała dotychczasowa
rzeczywistość przestała istnieć. Nie była gotowa na tak wielkie zło. Nigdy nie
czuła się bardziej zdezorientowana, gdy, wracając z Isabellą do domku,
zobaczyła smugę ognia przecinającą niebo i usłyszała pierwsze krzyki. Później
było już tylko przerażenie… Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, a ona miała
wrażenie, że nie bierze w nich udziału, tylko stoi gdzieś z boku i je
obserwuje. Starała się zapanować nad strachem, ale ogarnęła ją rozpacz, gdy
zdała sobie sprawę, że nie może czarować. Różdżka w jej dłoni była zupełnie
bezużyteczna… Łowcy ich otoczyli… Widziała ich wszędzie… Elena czuła, że to już
koniec. Tak właśnie zginie… A później… stał się cud. Zauważyła Roxie – swoją
szaloną przyjaciółkę – która rzuciła się, by ją ratować. Do dziś nie miała
pojęcia, jakim cudem jej się to udało. Odbiegły razem, zostawiając dziewczyny
same. Ale nie mogły nic więcej zrobić. Do dzisiaj.
Starała się nie myśleć o tamtym dniu. O porwanych
dziewczynach, śmierci tylu osób… Tobeya, nauczycieli, kolegów, koleżanek,
znajomych… Smoków…
Rumuński Rezerwat od początku był szkołą Eleny. Wraz z
Cristianem mieszkali niedaleko u dziadka i od zawsze wiedzieli, że to tam będą się
uczyli. Teraz, gdy Rezerwat już nie istniał, nie mieli gdzie pójść. Po rozmowie
z dziadkiem postanowili, że udadzą się wraz z Roxie i Julesem do Hogwartu.
Dziewczyna wiedziała, że wiele zawdzięcza Weasley. Nie tylko
przyjaźń, ale także życie. Nigdy nie była typem zazdrośnicy, ale… przez pewien
czas czuła się zagrożona przez Roxie. Nie rozumiała, dopóki jej nie poznała,
jakim cudem ta niziutka, pulchna, z wielkim Afrem na głowie, czarnoskóra
dziewczyna zdołała tak bardzo wszystko skomplikować i namieszać w ich życiu. I
tak szybko zawładnąć sercem Eleny, która, jak zwykle, obserwowała. Umiała
oceniać ludzi. Nie była empatką jak Cristian, ale potrafiła trafnie ich
określać, interpretować ich zachowania, odgadywać myśli, uczucia. I wiedziała,
że Roxie ciągnie do Julesa. I na odwrót. I mimo to… nie była w stanie
znienawidzić dziewczyny. Nie, kiedy widziała, jak ta walczy ze swoim uczuciem.
Nie, kiedy sama miała przeczucie, że jej związek i tak legnie w gruzach.
Dlaczego postąpiła tak, jak postąpiła? Nie chciała być tą złą ex-dziewczyną w tej opowieści. I… czuła, że tylko tak
postąpi właściwie. W zgodzie z samą sobą. I nie skłóci ich wszystkich ze sobą.
To byłoby jak lawina – ona wścieka się na Roxie i Julesa, Cristian i Isabella
muszą dokonać wyboru pomiędzy dwoma stronami; a nie oszukujmy się… kto na ich
miejscu wybrałby ją? Niedorobioną
dziewczynę, beznadziejną siostrę, niedoszłą przyjaciółkę… Tak było lepiej. Straciła
chłopaka, ale nie utraciła ich wszystkich. Wciąż miała przyjaciół i…
zaprzyjaźniła się z Roxie. Wiele zyskała. I niczego nie żałowała.
Nie znała ich za długo, ale już zdążyła zauważyć kilka
rzeczy… Na przykład to, że Tamara i Albus byli w sobie beznadziejnie zakochani,
ale nie lubili publicznie okazywać swoich uczuć. Elena uważała, że to naprawdę
piękne. Gdy stali obok siebie i dyskutowali jak partnerzy. Drobne gesty,
spojrzenia… Widać było, że naprawdę im na sobie zależy i że czerpią z siebie
nawzajem siłę, wsparcie.
Za to Rose i Scorpius zupełnie na odwrót! Nawet teraz,
gdy obserwowała ich podczas ich pracy nad stworzeniem świstoklika – dzięki
któremu mieli dostać się z powrotem do Hogwartu – widziała, że niesamowicie się
kochają.
– Dlaczego zawsze się na to zgadzamy? Oni nas jawnie
wykorzystują – narzekał Scorpius, trzymając w dłoni niebieski płaszcz
przeciwdeszczowy i oglądając go ze znudzeniem.
Rose posłała mu rozbawione spojrzenie znad książki, w
której szukała odpowiednich zaklęć.
– Serio. Nawet nam za to nie płacą – ciągnął dalej. –
Zobaczysz, Rosie. Jeszcze wspomnisz moje słow-
Rudowłosa dziewczyna przerwała mu, szybko całując go w
usta.
– Chicho, marudo. Im szybciej to zrobimy, tym więcej
czasu będziemy mieć na… inne, ciekawsze sprawy. – Rose wyszczerzyła się do
niego i skradła mu jeszcze jeden pocałunek. – Wracaj do roboty.
Scorpius wciąż próbował udawać obrażonego, ale unoszące
się ku górze kąciki ust go zdradziły.
– Tak jest, my lady!
Elena musiała się aż uśmiechnąć. Ile by dała, by mieć podobną
relację z jakimś chłopakiem… Byli tacy swobodni i słodcy razem!
Podobnie jak Roxie i Jules… Nie miała do nich żalu – może
na początku trochę do Flamela – ale i tak ich widok wciąż ją ranił…
Parą, nowopowstałą zresztą, która skradła jej serce, byli
Joss i Fred. Dawno nie spotkała się z tak zwariowanym zespołem. Panna
Katastrofa – jak zwano ją w Hogwarcie – może i była nieogarnięta, może i miała
fioła na punkcie wilkołaków i czegoś, co nazywała Disco Polo, może i zdarzało
jej się coś niechcący zniszczyć, powiedzieć za wiele, ale pozostawała przy tym
tak szczera, słodka i prawdziwa, że Cioran osobiście nie potrafiła się na nią
gniewać. Przyczepiła się do Freda i nie miała zamiaru go szybko puścić. Jak to
powiedziała Elenie, gdy siedziały w Pokoju Wspólnym Puchonów: ,,Znam moje ograniczenia. Wiem, że wiele
osób się ze mnie śmieje. Ale… wierzę w przeznaczenie, wiesz? I chcę być
szczęśliwa. A z Fredem… O! Czy to wilkołak!?” Mniej więcej tak wyglądała ta
rozmowa. A Weasley chyba po raz pierwszy poczuł, że musi się kimś zaopiekować.
Jego rodzina trochę się z niego naśmiewała, ale Fred nic sobie z tego nie
robił. I to mu się ceniło.
Za to James i Nora… nie pasowali do siebie. Wiedziała to
tak dobrze, jak to, że ona i Jules nie byli sobie pisani. Ale Potter nie zdawał,
albo nie chciał zdać, sobie z tego sprawy. Jakby uczepił się tego, że powinien
być z Eleonorą i nie miał zamiaru odpuścić. Elenie było go żal… Może dlatego,
że sama znajdowała się kiedyś w podobnej sytuacji?
James siedział naburmuszony kawałek dalej od nich na
przewróconym konarze. Długo się kłócił, by także udać się do kwatery Łowców,
ale mieli tylko sześć przebrań, a obecność pozostałych była bardziej konieczna.
Tamara i Albus stali się pewnego rodzaju przywódcami – Roxie wciąż powtarzała,
że nie może uwierzyć, że jej mały Aluś, z którego przez tyle lat się
naśmiewała, tak bardzo się zmienił – Lucy okazała się specjalistką od włamań –
czy to wytrychami, czy zaklęciami, umiała dostać się wszędzie; ich trójka miała
zająć się szukaniem zaklęcia ożywiającego. Roxanne, Jules i Cioran za to
uwolnieniem dziewczyn.
Nott od początku miał obiekcie dotyczące tej akcji, ale
postanowił zaufać swojej kuzynce. Albert był typowym odludkiem. Przyglądając
się mu, gdy stał oparty o pień drzewa i bawił się swoją różdżką, Elena
zastanawiała się, skąd ta gra. Doskonale potrafiła odgadnąć, że za tą
nieprzyjemną fasadą krył się chłopak, który tak naprawdę troszczył się o innych
i który z jakiegoś powodu nie chciał, by ludzie o tym wiedzieli. Nie powie,
intrygowało ją to.
W zawodach na bycie nonszalanckim i udawaniu, że inne
osoby nic go nie obchodzą, tylko Lucy mogła z nim konkurować. Panna Weasley
była niezłym ewenementem wśród Puchonów. Młodsze dzieciaki bały się jej,
starsze nie wiedziały, co o niej myśleć, ale ją szanowały i z chęcią by się z
nią trzymały, ale Lucy wolała towarzystwo Joss. Nikt tego nie rozumiał. Ludzie
myśleli, że Weasley zadaje się z nią tylko z litości, ale prawda była taka, że
one nawzajem siebie potrzebowały. Na tym polegała ich przyjaźń. Lucy dbała o Moone,
starała się ogarniać jej rzeczywistość, a Panna Katastrofa troszczyła się o to,
by ponura córka Percy’iego nie zapomniała, czym jest śmiech, jak czerpać z
życia radość. I przez siedem lat im to wychodziło.
Po raz kolejny zerknęła na właz znajdujący się w ziemi,
błagając w myślach, by nikomu nic się nie stało i by szybko wrócili. Miała już
dość tej bezczynności. Zamknęła torbę, w której trzymała swój medyczny
ekwipunek i wstała z ziemi. Otrzepała spodnie i uśmiechnęła się do Scorpiusa i
Rose, którzy przerwali pracę, by rzucić jej pytające spojrzenie; przez cały
czas siedziała niedaleko nich, nie chcąc im przeszkadzać. Chyba zapomnieli, że
tam była…
– Muszę rozprostować kości – powiedziała i ruszyła…
kawałek dalej.
Zastanawiała się, czy podejść do Notta, czy może do
Jamesa. W końcu skierowała swe kroki ku Potterowi, który wydawał się odrobinę
mniej groźny i bardziej przyjazny od Alberta…
– Jeśli ciebie to pocieszy, to my też musimy na nich
czekać – powiedziała, siadając obok niego na konarze. – I osobiście nie wiem,
czy jest to lepsze, czy gorsze. Ja i tak się o nich martwię, a będąc razem z
nimi, martwiłabym się pewnie jeszcze mocniej.
James westchnął, czochrając swoje brązowe włosy i
rzucając jej krzywy uśmiech.
– Ale jakoś to znosisz. Jesteś taka opanowana i w ogóle…
– Tylko udaję. Na zewnątrz zachowuję spokój, a wewnątrz siebie
wrzeszczę – rzekła to beznamiętnym tonem i zaczęła zdzierać z kciuka beżowy
lakier.
– Rozumiem.
Rzuciła mu szybkie spojrzenie, by zarejestrować, że
chłopak wpatrywał się w swoje buty i nad czymś rozmyślał. Zaczęło się powoli
ściemniać. Elena wsadziła zmarznięte dłonie do kieszeni i schowała nos w swoim
szaliku. Siedzieli kilka minut w ciszy, która najwyraźniej Jamesowi nie
odpowiadała, bo po chwili ją przerwał:
– Cieszę się tylko z tego, że Nory tutaj nie ma. O nią martwiłbym
się najbardziej. Dobrze, że została w zamku.
Jego ton głosu powinien wyrażać troskę, ale Elena miała
wrażenie, że sam sobie próbuje to wmówić.
– Co się stało? – Zaskakując ich oboje, zadała to
pytanie.
Ale po chwili wiedziała, że dobrze postąpiła. Jak zwykle
słusznie udało jej się zrozumieć
drugiego człowieka. A James wyglądał, jakby koniecznie potrzebował z kimś
porozmawiać.
– Co się stało? – powtórzył i prychnął pod nosem. – Nic takiego.
Serio. Wszystko jest idealnie. Dzięki, że pytasz. – Bardziej ironicznie nie
mógł tego powiedzieć.
Elena wzruszyła tylko ramionami, nie mając ochoty bawić
się w humorki Pottera. Zamierzała od niego odejść, gdy James złapał ją za rękę
i powiedział:
– Przepraszam! Straszny ze mnie dupek! Przepraszam! Ja po
prostu… sam nie wiem co robić.
Może to jego beznadziejna mina, a może Elena była zbyt
miła, by zostawić go samego – lub oba na raz – ale usiadła ponownie obok niego
i spytała spokojnie:
– Kochasz ją?
James wytrzeszczył na nią oczy. Nie spodziewał się takiej
bezpośredniości.
– Co to za pytanie? – obruszył się.
– Zasadnicze. I dość proste. – Elena już znała odpowiedź,
ale chciała usłyszeć ją od niego. – Czy kochasz Norę?
– Wydawało mi się, że tak… – odpowiedział w końcu, wypuszczając
z westchnieniem powietrze. – Ale teraz sam już nie wiem. Po prostu… wyobrażałem
sobie, że będzie inaczej, wiesz? Zupełnie inaczej…
– Żyłeś jej wyobrażeniem. Wizją, dość przyjemną, ale
fałszywą. Nie jest tą osobą, którą byś chciał, by była. Ale tak trudno to
dostrzec i zrezygnować… – Na moment przestała zwracać uwagę na chłopaka.
Wpatrzyła się w szarzejące niebo.
– Mówisz o sobie, czy o mnie?
– Chyba o nas.
Nie wiadomo, jak dalej potoczyłaby się ta rozmowa. W tej
chwili właz się otworzył i wyszli przez niego…
– Isabelle! – wykrzyknęła, rzucając się, by wyściskać
swoją najlepszą przyjaciółkę.
~~*~~*~~*~~
Wszystko szło zgodnie z planem. Łowcy znajdowali się na
spotkaniu w auli, a oni rozdzielili się. Roxie, Cristian i Jules udali się na
poszukiwanie dziewczyn, a oni zaklęcia ożywiającego. Na szczęście przyjaciel Tamary dał im także klucz
dostępu na zamknięte piętra.
Tamara miała złe przeczucia. Już dawno nauczyła się ufać
swojemu instynktowi, ale teraz… nie mogła nic na to poradzić. Musiała wykonać
zadanie.
– Trzymają je na drugim piętrze, a raczej minus drugim –
powiedziała, przypominając sobie plan, który otrzymała od swojego sojusznika. –
Bezpieczniej będzie, jak użyjemy schodów, a nie windy.
Albus i Lucy nie byli zbyt rozmownym towarzystwem. Kuzynostwo
nie miało ze sobą za dobrego kontaktu, choć, gdyby chcieli, mogliby się
dogadać. Obydwoje złamali rodzinną tradycję, nie trafiając do Gryffindoru i przez
wiele lat musieli znosić docinki swojej rodziny na ten temat. Al starał się nie
zwracać na nie uwagi, ale Lucy wolała odciąć się od nich wszystkich.
Tamarze trochę się to w głowie nie mieściło. Gdyby ona posiadała
rodzinę, taką rodzinę – wiadomo,
pełną wad, ale jednak – nigdy by z niej nie zrezygnowała. Ale nie miała w życiu
szczęścia i trafiła na swoją ciotkę… która nie chciała zaliczać się do grona
jej bliskich.
Znajdowali się w pogrążonym w półmroku korytarzu. Gruba
warstwa kurzu na ziemi wskazywała, że miejsce to już dawno zostało zapomniane.
Na szarych ścianach znajdowały się, rozmieszczone w sporych odległościach i nie
dające za wiele światła, lampy.
Stanęli przed metalowymi drzwiami, które prowadziły na
klatkę schodową. Tamara pociągnęła za klamkę; były zamknięte. Zerknęła na Lucy.
Zabronili palić jej na misji, więc dłonie dziewczyny
nieustanie drżały, wystukiwały rytm na purpurowych dżinsach lub bawiły się
jasnymi pasmami włosów. Lucy miała to wyjątkowe szczęście, że mogła założyć byleco, a i tak wyglądała w tym dobrze.
Była niesamowicie wysoka i chuda; cecha charakterystyczna dla wielu Potterów i
Weasleyów – choć nawet wśród nich się wyróżniała. Wzrostem prawie doganiała Albusa
– najwyższego z całej rodziny. Tamara nie należała do niskich dziewczyn, ale
wśród nich czuła się jak jakiś karzeł – zwłaszcza, że tym razem musiała
zrezygnować ze swoich wysokich butów; co ją niesamowicie irytowało. Rosjanka
wiedziała, że Lucy farbuje włosy, ale wciąż nie mogła się nadziwić, jakim cudem
udało jej się osiągnąć tak naturalnie wyglądający blond; nikt by nie odgadł, że
tak naprawdę była rudzielcem.
Weasley uniosła jedną brew, gdy przyłapała ją na przyglądaniu
jej się. Tamara drgnęła lekko i posłała jej zimne spojrzenie.
– Może otworzyłabyś te drzwi? Chyba po to tu jesteś –
powiedziała chłodno i zaczęła się zastanawiać, czy jej dystans do Lucy przypadkiem
nie brał się z zazdrości… O rok starsza dziewczyna posiadała nieprzeciętną
urodę, a Tamara zdążyła już polubić to, że to ona była tą najpiękniejszą… Od
razu zganiła się za takie myślenie.
– A Alohomorą nie
dasz rady? – Puchonka wciąż pozostawała wyluzowana i lekko rozbawiona. Posłała
Rosjance krzywy uśmiech. – Chyba to potrafisz zrobić…
Tamara zmrużyła powieki. Miała ochotę przywalić
dziewczynie, gdy poczuła, jak Al kładzie jej dłoń na ramieniu. Wciąż tego nie
rozumiała, ale tylko chłopak potrafił tak na nią wpłynąć; ledwie ją dotknął, a
ona od razu się uspokoiła i rozluźniła. Cholerny
Potter, który cholernie dobrze wygląda w stroju Łowców… Ale o tym starała
się już nie myśleć…
– Dość. Pamiętajcie, że jesteśmy w jednej drużynie.
Przestańcie zachowywać się jak dzieciaki. – Albus posłał im srogie spojrzenie i
wyjął różdżkę. – Alohomora –
powiedział i sprawdził, czy drzwi się otworzyły; pozostały zamknięte. – Jedna
kwestia została rozstrzygnięta. Jednak ty będziesz musiała je otworzyć, Lucy.
– Tak jest. – Ospale zasalutowała i wyjęła swoją własną
różdżkę (dość zmaltretowaną, noszącą ślady prawdopodobnie po przypaleniach,
ostrych narzędziach i brokacie…). Potrzebowała dokładnie pięciu sekund na
otworzenie drzwi, używając do tego zaklęcia niewerbalnego. – Voilà!
– wykrzyknęła, choć przy jej rozleniwieniu brzmiało to bardziej jak mruknięcie.
Tamara wywróciła oczami, mijając ją i wchodząc na klatkę
schodową. Stopnie prowadziły tylko w dół, więc zaczęła po nich schodzić, nie
patrząc, czy za nią podążają. Stanęła przed takimi samymi drzwiami, jak te dwa
piętra wyżej, choć tym razem posiadały one innego rodzaju zabezpieczenie –
świecący panel czekał, by wprowadzić w niego kombinację składającą się z cyfr;
na szczęście miał też czytnik kart, po którym Albus pospiesznie przejechał
swoim identyfikatorem.
Dziewczyna myślała, że za drzwiami znajduje się podobny
obskurny korytarz, ale trafili do zupełnie innego świata… Weszli do
eleganckiej, wielkiej, rozległej biblioteki – największej, jaką Tamara widziała
w życiu (a wychowała się w kwaterze głównej LOCHu, która też miała się czym
pochwalić). Posiadała dwa piętra, regały wypełnione książkami ciągnęły się aż
pod sufit, tworząc tajemniczy labirynt. Na szczęście świeciła pustkami, ale i
tak musieli się pospieszyć ze znalezieniem zaklęcia ożywiającego…
– Robi wrażenie – szepnął Albus, zadzierając głowę, by
ogarnąć wzrokiem całe pomieszczenie.
– Zupełnie jak w Pięknej
i Bestii. – Lucy uniosła brwi, gdy ujrzała ich nic nierozumiejące
spojrzenia. – Co? Nie oglądaliście? Nie zazdroszczę wam dzieciństwa, misiaczki.
Naprawdę
nie masz czego zazdrościć, pomyślała
gorzko Tamara, ale na głos powiedziała:
– Szukamy szafki.
Wyjęła z torby szkic przedstawiający ów mebel i pokazała
im. Al z zainteresowaniem go obejrzał; Lucy rzuciła na niego tylko okiem i
mruknęła, że da się zrobić. Szafka – a może powinno się ją nazwać komodą? –
była dość charakterystyczna – wykonana z solidnego drewna, pomalowana zieloną
farbą, ze złotymi złoceniami.
– Chyba musimy się rozdzielić – zadecydował Albus, po raz
kolejny rozglądając się po bibliotece. – Jedno piętro na łebka. Gdy któreś z
nas znajdzie szafkę, posyłamy patronusa po pozostałych. Nie wiadomo, w jaki
sposób została zabezpieczona.
Przytaknęły mu. Tamara zajęła się parterem, Al pierwszym,
a Lucy drugim piętrem. Dziewczyna czuła niesamowity niepokój. Wiedziała, że
muszą się pospieszyć…
Miała nadzieję, że nie zgubi się, co było bardzo
prawdopodobne, biorąc pod uwagę rozległość biblioteki. Postanowiła trzymać się
jednej strony i zawsze skręcać w prawo. Może ją to dokądś zaprowadzi… Żałowała,
że nie mają więcej czasu – z chęcią zostałaby na dłużej w tym miejscu i zajęła
się czytaniem tych wszystkich książek. Człowiekowi nie starczyłoby życia, by je
wszystkie chociażby przez chwilę potrzymać w dłoni, a co dopiero przeczytać.
Czas, którego nie posiadali za wiele, nieubłaganie mijał,
a Tamara wciąż nie zauważyła szafki. Widziała, nie tylko regały wypełnione
książkami, ale także sekretarzyki, komody, gabloty, w których znajdowały się
różne rozmaitości – intrygujące przedmioty, którymi oglądaniem Rosjanka nie
mogła się jednak zająć.
Zaczęła tracić nadzieję, że cokolwiek znajdzie, gdy nagle
pojawił się przed nią patronus – mała jaskółka, która obleciała ją dokoła, a
później odleciała w kierunku, z którego przybyła, wyraźnie pokazując Tamarze,
że ma za nią podążyć. Dziewczyna rzuciła się biegiem, dając się prowadzić
ptakowi wolności. A drogi miała sporo do pokonania; musiała dobiec aż na drugie
piętro.
Po drodze spotkała się z Alem, który podążał za identyczną
jaskółką. Chłopak posłał jej uśmiech i splótł ich palce ze sobą. To było…
przyjemne. I, o dziwo, Tamara wcale nie miała ochoty go wykastrować lub nadziać
na swoje noże. Co ten chłopak z nią robił?
Razem dobiegli do Lucy, która uśmiechnęła się na ich widok
– a raczej wykrzywiła wargi w imitacji uśmiechu.
– O to wam chodziło, misiaczki? – spytała, wskazując na
mebel.
– Dokładnie tak – powiedział spokojnie Albus, podchodząc
do szafki i przyglądając jej się ze wszystkich stron. – Jak ją otworzymy?
– Nie wyczułam żadnych zabezpieczających zaklęć. W ogóle
żadnych zaklęć. Zdążyłam to już sprawdzić. Po to tu jestem, prawda? – Lucy, o
dziwo, wydawał się w końcu odrobinę zaniepokojona. – Ale nie mam pojęcia, co
nas czeka. Może po prostu ją otworzymy?
Pomysł wydał się Tamarze głupi, ale… innej opcji nie
mieli. Westchnęła, wyciągając rękę i otwierając szafkę. Od razu tego
pożałowała. Ledwo zarejestrowała ryk syreny, czując w lewym ramieniu
przeszywający ból i zamrugała powiekami, próbując zarejestrować, co się
wydarzyło. Nie miała pojęcia, co to było, ale aż ją odrzuciło od szafki. A
najgorszym okazało się to, że… nic się w niej nie znajdowało. Wnętrze świeciło
pustką. Ale… to nie mogła być prawda. On by tego im nie zrobił.
Poczuła, jak ktoś ją podnosi. Chciała coś powiedzieć do
Albusa, przeprosić go, ale nie była w stanie. Zamknęła oczy, mgliście
rejestrując, że chłopak coś do niej krzyczał podczas ucieczki. Na szczęście
Potter równie dobrze, jak ona, wiedział, co ma robić, gdzie się kierować.
Żałowała, że nie może bardziej pomóc, ale… czuła się, jakby traciła
przytomność. Próbowała się zmusić, by pozostać świadomą, ale ból w ręce był nie
do zniesienia… Usłyszała jakieś krzyki… Czy już ich złapali?
~~*~~*~~*~~
Dała mu się prowadzić, wciąż czując smak jego ust… Uśmiechnęła
się, gdy na nią spojrzał. Syreny wciąż wyły, a Kastiel prowadził ją do windy.
Powiedział, że muszą skończyć rozmowę.
Znów wyglądała jak Ruth, więc nie mogła trzymać go za
rękę. Łowcy pojawili się na korytarzu, co oznaczało, że spotkanie dobiegło
końca. Udało im się wsiąść do pustej windy; wysiedli na piątym piętrze, które
Nora miała już przyjemność zwiedzić. Chłopak zaprowadził ją do jednego z pokoi,
otwierając go kluczem, który miał zawieszony na szyi. Posłała mu pytające
spojrzenie.
– To mój mały azyl – powiedział, uśmiechając się do niej
łagodnie i łapiąc ją za rękę.
Wprowadził ją do pokoju, w którym znajdował się sporych
rozmiarów czarny fotel, regał wypełniony po brzegi książkami, skórzana kanapa
oraz karton, który musiał służyć za stolik; leżały na nim dwa porzucone
czasopisma. Ściany i podłoga były białe, pozbawione wszelkich ozdób. Mimo tego
pomieszczenie wydało jej się dziwnie przytulne. Przybrała swoją prawdziwą
postać i usiadła na kanapie, podwijając pod siebie jedną nogę, nie przejmując
się tym, że może ubrudzić tapicerkę. Założyła pasmo włosów za ucho i zerknęła
na chłopaka.
– Co się stało? – spytała.
Wydawał się jakiś taki spięty. A może zaniepokojony?
– Nic takiego – powiedział szybko, a potem dodał z
westchnieniem: – A raczej bardzo wiele. Muszę ci tyle powiedzieć…
Poklepała miejsce obok siebie i uśmiechnęła się do niego
zachęcająco. Nie miała zamiaru niczego żałować. Wciąż martwiła się o swoich
przyjaciół, ale… tak pomoże im najbardziej. Będąc z nimi, narażała ich na
największe niebezpieczeństwo. I jej serce mówiło, że nie popełniła błędu. Miała
nadzieję, że tym razem się nie myliło…
Kastiel wypuścił ze świstem powietrze i gwałtownie
podszedł do kanapy, choć na niej nie usiadł. Słowa zaczęły wystrzeliwać z jego
ust jak pociski z karabinu maszynowego:
– Moi rodzice od lat są szpiegami w świecie czarodziei. Znali
przepowiednię, ale nie mieli pewności, czy chodzi w niej o ciebie. Dlatego
przeprowadzili atak na Rezerwat, by Smocza Matka zdradziła twoją tożsamość. W
jakiś sposób zrozumieli z jej słów, że chodzi o ciebie. A zresztą później
dostali potwierdzenie w osobie Blaise’a Zabiniego, który wkradł się do naszej
siedzimy, by zdobyć zaklęcie ożywiające. I nawet mu się to udało. – Nie
zważając na oszołomioną minę Nory, kontynuował: – Ale został złapany i… – Po
raz pierwszy przerwał; jego wyraz twarzy nie wróżył niczego dobrego. Kolejne
jego słowa na zawsze złamały coś w dziewczynie. – Zabili go. Tak mi przykro...
– Wyglądało na to, że chłopak postanowił wyrzucić to z siebie za jednym razem.
– Ale to nie wszystko.
– Nie? – mruknęła przez łzy.
– Nie. Nikt o tym nie wie, oprócz mnie, moich rodziców i
samych zainteresowanych, ale wszystko
jest już gotowe do przebudzenia Morgany. Mamy cztery wiedźmy. Brakuje tylko
ciebie. – Kiwnął głową, gdy zobaczył w oczach Nory błysk zrozumienia. – Eve
Queen was zdradziła. I to już dawno temu. Praktycznie od początku była po
stronie Łowców Czarownic. A udawało jej się ukryć tylko dzięki temu, że
panowała nad Hermioną Weasley. Twoja obecna dyrektorka była osobą, która to wszystko
rozpoczęła. Przebudziła Eve Queen, nie wiedząc, że to narodzi między nimi więź,
dzięki której ta będzie mogła ją kontrolować. Dlaczego Królowa Maeve to
zrobiła? Łowcy obiecali jej coś, o czym marzyła; nowe ciało. O wiele młodsze.
Znają zaklęcie, dzięki któremu będzie mogła pozbyć się swojej starczej skorupy
i wejść w ciało jednej z dziewczyn, które zostały porwane z Rezerwatu, a które,
mam nadzieję, zostały już uwolnione. Tym samym skłonili pozostałe pradawne
wiedźmy do współpracy. Teraz mogą w czwórkę przeprowadzić rytuał ożywiający
Morganę – czarownicę, której sam Merlin się obawiał. Ale jest pewien problem.
Im w dawniejszych czasach żyła dana wiedźma i im potężniejsza była, tym starsze
ma ona ciało. Morgana od razu po przebudzeniu będzie potrzebowała nowego ciała,
które przyjmie jej silną postać. Za swojego życia posiadała zdolności zmiany
kształtów… Podobne do twoich. Dlatego zostałaś wybrana.
Norze zbierało się na wymioty. W głowie jej się to nie
mieściło. Wykorzystała to, że Kastiel musiał zaczerpnąć powietrze, by mu
przerwać:
– Chcesz mi powiedzieć, że mój ojciec nie żyje i że w
Hogwarcie znajduje się pradawna, zdradliwa wiedźma, a także opętana przez nią
dyrektorka?! Wraz z moimi przyjaciółmi?! I że o tym wiedziałeś przez cały
czas?! – wykrzyknęła.
– Tak. – Rozpacz płynąca z głosu Kastiela, powstrzymała
dziewczynę przez chwilę. Zamarła, nie wiedząc co robić. – Pewnie nie będziesz w
stanie mi wybaczyć… Zwłaszcza, że muszę to
zrobić…
Chciała zapytać, co takiego, ale szybko nie musiała
czekać na odpowiedź. Pochłonęła ją ciemność, gdy chłopak dmuchnął jakimś pyłem
w jej twarz…
~~*~~*~~*~~
Mieli sporo szczęścia podczas wykonywania swojej części zadania.
Znaleźli dziewczyny tam, gdzie się ich spodziewali. Roxie myślała, że będą one
w kiepskim stanie – wychudłe, pobite, w łachmanach – przetrzymywane w jakimś
lochu. Można tylko wyobrazić sobie jej wielkie zdziwienie, gdy okazało się, że
nic im nie było. Co więcej znajdowały się w dość ładnym, małym apartamencie.
Mimo dobrych warunków, w których przyszło im żyć,
dziewczyny wydawały się więcej niż szczęśliwe, widząc ich i bardzo skore do ucieczki.
Isabelle wybuchnęła płaczem, rzucając im się na szyję. Nawet Maelys
– Różowa Landryna, jak ją Roxie kiedyś zwała – ucieszyła
się na ich widok. Pozostałe dwie dziewczyny ledwo kojarzyła – drobna, na oko
dwunastoletnia dziewczynka oraz wysoka, o poważnym wyrazie twarzy seniorka.
Nie mieli także problemu, by przeprowadzić je przez
siedzibę Łowców. Roxie trochę nie wierzyła w ich szczęście, ale bez problemu
udało im się wyjść.
Teraz tylko pozostało im czekać na Albusa, Tamarę i Lucy,
którzy… nie mieli takiego fartu, co oni.
Nigdy nie widziała Albusa tak przerażonego, jak wtedy, gdy
zjawił się, niosąc na rękach nieprzytomną Tamarę. Lucy nie miała czasu na
wyjaśnienia.
– Musimy uciekać! Natychmiast! Gonią nas!
Nie musiała powtarzać tego dwa razy. Zgromadzili się
wokół płaszcza przeciwdeszczowego, który służył jako świstoklik. Rose i
Scorpius nie ustawili go na konkretną godzinę, lecz zaklęciem pobudzili do
działania.
Sekundę później leżeli już na drodze prowadzącej z Hogsmeade
do Hogwartu. Zapadł już wieczór. Drogę oświetlało kilka latarni. Na szczęście
wylądowali w takim miejscu, że nie mogli być widoczni z wioski, a co dopiero z
zamku.
Jako pierwsza podniosła się Elena, która od razu dopadła
do Albusa, który trzymał w ramionach Tamarę. Wyjęła z torby różdżkę, którą
chwyciła w usta i zaczęła grzebać w swojej torbie.
– Co się stało? – spytała Roxie, klękając z drugiej
strony Ala i kładąc mu rękę na ramieniu.
– To była zasadzka. Chyba. Sama nie wiem… – odpowiedziała
jej Lucy, która po raz pierwszy nie grała.
Na jej twarzy malowało się zmęczenie i szok.
– Wiedziałem! – wykrzyknął Nott, kopiąc stopą w kamienny
murek i wyjmując paczkę papierosów.
– Po prostu opowiedz, co się stało – powiedziała
spokojnie Rose, obejmując ramieniem dwunastoletnią, mocno wystraszoną Adel (jak
nazywała się jedna z uwolnionych dziewczyn).
I Lucy opowiedziała im wszystko do momentu, gdy Tamara
otworzyła szafkę. W tym czasie Elena sprawdziła zaklęciem stan zdrowia Rosjanki
i zaczęła wcierać coś w jej lewą rękę. Posyłała przy tym pocieszające uśmiechy
i słówka zmartwionemu Albusowi.
– Nie mam pojęcia, co się stało. W jednej chwili Tamara
sięgała, by ją otworzyć, by w następnej zostać od niej odepchniętą przez jakąś
dziwną moc. Wtedy zadzwonił alarm, a my rzuciliśmy się do ucieczki – skończyła
Lucy, przyjmując z westchnieniem ulgi papierosa, którego zaoferował jej Nott.
– Ale co z zaklęciem? – spytał Cristian, o którego
opierała się Isabelle.
– Szafa była pusta – odpowiedział mu gorzko Albus – a ta
głupia dziewczyna tak się naraziła…
– Nic jej nie będzie – uspokoiła go Elena, zakręcając
słoiczek z zielonkawą maścią i klepiąc go po głowie. – Wyliże się. Zemdlała z
powodu bólu. Może mieć przez pewien czas problemy z poruszaniem ręką, nieźle
jej nerwy uszkodziło, ale szybko jej powinno przejść. Teraz tylko poczekamy, aż
się obudzi.
– Chwila. – Skierowali spojrzenia na Scorpiusa, który
zaczął przetrząsać kieszenie swojej kurtki. – Zaraz… Gdzie ja to… Aha! – wykrzyknął,
dzierżąc w dłoni mały flakonik.
– Czy to są…? – jęknęła Rose, kręcąc głową nad pomysłem
swojego chłopaka.
– … sole trzeźwiące – skończył James i uśmiechnął się
lekko. – Nigdy nie sądziłem, że powiem to jakiemuś Malfoyowi, ale jesteś
geniuszem, stary.
Scorpius łaskawie kiwnął głową.
– Będę, jeśli to zadziała.
Odkorkował flakonik i przyłożył go do nosa dziewczyny. W
napięciu odczekali całe trzy sekundy, by w końcu…
Scorpius jęknął z bólu, gdy oberwał prawym sierpowym w
twarz.
– Zadziałało – podsumował Jules, nie mogąc powstrzymać
chichotu.
– Co…?
Zdezorientowana Tamara nie zdążyła zadać pytania. Została
zmiażdżona w uścisku przez Albusa, który trzymał ją przez chwilę w ramionach,
by równie gwałtownie, jak ją chwycił, pocałować ją. Dziewczyna zapewne zamierzała
zaprotestować, ale nie zdołała. Al ją puścił i zaczął na nią wrzeszczeć.
Posypało się wiele epitetów, nie za pochlebnych, ale też nienajgorszych,
przeplatanych ciągłym przyciąganiem jej, ściskaniem i całowaniem.
– Czy moje oczy dobrze widzą? – szepnął oszołomiony Nott.
– I… ona go nie zabija? – dodał równie cicho James.
– Tylko mnie musiała pobić – mruknął Scorpius, gdy Elena
przyłożyła mu zimny kompres do spuchniętego policzka.
– Dramatyzujesz – fuknęła na niego Cioran i spytała wciąż
gapiących się chłopaków: – Nie wiedzieliście, że są razem?
Pokręcili głowami.
– Przecież to było oczywiste – stwierdził Cristian. –
Nawet gdybym nie był empatą, domyśliłbym się tego. – Wyszczerzył się do nich,
gdy posłali mu zdumione spojrzenia. – Twoja rodzina jest trochę tępa,
Wojowniczko.
Roxie dała mu sójkę w bok.
– O, wypraszam sobie! Nie jestem spokrewniona z tymi
dwoma kretynami. – Wskazała na Malfoya i Notta, którzy w identyczny sposób się
do niej wykrzywili.
– To takie słodkie, ale chyba powinniśmy się stąd ruszyć.
– O dziwo, głos zabrała Maelys, która brzmiała jakoś tak… normalnie? – Co?
Zimno mi. – Wzruszyła ramionami, gdy ekipa z Rezerwatu wytrzeszczyła na nią
oczy.
Tamara w końcu uwolniła się od Albusa, sycząc:
– Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób!
– Nie musi. My się już napatrzyliśmy. – Nott posłał
uśmieszek swojej kuzynce, która cała się zarumieniła.
– To co robimy? – spytał spokojnie Albus, tak jakby to on
musiał czekać, aż oni się uspokoją…
– Chyba powinniśmy pójść do mojej mamy. Będzie zła, ale…
musimy jej o tym powiedzieć. – Rose nie wyglądała na przekonaną. Ale lepszego
pomysłu nie miała.
– Ma rację. Nie uda nam się tego zataić. Zwłaszcza, że
mamy dodatkowy pakiet składający się z czterech osób… – dodał Jules, stając
obok Roxie i chwytając ją za dłoń.
Ruszyli w kierunku zamku.
Tamara nie miała czucia w lewej ręce, uwolnione
dziewczyny były zdezorientowane, ale wolne, więc można uznać, ze im się udało…
Ale… co z Hugonem? Nie zdobyli zaklęcia ożywiającego.
– Damy radę. Obudzimy go – powiedziała idąca obok niej Lucy
i posłała jej zdecydowane spojrzenie. – Nie wiem jeszcze jak, ale coś wymyślimy,
misiaczku.
Roxie zadziwiało to, jak bardzo dziewczynie na tym
zależało. Od zawsze była przekonana, że Lucy ich nienawidzi, albo że im czegoś
zazdrości i dlatego się z nimi nie zadaje… Ale troską z jaką mówiła o Hugonie…
Czy tak samo reagowałaby, gdyby komuś innemu z rodziny coś zagrażało? Roxanne
coś czuła, tym razem z pewnością, że odpowiedź byłaby pozytywna.
Nie miała pojęcia, ile czasu zajął im marsz. Marząc tylko
o powrocie do swojego ciepłego łóżka w krukońskim dormitorium, postawiała stopę
na pierwszym schodku prowadzącym do zamku. I zamarła, zdając sobie sprawę, że
ktoś do nich biegł…
– Fred? – spytała, praktycznie od razu rozpoznając
swojego brata bliźniaka.
W tym samym czasie Lucy jęknęła:
– Joss…
Para biegła do nich, trzymając się za ręce. Pana
Katastrofa stanęła w drzwiach zamku, bojąc się wyjść na zewnątrz. Roxie
słyszała historie, jak to dziewczyna potrafiła wszędzie się zgubić i jak to
kiedyś przez dwie godziny włóczyła się po błoniach, nie mogąc znaleźć wejścia
do zamku, nim jakiś nauczyciel ją znalazł i przyprowadził z powrotem.
Fred stanął obok niej, w dłoni dzierżąc mapę Huncwotów.
– Co się stało? – Po raz kolejny tego wieczoru padło to
pytanie. Tym razem z ust Jamesa.
– Nora zniknęła.
Sporo czasu zajęło im, uspokojenie się. Najbardziej
wzburzona była oczywiście Tamara (Gdzie jest mój, Pisklak?! Gadaj!), zmartwiony Albus, który musiał trzymać swoją
dziewczynę, by ta nie urwała Fredowi głowy. Ale wszyscy czuli się strasznie…
Fred wyjaśnił im, że przeszukali cały zamek za pomocą mapy, ale nie potrafili
jej znaleźć.
Teraz nie mieli wyboru. Musieli udać się do Hermiony. To ich przerosło. W końcu
potrzebowali dorosłych.
Prawie dwudziestoosobowa grupa przeszła się korytarzami
Hogwartu, mijając zdziwione duchy i stając przed chimerą strzegącą wejścia do
gabinetu dyrektora. Rose szybko podała hasło i weszli… A tam…
Hermiona siedziała przy biurku, przeglądając jakieś
papiery. Mimo późnej pory wciąż pracowała i nie wyglądała, jakby miała zamiar
szybko skończyć. Uniosła zdumiona wzrok, próbując zrozumieć, co się działo.
– Rose…? – spytała, zauważając swoją córkę. Wstała od
biurka i pospiesznie do nich podeszła. – Co się stało?
Rudowłosa dziewczyna odpowiedziała wszystko, ze
szczegółami swojej matce. Hermiona na początku słuchała uważnie, ale z każdym
słowem swojej córki, robiła się coraz bardziej zamyślona i wydawała się
bardziej odległa…
– Nie powinniście z tym do mnie przychodzić – powiedziała
zimno, gdy Rose skończyła.
Zamarli, patrząc z niedowierzaniem na Hermionę. Była
dyrektorką, matką, ciotką, autorytetem! Powinna coś z tym zrobić…
– Za późno… – szepnęła smutno, odwracając się od nich i
podchodząc do kominka. – Za późno, za późno… – zanuciła.
Wydarzenia później potoczyły się bardzo szybko…
– To pułapka! – wykrzyknęła Tamara, wyjmując różdżkę.
Ale było już za późno…
Rozległ się huk, a po nim przetoczył się niebieski blask,
oślepiając ich. Fala mocy wyrwała im różdżki – czy z ich dłoni, czy z toreb,
kieszeni – a oni zostali unieruchomieni.
Hermiona chwyciła ich różdżki i spokojnie schowała je do
małej szkatułki stojącej na kominku.
– Mówiłam – powiedziała, ale chyba było z nią coś nie
tak. Cała się trzęsła, zbladła…
– I jak zwykle miałaś rację, kochanieńka.
Hermiona nawet nie drgnęła, gdy sędziwa dłoń poklepała ją
po policzku.
Roxie czuła, jak powoli słabnie. Każdy kolejny oddech
męczył ją… Czuła się taka senna…
– Niepotrzebnie się fatygowaliście. I tak kieruję się do
kwatery Łowców Czarownic. A te ślicznotki idą ze mną.
Dziewczynie niedobrze się zrobiło na widok jej uśmiechu.
Sama nie miała siły nawet podnieść powieki, więc zdziwiła się, gdy usłyszała
słaby głos Tamary:
– Jaak-k mogłaś… – wysapała.
– Mogłaś się tego domyślić, kochanieńka. Pod twoim nosem.
Takie rzeczy!
Samym machnięciem dłoni, podniosła Isabellę, Maelys,
seniorkę, której imienia Roxie nie zapamiętała i Adel, serwując nimi jak
marionetkami.
– Bardzo mi przykro, że muszę się z wami pożegnać, ale
pewna pradawna wiedźma czeka na swoje przebudzenie…
Stanęła przy kominku, wrzucając w jego płomienie proszek
Fiuu.
– Cz-czekaj… Weź mnie… Zostaw małą… – wysapała ostatkiem
sił Tamara.
Eve Queen posłała jej zdziwione spojrzenie, a później
odrzuciła głowę – aż jej coś strzyknęło w starczych kościach – i się zaśmiała.
– Doskonale! Czemu wcześniej na to nie wpadłam? Twoje
ciało będzie dla mnie doskonałe!
Odrzuciła małą Adel na kupkę, którą stworzyli ze swoich
powalonych ciał, a później uniosła ciało Tamary, której dłoń wyślizgnęła się z
uścisku Albusa, który – zapewne gdyby mógł – to by zaprotestował.
Jak szmaciane, lewitujące lalki, dziewczyny po kolei
znikały w zielonych płomieniach. Na koniec Eve Queen uśmiechnęła się do nich
dobrotliwe. Zapewne już zamierzała się z nimi pożegnać, jak dobra babcia, którą
tak długo odgrywała, gdy jej wzrok przykuła roztrzęsiona Hermiona. Roxie
walczyła ze swoimi powiekami; miała wrażenie, że jej ciocia próbuje wyrwać się
spod władzy wiedźmy. Ale wtedy Eve zacmokała pod nosem i szepnęła czule:
– Już mi nie będziesz potrzebna, kochanieńka.
I wbiła sztylet – który w zadziwiający sposób pojawił się
w jej dłoni – w ciało Hermiony. Wraz z
odgłosem upadającego ciała, Roxie usnęła, a Eve Queen zniknęła z gabinetu…
Nie wiedziała, ile czasu minęło, ale nagle jej mózg
został zresetowany. Jęknęła, gwałtownie siadając i patrząc w dziwnie znajome,
brązowe oczy…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oj, wiem, że kochacie mnie i nienawidzicie w tym samym
czasie :D Ale mam nadzieję, że miłość zwycięży… Cieszcie się z ostatniego
akapiciku. Długo się zastanawiałam, czy go dodać XD
Na początku kiepsko mi się pisało ten rozdział… Ale
dzisiaj w nocy takiego powera dostałam, że przez te… siedem godzin udało mi się
go skończyć. Jeszcze tylko poprawki… Ale chyba jestem zbyt zmęczona…
Wybaczycie?
Przedostatni rozdział! Ile się działo! Ale zwrotów akcji
jeszcze nie koniec. Nic jeszcze nie wiecie, dzieciaki… He he he :D
Krótka
zapowiedź: O co chodzi z Kastielem? Czy
Hermiona nie żyje? A Nora? (No Blaise został uśmiercony, a jeszcze więcej
śmierci w ostatnim rozdziale :>) Co się stanie z Tamarą i dziewczynami? Czy
znajdą sposób, by obudzić Hugona? A co z Morganą? Czy naszym młodym bohaterom
uda się ją powstrzymać – no, w pierwszej kolejności będą musieli zająć się Eve
Queen i Łowcami… To wszystko, i jeszcze więcej (serio… naprawdę więcej…) w
następnym, 30, ostatnim rozdziale!
!!!Ważne:!!!
1.
No… To ostatnie chwile, by zostawić komentarz… Bez
komentarzy, nie będzie kontynuacji He he he :P
2.
Widzicie taki znaczek u boki… Taki z napisem ,,Obserwuj”?
Wiecie… pewna autorka zamarzyła sobie, że do zakończenia bloga uda jej się
zdobyć 100 takich ludków… Wspomóż autorkę w jej dążeniu! A ona odwdzięczy wam
się, szybko pisząc kolejny rozdział!
3. Znacie Pinterest.com? Mam na nim konto i utworzyłam
specjalną tablicę, gdzie przypinam zdjęcia moich bohaterów, fanarty, różne
obrazki związane z Nową i… UWAGA!!! Jeśli ktoś ma kontu, lub sobie je założy, i
chciałby razem ze mną tworzyć tę tablicę (dodawać obrazki, które wam kojarzą
się z Nową), to proszę śmiało się zgłaszać, pisząc w komentarzu swoją
nazwę/email. Tablica może mieć wielu twórców… :D
Łapcie kolejne fanarty! Są przecudowne! Kocham każdy
rysunek całym moim serduszkiem i jestem wam bardzo wdzięczna, dziewczyny! <3
Nastiel autorstwa Mary Weasley! <3
Nora - i o czym ona tak myśli? autorstwa Emilki :*
Elemes także autorstwa Emilki :D
Autorstwa Gabrysi Sz. :3
*kolejność przypadkowa!
Kocham was, Potterowi Ludkowie!
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńPrzeczytane, ale komentarzu narazie nie mogę dodać, bo nie mam czasu :-(, ale trochę poczekasz i komentarz będzie :-)
Mrs. Unicorn
Gratuluję bycia pierwszą! :D
UsuńOkej! To czekam! :*
Cześć,
UsuńNareszcie mogę dodać komentarz! Późnym wieczorem, ale jest :-)
Niewiem od czego zacząć... Może od tego: Wiedziałam że Eve Queen jest zła!!! Wiedziałam!!! (Koniec krzyczenia) To ona kontrolowała Hermione (czyli przez to Hermiona była inna) i to ona ją prawie zabiła. Prawie bo Hermiona nie może umrzeć! Co by było z Rose?! Straciłaby matkę i brata! Został by jej tylko ojciec i Scorpius?! No dobra ma jeszcze dużo kuzynów, wujków i cioć, ale przecież to nie to samo co najbliższa rodzina! (koniec krzyczenia)
Dobra teraz o Kastielu. Polubiłam go, ale co on zrobił Norze!
Dziewczyny uratowane i porwane (znowu), a z nimi Tamara! Co ty robisz Gabsone!
Okej koniec krzyczenia (chyba, że z radości :-D)...
Podobało mi się to jak opowiadałaś z perspektywy Eleny. Ile ona rozumie. Chyba coraz bardziej ją lubię.
Zaczęłam się przekonywać do Freda i Joss,(było ich mało w rozdziale :-()a to jest dziwne bo ten parring mi się w ogóle nie podobał.
Rose i Scorpius to idealna para, tak samo jak Albus z Tamarą (nie uśmiercaj jej).
Fajnie pokazałaś Lucy, która jednak potrafi być opiekuńcza :-).
Jeszcze troche pokrzyczę.
Zabiłaś Tobeya, Blaisa, Hugo może się nie obudzić, a Hermiona PRAWIE została zabita (przeżyje) i to jeszcze nie koniec!!! Jesteś psychopatką!!! Kto jeszcze zginie?! Kastiel? James? Tamara? Ona nie może umrzeć!!! Nie pozwalam też ci tknąć Rose, Scorpiusa i Albusa, no i oczywiście Nory i Roxi! Wolałabym też żeby przeżył Jules, Lucy, Nott, Fred, Joss i Cristian bo ich polubiłam, ale jak już musisz kogoś zabić to któregoś z nich, a nie z wyżej wymienionej szóstki (wiesz o kogo mi chodzi?).
Okej skończyłam, wykrzyczałam się, ale pamiętaj jedno, ja będę nadal cię wielbić jako autorkę nawet jak ich wszystkich pozabijasz (ale nie rób tego!).
Odmeldowuję się,
Mrs. Unicorn :-)
PS. Wyjątkowo długi jak na mnie komentarz. Jestem z siebie dumna :-). Masz napisać do końca Nową! Powodzenia i weny!
A Gabsone udało się przeżyć ten ciężki tydzień i wróciła, by odpowiedzieć na komentarze -choć nie ma za wiele czasu, bo zaraz przyjdą goście na jej imprezę urodzinową (a urodziny ma dopiero we wtorek...). Ale wracając :D Haha to gratuluję ci tego, że się domyśliłaś ;)
UsuńDokładnie tak. Może umrzeć. Każdy może XD
A tam! Jestem przecież złą autorką. Rose miała ze mną za dobrze...
Też zadaję sobie to pytanie :D Ale wiem, że to jest konieczne i wiem, jak to się wszystko zakończy. A krzycz sobie do woli, kochana. Mi to nie przeszkadza, a wiem, że czasami trzeba :)
Jest! Małe zwycięstwo!
Dzięki ^^
Haha jestem gotowa na krzyk!
Ej, nie jestem psychopatką. Po prostu... lubię uśmiercać ludzi? Dobra. To trochę jest psychopatyczne, ale lepiej przy opowiadaniu, a nie w prawdziwym życiu, prawda? Prawda! :D
Haha cudowny komentarz! Groźby, krzyki, bałagania, a na końcu i tak mnie wielbisz :D
PS Właśnie wiem! Także jestem z ciebie dumna, kochana :*
Pozdrawiam!
Druga :D No to lecę czytać <3
OdpowiedzUsuńOczywiście zapomniałam o wszystkim, co było w poprzednim rozdziale. Musiałam wysilić pamięć.
UsuńPoza tym – obiecałam sobie, że na feriach nie będę niczego czytać, z racji tego, że mam strasznie mało czasu. Ale nie mogłam się powstrzymać!
Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale tak. Elena. Dzięki niej pokazałaś, jak inni widzą różne pary, poza tym przypomniałaś co nieco z poprzednich rozdziałów.
Fross jest fajne. A Almara forever! Tak, wiem, że nazwa kojarzy się z Kalmarem. Gdybym tylko umiała rysować, powstałoby parę fajnych artów z tą parą <3
Dłuugi ten rozdział. Kurczę, chyba nie zdążę go dzisiaj przeczytać, bo jak już wspomniałam, mój czas na komputerze jest ograniczony bardzo.
Następną część skomentuję jutro :)
Wracam do komentowania następnej części.
UsuńEva Queen? Really? Czekaj… Dlatego Hermiona była taka dziwna czy to jej prawdziwy charakter?
Czyli potrzebują tylko Nory… Wspaniale.
Reakcja wszystkich na Almarę… Bezcenne.
Jak Tamara się dowiedziała, że nie ma Nory, to chyba powinna mówić: Gdzie jest mój Pisklak, a nie Gdy jest mój, Pisklak.
Ja też chcę, by Hugo się obudził!!!
Naprawdę… Zabiła Hermionę?!?!?!
Ej, ja myślałam, że to tak długi rozdział, a połowa to notka od Ciebie xD
Teraz mamy punkt kulminacyjny i czekam na wyjaśnienie wszystkiego w przyszłym :D
Ale się niecierpliwię <3
Pozdrawiam, czasu, weny i pomysłów :D
http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/
Potterowe rybeczki nakarmione! ^^
UsuńCieszy mnie, że znalazłaś jednak czas. Ja w Wielkim Poście ograniczam sobie Internet i nie czytam już za wiele blogów... Ale jak znajdę trochę więcej czasu w weekend, to na pewno sobie coś poczytam :D - także u ciebie - choć teraz mam zwariowanie z moją 18 XD
UsuńGdybym także umiała rysować, też bym narysowała naszego kochanego Kalmara :<
Właśnie dlatego ;)
No tak. Dzięki! Zaraz to poprawię :D
Oj tam. To te rysunki tyle miejsca zajęły. Ale następny będzie naprawdę długi.
Haha moje rybki nie głodują! Dzięki i pozdrawiam! :)
Aaaaaaaaaaaaaaa!
OdpowiedzUsuńBoli mnie przez ciebie brzuch z ekscytacji. Aaaaaaggggghhhhhhhrrrrrrrrr!
Aggggrrrrrwwwww! Wrrrrrrrrrrr! Grrrrrr!
Ahhhhh!
Aggggghhhhrrrrrr!
Bbbbrrrrrrr!
Aaaaggggrrrrr!
Grrrrrrrrr!
Chyba już wiesz, co o tym myślę, prawda?
Też tak myślę.
Ahhhrr, dlaczego go jeszcze nie zabiłaś? Why? Zamiast tego straszysz mnie, że coś Norze zrobi... Masz go uśmiercić.
A Hermiona ma przeżyć... Co by bez niej zrobili Hugo, Rose, Fred, Rose i reszta młodzieży?
Ta historia musi się dobrze skończyć.
Ale scena z Albusem i Tamarą była słodka... I to jak Tamara przywaliła Scorpiusowi, było bezcenne. Ale trochę mało Freda... To przykre. Ja go tak lubię!
Jak to umarł Blaise. Ty amebo! Dlaczego to robisz... Jak to znowu ich porwała? Dopiero co uciekli... Tyyyyyyyyyyyyy!!!!! Zjemmm cięęę! Zastanawiam się, czy z sosem pomidorowym dobrze smakujesz.
Żadam więcej Fross. I cieszę się, że w tym rozdziale było więcej Lucy i Eleny.
Wiesz, że rozdział był świetny, kiedy skończyłam go czytać to mi szczena opadła.
A może to był Hugo na końcu? Co? No!
Pozdrowionka,
Bianka!
Ps. : Czekam na jego uśmiercenie!
O tak. Twoje krzyki, warki są muzyką dla moich uszu... No dalej! XD
UsuńWiem! I cieszę się, że udało mi się takie emocje w tobie wywołać!
Hahahahhahaha a ty znowu o tym, że mam Kastiela uśmiercić? XD
Musi? ;]
Moja ulubiona scena :D
Wiem... Ale przy tylu bohaterach i posiadając tak mało czasu... no. Nie mogę pisać o wszystkich bohaterach w równym stopniu.
Amebo? Jeszcze chyba nikt mnie tak nie nazwał XD Dzięki!
To się nazywa zwrot akcji xD A jeszcze sporo ich będzie!
Z pomidorowym kiepsko. Może z sosem tysiąca wysp? Na Orlenie jest dobry do hot dogów :D - w podróży wybawienie!
Tak jest! Choć... no. Może uda mi się gdzieś ich wcisnąć. Ale nic nie obiecuję! :>
Dzięki :D - zawsze miło to usłyszeć.
Próbuj dalej ;)
Pozdrawiam!
PS Hahaha :'D
Dobra. Już się uspokoiłam. Chociaż czytając rozdział trochę poprzeklinałam. Ale już myślę racjonalnie.
OdpowiedzUsuńTamarze nic nie będzie, bo nie rozwaliłabyś tak brutalnie związku, który ledwo co powstał!
Hermiona przeżyje, bo wydaje mi się, że to Hugo zginie, a nie zabiłabyś Rose i brata i matki. Ewentualnie Hugo przeżyje, a Hermiona zginie, ale pierwsza opcja wydaje mi się bardziej możliwa.
Nory też nie zabijesz, bo to główna bohaterka i Twoje DZIECKO, a nie wolno zabijać swoich dzieci, prawda?
Lucy też nie zginie, bo ona nie da się zabić.
Jeśli działasz w ten sposób, w jaki działają niektóre seriale (twd, ekhm) - czyli jakaś postać dostaje nagle więcej czasu antenowego, a w tym samym odcinku/w jakimś najbliższym umiera - to Elena zginie.
Wydaje mi się też, że Kastiel może być zagrożony - umrze, ratując Norę/kogoś z naszych (Tamarę?) lub coś w tym stylu. Mam jakieś takie przeczucie, ale z drugiej strony zaczęło dziać się coś pomiędzy nim a Norą, więc może jednak przetrwa.
Roxie i James też wydają mi się możliwymi trupami... Reszta nie wiem.
(Okey, koniec moich teorii, które z prawdą pewnie - jak zwykle - mają niewiele wspólnego)
Czyli to dlatego Hermiona była taka... dziwna i taka niemiła dla Rose, w którymś tam rozdziale, tak? Przez Eve! A ta stara ropucha odkąd się pojawiła była jakaś podejrzana i dlatego potem od razu uwierzyłam, że jest jednak w porządku - bo to było mniej oczywiste niż to, że jest po złej stronie. Nie ma to jak zostać zaskoczonym dwa razy tą samą postacią. :')
I w końcu wiem, co w głowie Eleny siedzi. Podoba mi się jej dojrzałe podejście do związku Roxanne ze swoim ex, ale jednocześnie mi jej żal. A zielarstwo i tworzenie leków, to BARDZO UŻYTECZNA umiejętność.
Rose i Scorpius są u Ciebie bardzo ładną parą, ale nadal nie potrafię się przekonać do tego pairingu (nie tylko u Ciebie, a wszędzie. nawet jak niektórymi ff o nich byłam totalnie oczarowana ("Chłodne zwoje jaźni" na mirriel!), to po przeczytaniu... nie czułam już tego pairingu).
Hej, a czy u Ciebie Audrey jest mugolką? Jeśli tak, to Twoja Lucy jeszcze bardziej wpasowuje się w mój headcanon. X'D W ogóle uwielbiam moment, w którym Nott wręcza jej papierosa!
Bardzo mi przykro mi, że Blaise nie żyje. Trochę się tego obawiałam po tym, jak Nora zobaczyła "go" w poprzednim rozdziale.
Ta, najlepiej pisze się w środku nocy/nad ranem. Ewentualnie w nocy po zarwanej nocy. </3
Nie wierzę w to, że został już tylko jeden rozdział.
A, i wyłapałam dwa błędy:
"(Gdy jest mój, Pisklak?! Gadaj!)" - Strzelam, że powinno tam być "gdzie".
I Hufflepuffu bez apostrofu.
Muszę niestety cię poinformować, że James nie może umrzeć. Gabsone obiecała mi go pożyczyć, więc po prostu nie może. Nie powinno się łamać obietnic Gabsone! Pamiętaj o tym, jeśli jednak chciałaś go zabić!
UsuńA co do Kastiela... Ja też mam takie przeczucie! Też mam! I nawet bardzo na to liczę... Nie lubię go, chociaż chusteczką to mnie oczarował...
Alister, kochana, napisałaś do mnie na gg, a później nie odpisałaś... Oj nieładnie... Co masz na swoją obronę? XD
UsuńNie no. Nie się nie stało ;)
To bardzo dobrze. Pisząc komentarz w takim stanie wzburzenia, mogło mi się nieźle oberwać...
Ciekawie mi się czytało tych twoich przemyśleń, przewidywania, co się stanie XD
Na jedną rzecz mogę odpowiedzieć: Nie działam tak, jak seriale ;)
W kilku rozdziałach! W sumie, była taka od początku, kiedy ją wprowadziłam. I tak. Właśnie dlatego :D
Taki był mój zamiar ;)
Ja to wiem! Teraz tylko Elenie trzeba to wbić do głowy.
Czasami tak jest z niektórymi paringami. Ja zupełnie nie czuję Sevmione ani żadnych gejowskich lub z Tomem Riddlem/Voldemortem... On, do kurczaków, był zły i na pewno by się nie zakochał ani w Harrym, ani w Hermionie, ani w Belli, ani w nikim innym!
Najprawdopodobniej tak XD A może mugolaczką. Sama jeszcze nie wiem - z wieloma rzeczami tak mam; że nie ustalam czegoś, jeśli nie jest to mi nie wiadomo jak konieczne, bo może kiedyś mi się to przyda i będę musiała to zmienić? :D
A taki krótki i niby nieważny ten moment, a jednak ;)
Dokładnie XD
Ja trochę też nie mogę w to uwierzyć, ale... nowy blog mnie wzywa :D
Dzięki! Już poprawione :*
Pozdrawiam!
Hahaha Już nigdy nie zapomnę, chyba do końca mojego życia będę pamiętać o Biance, która chciała Jamesa i błagała - a wręcz wymagała - uśmiercenia Kastiela.
UsuńJesteś cudowna, kochanie <3
Co? Zaraz, co? Co to ma być?
OdpowiedzUsuńNie no, dziewczyno, jak tak można? I to w przed ostatnim rozdziale?!? To nieludzkie!
Trochę się pogubiłam jak wprowadziłaś narrację z punktu... Eleny i Tamary, nie pomyliłam?
Ta akcja z Tamarą i Albusem była słodka! Chcę więcej takich! I to jak biedny Scorpius dostał... Bezcenne!!!
Blaise' nigdy specjalnie nie lubiłam, więc jego śmierć za bardzo mnie nie poruszyła. A co do Kastiela, to nie wiem, co o nim myśleć.
Fajnie, że "dałaś" więcej Lucy.
A z Freda i Joss może być fajna para. Ale strasznie mało Freda dałaś!
Hermiona... Myślę, że ją jednak zabijesz.
Tamara... Myślę, że Albus nie da jej skrzywdzić. Odbiją ją!!!
Hugo... Znając ciebie, może się już nie obudzić...
Do zobaczenia!!!
Maquarella
Haha wiem :P Jestem okropna.
UsuńA mi się zawsze wydaje, że jestem beznadziejna w pisaniu takich scen... XD
Skargi na brak Fred zarejestrowane. Jeszcze się pojawi. Może :D
Heh ...bo tak dobrze mnie znasz? A zobaczymy.
Z tym masz rację. Albus byłby gotowy umrzeć za nią. Ale... na niektóre rzeczy nie ma się wpływu.
Ty chyba naprawdę mnie znasz. Ale lubię zaskakiwać ludzi ;)
Pozdrawiam!
Blaise umarł...
OdpowiedzUsuńHermiona umarła (chyba?)...
Wszyscy marnie zginiecie!
Oprócz Christiana, bo już mamy ustaloną datę ślubu <3 (Możesz mu o tym powiedzieć, niech się facet przygotuje :D)
A tak na poważnie... reszta ma żyć! Jasne? Dogadajmy się! Oddam Ci moje zapasy budyniu! Gabsonku, nie daj się prosić... :c
Nawet nie wiesz co się nakrzyczałam na Twoich bohaterów, żeby nie szli do Hermiony! jakby mnie słuchali, to by o wiele lepiej na tym wyszli!
Dlaczego... On... Uśpił... Norę?! Co on sobie myśli!? Ja go tak lubię, a on śmie robić coś takiego? ;( Mam nadzieję, że ma dobrą wymówkę!
Tamara i Albus! <33
Scena jak Albus ściska/całuje/krzyczy na Marę, najlepsza! *.*
A Rose i Scorpius są tacy kochani! <3
A pamiętasz kochany mój Gabsonku, że... Cię kocham? :* Bo kocham mocno! <3 Pamiętaj! :*
Ściskam, całuję i jeszcze raz kocham! :*
Zrozpaczona, że jeszcze tylko jeden rozdział oraz dumna z siebie (bo się nie spóźniłam tym razem!)i z Ciebie, że napisałaś taki cudowny rozdział! :*
A ja baaardzo spóźniona. Ale wiesz, że mam urwanie głowy z tymi moimi urodzinami... Ale już wszystko gotowe. Impreza za kilka godzin ;)
UsuńPrzecież ty wszystko wiesz :P Wiesz, kto umrze.
Cristian trochę się opierał, ale taśma izolacyjna potrafi zdziałać cuda... He he
Wow. Chcesz mi oddać swój budyń? Co się dzieje? Chyba naprawdę zależy ci na tym, by przeżyli XD
Hahaha zastanawiałam się, czy ktoś tak zrobi. Ja bym tak zrobiła XD
Może ma... A może nie :P
Haha pamiętam i ja ciebie też, Kociaku :*
PS Nie mówiłam ci o moim lęku przed pocztą, ale w końcu go przełamię i wyślędla ciebie prezent :*
Ale akcje... tak więc od poczatku, Elena to miła osóbka i w jakiś dziwny sposób pasuje do Jamesa, liczę na to,że sądzisz podobnie. wcale nie jest ani nieodważna, ani niesprytna, ani nieinteligentna ;) jeśli chodzi o akcję w instytucie, to trochę się pogubiłam, chyba z powodu zbyt dużej ilości bohaterów i zbyt krótkich opisów, chciałaś naprawdę dużo napisać w tym rozdziale. ale później zaczęło mi się naprawdę podobać, tak mniej więcej od wątku z Kaspianem, bo nie spodziewałam się takich rewelacji. eve Green zawsze wydawała mi się podejrzana, ale nei spodziewałam się,że zaszła az tak daleko i że Hermiona jest pod jej wpływem... niech ktoś ją zatrzyma! no i w ogóle co robi Kaspian, na Boga? wydaje mi się, ze jego zainteresowanie Norą jest szczere, więc może chce ją uratować, zrobić jakoś tak, żeby i Hugo, i ona przeżyli? liczę na to... ale nie podoba mi się za grosz ta akcja w Hogwarcie... co się stanie z Tamarą?! pamiętaj, ona i Albus są wiecznie nietykalni (myślałam, jak umrę, że on zaczął ją obcałowywać, jak się obudziła, taki słodziak!)! nie zrozumiałam do końca zakończenia, czy Hermiona zaczęła się przemieniać w Green, czy Green się po prostu jakoś tam objawiła? mam nadzieję, że dodasz ostatni rozdział niedługo, bo chyba wszyscy czytelnicy już teraz umierają z niecierpliwości xDxD! czy w ogóle jest ktoś, kto może uratować tę sytuację (Kaspian?)??? Czekam na nn i zapraszam do mnie (gratuluję refleksu swoją drogą).
OdpowiedzUsuńHm... Hm... Hm...
UsuńCzasami nie wiem,co myśleć o twoich komentarzach.
Może gdybyś uważniej przeczytała rozdział, to byś więcej zrozumiała i się nie pogubiła?
I wtedy np. eve Green stałaby się Eve Queen, a Kaspian Kastielem...
No ale okej.
Pozdrawiam!
Moja droga Klusiu...
OdpowiedzUsuńSzalejesz niesamowicie z tym tu oto opowiadaniem, podsycasz tylko głód... kończąc w takim, kuźwa, momencie! Rozemocjowałaś mnię. Hermiona przeżyje, prawda? Kiedy pogrzeb Blaisa? Zaprosisz mnie? Ubiorę się w jakąś zawalistą, czerwoną kieckę i będę męża szukać. Najlepiej aby to był zajebiście przystojny kuzyn Malfoya...
A co ten Kastiel mi tu z Norą robi? Chyba nie usypia jej po to aby... nieważne... No ale jak to się dalej, no kuźwa, potoczy?! Czuję się przepełniona spiskowymi koncepcjami...
Pjofa, nie ubijaj Scorose... Hermiona ma przeżyć, bo kto będzie wredną teściową dla Scorpiusa?
Uch, Kotek nie czymiej nas tak w napięciu, bo mi żyłka w pachwinie pęknie.
Krysia
Hej, Żabciu! :*
UsuńWiem. To specjalnie, by was zdenerwować XD
Jasne, że tak. Załatwię ci nawet miejsce w pierwszym rzędzie. Tylko przynieść coś dobrego do jedzenia na stypę ;)
Haha a co to za myśli? Pamiętaj, że czytelników niektórych mam dość młodych, więc co to, to nie :)
Hm... To jest jakiś argument...
... a tego nikt by nie chciał.
Trzymaj się, kochana! :*
Naprawdę ciężko mi przełknąć i przetrawić, że to już przedostatni rozdział, a w następnym nastąpi finał :( I ile się tutaj dzieje, a mimo wszystko główne wątki wciąż niezakończone i coraz więcej pytań... Co się stanie z Norą przede wszystkim? I resztą załogi?! Hermiona nie mogła od po prostu umrzeć... Ha! A jednak Albus i Tamara wreszcie sobie dosadnie wyjaśnili sprawę :D A tak się zapierała w wywiadach, że wcale nie czuje nic do Al'a xD Czyżby Elena odnalazła bratnią duszę w Jamesie? Chciałabym żeby odnalazła szczęście, bo jest za dobra na nieszczęśliwe życie...
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko cierpliwie czekać na finał... do zobaczenia! pozdr
Mi też... Im bliżej końca, tym ciężej mi jakoś na sercu. Jestem pewna, ze jak będę dodawała epilog, to kilka łez uronię...
UsuńI to jest najlepsze. Wciąż jeszcze trzymam was w niepewności :D
Haha nawet ją dało się skruszyć ;)
Hm... Być może. Choć nie myślałam, by robić z nich parę.
Pozdrawiam!
O rany, rany, rany, co tu się dzieje!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze chcę wyrazić swoją wielką radość na widok rozdziału! <3
Po drugie - przejdę do komentarza
A więc Elena. Polubiłam ją. Jest taka zrównoważona, mądra, powazna i dojrzała, podoba mi się (więc pewnie zginie, skoro ją lubię D:) Gdy rozmawiała z Jamesem, wydało mi się, ze jednak to oni do siebie pasują. Szkoda mi jej, ze jest taka sama, troche chyba smutna, moze z Jamesem by jej się ułożyło?
W instytucie podejrzanie łatwo poszło uwolnienie tych dziewczyn, ale... To dobrze :D Całe szczęście, ze Tamarze nic się nie stało (do czasu)! Aluś kochany, jak zawsze. Lubię sposób, w jaki ich przedstawiasz, podobnie jak Rose i Scorpiusa. Dwie pary idealne! ^^
Strasznie podoba mi się to, ze Lucy zrzucila na chwilę tę swoją maskę ;)
+ biblioteka oczami Tamary, 10/10
Kastiel... oo, ja mu wciąż nie ufam. Nie i kropka. Chyba nie do końca wierzę w ludzi, bo nie potrafię ogarnąć tego, ze po jednym spotkaniu z Norą zakochał się i postanowił ją ratować. Zresztą według mnie to sypnięcie jej w oczy tym pyłkiem nie było ani formą gościnności, ani próbą ratowania jej od czegokolwiek. Zwłaszcza, że była w swojej zwykłej postaci. Boję się, że tylko udawał tego dobrego, a mimo to wciąż jest po złej stronie. Mimo całego swojego geniuszu miałby ochronić Norę w "paszczy wilka"? Nie, nie, nie. Ktoś na 100% by się połapał, przecież to nie idoci... No i fakt, że mniej więcej w chwili, gdy Kastiel uśpił Norę, ta głupia krowa Eve wydała kim jest, po czym ruszyła do siedziby Łowców chyba też o czymś świadczy... Moim zdaniem Kastiel to podły oszust!
Co zrobiłaś Hermionie??? I co będzie z Tamara? I z Norą oczywiście?
Ja nie chce żeby ktoś umierał :"( Niech Malfoyowie przylecą po swoją córkę, niech ktoś zobaczy co się stało w gabinecie dyrektora, wezwie Harry'ego i Rona, niech oni coś z tym zrobią! Nie mogą zignorować tego, co się działo ostatnimi czasy, muszą coś podejrzewać!
Pozostawiasz tyle pytań, że w mojej głowie narodziło się jeszcze więcej teorii, chcę już to wiedzieć! Ale skoro to ma być ostatni rozdział... to chyba jednak wytrzymam xD Ale nie jestem pewna...
Życzę Ci dużo weny i dużo czasu, pozdrawiam cieplutko,
Cass :*
O rany, rany, rany, co tu się dzieje!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze chcę wyrazić swoją wielką radość na widok rozdziału! <3
Po drugie - przejdę do komentarza
A więc Elena. Polubiłam ją. Jest taka zrównoważona, mądra, powazna i dojrzała, podoba mi się (więc pewnie zginie, skoro ją lubię D:) Gdy rozmawiała z Jamesem, wydało mi się, ze jednak to oni do siebie pasują. Szkoda mi jej, ze jest taka sama, troche chyba smutna, moze z Jamesem by jej się ułożyło?
W instytucie podejrzanie łatwo poszło uwolnienie tych dziewczyn, ale... To dobrze :D Całe szczęście, ze Tamarze nic się nie stało (do czasu)! Aluś kochany, jak zawsze. Lubię sposób, w jaki ich przedstawiasz, podobnie jak Rose i Scorpiusa. Dwie pary idealne! ^^
Strasznie podoba mi się to, ze Lucy zrzucila na chwilę tę swoją maskę ;)
+ biblioteka oczami Tamary, 10/10
Kastiel... oo, ja mu wciąż nie ufam. Nie i kropka. Chyba nie do końca wierzę w ludzi, bo nie potrafię ogarnąć tego, ze po jednym spotkaniu z Norą zakochał się i postanowił ją ratować. Zresztą według mnie to sypnięcie jej w oczy tym pyłkiem nie było ani formą gościnności, ani próbą ratowania jej od czegokolwiek. Zwłaszcza, że była w swojej zwykłej postaci. Boję się, że tylko udawał tego dobrego, a mimo to wciąż jest po złej stronie. Mimo całego swojego geniuszu miałby ochronić Norę w "paszczy wilka"? Nie, nie, nie. Ktoś na 100% by się połapał, przecież to nie idoci... No i fakt, że mniej więcej w chwili, gdy Kastiel uśpił Norę, ta głupia krowa Eve wydała kim jest, po czym ruszyła do siedziby Łowców chyba też o czymś świadczy... Moim zdaniem Kastiel to podły oszust!
Co zrobiłaś Hermionie??? I co będzie z Tamara? I z Norą oczywiście?
Ja nie chce żeby ktoś umierał :"( Niech Malfoyowie przylecą po swoją córkę, niech ktoś zobaczy co się stało w gabinecie dyrektora, wezwie Harry'ego i Rona, niech oni coś z tym zrobią! Nie mogą zignorować tego, co się działo ostatnimi czasy, muszą coś podejrzewać!
Pozostawiasz tyle pytań, że w mojej głowie narodziło się jeszcze więcej teorii, chcę już to wiedzieć! Ale skoro to ma być ostatni rozdział... to chyba jednak wytrzymam xD Ale nie jestem pewna...
Życzę Ci dużo weny i dużo czasu, pozdrawiam cieplutko,
Cass :*
Haha wy chyba naprawdę macie mnie za potwora XD Ja nie jestem aż tak okrutna... Nie uśmiercę ich wszystkich. To by było bez sensu. Tylko parę osób... :)
UsuńOd razu łączycie ludzie w pary... Ech... Tyle swatek XD
Czasami w życiu ma się niesamowite szczęście. Tak samo zresztą z pechem.
Ja też ich lubię razem. A naprawdę nie spodziewałam się, że ta dwójka będzie tak do siebie pasować :D
Hahaha uwierz mi. Kastiel ma swoje powody ;)
Hm... Będzie ciekawie - ale dokładniej nic nie mogę napisać.
Nad ostatnim rozdziałem będę musiała dużo popracować, więc sporo czasu zajmie mi go pisanie... Mam jednak nadzieję, że w marcu uda mi się go dodać ;)
Pozdrawiam! Trzymaj się, skarbie :*
Hej!Ej no, nieładnie tak kończyć w takim momencie xD Ale myślę, że Hermiona jednak przeżyje... A przynajmniej mam nadzieję, nie szalej tak z tą śmiercią :D Boję się, co tam dla nas szykujesz, skoro oni nie są ostatni.
OdpowiedzUsuńCo ten Kastiel wyrabia? Oj, nie podoba mi się to. Mam nadzieję, że to wszystko dla jej dobra, chociaż tak od razu usypiać...
Lubię fragment z perspektywy Eleny, fajnie dowiedzieć się co nieco więcej o niej. No tak, teraz jak patrzę to ma sporo wspólnego z Jamesem. Dobrze, że szczerze sb porozmawiali :3 I dobrze, żże James uświadomił sobie, że może jednak nie czuje do Nory nic więcej... Przynajmniej nie ma złamanego serduszka, przykro by było.
Mówiłam już że uwielbiam Albusa i Tamarę? Mówiłam, ale muszę się powtórzyć xD Oni są ideaaalni po prostu. A reakcja Albusa na przebudzenie Tamary genialna. Ach, biedny Scorpius.
Mam nadzieję, że nie uda się przebudzić tej Morgany... I wszystko zakończy się dobrze. Dobrze, jak dobrze, spodziewam się że ktoś umrze, ale po cichu liczę, że nie będzie ich zbyt dużo xD
I jeszcze muszę powiedzieć(znowu xD) że twoje czytelniczki mają wielki talent. Jestem zakochana w Nastielu autorstwa Mary *.* A rysunki Emilki też urocze <3 ( Dziewczyny, jeśli wy też to czytacie to pozdrawiam :P)
Pozdrawiam cię serdecznie i do następnego :*
Hej, moja Gabrysiu :*
UsuńWiesz, że uwielbiam takie zakończenia XD Muszę dać upust moim zbrodniarczym nawykom przed końcem Nowej :D
Spokojnie. Wszystko mam pod kontrolą... A ty myślałaś, że po co ja tylu bohaterów stworzyłam? Zrobimy sobie Igrzyska Śmierci XD Nie no. Żartuję, żartuję... A może i nie XD
Tak mnie chwalicie za ten fragment z Eleną, że aż nie sposób się nie uśmiechać :D
Scorpiusowi to nie zaszkodzi. Twardy z niego dzieciak XD
Fajnie, że nie wiecie jeszcze, jakie zakończenia preferuję. Gdyby to było jedno z wielu moich już zakończonych opowiadań, to moglibyście podejrzewać, że albo zrobię totalną rzeź, albo będzie heppy end, albo coś w tym stylu XD A tak to będzie niespodzianka!
Ja tak samo! Ale ty także genialnie się spisałaś, kochanie. Uwielbiam fanarty od ciebie <3
Pozdrawiam! :*
Hmm… hmmm… Powinnam zacząć od początku i moich rozważań odnośnie tego jaka to Elena rozsądna i szlachetna, no ale to co wydarzyło się dalej zupełnie przysłoniło ten fragmencik odnośnie Elenki no i koniec końców zbyt wiele emocji jest teraz we mnie, by nie odnieść się od razu do tych wydarzeń bliżej końca rozdziału.
OdpowiedzUsuńOmg, nie Herma, tylko nie Herma :( Głupia, Eve. Wiedziałam, że ona zdradzi. Te wielkie czarodziejki z reguły są pazerne, nie ma co. Zachciało jej się młodości, phi! Ja wierzę, że ta Herma jakimś cudem ożyje. Może Elenka ziółkami ją poczęstuje? Zresztą czasami taki wbity sztylet może omijąć jakieś strategiczne punkty ciała i wcale nie spowodować pewnej śmierci. Oby tak właśnie było!
Ej, ja już nie wiem co z tym Kastielem… Niby wszystko ładnie wyśpiewał, ale o co mu tak dokładnie chodzi, czort wie. W ogóle mam wrażenie, że to on dednie. Nie wiem czemu mam takie przeczucie, ale jakoś tak… On się naraża bardzo, bardzo, przebywając sam na sam z Norą, wyjawiając jej wszelkie tajemnice. Tak czy inaczej może być uznany za zdrajcę zarówno przez kompanów swoich rodziców, jak i przez kompanów Nory. Poza tym, cóż, Nora może znaleźć się w niebezpieczeństwie i może Kastiel się dla niej poświęci? To by była prawdziwa big love :O Dobra, nie, on nie zginie! Wolę wierzyć, że nikt nie zginie więcej. Za dużo tych zgonów, aż mi się smutno robi :P
Trzymam moje kciuki mocno, mocno, aż mnie bolą, za to, co by Morgana się nie przebudziła. Kolejna pazerna, wredna czarownica, ble, za dużo by ich było, cztery już są i to i tak o cztery za dużo!
Omg, omg, ja się duszę i płaczę jednocześnie! Tamara i moje Albusiątko są razem FENOMENALNI. Ja tego nie potrafię opisać, ale to taka parka się z nich stworzyła na widok której wszystkim szczęki opadają, a ręce same składają się do oklasków, o! Para idealna, zdecydowanie!
Hej, ja się totalnie piszę na ten ślub w toalecie <3
Pozdrawiam!
Miałaś nie zaczynać od Eleny, a przecież i tak to zrobiłaś haha Zatem ja zignoruję twój wstęp i także przejdę do dalszej części komentarza ;)
UsuńNo. Takie ładne wyjścia z tej sytuacji podajesz... Ale nie bój się. Gabsone już wszystko ma zaplanowane - więc może jednak jest czego się bać XD
Jak dowiesz się wszystkiego o Kastielu, to zrozumiesz :) Obiecuję ci to.
Haha a to nie powinno się trzymać jednego kciuka, by zadziało? Gdzieś słyszałam, że dwa jeszcze bardziej pogorszają sprawę... XD
Jak to nie potrafisz? Ja bym tego lepiej nie opisała! :D
Okej! Kiedy ci pasuje? Ja chyba jakąś firmę z toaletowymi ślubami założę XD
Pozdrawiam, kochana :*
Naprawdę? woah, a ja zawsze byłam przekonana, że dwa kciuki dają większą szanse powodzenia. Ha, to już wiem czemu to zazwyczaj nie działało :D
UsuńSłuchaj, jeśli o to chodzi to ja mogę w dzień, w nocy! Dasz cynk, wskoczę w jakąś sukienkę i jestem gotowa :D
<3
Ale pamiętaj! Nie jestem nieomylna ;)
UsuńOkej, okej! Daj mi kilka dni na przygotowanie - muszę umyć chociaż wannę i eee.... jako że mam udzielać ślubu to powinnam się też jakoś ładnie ubrać itd.? Wiesz... znamy się krótko. Nie wiem, czy jesteś godna tego, bym się wystroiła... Może nawet nogi bym dla ciebie zgoliła... Hm... Hm... XD
Taaak. Moje poczucie humoru dosięgnęło dna; po trzech spr z chemii w ciągu tego tygodnia - nie dziwię mu się...
A i powinnam się chyba wyspać! Nie chcesz, bym zasnęła w toalecie... Nie w czasie twojego ślubu... A byłabym do tego zdolna XD
O nie!!!!! Napisałam mega długi komentarz i przez przypadek mi sie usunął! -__-' Ale rozdział MEGA! Tyle zwrotów akcji! Uśmierciłaś Zabiniego! I Hermionę! (Cieszę sie tylko z tego pierwszego;@) Co będzie z Kastielem?! On musi być z Norą! Nadużywam wykrzykników! Ale nic nie jest w stanie okazać tego jak bardzo miłą niespodziankę zafundowałaś mi z rana (o 12:12....)! Dzieki Tobie koniec ferii nie jest aż tak bolesny! Kocham wizje Jamesa i Eleny razem<3! Jamlena? Elmes? Jak to sie zwie XD??? Nie moge sie doczekać rozdziału 30! Chociaż i tak ubolewam nad tym, że to juz koniec...koniec... Uroczyście ogłaszam to słowo za zakazane! Nowa zawsze będzie w naszych sercach!
OdpowiedzUsuńPS Ostanio gdzieś usłyszałam piosenkę pt. The Feeling bodajże Justina Biebera. Nwm dlaczego, ale zawsze kiedy słyszę zefren tej piosenki, czyli śpiew dziewczyny to widzę przed swoimi oczami Norę! Doszłam do wniosku, że to chyba tak właśnie wyobrażam sobie jej głos. Widzę przed oczami Nową jak śpiewa tą piosenkę.:D Przesłuchaj sobie ;)
Nie cierpię, gdy tak się robi. Bo obydwie na tym tracimy :(
UsuńHermiona prawie uśmiercona XD
Wykrzykniki nie są takie złe!
A proszę bardzo :* Dla mnie także był to koniec ferii.
Elmes! Gdyby Nora była z Jamesem to ich ship także by się tak nazywał - taka ciekawostka :D
Aw... Dzięki :* W moim na pewno. Tyle serca i pracy, ile włożyłam w Nową... I oczywiście czasu też. Mi też jest ciężko to kończyć.
PS Przesłuchałam i przyznaję ci rację ;)
Pozdrawiam! ^^
:) Tak przy okazji, wysłałam ci wiadomość na maila gabsone.nene@wp.pl Odpowiedz jak będziesz miała chwilkę;)
UsuńWiem! Widziałam, przeczytałam i planuję ci odpisać - ale na razie nie miałam czasu i nie chciałam tego robić w pośpiechu. Widać, że włożyłaś sporo wysiłku w swoją pracę, więc zasługuje ona na jak największą moją uwagę, kochana :*
UsuńDziękuje i czekam ;)
UsuńJuż odpisałam :D
UsuńHejo ! :D
OdpowiedzUsuńNominuje cie do Lba! :D :D
Więcej informacji znajdziesz tutaj <3 --->http://czy-to-koniec-maleca.blogspot.com/2016/02/lba-ciekawostki-z-opowiadania-3.html
Bardzo dziękuję za nominację, ale nie biorę w tym już udziału ;)
UsuńCześć, rybka!
OdpowiedzUsuńO, jaki ciekawy początek. Przyzwyczaiłaś nas do pozostałych, bardziej dynamicznych bohaterów, a tu nagle opis z perspektywy Eleny. Eleny, która nie jest klasyczną heroiną, ośmielę się dodać :p Podobało mi się to. No, może trochę za dużo tych par się porobiło, aaale love is in the air, cóż począć :)
Nigdy nie zrozumiem jak Ty to robisz, ale siedzę tu sobie bezpiecznie z herbatką i w momencie, kiedy ekipa poszukiwawcza w składzie Tamara-Albus-Lucy stanęła przed biblioteką, poczułam jak ogarnia mnie napięcie i zaczynam się niepokoić. Niesamowite!
Mogłam się spodziewać, że odnalezienie szafki nie będzie trudne, bo jest w tym jakaś pułapka - nie może być tak łatwo, prawda? Otwieranie Puszki Pandory nigdy nie jest przesadnie dobrym pomysłem, ale co innego można było zrobić?
Powinnam była podzielić sobie zwierzenia Kastiela na partie, żeby je dobrze zrozumieć, ale to uczucie oszołomienia jest całkiem przyjemne :p Martwy Blaise, Queen-zdrajczyni, opętana Hermiona, Nora nową Morganą... Uff! Dzieje się. Myślę, że Kastiel mimo wszystko chciał dobrze i dlatego zrobił to Norze, która pewnie zaczęłaby panikować, biegać i wszystko utrudniać :p
Jejciuuu, Albus całujący i krzyczący na Tamarę jednocześnie był cudowny! Pięknie, wspaniale. Dobrze, że szafka nie urwała jej ręki, przez chwilę rozważałam taką możliwość :p
O nie, przeraziłam się, kiedy Rose powiedziała, że chcą opowiedzieć wszystko Hermionie! To chyba najgorsza wiadomość dnia.
Po przeczytaniu sceny w gabinecie dyrektorki, nadal uważam, że to najgorsza wiadomość dnia. Szkoda mi Hermiony, ale w Twojej historii nie wzbudziła we mnie żadnej sympatii, więc moje współczucie jest dość ograniczone. Bardziej martwi mnie porwanie Tamary, ale to na penwo zmotywuje naszych milusińskich do wzmożonego wysiłku, więc... to chyba dobrze :)
Bardzo ciekawy rozdział, błyskawicznie się go czytało. Jaka szkoda, że już tak niewiele zostało!
Z pozdrowieniami
Eskaryna
*Tak z ciekawostek: mój znak zodiaku to ryba :D
UsuńWybacz, że tak późno odpowiadam... To chyba mój rekord... Ale już jestem! :>
Bardzo mnie cieszy, że początek przypadł ci do gustu. Prawda? Strasznie ich dużo! Ale to już prawie koniec i smutno by było, jakby tacy samotni zostali... ;)
To zapewne przypadek - przypadkowo tym razem udało mi się ciebie odrobinkę zdenerwować.
No właśnie - zwłaszcza ze mną jako ich autorką XD
... a to jeszcze nie wszystko!
Nie no. W tym rozdziale jeszcze tak drastyczna nie byłam, ale już w następnym... he he he
Hermiona od początku taka miała być. I teraz - po długim, długim czasie - w końcu się wyjaśniło, dlaczego taka była.
Dziękuję! :D
Pozdrawiam, kochana!
To już mój trzeci komentarz na blogu! Łuhuhu, wiem,szaleję! XD
OdpowiedzUsuńA tak serio to proszę, nie zabijaj bohaterów!!! Proooszęęę!!! No, nie licząc Eve Queen i tej całej hałastry :D
Rzeczywiście, Nora i James to był niewypał...Trochę żal mi Pottera, ale...On i Elena? Jestem za!
Lucy...Lubię ją, może dlatego, że jest moją imienniczką :D Ale to nie zmienia faktu, że ona i Cristian ...
Uwielbiam Tamarę i Albusa!
Może to dziwne, że dla każdego szukam pary, ale po prostu chcę, żeby każdy był szczęśliwy!
Czekam niecierpliwie na następny rozdział!
~Arya
PS Proszę, nie zabijaj tych dobrych!!! :D
Haha brawo! Powinnam ci jakiś order dać lub coś... To po prostu uroczyście uścisnę ci dłoń :D
UsuńWiesz... nie mogę nic obiecać XD
Co wy? Czemu wszyscy swatacie Jamesa i Elenę? XD
Ona i Cristian? Ich też shipujesz? XD
To jest nas dwie!
To wcale nie jest dziwne. Mam tak samo :D
Pozdrawiam!
PS No ktoś na pewno umrze XD
I znowu śmierć mi, że tak późno komentuje. Przepraszam, ale po przeczytaniu tego rozdziału tak mnie zatkało, że no ja nie mogę.
OdpowiedzUsuńTo może zacznijmy od początku.
JAK TO ZABIŁAŚ BLAISE'A! Jak mogłaś mu to zrobić?! Nieeeeeeee! Ja tak lubię tę postać, w każdym ff, w książce i u ciebie też go lubiłam. Niestety zginął, choć przeczuwałam, że tak musi być i zapewne się stanie.
Podobał mi się początek z perspektywy Eleny i wizja jej i Jamesa też jest dość kusząca i z chęcią zobaczę co z tego wyniknie :)
Rozdział jest świetny, wiedziałam, że z tą szafką to nie będzie wcale takie łatwe. Biedna Tamara, za to Albus całujący ją i krzyczący też był świetny. Almara <3
Biedna Hermiona, och, mam nadzieję, że policzą się z tą Eve Queen tak, że nie zapomni tego nawet po śmierci. Muahahahah!
Polubiłam Lucy, serio, polubiłam ją. Niby taka zimna się wydaje, a jednak uczucie ma. Ciekawie ją stworzyłaś (chyba jeszcze nie miałam okazji ci tego powiedzieć, a raczej napisać).
Tylko proszę, uratuj Tamarę, jest cudowną postacią i Hermionę też (nie chcę, żeby Rose i Hugo zostali bez mamy, a po za tym ja shippuje Romione!), no i Huga, jasne? To już przedostatni rozdział. Ciekawe co nam zgotujesz w ostatnim. Czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam :*
Ja cholernie późno odpowiadam, więc jesteśmy kwita. Taki jakiś okres teraz nastał...
UsuńNo cóż... Chyba kiepsko zabrzmi, gdy napiszę, że lubię uśmiercać bohaterów, więc może tylko napiszę tutaj, że... Blaise... Też lubiłam jego postać. Amen!
Wszystkie chwalą mnie za to samo... Dziękuję pięknie! I wszystkie jesteście za Jamesem i Eleną... Dobrze, że posiadam sporo asertywności :D
I nazwa się przyjęła! Mamy Almarę :3
I to mi się podoba! Mary! A może my ją podręczymy na samym końcu, co? :D
A dziękuję. Czekałam, aż to powiesz, a raczej napiszesz XDDD A tak serio - Lucy nie bez przyczyny jest Puchonką. Zawsze uważałam, że Puchonów wcale nie łączy niezdarność, ale ich wielkie serca.
Dopiszę do listy życzeń czytelników. Ale dość rzadko do niej zaglądam, więc... XD
Na razie nie mam czasu na ostatni rozdział. Ale postaram się, by był najlepszy - na jaki mnie stać!
Pozdrawiam!
Zacznę od początku. Nie! Tylko nie Blais! I co zrobił Norze Kastiel! Jak on śmiał. Super perspektywa Eleny. Ona i James...mus! Scena z Almarą sweet! I jeszcze jedno... NIE ZABIJAJ HUGONA! Jak już musisz kogoś zabić z tej rodziny (choć tego nie chcę) to niech to będzie Hermiona. W ogóle nie zabijaj głównych dobrych bohaterów. Ze złymi rób co chcesz. I jeszcze ostatni mus (obowiązkowy). Nic nie rób Almarze!
OdpowiedzUsuńżyczę weny (żebyś napisała do końca)
Pa
Meg
Hahaha widzę, że troszkę emocji udało mi się wywołać :D I tak miało być!
UsuńDużo tutaj poleceń, rozkazów... Dowiesz się, co zrobię, już niedługo! :)
Dzięki i pozdrawiam!
Przepraszam że to wszystko tak bez ładu i składu, ale się spieszyłam, ale udało mi się wszystko, to co chciałam, napisać.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Oby tak dalej i do przodu. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, ale szkoda że to już koniec. Bardzo się przywiązałam do bohaterów i będzie mi ich bardzo brakować. Mam prośbę powiedz wszystkim: Albusowi, Tamarze, Norze i innym, że przez nich będzie mi baaaardzo smutno.
Życzę weny i co tylko zechcesz
Pa
Meg
Ps:.Mam jeszcze jedną prośbę... Nie budź Morgany (tak dla Nory dobra i swojego, bo jeżeli nie wysłuchasz mojej prośby, to pewnego dnia obudzisz się cała w budyniu i cynamonie... Huehuehue!)
Nie musisz mnie przepraszać, misiu! Każdy komentarz na wagę złota :*
UsuńDziękuję :) Ja też kocham tę szaloną ekipę, ale nie mogę tego ciągnąć w wieczność. Na pewno im to przekażę! :)
Dzięki i pozdrawiam po raz drugi!
PS Lubię budyń! Cynamon zresztą też :P
Tak w ogóle to fajnie byłoby, gdyby jednak IV wywiady nie były ostatnie teraz cię proszę Gabsone bez gróźb (na razie��hehehe...)
OdpowiedzUsuńPa
Meg
Ps:. Sorry że aż tyle piszę ale muszę po pierwsze:uzupełnić luki we wcześniejszych rozdziałach (nic nie pisałam), a po drugie chcę ci pokazać że ktoś jeszcze tu jest i czeka na nowy rozdział i zmotywować do dalszej pracy.
Weny i buziaki ☺
Trochę tęsknię za wywiadami, ale nawet bym nie miała teraz czasu na nie :/ Zwłaszcza, że to prawie już koniec...
UsuńPS Nigdy nie przepraszaj mnie za komentarze! To jedna z największych atrakcji w pisaniu bloga. Haha cieszę się, że jesteś! I na pewno bardzo to motywuje ;)
Pozdrawiam po raz trzeci, misiu! :*
Kochana!
OdpowiedzUsuńOprócz tego, że rozdział był świetny, idealny i tak dalej, i tak dalej, czytając go doświadczyłam niezłej huśtawki emocji XD Miałam łzy w oczach, gdy dowiedziałam się o śmierci Blaise'a. JAK MOGŁAŚ GO ZABIĆ?! (btw. jeszcze nigdy nie płakałam czytając opowiadanie, jesteś niesamowita xD). Masz świetne poczucie humoru, więc parę razy śmiałam się na głos. Oczywiście poza tym, kilka razy przeżyłam niemały szok (zachowanie Kastiela, śmierć Blaise'a, zamach na Hermionę, ŚMIERĆ BLAISE'A).
Bardzo podoba mi się początek rozdziału (to źle brzmi, ale nie znaczy, że tylko początek xD) - jest ładnym podsumowaniem wszystkich par :D
Nie wierzyłam, że kiedyś to powiem, ale kocham Almarę!
#GabsoneThaumaturge
No i "Cholerny Potter, który cholernie dobrze wygląda w stroju Łowców… " też zrobiło swoje XD
Jeśli już mowa o Potterze.. Zaczęłam patrzeć na niego inaczej. Nie potrafię tego ubrać w słowa, sprecyzować, ale coś się zmieniło. Jakby.. urósł w moich oczach (?). Nie, to nie to. Nie mógł urosnąć, przecież od początku był dla mnie idealny xD
Mam nadzieję, że rozpacz Kastiela była prawdziwa i że wszystko nie było oszustwem! ;-;
I jeszcze Hermiona! Ona nie może umrzeć! Hugo też przeżyje. I nie obchodzi mnie jak to zrobisz. Tylko niech Nora oddaje swojego życia w smutku po zdradzie Kastiela. Wtedy masz mnie u siebie w domu XD
"Znam moje ograniczenia. Wiem, że wiele osób się ze mnie śmieje. Ale… wierzę w przeznaczenie, wiesz? I chcę być szczęśliwa."
I kojelny cytat, który trafia do Wielkiego Centonu Camille! Przy okazji: uwielbiam Joss! A Fross, to w ogóle kocham :D
Jeszcze fragmenty do poprawy:
- "Dziewczynie niedobrze się zrobiło na widok jej uśmiechu." - szyk,
- "(...) uniosła ciało Tamary, której dłoń wyślizgnęła się z uścisku Albusa, który – zapewne gdyby mógł – to by zaprotestował." - tu po prostu coś nie gra xd.
- nie Percy’iego, a Percy'ego ;)
Aaaaaa! Oczywiście, że zgłaszam się na ochotnika do prowadzenia tablicy nowej z innymi Potterowymi Ludkami! :D (@camilleweasley) Btw. właśnie pod tym rozdziałem miałam zapytać cię czy masz pinteresta xD
xxx
PS Prześliczne są te fanarty :D Pozdrawiam wszystkich artystów :*
UsuńTo strasznie, że odpowiadam ci tak późno - zwłaszcza, że zaraz mam dodać nowy rozdział (jeśli uda mi się odzyskać Internet na komputerze...). Muszę się pośpieszyć!
UsuńDziękuję i czuję się zaszczycona, że doprowadziłam cię do łez - mój mały sukces :D Tak działam na ludzi. Niesamowita - dobre słowo he he XD
Haha chyba wszystkich zdobyłam Almarą. Jej! :D
No tak... Ten Potter... Ach... ^^
Zapraszam! Podpowiem, że jest on w Szczecinie XD
Błędy poprawię, jak odzyskam Internet... Dzięki :*
A już na Pintereście jesteś ;) Ciekawe masz tablice, kochana!
Pozdrawiam!
PS Prawda? *.*
Wiem, że nie zmienisz twarzy Nory, ale zobacz, bo mi do niej pasuje Dakota Fanning.
OdpowiedzUsuńPa
Meg
Raczej nie, ale mogę ci napisać taką małą ciekawostkę...
UsuńGdy zakładałam bloga, zastanawiałam się, czy wybrać Annesophię Robb, czy siostrę Dakoty Fanning, Elle Fanning :D W końcu padła na tę pierwszą.
Super fanarty rozdział też<3
OdpowiedzUsuńTYLKO NIE WAŻ SIĘ MI ZABIJAĆ TAMARY JAMESA ALBUSA I ROXI!!!
Dzięki i niedługo już się dowiesz, kto zginie.
UsuńPozdrawiam!
Zgadzam się w stu procentach z iiidą.Lianne.
OdpowiedzUsuńPa
Meg
Hahaha Meg <3 Jutro dodam nowy rozdział. Spokojnie :*
UsuńPo pierwsze - link w spisie treści nie działa i kieruje od razu na główną stronę. Miałam mały problem z przeczytaniem tego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńElena!
Uwielbiam ją <3
Huh... Zna się na roślinności? Super!
Może to dziwnie zabrzmi, zwłaszcza, że wydaje się szaloną osobą, ale doskonale w tej chwili rozumiem Elenę.
Moment... "my lady"?
Heh. Nie mów, że ty też znasz Biedronkę i Chata? :D
Jeżeli ich kojarzysz, to świat naprawdę oszalał ^W^
Uwielbiam czytać o Joss... Zawsze wtedy szczerze się jak głupia, bo to ja ją wymyśliłam, a ty dałaś jej życie... To takie piękne i na dodatek... Cóż. Szkoda mi się robi Freddy'ego i teraz będę im kibicować. No i mogę się cieszyć, że Chris będzie całkowicie mój i nie muszę sie nim dzielić (nawet, jeżeli jakaś postać przypomina mnie z ni by była), więc wszystko jest idealnie.
Spostrzeżenia Eleny - bezcenne!
Idealne podsumowanie przyjaźni Lucy i Joss... Poza tym, ten opis Albusa... Po prostu... Elena jest niesamowicie spostrzegawcza! Wow!
Moim zdaniem jest zbyt miła, aby kopnąć Jamesa w cztery litery i wlać mu trochę przez to oleju do głowy... Ale to moje zdanie.
Elena przyjaźni się z Isabelle?
A kto to był u licha?!
Nieważne. Czytam dalej.
Ale jeszcze... Mam szczerą nadzieje, że nic nie strzeli ci do głowy Gabs i nie postanowisz zeswatać mojej uroczej Eleny z kimś takim, jak James (bez obrazy Potter)?
Zapomniałam!
Tammy jest Rosjanką! Jak ja mogłam?
"Cholerny Potter, który cholernie dobrze wygląda w stroju Łowców…" - To... Rozwala system. Kocham ich! <3
Czemu "śladu po brokacie"...? Chociaż... Nie chce wiedzieć.
Ja oglądałam! Ja!
*Odchrząkuje* Oczywiście, jak byłam mała... I wcale nie znam piosenki z początku bajki "Piękna i Bestia" niemal na pamięć.
Podobnie jak tej ze Scooby-Doo.
Wow... Al taki... Rozkazujący. Niesamowite. Wyszło szydło z worka :D Ma coś w sobie z... wilka ^w^
Jak ja doskonale rozumiem dylemat Tammy z tymi książkami...
"I, o dziwo, Tamara wcale nie miała ochoty go wykastrować lub nadziać na swoje noże. Co ten chłopak z nią robił?"
Cóż... Nie wiem, co mam powiedzieć... Tammy używa głównej groźby mojej Jill? (O Boże... Ja już o tym niemal zapomniałam!). Widać, że obie by sie zakumulowały :D
Podobnie jak Maggie i Joss... *zadrżała*
Lepiej pójdę czytać dalej...
*mamrocze* Końca świata to ja nie chce...
Oj, oj... Co się dzieje! Mam nadzieje, że uda im się uciec!
O! Kastiel i Nora :3
Hehe... Od razu ją do łóżka zabiera, co? xD
Zdecydowanie powinnam ograniczyć pisanie z chłopakami... Im się wszystko z tym kojarzy. Naprawdę... Masakra.
Wow.
Nie tego oczekiwałam w jego pokoju.
Nie takich rzeczy.
Blaise (dobrze to pisze?) nie żyje.
Wszystko powiedział... Wszystko O.O
Cóż... Nora wszystko świetnie podsumowała. I chyba zaraz się na niego wścieknie, a ja jakoś tego nie chce. Coś ty mi zrobiła, że kibicuje temu zdrajcy?! To niedorzeczne. Ale James sobie na to zasłużył... Jammie Śmierdzielek, hehehe...
Nie! Nie! Nie!
Nie! Nie! Nie!
Nie mógł tego zrobić! Nie zdradził jej! Prawda? T_T
Z perspektywy Roxy... Ja... Cóż... Chyba też nigdy nie czytałam o tak przerażonym Albusie. A musiał być, skoro nosił na rękach nieprzytomną i półżywą swą ukochaną, nieprawdaż?
Scorpius i James... Ta rozmowa jest genialna! (Pomimo stanu zdrowia Tammy).
Hehehe... Jules... Jesteś mega! (Też bym się lała, gdybym coś takiego zobaczyła - normalny ludzki odruch!).
*śmieje się* Rozmowa chłopców mega! Genialna! Kongenialna! Przecudowna! Moja najulubieńsza w całym rozdziale! (chyba).
Roxy również jest mega... Ucz mnie mistrzyni!
No i... Po miłej atmosferze :(
Oj, Nora, Nora... Szkoda mi jej. Mam nadzieje, że Kastiel jej nie zdradził. No i podejrzewałam, że tak właśnie zareaguje Tammy!
UsuńWTF? Co się dzieje z Hermioną? O.O
Normalnie... Hmm... Nie, nie znalazłam żadnego porównania.
Nie! Nie Tammy! Nawet, jeżeli byłam na nią zła (niestety, ale tylko przez chwilę) to nigdy nie życzyłam jej czegoś takiego! Dopiero, co odnalazła miłość! Gabs! Nie możesz! T-T
Eve Queen to taka... Agrrr! Nie znoszę babsztyla!
Nie no! Przerwanie w takim momencie?
Chcesz, abym padła na zawał?!
Dobra, dobra... Staram się uspokoić.
*oddycha głęboko*
Nie dam rady.
Idę czytać kolejny rozdział.
Ale najpierw coś zjem :3
Rozdział był fenomenalny, arcymistrzowski, kongenialny, pełen niespodziewanych zwrotów akcji, oszałamiający, bajeczny i apolliński!
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!