Pierwsza dedykacja...
Dla mojej wspaniałej sky_vivre, która zawsze ma rację - choć zdarza się, że się myli, ale(!) wtedy i tak ma rację!
Noc Duchów
Rose czasami nie rozumiała swojej matki. Niby dobrze się
dogadywały, ale Hermiona zawsze miała jakieś ale. Nigdy nie była dostatecznie
zadowolona. Jednak wydawało się dziewczynie, że jej mama należy do grona
mądrych ludzi… I właśnie nadszedł ten moment, gdy zaczynała w to wątpić.
Weasley wstała wcześniej niż zwykle. Pozwolono im dzisiejszego
dnia nie zakładać mundurka, więc dziewczyna z największą przyjemnością ubrała
swój ulubiony niebieski sweter, do tego czarne dżinsy i brązowe buty za kostkę.
Przeczesała jeszcze włosy szczotką i poleciała do Wielkiej Sali.
Dziewczyna musiała porozmawiać z matką.
Okazja nadarzyła się bardzo szybko, bowiem Hermiona Weasley właśnie
wchodziła do tego pomieszczenia.
– Mamo!
Kobieta odwróciła się i zaczekała na córkę.
– Rose. – Zmierzyła ją spojrzeniem. – Ile razy mam ci powtarzać,
żebyś nie ukrywała swojej ślicznej buzi za włosami? Zwiąż je.
– A ile razy mam ci odpowiadać, że tak mi się podoba? – Odsunęła
się od matki, gdy ta próbowała przygładzić jej włosy. – Musimy porozmawiać.
Zaczęły się mierzyć spojrzeniami. Brąz z błękitem. Rose nie
zamierzała dać za wygraną. Z natury była o wiele bardziej cierpliwym
człowiekiem niż jej matka.
Udało się.
Rozdrażniona Hermiona w końcu odwróciła wzrok. Westchnęła
przeciągle i zaprowadziła córkę do komnaty obok.
– Mam mało czasu – powiedziała, siadając na najbliższej kanapie. –
O co chodzi?
Rose wzięła głęboki oddech. Tak szczerze, to nie sądziła, że
matka zechce z nią rozmawiać. A teraz nie było już odwrotu.
– Nie sądzisz, że to zły pomysł? Z tym Zakazanym Lasem…? –
zapytała ostrożnie. – Biorąc pod uwagę wszystkie ostatnie wydarzenia. Wiesz, że
w lesie jest niebezpiecznie.
Hermiona uśmiechnęła się do niej. Dziewczynie wydawało się, że
ujrzała w jej oczach coś bardzo ciepłego… Tak jakby matka była dumna, że
poruszyła ten temat.
– Rosie, moja mądra córeczko. – Znów ten uśmiech. – Masz rację.
Las jest bardzo niebezpieczny, ale stwierdziliśmy, że ten jeden raz możemy wam
pozwolić na wejście do niego. Noc Duchów zawsze wyglądała w Hogwarcie w ten sam
sposób. Uczta, ozdobiona sala i tyle. Trzeba to zmienić. Uczniom przyda się
odrobina zabawy. Mam nadzieję, że to trochę zniweluje obecną atmosferę. Aurorzy
są pewni, że osoba, która zaatakowała profesora Grucę, nie znajduje się już na
terenie szkoły. A jeżeli chodzi o las, to będziecie przebywać tylko na
wyznaczonym przez grono pedagogiczne terenie. Nauczyciele będą krążyć wokół
przez cały wieczór. Wszystko zostało zaplanowane w ten sposób, by zapewnić wam
jak największe bezpieczeństwo. Wprowadziliśmy też ograniczenie wiekowe.
Uczniowie, którzy nie skończyli trzynastu lat, nie wezmą udziału w grze
terenowej. Po wielkiej uczcie od razu pójdą do łóżek. A za rok, jeśli teraz wszystko
pójdzie zgodnie z planem, będą mogli się przyłączyć. Brzmi dostatecznie
bezpiecznie? – Obserwowała, jak córka rozmyśla nad tym, co usłyszała. Rose po
kilku sekundach kiwnęła głowa; Hermiona kontynuowała. – Podzielimy was na
dwuosobowe zespoły i wymieszamy pomiędzy domami. Chyba mogę ci zdradzić, że
Gryffindor dostanie za partnera kogoś ze Slytherinu…
Rose uśmiechnęła się promiennie i niewiele myśląc, wypaliła:
– Serio? To genialnie! Będę mogła być z… – Prawie wykrzyknęła, że
ze Scorpiusem, ale w ostatnim momencie się opamiętała. Przecież jej matka nie
wiedziała o Malfoy'u. I nie mogła się dowiedzieć!
Nie powiedziała rodzinie o swoim nowym chłopaku. Była pewna, że zaakceptowaliby
tego. Aż do teraz nie myślała, że będzie musiała o tym mówić. Tak bardzo
naturalny stał się dla niej związek ze Scorpiusem, że zupełnie zapomniała o napiętych
relacjach ich rodzin - głupota z jej strony. Przecież w Hogwarcie nie kryli się
z tym, że są razem. Zawsze mógł się znaleźć ktoś bardzo uprzejmy, kto mógłby donieść tę
informację jej rodzinie, ale Rose wydawało się, że innych uczniów to za bardzo
już nie ruszało, brat i kuzynostwo obiecali być cicho, a przed nauczycielami
się nie afiszowali, więc… Miała nadzieję, że minie jeszcze trochę czasu zanim
będzie musiała zmierzyć się z rodzicami, ale nowa pozycja Hermiony wszystko
utrudniała…
– Z kim? – Uśmiech znikł z twarzy matki, oczy zwęziły się, a
nozdrza zadrgały w niebezpieczny sposób. Rose znała to spojrzenie aż za dobrze.
Dostawała je od matki za każdym razem, gdy ta myślała, że jej córka czegoś jej
nie mówi. A biorąc pod uwagę to, że dziewczyna nie umiała kłamać… Miała
przechlapane. – Ukrywasz coś przede mną, Rosie?
Próbowała zachować spokój, ale nie wiedziała jak wybrnąć z tej
sytuacji. Była bliska omdlenia. Postanowiła po prostu nic nie mówić. Jeśli nie
pozwoli znów czegoś palnąć jej zdradzieckim ustom, to może matka da jej
spokój.
Po kilku minutach, Hermiona przerwała ciszę, jak zwykle trafiając
idealnie w sedno:
– Możesz mi nie mówić, ale mam nadzieję, że cokolwiek by to nie
było, to nie jest w to wmieszany ten Scorpius Malfoy. Podobno spędzasz z nim
dużo czasu. Wiem, że jest przyjacielem Albusa, ale powinnaś na niego uważać,
córeczko.
Rose chciała się zapaść pod ziemię. Patrząc na matkę, wiedziała,
że ta naprawdę się martwi. To chyba nie był dobry pomysł, by wyskoczyć z
tekstem: Mamo, Scorpius Malfoy
jest moim chłopakiem. Powinnaś się z tą myślą jak najszybciej oswoić, bo
zostanie moim mężem, a twoim zięciem i ojcem moich dzieci. Błagam… Pokochaj go
tak bardzo, jak ja go kocham! Ale
nie mogła tego teraz powiedzieć. Teraz ani chyba nigdy. Nie była na to jeszcze
gotowa.
Przełknęła zdenerwowanie i wymusiła uśmiech na swoich wargach.
– Dobrze, mamo. Będę ostrożna. I chodziło mi o to, że będę mogła
być z Albusem.
~~*~~*~~*~~
Nora wiedziała, że z Rose jest coś nie tak od razu, gdy zobaczyła
ją na śniadaniu. Posłała jej pytające spojrzenie, ale ta tylko pokręciła głową
i dała znać, że porozmawiają później.
W ciszy czekały, aż Wielka Sala się wypełni. Widok tylu uczniów o
tak wczesnej porze wydawał jej się dziwny. Śniadanie było zazwyczaj luźnym
posiłkiem, przy którym sala nigdy nie zapełniała się do końca. Nowa dyrektorka,
nowe zmiany.
Po kilku minutach, każdy znajdował się na swoim miejscu. Hermiona
Weasley przedstawiła, jak będzie wyglądać dzień i jakie są zasady.
Młodsi uczniowie zaczęli narzekać na to, że nie mogą brać udziału,
ale pod surowym spojrzeniem nowej dyrektorki szybko zamilkli. Najbardziej
oburzeni wydawali się Hugo i Lily. Czuli się oszukani i to przez własną
rodzinę. Nora widziała po ich minach, że ta dwójka nie podda się bez walki.
– I już ostania sprawa. Wyruszycie do Zakazanego Lasu równo o
dwudziestej drugiej. Waszym zadaniem jest odnalezienie trzech zaginione
artefakty, ale, żeby nie było tak łatwo, ukrytych przedmiotów jest o wiele
mniej niż powinno być. Liczy się czas i to jak grupa będzie współpracować.
Będziecie podzieleni w pary. Niezbędna jest tutaj współpraca, ale także
samodzielność, dlatego każda para będzie mieć własną trasę. Nie można wchodzić
na innej osoby ścieżkę, ale to nie oznacza, że walka o przedmioty jest niemile
widziana… Resztę pozostawiam waszej wyobraźni. – Uśmiechnęła się odrobinę
drapieżnie do uczniów. – Pora, żeby was podzielić. Aby nie było tak łatwo, to
my dokonamy tych podziałów. – Na sali rozległy się jęki rozczarowania. –
Pamiętajcie, że to tylko zabawa! Pierwsze dziesięć par na linii mety będzie
zwolnione z pytania i odrabiania zadań domowych przez cały tydzień!
Nora słuchała z zaciekawieniem, gdy Hermiona czytała podział. Od
razu zauważyła, że w sprytny sposób większość Gryfonów przydzieliła do Ślizgonów.
Poczuła się lekko rozczarowana, gdy usłyszała, że Albus będzie z Rose, ale nie
traciła nadziei, że trafi na kogoś sympatycznego. Chciało jej się płakać ze
śmiechu, gdy usłyszała, że James miał być z Nottem. Z tego nie mogło wyniknąć
nic dobrego. Fredowi za to dostała się pusta blondynka, której ulubionym
zajęciem było plotkowanie i malowanie paznokci, a także wywyższanie swej czysto-krwistej
rodziny… Więcej nie trzeba dodawać, prawda? Zwróciła jeszcze uwagę, że Chris
został przydzielony do Tamary, a Amy do Emmy. Później posypały się nazwiska
ludzi, których nawet z widzenia nie kojarzyła. I na końcu…
– Eleonora Zabini ze Scorpiusem Malfoy’em.
Hermiona zwinęła pergamin i spojrzała na Norę. Dziewczyna miała wrażenie,
że kobieta zrobiła to im na złość. Nie lubiła ani jej, ani jak widać Scorpiusa.
Pewnie żywiła nadzieję, że skoczą sobie do gardeł. Ale nie tym razem, paniusiu.
Wraz z bratem miała zamiar to wygrać.
~~*~~*~~*~~
Trzy dni.
Tyle była nieprzytomna. A przynajmniej tak twierdził uzdrowiciel,
który zbadał ją nad ranem.
W głowie jej się to nie mieściło.
Podobno Cristian obudził się po jednym dniu, ale z nią i Julesem
był większy problem.
Zgubili się.
To nie miało kompletnie sensu. Jak można zgubić się we śnie? Jak
można dzielić ten sen z inną osobą? Przez trzy dni! I jak, do cholery jasnej,
można się z kimś we śnie całować?!
Roxie czuła się kompletnie skołowana. Ostatnią rzeczą, którą
pamiętała, był widok zielonych tęczówek Julesa i chwila, gdy przeszli przez
jakieś drzwi. Po chwili siedziała na łóżku i próbowała zaczerpnąć tchu.
Znajdowała się w ciemnym pomieszczeniu, które już skądś znała… No
tak. Szpital. Koło niej, na takim samym łóżku i w tej samej pozycji, siedział
Jules i także miał problemy z oddychaniem.
Gdy udało im się w miarę normalnie zacząć oddychać, przeniósł na
nią ostrożnie wzrok. Patrzyli sobie w oczy przez kilka szybkich uderzeń serca.
Ona pierwsza musiała odwrócić spojrzenie. Dlaczego on działał na nią w taki
sposób? Czuła się, jakby znów nie miała tlenu w płucach.
Pierwszy przerwał ciszę.
– Wszystko… w porządku? – zapytał, odchrząkając kilka razy.
To proste pytanie niesamowicie wkurzyło dziewczynę. Czy wszystko w
porządku? Nic, do przeklętego Merlina, nie było w porządku! Smocza Matka ich
straszy, tracą przytomność, później dzielą sen, który wyglądał jak połączenie słabego
pornosa i koszmaru, budzą się, a on zadaje takie pytanie?
Nie mogła się powstrzymać i prychnęła pod nosem. Miało to
zabrzmieć w pogardliwy sposób, ale wyszło bardziej, jakby powstrzymywała płacz.
Z jakiegoś dziwnego powodu łzy napłynęły jej do oczu. Poczuła się niesamowicie
głupio. Ona nigdy nie płacze! Jest na to za twarda. Ale teraz siedziała tyłem
do Julesem i próbowała powstrzymać łzy przed wypłynięciem na jej policzki i
totalnym ją skompromitowaniem.
Tak dobrze jej szło, gdy Jules musiał znów się odezwać:
– Roxanne.
Wystarczyło, że szepnął jej imię, a jej samokontrola prysła.
Jakimś dziwnym sposobem już po chwili płakała wtulona w jego
koszulkę.
Złapał ją mocno za ramiona i przygarnął do siebie. Poczuła się od
razu lepiej, gdy oparła policzek o jego pierś i wsłuchała się w przyspieszone
bicie serca. Otoczył ją cudowny leśny zapach. Czuła się… bezpieczna. Chłopak
głaskał ją po splątanych włosach i zapewniał, że wszystko będzie dobrze.
Chciała mu wierzyć, ale to przerosło dziewczynę. Zawsze miała wszystko pod
kontrolną, nie ulegała emocjom, a on miał czelność to wszystko zburzyć! Nadal
nie wiedziała, co z tym zrobić… Tak przyjemnie by było, gdyby mogła mu ulec…
Ale nie mogła.
Odsunęła się delikatnie. Każda komórka protestowała, gdy oderwała
się od jego ciała. Ale musiała tak postąpić. Jakaś jej niewielka część zaczęła
się przejmować tym, że pewnie wygląda teraz jak kupka, włosy ma w strasznym stanie
i zapewne go osmarkała. Ale druga, jej mocniejsza strona, miała to wszystko
gdzieś. Musiała być twarda.
– Przepraszam. – Spojrzała na niego ostrożnie i otarła twarz
rękoma. – Zazwyczaj nie rozklejam się tak łatwo. – Odsunęła się od niego
odrobinę. Niewiele, ale czuć było zmianę.
Chłopak przyjrzał jej się uważnie i także delikatnie się przesunął
w bok. Roxie postanowiła się tym nie przejmować, ale gdzieś w środku poczuła
nieprzyjemne ukłucie.
– Nic się nie stało. Czasami dobrze tak sobie popłakać. – Uśmiechnął
się do niej w delikatny sposób, który sprawił, że po całym ciele przeszły jej
dreszcze. – W porządku?
Kiwnęła powoli głową, choć tak naprawdę nic nie było w porządku…
Miała już wszystkiego dość. Chciała wrócić do domu, do Hogwartu. Sama się sobie
dziwiąc, podzieliła się tą myślą z Julesem.
– Tak. Hogwart był niesamowitym miejscem – odpowiedział jej z
dziwnym wyrazem twarzy, którego Roxie za nic nie mogła zrozumieć.
– Byłeś kiedyś w Hogwarcie? – zapytała zdumiona. Nigdy nie
zastanawiała się, gdzie Jules spędził swój pierwszy rok.
– Tak. Byliśmy na jednym roczniku. – Uśmiechnął się po raz kolejny
pod nosem. – Nie pamiętasz mnie, prawda?
Roxie wysiliła pamięć, ale była pewna, że nigdy wcześniej go nie
spotkała. Zapamiętałaby takiego kolesia. Pokręciła tylko głową w
przepraszający sposób.
– Nie dziwię ci się. Byliśmy tylko dziećmi. – Potrząsną głową,
jakby nie mógł uwierzyć, że o tym mówi. – Ale ja ciebie pamiętam.
Zaskoczył ją tymi słowami.
– Pamiętasz?
Chłopak usadowił się wygodniej na łóżku, tak, że siedzieli teraz
naprzeciwko siebie. Ich kolana się stykały, na co Roxie próbowała nie zwracać
uwagi. Utkwił w niej spojrzenie.
Tylko oni znajdowali się w szpitalu. Widocznie nikt inny nie
musiał spędzać noc w tym niemiłym miejscu. Roxie wydawało się, że było jakoś po
czwartej - w noc? nad ranem? - z tą godziną nigdy nie wiadomo. Obydwoje
wyglądali jak kupki nieszczęścia: poczochrani, z worami pod oczami, bladymi
twarzami i śmiesznymi piżamami, po których biegały smoki. Ta chwila wydawał się
tak nierealna. Tak bardzo, że Roxie musiała uśmiechnąć się pod nosem.
Jules chyba zinterpretował jej postawę jako zachętę. Zaczął mówić:
– Pamiętam ciebie bardzo dobrze. Już jako jedenastoletnia
dziewczynka robiłaś wrażenie. Dalej robisz. – Obrzucił ją szybkim spojrzeniem i
odchrząknął odrobinę speszony. – Byłem przerażony nową szkoła. Moi rodzice
zostawili mnie przed pociągiem i życzyli miłej zabawy. Uroczy z nich ludzie. –
Skrzywił się pod nosem. – Wszystkie przedziały były już zapełnione, ale udało
mi się wcisnąć do jednego i usiąść w kącie. Wtedy się poznaliśmy. – Jego
uśmiech stał się odległy, a Roxie zdziwiła się, że tyle pamięta. – Latałaś po
całym przedziale razem z bratem i kuzynem. Wydaje mi się, że się o coś
kłóciliście. Już wtedy zwróciłem uwagę na to jaka byłaś waleczna. Byłem pewny,
że trafisz do Gryffindoru, a ty zrobiłaś wszystkim na złość i wylądowałaś u Krukonów.
– Chwila. Ty byłeś tym małym nieśmiałym chłopcem? Takim w
okularkach? – Roxie próbowała przypomnieć sobie ze wszystkich sił jakieś
wspomnienia z pierwszego roku, ale nie słynęła z dobrej pamięci. –
Zastanawiałam się, co się z tobą stało. Widziałam cię w pociągu, a później…
wyparowałeś.
Jules skrzywił się na twarzy.
– Trafiłem do Hufflepuff.
– Och – Dla Roxie wszystko stało się jasne. Pamiętała jakim zarozumiałym
dzieciakiem, kiedyś była. Nigdy nie zwracała uwagi na Puchonów. Można
powiedzieć, że nawet gorzej; często się z nich naśmiewała. – Czy ja… byłam dla
ciebie wredna? – zapytała ostrożnie. Jakim cudem nie zauważyła go? Dlaczego się
z nim wtedy nie zaprzyjaźniła? Może teraz wszystko wyglądałoby inaczej.
Jules uśmiechnął się do niej delikatnie.
– Nie. Nigdy. Ale nie zwracałaś na mnie uwagi.
Coś nagle uderzyło w Roxie.
– A ty zwracałeś uwagę na mnie, tak? – zapytała się go bardzo
powoli.
Rumieniec, który wypełzł na jego policzki, był odpowiedzią.
Roxie nie mogła się powstrzymać. Wybuchła niepohamowanym śmiechem.
W jednej sekundzie ten chłopak przestał ją onieśmielać. Stał się
dla niej bardziej ludzki.
– Podkochiwałeś się we mnie! – wykrzyknęła, pomiędzy salwami
śmiechu.
Jules popełnił kolejny błąd i zamiast zaprzeczyć zaczął się plątać
w swoich słowach. Roxanne po raz pierwszy widziała go tak niepewnego.
– Przepraszam, że się śmieję. – Próbowała przybrać poważną minę. –
To wcale nie jest śmieszne. Wcale, a wcale.
– Ta… Możemy zmienić temat? – Chłopak zrobił się cały czerwony na
twarzy i starał się patrzeć wszędzie tylko nie na nią.
– Nie! Ten temat bardzo mu odpowiada. Możesz jeszcze mi
poopowiadać. Z chęcią posłucham o tym, jaka ja to byłam wspaniała w wieku
jedenastu lat. – Wyszczerzyła się do niego.
Ale po chwili nie było jej już do śmiechu. Jak mogła się śmiać w
takiej sytuacji? Wiele by oddała za to, żeby o tym jednak nie wiedzieć. Bo
jeżeli ona mu się kiedyś podobała, to może nadal… Nie! Nie mogła tak myśleć. Ale ten sen i
pocałunek…
Wydawało się, że Jules także o tym pomyślał.
– Roxanne, przepraszam, że ciebie pocałowałem.
Gdyby dziewczyna stała, to pewnie padłaby w tym momencie. Nie
sądziła, że zacznie o tym mówić w tak bezpośredni sposób. A postawa chłopaka ją
zadziwiła. Siedział wyprostowany i po ułożeniu jego ramion mogła stwierdzić, że
jest zdeterminowany. Zupełnie nie przypominał zawstydzonego chłopca, którym był
minutę temu.
Dziewczyna zastanawiała się, co powiedzieć. Mogła albo grać
idiotkę, ale wątpiła, by się nabrał, albo udać wspaniałą, wyluzowaną
przyjaciółkę, którą powinna być. No… Mogła się też na niego rzucić z okrzykiem: Bierz mnie! Ale nie była aż tak zdesperowana.
Chyba. Wybrała najbezpieczniejszą opcję.
– Przecież nic się nie stało. To ja powinnam przeprosić. Wiesz, pewnie
myślałam, że to mój kolejny sen z jakimś przystojniakiem w roli głównej i się
na ciebie rzuciłam z przyzwyczajenia. Sorki. – Wzruszyła ramionami i starała
się na niego nie patrzeć. – Najlepiej będzie, jeśli o tym zapomnimy.
– Chyba tak. – Próbowała nie słyszeć delikatnego zawodu w jego
głosie. Pewnie sobie to wyobraziła.
– A co u Eleny? – Postanowiła zmienić temat i jak najszybciej
przypomnieć mu o jego niesamowicie pięknej i szczupłej dziewczynie. – Pewnie
się martwi.
– Pewnie tak. –
Chłopak westchnął przeciągle i przeczesał ręką włosy. – Ostatnio kiepsko się
dogadujemy… Zaraz! Czy ty właśnie powiedziałaś, że wzięłaś mnie za
przystojniaka? – Dziewczynie nie podobał się uśmiech, który zagościł na jego
ustach ani to, w jaki sposób jej serce zatrzepotało, gdy powiedział, że kiepsko
się dogaduje z Eleną.
– Chyba w twoich
snach, Flamel. – Wywróciła oczami. Po sekundzie zaczęła chichotać, gdy jej
umysł przetrawił to, co powiedziała. Jules patrzył na nią jak na wariatkę, z
ogłupiałym wyrazem twarzy, który jeszcze bardziej rozśmieszył dziewczynę. –
Chodzi o to, że… Ha ha ha… sen tu i tam… Ha ha ha ha… I my… Ha ha ha… Nie mogę!
Jules chyba nie
widział w tym nic śmiesznego, ale uśmiechnął się pod nosem i obserwował jej
głupawkę.
Po kilku
minutach była już w stanie się uspokoić i usiąść spokojnie.
– Przepraszam. –
Otarła kąciki oczu brzegiem koszulki. – Chyba zaczynam wariować. Najpierw
ryczę, potem się śmieję… Mój psychiatra nie będzie zadowolony. – Posłała mu
ostrożny uśmiech, który chłopak bez wahania odwzajemnił.
Coś się między
nimi zmieniło. Roxie nadal czuła niesamowitą chemię i przyciąganie, ale po tym
wieczorze - czy poranku - nauczyli się ze sobą normalnie rozmawiać. Niewiele brakowało
jej do pełni szczęścia. Ale na drodze wciąż stała jedna rzecz… A raczej osoba…
Elena.
~~*~~*~~*~~
– Dobrze, że
dzisiaj nie ma lekcji – powiedziała Nora, wrzucając do ust kolejną porcję
żelków w kształcie ludzkich palców. – Nie wytrzymałabyś tego psychicznie,
Rosie.
Leżały rozwalone
na kanapie w Wielkiej Świetlicy, która została otwarta specjalnie z okazji Nocy
Duchów. Nie było to najprzyjemniejsze miejsce do odpoczynku - biorąc pod uwagę gwar
oraz groteskową dekorację - ale dziewczyny nie miały zamiaru narzekać. Cały ich
stolik był zastawiony łakociami i najsmaczniejszymi, ale wyglądającymi naprawdę
obrzydliwie, przekąskami. Dziewczyny postanowiły spotkać się bez chłopaków i
przytyć najlepiej tak z dwa kilo. Ale znając ich szybki metabolizm to i tak nic
z tego.
– Coś w tym jest
– westchnęła i w brutalny sposób pozbawiła swojego lodowego szczura głowy. –
Jak ja mam to powiedzieć Scorpiusowi? Przecież postanowiliśmy, że nie będziemy się
ukrywać. Chciałam być silna. Chciałam się postawić rodzinie, ale moja mama…
Ona… – Dziewczyna zacięła się i nie mogła znaleźć słów.
– …jest
przerażająca? Okropna? Straszna? – Postanowiła jej pomóc Nora. – Nie myśl o
tym. Po co ci chłopak, jak możesz mieć słodycze? U mnie to działa. – Wzruszyła
ramionami i zajęła się przeżuwaniem.
– Jasne, skarbie
– rzuciła sarkastycznie. – Myślisz, że nie zauważyłam, jak James pożera cię
ostatnio wzrokiem? – Rose spojrzała na nią spod łba i szturchnęła nogą. – Może
powinnaś przestać się z nim bawić i się tak naprawdę zabawić? – Nora uniosła tylko jedną brew. – O
Merlinie! Nie wierzę, że to powiedziałam. – Zaczęła chichotać pod nosem. – To
najbardziej obrzydliwa wizja świata… James i jakaś dziewczyna… Ble… Nie żebym
coś do ciebie miała. – Walnęła ją delikatnie łokciem.
– Nie musisz się
martwić. Jak na razie nie mam ochoty na randki ani na chłopaków. Pamiętasz –
Pomachała jej przed twarzą nową paczką fasolek – słodycze mi wystarczą.
Leżały kilka
chwil w ciszy, która była tylko przerywana odgłosem żucia i kolejnych zamachów
na biedne słodkie istoty…
Dla jakiegoś
postronnego obserwatora musiały wyglądać w zabawny sposób. Dwa pasożyty rozłożone
w niedbałych pozach na kanapie. Jedna wysoka, szczupła i rudowłosa, a druga
drobna, niska i blondwłosa. Ale nawet jako takie lenie były piękne i już
kilkakrotnie płeć męska obrzuciła je spojrzeniem.
– Musisz pogadać
ze Scorpiusem – mruknęła od niechcenia Nora.
– Muszę – odpowiedziała
jej równie entuzjastycznie przyjaciółka.
– Tamten koleś
gapi ci się na cycki.
– Tamten koleś
nie może się równać ze Scorpiusem.
W jakiś dziwny
sposób bardzo je rozbawiło. Zaczęły chichotać pomiędzy kolejnymi słodkościami.
– Coś mi się wydaje,
że będziemy łatwymi celami na tej dzisiejszej zabawie w terenie – Nora czuła
się strasznie zrelaksowana i nie mogła sobie wyobrazić, że za kilka godzin
będzie musiała latać po zimnym lesie.
– A obchodzi cię
to w ogóle? Bo mnie nie. – Rose wzruszyła ramionami i spojrzała ponad ramieniem
przyjaciółki. – O. Patrz kto nas odwiedził.
Nora uniosła
wzrok, spodziewając się ujrzeć Albusa i Scorpiusa lub Freda i Jamesa, ale to
nie byli oni. Nad nimi stały cztery dziewczyny.
Zabini zmusiła
się do niewielkiego ruchu i podciągnęła do pozycji siedzącej. Szturchnęła
Rose, by zrobiła to samo. A później zmierzyła nowoprzybyłe spojrzeniem.
– Amy, Andy,
Emma i Tamara. – Skinęła każdej głową i zamilkła, bo nie wiedziała, co więcej
powiedzieć. Nie ufała Tamarze - tego była pewna. Ustaliła ze swoimi
współlokatorkami, że będą miały na nią oko, a jeśli chodzi o Emmę… to
zaniedbała ich znajomość. Czuła się, jakby miliony lat temu wpadły na siebie
pod Skrzydłem Szpitalnym. Dlaczego to się tak potoczyło? Wydawało jej się
bardzo dziwne, że dziewczyny same z siebie do nich przyszły. Norze przychodziła
tylko jedna rzecz do głowy, którą mogła zrobić. – Fasolki? – Podsunęła im pudełko.
Wszystkie
spojrzały na nią jak na idiotkę. Chyba nie spodziewały się, że tak zareaguje.
Ale Nora się nie przejmowała.
Tamara pierwsza
się przełamała:
– Tak. Dzięki. –
Poczęstowała się fasolką i siadła na najbliższym fotelu. – Niezłe zapasy.
Czekacie na kogoś? – Skinęła głową na ich przepełniony stolik.
Rose i Nora
wymieniły się spojrzeniami, i odpowiedziały równocześnie:
– Nie.
Wróciły do
leżakowania i obżerania się.
– Częstujcie się
– mruknęła tylko Weasley.
Emma ostrożnie
przysiadła koło Tamary i poczęstowała się jagodową muffinką. Amy i Andy czuły
się bardziej swobodnie. Rzuciły się na sąsiednią kanapę i zabrały się za ich
słodycze.
Nora niezbyt
ogarniała tę sytuację. Czuła, że dziewczyny nie bez powodu się do nich
przysiadły, ale w tym momencie była zbyt odmóżdżona, by się zastanawiać, co
nimi kierowało. Same jej wszystko powiedzą.
– Hm… – Miała
ochotę uśmiechnąć się triumfalnie, gdy usłyszała głos Tamary. Możliwe, że
Rosjanka była zdenerwowana, ale wciąż wyglądała na idealnie opanowaną. Czerwone
usta wyginała w odrobinę drapieżny uśmiech, a obcasem stukała w posadzkę. –
Pewnie się zastanawiacie, dlaczego zawracamy wam głowę…
Zabini
przyjrzała się uważnie dziewczynie. Ze swoimi czarnymi włosami,
krwistoczerwonymi wargami i bladą cerą przypominała jej Królewnę Śnieżkę. Ale
miała wrażenie, że nie ma tak dobrego serca jak królewna, o której czytała tyle
razy w dzieciństwie.
– Pomyślałyśmy,
że może miło by było, gdybyśmy czasem spędziły razem czas? Jesteśmy na tym
samym roku…
– …ja nie jestem
– wtrąciła jak zawsze elokwentna Rose.
Tamara tylko
spiorunowała ją wzrokiem, ale nie wybuchła i dalej kontynuowała.
– Większość z nas jest na tym samym roku, a
nawet w tym samym domu. – Spojrzała w sugestywny sposób na Norę, Rose, Andy i
Amy. – Chyba powinnyśmy się razem wspierać. Z tego, co się zorientowałam, to
dziewczyny ze Slytherinu nie zadają się z nikim, kto w ich mniemaniu na to nie
zasłużył, a Krukonki mają swoje paczki. Reszta z Puchonek jest... dość dziwna.
– Skrzywiła się trochę w teatralny sposób i wywróciła oczami. – Ale my możemy
się dogadać. – Posłała im uśmiech i Nora była pod wrażeniem, bo wyglądał nawet
szczerze. – Co wy na to?
Rose i Nora
znowu wymieniły się spojrzeniami. Doskonale się składało. Mogły mieć Tamarę
jeszcze bliżej i ją obserwować.
Eleonora
wzruszyła ramionami.
– Żelków
wystarczy dla wszystkich.
~~*~~*~~*~~
O dziwo,
przyjemnie spędziły ten czas.
Po kilku
godzinach dołączyli do nich Albus i Scorpius.
Nora zdążyła już
sobie przypomnieć, dlaczego wcześniej tak bardzo polubiła delikatną Emmę. Tak
szczerze, gdyby nie Puchonka, to Zabini z największą przyjemnością olałaby
resztę dziewczyn. Odrobinę lepiej poznała Tamarę, choć miała wrażenie, że ta
nie pokazała swojej prawdziwej twarzy. Była sympatyczna i zadziorna - co wcale
nie było takim złym połączeniem - ale Nora często dostrzegała przebłyski jej czegoś innego w jej twarzy. Trudno to
opisać. A jeśli chodzi o Amy i Andy… Nora starała się mieć z nimi dobre
relacje, ale nie lubiła takiego świata; pełnego intryg, plotek i fałszywości.
Chłopcy byli
bardzo zdumieni, widząc je w takim towarzystwie, ale nic nie powiedzieli.
Malfoy rzucił się na Rose, a Al na słodycze.
– Myślałem, że
dziewczyny robią sobie pidżama party tylko w nocy. I… no wiecie. Bez większej
liczby ubrań. – Albus spojrzał na nie i poruszył brwiami w sugestywny sposób.
– Tak. Robimy.
Ale ty nigdy byś nie otrzymał zaproszenia. – Tamara spojrzała na niego zimnym
wzrokiem. – Będziemy już iść – powiedziała za wszystkie dziewczyny, co
utwierdziło Norę w przekonaniu, że to ona stała się przywódczynią. – Dzięki za
miło spędzony czas. Zobaczymy się chyba na uczcie, a później w lesie… – Objęła
się ramionami i spojrzała na nich uważnie. – Czy tylko mi się wydaje, że ten
dzień nie skończy się dobrze? Zresztą… nieważne. Uważajcie na siebie,
misiaczki. – Odwróciła się na pięcie i chciała już odejść, ale po chwili
namysłu wróciła i porwała kilka paczek Czekoladowych Żab.
Nora uniosła
brwi. Czyżby Rosjanka była łasuchem?
Po chwili znikły
– także zabierając ze sobą słodycze na drogę. Nieładne zagranie…
– Ukradła nam
ostatnie Czekoladowe Żaby – mruknęła Nora i ułożyła się wygodniej na kanapie,
używając nogi Albusa jako poduszki.
– Czego one od
was chciały? – spytała ,,żywa poduszka”.
– Poznać nas
lepiej. – Al i Scorpius nie wyglądali na przekonanych. – Uwierzcie. My też nie
mamy pojęcia, o co tutaj chodzi. To pewnie przez te słodycze. – Rose w
dyskretny sposób odsunęła się od Scorpiusa, który od razu to zauważył.
Malfoy
zmarszczył brwi, patrząc na swoje ramiona, jakby nie mogąc uwierzyć, że Rosie
się w nich jeszcze nie znajduje. Opuścił je powoli, podczas gdy jego dziewczyna
wydawała się być bardzo pochłonięta swoimi paznokciami.
– Em… Rosie,
słonko… Zrobiłem coś?
Nora przyszła
przyjaciółce z pomocą i niewiele myśląc, wypaliła:
– Hermiona coś
węszy i Rose się boi, że nie zaakceptuje waszego związku.
Weasley
zachłysnęła się powietrzem i spojrzała z oburzeniem na przyjaciółkę. Scorpoius
lekko zbladł, a Albus próbował upodobnić się do kanapy.
– Taka prawda.
Nie wkurzaj się, Rose. Nie możemy pozwolić, by twoja apodyktyczna matka niszczyła
ci związek. A zanim ty byś coś powiedziała…
– Eleonoro
Zabini. – Głos Rose był zadziwiająco zimny; Nora aż się wzdrygnęła. – Zostaw
mnie samą z moim chłopakiem. Weź ze sobą Albusa.
– Rose… Ja… –
Nora próbowała się jakoś wytłumaczyć.
– Nie. Idź. –
Nie tylko głos miała oschły, ale jej spojrzenie wyrażało takie same uczucia.
– Chodź, Ellie.
– Gdyby nie Albus, nie byłaby w stanie się ruszyć. Przyjaciel wyprowadził ją z
Wielkiej Świetlicy.
– Ja wcale nie
chciałam…
– Wiem. Nie
martw się. Przejdzie jej. – Albus poklepał ją pocieszająco po głowie. – Chodźmy
coś zjeść.
Nora postanowiła
ukryć na razie zmartwienia i później przeprosić Rose. Skrycie miała nadzieję,
że jednak bardziej pomogła niż zaszkodziła.
– Zaraz. –
Dziewczyna zmarszczyła brwi. – Przecież uczta jest dopiero za godzinę.
– Wiem. – Albus
się do niej wyszczerzył i jakby nieświadomie wsunął swoją dłoń w jej. – Idziemy
do kuchni.
– Żarłok. – Nora
wywróciła tylko oczami, ale poczuła przyjemne ciepło, gdy spoglądała na ich
złączone dłonie. Cieszyła się, że ma takiego przyjaciela. – Jeśli nie będą mieć
dla mnie cytrynowego sorbetu, to chyba rzucę się z wierzy Astronomicznej.
Ruszyli do
kuchni. W tym momencie Nora starała się już o niczym nie myśleć, ale
przypomniała sobie słowa Tamary. Ta noc nie mogła się dobrze skończyć.
~~*~~*~~*~~
– Nie przeszło
jej – mruknęła Nora, dziobiąc widelcem w swoim cieście dyniowym.
Siedziała koło
Hugona i od początku uczty próbowała zwrócić na siebie uwagę Rose. Jak widać -
bezskutecznie.
Weasley usiadła
jak najdalej i udawała, że osóbka o imieniu Eleonora nie istnieje. Rozmawiała z
Jamesem i Fredem, zostawiając Norę na pastwę obrażonej Lily i jak zawsze
kochanego Hugona.
– Obraziła się
na ciebie, bo powiedziałaś, że mama nie sprzyja jej związkowi, tak? – Młody
Weasley nie miał łatwo tego wieczoru. Z jednej strony musiał słuchać,
narzekającej Lily, a z drugiej żalów starszej koleżanki. A był tylko
dwunastoletnim chłopcem! – Przejdzie jej. Nie umie się długo gniewać na. –
Poklepał ją po dłoni i odwrócił się do Lily; teraz ona miała swoje pięć minut.
Nora nie bawiła
się za dobrze na uczcie. A dzień tak miło się zaczął! Widać, że nigdy nie miała
przyjaciółki na dłuższy dystans. Zawsze była tylko ona i Blaise… Ajć... Nora skrzywiła się i - tak jak inne
problemy - odsunęła je na bok. Chyba zasłużyła na jeden zwyczajny dzień.
Nie potrafiła
się cieszyć nawet z pięknych dekoracji. A miała na co patrzeć…
Wielka Sala została
przyciemniona. Światła wydobywały się z dyń, ustawionych w strategicznych
miejscach oraz z malutkich świeczek na stołach. Nie było ich wiele, co tylko
dodawało sali nastrojowości i tajemniczości… Dekoracje nie przytłaczały. Z
tego, co słyszała Nora, to zazwyczaj wszystkiego było aż za dużo. A teraz
wydawało się dziewczynie, że każda rzecz ma swoje miejsce i że wszystko zostało
dokładnie przemyślane. Dziewczyna żywiła nadzieję, że pomyśleli też o jakimś
systemie antypożarowym, ale przy magii chyba nie powinna się o to martwić.
Największe wrażenie robiły nietoperze, które latały pod sufitem. Szybowały po
granatowym niebie, w pyszczkach trzymając złote nitki.
Hugo znów się do
niej odwrócił.
– Teraz moja
kolej? – spytała ze śmiechem. Weasley pokiwał gorliwie głową. Jakoś zawsze ten
chłopiec potrafił poprawić jej humor. – Żałujesz, że nie weźmiesz udziału w grze?
Z tego, co widzę, Lily jest mocno oburzona. – Spojrzała na młodszą dziewczynę,
która wyżywała się na swoim torcie.
– Ne zależy mi
na tym za bardzo. – Wzruszył ramionami i pochłonął ósme ciasteczko. Pod
względem jedzenia Nora idealnie się wpasowywała w rodzinę Rose i Hugona. Jedli
niesamowicie dużo i wciąż pozostawali chudzi. – Najpierw uważałem, że to
niesprawiedliwe, ale ciocia ma rację. Jesteśmy jeszcze za młodzi. A jeśli
chodzi o Lily… Mam nadzieję, że żaden głupi pomysł nie wpadnie jej do głowy.
Nora miała już
coś odpowiedzieć, ale w tym momencie Hermiona zakończyła ucztę.
Pora rozpocząć
pierwszą grę terenową.
~~*~~*~~*~~
– Jest cholernie
zimno!
Dreptała w miejscu
i próbowała się trochę ogrzać. Mimo że miała na sobie ciepłą bluzę i kurtkę, to
i tak marzła. Scorpius stał koło niej i także nie wyglądał na zadowolonego.
– Szkoda, że
nasza szanowna pani dyrektor – Prawie wypluł te słowa – nie wspomniała, że podzieli
nas na grupy.
Musieli czekać
na swoją kolej. Do lasu wpuszczano tylko pięćdziesiąt grup z około dwustu
oczekujących.
Na pierwszy
ogień poszli wszyscy Weasley’owie i Potter’owie - oczywiście dyrektorka nie
faworyzowała nikogo…
– Ile już tu
siedzimy? – spytała Nora.
– Trzy cholerne godziny. Coś mi się wydaje, że to nie
jest tego warte. – Usiadł koło niej na zimnym murku. – Chodź, wrócimy do
dormitorium i udamy, że jesteśmy chorzy lub coś.
– To nie
zadziała – mruknęła. – Na początku roku symulowałam smoczą ospę, żeby nie
musieć jechać do szkoły. Nie wypaliło. Nie jestem w tym dobra. – Wzruszyła
ramionami.
– Nie chciałaś
iść do Hogwartu? – Spojrzała na nią zdumiony. – Oszalałaś? Hogwart to
najwspanialsze miejsce na ziemi!
– Teraz to wiem.
– Nora nagle zdała sobie sprawę, że to był chyba pierwszy raz, gdy tak
normalnie rozmawiali. Miała nadzieję, że tego nie zepsuje. – Ale kiedyś życie
wydawało mi się takie proste. Choć po tym wszystkim, czego się dowiedziałam w
tym roku, to nie wiem, czy byłam do końca sobą… – Skrzywiła się na samą myśl.
– Czy ty –
Scorpius lekko odchrząknął – byłaś szczęśliwa?
Nie patrzył na
nią, gdy to mówił, ale dziewczyna wyczuła, że chłopakowi naprawdę zależy, by
usłyszeć odpowiedź.
– Szczerze? To
nawet jeśli miałam pranie mózgu, byłam bardzo szczęśliwa. Nigdy niczego mi nie
brakowało, a jeśli chodzi o Blaise'a… – Roześmiała się cicho pod nosem i starła
łzę z policzka, która jakimś cudem się tam znalazła. – Kochał mnie jak własną
córkę.
Przez kilka
chwil panowała cisza, którą w końcu przerwał Malfoy:
– To… dobrze.
Uśmiechnęła się,
słysząc te proste słowa. Postanowiła zmienić temat.
– Rozmawiałeś z
Rose? Przepraszam za to, że tak wyskoczyłam z tym w Wielkiej Świetlicy.
– Nie masz za
co. W sumie, to nawet mi pomogłaś. Znasz Rose. Lubi uciekać od problemów. A tak
to mamy to z głowy. – Scorpius wyjął różdżkę i zaczął się nią bawić. Nora przysunęła
się do niego odrobinę, obserwując iskry, wydobywające się z niej. – Ja także
się martwiłem tym, jak jej matka na nas zareaguje. Ale nie chcę się już
ukrywać. Rose musi z nią porozmawiać. Dobrze o tym wie, dlatego się tak na
ciebie gniewa. Ale nie martw się…
– Wiem, wiem.
Przejdzie jej – dokończyła za niego. Wszyscy to powtarzali, dlatego miała
nadzieję, że się nie mylą.
Czekali
jeszcze kilka minut na dziedzińcu, gdy Hermiona i inni nauczyciele zwołali
ostatnie zespoły.
Nora i Scorpius
stanęli koło siebie na skraju lasu. Nie było tak źle, jak się spodziewała. Las
został oświetlony przyjemnym zielonym światłem, które delikatnie sączyło się
przez ciężkie gałęzie drzew.
Widać, że
nauczyciele wysiadali już ze zmęczenia. Norę zaniepokoił fakt, że nigdzie nie
widzi profesor Queen. Spytała się dyskretnie Hagrida o powód jej nieobecności.
Olbrzymi gajowy
podrapał się po głowie.
– Ta stara
wiedźma? Cholibka, chyba na mecie ją widziałem, ale nie wiem. – odpowiedział i
odszedł od nich pośpiesznie, ciężko stąpając po zimnej ziemi.
Nora wymieniła
spojrzenie ze Scorpiusem. Nie brzmiało to za ciekawie.
Każda osoba z
grupy dostała po naszyjniku, który miał im wskazywać drogę i pilnować, by nie
zeszli ze szlaku. A później… zabawa się zaczęła.
~~*~~*~~*~~
Ścieżka
pokazywała się przed nimi w zadziwiający sposób. Po przekroczeniu linii lasu,
przestali widzieć innych uczniów i nauczycieli, a na drodze przed nimi pojawił
się czerwony szlak.
– To chyba znak
dla nas. – Scorpius wyjął różdżkę i trzymał ją w gotowości. – Miejmy to już z
głowy.
Szli przez
jakieś piętnaście minut w ciszy. Malfoy był czujny i rozglądał się na wszystkie
strony. Nora wypatrywała ukrytych przedmiotów.
Wyszli na
pierwszą polankę.
– Myślisz, że
dziwny fioletowy kapelusz może być naszym pierwszym przedmiotem? – spytała,
wskazując na gałąź, na której dyndała tiara.
– Tak. To
zdecydowanie to. Ty biegniesz pierwsza, ja będę zabezpieczał tyły. Gdy znajdziesz
się dostatecznie blisko, uniosę cię.
Nora przytaknęła
i nie czekając na nic, ruszyła.
Była już przy
drzewie, gdy poczuła przyjemny podmuch i usłyszała Wingardium Leviosa. Proste zaklęcie z pierwszej klasy
zawsze się przydawało. Chwyciła tiarę i poczekała, aż Malfoy ją odstawi. Ani
przez moment nie zwątpił w niego. I kiedy krzyknął, że muszą uciekać, nie
zawahała się. Dała mu się pociągnąć za drzewa, a za plecami usłyszała trzaski.
Weszli znów na
swoją ścieżkę.
– Kto…? –
zaczęła pytać.
– Siódmoklasiści
z Ravenclawu. Ale byliśmy od nich szybsi. – Posłał jej uśmiech, który wyglądał
odrobinę niepokojąco w blasku zielonej poświaty. – Za późno zaczęli do nas
strzelać. Choć muszę przyznać, że to drzewo oberwało niezłą drętwotą.
Szli dalej.
Drugi przedmiot
także nie sprawił im kłopotów. Utrzymywali dobre tępo i już po chwili mieli
łady kompas, który był ukryty w dziupli w sękatym drzewie.
– Mamy dwa. A
innych ludzi jakoś nie widać. – Nora posłała promienny uśmiech Scorpiusowi. – W
sumie to dosyć nudne.
Ale po chwili
już tak nie uważała. Usłyszeli przerażający krzyk, a Nora nie miała wątpliwości
do kogo on należy.
Nie czekając,
rzuciła się przed siebie. Biegła, jak najszybciej mogła. Słyszała przekleństwa
Scorpiusa, gdy ten za nią krzyczał i ją gonił. Ale nie mogła się zatrzymać.
Wpadła na
niewidzialną ścianę. To pewnie miało być to zabezpieczenie, by nie wchodzić na
innych ścieżki. Wciąż mając w uszach okropny wrzask, zerwała z szyi naszyjnik i
poczuła, że przeszkoda ustępuje. Pognała dalej.
Wypadła na
polanę i stanęła jak wryta. Scospiusowi udało się ją dogonić.
Dopadł do niej i
złapał ją mocno za nadgarstek.
– Co ty
wyprawiasz? – sapnął zirytowany. Dziewczyna tylko pokręciła głową i wskazała na
scenę, rozgrywającą się przed nimi. Była w szoku, że tego nie spostrzegł.
Na polanie - do
której nie docierało już tak dobrze magiczne światło - stało dwóch mężczyzn.
Nie widziała ich twarzy, które kryli za czarnymi kapturami, ale po budowie ich
ciała nie miała wątpliwości, co do ich płci. Pochylali się nad dwójką osób.
Rudowłosych osób.
Scorpius wydał
zduszony okrzyk, czym ściągnął na nich uwagę mężczyzn. Podnieśli na nich
twarze, a Nora się wzdrygnęła; urodą nie grzeszyli.
Zaczęli się do
nich zbliżać.
Malfoy wykazał
się wielką odwagą, stając przed Norą i unosząc różdżkę. Dziewczyna była zbyt
przerażona, by się ruszyć.
– Nie
podchodźcie! – krzyknął, mierząc do nich. – Zaraz zjawią się tu nasi
nauczyciele, więc radzę wam się stąd wynosić.
Mężczyźni
wymienili się spojrzeniami. Jeden z nich stanął nad swoimi nieprzytomnymi
ofiarami i wyjął nóż. Drugi patrzył niewzruszony na Malfoy’a i Zabini.
– Rzućcie
badyle, bo tym dzieciakom stanie się krzywda. – Głos bandziora był cichy, ale
bardzo niebezpieczny.
Nora spojrzała
na Lily i Hugona. Ich tutaj w ogóle nie powinno być! Pewnie się zakradli
w czasie trwania ich zabawy. Ale to nie wyjaśniało, kim są ci mężczyźni i
dlaczego dwunastolatkowie są nieprzytomni.
– Słuchaj… –
Scorpius chciał walczyć i już miał coś odpyskować, ale Nora nie mogła na to
pozwolić. Położyła dłoń na ramieniu chłopaka.
– Oddamy wam
różdżki, ale nie róbcie im nic złego.
Dziewczyna nigdy
w swoim życiu nie czuła się tak bezbronna. Miała ochotę walczyć. Czuła
adrenalinę płynącą w żyłach, ale nie mogła ulec tym uczuciom. Życie Lily i
Hugona było ważniejsze.
W kilka sekund
zostali rozbrojeni.
Brzydszy
chłystek przyjrzał im się krytycznym wzrokiem.
– Patrz!
Bliźniaki! Naszym panom możecie się spodobać. Mamy już krew tych dzieciaków,
ale wy…
Jego towarzysz
uciszył go mocnym szturchnięciem.
– Nic im nie
mów, Ernie! – Posłał im nieprzyjemne spojrzenie. – Zwiąż ich.
Scorpius
przeklinał na nich i mówił, co jego ojciec z nimi zrobi, ale nie miał wyboru.
Dał się związać.
– Będą za pięć
minut. Masz wszystko, czego potrzebujemy? – zapytał Ernie.
Zaczęli ze sobą
rozmawiać przyciszonymi głosami.
– Co robimy? –
szepnął jej na ucho Scorpius.
– Nie mam
pojęcia. Jesteśmy w merliniej dupie. – Nora czuła się strasznie. Nie sądziła,
że wyjdą z tego cało. Miała tylko nadzieję, że Lily i Hugonowi nic nie było. Ich
blade twarze wyglądały strasznie w świetle księżyca. – Przepraszam. Mogłam
pomyśleć, zanim zaczęłam działać i jak głupia wbiegłam w ich ręce.
– Skąd mogłaś
wiedzieć? – odpowiedział Scorpius. – Nie masz za co przepraszać. To ja
przepraszam, że byłem takim beznadziejnym bratem. Byłem taki wściekły, gdy mi
zdradziłaś, że jesteś moją siostrą. A tak naprawdę… to cud. Jestem po prostu
rozpieszczonym jedynakiem. Jeszcze minie trochę czasu, zanim przywyknę do
posiadania odjazdowej starszej siostry. Ale postaram się być lepszy… Obiecuję.
Nora marzyła, by
coś takiego usłyszeć od Scorpiusa. Ale nie wyobrażała sobie, że będzie to w
takich okolicznościach. Wyglądało to jak scena z taniego filmu akcji. Zaraz się
dowiedzą, ile kasy będą warci. Poproszą rodzinę Malfoy’a o okup, a oni zapłacą
za córkę, której nawet nie znają. Piękna wizja…
I mimo że nie
wiedziała, co na nią czeka, to już się trochę mniej bała. Nie miała pojęcia, co
przyniosą następne godziny. Gdzie byli nauczyciele, inni uczniowie? Dlaczego
akurat na nich trafiło? To wydawało się niewiarygodne.
Ostatnie pytanie
musiała zadać na głos.
– Scorpius… Co
się wydarzy za pięć minut?
– Nie mam
pojęcia… Nie mam pojęcia…
~~~~~~~~~*~~~~~~~*~~~~~~~~
Przepraszam za tak długi czas mojej nieobecności, ale ten rozdział wymagał ode mnie o wiele więcej pracy i wysiłku. To mój najdłuższy rozdział, więc mam nadzieję, że was zadowoli.
Gallo Konio Anonimie - Też Cię kocham!
I do moich wszystkich czytelniczek:
Naprawdę będę się starać bardziej regularnie dodawać posty. Wiem, że blog to wielka odpowiedzialność, dlatego postaram się nie zawieźć...
A teraz... do komentowania, potterowi ludkowie!
Z każdym rozdziałem robisz sie coraz lepsza :D a i owszem, jestem z Ciebie dumna ^^ Szalbon przepiękny, na pewno bardziej przejrzysty od tamtego
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że nikt nie skomentuje XD
UsuńDziękuję bardzo. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Każdy kolejny rozdział jest dla mnie coraz większym wyzwaniem. Ale nie narzekam i wciąż podnoszę sobie poprzeczkę.
Niedługo postaram się zamówić szablon, żeby bardziej tematycznie pasował do mojego opowiadania. Ale ten na razie może być.
Dzięki :)
Dziękuję moja książkowa duszo! Ekstra ci wyszło, tak jak to sb wyobrażałam! Fajnie, że dodałaś do tego wszystkiego tą końcową scenkę ze Scorpiusem i Norą. Również jestem z cb dumna ;***
OdpowiedzUsuńDalej się chwal przyjaźnią z autorką bloga, kochana. :* Ale przyznasz, że przyjemnie znać dalsze wątki przed wszystkimi, co? XD Już wiem, czemu się ze mną przyjaźnisz, paskudo.
UsuńDziękuję ci bardzo <3
A za tydz może napiszemy kolejną zwariowaną miniaturkę!
Ja też cię kocham (po przyjacielsku) gabsone nene, wiem mocno na ciebie maskoczyłam (ale to było tylko po to byś sie pozbierała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawia serdecznie (i bez groźby) się żegnam (do zobaczenia)
Gallo Konio Anonim
Uwierz mi. Twój krzyk dał mi niezłego kopa, by dokończyć rozdział... Dlatego dziękuję :*
UsuńChyba już wiem, kto otrzyma kolejną dedykację... ;]
Ale potulna... To chyba znaczy, że dobrze się spisałam :D
Ja także pozdrawiam i mam nadzieję, że jak na razie nie będzie gróźb XD
Potulna, potulna... heh xD, narazie oki... ale jeśli będziesz przedłurzać (strzerz się...), a spisałaś się cudnie, najbardziej podobał mi się fragmęt z Julesem <3, mam nadzieję, że rozdział będzie szybko bo jak nieeee....xD
UsuńGallo Konio Anonim (sorry za błędy, jestem na telefonie ;))
Ja mam się wciąż na baczności, jeśli chodzi o ciebie! :D
UsuńBardzo miło mi to słyszeć. Dzięki.
Będę się starać! A jak nie, to znów możesz na mnie nawrzeszczeć xD
Będę, zawsze cię pilnowaććć... (xD)
UsuńGallo Konio Anonim (z głupawą)
Rozdział świetny, a szablon? REWELACJA. Weszłam tu spodziewając się znanego mi, fioletowo-różowego tła, a tutaj taka niespodzianka. ten podoba mi się o niebo bardziej! Ale jest problem. Nie wiem, czy to mi czy tobie blogger znowu robi na złość, ale ten rozdział je pokazał się na mojej liście czytelniczej!
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję. :D Ten też mi się bardziej podoba.
UsuńBardzo prawdopodobne, że mi. Ostatnio weszłam na ścieżkę wojenną z bloggerem... Nie za dobrze się dogadujemy. Wciąż płata mi figle :/
No właśnie coś ostatnio ten blogger się taki wredny zrobił, wiele osób ma kłopoty. Tak czy inaczej znalazłam rozdział, więc problemu nie ma. Będę zaglądać czekając na kolejny, pisz! ;)
UsuńNo czesc! Czekam na kolejny rodzial! Wiem, że to nie jest proste, ale blagam: Nie trzymaj mnie w niepewności!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy widzialas, ale dodalam kolejny rozdział.
Pozdrawiam, puck
przed komentarzem, wiesz, że jak miałam cały kom napisany to mi wywaliło internet ;-;
OdpowiedzUsuńekhem... tak, zgadłaś to nie będzie miły komentarz, który mam nadzieję, że postawi cię na nogi (ale nie obrazi. WCHODZĘ CODZIENNIE NA TWOJEGO BLOGA Z MYŚLĄ "SPOKOJNIE... NA PEWNO WSTAWIŁA JUŻ NOWY ROZDZIAŁ" ALE DZIŚ NIE WYTRZYMAŁAM, MUSZE PRZYWRÓCIĆ CIĘ TEGO BLOGA DO ŻYCIA... JEST ZBYT PIĘKNY ŻEBY ZNIKNĄĆ... A TY ZBYT UTALENTOWANA ŻEBY PRZESTAĆ PISAĆ!!! WIĘC MARSZ DO LAPTOPA/KOMPUTERA I PISAĆ MI NA RAZZZ!!! naprawdę pisząc tego posta nie chciałam cie urazić (a jeśli to zrobiłam to przepraszam)
uwaga wiadomość na, którą (może) się ucieszysz.... na nowy rok otwieram własnego blogaaaaa (tak, wiem straszne) już mam napisane półtorej rozdziału i mam dla ciebie super nowinę ty też będziesz mogła mnie motywować jak nie będę pisała długo rozdziału xD
Gallo Konio Anonim (temetyka bloga... wiedz, że coś o koniach... ;) )
O raju... Ty to wiesz, jak postawić kogoś na nogi.
UsuńCo mogę ci napisać? Ostatnie tygodnie szkoły są masakryczne (wiem, że to nie jest wystarczające wytłumaczenie), a może to ja jestem zbyt ambitna, ale praktycznie każdego dnia miałam po kilka spr i kart... Ale teraz już chyba się poddaje :P Wracam do pisania, bo jednak nauka nie sprawia mi tyle przyjemności, a cierpięęęę.... nie pisząc i niczego nie dodając przez tak długi czas.
Dziękuję ci, że we mnie wierzysz i niesamowicie się ciesze, że zakładasz bloga!!!! Motywować? No jasne! Ale raczej to będzie męczenie hehehhehe :*
Masz szczęście, że lubię konie ;)
I nigdy mnie nie urazisz takimi komentarzami. Mega pomagasz. Własnie włączam Worda i siadam do pisania!
To ze szkołom, jednak wiem, że to bardzo obciążające, jestem w o wiele niższej klasie od ciebie ale sama odczuwam o wiele większy ciężar niż w niższej klasie, już sobie wyobrażam te komentarze pod moimi postami... już się boję... xD, ooooo... lubisz konie.... a ja tego nie wiedziałam!!! o matko ja już jeżdżę konno 6 lat i nie widzę świata poza nimi :D. Pisz... pisz bo ja już się nie mogę doczekać następnego arcydzieła spod twojej ręki :*
UsuńGratuluję tylu wyświetleń :D
UsuńGallo Konio Anonim (też do tamtego posta, moja pamięć tak szwankuje, że podpisać się nie potrafię)
Oj bój się, bój... He he he XD
UsuńZawsze chciałam jeździć konno, ale moi rodzice uważali, że zwierzęta się je, a nie z nimi zabawia i mnie nie zapisali nigdzie :C Ale młoda jeszcze jestem :P Zobaczymy, co da się zrobić. Jak byłam małym brzdącem i mnie się pytali, co będę robić w przyszłości, to zawsze mówiłam, że będę mieć własną stadninę - nie mam pojęcia dlaczego :O
Ta... Arcydzieła... Raczej kupki literackiej.
Nawet nie wiem, kiedy się tyle tego nazbierało. Ale cieszę się bardzo i dziękuję :*
Miałam Cię informować o nowych rozdziałach. A wiec robię to, jakiś czas temu pojawił się 2 rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, puck
PS Nadal liczę na Twoją aktywność na tym blogu. Wiem, że pisanie jest trudne, ale chcę żebyś wiedziała, że będę ciągle czekać.
Już lecę czytać!
UsuńI dziękuję :*
Dodałam kolejny rozdział, zapraszam :D
Usuńpozdrawiam, puck
Przeczytałam całe !!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadanie, pochłonełam je w zastraszającym tempie !!
Nora zdecydowanie jest moją ulubioną bohaterkę, jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w lesie, mam nadzieje, że nic sie im nie stanie.
I co knuje Tamara ?
I czy będzie coś między Jamesem a Norą ?
Tyle mam pytań, mam nadzieje,że niedługo będzie nowy rozdział :D
Nie uwierzysz, ale twój komentarz wybił mnie z mojego małego pisarskiego dołka, więc dziękuję bardzo :) i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej.
UsuńHalo, halo! Gdzie zniknął mój ukochany, zielony szablon!?! >.<
OdpowiedzUsuńWkurzał mnie XD Próbuję czegoś nowego... Na razie jestem jeszcze w proszku, ale się staram. Zobaczymy, co z tego wyjdzie!
UsuńTeraz jak zmieniłaś tło to jest lepiej. Pokusiłabym się jeszcze może o coś więcej w nagłówku, niż napis, ale generalnie to podoba mi się dopasowanie do pory roku. Tamten był bardzo wiosenny, kiedy teraz za oknami i zimno i niedługo (mam nadzieję) biało to twój blog się ładnie wpasowuje ;).
UsuńHej! Jestem tu nowa, ale i zauroczona Twoim blogiem. Uwielbiam twoją Roxie i Freda ;D Nie wiem za co tak nie lubisz Hermiony, no ale cóż... Ogólnie blog supcio i czekam na kolejąną notkę z niecierpliwością ;D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam~ Mała Mi
Ps Zielony szblon był supcio ^^ ale jak nad tym popracujesz to pewnie coś z niego wyjdzie ;D
Uwielbiam takie komentarze :D - od razu po przeczytaniu mam ochotę usiąść i pisać, pisać, pisać. I zadowolić nowego czytelnika.
UsuńJa ją bardzo lubię! Po prostu... Nasze charaktery się nie lubią.
Dziękuję za komentarz. :)
Zielony był w porządku, ale nie mogłam w nim nic zmieniać - nie był mój i miałam problem z odpowiednim ustawieniem go, a wydaje mi się, że ten nowy może i nie będzie taki piękny, ale będzie bardziej przejrzysty i czytelny ;)
Uwielbiam twój blog! On jest niesamowity! Strasznie nie lubię w tym blogu Twojej Hermiony. Jest taka... WRRR XD
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału ekstra... Jules i Roxie uuuuuu *.*
Dziś coś mało Freda i Jamesa (moich ukochanych :''( ) XD
Scena Scorpiusa i Nory super. Naprawdę bardzo mi się podoba, jest taki fajny... Tylko... CO DO CHOLERY LILY I HUGO ROBILI W ZAKAZANYM LESIE?!
No to chyba wszystko... Czekam na cd...
Pozdrawiam i życzę weny ^.^
~ Natalie Malfoy
Nie nazwałabym go niesamowity, ale dziękuję :) A jest powód, dla którego Hermiona jest jaka jest...
UsuńZakradli się po uczcie... Lily także chciała wziąć udział w zabawie - i zrobić także na złość swojej ciotce - i zaciągnęła ze sobą Hugona.
Połowa następnego rozdziału jest już gotowa. Nie wiem, czy uda mi się go dzisiaj skończyć, ale kto wie... :D
Dziękuję za komentarz i także pozdrawiam!
Niee! Nie kończ w takiej chwili T-T Na szczęście, czeka już na mnie kolejny rozdział, więc tym razem wybaczam :3 Och Rose! Doskonale ją rozumiem! Moja matka też zawsze każe mi wiązać włosy! Co one z tym mają?! Łącze się z nią w bólu...
OdpowiedzUsuńZastanawiam się co to za zbiry złapali Lili i Hugo? Swoją drogą wizja Nory odnośnie okupu jest moim skromnym zdaniem jak najbardziej możliwa! Bardzo cieszę się również, że Scorpius w końcu zaczyna akceptować wspaniałą Eleonor :3 Powoli, ale w końcu dostrzega, że ma super-hiper-odjazdową starszą siostrę!
Rozbawiła mnie sytuacja na świetlicy, cóż znów ta Tamara kombinuje? Czy wspominałam, że jej nie lubię i stała się moją ofiarą typu: wszystko-co-najgorsze-to-jej-sprawka? Mój kozioł ofiarny został wybrany :D Natomiast Nora powinna nauczyć się trzymać język za zębami, choć po niem można naprawdę wszystkiego się spodziewać!
Skoro Hermiona tak zareagowała wolę nawet nie myśleć, co zrobi Ron, gdy choćby mógł pomyśleć, że jego ukochana córeczka "przyjaźni" się z Malfoy'em! Boże toż to będzie kolejna wojna światowa między czarodziejami! (A na pewno wielka wojna domowa!).
Życzę tej parze, jak najlepiej i nawet nie wspomnę o Roxy, a mam doprawdy wielką nadzieje, że jakoś jej związek z Julesem/Juliasem się rozwinie w bardziej romantyczny, a przy czym mam nadzieje, że nie zranią Eleny. Nie ma, co ostatni rozdział mnie czeka, więc z przyjemnością się za niego zabiorę!
Chociaż wiem, że jeszcze wcześnie to zastanawiam się, kiedy kolejny rozdział?
Pozdrawiam ^^
Wiem... Jestem okropna z tymi zakończeniami XD
UsuńMoja mama też tak robiła, a potem ścięłam włosy do brody i już nie mogę ich związywać! 1:0 dla Gabsone nene!
No w końcu musiałam wprowadzić między nich jakieś siotro-braterskie uczucia... Sama mam wspaniałego starszego brata i nie mogłam się powstrzymać (młodszego też mam, więc wiem, co i jak XD)
Jestem dumna z siebie, że nic nie podejrzewasz i nie lubisz Tamary! Tak bardzo dumna... :)
Wojnę jeszcze jakoś zaplanuję. Na razie niech dzieciaki się cieszą :D
Nie mam pojęcia! Może po weekendzie? :D
Nie powiem tytuł troszkę straszny.. xdd
OdpowiedzUsuńPorwanie Lily i Hugo, ciekawe posunięcie. Lecę czytać dalej :)
http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
Ohayo!
OdpowiedzUsuńI kolejne dwa rozdziały do przodu, ale nie bój się dzisiaj postaram się nadrobić już całość :D (W końcu od jutra muszę wziąć się za lekcje.. ech.. uroki bycia w 3 gim -.-)
Co ja tu mogę dodać.. Hmm.. Co do poprzedniego rozdziału to ten.. Pocałunek Roxi i Julesa.. mrr... to kiedy będą oficjalną parą ? xD I wali mnie to, że Jules ma dziewczynę xD I to wszystko co powiedziała o nich Matka... hehe.. robi się coraz ciekawiej u tej naszej Roxi i dalej mam wrażenie, że oba te niebezpieczeństwa są ze sobą powiązane.. i ten ciemnoskóry mężczyzna u Charliego.. chyba wcześniej nie napisałam o tym.. >.< Ogółem to ciekawi mnie co Cię skłoniło do nadania Julesowi nazwiska Flamel.. ale pewnie się przekonam w kolejnych rozdziałach :P
Swoją drogą to widzę nową zakładkę.. Hehe.. jak tylko wszystko nadrobię to może wymyślę jakieś pytanie, do któregoś z bohaterów xD
A ogółem to czy Albus nie miał powiedzieć Norze w kim się zakochał? o.o
Ciekawie wymyśliłaś z tym aby to Hermiona została nową dyrektorką.. kurcze na coś takiego nigdy bym nie wpadła o.o Ale bieda Rosie... Jeszcze kochana mamusia dała jej do grupy Ala.. znaczy to było pewne.. Tym bardziej, jak Rose powiedziała, że "mogłaby z nim być". Nora z Scorpem? A więc chcesz polepszyć ich relację xD Tym bardziej po tych słowach o "odjazdowej siostrze" :3 Ja już wiem, że będą dobrym rodzeństwem ^^ Chyba...
Dalej coś mi śmierdzi w tej całej Tamarze.. i do tego Chris też zaczął coś kombinować... Biedny Fred.. puste blondynki.. ale jeśli ładna, to pewnie jemu to nie przeszkadza xD Dobrze, że James nie dostał żadnej dziewczyny xD
Ooo.. i mamy trochę więcej o Hugo i Lily.. Hugon taki kochany, już zapomniałam, że taki był *.* Ale cały ten wątek z porwaniem.. och.. dzieciaki Wesley'ów i Potterów.. to było jasne, że coś wykombinują >.< Ale kim są ci dwaj mężczyźni? o.o Szczerze to imię Erni mi się z kimś kojarzy, ale nwm z kim ;o Mniejsza... po co im krew dzieciaków i po co im Nora i Scorp o.o I do tego jeden nazwał ich bliźniakami.. aż tak są podobni? xD
No dobra ja lecę czytać dalej... Postaram się zostawić po sobie jeszcze dzisiaj (lub jutro o bardzo wczesnej porze) ślad ;*
Bye, bye
A ja wciąż zbierałam się, by ci odpisać... I czeka na mnie jeszcze jeden komentarz XD Ale już się ogarniam i ci odpowiadam.
UsuńUwierz mi... Za rok zatęsknisz za 3 gim...
O. Ktoś zauważył, jak ma na nazwisko! Ale nic ci nie zdradzę :P Nie ma tak dobrze.
Nowa zakłada jest, ale jak na razie nie cieszy się popularnością...
Miał zdradzić, ale uczyni to dopiero w pierwszym dodatku specjalnym XD
Widzę, że komuś się rozdziały podobały :D
Napiszę ci tylko, że lubię dręczyć moich bohaterów.
Są bardzo do siebie podobni ;)
No Lily i Hugo mają rządzę przygód we krwi.
A ją lecę odpisywać na kom :*
Pozdrawiam!
Taa.. pewnie tak T.T
UsuńW sumie to to po chwili dopiero ogarnęłam xD Ale tak myślę "Kurcze, skądś kojarzę to nazwisko" xD Kiedyś zdradzisz ;> xD
Jeszcze pocieszy :3
Oo.. dopiero? T.T Jak to xD
No, ba :3
W sumie to ja też to uwielbiam xD
No dokładnie, serio bym się zdziwiła gdyby nic nie wymyślili xd
Również pozdrawiam! :3
Hermiona nie należy do czułych i troskliwych mam, które na każdym kroku tulą swoje dzieci i całują je w czoło!
OdpowiedzUsuńJest raczej oziębła i taka jakby surowa w stosunku do Rosie. A jesli już o niej mowa to o mały włos nie wygadała się o Scoropiusie.
Szkoda, ze musi ukrywać swój związek.
Od razu miałam przeczucie, ze podczas wybierania par do podchodów Nora trafi na Malfoya i nie myliłam się.
Jules i Roxi, uwielbiam ich razem. W tym rozdziale nie da się ukryc, ze nastąpił jakiś przełom w ich relacji. Chłopak przyznał się, ze pamieta ją ze starych czasów, kiedy jeszcze uczył się w Hogwarcie, no i co chyba ważniejsze to fakt, ze nie układa mu sie z Eleną :) Zachowanie Tamary i jej paczki było dziwne i kompletnie nie pasowało do niej. Przysiadła się do Nory i Rosie zajadała się słodyczami i udawała, ze chce być ich koleżanką? Naprawdę dziwne!
Ale końcówka, oj przyznam, ze czytałam z zapartym tchem. Wiedziałam, ze ta gra w podchody nie przyniesie nic dobrego! ale żeby aż tak? Oby rodzeństwu nic się nie stało!
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Paaa :)
Hermiona jest dość surowa, ale nie jest złą matką :>
UsuńSzkoda, ale już tak niestety jest ;/
Troszku przewidywalne, ale konieczne.
Dziwne, ale... tak już bywa w życiu XD Do mnie i mojej przyjaciółki przysiadli się wczoraj w kawiarni dwóch obcokrajowców, najpierw stanęli koło nas i zaczęli się śmiać z mojego kapelusza XD Od razu do nich z sapami wyszłam i pytanie, czy mają jakiś problem, a oni tak po prostu radośnie z nami usiedli i powiedzieli, że od góry, przez szklany sufit wyglądałam zabawnie :D
I tak miało być XD!
Pozdrawiam!