Ten rozdział dedykuję
Miki Foggy z life-of-heros.blogspot.com oraz Puck z elizabeth-watters-heros.blogspot.com . Dziękuję, że mnie tak wspieracie. Bardzo się cieszę,
że Was poznałam i mam nadzieję, że tak łatwo mnie nie zostawicie, kochane
wariatki. <3
Nowe
środowisko
Roxie
nie przeszkadzało, gdy czuła na sobie wzrok innych ludzi. Ale nie mogła znieść
spojrzeń swoich kolegów z jej byłego domku… Dziewczyna musiała jak najprędzej
uciec z salonu, bo powoli zaczynała tam wariować. To przecież nie jej wina, że
była tak zajebista i że przenieśli ją do innej grupy, prawda? Nie prosiła o to!
Miała zamiar wrócić do Hogwartu… Do swojego domu, do rodziny, przyjaciół…
Zastanawiała się, czy za nią tęsknią… Kontakt tylko poprzez listy nie był tym
samym… Cieszyła się, że wkrótce będzie przerwa świąteczna, podczas której wróci
do domu.
Wpadła
do pokoju i zaczęła się pakować. Kucnęła przy białej komodzie i wyjęła kilka pogiętych
koszulek. Myślała, że zazna tam odrobiny samotności, ale nie dane jej to było,
gdyż zaraz za nią przybiegła wściekła… Sam.
–
Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? – wykrzyknęła Amerykanka, stając nad nią z
założonymi rękoma. Stylowa czarnobiała czapka przechyliła się niebezpiecznie na
bok, a połacie jej kremowego sweterka uderzyły dziewczynę w twarz. Sam wyglądała
na naprawdę mocno zdenerwowaną, co zdziwiło Roxie. Jej koleżanka nie słynęła z
tego, że wściekała się na ludzi. Znaczy, zdarzało jej się odrobinę wnerwić, gdy
Weasley pożyczała bez pytania rzeczy, należące do niej, ale to nigdy nie było
na poważnie.
Roxanne
ostrożnie włożyła do torby koszulki i spojrzała na dziewczynę, unosząc brwi.
–
Ale o czym? O tym, że mnie przenoszą? Sama nie miałam pojęcia. – Starała się
zbytnio nie unosić, ale nie lubiła, gdy ktoś ją bezpodstawnie oskarżał.
–
Ludzie mówią co innego. – Sam zacisnęła usta w prostą linię, a jej włosy
przybrały ciemnoczerwoną barwę. – Mówią, że wujek ci to załatwił i że udało ci
się od razu wkręcić Julesa i Cristiana.
–
Myślałam, że nie jesteś z tych, co wierzą w plotki. – Roxie nie miała ochoty
patrzeć na dziewczynę; kontynuowała pakowanie, wywalając wszystko z szuflad
swojego biurka. – A mogę się założyć, że tymi ludźmi była Maelys. – Zmarszczyła
nos, gdy udało jej się wygrzebać spod łóżka starą parę brudnych skarpet. Szybko
włożyła je tam z powrotem, stwierdzając, że jednak ich nie potrzebuje.
Sam
zaczęła sapać z wściekłości.
–
Dlaczego. To. Zawsze. Musisz. Być. Ty. Weasley?! – wykrzyknęła, prawie
opluwając się przy tym. – Dlaczego nie mogą spostrzec, że wcale nie jesteś tak
bardzo wyjątkowa? Że to we mnie tkwi potencjał?
Roxie
musiała się roześmiać, mimo że czuła także wielki ból…
–
Jesteś zazdrosna! – powiedziała, w końcu się do niej odwracając. – No po prostu
w to nie wierzę! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, ale chyba się myliłam. –
Czuła, że musi uciec z pokoju, by się nie rozpłakać. Zatrzasnęła walizkę i
wypadła z pokoju. – Żegnam!
Miała
nadzieję, że dziewczyna za nią pójdzie i ją przeprosi za swoje absurdalne
zachowanie, ale tak się nie stało.
Ledwo
powstrzymując łzy, skierowała się w stronę zejścia na dół. Zaczęła się
zastanawiać, jak uda jej się znieść ciężką - i większą niż ona - walizkę.
–
Roxie? – Odwróciła się na dźwięk swojego imienia i spostrzegła Tobey’a, którego
zaraz po Sam, wcześniej, najbardziej lubiła. – Nie pożegnasz się nawet? – Na
jego anielskiej twarzy zagościł uśmiech.
Dziewczyna
rzuciła się mu w ramiona, czując szczypanie pod powiekami. Wtuliła się w jego
ramię i pozwoliła sobie na jedną łzę.
–
Coś się stało? – Chłopak pogłaskał ją po głowie, a potem stwierdził, że to nie
najlepszy pomysł, gdy palce zaplatały mu się w jej Afro. – Nie żeby mi to
przeszkadzało, ale zazwyczaj nie okazujesz tak chętnie uczuć. – Próbował
zażartować, ale to tylko sprawiło, że dziewczynie bardziej chciało się płakać.
–
Sam na mnie naskoczyła! – wybuchła, gwałtownie odsuwając się od chłopaka.
Szybko streściła mu scenę, która rozegrała się w ich pokoju.
–
Och. – Tobey zmarszczył czoło. – To nie w jej stylu… Pogadam z nią później, okej?
–
Okej – mruknęła marnie dziewczyna. Miała nadzieję, że Amerykanin będzie coś
wiedzieć.
Razem
udało im się znieść jej walizkę do salonu, gdzie czekali już pozostali.
Isabella
miło ją zaskoczyła, podchodząc do niej i mocno przytulając. Kazała jej obiecać,
że mimo tego awansu wciąż będzie ich odwiedzać. Kolejną osobą, która się z nią
pożegnała, była Elena. Roxie czuła wielkie wyrzuty sumienia, gdy ciemnowłosa dziewczyna
poprosiła ją, by pilnowała jej brata i chłopaka… I co Roxanne mogła na to odpowiedzieć?
Musiała się zgodzić.
Niektóre
osoby miały do jej przenosin ten sam stosunek co Sam… Hektor rzucał jej
spojrzenia spod łba, Maelys wraz z Zuri, czarnoskórą bliźniaczką, która nie
została wywalona, stały niedaleko i nie kryły się z tym, że ją obgadują.
Samantha nawet nie zeszła, by się pożegnać.
Biedny
mały Haroon Khan, który niestety musiał odejść, prawie płacząc, wcisnął jej do
ręki świstek papieru ze słowami ,,Napis do mni!”.
Zdziwiło
ją to, że André Torres, ponury Brazylijczyk, z którym nie rozmawiała za często,
uśmiechnął się do niej - naprawdę to zrobił (!) - i życzył powodzenia. Ostatnią
osobą był, jak zwykle milczący, Hisato Otsu, który jej się po prostu skłonił.
Niedługo
później dołączył do niej Jules wraz z Cristianem. Chłopcy także zaczęli się żegnać,
a później wszyscy się rozeszli na popołudniowy trening.
Hektor
gwałtownie otworzył drzwi i spojrzał na wszystkich z uśmiechem.
–
Ludzie! Śnieg spadł!
Roxie
wychyliła się zza chłopaka i przekonała, że Grek mówił prawdę. Rumuńskie
wzgórza lśniły od lodu, a śniegu wciąż przybywało. W głowie dziewczyny od razu
narodziły się plan wielkiej bitwy na śnieżki…
Jej
humor przepadł chwilę potem. Po schodach zbiegła Sam. Dziewczyna porwała z
wieszaka swoją błękitną puchową kurtkę, ostentacyjnie nie patrząc w stronę
Roxie, chwyciła Hektora za rękę i wypadła na dwór, zatrzaskując za sobą drzwi.
–
Powiało chłodem – mruknął Cristian. Roxanne zdała sobie sprawę, że to chyba
pierwszy raz, gdy słyszała jego głos. Był bardzo przyjemny, lekko zachrypnięty.
Nawet seksowny… Od razu zganiła się za takie myśli.
–
Odrobinę. – Roxie starała się nie pokazać, jak bardzo przejęła się tą chwilą.
Próbowała sobie wmówić, że ma to w merliniej dupie, ale to nie było takie
proste…
Zaraz
potem wyszła reszta grupy, a po Fabiana, Haroona i Azizę przyszedł jakiś
nauczyciel.
Siedzieli
w trójkę, w przedpokoju i czekali na profesora Heal’a. Roxie przysiadła na
swojej walizce, Cristian uczynił podobnie, umiejscawiając się przy jej boku, za
to Jules zajął miejsce na przedostatnim stopniu schodów, prowadzących na
piętro.
–
Więc – Roxanne odchrząknęła i spojrzała na chłopców – co o tym myślicie? –
Przetoczyła oczami, mając nadzieję, że zrozumieją, że chodzi jej o to całe
bagno, w które wdepnęli.
–
Szczerze? Nieźle mnie tym zszokowali. Nie sądziłem, że nas przeniosą. Tak długo
byliśmy z tymi ludźmi w klasie, że trochę dziwnie to teraz porzucać –
odpowiedział Cioran. Rumun uśmiechał się i wyglądał na podekscytowanego.
–
Dokładnie. – Jules oparł się głową o barierkę. Kosmyki włosów uroczo opadły mu
na czoło. Roxie miała ochotę je odgarnąć, ale oczywiście tego nie zrobiła. – Nie wiem, co o tym myśleć. Słyszałem o specjalnym
szkoleniu profesora Heal’a, ale nawet nie marzyłem, że mnie to spotka. –
Wzruszył ramionami. – Zobaczymy, jak to będzie.
Roxie
wpatrywała się w swoje poobgryzane paznokcie. Żałowała, że zadała to pytanie.
Wiedziała, że chłopcy oczekują od niej odpowiedzi, ale miała kompletny mętlik w
głowie.
–
Ja… – zaczęła niepewnie, co było jak na nią strasznie dziwne. Zdjęła czapkę z
głowy i przeczesała włosy palcami. Nie potrzebnie już się ubrali. Teraz tylko
grzali się w kurtkach, w ciepłym pomieszczeniu. – Troszkę się boję –
powiedziała cicho, sama się sobie dziwiąc. Od razu się zarumieniła i ukryła za
swoimi kręconymi włosami. To było do niej zupełnie nie podobne. Gdzie podziała
się pewna siebie twardzielka? Pewnie poszła na randkę z jakimś przystojniakiem…
– Nieważne – mruknęła, odwracając wzrok.
Przez
chwilę panowała cisza, którą - o dziwo - przerwał Cristian.
–
Chyba wiem, co masz na myśli. Ja też się boję. Merlinie! Cholernie się boję. –
Zaśmiał się pod nosem, choć nie brzmiał na rozbawionego. Oparł się o ścianę,
prawie stykając się ramieniem z Roxie. – Boję się, że nie dam rady, że wydarzy
się coś złego, że zawiodę sam siebie…
Roxanne
spojrzała na niego zszokowana. Dokładnie o tym samym myślała! Chłopak
spostrzegł, że mu się przypatruje. Puścił jej oczko i łobuzersko się do niej
uśmiechnął. Roxie odpowiedziała mu tym samym.
W
tym momencie do pomieszczenia wpadł zadyszany profesor Heal.
–
Przepraszam za spóźnienie, ale ten cholerny śnieg trochę utrudnił mi sprawy. Ale
już jestem. Gotowi? – zapytał z sarkastycznym uśmiechem na twarzy. Wziął do
ręki walizkę Roxie i przepuścił ją w drzwiach. – To idziemy!
Alex,
jak kazał im na siebie wołać nauczyciel, wyjaśnił im, że będą jego jedynymi
uczniami na tym roczniku, więc ich plan zajęć będzie odrobinę luźniejszy.
Obiecał także, że wieczorem powie im, na czym dokładnie polega ich szkolenie.
Zaprowadził
ich do małego domku, położonego na skraju rezerwatu. Znajdował się na skarpie,
z której rozciągał się doskonały widok na teren całej szkoły. Był zrobiony z
ciemnoczerwonych palów drewna, które Roxie kojarzyły się z… po prostu z domem.
W środku było dwa razy więcej miejsca, niż wydawało się z zewnątrz. Ach… Ta magia.
Heal
wprowadził ich do przytulnego salonu, połączonego z kuchnią i jadalnią.
Wszystko w pomieszczeniu - w tym podłoga i ściany - było wykonane z jasnego drewna.
Roxie od razu pokochała ten niewielki domek.
–
Na górze znajdują się dwie sypialnie i dwie toalety. Chyba nie musze tłumaczyć,
że panowie mieszkają razem, prawda? – Zaśmiał się, gdy ujrzał rozczarowane miny
chłopaków. – Nie skazałbym na to panny Weasley. Choć nie wiem, dla kogo w tym
momencie robię przysługę… Słyszałem wiele interesujących rzeczy na pani temat… –
Zlustrował dziewczynę wzrokiem, pod którym udało jej się nie złamać. – No cóż.
Wracam za kilka godzin. Rozgośćcie się!
Tak
jak prędko się pojawił, tak równie szybko zniknął.
–
Dobra. To było trochę dziwne. – Jules rzucił spojrzenie Roxie. – Idziemy
pozwiedzać?
Weasley
dostała własną sypialnie! Ten fakt nie chciał do końca do niej dotrzeć. Była
przyzwyczajona do dzielenia przestrzeni z innymi ludźmi… W wieży Ravenclaw
mieszkały w czwórkę, a w czasie wymiany spała z Sam, więc… Odgoniła od siebie
myśli i weszła do swojego nowego pokoju.
Był
bardzo normalny. Dość sporej wielkości. Dostała duże drewniane łóżko z
baldachimem - trochę nie jej styl, ale bardzo ładne - umiejscowione pod wielkim
oknem pod wschodnią ścianą. Obok niego znajdowała się mała szafka nocna, a
dalej zwyczajne łóżko, szafa wnękowa także wykonana z drewna, ale tym razem
ciemniejszego, z wielkim kryształowym lustrem, w którym dziewczyna od razu się
zakochała. Przydzielono jej także toaletkę, lekka przesada, i regał na książki.
Roxie bardzo podobał się ten pokój, ale był zupełnie inny niż w jej poprzednim
domku. Tamten prezentował się bardziej nowocześnie, w biało–czarnej tonacji.
Spora zmiana, która sprawiała, że czuła się, jakby nie należała już do tej
samej szkoły.
Wielkim
plusem była także jej własna toaleta. Kafelki prezentowały się schludnie w
jasnozielonej tonacji, tak samo jak klozet, za to szafki i bambusowa wanna
miały barwę ciemniejszej zieleni. W niej także się zakochała.
Szybko
udało jej się rozpakować. Postanowiła obejrzeć, jak mieszkają chłopcy.
Bez
pukania wpadła do ich pokoju, strasząc tym Cristiana, który spadł ze swojego
łóżka. Jules za to spokojnie przewrócił kartkę w książce, którą czytał.
–
Mówiłem ci przecież, że to w jej stylu – zwrócił się do swojego najlepszego
kumpla. – Cześć, Roxie! – Obdarzył dziewczynę promiennym uśmiechem.
W
policzkach zrobiły mu się urocze dołeczki, zielone tęczówki lśniły wesołym
blaskiem, a ciemnoblond włosy opadły mu zawadiacko na oczy. Gdyby Roxie nie
była w nim już zakochana, ponownie by się w nim zauroczyła.
Zignorowała
Julesa, tak było bezpieczniej, i podeszła do Rumuna:
–
Chyba się wywróciłeś. – Stwierdziła oczywistość, szczerząc się jak głupia i i
podając mu dłoń.
–
No co ty? – Cioran przyjął pomoc, choć o mało co jej samej nie przewrócił. Tak
to już jest, gdy dziewczyna z metrem pięćdziesiąt osiem, chce dźwignąć
chłopaka, który mierzy metr osiemdziesiąt. – Dzięki – powiedział, śmiejąc się z
niej. Popchnął ją delikatnie na swoje łóżko i siadł obok. – Jak tam twój pokój?
Roxie
dziwiła trochę otwartość, z jaką ją przyjął. Wcześniej w ogóle ze sobą nie
rozmawiali, a teraz taka zmiana…
–
Genialny. Choć widzę, że wam też się nieźle dostało. – Omiotła spojrzeniem ich
pokój. Nie mieli tak bajeranckiego łoża jak ona. Zamiast tego dostali dwa
pojedyncze drewniane łóżka. Oprócz tego w pokoju znajdowały się dwa biurka,
dwie niewielkie szafy, dwie komody i regał. Pf! Roxie miała o wiele lepiej.
Jules
zamknął książkę i wbił spojrzenie w dziewczynę, która dostała od tego lekkich
dreszczy. Chłopak chyba podejrzewał, jak na nią działa, gdyż uśmiechnął się
sarkastycznie i zeskoczył z łóżka.
–
Chce ktoś herbaty? Chyba mam na nią ochotę – powiedział ze swoim typowym
spokojem. – I może zrobię też jakieś kanapki, co?
Roxie
i Cristian przytaknęli. Flamel wyszedł z pokoju, a Weasley odważyła się
odetchnąć.
–
Och – mruknął Cioran, przyglądając się jej uważnie.
–
Co och? – warknęła, cała się spinając.
Nie podobało jej się spojrzenie, jakim chłopak ją obrzucił.
–
Och, on ci się podoba – dokończył.
Roxie
zamarła. Zaczęła się zastanawiać, czy to było aż tak bardzo widoczne, bo jeżeli
on to odgadł, to przecież inni także mogli to zrobić! A jeśli…
–
Ej! – Chłopak złapał ją za nadgarstek i lekko ścisnął. – Przestań schizować.
Nikt się nie domyśli. Nie wiem nawet, czy Jules do końca jest tego pewien. Nie
przejmuj się.
–
Jakim więc cudem…? – spytała mocno schrypniętym głosem, patrząc mu głęboko w
oczy.
–
Hm… Jakby to powiedzieć, żeby cię nie przestraszyć… – Chłopak wyglądał na lekko
zmieszanego. – Ja tak jakby potrafię wyczuwać czyjeś emocje. Znaczy, nie jestem
w tym do końca najlepszy, ale miłość potrafię rozpoznać. – Spojrzał na nią z
lękiem. – Tak, wiem. To jest dziwne. Ale ja nie miałem zamiaru cię śledzić ani
nic! Nikomu nie powiem!
Roxie
wpatrywała się w niego, zastanawiając się, czy chłopak żartuje. Ale nie
wyglądało na to. Niepewność w jego oczach zdradzała, jak bardzo się boi, że
dziewczyna go nie zaakceptuje.
–
Okej… Załóżmy, że ci wierzę… Dlaczego mi to mówisz? – Postanowiła podejść do
tego, jak na profesjonalistę przystało. Wybadać sprawę, a później uciec.
–
Bo… – Chłopak zaczął się bawić zamkiem od swojej bluzy. – Kurcze. Boję się, że
jeszcze bardziej cię przestraszę.
–
Jestem twarda. – Rzuciła mu swoje najbardziej mężne spojrzenie, na widok
którego chłopak zachichotał. – Dajesz, synek.
–
Czasami potrafię wyczuć, z kim powinienem się zaprzyjaźnić. Takie dziwne
przeczucie, że mogę komuś zaufać. Musisz wiedzieć, że z natury jestem naprawdę
mało ufnym człowiekiem, ale nauczyłem się wierzyć swoim uczuciom.
Co
wy byście zrobili, gdyby jakiś uroczy koleś wyznał wam, że potrafi przejrzeć
wasze emocje i że miał ,,przeczucie”, że powinniście się zaprzyjaźnić? No
właśnie. Roxie także miała ochotę rzucić w niego kawałkiem placka z bitą
śmietaną z okrzykiem Udław się, wariacie!
i uciec do krainy Szczęśliwych Jednorożców… Ale żyjąc w świecie czarodziejów,
Roxaanne nauczyła się, że nie można lekceważyć takich znaków.
–
Hm… – Udała, że się zastanawia. – Chcesz, żebyśmy byli Najlepszymi
Czarodziejskimi Przyjaciółmi na Świecie? O Merlinie! Koleś, wygrałeś właśnie casting
na tę rolę! – Złapała go za dłoń i zaczęła mu gratulować. – Muszę przyznać, że
to trochę dziwne, ale jeśli obiecasz, że nie będziesz już zaglądać w moje
uczucia, to może wypalić.
Chłopak
patrzył na nią oszołomiony, jakby nie mogąc uwierzyć, że się na to zgodziła.
Roxie nie miała pojęcia, dlaczego to zrobiła, ale była dość samotna, a jakaś
przyjazna dusza zawsze się przyda.
–
Ty… nie uważasz, że zwariowałem? – Opadła mu szczęka. Roxie śmiejąc się,
zamknęła mu dłonią usta.
–
Tak. Uważam, że zwariowałeś. Ale nie bardziej niż ja, więc możemy się dogadać.
Właśnie
ten moment wybrał Jules, by wpaść do pokoju, niosąc tacę z trzema kubkami i
talerzem pełnym kanapek.
–
Ktoś zamawiał pyszne Juleskanapki? – Położył tacę na łóżku Cristiana i usiadł
na ciasnej przestrzeni koło Roxie. – Czy mi się tylko wydawało, czy usłyszałem,
że możecie się dogadać? – Spojrzał na nich, unosząc jedną brew.
Roxanne
nie mogła się oprzeć myśli, że ten gest - w jego wykonaniu wyłącznie - był
bardzo seksowny. W ogóle cały Jules był gorący, ale… O Merlinie! Powinna już
się zapchać tymi kanapkami!
Wzięła
jedną, oglądając misterne dzieło Flamela. Każda kanapka wyglądała inaczej;
Roxie trafiła się z sałatą, serem i jajkiem, które zostały tak ułożone, by
przypominać sowę.
–
Tak. Dokładnie – odpowiedziała mu z pełnymi ustami. Pychota! – Za twoimi
plecami zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wiem, że może cię to trochę boleć,
ale… Takie jest życie. – Poklepała go lekko po kolanie, przypominając sobie, że
przecież miała go traktować jak kumpla. Klepanie chyba jest przyjacielskie, co?
Zależy w jakie miejsce, ale chyba nie osiągnęli jeszcze tego ,,etapu”.
–
Jestem naprawdę oburzony! – Jego usta ułożyły się w zbulwersowane ,,O”. Roxie
nie mogła się powstrzymać i wepchnęła mu do ust kanapkę. – Eeeym! – jęknął,
patrząc na nią z żalem.
Cristian
i Roxie wybuchli śmiechem.
–
Nieźle, siostro! – Przybili sobie piątkę.
Jules
oczywiście postanowił się zemścić. Rzucił się na dziewczynę i zaczął ją
łaskotać. Roxie nieźle się trzymała i nawet nie myślała tak bardzo o tym, jak
blisko niej znalazł się chłopak, ale później do Julesa dołączył Cristian i nie
było już tak wesoło…
~~*~~*~~*~~
Rose
przechadzała się nerwowo przed zamkniętymi drzwiami Skrzydła Szpitalnego. Zastanawiała
się, jak jakaś głupia - no… może nie
głupia, zapewne najważniejsza w życiu Nory - rozmowa może trwać dwie godziny,
dwadzieścia cztery minuty i - zerknęła na zegarek - czterdzieści dwie sekundy?!
–
Rosie, usiądź. – Fred podszedł do niej i złapał za rękę, zatrzymując ją w
półkroku. Dziewczyna spojrzała na niego odrobinę nieprzytomnie. Miała dziwne
wrażenie deja vu… Po chwili przypomniał sobie noc w Zakazanym Lesie, gdy w taki
sam sposób się martwiła. – Nic nie możesz zrobić. – Pociągnął ją lekko i
zaprowadził na ławkę, na której wszyscy siedzieli i czekali.
Hermiona
i Ron gdzieś zniknęli, po tym jak Malfoy’owie poprosili ich by wyszli… Chyba
musieli wyczuć powagę sytuacji, bo uczynili to od razu bez zbędnych kłótni.
Pielęgniarka…
Rose zmarszczyła czoło, gdyż właśnie zdała sobie sprawę, że nie miała pojęcia,
jak kobieta się nazywała. Każdy na nią mówił ,,Piguła” lub po prostu
,,Pielęgniarka”. Nigdy nie myślała o niej jak o normalnym człowieku… Kobieta
była dość młoda - i o dziwo nawet ładna - ale jej zrzędliwy charakter starej
baby wszystkich odstraszał. Nagle Rose zdała sobie sprawę, że ta… Mówmy na nią
,,Mauryca”… że ta Mauryca może mieć kota i… i… jeszcze więcej kotów! Czemu ona
się tym nigdy nie przejmowała?! To było strasznie egoistyczne, a jej myśli z
minuty na minutę stawały się coraz bardziej bezsensowne…
Z
napięcia zaczęła przygryzać kciuka, czego nie robiła już od bardzo dawna.
Pielęgniarka
się wkurzyła i stwierdziła, że pójdzie sobie na plotki do profesor Wardrobe i
że jak będzie się coś działo, to mają po nią przyjść.
Reszta
z nich - James, Fred, Albus, Nott, Tamara - czekali przed drzwiami.
Panowała
cisza. Każdy był pogrążony we własnych myślach.
James
podrzucał złotego znicza w ręce, jego brązowe włosy odstawały na wszystkie strony
jeszcze bardziej poczochrane niż zwykle. Fred, siedzący tuż obok niej, schował
głowę w rękach i coś mruczał pod nosem. Albus także przygryzał sobie kciuka -
tak, wychowali się razem. Nott przyjął wyluzowaną pozę, przetaczał w palcach
mugolskiego papierosa. A Tamara bawiła się swoim nożem… Zaraz, zaraz… Nożem?! Skąd ona go wytrzasnęła?! Rosjanka
coraz bardziej niepokoiła dziewczynę…
–
Jeśli ty przestaniesz, to ja też – powiedział Al, wyjmując z ust kciuka i
biorąc ją za rękę, by nie mogła wrócić do ich wspólnego, zgubnego i odrobinę
obrzydliwego zwyczaju. – Nie ma czym się przejmować. Znasz Scorpiusa i Norę.
Dadzą sobie radę. – Ścisnął ją za rękę.
–
Chyba masz rację… – Rose wypuściła długo wstrzymywane powietrze z ust. Napięcie
odrobinę z niej zeszło. Oparła głową o ramię Albusa. – Trzeba czekać.
–
Trzeba czekać – powtórzył chłopak, obejmując ją delikatnie.
Czekali
i czekali. Ale w końcu się doczekali.
Drzwi
zaczęły się powoli otwierać…
~~*~~*~~*~~
–
Jaki loch?
Roxie
patrzyła na swojego nowego nauczyciela i zastanawiała się, czy nie ma problemów
ze słuchem.
Profesor
zabrał ich do jednej z sal multimedialnych znajdujących się w głównym budynku
szkoły. Posadził ich na krzesełkach i zaczął mówić o jakimś lochu…
–
To tajna organizacja – powtórzył po raz kolejny Alex.
–
Tajna organizacja. Do której pan należy, tak? I co? Wsadzacie ludzi do lochów?
Myślałam, że od średniowiecza już się tego nie robi! – Roxie wiedziała, że
zachowuje się irracjonalnie, ale nigdy nie była dobra w zachowywaniu swoich
głupich przemyśleń tylko dla siebie. Miała także teorię, że ze zirytowanych
ludzi zawsze można więcej wyciągnąć. – No, powie nam pan to wreszcie czy nie? –
spytała, mlaskając zniecierpliwiona.
Cristian
zachichotał pod nosem, a Jules wywrócił oczami, patrząc na nią z rozbawieniem.
Niestety pan Heal okazał się bardzo cierpliwą osobą…
–
Już wszystko tłumaczę, panno Weasley. Ale potrzebuję do tego ciszy. – Uniósł
brwi, przyglądając jej się z rozbawieniem.
Roxie
lekko się zarumieniła, ale i tak obrzuciła nauczyciela twardym spojrzeniem.
–
Dobrze! – Uniosła ręce do góry. – Już będę cicho… – W głowie zaczęła przeklinać
i wygłaszać przemowy o wolności słowa, prawach człowieka, dyskryminacji rudych
i czarnych… Może nie miała rudych włosów, ale rodzina wychowała ją na
rudzielca!
–
Zacząłem mówić o Lidze Ochrony Czarodziei Honorowych. – Nie musiał dopowiadać,
że nim weszła mu w słowo Weasley. – W skrócie LOCH. Organizacja ta została założona
po pokonaniu Voldemorta. Należeli do niej najlepsi z najlepszych… Miała za
zadnie pilnować, by świat nie popełnił po raz kolejny tego samego błędu. By zapobiec
następnej wojnie. Liga pozostała jednak w ukryciu… Czarodzieje, wchodzący w jej
skład, nie chcieli rozgłosu. Woleli działać z ukrycia. I działali bardzo
skutecznie, próbując przywrócić świat do równowagi. Wszystko brzmiałoby
pięknie, jednak doszło do pewnej kłótni między przywódcami Ligii… Została ona
rozwiązana i słuch o niej zaginął. – Alex odchylił się na krześle i przeczesał
ręką swoje włosy. – Kilka lat temu dostaliśmy propozycję współpracy. Właśnie od
LOCHu. Niewielu o nim pamiętało. Okazało się, że organizacja postanowiła
wznowić swoją działalność tym razem z jednym przewodniczącym, panem Plumple’m,
choć słyszałem, że pewna stara wiedźma przejęła teraz władzę. Nie wiem
dokładnie, jak to jest. – Mężczyzna oprał ręce na biurku. – Coś jeszcze miałem
wam powiedzieć… LOCH potrzebuje dobrze wyszkolonych czarodziei i jestem pewien,
że wasza pomoc bardzo im się przyda. Ostatnio… dzieje się coś niepokojącego.
Lepiej być przygotowanym. Jakieś pytania? – Przetoczył wzrok po swoich nowych
podopiecznych.
Roxie
wymieniła się spojrzeniami z chłopakami. Jak na zawołanie uśmiechnęli się
promiennie.
–
Kiedy zaczynamy? – spytała, szczerząc się drapieżnie. Nie mogła się doczekać
nowej przygody.
~~*~~*~~*~~
Nora
oparła brodę na kolanie, wpatrując się w błonia za oknami. Właśnie spadł
pierwszy śnieg, pokrywając teren szkoły białym puchem. Śnieg kojarzył jej się
dobrze. Pamiętała każde Święta spędzone z Blaise’m…
Wiedziała,
ze powinna przemyśleć to, co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Bardzo
rozczarowała przyjaciół, odprawiając ich pierwszą lepszą wymówką.
Spojrzała
na drobną postać Hugona, który wciąż się nie wybudził. Wyglądał tak niewinnie i
spokojnie… jakby spał. I był kolejną osobą przez którą dziewczyna czuła wyrzuty
sumienia…
Przymykając
oczy, pogrążyła się we wspomnieniach…
W pewnym momencie
przestały dochodzić do niej dźwięki… Stała się znieczulona na wszelki hałas.
Mogła wpatrywać się w ludzi, których widziała ostatnim razem podczas Dnia
Wizyt… Wydawali jej się jacyś inni… Bardziej ludzcy. Ich twarze były, chyba po
raz pierwszy w ich życiu, jak otwarte księgi. Wyrażały tak wiele sprzecznych
emocji: rozpacz, zmartwienie, ból, niedowierzenie, nadzieję i wielką miłość.
Dla Nory były czymś fascynującym… Wydawało jej się, że nikt w życiu na nią tak
nie patrzył. Fakt, że to jej rodzice, jakoś nie chciał do niej dotrzeć. To rodzice
Scorpiusa. Ona przecież miała już ojca… I gdzie on teraz jest? – zakpił głos w jej głowie. No właśnie… Gdzie?
W tym momencie najbardziej za nim tęskniła.
Od zawsze wiedziała, że
Zabini nie jest jej tatą, ale klątwa zupełnie wyparła z niej jakiekolwiek chęci
pamiętania prawdziwych rodzicieli. Czy potrafiła im zaufać? Czy w ogóle tego
chciała?
Nie zarejestrowała
momentu, gdy wszyscy wyszli, pozostawiając ich samych. Mogła tylko wpatrywać
się w tych ludzi…
Scorpius cichutko
przysiadł na sąsiednim łóżku. Prawie mogła wyczuć jego zmartwione spojrzenie.
Oczy Astorii błysnęły
bladą zielenią, powoli napełniły się łzami. Mimo że kolor się nie zgadzał, to
Nora była pewna, że kształt miały taki sam. Jej twarz, tak bardzo podobna do
jej własnej, ściągnęła się w oczekiwaniu. Drobne ciało drżało, gdy wyciągnęła
do niej ostrożnie dłonie i ujęła w nie jej policzki.
Nora przymknęła oczy i
rzuciła się na szyję kobiety, wybuchając płaczem. Nigdy nie sądziła, że tak
zareaguje, ale w głębi serca od zawsze posiadała pragnienie, by posiadać matkę...
Miała nadzieję, że nie dojdzie do jej spotkania z Malfoy’ami, a jeżeli tak już
się stanie, to chłodno im oświadczy, że nigdy nie będzie należeć do ich rodziny
i pośle ich do Merlina. Al, gdy to się stało… Emocje wzięły górę…
– Moja mała dziewczynka –
szepnęła jej do ucha Astoria, głaszcząc ją po włosach. – Nie mogę w to uwierzyć!
Nora wtuliła się jeszcze
mocniej w kobietę, unosząc lekko głowę i patrząc załzawionymi oczami na
Dracona. Wiedziała, że z nim może mieć większy problem… Jakoś trudno jej było
zaakceptować kogoś innego niż Blaise, ale widok jego twarzy lekko ją złamał. Widziała,
jak ten wiecznie zimny i opanowany mężczyzna, próbuje powstrzymać łzy i jak
wpatruje się w nią, jakby była jakimś cudem…
Dziewczyna wyciągnęła do
niego rękę, którą Malfoy delikatnie ujął i uścisnął.
Jeszcze
sporo czasu minęło nim udało im się uspokoić. Nora chyba nigdy w życiu nie była
tyle razy całowana, przytulana, głaskana i po prostu kochana. Zastanawiała się,
czy tak zawsze jest, gdy ma się rodziców…
Pozory
jednak myliły. Znała opinię jaka panowała o Malfoy’ach, że są zimni, napuszeni,
aroganccy, nieszczerzy. Ale Nora miała wrażenie, że widzi ich bez żadnych
masek; takimi jacy byli.
Później
przeszli do rozmowy…
– Nawet nie masz pojęcia,
jak długo cię szukaliśmy. – Draco chrząknięciem próbował zamaskować wzruszenie.
– Prawie straciliśmy nadzieję…
–Przepraszam – mruknęła
dziewczyna, nagle czując się niezręcznie.
– Ależ nie musisz nas
przepraszać… – zaczęła Astoria.
– Nie. Muszę. Gdybym
wiedziała, ile to dla was znaczy… Ja… – Urwała i spróbowała ponownie. – Może
się przedstawię i opowiem wam moją historię, co? – Uśmiechnęła się do niech
odrobinę smutno.
Malfoy’owie skinęli
głowami i pozwolili jej mówić.
Dziewczyna wzięła głęboki
oddech i rozpoczęła swą opowieść:
– Nazywam się Eleonora –
Zrobiła pauzę i przygotowała się mentalnie na kolejne słowa –Zabini.
Przedstawiła im o
wszystkim. Nie zaczęła wcale od klątwy ani od porwania… Nie. Opowiedziała o
swoim szczęśliwym niewinnym dzieciństwie. O wspaniałych chwilach spędzonych w
Hogwarcie. Mówiła o Blaise’ie… A im więcej mówiła, tym bardziej zdawała sobie
sprawę, że już dawno mu wybaczyła. Postarała się, jak najlepiej wyjaśnić im
powody dla których Blaise zrobił, co zrobił.
– On wcale nie jest zły…
On… był zrozpaczony. Wydaje mi się, że do końca nie przemyślał swoich czynów. –
Zerknęła na twarze rodziców, którzy byli coraz bardziej zdumieni i
zdenerwowani.
Później wyjaśniła im, na
czym polega klątwa Havlynga, w jaki dziwny i niezrozumiały do końca sposób,
została ona osłabiona.
– … wydaje mi się jednak,
że gdybyście nie pomogli ojcu Blaise’a i gdyby Melody nie zginęła, to nic by
się nie wydarzyło – skończyła smutno. Wiedziała, że gniew nic jej nie da. Przedstawiła
im swoją wersję wydarzeń.
– Nie wydaliśmy Zabiniego
ani Melody! – Astoria była wstrząśnięta tym pomysłem. – Byli naszymi
przyjaciółmi! Chronilibyśmy ich sekret aż do śmierci.
Nora zmarszczyła brwi, a
jej myśli zaczęły pędzić. Po tonie głosu matki wiedziała, iż mówi prawdę, a to
znaczyło… że wszyscy zostali oszukani. Dziewczyna stwierdziła, że zostawi te
rozmyślania na później. Przeszłości nie dało się już zmienić.
– Blaise o tym nie
wiedział. – Czuła wewnętrzną potrzebę, by go bronić. – Ale to nie jest istotne.
Zaginął po nim słuch – powiedziała, powstrzymując łzy.
– A to skurczybyk! –
wykrzyknął Draco tak głośno, że wszyscy podskoczyli. – Gdybym tylko wiedział…
Mogłem się domyślić. – Ukrył twarz w rękach.
Nora nieśmiało poklepała
go po głowie.
– Nie mogłeś wiedzieć.
Nikt nie wiedział. Przez Klątwę. Wydaje mi się, że pan Potter coś podejrzewał. –
Zmarszczyła brwi, przypominają sobie ich rozmowę.
– Nawet on nie mógł nam w
tamtym czasie pomóc. – Astoria westchnęła. – Ale jesteśmy już razem, Kasjopejo…
Zrobiła ten błąd, że
nazwała ją tym imieniem…
Nora odsunęła się od nich
odrobinę. Astoria chyba zorientowała się, że powiedziała coś nie tak.
– Przepraszam.. Ja… –
Wyciągnęła do niej rękę, ale dziewczyna jeszcze dalej się od niej odsunęła. Kobiecie
nie udało się ukryć bólu na twarzy.
– Nie jestem Kasjopeją. Mam
na imię Nora – mruknęła, kręcą kilka razy głową. – Co ja sobie myślałam… –
wymamrotała, zamykając oczy. Tego było dla niej za wiele. Znów czuła się jak
mała, nieśmiała, wystraszona dziewczynka. – Musicie zrozumieć, że ja naprawdę
nie chcę się wcinać w waszą rodzinę… Ja…
– Ale o czym ty mówisz? –
Draco gniewnie zmarszczył brwi.
– Nie zrezygnuję z
Blaise’a – powiedziała tak cicho, że nikt nie usłyszał. – Nie zrezygnuję z
Blaise’a! – powtórzyła głośniej i kontynuowała, nie zważając na szok wymalowany
na twarzach Malfoy’ów. – Przepraszam was bardzo, ale… to mnie trochę przerasta.
Wiem, że może wam się to wydać dziwne, ale ja mimo wszystko… kocham go. Przez tyle
lat był moim ojcem... Chyba nadal chcę być Norą Zabini – szepnęła, tracąc
chwilową pewność siebie.
Astoria i Draco wymielili
się spojrzeniami i chyba doszli do jakiegoś porozumienia. Kobieta przysunęła
się do niej i złapała ją za rękę. Nora niepewnie zerknęła na ich blade, długie,
splecione palce.
– Zgadzamy się na
wszystko. Nie możemy cię stracić. Nie po raz kolejny. – Uśmiechnęła się
delikatnie.
Drco ujął ją za drugą dłoń,
patrząc na nią smutno.
– Nie będziemy od ciebie
wymagać, byś zrezygnowała ze swojej tożsamości. Po prostu… daj nam szansę.
Chcemy ciebie poznać, Eleonoro.
Nora
westchnęła i przytuliła poduszkę do brzucha. Mimo targających nią wątpliwości i
strachu, który zaczął ją trawić, postanowiła im zaufać.
Wyjedzie
z nimi na święta. Zasmakuje życia… rodzinnego.
Ale
czy to dobry krok?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tym
razem krócej niż zazwyczaj. Miałam niewielkie problemy z pisaniem tego
rozdziału, ale w końcu udało mi się go skończyć. Nie brakowało mi pomysłów, ale
ten rozdział jest raczej taki przejściowy – no… dałam im trochę odpocząć. Mam
nadzieję, że w 18 znów ruszę z akcją XD
Uważam,
że Malfoy’owie to też ludzie i moim zdaniem tak właśnie, by zareagowali…
Następny
rozdział planuję na 17-18, gdy zaczną mi się ferie i będę mogła napisać dla was
baaardzo dużo :D
Wiecie,
że mamy już ok. 450 komentarz? Dużo ich się zebrało – choć pewnie połowa to
moje. Niemniej – dziękuję bardzo. A jeszcze ze statystyk: jest to 28 post, obserwatorów jest 25 + 8 na profilu google, a wyświetleń ponad 20 tys.! WOW :D
Szablon
nadal jest beznadziejny, ale nie potrafię się za niego zabrać :C…
Mam
nadzieję, że nie będziecie tchórzami i skomentujecie! A kto skomentuje ten nie
zostanie zjedzony przez Henryka – moją krwiożerczą gumową kaczkę.
Pozdrawiam
Was, Potterowi Ludkowie!
Pierwsza... teraz biore sie za czytanie /POTTEROWA
OdpowiedzUsuńTo tak.... cudowne!!! Na poczatku myslalam ze ten rozdzial bedzie tylko o Rox, juz sie z tym pogodzilam, a tu nagle powrot do Nory. Szczerze mowiac zdziwila mnie troche reakcja Malfoy'ow. Ale w koncu jak ty to ujelas ,,Malfoy'owie to tez sa ludzie" wiec tez kochali swoje dziecko. Fajny pomysl z tym wykrywaniem uczuc u Crisa. Nie spodziewalam sie tego. Rozczarowalo mnie zachowanie Sam, i to sie nazywa przyjaciolka zazdrosna krowa i tyle, skad niby Rox miala wiedziec ze ja przeniosa, glupia baba ;) Dobra koncze ten moj "monolog"... Czyli tak.. Rozdzial swietny jak zawsze, nie rozczarowalas.mnie no.moze tym.ze troche malo.akcji ale to ci przebacze i cie nie zabije, przynajmniej nie tym razem ;) A tak po za tym zazdro ja.mam ferie od 2lutego :( /POTTEROWA
OdpowiedzUsuńGratuluję bycia pierwszą! :D Choć nie wiem, jak Puck na to zareaguje... XD
UsuńPlanowałam by rozdział był tylko o Roxie, ale stwierdziłam, że nie mogę być tak okrutna dla was... :)
Wow. Dzięki. Cieszę się, że jeszcze trochę pożyję. Moja mama się ucieszy, jak jej to powiem i zapewne ci podziekuje :3
Czy ja wiem, czy jest czego zazdrościć... Chodzę do szkoły tylko osiem dni, a potem już wolne. Człowiek nie zdąży się nawet zmęczyć... Wolę jak mam w lutym, więc ja zazdroszczę :D
Pozdrawiam!
No i jak zwykle świetny rozdział, ale zanim przejdę do omawiania muszę zaznaczyć, że chociaż Jace uciekłby gdzie pieprz rośnie, ja wcale się nie boję Henryka ;) A tak na poważnie: Rozdział trochę krótki, ale wiele wyjaśniał. Nie miałam pojęcia jak Malfoy'owie zareagują,ale spodobało mi się to co wymyśliłaś. Już myślałam ,że nie napiszesz tej rozmowy (zabiłabym cię chyba ;p ,ale na szczęście była. Wątek z Roxie też się jakoś rozwija, choć zastanawia mnie LOCH. Na koniec muszę jeszcze dodać, że trudno jest znaleźć dobry blog, mimo tego, że jest ich dużo. Twój jest zdecydowanie bardzo dobry :) Często dodajesz rozdziały (na niektórych blogach pojawiają się co miesiąc) , prawie nie ma błędów (literówek i interpunkcyjnych) no i czyta się go jak książkę. Podsumowując: Świetne! :D
OdpowiedzUsuńA mi wydaje się, że ten rozdział mi nie wyszedł... :) W następnym postaram się być lepsza!
UsuńMoja droga... Ty jeszcze Henryka nie poznałaś! Jest czego się bać...
Dziękuję bardzo za te miłe słowa. To chyba największy komplement jaki autorka bloga może dostać, że jej opowiadanie czyta się jak książkę. :,)
Pozdrawiam i bardzo się cieszę, że zaczęłaś komentować.
Nie mam zwyczaju komentowania, ale... Ciekawie napisałaś ten rozdział:) Podzielę się z Tobą moimi podejrzeniami: czy Cristian kocha się w Rox?? Mam jakieś takie wrażenie, że jest takim smutasem na początku. Według mnie bardziej pasuje do Roxanne to zdjęcie ze smokami... :p Super, ale ta reakcja Nory... Trochę mi nie pasuje. W którym rozdziale ponownie pojawi się postać Blaise' a??? Ano, właśnie, Elena ma bardzo pasujące imię... :3 Może mam jakąś schizę, ale kiedyś tam napisałaś chyba, że Elena to blondynka :O Ciekawe, czy moje spostrzerzenia s
OdpowiedzUsuńna temat Cristiana są trafne... :) No i chyba zacznę komentować... :D
Witam kolejną odważną czytelniczkę!
UsuńNiestety nie mogę ci tego zdradzić... Tajemnica blogowa mnie trzyma :D
Zdjecie ze smokami gdzieś mi zaginęło... Jak je znajdę, to zmienię!
Nora jest bardzo specyficzną osobą i moim zdaniem w inny sposób nie mogła zareagować ;) Była rozbita przez wydarzenia w lesie, ale także po raz pierwszy postanowiła dać komuś tak wielką szansę, mimo że bardzo się bała.
Ale to taka moja wizja XD Pamiętajmy, że autorki także mogą się mylić ;)
Już niedługo. Pewnie znów wszystko skomplikuję, ale mam już w głowie opis ich spotkania...
Sprawdzę to, ale moja Elena od zawsze miała być ciemnowłosa :D
Nie jestem taka straszna! Nie ma się czego bać.
Bardzo się cieszę, że odważyłaś się skomentować i mam nadzieję, że następnym razem także to uczynisz.
Pozdrawiam!
Witam, kochana ;3
OdpowiedzUsuńJa tu niestety nie przychodzę z komentarzem do rozdziału (tak, możesz mnie zabić T.T) ale z informacją o nominacji. Zostałaś nominowana do nagrody Libster Award, więcej informacji znajdziesz tu: http://magiaprzeznaczeniem.blogspot.com/2015/01/libster-award-juz-tak-szybko.html
Pozdrawiam i obiecuję, że niedługo (po moich durnych testach próbnych i konkursie, czyli gdzieś za tydzień w weekend) pojawię się z kolejnym komentarzem ! ^.^ (oj mam sporo do nadrabiania, ale dam radę :3)
A już myślałam, że o mnie zapomniałaś... :D
UsuńDziękuję za nominację. Jak będę mieć wolny czas to odpowiem ;)
Ja nigdy nie zapominam ^^ O to się nie bój, po konkursie postaram się skomentować ^^
UsuńMnie tam Henryk i tak by nie zjadł :D
OdpowiedzUsuńTrochę mi szkoda Cristian, bo wydawało mi się, że podrywał Roxie... takie miałam przynajmniej odczucie i gorąco im zaczęłam kibicować i nawet zrobiłam niedowierzającą minę (podczas czytania), gdy Jules na to nie reagował, a gdzie tutaj męska zazdrość? T-T
Nie mnie wpadłam na genialny pomysł...
Od teraz będzie kibicować Cristian i Norze, bo co z tego, że się nie poznali? Moim zdaniem by do siebie pasowali! Ona wyciągnie z niego najmroczniejsze tajemnicę, a on... będzie ją chronił od Jamesa, kupię mu nawet taki fajny kij! To dla bezpieczeństwa, bo ten kij będzie magiczny!
*Przez prawie pół godziny, Mika układała wspólną przyszłość Nory i Cristian*
Nie wiem, czemu napisałam to w ten sposób... fajnie jest mówić o sobie w trzeciej liczbie...
Yhm... pominę mój dziwny tok rozumowania i znów wrócę do tego rozdziału (zapominając na chwilę o domku z białym płotkiem - czy w świecie magów i czarodziei, coś takiego istnieje?).
Brawo siostro!
Jestem więcej niż szczęśliwa! Podoba mi się, że pokazałaś tutaj prawdziwe rodzicielskie uczucia, bo ja na miejscu Nory również bym się obawiała reakcji takich ludzi. Zaskoczył mnie jednak przejaw ich emocji... ale skoro tę dwójkę połączyła prawdziwa miłość (zapomniałam wspomnień o tym, wcześniej). Nic więc dziwnego, że w taki sposób zareagowali, a jednak jeszcze mnie to trochę dziwi.
LOCH... czy to nie jest organizacja do której należy ta głupia Tamara?
Swoją drogą, powinni ją zamknąć w lochu i kazać siedzieć ze Snapem!
A nie, on nie żyje, a ja tak go lubiłam... chlip... chlip...
Snap moim zdaniem pasował idealnie do Pomyluny :3 Właściwie, czemu Lunie wymyślono takie przezwisko? Nie zmienia to jednak faktu, że najlepsze miejsce dla Tamary to głęboko w ziemi w afganistańskiej ziemi otoczonej ze wszystkich stron minami i bombami - tak dla bezpieczeństwa, aby się nie wydostała z grobowego więzienia...
No, ale kto normalny bawi się nożami w szkole? Chociaż nas nauczycielka przez feriami świątecznymi straszyła tasakiem... Ja tam na widok ostrych rzeczy (nawet igły) uciekam w drugą stronę.
Znów odbiegłam od tematu... ale nie muszę chyba tego pisać, bo zdajesz sobie sprawę (albo znam mnie już dość), aby wiedzieć, że naprawdę uwielbiam Twoje opowiadanie! Chociaż w tym rozdziale było trochę mniej Nory, a jak muszę Cię teraz zapewnić, to jedna z moich ulubionych postaci (nawet jeżeli dała kosza Chrisowi).
Uwielbiam! Właśnie!
Teraz się zorientowałam... czemu nauczyciel Roxie, Julesa i Cristiana ma na imię Alex?
Swoją drogą fajnie do dobrałaś do członka LOCHa, bo zapewne wiesz, że po grecku to imię oznacza "obrońca ludzi"? Ja naprawdę uwielbiam to imię :D
No i oczywiście jeszcze raz dodam, że uwielbiam Twoje opowiadanie no i się cieszę, że Malfoy'owie byli w stanie zaakceptować swoją córkę, bez żadnego słowa "ale" i cieszę się, że ich synowi nie oberwało się za to, że nie powiedział im o Norze wcześniej :3
Właściwie to, czemu Nora ma na imię Kasjopejo? To znaczy, że jest dla nich jak gwiazdka? (bo w końcu tak nazywa się pewien gwiazdozbiór). Tak, tylko pytam z ciekawości.
PS. Przez przypadek dostrzegłam, że zostałaś nominowana (ponownie) ^^
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Pozdrawiam ^^
Zapomniałam podziękować za dedykację, tak się zapatrzyłam w snucie planów matrymonialnych... ech! Naprawdę dziękuje, ja również cieszę się, że Cię poznałam, więc cieszmy się w wielkim gronie! :D Przyznaje się bez bicia, że czasami lekko mi odbija xD Jeszcze raz dziękuje, ale przecież piszesz wspaniałe opowiadanie, więc nie widzę nic w tym dziwnego, że je uwielbiam, a nawet kocham!
UsuńPonownie pozdrawiam ^^
Ale się rozpisała... XD
UsuńMasz rację. Ciebie Henryk kocha :D
Jules ufa swojemu kumplowi ;) I szczerze nie mam pojęcia skąd pomysł, że Cristian podrywa Roxie! Chyba będę musiała z nim pogadać...
Zapewne istnieje... Uwielbiam twoje rozkminy XD
Nadal nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo nie lubisz Tamary... Nie jest taka zła!
Ja po prostu bardzo lubię Malfy'ów... I uważam, że Draco zmienił się po wojnie, a Astoria jest dobrą kobietą, o! Taka moja mała wizja ich miłości... ^^
Ale teorie spiskowe... Nic ci nie powiem, paskudo! Musisz czekać na wybranka Nory tak jak inni czytelnicy... :D
Hahaha dziękuję, kochana :* Ja twoje także uwielbiam!
Nie miałam pojęcia, że jego imię to oznacza. Po prostu bardzo je lubię.
Malfoy'owie byli zdesperowani, by ją po tylu latach odzyskać.
Zauważyłam, że tradycją w tych czystokrwistych rodzinach jest nadawanie dzieciom imion od gwiazd, gwiazdozbiorów itd... Poszukałam trochę i tak powstała Kasjopeja.
Nie musisz dziękować za dedykację. Zasłużyłaś sobie :*
Muszę wracać do nauki :< Fizyka to zło... A na meila odpiszę ci jak znajdę odrobinę więcej czasu.
Cześć i czołem :D nareszcie znalazłam czas by skomentować, wyobrażasz sobie, że w godzinie po wstawieniu rozdziału udało mi się przeczytać ale potem babcia mnie z komputera wygoniła i nie miałam czasu skomentować :/ a wczoraj wracałam ze świąt i również nie miałam pola "manewru". Ale przejdźmy do rzeczy, rozdział superowy, bardzo mi się podobało to, że było tyle Roxi (co się stało Sam jak czytałam ten moment gdy nakrzyczała na smokolubną to serce mi się krajało :'( ) sytuacja z kanapkami i łaskotaniem bardzo mnie rozbawiła a znowu z wyczuwaniu uczuć powiało mi małą tajemnicą ;). Ale dojdźmy do gwoździa programu... nasza... NORA od samego początku nie mogłam się doczekać tego fragmentu a czytając go siedziałam normalnie na poduszce naszpikowanej igłami xD. Więc podsumywując rozdział jak zwykle doskonały (miejmy nadzieję, że następny szybciej się pojawi) nie zganiłam cię tylko dla tego, że wstawiłaś świetnego PTYSIA xD (powinnaś mu dziękować, uratował cię od okropnych męczarni, które dla ciebie szykowałam...), ja już się żegnam do "zobaczenia" ;)
OdpowiedzUsuńGallo Konio Anonim
A ty wybrażasz sobie, że przez przypadek usunęłam twój komentarz i potem męczyłam się, by go przywrócić?
UsuńNigdy więcej!
Sam... Czasami w obliczu zazdrości z ludzi wchodzą takie okropne rzeczy.
Wow! Dzięki, PTYS!
Zobaczę jak dam radę. Mam teraz wystawianie ocen w szkole i cholernie mnie męczą... :( A tyle jeszcze rzeczy do zaliczenia...
Pozdrawiam!
Boję się kaczek, to okropna fobia, zapamiętaj xd
OdpowiedzUsuńWreszcie przeczytałem całe Twoje opowiadanie od 1 początku aż do teraz. No i teraz nie wiem co napisać, bo to jest takie Wow. Wiesz ja niewiele rozumiem, bo nigdy nie czytałam Harry''ego Potter'a, a z filmów również nie obejrzałam wszystkich części. Chyba tylko 2 z czego niewiele z nich pamiętam.
Ale uwielbiam tego typu fantasy i wiedz, że od tego momentu możesz liczyć na moje komentarze :)
Polubiłam Cristiana i Julesa. I nie uważam Cristiana za dziwaka. Wręcz przeciwnie. Szpanerska ta jego zdolność xd Mam nadzieję, że Jules i Roxie będą się mieli ku sobie :D Fanka romansików, wiesz... Uwielbiam, kiedy autorki mają poczucie humoru, zdobyłaś mnei tym :))
A Sam zachowała się... żałośnie. Tragedia. Wiem, że zazdrość to okropna cwaniara, ale bez przesady, żeby powiedzieć takie słowa prosto w twarz swojej przyjaciółce?
No i jeszcze jest Nora... Mam nadzieję, że w końcu zazna tego czego najbardziej w tym momencie potrzebuje :)
Pozdrawiam xx Obserwuję i zapraszam do siebie :)
love-ya-ff.blogspot.com
Będę pamiętać i coś mi się wydaje, że w przyszłości pożałujesz, że mi to zdradziłaś XD
UsuńJa u ciebie mam jeden rozdział zaległy, ale obiecuję, że jak znajdę odrobinę wolnego czasu - może nawet dzisiaj - to przeczytam go i skomentuję ;)
Teraz to wprawiłaś mnie w szok... Jak.. Ale... No dlaczego..? Chyba będziesz mieć zadanie domowe na ferie! Przeczytaj tę serię! Naprawdę warto, kochana! :D
Też jestem fanką romansów, więc piona!
Prawda? ;/
Bardzo... dyplomatyczna rada. Przekażę jej to :)
Na pewno do ciebie wpadnę - przecież wiesz, że uwielbiam twoje opowiadanie - ale jeszcze trochę zaległości muszę nadrobić. Ale czekaj na mnie! :D
w końcu nowy rozdział jeeee !!!! :D
OdpowiedzUsuńSpotkanie z Malfoyami było na prawdę wzruszające, nie dziwie się jednak Norze, źe nie chce zostawiĆ Blaisa, w końcu to on ją wychowywał przez tyle lat.
Czekam na nowy rozdział <3
Dziękuję za komentarz :)
UsuńNo właśnie... I cóż ta Nora teraz uczyni...? Kurcze. Sama bym chciała wiedzieć XD
A ja postaram się jak najszybciej go napisać :3
Uff... A więc to już mój drugi komentarz na tej stronie!
OdpowiedzUsuńZacznijmy od tego - jak ja kocham Roxy!! Jest świetna pod każdym względem!
Może jestem troche nieogarniętym dzieckiem, ale co miałaś na myśli pisząc "Rzucił się na dziewczynę i zaczął ją łaskotać. Roxie nieźle się trzymała i nawet nie myślała tak bardzo o tym, jak blisko niej znalazł się chłopak, ale później do Julesa dołączył Cristian i nie było już tak wesoło…"? W sumie to chyba nawet nie chcę wiedzieć... :D
Coraz bardziej i bardziej podoba mi się to opowiadanie! A ten fragment z Norą, Jezuuu! Czy tylko dla mnie to było takie smutne?! :C Myślałam, że się popłacze przy ostatnich słowach Draco! Możesz mnie zabić, ale mam cichą nadzieje, że "odpodoba" jej się Jules, a zakocha się w Cristianie<3. Co ja poradze? On jest taki słodki, a Jules... neutralny?
Pozdrawiam i życzę mooorza weny!
http://krainanovitas.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że jeszcze ode mnie nie uciekłaś :)
UsuńRoxie to mój ziomek, więc chyba rozumiem, co masz na myśli.
A łaskotało cię kiedyś dwóch chłopaków na raz...? Zwłaszcza, że Roxie jest jednak niewielką osóbką i nie tak łatwo było jej ich pokonać. :D Resztę pozostawiam twojej wyobraźni.
Zabić nie zabiję, ale za innych czytelników nie ręczę! :)
Kochana, po tym tygodniu, moim ostatnim przed feriami, postaram się nadrobić u ciebie zaległości. Jednak szkoła tak mnie wykańcza, że na nic nie starcza mi już czasu.
Pozdrawiam!
Super, super, super! Roxi nadal najlepsza! Poprostu uwielbiam ją. Czyżby masza wredota zyskała nowgo przyjaciela? To dobrze, tylko niech sie w nim nie zakocha! U Nory po straremu, czyli duzo sie dzieje. Wzruszajacy byl moment jej rozmowy z rodzicami :) A no właśnie! Musze Cie przeprosic, ale.... Zostalas nominowana do LA http://elizabeth-watters-heros.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html?m=1
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, puck
PS Usuwaj mi te wszystkie komentarze przed moim!
Masz szczęście, bo Ciebie Roxie też uwielbia XD A może, może... Niczego nie mogę obiecać :)
UsuńI ty Brutusie przeciwko mnie?! :o No jak możesz mi to robić...
No dobra. Ale nie myśl, że się nie zemszczę!
HA! Następnym razem pilnuj kolejności, moja droga :D I dzięki, że w końcu skomentowałaś, leniu :*
Głupio mi pisać taki krótki, nie rozbudowany komentarz, ale to co chcę ci przekazać mieści się w paru słowach: cudowny, wzruszający, długo wyczekiwany rozdział!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
eva
A ja jestem szczerze zachwycona twoim komentarzem :)
OdpowiedzUsuńI robię coś czego nie cierpię, czyli odpowiadam Ci z telefonu...
Dziękuję bardzo i pozdrawiam!
Przepraszam, że nie komentowałem wcześniej ale miałem tyle na głowie, że tylko czytałem a nie komentowałem ale teraz już zacznę. Wiec rozdział bardzo fajny taki wzruszający czekam na next i życzę weny.
OdpowiedzUsuńA więc jesteś jednak ,,Nim"! Przez cały czas nie byłam tego pewna :D Przepraszam zatem za moją pomyłkę. Nie często spotyka się chlopaka piszącego bloga, ale to wielki plus :)
UsuńI ja wcale do niczego nie zmuszam! No... Może czasami XD Ale naprawdę jest mi miło, że jednak skomentowałeś.
Pozdrawiam!
hej,kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz
Jak uda mi się wrócić do domu... :) Może jutro. Właśnie w tym momencie piszę rozdział - mam już 1/3 i pisze mi się wyjątkowo dobrze - więc trzymajmy kciuki, że do jutra skończę i odzyskam dostęp do internetu na komputerze...
UsuńPozdrawiam!
Fajnie piszesz ^^ życzę duuużo weny i czasu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za te miłe słowa :) Wena i czas zawsze się przydają!
Usuńuwielbiam blogi o takiej tematyce. rozdziały czyta się przyjemnie i lekko. bardzo mnie się podoba :) obserwuję.
OdpowiedzUsuń+ zapraszam także do siebie, choć ja dopiero zaczynam. :D
http://liars-all.blogspot.com/
To jesteśmy dwie, bo - jak zresztą widać - też je uwielbiam :)
UsuńDziękuję i z chęcią do ciebie zajrzę!
Nigdy za HP nie przepadałam, wszedłam na tego bloga z ciekawości i uwielbiam go <3 nie mogę się doczekać dalszy losów Nory i przyjazdu do nowej rodziny, ciekawe kto na nią poluje, z nieciepliwością oczekuje na następny rozdział, życzę weny ;D (łączmy się w bólu, ponieważ tydzień ferii już za nami ;C)
OdpowiedzUsuńMój ulubiony rodzaj komentarzy! :D Wspaniale jest widzieć, że ludzie wciąż do mnie trafiają.
UsuńPo przeczytaniu na głos twojego komentarza, przybiłam sobie piątkę z moją przyjaciółką.
Pozdrawiam z Warszawy i także nie mogę uwierzyć, że został nam już tylko tydzień... :C
#RóżoweCiasteczka #SłoneCiacha
OdpowiedzUsuńPierwsze kilka rozdziałów jest strasznie krótkie! Potem na szczęście można już dłużej poczytać.
Ogólnie masz oryginalny pomysł na bloga i realizujesz go.
Polubiłam twoją bohaterkę choć w nie których rozdziałach strasznie mnie denerwowało jej zachowanie.
Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Eleonory. Nawiasem mówiąc fajne imię ;)
Co do szablonu to mnie nie zbyt zachęcił do czytania, ale bardziej liczy się treść.
Pierwsze kilka rozdziałów to takie opisówki z kilkoma dialogami, ale potem akcja się rozkręca i zaciekawia.
Błędów nie będę ci wytykała bo ja sama je popełniam ;)
Muszę ci się przyznać, że czytając twój blog strasznie zaciekawiła mnie sama postać Blaise'a Zabiniego i to jak bardzo się zmienił od czasów szkoły.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Dziękuję za tak długi komentarz :)
UsuńNora czasami jest denerwująca... Taki specyficzny typ.
Szablon został już zmieniony. Ogólnie tamten poprzedni był w ,,remoncie" - tak się wyrażę.
Także pozdrawiam!
Spotkanie Nory z biologicznymi rodzicami - cudowne ♥
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej i niestety wiem, ze długo nie przeczytam kolejnych rozdziałów, bo po prostu ich nie ma :( Pisz szybko bo chcę wiedzieć co będzie dalej, lecę przeczytać jak na razie ostatni rozdział, xdd
http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
Cieszę się, że ci się podobało ;)
UsuńTeż tego nie cierpię... Gdy się wciągnę w jakieś opowiadanie, czytam, jestem już na bieżąco i muszę czekać na następne rozdziały...
Pozdrawiam!
Dłuuuugi trochę, ale czyta się nawet szybko :) Fajny rozdział! a do tego muszę Cię jeszcze pochwalić za tak ładny wygląd bloga!
OdpowiedzUsuńRecenzje Anzu [klik]
Dziękuję bardzo ;)
Usuń*Macha łapką na przywitanie*
OdpowiedzUsuńWiem, że napisałam, że skomentuję wcześniej, ale mój laptop mnie nienawidzi ;c Zawsze, jak pisałam komentarz, wyłączała się mi przeglądarka... Ale tym razem mam nadzieję, że uda mi się napisać go do końca >.<
No to tak poprzedni rozdział.. Hmm.. no może miałaś trochę racji, że zmienię nastawienie co do Tamary.. xD Ale jakoś dalej mam do niej dystans.. może przez sytuację z Jamesem? x.x Ale szczerze nie spodziewałam się, że jest kuzynką Notta o.o
Ale świetna ta cała sytuacja w Zakazanym Lesie ;3 Tylko.. o.o Nora dźgnięta nożem.. yay... i jeszcze na końcu pojawienie się rodziców Scorpa.. jeszcze większe yay...
Ogółem to jeszcze to przeniesienie Roxi, Julesa i Cristiana. No ciekawie, ciekawie ;3 Szkoda tylko, że Haroon odchodzi ;c O i wcześniej nie wspomniałam chyba o tym, że Jules i Roxi znali się wcześniej.. szkoda, że Roxanne nie zwracała na niego uwagi ;c
Jeszcze tak wracając do Nory to takie kochane, że wszyscy przy niej byli ^.^ Tylko.. co z Hugonem? o.o
No to teraz przejdźmy do tego rozdziału xD
Biedna Roxi.. Chciała wrócić, a została x.x A zachowanie Sam też nie lepsze... Ale przynajmniej Tobey kochany. Zastanawia mnie co takiego w tej trójce jest, że ich Matka wybrała.. i do czego ;o Spoko nauczyciel xd Roxi będzie teraz mieszkać z samymi facetami.. oj xD Hmm... ciekawie, który byłby bardziej chętny do spania z Roxi xD (oczywiście w jednym pokoju...! Ta..) Oj, Roxi, nie jesteś taka niska :3 (metr pięćdziesiąt pięć odmeldowuje się!) Cioran taki kochany :3 Lubię go xD I ta jego szczerość xD Nie ma to ja otwarcie powiedzieć dziewczynie, że ktoś jej się podoba i rozmawiać z nią jak gdyby nigdy nic, wcześniej tego nie robiąc xD Moment.. wyczuwać czyjeś emocje? o.o No to tak Tamara ma jakieś złe przeczucia i wie, że komuś się coś stało a Cristian wyczuwa emocje.. jeszcze jakieś niespodzianki? xD Ja.. ja bym wcale w niego nie rzucała xD Z takim uroczym facetem... hmm.. jak chce się przyjaźnić to niech będzie :D O.O od łaskotek się zaczyna ( ͡° ͜ʖ ͡°) Hahahaha.. nic nie sugeruję, po prostu musiałam wstawić tę minkę xDD
Rose jaka dokładna.. o.o Kiedy zobaczyłam imię Mauryca, miałam ochotę przestać czytać... Dlaczego akurat tak? ;c
Szczerze to Nora ma, za przeproszeniem, zajebiście. Takich przyjaciół to serio ze świecą szukać ;3
Serio nikt się nie przejął (poza Rose), że Tamara ma w rękach nóż? o.o
Oo.. Albus i Rose mają takie same.. ee.. zachowania *.* słodziaśnie xD
O! I u Roxie jest LOCH! A jednak historie dziewczyn są ściśle powiązane!
A co z Hugonem ? :c Nie wybudził się... Swoją drogą Malfoy'owie przyszli ubrani normalnie o.o I tacy.. ludzcy.. Nie spodziewałam się takiego zachowania ani po Draco, ani po Astorii, ani po Norze o.o
Czyli to nie Malfoy'e wydali Blaise'a? ;o
Szczerze to naprawdę świetnie opisałaś to spotkanie Malfoy'ów z Norą.. Aż miałam łzy w oczach *.* No wzruszyłam się :c
Hehe.. a Scorp przez całą rozmowę siedział cicho? xD
W sumie to zgadzam się z Tobą - może Malfoy'owie są dumni i zimni, ale jednak to ludzie..
Komentuję, komentuję! I to wcale nie przez Henryka... *szepcze do siebie* Nigdy nie ufaj kaczką...
No i co ja tu mam dodać.. historia dalej jest świetna, dalej mnie wciąga (z rozdziału na rozdział jeszcze bardziej) i wszystko się łączy, wyjaśnia, a jednocześnie dochodzi jeszcze więcej tajemnic. No cudo po prostu. Jestem o kolejne dwa rozdziały do przodu i w sumie.. zostały mi tylko dwa rozdziały o.o No i one-shot i Twoje PTYSie ;3
Teraz się żegnam ślicznie :3
Bye, bye
Też mam niemały problem z laptopem... A raczej z beznadziejnym internetem :<
UsuńMuszę się przyznać, że ostatnio Tamara stała się jedną z moich ulubionych bohaterek XD
Byli mali. Mieli tylko 11 lat... Nic dziwnego, że Rox nie zwracała na niego uwagi. A teraz żałuje :D
Z Hugonem będzie się dziać - to mogę obiecać.
172 pozdrawia cię z góry :3 No... Ja jestem dość wysoka.
Niespodzianek będzie jeszcze wiele.
A coś nie tak jest z Maurycą? :o To była pierwsze, przypadkowe imię, jakie miałam w głowie.
Ja to wiem. I ona też :D
E tam. Zwyczajny widok w Hogwarcie XD
Oczywiście, że są powiązane. Choć minie jeszcze trochę czasu, nim Roxie dołączy do swojej starej ekipy... A może to oni do niej przyjadą...? Jeszcze nie wiem.
Czyli nie...
Bał się, że oberwie od rodziców za to, że nie powiedział im o Norze :D
Jak mi słodzi.... Jak mi słodzi...
Dzięki, kochana :*
Czekam na kolejne komentarze heheh :D Dzięki, że ze mną jesteś.
Pozdrawiam!
Ja wcześniej z internetem, teraz z laptopem.. ech.. x.x
UsuńOo.. awansowała xD Moją póki co nie xD Ale zaczynam się troszkę do niej przekonywać.. xD
Oj tam.. xD Wiek nie ma znaczenia xD
O.O Już się boję T.T
Ja niestety nie T.T
Hehe.. oby tych dobrych xD
Znaczy.. bo kojarzy mi się z imieniem Maurycy.. a to imię mnie tak trochę prześladuje ... T.T xD
A jednak! xD Hehe.. pożyjemy, zobaczymy ;3
Bieedny xD
Ja słodzę? O.O
Powiem Ci jedną rzecz - słodzę jedynie wtedy, kiedy coś jest naprawdę dobre i nie mam do czego się przyczepić ^.^
Świetny rozdział, no ale jakoś nie lubię czytać o Roxi tylko o Jamesie i Norze <3
OdpowiedzUsuńBlog jest super, trafiłam na niego przez przypadek i nie żałuję ;)
Życzę weny i zapraszam do siebie o pierworodnym Wybrańca i pewnej krukonce, którą gonią niebezpieczeństwa.
http://miloschogwartu.blogspot.com
Dziękuję bardzo ;)
UsuńNiedługo postaram się do ciebie zajrzeć.
Pozdrawiam!
no i jestem czytam na tel wiec komentarz bedzie krotki i ostrzegam moga pojawic sie bledy. Sam mnie wkuzyla, niby sie przyjaznily, a tak sie zbulwersowala tym wyroznieniem ze najchetniej to bym jej strzelila miedzy oczy :-) podobal mi sie opis domku i pokoi a jeszcze bardziej rozmowa Roxi z Cristianem, kurcze ciagle go sobie wyobrazam jako Ronalda z Realu Madryt, przeprazzam nic na to nie poradze, ale z niego zdolniacha, ma taki dar i ja rozszyfrowal, no niezle. Koncowka rewelacyjna, swietnie opisalas scene rozmowy z Malfoyami. Ciekawe jak wypadna im te wspolne swieta?
OdpowiedzUsuńmewa :-*