Spotkanie
rodzinne
– Albuś! Moje kochanie! –
Nora powstrzymała śmiech na widok Albusa w ramionach matki. Wyściskała i
wycałowała go za wszystkie czasy.
– Mamo... nie rób mi siary. –
Wyrwał się kobiecie, ale z twarzy nie schodził mu uśmiech. – Gdzie tata?
Znaleźli
Ginny Potter w świetlicowej kuchni, gdzie robiła sobie kawę.
Była
kobietą pełną wdzięku i klasy. Jej ubranie mówiło: ,,Tak. Jestem Ginny Potter.
TA Ginny Potter. I jestem boska". Rude włosy miała spięte w eleganckiego
koka, przy którym fryzura Nory wyglądała jak mrowisko. Ubrana była w skromną,
ale szykowną, zieloną, wełnianą sukienkę z golfem, a na nogach nosiła czarne
pantofle. Zabini mogła tylko pomyśleć, że gdyby posiadała matkę, to chciałaby,
że właśnie tak pięknie wyglądała.
Nora
musiała doprowadzić swój wygląd do porządku i się trochę uspokoić. Gdy była
gotowa, poszli szukać rodziców Ala, którzy zniknęli z kanapy, na której ich
ostatnio widzieli.
– Tata zabrał wszystkich na spacer. Ja, Angelina i Hermiona
zostałyśmy, żeby sobie pogadać. Właśnie się zastanawiałam, gdzie się podziałeś.
– Cała promieniała. Nora miała wrażenie, że
jest to typ radosnej, ale silnej matki, która mogła skopać bez problemu kilka
tyłków... i która właśnie patrzyła na nią. –
Kim jest twoja urocza przyjaciółka? – Zaniepokoił
ją tajemniczy uśmiech na twarzy rudowłosej kobiety.
– O. Przepraszam, mamo. To moja przyjaciółka...
– Eleonora – wcięła mu się
w zdanie i podała jej dłoń.
– Przyjaciółka Albusa jest także moją przyjaciółką. – Puściła Norze oczko.
– Mamo... – jęknął chłopak.
– Wiesz, że to brzmi totalnie żałośnie? Jeszcze pomyśli, że jesteś jakąś
psychopatką lub coś... – Zamilkł, rażony śmiercionośną bronią, jaką była ręka
rodzicielki.
Nora
się tylko niemrawo uśmiechnęła. Poczuła ból. Ona już nigdy nie miała się tak
wygłupiać z... Nie. Nie mogła o tym myśleć.
–
Al... Ja już chyba pójdę... – Posłała mu przepraszające spojrzenie.
–
Ale miałaś poznać moją rodzinę! – Albus się nachmurzył.
Do
akcji wkroczyła Ginny.
–
Właśnie! Nigdzie nie idziesz, młoda damo. – Złapała ją pod ramię i zaczęła
ciągnąć w głąb Wielkiej Świetlicy.
Nora
miała złe przeczucia.
–
Więc... Chodzisz z Albusem do klasy? – Ginny rozpoczęła przesłuchanie.
–
Nie. Jestem od niego o rok starsza. W klasie z Jamesem i Fredem. – Posłała
błagalne spojrzenie Alowi, który szedł za nią. ,,Uratuj mnie!"
–
Aha. – Pani Potter zmarszczyła czoło. – To może jesteś z nim w jednym domu?
–
Także nie. Gryffindor – mruknęła.
–
Nie rozumiem... Dlaczego w takim razie umawiasz się z moim synem?
Nora
zachłysnęła się powietrzem. Nie przypuszczała, że ktokolwiek mógł w taki sposób
pomyśleć o nich.
Razem
z Albusem zaczęli się tłumaczyć.
–
To nie tak!
–
My tylko...
–
Jesteśmy przyjaciółmi!
–
Nie łączy nas...
–
Nic takiego w sensie...
–
My ze sobą nie...
–
To wcale...
Ginny
uniosła dłonie, aby zatrzymać ich wywód.
–
Ok! Rozumiem! Tylko przyjaciele. – Ale pod nosem dodała. – Ta… jasne.
Doszli
do miejsca, w którym siedziały już dwie kobiety. Ciotki Albusa.
–
Kochane, znalazłam naszą zgubę. A także dodatek specjalny. – Wskazała na Norę. –
Eleonora TYLKO przyjaciółka Albusa.
Hermiona
przywitała się z nią w dość oficjalny sposób, za to Angelina spontanicznie ją
wyściskała.
Pierwsza
z pań przeraziła Norę. Z jej brązowych oczu biła taka... powaga i mądrość.
Wiele musiała w życiu widzieć. Wciąż badała otoczenie, jakby w oczekiwaniu na
jakieś zagrożenie. Ubrana była w brązową marynarkę, białą koszulę, zapiętą na
ostatni guzik oraz beżową spódnicę. Patrząc na nią, można było powiedzieć
tylko: perfekcja. Choć przeczyły temu jej potargane i nieokrzesane włosy. Nora
uważała, że one tylko dodawały Hermionie groźnego uroku. Wiedziała jedno - nie
chciałaby znaleźć się w ciemnym pomieszczeniu sam na sam z panią Weasley. Można
się było domyślić, po kim Rose odziedziczyła inteligencję i pewność siebie. Z
taką matką...
Za
to Angelina była zupełnym przeciwieństwem Hermiony. Promieniała pozytywną
energią. Typ miłej Cioci Dobrej Rady. Uśmiech nie schodził z czarnoskórej
twarzy. Włosy miała związane w wygodny warkocz. Ubrana była w dżinsy i
przewiewną brzoskwiniową bluzkę. W takim stroju mogłaby wskoczyć na miotłę,
wygrać parę męczy, ale także zająć się dziećmi i podać obiad. Przy czym w ogóle
by się nie ubrudziła ani nie rozmazała makijażu. Od razu zyskała sympatię Nory.
Kobiety
wróciły do pogaduszek, od czasu do czasu pytając o coś ,,młodych".
–
Pst... – Dziewczyna nachyliła się do chłopaka i szepnęła mu do ucha. – Musimy
siedzieć w tym piekle na ziemi?
–
Nie jest tak źle. Poczekaj aż wróci reszta rodziny... – odpowiedział równie
cicho. – Tak, mamo! W miarę dobrze radzę sobie w szkole. Oczywiście. Rose jest
lepsza, ale... Ok. Poprawię się.
–
Ja? Także dobrze się uczę – Nora odpowiedziała na kolejne pytanie.
–
Jest mistrzynią transmutacji – wtrącił Albus.
Kobiety
skupiły na niej swoją uwagę. Poczuła się jak obiad. ,,Dzięki Potter." –
pomyślała – ,,Teraz, te lwice, mnie pożrą. W całości. Bez gryzienia. A Hermiona
wygląda jakby miała chrapkę na mój mózg... Brrr..."
–
Z transmutacji? Rose jest bardzo dobra z transmutacji. Ale moja córka ogólnie
jest ze wszystkiego bardzo dobra. – Pani Weasley posłała jej zimny uśmiech.
Rzuciła wyzwanie.
–
Wiem. Przyjaźnię się z nią. – Nie czuła się dobrze w tym towarzystwie. Chciała
jak najszybszej uciec, zaszyć się w swoim przytulnym dormitorium i mieć
nadzieję, że Andy i Amy dadzą jej spokój. Jak na nią - za dużo wrażeń jednego
dnia.
–
Hm... Nie mówiła mi o tym. – Hermiona powoli mieszała łyżeczką w swojej
herbacie. Nora miała wrażenie, że jest poddawana jakiejś próbie. Matka Rose
była przerażająco inteligentna. – To ciekawe. A mówiłaś, że jak się nazywasz?
–
Właśnie! – Ginny się włączyła. – Kim są twoi rodzice? Może ich znamy.
Nora
wymieniła przestraszone spojrzenie z Albusem. Co miała powiedzieć? ,,Mam na
nazwisko Zabini, ale właśnie się dowiedziałam, że moje życie było kłamstwem i
że tak naprawdę nazywam się Kasjopeja Malfoy. Zostałam uprowadzona, a moi
rodzice są uważani za magicznych drani... W ogóle, co to za imię? Paskudne
jakieś... Kto normalny nazywa swoją córkę ,,Kasjopeja"? Czy to nie jest
jakiś gwiazdozbiór? Chyba tym Malfoy’om odbiło... Ale Draco i Scorpius to też
jakieś gwiazdy... Zawsze chciała mieć imię na część kasy fiskalnej. Hura!"
–
Eleonora Zabini. – Czy nadal miała prawo do tego nazwiska, czy może to nazwisko
nie miało do niej prawa?
–
Jesteś krewną Zabinich? – zapytała nieufnie Angelina. W jednej sekundzie
wyparowało całe ciepło.
–
Nie. – Pokręciła powoli głową. – Zostałam adoptowana przez Blaise’a Zabiniego. –
Ledwo to zdanie przeszło przez usta dziewczyny. Brzydziła się tymi kłamstwami. –
Czy... możemy już o tym nie mówić? Proszę? To trochę nieprzyjemny temat...
Twarz
Ginny złagodniała.
–
Oczywiście, skarbie.
–
Tu jesteście! – Usłyszeli męski głos. – Wszędzie was szukaliśmy!
Harry
Potter zrobił na niej dobre wrażenie. Od razu czuła, że to człowiek, któremu
można powierzyć życie. Był w średnim wieku. Miał grzywę czarnych rozczochranych
włosów z delikatnym siwym pasmem po boku. Zachowywał się tak, jakby nie chciał
zwracać na siebie uwagi, ale jego blizna na czole i tak ją przyciągała.
On,
James, Fred, Rose, Hugo i Lily stali uśmiechnięci przy ich kanapach.
–
Bill, Percy i George z dziewczynami postanowili jeszcze trochę się przejść. Coś
mi się wydaje, że Domie i Molly mają jakiś interes... A Roxie już jutro
wyjeżdża... – Pan Potter usiadł obok swojej żony i objął ją ramieniem. –
Brygada się wyszalała i teraz jest gotowa na spędzenie czasu z matkami. O.
Albus! – Dopiero po chwili dostrzegł swojego syna. – Jesteś! Przyprowadziłeś
koleżankę... – Zmierzył ją przenikliwym spojrzeniem swoich zielonych oczu.
–
Nora! – wykrzyknął Fred. Usiadł koło dziewczyny i uśmiechnął się do niej
radośnie. – Poznałaś naszą rodzinkę? – Szturchnął ją ramieniem. – Są trochę
męczący, ale...
–
Fred! Zachowuj się – zganiła go matka.
–
Proszę się nie martwić. – Nora roześmiała się. Poczuła niewielką ulgę. Miała
przyjaciół. Czego chcieć więcej? – Jestem przyzwyczajona.
Starsze
pokolenie obserwowało przedziwną, a zupełnie naturalną dla ich dzieci, scenę.
Nora siedziała na środku kanapy, obok niej Albus, a z drugiej strony Fred.
James podszedł, poczochrał włosy dziewczynie i usiadł na podłodze przy jej
nogach. Rose obrzuciła przyjaciółkę trochę zmartwionym spojrzeniem, szepnęła jej
coś na ucho, delikatnie uścisnęła i usiadła koło Ala. Hugo i Lily przywitali
się z nią radośnie i odeszli, aby móc porozmawiać w swoim towarzystwie.
–
Chyba zyskałaś sympatię naszych dzieci... – powiedział zdumiony Harry. –
Zazwyczaj trzymają się tylko w swoim gronie...
–
Nora to nasz człowiek – powiedział James i szturchnął ją w nogę. Niezbyt jej
się to spodobało. Nie wiedziała, co o nim myśleć. Ostatnio słyszała o chłopaku same
złe rzeczy... – Będziecie na meczu? Za tydzień rozpoczynają się rozgrywki.
Nasza drużyna jest najlepsza! Wiecie, ze mną jako szukającym, z Fredem obrońcą
i z Norą pałkarzem... Tak! Nasza mała przyjaciółka gra na tej pozycji... –
James rozpoczął swój monolog, gestykulując żywiołowo.
Rodzina
była nim oczarowana. Wszyscy słuchali go z wielkim zainteresowaniem. Tylko Nora
dostrzegła ból w oczach jego młodszego brata. Teraz wiedziała, co miał na
myśli. Rodzina bardziej była dumna z Jamesa, a go miała gdzieś... Może to nie
była do końca prawda, bo Nora wiedziała, że bardzo go kochają, ale... to się
czuło.
Rose
pogrążyła się w cichej rozmowie z matką. Hermiona przy swoich dzieciach nie
wyglądała już tak zimno. Przeczesywała palcami włosy córki, słuchając ją z
uwagą. Fred opracowywał strategię z matką i ciotką - dwoma byłymi graczami.
Reszta zgromadziła się wokół Jamesa.
–
Chcesz stąd iść? – zapytała cicho Albusa. Nie mogła znieść widoku
przygnębionego przyjaciela.
–
Tak... Nie... Nie wiem... – Pokręcił z rezygnacją głową. – Zostańmy.
–
No ok...
Nora
zamarła. Właśnie koło nich przechodziła pewna para z synem... Bardzo znajoma
para, choć widziała ich po raz pierwszy. Wbiła w nich spojrzenie i szukała
podobieństw.
Draco
Malfoy mógł mieć tyle lat, co Blais. Jego twarz wyraźnie wyróżniała się arystokratycznymi
rysami twarzy. To po nim odziedziczyła kolor oczu i włosów, a także bladą
karnację. Był wysoki i szczupły. Ubrany w czarodziejskie, wyglądające na drogie,
szaty. Włosy miał ulizane. Jego mina świadczyła, że jest ponad wszystkim: tą
salą, ludźmi w niej zgromadzonymi... Szedł pod rękę z bardzo piękną kobietą.
Sylwetkę
miała za to Astorii. Kobieta była drobna, niewysoka - zapewne jeszcze niższa,
ale miała obcasy - oraz bardzo chuda. Nora poczuła, że to niesprawiedliwe, gdyż
jej ma... mat... matka miała ponętne kształty, ukryte za zieloną suknią. Za
taką kobietą mężczyźni musieli oglądać się na ulicy. Za Norą - nie. Miała taką
samą zimną maskę na twarzy, co mąż, ale zdawało się, że błękitne oczy śmieją
się radośnie - tak jakby z trudem zachowywała powagę. Jej twarz przypominała
serce - to także odziedziczyła w pakiecie z drobnym nosem i kształtnymi ustami.
Ciemnoblond włosy ustylizowała w modną fryzurę do ramion.
Była
do nich tak podobna, że aż dziwiła się, że nikt tego nie dostrzega. To musiała
być ta klątwa...
Przed
nimi szedł Scorpius. Obrzucił ich szybkim spojrzeniem, ale udawał, że ich nie
zna. Nora nie wiedziała, dlaczego chłopak tak bardzo jej nie lubił. Przecież
nic mu nie zrobiła... Będzie musiała rozwiązać tę sprawę...
Albus
jęknął z bólu. Nie zauważyła, że ścisnęła go niewiarygodnie mocno za dłoń.
Wypuściła ją z cichymi przeprosinami.
Państwo
Malfoy sztywno skinęli głowami Potterom&Weasley’om. Draco i Harry nie
spuszczali z siebie spojrzeń.
Dziewczyna
poczuła zimno na całym ciele. To byli jej rodzice. Ale dziewczyna ich nie
znała, a oni nie znali jej... ,,I nigdy nie poznają" – postanowiła w
duchu. Nie pasowała do nich. Nie potrafiłaby wejść po szesnastu latach w ich
życie z butami. Nie mogła tego zrobić Scorpiuowi. Zostanie sama. Tak będzie dla
wszystkich najlepiej. Nikogo nie zrani.
–
Nora...? W porządku? – zapytał Al. Poczuła palące spojrzenia na sobie.
–
Co? – Zbudziła się. – Tak! Jasne. Zamyśliłam się. Przepraszam. – Posłała im w
miarę szczery uśmiech. Zwróciła się do Pottera Seniora. – O co chodziło z tymi
pozdrowieniami? Nie wyglądacie na znajomych... Znaczy, jeśli mogę wiedzieć. Nie
chcę być wścibska. – Przeklęła swój niewyparzony język. To nie był przecież jej
interes.
Harry
wymienił spojrzenie z Hermioną.
–
Z Draconem łączy nas wspólna przeszłość... Dwukrotnie uratowałem mu życie. Do
dzisiaj nie może się z tym pogodzić. – Spostrzegł oszołomione spojrzenia dzieciaków.
– Był moim szkolnym wrogiem, a ja mu pomogłem. Gdyby rolę się odwróciły, nie
wiem, czy postąpiłby tak samo... No cóż. Nie mówmy już o tym! – Wstał na równe
nogi. – Albus, idziesz pogadać? Możesz zabrać ze sobą koleżankę.
W
chłopaka wróciła cała energia. Widać było, że uwielbia swojego ojca. Można by
pomyśleć, że czekał na tę chwilę przez cały dzień.
Nora
nie chciała przeszkadzać w ,,męskiej rozmowie", ale po uśmiechu Ala
poznała, że cieszy się także z dziewczyny obecności.
W
trójkę wyszli z zamku.
~~*~~*~~*~~
Albus
był szczęśliwy jak nigdy. W końcu mógł uwolnić się od rodziny i pobyć trochę z
ojcem. Poprzez listy nie mógł mu wszystkiego przekazać. Był raczej małomównym
typem, który wolał słuchać niż się zwierzać. Przy tacie jednak to się
zmieniało. Mógł gadać godzinami, przy czym czując, że go nie nudzi. Tym
razem też tak było.
Podobno
przypominał swojego ojca. Nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru. Wydawać
by się mogło, że to on, a nie James, będzie bardziej popularny i lubiany. Ale
tak się nie stało. Nie lubił sławy ani bycia w centrum zainteresowania. Chciał,
żeby ludzie cenili go, za to kim jest, a nie ze względu na jego rodziców. I
właśnie o to chodziło. On był jak tata, a James i Lily bardziej jak Weasley’owie
- otwarci, waleczni, sympatyczni. Mimo że bardzo ich kochał, to czasami
potrzebował tylko Harry’ego Tatę Pottera.
Szli
teraz w trójkę przy skraju Zakazanego Lasu.
Albus
martwił się o Norę. Wiedział, że była bardziej zraniona niż to okazywała.
Dzisiejszy dzień dał jej w kość. Zszokowało go prawdziwe oblicze Blaise’a.
Przyjaciółka zawsze mówiła o nim z wielką miłością, sympatią i przywiązaniem.
Wyobrażał go sobie zupełnie inaczej. Bał się, że teraz Eleonora wejdzie w fazę
zaprzeczenia - będzie udawać, że nic się nie stało. Ale stało i to wiele!
Miliony możliwości się przed nią otworzyły! Miała rodzinę! Mogła do niej
wrócić. Chyba jako jedyny z całej swojej familii, choć odrobinę lubił Malfoy’ów.
Z opowieści Scorpiusa wiedział, że Astoria i Draco to nawet spoko ludzie. Z
dziwnymi przestarzałymi zasadami, ale dla swojej rodziny wspaniali. Mogli się
wydawać zimni, i takich udawali, lecz wiedział, że przyjęliby Norę z otwartymi
ramionami. Martwiła go też ta klątwa... Blaise wspomniał, że nie wie, jak
dokładnie działa... Albus miał złe przeczucia. Takie niebezpieczne zaklęcia
trzeba dobrze poznać i zrozumieć, a dopiero później rzucać.
Spojrzał
na ojca, który właśnie opowiadał o ostatniej akcji.
–
... wtedy wskoczyłem mu na plecy i przywaliłem deską w głowę! – Zaśmiał się
razem z Norą. – Odebrałem mu swoją i jego różdżkę, a później dałem znać
chłopakom, że droga wolna! W pięć minut było po kłopocie.
–
Niesamowite, panie Potter. – Nora uśmiechnęła się szczerze, a z Albusa uleciało
napięcie. Chyba było z nią lepiej. – Musi mieć pan ciekawe życie. Praca aurora
to nie przelewki.
–
Dokładnie. – Harry przeczesał dłonią włosy. – Chyba nie potrafiłbym żyć w inny
sposób. Lubię ciągłe wyzwania, życie w niebezpieczeństwie... Co jest, Al? Nad
czym się tak zastanawiasz? – zapytał zaciekawiony. Potrafił czytać z syna jak z
otwartej księgi. A teraz widział, że miał jakieś zmartwienie.
Albus
wpadł na pewien pomysł. Musiał tylko ubrać myśl w odpowiednie słowa. Nie mógł
za wiele zdradzić.
–
Hm... To nic takiego. Zastanawiam się tylko, czy może w pracy masz styczność z
urokami? Ostatnio po głowie chodzi mi pewne zaklęcie, ale do końca nie wiem, na
czym ono polega... Może powinienem zwrócić się z tym do cioci Hermiony, ale... –
Wzruszył ramionami. – Nie jest to aż tak ważne.
Nora
zrobiła wielkie oczy. Domyśliła się, o co chodzi. Miała obawy, ale postanowiła
mu zaufać.
–
Właśnie! – powiedziała z entuzjazmem. – Chyba jakiś nauczyciel o nim wspomniał.
Jak to szło... – Spojrzała na Albusa, udając, że nie może sobie przypomnieć. –
Klątwa Hav... Harleya? Czy jakoś tak...
–
Klątwa Havlynga? Omawialiśmy ją na drugim roku studiów. – Harry zmarszczył
czoło, jakby usilnie próbując wygrzebać zakopane wspomnienie. – Dziwne, że was
zainteresowała. To bardzo zaawansowana magia. Niewiele osób potrafi ją rzucić.
Ja znam tylko teorię... – Zmierzył ich spojrzeniem. – Naprawdę chcecie o tym
słuchać? – Pokiwali gorliwie głowami. – Żył kiedyś pewien mężczyzna. Nazywał
się Henry Havlyng. Jak możecie się domyślić - był czarodziejem. Potężnym
czarodziejem. Nie był złym człowiekiem, ale został okrutnie potraktowany przez
los. Wrobiono go w przestępstwo. Zamordowano jego całą rodzinę, a winą
obarczono właśnie Havlynga. Trafił do mugolskiego więzienia, ale nigdy nie
pogodził się z tą niesprawiedliwością. Udało mu się z niego uciec. Mugole, po
pewnym czasie, pogodzili się z tym, ale jeden człowiek nie odpuścił. Jego
największy wróg, także czarodziej. Ścigał Havlynga przez dziesięć lat. Chodziło
o jakiś konflikt rodzinny, ale już nie pamiętam, o co dokładnie... Zbieg marzył
o normalnym życiu, więc stworzył tę klątwę – zamilkł, próbując przypomnieć
sobie resztę historii. – Hm... Nie wiem, co się z nim w końcu stało...
–
Ale jak działa ta klątwa? – zapytał pośpiesznie Albus.
–
To zależy, czy rzuca się ją na siebie czy na kogoś innego. Dlatego jest taka
niebezpieczna. – Harry zatrzymał się na skraju lasu i wpatrzył w ciemną
otchłań. – Jeśli winna osoba pragnie zmylić kogoś i sprawić, że wszystkie
podejrzenia zniknął z jej osoby, rzuca klątwę i jest bezpieczna. Staje się
Strażnikiem Winy - tylko on może zdradzić, co uczynił. To zaklęcie działa
trochę jak bańka. Otacza cię i chroni za wszelką cenę. Nawet jak uciekłeś z
więzienia i strażnicy znają twoją twarz, to nie będą ciebie pamiętali. Mogą
ciebie zobaczyć, a przez myśl im nie przejdzie, że to ty, przestępca. Kiedyś
miałem do czynienia z tym zaklęciem... Na jednej z akcji... Dopiero po kilku
latach odkryłem, że działa na tę sprawę klątwa. Nadal nie potrafię przypomnieć
sobie imienia tego człowieka... A im bardziej się staram, tym więcej wypadków
mi się zdarzło... Drobnych, ale nieprzyjemnych. – Potrząsnął głową i skierował
się w kierunku jeziora. Nora i Albus podreptali za nim.
–
Te wypadki... Dlatego to zaklęcie jest klątwą? – zapytała dziewczyna.
–
Właśnie! I co się dzieje, gdy rzuca się ją na dwie osoby? – dorzucił Al. Ta
druga sytuacja bardziej ich interesowała.
–
Ale was to zaciekawiło! – Zaśmiał się pod nosem. – No dobrze. Odpowiadając na
wasze pytania... Można też tego zaklęcia użyć w inny sposób. Do porwań... – Al
i Nora wymienili zaniepokojone spojrzenia. Potter Senior je zauważył, ale
postanowił się nie wtrącać. – Jest nazywana klątwą, gdyż można manipulować
drugą osobą. Uspokajać ją, mieszać w myślach, w charakterze... Porywacz jest
Strażnikiem Winy, a osoba porwana Ofiarą. W tym przypadku wchodzimy już w
czarną magię, a wraz z nią pojawiają się problemy... Pewnego rodzaju skutki
uboczne, ale dokładnie nikt nie wie jakie. Jedynym ratunkiem dla Ofiary jest
ucieczka. Pod wpływem odległości jego myśli się trochę rozjaśniają. Ale
niewiele osób o tym wie. To tylko taka ciekawostka. – Podrapał się po głowie i
spoważniał. – Dzieciaki, czy jest jakiś powód, dla którego się tym tak bardzo
interesujecie? Jeżeli znacie osobę, na którą została rzucona ta klątwa, to
możecie mi powiedzieć. Mogę pomóc.
Nora
zaśmiała się w dość szczery sposób i zbyła Harry’ego. Albusa trochę korciło, by
opowiedzieć o wszystkim ojcu, ale nie mógł tego zrobić przyjaciółce. To była
jej decyzja.
–
Albus? – Zazwyczaj ulegał ojcu, ale nie tym razem.
–
Nic się nie dzieje, tato. Zwykła ciekawość. – Wzruszył ramionami.
–
No dobrze... – Na twarzy Pottera nadal gościła podejrzliwość, ale nie naciskał.
– Ale pamiętajcie, że możecie się do mnie zwrócić ze wszystkim, okej?
–
Okej – powiedzieli równocześnie.
Przez
kilka minut panowała cisza. Szli w spokoju, każdy zatopiony we własnych
myślach. Albus chciał się więcej dowiedzieć, ale stwierdził, że to zbyt
niebezpieczne. Jego ojciec nie mógł się dowiedzieć, a już za bardzo
zaryzykowali, wypytując się. Musieli razem to rozpracować...
Spojrzał
na Norę. Miała nieprzytomny wzrok i zmartwioną minę. Niepokojące były te
informacje. Skutki uboczne... Tylko jakie?
Kilka
rzeczy się wyjaśniło. Możliwe, że cała osobowość Nory była kłamstwem. Nie
wiadomo, jak bardzo Blaise namieszał jej w głowie. Wmawiał dziewczynie, że nie
jest normalna, że ma problemy z psychiką, że jest aspołeczna, że nie obchodzi
ją przeszłość... Ale czy naprawdę ją kochał? Wychowywał ją, dbał, opiekował
się... Czy to też było oszustwem? Ale dlaczego pozwolił Norze iść do Hogwartu?
Musiał zdawać sobie sprawę, że klątwa może osłabnąć... Dlaczego tak bardzo
zaryzykował? Dnia dzisiejszego Blaise był zdesperowany. Biło od niego jakieś
szaleństwo. Dziwne... Może się czegoś bał?
Albus
musiał koniecznie z nią o tym porozmawiać...
Tak
bardzo pogrążył się w rozmyślaniach, że nie zauważył, iż się zatrzymali. Wpadł
na Norę, która go delikatnie przytrzymała.
–
Co się sta...? – Zamarł. Już wiedział. Przed nimi stała jego największa życiowa
zmora... Osoba, którą kiedyś podziwiał i którą bardzo kochał, ale która
najbardziej się od niego odwróciła...
George
Weasley. Zwany także: Gościem, Który Nienawidzi Slytherinu, Więc Także Swojego
Siostrzeńca.
Spotkali
resztę rodzinki nad Wielkim Jeziorem. Albus przeklął w duchu, że wcześniej ich
nie zauważył. Zawsze starał się unikać swojego wujostwa. Może nie jest jeszcze
za późno, aby uciec...
–
Albus! Mój wężowy kumplu! Co słychać? – Za późno. Został porwany w ramiona
wujka.
Bill
i Percy kłócili się niedaleko ze swoimi córkami. Dziewczyny miały zwariowane
plany na przerwę świąteczną i potrzebowały do tego zgody ojców.
Roxie
stała przy boku Georga i patrzyła z rozbawieniem na Ala.
–
Cześć, wujku. Raczej w porządku – mruknął cicho i wyswobodził się z objęć
rudzielca. Spojrzał na ojca. ,,Pomóż mi!"
Harry
tylko się uśmiechnął i rozpoczął luźną rozmowę.
Nora
trzymała się cicho z boku. Musiała wiele rzeczy przemyśleć, o czym świadczyła
jej ponura mina.
George
chciał już coś powiedzieć, ale Zabini mu przeszkodziła. Podeszła do Albusa i
położyła mu dłoń na ramieniu.
–
Al, ja naprawdę muszę już iść... Mam jeszcze esej z eliksirów do napisania.
Zobaczymy się za dwie godziny na kolacji, okej? – ,,Wtedy pogadamy." – nie
dodała tego, ale przekaz był jasny.
Przegapili
obiad. Dzień chylił się już ku końcowi. Wizyty miały się za godzinę skończyć.
Nora
zwróciła się do jego rodziny.
–
Miło było mi was poznać. – Posłała im delikatny uśmiech. – To do zobaczenia,
Al. – Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. – Dzięki... za wszystko.
– Szepnęła mu na ucho i pobiegła w kierunku zamku.
Albus
poczuł, że się zarumienił. Wujek George i tata patrzyli na niego spod
uniesionych brwi.
–
Buzi, buzi dla zielonego kolegi? – Zakpił Weasley. – Czyżby nasz mały Albuś
znalazł sobie dziewczynę?
–
Weź przestań, wujku. – Przeklęta twarz jeszcze mocniej się zaczerwieniła.
Musiał teraz wyglądać jak burak. – Nora jest tylko moją przyjaciółką.
–
Miła dziewczyna – powiedział Harry i objął syna ramieniem. – Możesz ją kiedyś
do nas zaprosić. Muszę się jej dobrze przypatrzyć, jeśli ma się wżenić w naszą
rodzinę...
Albus
wyrwał się mu.
–
I ty Brutusie przeciwko mnie? – Wskazał oskarżycielsko palcem na swojego ojca,
który śmiał się w najlepsze z Georgem. Spojrzał na Roxie. – Ty też masz zamiar
się śmiać? – burknął pod nosem.
–
Ja? Nie... – Nie podobał mu się jej uśmiech a'la Kochana Kuzynka. – Współczuję
dziewczynie...
–
Co? Dlaczego? – zapytał podejrzliwie. Wyczuwał podstęp.
–
Jestem pewna, że jak znajdzie sobie chłopaka, to zieleniejesz z zazdrości! –
Miał dość żartów na temat przynależności do swojego domu.
Odwrócił
się na pięcie, ignorując głupawkę, która opanowała jego rodzinkę i skierował
się w kierunku zamku.
Oczywiście
ONI musieli pójść za nim
–
Al! Nie bądź taki... – Goerge krztusił się każdym słowem. – Jeszcze się w język
ugryziesz i co my wtedy zrobimy? Przecież... Hahaha... Możesz... Hahaha...
Być... Jadowity!
Tego
było już za wiele. Odwrócił się wściekły do wuja.
–
Ty! – Do oczu napłynęły mu łzy gniewu. – Uwielbiałem cię kiedyś, a ty... Ty!
Okazałeś się zwykłym dupkiem. Jestem Ślizgonem i jestem więcej wart niż
jakikolwiek inny Gryfon. Szkoda, że moja własna rodzina tego nie widzi.
Odbiegł
od nich i poczuł niewielką satysfakcję. Warto było zobaczyć oszołomioną minę
Georga, zmartwioną, ale także zdumioną taty i zakłopotaną Roxie. Czasami
nienawidził swojej rodziny. Wiedział, że oberwie mu się za te ostre słowa, ale
nie przejmował się tym. Zawsze znosił zaczepki wuja z kamienną twarzą, ale
koniec z tym. Był dumny z tego w jakim jest domu.
Postanowił
czas do kolacji spędzić w swoim dormitorium, gdzie jego krewni nie mieli
wstępu.
~~*~~*~~*~~
Rzuciła
książki na blat. Nie kłamała, mówiąc, że ma jeszcze zadanie do skończenia.
Coraz bardziej brzydły jej eliksiry. Lubiła ten przedmiot, ale profesor
Masterss doprowadzał ją do szału. Z jakiegoś dziwnego powodu, uwziął się na
niej i strasznie męczył na każdej lekcji. Próbował już na starcie podciąć Norze
skrzydła, ale ona mu się tak łatwo nie dawała. Niechęć nauczyciela działała na
nią motywująco, dlatego teraz robiła wszystko, każdy eliksir, zadanie, z
największą perfekcją. Tak, żeby nie mógł się do niczego przyczepić. Niezły ubaw
miała razem z Nottem, kiedy Masterss sprawdzał ich mikstury. Skrzywiona
wściekła mina i odchodzenie bez słowa.
Mogła
sobie odpuścić ten esej, gdyż był na za tydzień, ale musiała się czymś zająć.
Bała się swoich myśli... Wciąż nie mogła się pogodzić ze zdradą Blaise’a.
Zaczęła ją także martwić sprawa tej klątwy. Czuła się... brudna. Skalana czarną
magią. Za wszelką cenę musiała znaleźć sposób na usunięcie zaklęcia. Szukała
jakichś informacji na ten temat i nawet zapytała się pani Prince, co groziło
utratą głowy lub innej niezbędnej do życia kończyny, ale to nic nie dało.
Nigdzie nie było nawet wzmianki o klątwie Havlynga.
Miała
też inny problem na głowie. Od kłótni z Zabinim jej blizny stały się widoczne.
Tak jakby nagle pojawiły się z pod grubej warstwy makijażu. Były paskudne. Nora
czuła wstyd na myśl, że James je widział. Wcześniej się nimi ciekawiła.
Myślała: ,,O! Zagadka do rozwiązania.". Ale teraz nie była do tego tak
pozytywnie nastawiona. Jak ona pójdzie na basen!? Albo jak pokaże się jakiemuś
chłopakowi...? Oczywiście, nie teraz, ale na pewno kiedyś... w dalekiej lub
niedalekiej przyszłości... rozbierze się przed jakimś chłopakiem, a wtedy...
Musi znaleźć jakieś maskujące zaklęcie!
Kolejna
sprawa: Nora nie wiedziała, co powiedzieć przyjaciołom... Mogła skłamać, ale
pewnie i tak kiedyś się dowiedzą. Może dziewczynie pomogą w poszukiwaniach,
ale... miała pewne opory z tym związane. Nie wiedziała już, komu może zaufać.
Na razie postanowiła wtajemniczyć tylko Rose - była bystra, pewne na coś
wpadnie. Nie chciała mówić Fredowi i Jamesowi - za bardzo by się o nią
martwili. Chciała, żeby nadal normalnie ją traktowali.
Położyła
głowę na książce i westchnęła ze zmęczeniem.
,,Dlaczego
to się tak pokomplikowało? Mogłam nie iść do tego przeklętego Hogwartu...
Chociaż... NIE! Dobrze, że się dowiedziałam. Dość kłamstw w moim życiu. Mam
przyjaciół i ich będę się trzymać." – myślała.
Zabrała
się za lekcje, a później poszła na kolację.
~~*~~*~~*~~
–
Ło kur... Kurka smocza! – Taka była reakcja Rose na relację z całego dnia Nory.
– Nie martw się. Coś wymyślimy. Choć niezły z tego trolli bigos... –
Uśmiechnęła się dzielnie do dziewczyny.
–
Prawda? – mruknął Albus znad swojej kanapki. – Może to nie jest dobry moment,
żebym wspomniał o mojej potyczce z wujkiem Georgem...
–
Znowu ci dokuczał? – Rose znała kuzyna na tyle dobrze, by wiedzieć, że bardzo
ranią go te zaczepki. Resztę rodziny to bawiło, ale nikt nie chciałby się
zamienić miejscami z Alem.
–
Ta... Ale tym razem odpyskowałem mu... – Skrzywił się na twarzy. – Po tym, jak
sobie poszłaś, Nora, zaczęli mi dokuczać z twojego powodu. Nawet tata się
przyłączył. Później, jak zwykle, posypały się wężowo-zielone żarty i ja...
użyłem kilku nieprzyjemnych słów... – Zaczął merdać obrus w rękach. Widoczna
oznaka zdenerwowania. – Nazwałem go dupkiem, przez co teraz mam okropne wyrzuty
sumienia, i powiedziałem, że jestem dumny z przynależności do Slytherinu i
odbiegłem! – W końcu wybuchł. Ukrył twarz w dłoniach. – Jestem złym, okropnym,
wrednym Ślizgonem, który siedzi przy stole Gryffindora, co jeszcze bardziej
świadczy o mojej beznadziejności... – powiedział głosem stłumionym przez palce.
Nora
i Rose wymieniły spojrzenia. Nie mogły się powstrzymać i wybuchły śmiechem.
–
Albus! Czasem trzeba się postawić! – Zabini poklepała go po głowie. – Może
następnym razem pomyślą, zanim zaczną ciebie obrażać.
–
Znając wujka Georga, to już o tym zapomniał – dodała Rose. – Twoi rodzice
żałowali, że się z nimi nie pożegnałeś. To ich raczej będziesz musiał
przeprosić. Wymyśliłam ci wymówkę, ale chyba się nie gniewali. Kazali was
ucałować. Nie martw się już, Al. Dobrze zrobiłeś.
–
Tak myślicie? – Uniósł głowę i popatrzył na nie z wdzięcznością.
–
Jasne! – wykrzyknęła Nora.
Wrócili
do jedzenia, dyskutując o klątwie Havlynga. Nora się trochę uspokoiła. W końcu
miała cel. Musiała uporać się ze swoją przeszłością, dopiero potem będzie mogła
pójść dalej. Miała już pewność, że Rose i Albus jej pomogą.
Powstało
zamieszanie na sali. Drzwi otworzyły się z trzaskiem, wpuszczając do środka
zimne powietrze. Na progu stała, ukryta pod ciemnymi szatami, postać, która
przyprawiała o dreszcze.
Norze
przeszło przez myśl, że to chyba nie koniec ich zmartwień. Miała wrażenie, że
oto patrzy na kolejny kłopot...
Masz szczęście przeżyłaś ten rozdział... (Buhahahahahahaha)
OdpowiedzUsuńGallo Konio Anonim
Kurcze... Już się boję, co będzie następnym razem XD
Usuńwejdę do twojego domu tak jak ten koleś do Wielkiej Sali i rzucę na ciebie klątwę Avada Kedavra xD
Usuń(kiedy następny rozdział?)
Gallo Konio Anonim
Nigdy nie sądziłam, że prowadząc tego bloga będę narażona na takie niebezpieczeństwa! Na razie jeszcze nie wiesz, gdzie mieszkam, więc... Wstrzymaj się. Pomyśl w ten sposób... Jeśli mnie zabijesz, to kto będzie pisać to opowiadanie? He? :)
UsuńSkąd pomysł, że to koleś...? ;]
Jeszcze nie wiem. Już go piszę! Do niedzieli będzie.
jeśli to dobrze przemyśleć to masz rację ale miej się na baczności
Usuńchyba wytrzymam
Gallo Konio Anonim
A widzisz. Zawsze się mam! :)
UsuńNastępny rozdział może zająć mi trochę więcej czasu, gdyż będzie głównie poświęcony Roxie i jej nowej szkole, którą muszę stworzyć XD Ale nadal możesz się spodziewać, że będzie w niedzielę. Tylko że wieczorem.... Nie zabij!
masz szczęście w wakacje siedzę na kompie do północy xD
UsuńGallo Konio Anonim
przyjdę do ciebie do domu i rzucę na ciebie klątwę Avada Kedavra xD
OdpowiedzUsuń(kiedy będzie następny rozdział...?)
Gallo Konio Anonim
Kocham Cię, dziewczyno. Blog jest świetny. Oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńGenialny blog dziewczyno.
OdpowiedzUsuńWow... Niesamowite rozdziały jak i blog . Nie mogę się doczekać następnego next'a.
OdpowiedzUsuńCzekam i Pozdrawiam
Wo, wow, wow! Ale sie dzieje! Na zadnym blogu, ktory czytalam tak duzo sie nie dzialo z poczatku. Jest doskonale. I ciekawe co to za koles XD
OdpowiedzUsuńAle motywatory mi piszecie... Dziękuję bardzo. :) To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że was nie zawiodę... ale niczego nie obiecuję! Nie nazwałabym mojego bloga ,,niesamowitym" ani ,,genialnym"... Na razie jest znośny :D Obiecuję, że będzie lepiej. A co do dziania się dużo na początku... Nie lubię nudy i długich wstepów, w których pisaniu jestem beznadziejna, więc chyba rozumiesz... :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że bedziecie cierpliwe i że ponownie skomentujecie!
Dziękuję i zapraszam.
Kończyć w takiej chwili?
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem cóż to za postać, a do tego naprawdę wzrusza mnie Al i Rose, bo okazali się wspaniałymi przyjaciółmi (w szczególności młodszy Potter). Ciekawie również opowiedziałaś o klątwie, miałaś świetny pomysł, a skutki uboczne? Może jej niezdarność to jedna z nich? :3
Mimo, że członkowie rodziny Ala się z niego nabijali... jest mi go szkoda, ale... po prostu te docinki były takie przezabawne! :D No, a później miałam lekkie wyrzuty sumienia, że się śmieje, bo Al niemal się rozpłakał!
Rozdział wyszedł Ci niesamowicie i jestem pod wielkim wrażeniem, że tak świetnie idzie Ci pisanie o tak dużej grupie bohaterów, bo w końcu to nie lada wyzwanie!
Niestety muszę dowiedzieć się, cóż to za tajemnicza postać się pojawiła i nie mogę przedłużać mego komentarza, tylko muszę lecieć do następnego rozdziału!
Pozdrawiam :3
Musisz się przyzwyczaić, że uwielbiam tak kończyć XD
UsuńDo Ala mam największą słabość, więc go w moim opowiadaniu będzie bardzo duuużo.
Hahaha o tym nie myślałam, ale być może także! :D
Uwierz mi, że czasami sama się gubię, choć staram się tego nie pokazywać.
Rozdział pozytywny, ale wkurzyła mnie solidnie Hermiona:
OdpowiedzUsuńZ transmutacji? Rose jest bardzo dobra z transmutacji. Ale moja córka ogólnie jest ze wszystkiego bardzo dobra. - Pani Weasley posłała jej zimny uśmiech. Rzuciła wyzwanie.
Co to ma być? Dorosła kobieta, a zabawy jak nastolatka. Kobieta nie ma już mojej sympatii!
PS. Opublikowałam nowy rozdział: http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
Prawda? Hermiona nie jest moją ulubioną postacią...
UsuńNa rozdział już wkrótce do ciebie wpadnę ;)
Na szybko tylko skomentuje, bo biegnę dalej zobaczyć kto (albo co) jest tą tajemniczą postacią: rozdział fajny, Albus kochany (co on robi w domu węża?!), mam nadzieję, że będą z Norą razem, ach, te docinki wujostwa :c tylko Harry rozumie, bo on też mało co nie trafił do Slytherinu. Nie wiem czy ja nie zauważyłam, czy faktycznie nigdzie nie było Rona?
OdpowiedzUsuńNie chciałabym wytykać Ci tego, ale zauważyłam, że masz kilka literówek. W poprzednim rozdziale napisałaś "rozbiła to mechanicznie" zamiast "robiła to mechanicznie", a tutaj było, że Harry jest "autorem" zamiast "aurorem". Zwróć na nie uwagę, bo powstają śmieszne zdania ;D
/AM
A ty wciąż tutaj... :D
UsuńAl jest Ślizgonem, ale z nowej generacji... Ci Ślizgoni są o wiele milsi.
Ron nie przyjechał z nimi. Zapewne nie mógł, ale Hermionę wysłał :D
Wiem... To jeszcze z czasów, gdy nie miałam laptopa i pisałam na telefonie rozdziały - a słownik jest największym wrogiem... Powoli staram się poprawiać te rozdziały i właśnie takie literówki. Dzięki, że mi o tym napisałaś! :
Pozdrawiam!
Z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej. To już wiemy dlaczego zachowanie Nory tak się zmienia... No i mój kochany Harry. Ciekawe kto to na końcu. Chyba idę spać i wracam jutro.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam dobranoc ~MJ
Ps. Nie wiem czy do końca z sensem i poprawnie napisałam ten komentarz, bo już mi się oczy klejąca. Dobranoc jeszcze raz! 😴
Haha takie komentarze są najlepsze :D Mam nadzieję, że się wyspałaś i że jeszcze zajrzysz do Nowej :)
UsuńPozdrawiam!
Kurczę, przynam, ze czytanie o bohaterah kultowej serii HP, którzy są już dorośli i mają dzieci jest świetnym doświadczeniem. Harry lekko przpruszony siwizną, ale nadal z piorunem na czole, Hermiona ciągle dystyngowana, z klasą i inteligentna. Mega :)
OdpowiedzUsuńTo przesłuchanie rodziny Ala było świetne, miałam wrażenie, ze Nora była ciągle oceniana.
No i zobaczyła swoich rodziców. Matko, bałam się, zeby ta nie zemdlała.
To co powiedział im Harry o klątwie trochę im wyjaśniło, ale niestety nie wszytsko, dalej są w czarnej d...dziurze :)
Dobrze, ze Al dogadał Georgowi, pytanie tylko czy to coś zmieni? Wątpię! Kto się kryje pod tą peleryną? Lecę dalej!
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
A pomyśl sobie, jak świetnie - i trochę dziwnie - o nich pisać!
UsuńTak ich sobie wyobrażam ;)
Tak to już jest z rodzicami przyjaciół XD
Pozdrawiam!
Zauważyłam, że popełniasz błędy, typu że mówi jedna osoba, a po myślniku dopisujesz reakcje drugiej osoby. To błąd, wtedy się po prostu zaczyna od nowego akapitu.
OdpowiedzUsuńPrzykład całkiem wymyślony przeze mnie:
- Powiedziałem jej, że powinna to sprzedać. - Zaczęła iść w kierunku lombardu, ale w ostatniej chwili pochwyciłem ją za rękę. (to błędny zapis).
- Powiedziałem jej, że powinna to sprzedać.
Zaczęła iść w kierunku lombardu, ale w ostatniej chwili pochwyciłem ją za rękę. (to poprawny zapis).
U ciebie mówi matka Albusa, ale reakcja jest już Nory (pierwsze zdanie).
to chciałaby że właśnie - żeby
To znaczy, że jak jest między nimi różnica wieku i są w innych domach, to nie mogą z sobą chodzić? Naprawdę matka Albiego jest żałosna.
wygrać parę męczy - meczy
jak najszybszej - najszybciej
Rozmyślanie o imieniu i porwnanie do kasy fiskalnej szczerze mnie ubawiło xD
nie mogłaby tego zrobić Scorpiowi? - Scorpiusowi?
Dobra, idę spać, resztę komentarza do tej części napiszę przy kolejnej, bo dosłownie usypiam na siedząco, w sumie to na półleżaco.
Pozdrawiam i dodam jeszcze tylko, że nie rozumiem za co miałoby się Albusowi oberwać. Wujek sam zaczynał. Czyli że inni mogą się śmiać z niego, ale jemu już się bronić nie wolno? Naprawdę chora rodzinka.