Nowa dyrektorka
Trzydziesty pierwszy października zbliżał się wielkimi krokami.
Nora nie mogła się doczekać swojej pierwszej Nocy Duchów w Hogwarcie. Każdemu
udzielała się gorączka przygotowawcza. Hagrid martwił się, że w tym roku jego
dynie nie są tak wielkie jak zwykle i wciąż wymyślał nowe usprawiedliwienia.
Skrzaty domowe były bardziej nerwowe, o czym Nora wiedziała, gdyż często bywała
w zamkowej kuchni. A uczniowie… musieli mentalnie przygotować się na pojawienie
nowej dyrektorki…
Razem wyszli z sali i ruszyli w kierunku wieży Gryffindora. Jednak
po chwili Chris musiał ją zostawić, gdyż przypomniał sobie, że czegoś zapomniał
z Wielkiej Sali.
– Dasz sobie radę sama? – Jego słowa miały niby znaczyć, że się o
nią troszczy, ale mówiąc to, nawet na nią nie patrzył. Grzebał w torbie,
przeklinając co chwila pod nosem. Nie czekając na jej odpowiedź, odbiegł w
przeciwnym kierunku.
– Ta… Dzięki, że spytałeś – mruknęła w ciszę. Pokręciła tylko
głową, ciesząc się, że ten idiota nie jest już jej chłopakiem i wznowiła
wędrówkę.
Wyjątkowo mocno pogrążyła się w myślach. Jutro miała mieć test
powtórzeniowy z transmutacji, na który niby wszystko potrafiła, ale przydałoby
się jeszcze to przećwiczyć. Albusowi podobała się jakaś dziewczyna, co do czego
miała mieszane uczucia… Niby się cieszyła, ale przyzwyczaiła się już do tego,
że Al był zawsze przy niej i dla niej. A jeśli teraz o niej zapomni? Przestanie
się o nią troszczyć? Co ona bez niego pocznie? Wiedziała, że takie myśli były
wyjątkowo egoistyczne… Nie. Stop. Najważniejsze było szczęście Albusa. Ona
jakoś to wszystko przeżyje…
Ktoś ją obserwował.
Nie wiedziała skąd to wiedziała, ale czuła czyjąś obecność za
swoimi plecami…
Przyspieszyła kroku.
Przez głowę przeleciały jej najgorsze scenariusze. A
przecież miała na siebie uważać! Spojrzała na zegarek - zostało jej
dziesięć minut na dotarcie do dormitorium. Ostatnimi dniami lepiej było nie
włóczyć się po zamku po godzinie policyjnej…
Może miała po prostu paranoje. Zaczynała już fiksować z tego
całego napięcia.
Zerknęła szybko przez ramię, ale niczego nie spostrzegła… Tylko
ciemny korytarz. Ale na wszelki wypadek jeszcze bardziej przyspieszyła.
Kroki.
Usłyszała za sobą kroki!
Była tego na sto procent pewna!
Dziewczyna wyjęła na wszelki wypadek różdżkę z torby i ścisnęła ją
w spoconej dłoni.
Pewnie przesadzała. Może to tylko taki sam uczeń jak ona, który
wracał na ostatnią chwilę do pokoju. Ale… to mogła też być ta wariatka Eve
Queen… lub morderca profesora Grucy… lub…
Wpadła na kogoś!
Później Norze było strasznie głupio. Zareagowała zbyt…
emocjonalnie.
Powaliła człowieka, na którego się natknęła. Działała bardzo
szybko. Była przerażona, ale też zmotywowana, aby przeżyć. Nie miała pojęcia,
kim jest jej przeciwnik, dopóki nie leżała na nim na zimnej posadce i nie przykładała
mu różdżki do gardła. A napastnikiem, lub ofiarą w tym momencie, okazał się…
– Hugo?
Nora szybko zeszła z chłopca.
Rudzielec był w szoku. Złapał się za gardło i cofnął od niej na
czworaka.
Dziewczynie zrobiło się strasznie głupio.
– Hugo… Ja… Przepraszam cię bardzo. Po prostu mnie przestraszyłeś.
– Starała się nadać swojemu głosu nutkę skruchy. Ale chłopak i tak patrzył na
nią w dziwny sposób. – Ja…
– Cicho – mruknął pod nosem Weasley. Wziął kilka uspokajających
oddechów i dopiero mógł kontynuować. – To ja przepraszam. Nie potrzebnie się tu
na ciebie czaiłem. – Posłał jej delikatny uśmiech.
– Czaiłeś się na mnie…? A myślała, że wpadliśmy na siebie przez
przypadek! I ty się dziwisz, że cię zaatakowałam? – Wstała na równe nogi i
otrzepała mundurek z kurzu. Później pomogła chłopcu się podnieść. Chciała się
na niego gniewać, ale był tak uroczo niewinny, że nie potrafiła. – Masz
jakiegoś interesa?
Rudowłosy chłopiec się zarumienił. Wyglądał słodko. Mundurek miał
potargany, kręcone włosy roztrzepane, a na czole czarną smugę, którą dziewczyna
miała ochotę zetrzeć, ale się powstrzymała, by jeszcze mocniej go nie
zawstydzić.
Hugo odpowiedział bardzo szybko, jakby bojąc się, że znów go
zaatakuje:
– Bo James… James mi powiedział, że jesteś dobra z transmutacji i
że możesz mi wytłumaczyć jedną rzecz. A ciebie nie było w Pokoju Wspólnym i
ogólnie ludzie powiedzieli mi, że wyszłaś, więc postanowiłem tutaj na ciebie
poczekać i…
Norze zawirowało w głowie. Z słów Hugona wynikało, że to nie on
się za nią skradał, więc kto…?
– Ok! Pomogę ci z transmutacji. Ale chodźmy już, dobrze? – Złapała
go za rękę i szybko wciągnęła do Pokoju Wspólnego.
Dziwne wrażenie, że ktoś ją śledzi nie opuszczało jej przez kilka
następnych dni. Nikomu o tym nie mówiła, ale od tej pory starała się nie
chodzić nigdzie sama. Trawiło ją straszne napięcie, a także myśl, że pojawienie
się Hugona przed czymś ją uratowało… Czuła wiszące w powietrzu oczekiwanie. Miała
także dziwne wrażenie, że wszystko się wyjaśni w Noc Duchów…
– Dobra! Co się dzieje?
Nora uniosła głowę znad podręcznika od transmutacji. Ostatnimi
dniami tylko siedziała i się uczyła. Biblioteka stała się jej bezpiecznym
azylem.
Nad nią stał James i Fred. Miny mieli zacięte, ale także
zmartwione. Widać było, że przyszli do niej z konkretnym celem.
– Cześć, moi zacni koledzy. Mi też miło was widzieć. Tak… Możecie
się do mnie przyłączyć i zająć mój cenny czas – powiedziała sarkastycznie,
mając nadzieję, że dadzą jej spokój.
James i Fred wymienili spojrzenia, a później jak zgrany zespół,
siedli koło niej.
– Nie będziemy owijać w bawełnę, księżniczko. Widzimy, że coś jest
nie tak… Więc albo zaczniesz sama gadać, albo siłą to z ciebie wydobędziemy. –
Dawno nie widziała takiego zdeterminowanego Freda.
– Nie zaczyna się zdania od ,,więc” – mruknęła i wróciła do swojej
lektury. Po chwili James wkroczył do akcji, wyrywając jej książkę z rąk. – Ej!
Tak się nie robi!
– Gadaj. Już. – Nie podobał jej się łajdacki uśmiech, który wkradł
się na twarz Pottera. – Nie było cię na trzech ostatnich treningach Quidditcha.
Wiem, że masz dużo nauki, ale to zdecydowanie przesada!
Czyli chodziło o
Quidditch… Tak szczerze, to Norze po prostu się nie chciało już grać. Jakoś
straciła do tego zapał… Ten sport za bardzo kojarzył jej się z Blaise’m… A to znów
przypominało o jej utraconym życiu.
– Macie rację. To przesada. Dlatego rezygnuję.
James oniemiał i nie wiedział, co powiedzieć. Za to Fred…
– JAK TO REZYGNUJESZ?! Zwariowałaś?!
Nie możesz zrezygnować! Nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz! Dlaczego…
Ale Nora nie usłyszała jego dalszego wywodu. Przybiegła
bibliotekarka i wykopała chłopaków na korytarz. Pani Loka jako zagorzała
feministka, pozwoliła dziewczynie zostać w czytelni - po tym jak zrobiła jej
wywód o tym, że nie powinna się zadawać z takimi imbecylami i zacofanymi mutantami.
Hm… Coś w tym chyba było.
Nora czuła się odrobinę urażona. Myślała, że chłopacy zauważyli
jej lęk i spostrzegli, że coś jest nie tak… A im chodziło tylko o Quidditch… No
cóż… To kolejny dowód na to, że przez te dwa miesiące - od rozpoczęcia
roku szkolnego - wszystko się zmieniło.
Wychodząc z biblioteki, spotkała Alberta Notta.
Ciemnowłosy, twardy z wyglądu chłopak stał przed drzwiami czytelni
i bawił się różdżką.
Dawno go nie widziała. No, jeśli nie liczyć ich wspólnych lekcji.
Ale za często z nim już nie rozmawiała. Nie miała na to kompletnie czasu.
Poczuła wyrzutu sumienia… Tyle znajomości zaniedbywała…
Postanowiła z nim porozmawiać.
– Cześć, Nott! Co słychać? Czekasz na coś? – zapytała z uśmiechem
na twarzy.
– Na nic specjalnego. Za godzinę mam szlaban w bibliotece. Nie mam
nic do roboty, więc sobie tutaj czekam. – Oderwał się od ściany i do niej
podszedł. – Jak chcesz, to mogę cię odprowadzić do Pokoju Wspólnego. – Nora
była lekko zdziwiona tą propozycją, ale chętnie się zgodziła. Było już dosyć
późno, a zawsze lepiej z kimś wracać.
– Za co masz szlaban? – zapytała, aby podtrzymać rozmowę. Musiała
nieźle się wysilać, aby nadążyć za jego wielkimi krokami.
– Za włóczenie się po nocy. Nic wielkiego. – Wzruszył ramionami i
przelotnie na nią spojrzał. – A ty miałaś już swój pierwszy szlaban?
– Nigdy. – Wiedziała, że to dosyć dziwne, iż jeszcze nie dostała
szlabanu, ale starała się być grzeczną dziewczynką.
– Pf! – prychnął chłopak. – To słaba jesteś!
– Ale raz byłam tego bliska! Kiedyś zakradłam się w tygodniu do
Wielkiej Świetlicy, żeby pograć sobie na fortepianie i prawie przyłapała mnie
na tym Cast. – Dziewczyna czuła przymus, by się bronić.
– Łoł. Fortepian? Prawdziwa z ciebie buntowniczka – powiedział z
kpiną i na chwilę przystanął. Zaczął grzebać w swojej torbie, z której wyjął
paczkę mugolskich papierosów. – Miałabyś coś przeciwko…? – zapytał, unosząc
brwi.
Nora rozejrzała się odrobinę nerwowo. Nie wiedziała, jak to działa
w Hogwarcie, ale wydawało jej się, że raczej nie tolerują tu tego typu używek.
– Nie… Możesz zapalić. A nie boisz się, że ktoś nas przyłapie? –
Naprawdę się starała, aby jej głos był luzacki i nie zdradzał jej
zdenerwowania.
Nott zapalił papierosa końcem różdżki i zaciągnął się.
– Jest – Spojrzał na zegarek – dwudziesta pierwsza. To bezpieczna
godzina. O tej porze zmieniają się patrolujący prefekci. A zresztą to ja palę,
prawda?
– No tak… Jestem trochę w szoku, że czarodziej pochodzący z takiej
rodziny jak twoja w ogóle wie o istnieniu papierosów.
Albert jej nie odpowiedział. Szli przez kilka minut w ciszy.
– Kiedyś spędzałem wakacje na mugolskiej wsi. – Nott zaczął mówić,
co lekko wystraszyło Norę. Dziewczyna myślała, że zabiła już ich konwersację. –
Zakolegowałem się z kilkoma dzieciakami, a oni mnie wciągnęli w ich świat. Od
tego czasu nie mogę się uwolnić od tego cholerstwa. – Zgasił niedopałek na
parapecie i poprawił szkolną marynarkę. – Jesteśmy.
Nora tak wsłuchała się w wypowiedź Notta, że nawet nie zauważyła,iż
znaleźli się już pod portretem Grubej Damy.
–Dzięki, Nott. – Nora spojrzała na niego trochę nerwowo. Nie
chciała przy nim mówić hasła. Takie tam gryffońskie uprzedzenie.
– Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość. – Zasalutował jej w
żartobliwy sposób, odwrócił się na pięcie i zaczął się oddalać. Po chwili
jednak się rozmyślił i do niej wrócił. Nachylił się nad nią i powiedział bardzo
poważnym głosem. – Uważaj na siebie, okej? I nie łaź więcej sama po
korytarzach. Dobranoc!
Nott odszedł, pozostawiając Norę z mętlikiem w głowie.
– Wchodzisz czy nie? – warknęła Gruba Dama.
– Ta… To znaczy, tak. Kompot
ze śliwek.
W Pokoju Wspólnym, jak zwykle zresztą o tej porze, panował
straszny zgiełk. Ludzie krzyczeli do siebie, śmiali się i zachowywali jak stado
lam… Tak. Zdecydowanie lam.
Dziewczyna zlustrowała pomieszczenie spojrzeniem, szukając
któregoś ze swoich przyjaciół. Spostrzegła znajomą grzywę rudych włosów.
Rzuciła się na kanapę obok Rose, która zajęła sobie miejsce w rogu
pokoju. Dziewczyna jak zwykle siedziała nad książkami, jedząc pieguski.
Przebrała się z mundurka; miała na sobie ciepły sweter, którego Nora od razu
jej pozazdrościła. Ostatnio w zamku bywało bardzo zimno.
– Cześć – mruknęła Zabini i ukradła jej ciastko. – Czego się
uczysz?
– Znalazłam dla ciebie kolejne zaklęcie maskujące. – Nora się
zdziwiła. Myślała, że zamknęły tę kwestię, a Rose jakby nigdy nic znów o tym
mówiła.
– Przecież już mam jedno skuteczne zaklęcie.
Rose podkreśliła coś w swoich notatkach i posłała jej przeciągłe
spojrzenie.
– Które musisz rzucać co dwa dni. Niezbyt to praktyczne, prawda?
Znalazłam lepszy sposób. – Rudowłosa pokazała jej swoje notatki. Nora była pod
wielkim wrażeniem. Nie miała pojęcia, że przyjaciółka tak bardzo się tym
przejmuje. – Jak to wypali, to będziesz mieć spokój na pół roku.
– Rosie… Ja… – Nora nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, by za
to podziękować.
– Wiem – Dziewczyna uśmiechnęła się do niej i uścisnęła jej dłoń.
– Trochę cię ostatnio zaniedbywałam. Byłam zajęta Scorpiusem i w ogóle…
Norze uśmiech zszedł z twarzy.
Scorpius… Jej brat…
Miała nadzieję, że po tym, jak zdradziła mu prawdę, coś się zmieni
w ich relacjach; że zacznie ją traktować w inny sposób. Ale skończyło się na
tym, że coraz bardziej jej unikał…
Rose wyczuła, że weszła na niebezpieczny grunt. Pospiesznie
zmieniła temat.
– Chłopcy są na ciebie źli. Znowu. – Posłała jej sugestywne
spojrzenie. – Co zrobiłaś?
Nora poczęstowała się kolejnym pieguskiem.
– Ja? Nic. Wiesz, że jestem bardzo miłą i sympatyczną dziewczyną.
Jak w ogóle możesz mnie o coś oskarżać?! – Nora próbowała podejść do tego z
humorem, ale po minie Rose poznała, że to nie przejdzie. Westchnęła głęboko. –
Powiedziałam, że rezygnuję z drużyny.
– Serio? Nie dziwię się, że się wkurzyli. Ale to dobra decyzja. –
Rose wróciła do swoich książek.
– Dobra? Myślałam, że ty też będziesz się gniewała.
– Grając, myślisz o nim, prawda? – Nora wzdrygnęła się, słysząc te
słowa. Czasami żałowała, że Rose jest taka mądra. Jej błękitne oczy potrafiły
przejrzeć ją na wylot. – Znam cię. – Głos dziewczyny stał się bardziej łagodny.
– Quidditch nie sprawia ci przyjemności, przestałaś chodzić do Wielkiej
Świetlicy, bo to miejsce przypomina ci waszą ostatnią rozmowę, nie grasz już na
skrzypcach ani fortepianie i jestem pewna, że przestałaś już komponować…
Udajesz, że nic cię to nie obchodzi, że za nim nie tęsknisz. A prawda jest
taka, że był on twoją jedyną rodziną. Kochasz go mimo wszystkich kłamstw. Nigdy
nie będziesz częścią rodziny Malfoy’ów. To nie dla ciebie. Ale Blaise… – Nora
zamrugała powiekami, by odgonić łzy. Każde słowo Rose odkrywało kolejną ranę. –
Gadałam już o tym z Albusem. Musimy go odnaleźć.
Nora pękła. Łzy popłynęły jej po policzkach. Przez tak długi czas
próbowała się od tego wszystkiego odciąć. Zdystansować, by znów nie cierpieć. A
Rose kilkoma słowami zburzyła jej mury.
Wesley przysunęła się do niej i mocno przytuliła.
Siedziały tak przez kilka minut. Nora w końcu się uspokoiła.
– Dziękuję.
Rose wzruszyła ramionami i podała jej chusteczkę.
– Czasami trzeba sobie pozwolić na płacz. Wiesz, żeby móc pójść
dalej. Choć mój sweter na tym bardzo ucierpiał. – Skrzywiła się lekko na twarzy
i wskazała na mokrą plamę, w miejscu w którym szlochała Nora. – Nie wiem, czy wełna
dobrze zareaguje na słoną wodę.
– Jaką słoną wodę? To tylko gile. – Nora zachichotała pod nosem,
widząc obrzydzenie na twarzy przyjaciółki. – Żartowałam, żartowałam!
Nora zaniosła się śmiechem. Rose próbowała się powstrzymać, ale
nie dała rady. Po chwili Gryfonki zaśmiewały się wniebogłosy.
Tę uroczą scenę przerwało gwałtowne otwarcie się obrazu.
Do Pokoju Wspólnego wpadła Hermiona Weasley.
Nowa pani dyrektor zlustrowała pokój spojrzeniem. Zapadła cisza.
Nora od razu dostała gęsiej skórki. Zupełnie zapomniała, że dzisiejszego
wieczoru miała przybyć matka Rose.
Ktoś pobiegł po resztę Gryfonów, którzy stłoczyli się na schodach,
prowadzących do dormitorium. Nora spostrzegła wielu młodszych uczniów - już w
pidżamach - w tym Hugona i Lily.
Wzrok wszystkich skupił się na pani dyrektor.
– Przepraszam was za to najście. – Uśmiechnęła się, ale Nora nie
wyczuła nic przyjaznego w tym uśmiechu. – Myślałam, że zdążę na kolację, ale
pewne sprawy zatrzymały mnie w Londynie. Mam tylko krótkie ogłoszenie. – Znów
przetoczyła wzrokiem po sali, sprawdzając, czy każdy ją słucha. – Witam was
bardzo serdecznie. Jak już zdążyliście się zorientować, jestem nową dyrektorką
Hogwartu. Zastąpię panią Cast, która… jest odrobinę niedysponowana. Jak wiecie,
jutro ma się odbyć Noc Duchów. Ostatnio atmosfera była dość napięta, dlatego
stwierdziliśmy, wraz z nauczycielami i aurorami, którzy zapewnili, że jest to
bezpieczne, że przyda wam się dodatkowa atrakcja. Jutrzejsze zajęcia zostaną
odwołane. Zabawimy się w podchody. – Rozległy się szepty, które jednak
szybko ucichły. Każdy był ciekawy kolejnych słów dyrektorki. – Po raz
pierwszy pozwolimy wam legalnie wejść do Zakazanego Lasu… Na śniadaniu
podam wam szczegóły. A teraz dobranoc.
Po sekundzie już jej nie było.
Nora i Rose wymieniły się spojrzeniami.
– Głupota – mruknęła Weasley pod nosem. – Po tym, co się stało z
profesorem Grucą, wchodzenie do lasu…
– Wiem. – Nora myślała o tym w ten sam sposób.
Fred i James dosiedli się do nich.
– Czy tylko mi się wydaje, czy ciocia Hermiona zwariowała? –
zapytał Fred. – To zupełnie nie w jej stylu.
– No właśnie. – James mu przytaknął. – Jedno jest pewne… Będziemy
musieli dobrze cię pilnować – zwrócił się do Nory.
Dziewczyna chciała się kłócić, ale stwierdziła, że i tak to nic
nie da. Po minach przyjaciół wiedziała, że oni mówią poważnie. Nie
pozwolą, by coś jej się stało. I o dziwo to sprawiło, że Nora poczuła się
silniejsza i bardziej pewna siebie.
~~*~~*~~*~~
Roxanne zastanawiała się, czy jest martwa.
Nigdy w życiu nie myślała, że będzie musiała, o czymś takim
rozmyślać. To chyba tylko pokazywało, jak bardzo jej życie się skomplikowało.
Nie czuła swojego ciała. Lub właśnie czuła, ale aż za bardzo.
Wiedziała, że ma zamknięte powieki, ale nie była w stanie ich
unieść.
Słyszała jakieś głosy… Zaczęła w ich stronę płynąć, ale coś nią
szarpnęło i poleciała w przeciwną stronę.
Wpadła na kogoś.
Zachwiała się i przytrzymała tej osoby.
Wiedziała, że wciąż się nie wybudziła, ale w jakiś dziwny sposób dotknęła kogoś we śnie.
– Roxie – usłyszała szept przy swoim uchu. Przez sekundę zdołała
zapomnieć, o tym kimś, na kogo wpadła. A był to…
– Jules? – zapytała. Jej głos brzmiał dla niej dziwnie. Jakby
bardziej wodniście.
– Otwórz oczy, Roxanne.
Dziewczyna spełniła to polecenie. Udało jej się uchylić powieki,
ale nie te prawdziwe. Wciąż śniła.
Jules trzymał ją w ramionach i przyglądał jej się. Unosili się w
jakimś dziwnym niebieskim miejscu. Chłopak wyglądał jeszcze piękniej niż w
realu.
Roxie nie mogła się powstrzymać. Powoli położyła dłoń na jakiego
policzku i go pogłaskała. Chłopak tylko
westchnął i przyciągnął ją bliżej siebie.
– Gdzie jesteśmy, Roxie? – zadał to pytanie wprost do ucha. –
Pamiętasz coś?
Roxanne próbowała się skupić. A było to bardzo trudne.
– Śnimy. – Głupio to brzmiało, ale dziewczyna posiadał tylko tą
pewność.
– Wiem. Ale dlaczego się nie budzimy?
Roxie oparła głowę pod jego brodą. W jakiś dziwny sposób ich
różnica wzrostów w tym miejscu nie była aż tak wielka.
– A chcesz się obudzić?
Nie minęła sekunda, a już się całowali.
Roxie marzyła o tym od dłuższego czasu. Jego wargi były ciepłe, a
oddech łaskoczący. Całował ją tak, jakby była najważniejszą dziewczyną na
świecie. A ona zatraciła się zupełnie w tym pocałunku. Ale miała wrażenie, że
coś nie gra…
Oderwali się od siebie na moment, aby zaczerpnąć tchu. I dopiero w
tym momencie Roxie poczuła, że przesuwają się w kierunku jeszcze większego
błękitu. W złym kierunku.
Roxie wyrwała się Julesowi.
Gdy straciła z nim kontakt udało jej się odzyskać jasność
myślenia. To nie była rzeczywistość. To tylko sen.
Chłopak wyglądał na oszołomionego, ale dziewczyna wyczuła, że on
także zaczyna do siebie dochodzić.
– Musimy uciekać.
Jules przytaknął tylko głową. Siła przyciągania była coraz
mocniejsza. Roxie zamknęła
oczy i wsłuchała się w ciszę. Po chwili usłyszała stłumione głosy.
– Tam. – Wskazała Julesowi przeciwległą ścianę, której jeszcze
przed sekundą nie było.
Popłynęli w tamtym kierunku i stanęli przed drzwiami, który
wyłoniły się z jasności.
– Roxie… Ja przepraszam…
Dziewczyna poczuła wielki ból. To przyszło tak nagle. On ją przepraszał. To była jedna z najwspanialszych chwil
w życiu dziewczyny, a on ją…
– Nie masz za co, Jules. To tylko sen – powiedziała i przeszła
przez drzwi.
Miała niewielką nadzieję, że się nie myliła. Chciała o tym
zapomnieć. Lub chociażby, żeby on zapomniał.
~~~~*~~~~*~~~~*~~~~*~~~~
Podzieliłam
rozdział na dwie części – gdyż drugiej jeszcze nie udało mi się skończyć, dlatego
jest tak krótki… Planuję dodać kolejny rozdział za tydzień, więc mam nadzieję,
że wytrzymacie.
Jeżeli
ktoś jeszcze ze mną jest, niech da znać. Nie wiem, czy w ogóle warto
kontynuować tę historię… Potrzebuję chyba trochę motywacji.
Pozdrawiam,
Gabsone nene
Jej, w końcu rozdział <3 Oczywiście pisz dalej, uwielbiam tą historię. Rozdział świetny, ciekawi mnie bardzo o co chodzi z Roxie i Julesem, i jeszcze ta sytuacja z Hermioną jako dyrektorką.
OdpowiedzUsuńPozdraawiam :*
Dzięki :D Tak sobie postanowiłam, że jeśli choć jedna osoba napisze mi, że mam pisać dalej, to będę kontynuować i już!
UsuńPostaram się nie zawieść :*
Pisz dalej my nadal czekamy na twoje wpisy :-)
OdpowiedzUsuńSerio? XD No to będę pisać.
UsuńDzięki :*
Witam! Nie widzę żadnego racjonalnego powodu, aby kończyć tego bloga [czyt.arcydzieło]. Jest to naprawdę absurdalny pomysł i jestem zmuszona przedstawić argumenty, które mam nadzieję, że pomogą w zmotywowaniu się [czyt. dodawania dłuższych rozdziałów, trzymania poziomu oraz zastanowieniu się dlaczego zostało napisane tak straszne dla nas, czytelników (i myślę, że po części dla ciebie też), zdanie] do kontynuowania bloga. A więc...
OdpowiedzUsuńJeśli przestaniesz pisać zabiję się... Jestem córką Hadesa, a więc uczulam, że martwa i pałająca żądzą zemsty do ciebie raczej nie będę grzeczna (po śmierci oczywiście).
I know, I know... so many arguments.. ;D
A więc, dopatrzyłam się paru błędów - wszystkie w tej samej części rozdziału. ;P
"Chyli chodziło o Quidditch…"
"- JAK TO ,,ZDREZYGNUJESZ”?!?!?!"
"[...] pozwoliła został dziewczynie w czytelni"
Yyy... Herma, co ci?
Zaczynam nabierać podejrzeń, że to Nott jest tym pomocnikiem z poprzedniego rozdziału (chyba poprzedniego ;d)...
Szkoda, że rozdział krótki, ale rozumiem. ;) Czekam na więcej, pozdrawiam i weny życzę (typowa formułka ;D). ;)
~Daughter of Shadow
Dzięki :*. Wiem, wiem... Troche przesadziłam... Mała chwila zwątpienia, która została już zupełnie przegoniona (oczywiście, dzięki wam).
UsuńNo z takim argumentem to ja nie będę się kłócić! Nawet jako córka Apolla, wiem, że z dziećmi Hadesa nie warto zadzierać... :D Nie zabijaj się... Kto wtedy będzie mi pisać tak długie i wspaniałe komentarze? :o
Zawsze mogę cię uzdrowić! :*
I to wielka zmiana... Zazwyczaj czytelniczki grożą mi moją śmiercią, a nie swoją własną... Będę na ciebie uważać.
O. Musiałam przeoczyć ten fragment, gdy sprawdzałam błędy. Dzięki, zaraz poprawię :)
Jeszcze raz dziękuję i postaram się dodać coś w weekend (i napewno będzie dłuższe niż teraz!). :D
Moja przyjaciółka jest córką Apollina :D
UsuńCzytałaś już "Krew Olimpu"? ;D
~Daughter of Shadow
Przypadek? Nie sądzę :D
UsuńJasne! Poleciałam do Empika w dzień premiery, kupiłam i ,jak najszybciej mogłam, przeczytałam. Bardzo polecam!
chcesz motywacji ok: "KOBIETO OGAR, DO PISANIA I TO JUŻ". Wiem, wiem nie zbyt miłe ale, chciałaś motywację, oczywiście rozumiem szkołę itd.: bo sama mam z tym problemy ;-;, miejmy nadzieję, że w tych złych dniach szkoły znajdziesz choś odrobinę czasu dla Nory i Roxan ;)
OdpowiedzUsuńGallo Konio Anonim
O... Tego mi było trzeba! Bałam się, że akurat z twojej strony to polecą bardziej ostre słowa... Ewentualnie jakieś noże lub piły łańcuchowe.
UsuńSzkoła jest masakryczna, ale powoli zaczynam się przyzwyczajać. Dlatego możecie być dobrej myśli - będę mieć więcej czasu na pisanie.
Dzięki, moja wspaniała (i krwiożercza) kobitko :*
heh xD, ciesz się ponieważ sama mam problemy z szkołą i potrafię cię zrozumieć (choć z tą piłą łańcuchową to niezły pomysł...) a po za tym skończyłam książkę, która baaaaaaaaaaaardzo mi się podobała (ja zawsze rozpaczam nad zakończeniami) i pewnie nie będzie 2 części i chce mi się płakać :'(, ale miejmy nadzieję, że wróci mi dobry (i zabójczy) humor (choć nie szybko :'() i wtedy pogadamy...
UsuńGallo Konio Anonim
Bardzo się cieszę! Odrobina miłosierdzia z twojej strony to coś naprawdę wyjątkowego :* (Nawet o tym nie myśl! A trzeba było siedzieć cicho i nie dawać ci nowych pomysłów... Ech...)
UsuńJaką książkę? :) - Znam to :( Też tak zawsze mam...
Zostańmy przy tym, że jesteś bardzo miłą - i mało zabójczą - czytelniczką, ok? :D
Br... Już się boję...
Dziękuję za pochwałę ^.^ jestem wrręcz ucieszona :D (hehehehehehe...) książka pod tytułem "Dzień, w którym umarłam" wyszła we wrześniu ;) (cieszę się, że nie jestem sama ;) ) hehehehehe... chyba śnisz nie bój się już w następnych rozdziałach dostaniesz porządne manto ( może nawet w tym jeśli będziesz długo zwlekać (muhahahahahahahahahahahha...)) bój się bój...
UsuńGallo Konio Anonim
Em... Jesteś genialna! Najlepsza! I wcale nie zabijesz mnie za to, że nie mogę dziś dodać rozdziału! Ja znam twą dobroć i wyrozumiałość... *przełyka ślinę* Dobra. Jestem już martwa.
UsuńA książki nie czytałam i z chęcią przeczytam jak znajdę czas :P
Bardzo się boję :(
Strasznie mnie intryguje ten wątek ze snami, chcę więcej o tym! No i Nott... uwielbiam Notta! :D Czekamy, czekamy - pisz!
OdpowiedzUsuńNiedługo się wszystko wyjaśni :D Jakoś teraz też polubiłam Notta, choć nie obiecuję, że będzie on miłą postacią... Heheh
UsuńDzięki za wsparcie :*
Nigdy nawet nie pomyślałabym, że Czarodziej może zostać nałogowcem z powodu mugolskich produktów :3 Przy Tobie wszystko, co niemożliwe staje się możliwe, a do tego moja wyobraźnia w porównaniu z Twoją może iść się bujać!
OdpowiedzUsuńNora jest teraz nieco przestraszona, ale jestem więcej niż pewna, że bo jakiś dwóch tygodniach (jeżeli wcześniej nie zostanie zaatakowana) jej czujność się zmniejszy. Jest to nawet sprawdzone naukowo! Ludzie po prostu tracą czujność, gdy nic przez dłuższy okres czasu im nie zagraża.
Co do Roxy to szczerze liczyłam na coś więcej niż tylko pocałunek.
Sama też zastanawiam się, gdzieś Ty ich wysłała? Czyżby odbyli podróż astralną?
Ona jest przerażająca... mam na myśli podróż astralną, dlatego opis jaki wykonałaś z tym, co działo się z dwójką, z trójki osób wezwanych przez "matkę" wydał mi się idealnie do tego właśnie pasować. Wiesz jak teraz tak parzę to sunę jak maszyna! Yea! Jestem the Best, bo super szybko czytam :D
Właściwie to należą Ci się wielkie podziękowania, dzięki Twojemu rozdziałowi w końcu udało mi się skończyć swój >w< Więc jestem wielce szczęśliwa, a mój dobry nastrój się udziela innym :3
Nie ma, co przedłużać lecę czytać kolejny wspaniały rozdział Twojego autorstwa!
Pozdrawiam ^^
Oj gonię Cię, gonię!
UsuńNie pisz tak :P Po prostu mam spaczony mózg i tyle. Ale z twoją wyobraźnią jest wszystko w porządku... A nawet lepiej! Jest genialna!
Chyba wykrakałaś z tym atakiem XD
Tak szczerze to nie mam pojęcia, co to było. Jakoś się pojawiło w mojej głowie i napisałam. Ale dzięki tobie mam naukowy opis!
O! Serio? Jupi! Będę musiała go jak najszybciej przeczytać!
Nie wiesz czy kontynuować? Kurde, a ja to co? :)
OdpowiedzUsuńMasz pisać i koniec tematu, a co do opowiadania.. Błagam nie rań mnie, wiesz że nie cierpię Hermiony z twoich opowiadań, a tu dyrektorka. Niee! XD
http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
Cześć to znowu ja, znalazłam trochę wolnego czasu więc wróciłam do ciebie i wzięłam się za nadrabianie zaległości. zacznę od tego, że świetna zmiana szablonu no i bardzo się cieszę, że oszczędziłaś potterowskie rybki:)
OdpowiedzUsuńBiedny Hugo. Oberwało się chłopaczkowi właściwie tylko za to, że na nią czekał i chciał poprosić ją o pomoc w transmutacji :) rozumiem, ze to Nott ją śledził, a jak właśniwie to się przyznał, kiedy powiedizał żeby na siebie uważała i sama się nie włóczyła po korytarzach. James i Fred mnie wkurzyli, tym że nie zauważyli, ze ich przyjaciółkę coś dręczy i męczy. Tylko mecz i mecz, typowi faceci!!! Dobrze, że chociaż Rose porozmawiała z nią szczerze. Pojawienie się Hermiony było tu dość dziwne, no i jeszcze ta gra w podchody i pozwolenie na wejście do Lasu... dziwne. Coś mi tu nie gra.
A ta scena z Roxie i Julsem, ojej, ona naprawdę się w nim zakochała <3
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Paaa :)
Czas... Mi go wciąż brakuje :<
UsuńDziękuję :* No oczywiście! Ten blog nie byłby taki sam bez potterowych rybek ;)
Jesteś pewna, że to Nott?
Chłopcy, chłopcy, chłopcy... Nigdy nic nie widzą.
I tak właśnie ma być ;)
Roxie to twarda, ale wrażliwa dziewczyna...
Pozdrawiam!