Nowi
Tamara
Łukiniczna spojrzała z niechęcią na szkołę przed sobą. Hogwart. Plugawe
miejsce. Nie powinna się tutaj znaleźć. Ale miała do wyboru to albo wydalenie
ze Szkoły Magii i Jeździectwa Smoczego. Musiała także wykonać pewne zadanie...
Podeszła
do frontowych drzwi, nie zwracając uwagi ani na piękno średniowiecznych murów,
ani na żłobienia, ozdabiające wrota. Ostrożnie zapukała i uśmiechnęła się pod
nosem, gdy otworzyła jej ta osoba, której się spodziewała...
~~*~~*~~*~~
Szedł
szybko przez korytarz, czując, zalewającą go wściekłość. Jego dzień nie
powinien wyglądać w ten sposób. Miał parszywy humor, a nie poprawiała go
perspektywa ostatniej lekcji, na którą teraz zmierzał.
Nasłuchał
się już wielu plotek na temat nowej nauczycielki. Nie dobrze mu się robiło na
sam jej widok. Nie była brzydka - była stara. Kiedyś mogła być piękną kobietą,
ale wiek zrobił swoje. Fred miał rację, porównując ją do wiedźmy. Najbardziej niepokoiły
go żółte oczy kobiety - tak nienaturalne, że powinno je zakazać, a najlepiej zarekwirować.
Zastanawiał się czy są to szkła kontaktowe, czy może pomyłka genetyczna... Nie
wiedział i cenił swoje życie na tyle, by się o to nie pytać.
Zatrzymał
się pod klasą, rozglądając się za swoim kuzynem. Obserwował kolegów z klasy,
których znał już od sześciu lat, a których nie znał tak dobrze, jakby tego
chciał. Do dzwonka zostało jeszcze kilka minut, więc miał czas. Rozejrzał się
po raz kolejny i w końcu zauważył znajomą osobę.
Lubił
patrzeć na Norę. Zdawał sobie sprawę, lecz często o tym zapominał, że była
śliczna. Siedziała z dala od reszty uczniów na kamiennym parapecie i czytała opasłą
książkę. Zmieniła się od początku roku. Nie była już zlęknioną małą
dziewczynką. Stała się bardziej pewna siebie, zabawna i wyluzowana. Nie chowała
się po kątach przed wzrokiem innych ludzi. Odnalazła pewnego rodzaju równowagę.
Nie potrzebowała już jego ochrony... Nad czym czasami ubolewał. Ostatnio
odsunął się od niej. Nie wiedział dlaczego, ale... czuł się niezręcznie w jej
towarzystwie. Postanowił naprawić ich relację.
Podszedł
do niej powoli.
Zbliżając
się, dostrzegł jeszcze więcej szczegółów, które umknęły jego uwadze. Dziewczyna
była zmęczona. Wyraźnie schudła, pod oczami widniały wory. Mógł się domyślić,
że stres związany ze szkołą dopadł także ją.
–
Cześć – mruknął cicho, siadając koło niej. Poczochrał swoje roztrzepane włosy,
posyłając jej delikatny uśmiech. – Czy tylko mi się wydaje, czy ta lekcja
będzie najgorszą lekcją na świecie?
–
James – powiedziała zamiast powitania. Zamknęła książkę i zmierzyła go spojrzeniem.
– Nie jesteś ciekaw sposobu nauczania nowej pani profesor? Albus mówił, że
niezła z niej wariatka ale nie chciał zdradzić szczegółów.
Chłopak
skrzywił się w duchu na wspomnienie swojego brata. Nie podobała mu się relacja
panny Zabini i młodszego Pottera. To on,
James, pierwszy ją zauważył. To on
się z nią zaprzyjaźnił i się nią zaopiekował. A w pewnym momencie pojawił się
Albus i wszystko zniszczył. Czy był zazdrosny? W żadnym razie! Tylko... Tak
troszeczkę... Ale nikomu się do tego nie przyznawał.
–
Ta... Mam to gdzieś. – Wzruszył ramionami. Drapiąc się po policzku. – Co
czytasz? – Wyrwał jej książkę z rąk i przeczytał tytuł. – Uroki, klątwy, zaklęcia –
charakterystyka i przeciwzaklęcia. – Szybko odsunął się, unosząc skradziony
przedmiot w górę, by dziewczyna nie mogła go do sięgnąć. Rzucił jej uważne
spojrzenie. – Interesujesz się urokami? Od kiedy?
Nora
rzuciła się na niego.
–
Oddaj mi to! To tylko... taka dodatkowa lektura.
–
No dobrze! – Czuł, że coś kręci, ale oddał jej księgę. – Ma to może coś
wspólnego z twoimi bliznami...? Dawno o tym nie rozmawialiśmy.
Przez
chwilę ujrzał cień strachu na twarzy dziewczyny, lecz szybko udało jej się
opanować.
–
Może. Na razie nie chcę o tym gadać, w porządku? – Schowała książkę do torby,
unikając jego wzroku. – A tak w ogóle, to dlaczego ze mną gadasz? Przecież Amy
tam siedzi. – Wskazała brodą na drugi koniec korytarza.
–
Och. No wiesz... Ja... tak jakby właśnie ją rzuciłem. – Między innymi to był
powód jego zdenerwowania.
Nora
przez kilka sekund nic nie mówiła. ,,Pewnie jest w szoku." – pomyślał.
–
Zaczęła mnie nudzić. Wciąż gadała o sobie! No więc, poszedłem dzisiaj do niej i
to zakończyłem. A jaką mi awanturę zrobiła! Przecież to było jasne, że prędzej
czy później z nią zerwę. To chyba oczywiste, prawda?
–
Oczywiste – powtórzyła powoli Nora. Na jej twarzy pojawił się delikatny
uśmiech. Co oznaczał? James nie miał pojęcia. – No cóż... Witam ponownie w
gronie wolnych i szczęśliwych.
Potter
posłał dziewczynie tylko słaby uśmiech. Nie sądził, że tak na to zareaguje.
Miał nadzieję, że okaże mu zrozumienie i będzie mu współczuła. Można by
pomyśleć, że się z tego powodu cieszyła... Ale pewnie James się mylił. Nora taka
nie była.
Amy
patrzyła teraz na nich z rządzą mordu w oczach. Ta to dopiero nie mogła się
pogodzić z zerwaniem! Chłopak miał tylko nadzieję, że to nie typ Ex–Psycholki.
Zadzwonił
dzwonek. Gryffoni i Ślizgoni ustawili się pod klasą. Nora i James, trzymając
się z dała od Amy i Andy, stanęli na końcu kolejki.
–
A gdzie jest...? – zaczęła Nora, ale Fred już się pojawił na horyzoncie.
Weasley
przybiegł do nich z wielkim uśmiechem na twarzy i poczochranymi włosami. Miał
wymięty mundurek, ale bardzo zadowoloną minę. James chciał się już zapytać, o
co chodzi, ale drzwi od klasy się otworzyły.
Nowa
nauczycielka w nich stanęła. Zmierzyła uczniów przenikliwym spojrzeniem,
opierając się na długiej lasce i skinęła głową. Otworzyła szerzej drzwi i
wpuściła ich do środka. Wszyscy milczeli. Pani profesor zrobiła na nich niezłe
wrażenie.
Uczniowie
usiedli na swoich miejscach. Powstał normalny szkolny gwar. Chichoty, szepty...
James
nadal był cicho. Nie spuszczał wzroku z nowej profesorki. Kobieta podeszła do
tablicy i zaczęła coś na niej pisać. Kiedy skończyła odwróciła się do klasy i
raz stuknęła laską w posadzkę. Posypały się iskry, a wszyscy uczniowie
zamilkli. Nie z własnej woli - czuli przymus, żeby zachować ciszę.
Staruszka
skinęła głową. Omotała spojrzeniem swoich żółtych oczu całą salę, następnie
wskazała laską na tablicę. Było tam napisane:
,,Nazywam
się Eve Queen. Na dzisiejszych zajęciach nauczymy się milczeć."
James
myślał, że to jakiś żart. Mieli milczeć? A co to ma wspólnego z obroną przed
czarną magią?
Wymienił
spojrzenia z Fredem. Mulat uniósł tylko brwi i uśmiechnął się z kpiną.
Wszyscy
uczniowie reagowali w podobny sposób. Potter widział, że z trudem powstrzymują
śmiech. Czy ta zwariowana wiedźma naprawdę myślała, że powstrzyma ich przed
rozmowami tylko głupim napisem? Świruska.
Potter
wyrwał z zeszytu kawałek pergaminu, odkorkował butelkę z atramentem i zamoczył
czubek pióra. Już miał napisać wiadomość do Freda, kiedy kartka została mu
wytrącona z ręki. Profesor Queen złapała ją, pokręciła głową i spaliła świątek
papieru. Przekaz był jasny - żadnych liścików.
Zapowiadała
się najnudniejsza, najcichsza i najdłuższa lekcja na świecie...
A
James wkrótce się przekonał, że większość lekcji z Queen była dość osobliwa.
~~*~~*~~*~~
...spadali.
Roxie
była przerażona. Widziała przestraszone twarze swoich nowych kolegów, ale nikt
nic nie robił, żeby to zatrzymać.
Spróbowała
wstać. Wiedziała, że to kwestia sekund zanim się rozbiją.
Gdzie
byli dorośli? Lub nauczyciele? Ktokolwiek?!
Powoli
- choć trwało to najwyżej pięć sekund, rejestrowała niektóre rzeczy. Spostrzegła
bladego jak śmierć Haroona, Sam, która pod wpływem emocji zmieniła kolor włosów
na biały, André modlił się - lub przeklinał - na cały głos w swoim ojczystym
języku.
,,Muszę
coś wymyślić!" – zadecydowała Roxanne, stając na równe nogi. Już chciała
pobiec do innych pomieszczeń, znaleźć jakiś panel kontrolny lub chociaż hamulec,
gdy smok zaczął się przechylać. Dziobem do przodu.
Zdążyła
tylko krzyknąć, żeby każdy się czegoś złapał, a później...
Rozbili
się.
Pierwszą
rzeczą, jaką zarejestrowała, był fakt, że żyła. Nie najgorzej.
Zaczęła
głośno kaszleć. Zdawało jej się, że wszystkie kończyny ma we właściwym miejscu.
Była nieźle poobijana, ale cała.
Ostrożnie
zaczęła wygrzebywać się spod pozostałości mebli.
–
Żyjecie? – krzyknęła schrypniętym głosem.
Wnętrze
smoka wyglądało strasznie – całe zniszczone. Ale jedna rzecz ją zastanawiał -
dlaczego przetrwali? O dziwo, smok się nie rozpadł. Chyba tylko dzięki
genialnej budowie tej maszyny nie umarli.
Zaczęli
wstawać inni uczestnicy wymiany.
Najpierw
zauważyła Hektora. Chłopak pomagał Sam, która była bliska omdlenia. Obydwoje
mieli niewielkie skaleczenia na twarzy i rękach. Hisato Otsu pomachał, że nic
mu nie jest, choć jego policzek był cały we krwi. Przeklęta Różowa Trójka także
przeżyła. Maelys trzęsła się i obgryzała paznokcie przerażenia. Zuri i Aziza
próbowały ją jakoś pocieszyć. Nie wyglądały już pięknie - bardziej jak ekipa z
Zagubionych (jedyny mogolski serial, jaki Roxie oglądała).
Zebrali
się w siódemkę. Nigdzie nie było widać pozostałej trójki. Rozpoczęli
poszukiwania.
Każdy
radził sobie na swój własny sposób. Jedni płakali, inni krzyczeli lub milczeli,
jeszcze inni - tak jak Roxie - zachowywali zimną krew. Dziewczyna się nie
łamała. Ta grupa potrzebowała przywódcy - i ona miała zamiar nim zostać.
–
Dobra! Ludziska! Uspokójcie się! – Oczy wszystkich skupiły się na niej. Biła z
niej czysta determinacja. – Musimy współpracować! Trzej z nas są gdzieś tutaj
uwięzieni. I moim zdaniem, nie mają zbyt wiele czasu. Musimy się pośpieszyć.
Nie wiemy także, czy smok nie wybuchnie, ale... zaryzykujemy. Najpierw ich
odnajdźmy, a później ustalimy, co się stało i co dalej.
Mieli
wyznaczone zadanie i na nim się skupili. Spokój Roxie podziałał na nich
oczyszczająco.
Najszybciej
odnaleźli Tobey’a. Uderzył się mocno w głowę i stracił przytomność.
Hisato
Otsu jako druga najbardziej opanowana osoba, przyłożył Amerykanowi dłoń do
czoła. Zamknął oczy i chyba zaczął się modlić, wciąż nic nie mówiąc. Po chwili
Angelo się obudził.
Roxie
słyszała o tym, że niektórzy uczniowie z Mahoutokoro posiadali dar uzdrawiania,
ale nie sądziła, że Hisato zalicza się do nich.
Tobey
wciąż był słaby, ale nie wyglądał już, jakby miał za minutę umrzeć.
André
leżał przykryty pod pierzem z poduszek. Biedaczek ze strachu zemdlał. Szybko
udało im się go obudzić. Chłopak trochę się zawstydził, ale próbował to ukryć za
ponurą miną.
Największy
problem mieli z Haroonem Khanem. Był przygnieciony przez jedną z kanap.
Wspólnymi siłami go uwolnili, ale nastąpiły pewnego rodzaju komplikacje...
Jeżeli można tak nazwać kawał drewna wbity w nogę Hindusa.
Ostrożnie
go wyciągnęli i położyli na jednej z jako takich zachowanych sof, uważają przy
tym na jego zranienie. Nie wyglądało to dobrze. Nogę wykrzywiło w nienaturalny
sposób - na pewno złamana. Chłopak także tracił dużo krwi.
Sam
proponowała, żeby wyszli na zewnątrz i poszukali pomocy, ale Roxie miała złe
przeczucia. Nie spadliby sami. Coś ich musiało strącić. A stworzeniami, które
lubią to robić były... smoki.
Przekonała
ich, żeby jeszcze z tym zaczekali.
–
Możesz go uzdrowić? – zapytała Hisato Otsu.
Chłopak
zbliżył się do kolegi i ujął go za dłoń. Zmarszczył czoło i po minucie się
odsunął. Spojrzał przepraszająco na Roxanne i pokręcił głową.
,,Co
robić? Co robić?" – próbowała racjonalnie myśleć, ale nie miała już
pomysłów. Była zwykłym dzieciakiem. Nie powinna mieć do czynienia z takimi
sytuacjami.
–
Musimy... – zaczęła. Ale nie mogła dokończyć.
Hektor
przejął pałeczkę.
–
Musimy ustalić, co się stało. Czy tylko mi się wydaje dziwne, że nasi nauczyciele
i wszyscy dorośli zniknęli? Szukałem, ale nie ma po nich śladu. Wyparowali. Co
o tym myślisz, Roxanne?
Weasley
wypełniła wdzięczność do chłopaka. Potrzebowała wsparcia w tym momencie. Czuła
się za nich odpowiedzialna. Patrzyli na nią z nadzieją, lękiem i także z
pogardą - jak można się domyślić - wzrok panny Maelys.
–
Jak już mówiłam, wydaje mi się, że to sprawka jakiegoś smoka. Zazwyczaj nie
atakują swoich, ale...
–
Helooo! – Maelys, która czuła się już o wiele lepiej, musiała się wtrącić. –
Czy przypadkiem nie jesteśmy czarodziejami? Kilka machnięć różdżką i smok
pokonany, Hindus uzdrowiony, a my szczęśliwi.
–
Jakbyś zapomniała, że nie możemy czarować. Namiar? Niepełnoletność? Coś ci to
mówi? – powiedział André. – Myślałem, że wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę...
Verges
chciała już coś odpowiedzieć, ale Sam jej na to nie pozwoliła.
–
Nie kłóćmy się! Nie gdy... gdy... – Głos jej nieznacznie drżał. – Gdy Haroon
jest ranny. A może... może to pewnego rodzaju próba? Może musimy sami dostać
się do szkoły? – Pozwoliła tym słowom zawisnąć między nimi. – Jedno jest pewne.
Musimy stąd wyjść i zmierzyć się z tym, co na nas czeka.
~~*~~*~~*~~
–
To był chyba jakiś żart!
Albus
czuł już irytację. Po raz setny słyszał ten komentarz. Jego starszy brat
powinien powiększyć zasób słownictwa lub coś... Odkąd zerwał z Amy zaczął się
wszędzie szwendać za Norą. Al bał się, że James zacznie ją podrywać. Nie chciał
tego. Chłopak złamałby jej tylko serce.
Siedzieli
teraz w bibliotece. Rose, on i Eleonora chcieli kontynuować badania nad klątwą
Havlynga, ale obecność Jamesa im w tym przeszkodziła. Nora nadal była za tym,
żeby nikogo nie wtajemniczać. Dlatego musieli udawać, że spotkali się tylko,
aby odrabiać lekcje.
–
James, zawsze narzekasz na naukę, a w końcu miałeś lekcję na której nic nie
robiłeś i to ciebie wkurza? – Albus pokręcił głową. – Nie rozumiem twojego toku
myślenia.
–
Z tą kobietą jest coś nie tak! Ja wam to mówię! Te jej włosy, twarz, żółte
oczy... Ohyda. – Potter się wzdrygnął.
–
Powtórz. – Rose, która była zajęta swoim zadaniem z zaklęć, nagle uniosła głowę
i skupiła uwagę na Jamesie.
–
Em... Ale co? ,,Ohyda"?
–
Nie! To o oczach!
–
A! No, że ma żółte oczy.
Al,
Rose i Nora wymienili spojrzenia.
–
James... Ona ma niebieskie oczy – powiedziała powoli rudowłosa.
–
Nie. Żółte. Na pewno żółte. Takie dziwaczne. W kolorze kanarka. Nie
zwariowałem, jeśli o to wam chodzi. Jeszcze nie. – Łatwo było zdenerwować
chłopaka. Musiał wyczuwać, że mu nie wierzą.
Nora
nachyliła się przez stolik i spojrzała Jamesowi w oczy.
–
Nie mówimy, że zwariowałeś... Miałeś po prostu ciężki dzień i...
–
Nie wierzę! Ty też? – Chłopak wstał na równe nogi, przewracając przy tym
krzesło. – Wiem, co widziałem! Możecie mieć te swojej sekrety, ale nie
traktujcie mnie jak idiotę. Bo nim nie jestem!
–
James... – Ale cokolwiek chciała powiedzieć, nie miała okazji. Przyleciała
bibliotekarka i wyrzuciła starszego Gryfona z czytelni.
Albus
poczuł się okropnie, bo chociaż było to okrutne, odczuwał lekkie zadowolenie z tego powodu.
–
Może powinnam...? – zapytała Nora, podnosząc się delikatnie z krzesła. Zagryzła
niepewnie wargi, patrząc na drzwi, za którymi zniknął James i odgarniając
długie blond włosy za ucho.
–
Zostaw go. Musi się uspokoić. Wiesz, że łatwo wpada w gniew. Na kolacji z nim
pogadamy. – Rose wróciła do swoich podręczników. – Jak ci idzie z tym
maskującym zaklęciem?
–
Całkiem nieźle. Jest bardzo trudne, ale chyba niedługo je opanuję... –
Dziewczyny zaczęły żarliwie dyskutować na ten temat.
Albus
się wyłączył. Miał dość ,,podwójnego życia". Nienawidził kłamstw, a musiał
ukrywać tak wiele rzeczy przed Scorpiusem... Rose jakoś łatwiej to
przychodziło. Wystarczyło, że mówiła mu, iż idzie się spotkać z Norą, a wtedy
Malfoy znajdował miliony rzeczy do zrobienia i wymówek. Al próbował wydobyć z
kumpla, dlaczego tak na nią reaguje, ale nie chciał nic powiedzieć. Szanował
to, gdyż sam wiele przed nim ukrywał, ale... Czuł, że nie jest to w porządku.
Albus miał siostrę i masę kuzynek, które bardzo kochał. Scorpius nie posiadał
rodzeństwa, nad czym zawsze ubolewał i nagle... Cud. Odkrywają jego siostrę, o
której nawet nie może się dowiedzieć. Chłopak miał wrażenie, jakby go z czegoś
okradał...
–
Al? Co o tym myślisz? – Z rozmyślań wyrwał go głos Rose.
Wrócił
do badań, ale wciąż czuł wyrzuty sumienia...
~~*~~*~~*~~
–
Na trzy… Raz… Dwa…
Podzielili
się na grupy. W smoku zostali Sam i Hisato, którzy mieli zajmować się Tobey’m i
Haroonem. Na pierwszy front szła Roxie, Hektor i Andè, a tyły - czyli de facto
beznadziejna ochrona - obstawiała Przeklęta Różowa Trójka, która nawet nosa nie
wychyliła z pojazdu.
–
Trzy!
Wypadli
na dwór. I stanęli skamieniali.
Przed
nimi znajdował się smok. Najprawdziwszy smok. Teoria Weasley się sprawdziła. To
zdecydowanie on ich strącił.
Był
piękny. Wyglądał jak duży jaszczur pokryty jednolitymi, gładkimi, zielonymi
łuskami. Swoimi długimi łapami uderzał w ich metalowego smoka. Jego błoniaste
skrzydła były lekko rozłożone. Roxanne znała ten gatunek bardzo dobrze.
Ulubiony jej wujka. Walijski Zielony Pospolity. Można to było bardzo łatwo
rozpoznać - po barwie, ale także po dwóch niewielkich rogach z tyłu jego
krótkiej głowy.
Odwróciła
się powoli do chłopaków. Przy smokach - jak przy dinozaurach - nie można wykonywać
gwałtownych ruchów.
Po
wyrazie twarzy Hektora mogła się łatwo zorientować, że także go rozpoznał.
–
Zazwyczaj nie atakuje ludzi… Chyba, że jest wygłodniały – szepnął. – Musimy być
na terenie rezerwatu.
Roxanne
kiwnęła tylko głową. Miała mętlik w głowię. Wiele razy spotkała się już z tym
rodzajem, ale nie mogła sobie przypomnieć, czym najlepiej - bez czarów - go
pokonać. Jej towarzysze też nie mieli pomysłu. Weasley przeszkadzało także
dziwne przeczucie. Miała wrażenie, że zna
tego smoka… Ale… To trochę niemożliwe. Chyba, że…
Iskierka!
Miała
ochotę się roześmiać. Nie mogła uwierzyć, że jej wujek był aż tak bardzo
nierozważny. Myślał, że nie rozpoznam jego smoka? Znała go od kołyski. W każde
wakacje pomagała mu się nim opiekować.
–
Zaczekajcie – mruknęła. Nie mogła przestać się uśmiechać.
–
Co chcesz zrobić? – Kasapi nie wyglądał na zadowolonego. Z każdą minutą
zyskiwał coraz większą sympatię Weasley. Nie mogła uwierzyć, że wcześniej go
tak łatwo osądziła.
–
Znam tego smoka.
Zaczęła
się do niego powoli zbliżać. Wiedziała, że Iskierka nie lubi niespodzianek.
Mogła do niej podejść tylko jeśli zostanie zaproszona.
Roxanne
krzyknęła. Głośno, wyraźnie - dźwiękiem z głębi gardła. Wiedziała, że chłopcy
za jej plecami wymieniają zdziwione spojrzenia, ale nie zwracała na nich uwagi.
Całą uwagę skupiła na Iskierce.
Delikatnie
się do niej zbliżyła. Miała już pewność, że to ona - na jej szyi znajdowała się
obrożę, którą przymocowała tam rok temu. Chciała zaznaczyć, że ten smok jest
zajęty i należy do Charliego Weasley’a.
Iskierka
odwróciła się i skupiła na niej swoje wielkie zielone oczy. Inna osoba dawno by
się wystraszyła i uciekła, ale nie Roxie. Ona była odważna.
Po
kilku minutach walki na spojrzenia, smok wydał z siebie melodyjny dźwięk. Na to
tylko czekała.
Zaproszenie.
Później
sprawy potoczyły się bardzo szybko. Roxanne przywitała się ze smokiem.
Wyglądało to tak, że Iskierka do niej podeszła, klęknęła na łapach i schyliła
łeb, aby dziewczyna mogła ją pogłaskać. Iskierka także ją rozpoznała.
Stali
teraz w dziesiątkę przed smokiem.
–
Sam! Miałaś rację. To na pewno próba. Ten smok należy do mojego wujka. Nie jest
agresywna. No, chyba, że zaatakuję ją inny smok. Zaprowadzi nas do
szkoły.
–
Jesteś pewna, że to bezpieczne? – Amerykanka miała wątpliwości. Każdy z nich
zdawał sobie sprawę, że smoki są bardzo nieobliczalnymi stworzeniami.
Roxie
obrzuciła ich spojrzeniem i podeszła do Hektora, który trzymał w ramionach
rannego Haroona. Położyła Hindusowi rękę na czole - był rozpalony.
–
To chyba nasza jedyna szansa…
–
Chwila! – Maelys musiała się oczywiście wtrącić. W zniszczonych ubraniach, z czerwonym
nosem i zapuchniętymi oczami, nie prezentowała się najlepiej. Roxanne
podziwiała ją za determinację *sarkazm*. – Z tego, co mi się wydaje, mamy zostać
Smoczymi Jeźdźcami, więc dlaczego nie polecimy na tym smoku?
–
Verges, jakbyś nie zauważyła, jest nas za dużo. A Iskierka nie lubi latać z
ludźmi na pokładzie, ale chodzić… To inna sprawa. Hektor, właź na smoka.
Mina
Greka była przekomiczna. Otworzył usta zdumiony, wytrzeszczył oczy i zaczął się
jąkać.
–
Alealealealealeale…
Wszyscy
udawali chojraków, którzy mają zamiar bawić się ze smokami, ale prawda była
taka, że wcześniej wiedzę o nich czerpali tylko z książek.
–
Oj, nie ugryzie cię. – Roxie się uśmiechnęła. – A nie możesz nieść Haroona
przez całą podróż. Na smoka jeszcze wejdzie Tobey… Nie kłóć się ze mną. Wciąż
jesteś osłabiony. I Hisato Otsu, jeśli możesz… Pilnuj, żeby nie umarł.
Mozolnie
im to szło, ale w końcu panowie usiedli na smoku.
–
Zaprowadź nas do Charliego – zwróciła się do smoka, delikatnie gładząc go po
łuskach.
~~*~~*~~*~~
Jane
Cast nie miała nadal żadnych informacji na temat zaginionego nauczyciela. Była
zdziwiona, że na jego miejsce tak szybko pojawiło się zastępstwo. Eve Queen
spadła im z nieba. Kobieta miała podobno dziwne metody nauczania, ale
dyrektorka nie zamierzała się wtrącać. Teraz najbardziej liczyło się
odnalezienie Simona…
Kobieta
zupełnie zapomniała o tej przeklętej wymianie. Nadal nie wiedziała, dlaczego
pozwoliła Roxanne Weasley wziąć w niej udział… A… No tak. To było po tym, jak Krukonka
wparowała do jej gabinetu z miną w stylu Wyjazd,
albo śmierć. Brrr… Kto by się
spodziewał, że w pannie Weasley tkwią takie pokłady morderczej siły? Musiała
przyznać, że zyskała jej sympatię - a to się nie zdarzało często. Na miejsce
Roxanne przybył kolejny ,,problem”.
Tamara
Łukiniczna nie przypadła jej do gustu tak jak Roxie. Dyrektorka nie przepadała
za Rosjanami - przykra historia z tygrysem i bitą śmietaną… A ta uczennica
miała napisane na czole KŁOPOTY. Była po prostu za… piękna.
To
trochę irracjonalne zazdrościć młodszej dziewczynie, ale… Śliczniejszej osoby w
życiu nie widziała. Jej twarz była blada i ostra - nie miała łagodnego typu
urody. Kruczoczarne włosy nosiła związane w długiego grubego warkocza. Oczy
tajemnicze, ciemne ukryte za kurtyną gęstych rzęs… A usta - idealnie czerwone i
jędrne. Nie za wysoka ani nie za niska, z pięknymi kobiecymi kształtami, za
które można by zabić. Jej wygląd od razu sprawiał, że mężczyźni się w niej
zakochiwali, a kobiety ją nienawidziły. Mogłoby się wydawać, że będzie ona
zarozumiałą pannicą, ale o dziwo wydawała się miła. Kulturalna, dobrze
wychowana, uprzejma. Tiara od razu przydzieliła ją do Hufflepuffu…
Siedziała
teraz przed nią z uroczym uśmiechem na olśniewającej twarzy. Kilka razy
próbowała rozpocząć rozmowę, ale Cast udawała zajętą układaniem papierów.
Ktoś
zapukał w drzwi. Po chwili do pomieszczenia weszła Puchonka.
–
Wzywała mnie pani?
Nareszcie.
–
Tak, panno Roman. Zaopiekujesz się nową uczennicą. Tamaro, poznaj Emmę Roman.
~~*~~*~~*~~
Dzień
chylił się ku końcowi. Uczestnicy wymiany padali ze zmęczenia. Mieli - jak na
jeden i to dopiero pierwszy dzień - dość wrażeń.
Roxanne
wraz z Sam próbowały zmotywować resztę do dalszej drogi. Weasley martwiła się o
Haroona, choć z cichych zapewnień Hisato Otsu rozumiała, że nie był on
umierający.
Iskierka
także już nie wytrzymywała. Normalnie by sobie odleciała, ale z bagażem w
postaci czterech piętnastolatków i przez polecenie Roxie - nie mogła. A
zmęczony i rozdrażniony smok to nie dobre połączenie.
Zuri
i Aziza miały chyba najgorzej. Wciąż musiały wysłuchiwać narzekań swojej
przywódczyni… Roxanne zastanawiała się, kiedy zwariują…
Wydawać
by się mogło, że szli całą wieczność, ale nagle krajobraz zaczął się zmieniać. Widok
lasów, drzew i dolin potrafi człowieka w końcu znudzić.. Droga zaczęła
gwałtownie opadać w dół, gdzie kończyła się na wysokiej górskiej ścianie.
Podeszli
pod nią. Nie mieli pomysłu, którędy iść dalej ani gdzie może być ta szkoła.
Iskierka zaprowadziła ich w tamto miejsce.
–
No super! Twojemu smokowi odbiło, a my nadal jesteśmy w czarnej du… – zaczął
się bulwersować Brazylijczyk, ale Samantha mu przerwała.
–
Cicho. Patrz!
Ściana
nagle zamieniła się w drzwi, które zaczęły powoli się otwierać. Roxanne kazała chłopakom
zejść ze smoka - Iskierka zrobiła się dziwnie niespokojna. Próbując ją
uspokoić, obserwowała bramę.
Oczywiście,
szkołę ukryto za pomocą magii. Przez nowoutworzone drzwi wypadli uśmiechnięci
ludzi, prowadząc między sobą małego smoka. Czekali na nich i byli bardzo
szczęśliwi, że widzą ich żywych. Od razu jakaś czarnoskóra kobieta przechwyciła
rannego Haroona, a część grupy dostała rozkaz, by udać się w głąb rezerwatu i
zniszczyć ich rozbitego metalowego smoka.
Roxanne
nie mogła skupić się na zamieszaniu wokół niej. Miała ochotę zbluzgać tych
ludzi za głupotę. Chyba musieli zdawać sobie sprawę, że Iskierka nie znosi
innych smoków? Przyprowadzając tutaj tego małego Długoroga Rumuńskiego, tylko
ją zdenerwowali. Zastanawiała się, gdzie podziewa się wujek Charlie - jedyna
osoba, która potrafiła zapanować nad tą samicą.
Dla
Roxie czas się zatrzymał. Jej towarzysze weszli już przez bramę, ale ona nad
męczyła się ze smokiem, który nie reagował na żadne komendy. Nikt na nią nie
zwracał uwagi, a Iskierka dostawała szału. Weasley chciała właśnie krzyknąć, że
potrzebuje pomocy, ale smok otwierał już pysk, żeby zionąć ogniem, a na linii
jego strzału stała właśnie dziewczyna. Po raz pierwszy poczuła prawdziwe
przerażenie. Serce zaczęło jej walić w piersi, oblały ją zimne poty. A
najgorsze było to, że nie mogła się ruszyć. Słyszała krzyki - chyba w końcu
ktoś zauważył, co się dzieje. Ale nie zdążą. Już widziała wszystkie kły
Iskierki, już czuła żart jej oddechu i… Ktoś ją odepchnął.
Poczuła, jak jakieś silne
ramiona oplatają się wokół niej. Została pociągnięta w bok i na ziemię.
Przygniotło ją ciepłe ciało.
Żyję! – przeszło jej przez myśl, ale to nie był
jeszcze koniec. Smok zionął ogniem, ale wciąż wyglądał na naprawdę
wściekłego.
Tajemniczy
osobnik złapał ją za rękę i postawił na równe nogi, obejmując ją w talii. Nie
widziała twarzy swojego wybawiciela, ale w tym momencie miała to gdzieś..
Chciała tylko przeżyć.
–
Cholera – zaklął jej bohater.
Roxanne
się zgadzała, a nawet użyłaby ostrzejszych słów, aby opisać tę sytuację. Smok
zamachnął się ogonem, a oni znów odskoczyli, ale tym razem nie mieli tyle
szczęścia. Kolec zahaczył o jej ramię i jego dłoń raniąc ich boleśnie.
Potoczyli się po leśnej dróżce.
Po
chwili wpadli czarodzieje i powalili smoka, rzucając kilka szybkich zaklęć.
Jakby
nie mogli zrobić tego wcześniej… – pomyślała z wściekłością.
Odwróciła
się do chłopaka, który wciąż ją obejmować i zamarła.
Miała
chłopaków. I to wielu. Nie oszukujmy się - bardzo wielu. Ale żaden nie wzbudził
w niej takich emocji, jak ten młodzieniec.
Nie
był w jej typie. Lubiła seksownych, niebezpiecznych chłopców, a on na pewno
taki nie był. Typ grzecznego kujona, którego możesz przedstawić spokojnie
rodzicom bez pytań w stylu: Czyś
ty kompletnie oszalała? albo Ile lat siedział w Azkabanie?
Był
uroczy. Na tyle, ile mogła mu się przyjrzeć, gdy leżała koło niego,
oszołomiona bólem i adrenaliną, która wciąż krążyła w jej żyłach. Miał
niesamowite oczy. Jasnozielone, nakrapiane złotymi plamkami. Z twarzy przystojny,
choć przy skroni widniała niewielka blizna oparzeniowa. Roxanne osobiście
uważała, że blizny są sexy. Sama posiadała kilka, ale to głównie na dłoniach.
Ale wracając do przystojniaka... Ciemnoblond włosy sięgały mu za uszy. I
dołeczki! Uśmiechał się do niej. W takich sytuacjach, gdy przed chwilą o mały
włos nie zginąłeś, nie powinieneś się uśmiechać. To już przesądziło sprawę -
zakochała się.
A
później usłyszała głos, który zniszczył jej życie.
–
Jules! O Boże, Jules! – Podbiegła do nich jakaś spanikowana dziewczyna. – Niech
ktoś pomoże mojemu chłopakowi i tej nowej dziewczynie!
Chłopakowi…
Serce
Roxanne zostało po raz pierwszy tak szybko i boleśnie złamane.
O jeju, super! Roxanne zachowała się super! Mam nadzieję że już niedługo napiszesz następny rozdział bo zwariuję...
OdpowiedzUsuń...a tego nikt by nie chciał! :) Postaram się szybko coś dodać. Dzięki za kom ;)
UsuńNo witam, witam! :D Nowy rozdział i znowu jestem w niebie. :P
OdpowiedzUsuńNie wiem czy chcesz, abym ci wymieniała błędy itd., więc napiszę tylko, że dopatrzyłam się kilku literówek i niedopisania liter. ;) A tak poza tym to nic więcej nie było.
Nora i James... *.* I on taki zazdrosny... Nawet o swojego brata... :D
Co się tyczy wątku Roxie to zaczyna się naprawdę ciekawie. Tylko tak trochę zabrakło mi tu Nory... Tak trochę xd
Mam dziwne przeczucie, że ta Tamara chyba nie będzie zbytnio pozytywną postacią. ;D Nie powiem, cieszy mnie to. xD Hmm... Ten opis, że jest taka piękna i w ogóle... Dlaczego znowu mam jakieś dziwne wrażenie, że James to zauważy? ;-; Kurde... I ten moment kiedy uświadamiam sobie, że być może podsunęłam ci pomysł.. ;_; (Mam nadzieję, że jednak nie. :D Lepiej się czuję z myślą, że wymyśliłaś to pierwsza. xD) Eh.. Totalna katasztrofa... xd
I ta nowa nauczycielka--- żółte oczy?! Matko jedyna... Dlaczego nie uwierzyli James' owi jeśli Albus sam powiedział, ze iluzja to nie dla niego... Dobra, ja już nie filozofuje tutaj, bo wyjdzie jeszcze dłużej niż poprzednio. xD
Ja nie wytrzymam, chcę już KOLEJNY rozdział (i jeszcze dłuższy :D). ;x Więc kiedy można się spodziewać? :D
Pozdrawiam i duuużoo weny życzę. ;))
~Daughter of Shadow
W niebie? Miło mi to słyszeć (lub czytać - jak kto woli). :)
UsuńJak będę miała czas, to je poprawię. Tak to jest, jak piszesz rozdział o 2 w nocy, a później jesteś zbyt zmęczony/a, żeby robić poprawki...
Nie martw się. Nora w następnym rozdziale znów będzie najważniejsza :) Po prostu Roxie jakoś opanowała moją głowę - mała wredota - ale znów mam nowe pomysły, co do głównych bohaterów Nowej...
Dobrze kombinujesz z Tamarą - i mówię ci, że ja była pierwsza xd - ale to nie wszystko... He he he
Byli zbyt zdenerwowani na Jamesa, żeby w tamtym momencie to skojarzyć... Ale do tego jeszcze wrócimy.
Postaram się, żeby był dłuższy. Spodziewać się możesz, jak zwykle, w niedzielę.
Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że następnym razem także skomentujesz. :)
Świetne, jeden z najlepszych blogów, jakie czytałam. Najfajniejsze jest to, że jest w nim tyle nowości, bo w większości blogów główne wątki są oklepane, za co duży plus. Poza tym mało błędów, chwali się ;) Zakończę prośbą o jak najszybsze i najlepsze pisanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ten co nie co nie może spać.
O jeju... Dziękuję! :* - pustactwo max... Popracuję nad nim, ale na serio - dzięki.
OdpowiedzUsuńTo zasługa - lub wina - mojej porypanej wyobraźni... Wciąż podsuwa mi nowe pomysły... Uwierzysz? Czasami jest irytująca, gdy nie daje mi spać po nocach...
Mało? :o Mam wrażenie, że w każdym rozdziale robię masę błędów... A później jestem zbyt leniwa, żeby je poprawiać... Ech...
Postaram się. Obiecuję :)
Bardzo dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie!
Zabieram się do czytania, bo w końcu coś innego niż to, co zazwyczaj się znajduje na Hogwartowych blogach. :)
OdpowiedzUsuńSama też właśnie zaczynam pisać, zapraszam: http://mallaroy.blogspot.com/
O BOŻE BOŻE BOŻE BOŻE!
OdpowiedzUsuńto jest... przecudowne!!
w sumie przeczytałam jedynie ten rozdział, ale był naprawdę niesamowity i od razu...jakby to powiedzieć... przywiązałam się (?) do tych bohaterów. Znam Roxanne od może 6 minut, a już prawie łzy stanęły mi w oczach na koniec! jak Ty to robisz? :o :D na pewno jeszcze tu zajrzę!
Puchonka 123
*zapraszam również na mojego bloga ;)*
Dziękuję. Do ciebie już wpadłam i wpadnę ponownie :D
UsuńZachęcam do przeczytania wcześniejszych, ale także i następnych rozdziałów.
Nie nie ja. To moja shauma XD
Miał byc rozdział, nie ma rozdziału...
OdpowiedzUsuńMiały być wakacje i są wakacje.
UsuńNie bój żaby.
Ja tylko podsycam wasz głód XD
Ale was wszystkie bardzo kocham!
Koocham. Pisz dalej, pisz, pisz, pisz... Zaraz czytam next rozdział:3 Ale tak mało;( Nora... Nora... Nora... Zaniedbałaś Freda; ostatnio jej nie podrywał:P
OdpowiedzUsuńCzyżbym zdobyła nową czytelniczkę? Witam ! :D Zapraszam do dodania mojego bloga do obserwowanych... XD
UsuńPiszę, piszę :D Mało rozdziałów, bo mój blog jest bardzo młody (nawet dwóch miesięcy nie ma).
Następnym razem będzie więcej Freda!
Biedna Roxy, miłość od pierwszego wejrzenia, a tu taka wiadomość... współczuje :c
OdpowiedzUsuńTrochę wkurzyła mnie reakcja Nory, Ala i Rose na wiadomość o oczach nauczycielki, czyżby już zapomnieli, że James potrafi przejrzeć przez iluzję? To było naprawdę irytujące i miałam ochotę ich udusić, bo w końcu tym sposobem James zostawił Norę w spokoju.
Zastanawiam się również, czy James w końcu zakocha się w głównej bohaterce, bo właściwie ja cały czas czekam na jakiś romans z udziałem Nory w roli głównej :3
Naprawdę wspaniale to wszystko opisujesz, te sceny akcji są tak realistycznie opisane, że to aż grzech mieć taki talent! Bardzo podoba mi się ten pomysł z akcja smoka, masz po prostu tak niesamowite pomysły, taka niespotykane... Wow...
Mogę jedynie napisać, że znów idę dalej czytać i znów cię pozdrowić ^^
Roxie jest twarda. :) Akurat dla niej przygotowałam cały plan miłosny i będzie on baaaardzo urozmaicony.
UsuńReakcja była zamierzona. Chyba... Czasami nie pamiętam, co ja sobie myślałam pisząc ten rozdział... XD
Chyba pokocham twoje komentarze! Sprawiają, że nie mogę się przestać uśmiechać. Dziękuję ci bardzo :)
Ten blog jest zajebisty <3 Kocham Logana i cieszę się że akurat go wybrałaś jako postać Ala =D Jako że jestem fanka nie tylko książek ale i filmów i muzyki cieszę się też z postaci Freda choć od dawna pojawia się pytanie CZEMU ON NIE JEST RUDY!!!!!!!!?????? a jako fanka filmów: Zagubieni i Ian to też przedmioty moich westchnień :* Rozdział fajny mam tylko nadzieję że będzie więcej scen ze Scorpiusem, zakochałam się w nim od pierwszej sceny XD Kocham i dołączam do mojej listy westchnień. A tak pozatym to też kocham Leo i Perciego :* jak widać moja lista jest długaaaaaaa i wciąż otwarta a twój blog jeest nowym nabytkiem <3 . Całuski M.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie widzieć, że jednak ktoś trafia na mojego marnego bloga :) Dziękuję ci bardzo za komentarz i mam nadzieję, że reszta historii także cię wciągnie.
UsuńNie jest rudy, bo jego mam była murzynką XD!
Będzie więcej - to akurat mogę obiecać!
Hahaha mam tak samo ;)
Pozdrawiam!
Prosiłaś, żeby komentować, więc proszę :) :
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa (jeśli przeczytasz kilka nie dawno napisanych,, bezsensownych komentarzy od Anonima to zapewne moje) jeszcze nie napisałam tak po prostu- że piszesz genialnie :)
Cała ta sytuacja z Roxie była fantastyczna. Uważam też, że Nora (jednak ją troszkę zaniedbałaś) pasuje bardziej do Albumu niż Jamesa ;) Możliwe że odpowiedzi na moje pytania pojawią się w kolejnych rozdziałach, których jeszcze nie przeczytałam ,więc nie będę się za bardzo rozpisywać :)
*Albusa nie albumu xD
Usuń(Głupi poprawiacz...)
O mały włos, a pomyliłabym rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńNie powiedziałam tego wcześniej, więc naprawiam swój błąd, świetny szablon. Zgrywa się z opowiadaniami xdd
A co do rozdziału 11, nie mam żadnych przeciwwskazań. Masz cudowny sposób pisania! Mówiłam o tym? Jeśli nie to mówię teraz. Fajnie rozkręciłaś fabułę :)
http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
Z braku czasu niestety nie mogę przeczytać teraz kolejnych rozdziałów, ale z wielką chęcią bym to zrobiła :) Świetnie piszesz. Jeśli mam być szczera - nigdy nie interesowała mnie tematyka "nowego pokolenia". Teraz wiem, że to był błąd, bo twoje opowiadanie jest wspaniałe. Naprawdę masz cudowny styl pisania.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Jamesa i będę ci to powtarzać w każdym kolejnym rozdziale. Nic mojego zdania nie zmieni, amen :)
Teraz lecę karmić twoje potterowe rybki, a potem niestety wychodzę, ale kiedy tylko wrócę, spodziewaj się mnie tutaj :)
Pozdrawiam
Doskonale rozumiem brak czasu. Jestem w ogóle wdzięczna, że do mnie zajrzałaś. Naprawdę, bardzo mi miło :)
UsuńA tam. Przeczytałaś te gorsze rozdziały... Ale i tak dziękuję ci bardzo :* - i twoje opowiadanie jest lepsze!
Solidarność wobec Huncwotów, co? Będę o tym pamiętać :D
Bóg zapłać dobry człowieku. Te rybki ostatnio strasznie żarłoczne się zrobiły...
Pozdrawiam! :D
nowa nauczycielka, co tu dużo mówić jest dziwna i bardzo bardzo... dziwna. wybacz inne słowo nie przychodzi mi do głowy.
OdpowiedzUsuńJames to taki cwaniaczek, zerwał z Amy, bo przecież, jak to ujął? to było jasne, ze nie będzie z nią wiecznie i od razu poleciał do Nory wielce zazdrosy o jej kontakty z Alem.
Spadli, ale na szczęście nic się poważniejszego nie stało.
Fakt, że nie było nauczycieli a smok po prostu tak sobie spadł wydaje się byc bardzo dziwny, ktoś w tym maczał palce.
Dla Jamesa oczy nowej nauczycielki są żółte dla innych niebieskie, czyli coś jest z NIĄ nie z NIM nie tak! Przecież on ma specjalny dar, jak wtedy z tymi bliznami! Kurczę, dobrze to rozszyfrowałam?
Roxi zakochała sie od pierwszego wejrzenia w zajętym chłopaku, no pięknie. Cudowny pierwszy dzień w Rumunii. Najpierw te smoki potem to. Pięknie!
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
To dobre podsumowanie XD
UsuńAch, ten James...
Ktoś na pewno :D
Dokładnie! Bardzo dobrze ;)
Hahaha miło mi, że ci się podobało!
Pozdrawiam!
Jedna rzecz ją zastanawiał - zastanawiała
OdpowiedzUsuńSmoki mają dzioby? A nie mordki, pyski, nosy? Dzioby jak ptaki? Trudno mi sobie wyobrazić smoka z dziobem.
Gdybym ja usłyszała, że smok może wybuchnąć, to bym dała nogę, nie zważając na innych, obcych mi ludzi. Za duże poświęcenie jak dla obcego i tu realności w opowiadaniu nie ma za grosz. Nie uwierzę, że wszyscy byli altruistami, na dodatek empatycznymi.
Znajdowała się obrożę - obroża.
Bardzo dużo razy powtarzało się Smok, smoka, a można było nazwać stworem, albo przerośniętą jaszczurką.
nie dobre - niedobre
uśmiechnięci ludzi - ludzie
nad męczyła - nadal
żart jej oddechu - żar
wciąż ją obejmować - obejmował
Ojej, bohater ma dziewczynę. Super xD Wcale mi Roxane nie szkoda :)
Miałam jeszcze napisać o Jamesie, ale to jutro nadrobię pod kolejnym rozdziałem, bo spać mi się chce bardzo, a w pracy byłam do późnej nocy i... chciałam jeszcze przed snem choć jeden rozdział przeczytać.