Życie
prawie jak w bajce
Już
po pierwszych minutach spędzonych w towarzystwie Malfoyów mogła stwierdzić, że
Draco uwielbiał narzekać. I to dosłownie na wszystko. A to na to, że stoją w
korku, że inni ludzie nie umieją prowadzić, ogólnie na to, że upadł już tak
nisko, że musi poruszać się mugolskim środkiem transportu, że Scorpius ma
chorobę teleportacjyjną i nie mogą podróżować, jak szanujący się czarodzieje. A
gdyby mógł, to pewnie zmieszałby z błotem cały świat.
Nora
obserwowała to z mieszanymi uczuciami. Targała się między ochotą wybuchnięcia
śmiechem a wyskoczeniem z wrzaskiem, z samochodu. Tylko rozbawione, i jak
zwykle dobrotliwe spojrzenie Astorii, sprawiły, że zachowała spokój. Scorpius
jednak nie potrafił tak samo postąpić.
Dało
się wyczuć wielkie napięcie panujące między męską częścią rodziny Malfoyów.
Nora wiedziała, że Scorp posiada wybuchową naturę, ale przy Rose nigdy nie
tracił nad sobą kontroli. Teraz ledwo nad sobą panował.
Ulubionym
tematem do narzekania Dracona był właśnie jego syn… Nora wiedziała, że nie
powinna się wtrącać w ich sprzeczki – kłócili się o oceny, o przyjaźń chłopaka
z Albusem, o Quidditch – ale naprawdę czuła przymus, by bronić przyjaciela. Na
szczęście do akcji wkroczyła Astoria, która, mimo swojej spokojnej fasady,
potrafiła ich ustawić.
Dalsza
podróż przebiegła im w ciszy.
Dziewczyna
wbiła spojrzenie w szybę, skubiąc skrawek swojej koszulki i przygryzając usta
prawie do krwi.
W co ja się wkopałam? –nie
po raz pierwszy zadawała sobie to pytanie, ale dalej nie mogła pojąć, dlaczego
się na to zgodziła. Chyba po prostu miała dość uciekania i mimo że łatwiej by
jej było odciąć się od swojej prawdziwej rodziny, postanowiła stawić temu
czoła. Miała tylko nadzieję, że przez te dwa tygodnie nie zwariuje. Przecież
była wystarczającą wariatką bez tego!
Zapadał
już wieczór, gdy przed oczami dziewczyny pojawił się cel ich podróży. Miała
wrażenie, że nigdy w życiu nie widziała tak wspaniałej i wielkiej rezydencji.
Ściany
lśniły własnym blaskiem, skąpane w pomarańczowych promieniach zachodzącego
słońca i dopiero, gdy podjechali bliżej, dostrzegła, że są śnieżnobiałe. Wysoki
mur otaczał z każdej strony dwór. Walczył on o dominację z oplatającym go
żywopłotem. Od frontu nie można było tego spostrzec, ale zza domem ciągnął się
niesamowity ogród, którego nawet najlepsi ogrodnicy nie potrafili poskromić –
co oczywiście nie oznaczało, że nie prezentował się schludnie i okazale. Obecnie
przykryty śnieżnobiałą pierzyną śniegu, co tylko dodawało mu uroku.
Dziewczyna
przyglądała się temu z rozdziawioną buzią. Wierciła się na swoim miejscu,
próbując ogarnąć wzrokiem nowe otoczenie. Scopius i Astoria bezkarnie śmiali
się, obserwując jej wygibasy, a na ustach Dracona także pojawił się delikatny
uśmieszek.
Przeżyła
chwilowy szok, gdy ojciec – czy tylko dla niej to wciąż dziwnie brzmiało? –
zamiast zahamować przed żelazną bramą, przyspieszył i wyglądało na to, że
zamierza ją zniszczyć. Miała już zacząć wrzeszczeć – czuła, że na twarz wypływa
jej grymas strachu – gdy bez problemu przejechali przez przeszkodę, by z
głośnym piskiem zahamować przed domem – a może raczej dworem? Rezydencją?
–
O Merlinie! – szepnęła, łapiąc się za
serce i posyłając rozbawionemu Draconowi ostre spojrzenie. – Mogłeś mnie
uprzedzić!
–
Ale wtedy nie byłoby to takie zabawne –
powiedział, chichocząc pod nosem i wysiadając z samochodu.
Nora
pokręciła tylko głową. Nie rozumiała tego człowieka. Wydawało jej się, że miał
poważny problem ze swoją zmienną osobowością. Pospiesznie wygramoliła się z
samochodu, gdyż cała trójka już na nią czekała. Razem udali się w kierunku frontowych
drzwi.
Eleonora
Zabini czuła się bardzo nie na miejscu w swoich wyświechtanych trampkach,
piszczących na wypolerowanej posadce, w której bez problemu mogła ujrzeć swoje
odbicie. Zaczęła żałować, że nie zdecydowała się ubrać jednej ze swoich
nielicznych, czarodziejskich szat. Widać było wielką różnicę między jej ubiorem
a ubiorem reszty Malfoyów. Nieprzyjemne spojrzenia dostojnych czarodziei,
spoglądających na nią z ciągnących się przez całą długość holu obrazów, tylko
przypominały, że tutaj nie pasuje.
Zanim
rozpoczęli oprowadzenie, podbiegł do nich mały skrzat domowy. Jego widok nie zdziwił
jej – wiedziała, że czystokrwiści czarodzieje dalej korzystają z ich usług –
ale ten stworek nieznaczenie różnił się od tych, które na co dzień spotykała w
zamkowej kuchni. Po pierwsze nie był aż tak brzydki, po drugie zdecydowanie
mniejszy, a po trzecie ubrany w schludny, świąteczny, czerwono-zielony
garniturek. Z uśmiechem na twarzy zbliżył się, wziął ich płaszcze i machnięciem
ręki przeniósł je w tylko sobie znane miejsce.
– Państwo Malfoyowie! Wróciliście! – Zatrzymał
się przed Astorią i skłonił nisko. – I panicz Scorpius! Miło panicza znowu
zobaczyć! – Uśmiech, jaki posłał jej bratu, zdecydowanie wskazywał, że był on
ulubieńcem skrzata.
– Cześć, Krupniczku! – Scorp pomachał mu ręką,
odwzajemniając uśmiech.
– A to musi być panienka Eleonora!
Przygotowałem już dla panienki pokój! Mogę panienkę zaprowadzić i…
Astoria
uklękła przed Krupniczkiem, zniżając się do jego wzrostu – coś, do czego nie
każdy czarodziej by się zmusił – i powiedziała:
– Na razie zabierzemy ją, by obejrzała
rezydencję. Mógłbyś przynieść kufy z samochodu? Bardzo bym cię o to prosiła. I
gdybyś mógł powiadomić Rukolę, że może już przygotowywać kolację, byłabym ci także
bardzo wdzięczna. – Astoria długo nie musiała czekać na reakcję skrzata. Malec
pokiwał gorliwie głową i zniknął. Kobieta podniosła się z posadzki, otrzepując
skraj swojej szaty.
–
Właśnie sobie przypomniałem, dlaczego moi rodzice tak bardzo cię nienawidzą –
powiedział pod nosem Draco, podając żonie dłoń i czule się doń uśmiechając.
Scorpius
prysnął szybko, mówiąc, że chce się rozpakować i coś sprawdzić. Nora po prostu
czuła, iż chciał dać jej szansę na spędzenie trochę czasu sam na sam z nowymi
rodzicami. Nie wiedziała, czy się gniewać, że ją zostawiał, czy być za to wdzięczna.
Zaczęli
od salonu.
Dziewczyna
posiadała pewne obawy, co do tego pomieszczenia – słyszała o kilku niemiłych
wydarzeniach, jakie miały tam miejsce za czasów Voldemorta – ale zupełnie niesłusznie.
Pokój
był bardzo przestronny i urządzony w jasnych barwach. Bił od niego spokój i
coś, czego dziewczyna nie sądziła, że odnajdzie w tym domu. Rodzinna atmosfera.
W kominku tańczył wesoło ogień, rzucając cienie na znajdujące się w pobliżu
kanapy i fotele, wypełniając salon tak bardzo upragnionym ciepłem. Całą jedną
ścianę zajmowały okna, ukazujące zaśnieżony ogród. Na niewielkim stoliku leżała
odwrócona grzbietem do góry książka – szczegół, na którym dziewczyna
najbardziej się skupiła; nie wiedząc czemu, lżej jej się na sercu zrobiło, gdy
spostrzegła, że ten pokój nie jest jakimś muzeum i od razu zrozumiała, że
będzie się mogła w nim dobrze poczuć.
–
I… jak ci się podoba? – Astoria posłała córce nerwowe spojrzenie, splatając
przed sobą palce. Drobna sylwetka kobiety delikatnie drżała, gdy zaczęła chodzić
po pokoju. – Po ślubie z Draconem wprowadziłam bardzo dużo zmian. Nie mogłam
znieść mrocznej atmosfery, która tutaj panowała. Gdybyś zobaczyła wtedy swoich
dziadków! Myślałam, że mi oczy wydrapią! Jeżeli coś ci się nie podoba, to mów.
Możemy zawsze coś zmienić! Chociaż największe zmiany wprowadzimy w twoim
pokoju, byś czuła się tutaj jak we własnym domu. Bo to jest twój dom! I…
Nora
wykorzystała fakt, że Astoria przerwała, by wziąć głęboki oddech – dziewczyna
właśnie się przekonała, po kim odziedziczyła swój zwyczaj ględzenia, gdy jest
zdenerwowana – i powiedziała:
–
Bardzo mi się podoba. Niczego bym nie zmieniła. – Posłała rodzicom promienny
uśmiech, dmuchnięciem odgarniając z twarzy kosmyk blond włosów, który
wyślizgnął się z jej warkocza.
Pozostałe
pomieszczenia prezentowały się odrobinę mniej przytulne, ale wciąż bardzo
piękne. Nora z wielką ciekawością słuchała opowieści Dracona o ich przodkach i
z każdą minutą coraz bardziej się odprężała. Widać było, że Astorii naprawdę
zależało, by dobrze się u nich czuła, a jej mąż dosyć niezdarnie starał się ją
lepiej poznać.
Musieli
przerwać zwiedzanie w połowie, by udać się na kolację. Zjedli posiłek w
przestronnej jadalni, którą jako jedyną urządzono w bardziej surowym stylu.
Scorpius jej później wyjaśnił, że to dlatego, iż Narcyza i Lucjusz często
wpadali do nich na posiłki i po prostu lepiej było ich nie drażnić przesadną
swobodnością. Nora zakodowała sobie w pamięci, by przy pierwszym spotkaniu z
dziadkami być bardzo ostrożną, by im się nie narazić.
Po
kolacji Scorpius i Draco – którzy pogodzili się po sprzeczce w samochodzie –
udali się na męską partyjkę szachów w salonie. A Astoria zabrała ją w pewne
miejsce…
–
Wiem, że musi ci być ciężko. – Kobieta ujęła dłoń córki i delikatnie ścisnęła,
prowadząc ją wzdłuż ścian korytarza. – Tylko sobie mogę wyobrażać, jak wielka
jest to dla ciebie zmiana. Słyszałam od Scorpius, że lubisz muzykę. –
Zatrzymały się przed białymi drzwiami. Położyła dłoń na gładkiej powierzchni. –
I nic dziwnego. Blaise zawsze był bardzo utalentowanym muzykiem. Tak się
zresztą zaczęła nasza przyjaźń. Spotkaliśmy się przypadkowo na zajęciach
muzycznych dla zawansowanych i odnaleźliśmy wspólny język. Później on mnie
zapoznał z Draconem, a ja go z Melody… – Astoria zamilkła, kręcąc smutno głową
i zmieniła temat. – Mam nadzieję, że pokochasz to pomieszczenie tak bardzo, jak
ja i Scorpius je kochamy – powiedziała i pchnęła drzwi opuszkami palców.
Stanęła z boku, puszczając ją przodem.
~~*~~*~~*~~
Była
się konfrontacji z Eleną.
Tak,
Roxanne Weasley była przerażona perspektywą rozmowy z Rumunką. Dlaczego? Nie
chciała stracić jej przyjaźni. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak cenne
stało się dla niej towarzystwo dziewczyny. Po tym, jak opuściła ją Sam, Elena była
dla niej prawdziwym skarbem.
Szła
z Julsem za rękę, czując się jednocześnie jak najszczęśliwsza kobieta na
świecie i najgorsza przyjaciółka. Miała ochotę śmiać się i chwalić każdemu – tak, ten przystojniak obok jest moim chłopakiem!
– ale nie wiedziała, jak Elena na to zareaguje.
– Co jest? – spytał Flamel, gdy milczała dłużej
niż zazwyczaj; a do milczących osób przecież się nie zaliczała.
–
Nic, nic – odpowiedziała cicho, bawiąc
się jego palcami, gdy stanęli pod ich domkiem.
–
Rox – mruknął niebezpiecznie chłopak. Roxie miała ochotę zakląć nosem. Jules
znał ją na tyle dobrze, by rozpoznać, kiedy kłamała. – Albo powiesz, albo…
–
Albo, co? – warknęła, posyłając mu
groźne spojrzenie. Ale po chwili się zreflektowała. Przecież Jules nie był jej
wrogiem. Mogła mu zaufać. – Martwię się o Elenę. Myślisz, że bardzo się wściekła?
– Opatuliła się mocniej kurtką, przygryzając wewnętrzną stronę policzka i
wzdrygając się, gdy poczuła na języku metaliczny smak krwi.
–
Znając ją? W ogóle nie będzie na ciebie zła. Może tylko na mnie. – Uśmiechnął
się gorzko pod nosem. – Ale nie martw się tym teraz. Wchodzimy? – Wskazał głową na drzwi, przestępując z nogi
na nogę. – Zaraz mi uszy odmarzną.
Kiwnęła
głową i mocniej ścisnęła go za rękę.
Bardzo
zaskoczył ją widok wylegujących się, rozmawiających i pijących gorącą czekoladę
przyjaciół. Nawet nie raczyli się podnieść, gdy wkroczyli do domku.
–
I co, Annie? Ile lat dali ci w Azkabanie? – Cristian był pierwszym, który ich
zauważył.
–
A chcesz się przekonać, za co tam wyląduję? Wydaje mi się, że twoje ząbki są za
równe… – Chciała
brzmieć groźnie, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu, który podstępnie wkradł
się na jej usta. Cieszyła się, widząc ich wszystkich razem. I właśnie dlatego
nie chciała opuszczać tego miejsca.
W
końcu wstali, by mocno ją uściskać, wysłuchując relacji z całego dnia.
–
Dobrze, że cię nie odesłali. – Tobey uśmiechnął się do niej delikatnie,
poprawiając swoje rude, pomazane farbami loki. – Straszne nudy by bez ciebie
były.
–
Czy ja wiem? W końcu byłby spokój – mruknął Cristian i od razu niemo krzyknął z
oburzenia, gdy palnęła go dłonią w głowę.
–
To był piękny cios, Weasley. Zyskałaś mój szacunek. Bobby wymiękł. – André
Torres, ten ponury Brazylijczyk, zasalutował, uśmiechając się półgębkiem. – Ja
bym na twoim miejscu jej nie drażnił, Cioran. Wydaje mi się, że Wojowniczka
udowodniła dzisiaj, że nie można z nią zadzierać.
Gdy
chłopcy zaczęli się ze sobą sprzeczać i do dyskusji dołączył także Jules, Isabelle,
która była wyjątkowo milcząca, podeszła do niej i szepnęła do ucha:
–
Czeka na ciebie na górze. – Roxie nie potrafiła niczego wyczytać z jej twarzy,
ale nie miała wątpliwości, kogo spotka, gdy uda się do swojego pokoju. Ale nie
mogła tego odkładać.
Szepnęła
przyjaciołom, że zaraz wraca i skierowała swe kroki na piętro. Stanęła przed
drzwiami i wzięła głęboki oddech.
–
Nie wygłupiaj się, Roxie. Dasz radę – mruknęła i otworzyła drzwi.
Elena
wyglądała strasznie. Ciemne włosy wyślizgnęły się z warkocza, odstając z prawej
strony głowy, wyglądając jak miniaturowe gniazdko dla feniksa. Tusz spływał
smugami pod powiekami, a nos straszył swoją czerwonością. Siedziała z
podkulonymi nogami na łożu, płacząc delikatnie. Po raz pierwszy nie była ani
piękna, ani idealna. Ubrała należącą do Roxie bluzę z Ravenclawu i przykryła
się w połowie wełnianym kocykiem od babci Molly.
Uniosła
głowę, gdy usłyszała, że Roxanne weszła do pokoju i zrobiła coś, czego
dziewczyna się nie spodziewała. Wyciągnęła do niej ręce, w geście wyrażającym
taką beznadzieję i rozpacz, że Roxie nie mogła na to nie zareagować. Rzuciła
się do niej biegiem i mocno ją przytuliła.
Pozwoliła
dziewczynie płakać w ciszy, głaszcząc ją po kruczoczarnych włosach. Elena w
końcu się uspokoiła, odsunęła od niej i uśmiechnęła nieśmiało.
–
Nie tego się spodziewałaś, co? – mruknęła, ocierając oczy i starając się
wytrzeć rozmazany tusz.
– Muszę przyznać, że troszkę mnie zaskoczyłaś.
– Starając się zignorować niezręczność tej sytuacji, Roxie zmrużyła powieki,
przypatrując się jej uważnie. – Myślałam, że będziesz wściekła.
–
Wściekła? – spytała z niedowierzeniem, unosząc się na łóżku i poprawiając
głosy. Jęknęła, gdy jej palce zaplotły się w feniksie gniazdko. – Za co? Nie
mogłabym się przecież na ciebie gniewać.
–
Ale powinnaś! – przerwała jej Weasley, podnosząc odrobinę głos i patrząc na nią
spod łba. – Gdyby nasze role się odwróciły, ja miałabym ochotę poderżnąć ci
gardło, a później zrobić sobie z twoich flaków szykowny naszyjnik!
– Dziękuję, że mi to tak pięknie zobrazowałaś –
sarknęła Elena, krzywiąc się na twarzy. – Szczerze? Już po tym ognisku
spodziewałam się, że prędzej czy później to się wydarzy… – Dziewczyna spuściła
głowę i zaczęła zdrapywać różowy lakier z paznokci. – Ale to nic złego. Jest
okej. Pasujecie do siebie. Mi nic nie będzie. – Głos jej zadrżał przy ostatnich
słowach, ale wzruszyła tylko ramionami.
– Ale… – Roxie zabrakło słow. Kilkukrotnie
otwierała usta, nie mogąc znaleźć słów. Co się mówi do przyjaciółki, z którą
zerwał chłopak i która wyrażała zgodę na twój związek ze swoim byłym?
–
Nie mówię tego tylko dlatego, że jestem miła. Naprawdę tak myślę. Ale to wciąż
jest bolesne… Czy możemy po prostu nie rozmawiać o tym więcej? Nadal cenię
Julesa jako przyjaciela, ale potrzebuję od niego trochę odpocząć – mówiąc to,
wpełzła pod pierzynę i przykryła się nią aż pod samą brodę. Jej oczy spojrzały
na nią słodko. – Mogę z tobą spać?
Roxie
miała ochotę wyjąć różdżkę i za jej pomocą zrobić coś dziewczynie. Dlaczego
Elena Cioran musiała być taka… dobra? Kochana, miła, bezinteresowna? Powinna
być wredną suką! Wtedy przynajmniej Weasley wiedziałaby, jak sobie z nią
poradzić. A co zrobić w takiej sytuacji?
–
Jasne – powiedziała, patrząc na już pogrążoną we śnie przyjaciółkę. Oczywiście,
nie potrafiła jej odmówić.
Zrzuciła
z siebie ciuchy, zostając tylko w podkoszulku i majtkach, i położyła się obok
Rumunki. Nie miała wyrzutów sumienia, że nie wróciła do przyjaciół, którzy
zapewne dobrze bawili się piętro niżej. Ten dzień wykończył ją psychicznie. Po
kilku sekundach odpłynęła.
~~*~~*~~*~~
Pokój
muzyczny.
Czy
to niesamowite, że niektórych ludzi stać na to, żeby mieć pokój, w którym
znajduje się każdy możliwy instrument świata?
To
nie było życie.
To
była bajka.
Astoria
obserwowała ją z uśmiechem na twarzy, gdy skakała od instrumentu do
instrumentu, piszcząc jak mała dziewczynka i zachwycając się wszystkim.
–
O mój Merlinie! To jest niesamowite! – Zasiadła przy fortepianie, delikatnie
przebiegając palcami po klawiszach. – Tak dawno nie grałam!
– Dlaczego? –
Astoria usiadła obok niej; ławka była na tyle szeroka, by pomieścić dwie
drobne osoby. – Chyba macie w Hogwarcie fortepian, prawda? I zawsze mogłaś
sobie coś wyczarować. Ja tak robiłam.
– Bo… – Nora czuła się odrobinę niezręcznie,
gdy przypomniała sobie powód, dla którego przestała grać. Przez trzy sekundy
zastanawiała się, czy zdradzić go swojej matce. – …gra za bardzo przypominała
mi o Blaise’ie – mruknęła w końcu, ciągnąc za koniec swojego warkocza.
–
Rozumiem. – Astoria znów się do niej
uśmiechnęła i nie drążyła tematu. – Swojego czasu byłam bardzo dobra. Wręcz
określali mnie mianem zjawiskowej. Akademia muzyczna, koncerty, wyjazdy… To
było życie! A później wszyłam za mąż – powiedziała to takim tonem, że Nora musiała
zachichotać. Mina kobiety była bezcenna. – Teraz przynajmniej mamy zajęcie na
najbliższy czas. Muszę przywrócić twoją miłość do muzyki!
Pokój
muzyczny, biblioteka, salon i jej własny pokój stały się dziewczyny ulubionymi
miejscami w Dworze Malfoyów. Była szczęśliwa. Mogła grać, komponować, czytać
książki i spędzać czas z Astorią, Draconem i Scorpiusem. I coraz bardziej jej
się to podobało. Uwielbiała męską część swojej rodziny, jednak najlepszy
kontakt miała ze swoją matką, która kazała się łagodną, błyskotliwą, miłą i
zabawną kobietą. Przyjemnie im się rozmawiało na błahe, ale także i te
poważniejsze tematy. Miała w sobie coś takiego, dzięki czemu Nora w jej
towarzystwie od razu się odprężała.
Do
pokoju Scorpiusa zapukała następnego ranka.
– Nie, Krupniczku! Nie nauczę cię latać na
miotle o dziesiątej rano! Teraz ani nigdy! – Dało się słyszeć wrzask Scorpa.
Później uchylił drzwi i wystawił przez nie głowę. Nora nie mogła się nie
uśmiechnąć, gdy spostrzegła jego potargane włosy i odcisk od poduszki na policzku.
– A. To ty, siostrzyczko – powiedział, szczerząc do niej zęby.
–
Fajna pidżama. – Nora uśmiechnęła się sarkastycznie, wskazując na jego strój. –
Wzory z Insygnii Śmierci? Oryginalnie – mruknęła, rozpoznając charakterystyczny
trójkąt z kołem i pionową kreską w środku.
–
Fajna… twarz. – Scorpius zmarszczył brwi, nie mogąc znaleźć w niej niczego, z
czego mógłby się ponabijać. Dziewczyna prezentowała się bardzo ładnie w
błękitnej sukience na długi rękaw, po której padały płatki śniegu; złudzenie,
które było o wiele ciekawsze niż zwykłe wzorki. Jasne włosy zaplotła w
schludnego koka. – Przyszłaś tylko po to, by podziwiać moją garderobę, czy masz
jakiś interes?
–
Chciałam tylko, no wiesz, pogadać – powiedziała cicho, wzruszając nieporadnie
ramionami i przestępując z nogi na nogę.
–
Właź. – Otworzył szerzej drzwi, wpuszczając ją do swego królestwa.
Pokój
Scorpiusa bardzo zadziwił Eleonorę. Znaczy, przewidywalny fakt –urządzony w
tonie barw Slytherinu. Żadnym szokiem nie były także liczne regały z książkami
dotyczącymi zaklęć i rozrzuconymi wszędzie fiszkami. Ale Nora nigdy nie
przypuszczała, że Scorpius będzie fanem muzyki! Wszystkie ściany pokrywały
plakaty przedstawiające magicznych wykonawców, a w rogu, obok jego lśniącej
miotły, stała piękna gitara elektroniczna – napędzana samą magią, jak wyjaśnił
jej brat.
Stanęła
na środku pokoju, zatapiając białe czółenka w jego włochatym zielonym dywanie i
zadzierając głowę, by móc wszystko ogarnąć wzrokiem.
–
Łoł – szepnęła zdumiona i drgnęła, gdy usłyszała za plecami śmiech. Odwróciła
się do Skorpiusa z pytaniem wymalowanym w spojrzeniu.
–
Gdybyś widziała swoją minę! – Chłopakowi udało się wysapać, w przerwie pomiędzy
kolejnymi parsknięciami. Odrobinę się uspokoił, ale na jego ustach pozostał
głupkowaty uśmiech. – Co cię tak zaskoczyło, co?
Nora
otrząsnęła się trochę i postanowiła go zaatakować. Na razie słownie…
–
Idioto! Czemu mi nigdy nie powiedziałeś, że jesteś fanem… no! Ich wszystkich! –
wykrzyknęła, gestem ręki wskazując na plakaty. – Uwielbiam Gacie Merlina! – rzekła,
widząc nazwę swojego ulubionego zespołu. – Ostatni Pocałunek Dementora, Furiaci
z Doliny Godryka... to wszystko moje klimaty! Czemu nic nie mówiłeś?
Uśmiech
mu trochę zmarkotniał. Oparł się o kolumnę łóżka, odgarniając z czoła blond
grzywkę.
–
Em… Bo to takie moje tajemne hobby… – powiedział w końcu speszony. Nora miała
ochotę znów na niego nawrzeszczeć, ale pozwoliła mu dokończyć. – Nie przystoi
arystokracie zajmować się takimi bezproduktywnymi zajęciami…
–
Arystokracie nie przystoi też spotykać się z czarownicą półkrwi, przyjaźnić się
z Potterem i ubierać się w takie dziecinne pidżamy – parsknęła, posyłając mu
pocieszający uśmiech. W jej szarych oczach lśniły iskierki rozbawienia. –
Wydaje mi się, że czasy się zmieniają. I dzieci Malfoyów mogą być fanami
ostrej, magicznej muzyki. Zresztą, twoja mama wydaje się być bardzo tolerancyjną
osobą. Przywitałaby Rose z otwartymi ramionami w swojej rodzinie – skończyła z
pewnością w głosie.
–
Nasza mama – poprawił ją
automatycznie Scorpius i zmarszczył brwi. – Może masz rację. Astoria, i ogólnie
cała jej rodzina, po wojnie zmieniła swój cały światopogląd, stając się
bardziej tolerancyjnymi. Ale z ojcem i jego rodzicami – wzdrygnął się na tę
myśl – nie będzie już tak pięknie.
Zamyśliła
się, opierając się bokiem o drugą kolumnę łóżka i przytrzymując jego
spojrzenie. Czasami miała wielkie trudności ze zrozumieniem wielu mechanizmów,
jakie panowały w tym środowisku. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się
idealne, bez żadnych problemów, szczęśliwe… Ale im dalej się zajrzało, im
głębiej się w to weszło, od razu widać było wielkie różnice, jakie panowały
między tą częścią magicznego świata. Czy Nora pasowała do tego bajkowego
obrazu?
–
Czemu Narcyza i Lucjusz są tacy… – Oparła czoło o chłodne drewno, szukając odpowiedniego
słowa.
–
…staroświeccy? – podpowiedział Scorpius, który zdążył zmienić swoje położenie.
Gestem ręki zaprosił, by usiadła obok niego na łóżku.
–
Użyłabym ostrzejszych słów, ale niech ci będzie. – Uśmiechnęła się łobuzersko i
pstryknęła go w ramie, siadając przy jego boku.
–
To kwestia wychowania, tradycji. Tak myślę. – Scorpius nieświadomie zaczął
wystukiwać rytm na kolanie. Nora zmarszczyła brwi, patrząc na jego palce, jak
na jakiegoś wkurzającego insekta. – Ja miałem to szczęście, że Astoria i Draco
postanowili mnie wychować na dobrego człowieka i nie mieszać w głowie tymi głupotami
dotyczącymi ideologii czystości krwi. Ale starsze pokolenia tego nie rozumieją.
Nie myśl sobie, że to źli ludzie! – powiedział pospiesznie, myśląc, że grymas
irytacji na jej twarzy jest spowodowany jego słowami, a nie nerwowymi ruchami.
– Po prostu wiele przeszli i musieli szukać innych metod na przeżycie.
–
Scorp, albo się ogarniesz, albo odrobię ci te palce. I nic mnie nie obchodzi,
że mogę wylądować za to w Azkabanie – mruknęła niebezpiecznym głosem, żałując,
że nie może używać czarów poza zamkiem. Tak bardzo tęskniła za możliwością ranienia
innych ludzi za pomocą machnięcia ręką i krótkiego słowa… Ech…
–
Co? – Chłopak trochę nieprzytomnie spojrzał na palce, które tańczyły salsę na
jego udzie. – Nie podejrzewałbym cię o takie mordercze skłonności. Myślałem, że
takie rzeczy pozostawiasz Potterom do załatwienia – powiedział, przybierając na
ustach bezczelny uśmieszek. Ale jego palce zatrzymały się. Nora westchnęła z
ulgi. Była tak bardzo zestresowanym czarodziejem…
–
Al i James wkraczają tylko w ostateczności. Na twoim miejscu bardziej bym się
martwiła, co mogłaby zrobić Lily! Ta dziewczyna ma z nich największe jaja. –
Zachichotała pod nosem, gdy przed oczami stanął jej obraz rudowłosej
dziewczynki, tańczącej zwycięski taniec nad ciałem Scorpiusa. Nie wiadomo
dlaczego w tej wizji, Lily miała na sobie strój Indianina i wymachiwała jajami
smoków… Hm… Z psychiką Nory było coś zdecydowanie nie tak.
–
A ja na twoim miejscu tak bardzo bym się nie chichrał. – Scorpius posłał
siostrze skonsternowane spojrzenie. – Na balu nie będzie ci już tak do śmiechu.
Nora
momentalnie spoważniała.
–
Balu? Jakim balu?
–
Corocznym Bożonarodzeniowym Balu Malfoyów, na którym pojawią się
najdostojniejsi i najbardziej czysto-krwiści czarodzieje świata. Będzie niezła
zabawa! – powiedział uroczystym głosem. Wyraz twarzy Scorpa powiedział jej, że
o zabawie nie będzie mowy…
~~*~~*~~*~~
–
Musicie jechać? – Roxie patrzyła, jak przyjaciele ładują torby do powozu. Miała
nadzieję, że w jej wzroku nie widać smutku, który pożerał ją od środka. Zły smutek! Nie traw mnie! – myślała,
chcąc poprawić sobie humor. Nie działało.
Stali
przed bramą rezerwatu, wśród tłumów wyjeżdżających i żegnających się uczniów.
Wyglądało na to, że Roxanne będzie jedyną uczennica, która spędzi święta w
szkole. Genialnie.
Jej
przyjaciele – i chłopak sztuk jeden! – musieli ją opuścić. Na nic się zdały
błagania, prośby, groźby kastracją i oskalpowaniem… Uparci jak hipogryfy!
Ciekawe, kto ich tego nauczył, co? Towarzystwo Roxie miało na nich zgubny wpływ…
A kiedyś byli takimi miłymi i pomocnymi dzieciakami…
–
Gdybyś była grzeczną dziewczynką, mogłabyś jechać z nami. – Cristian uśmiechnął
się do niej współczująco, choć Roxie wydawało się, że chłopakowi naprawdę nie
jest przykro. Rozbawione oczy go zdradzały. – Nie martw się. Przywieziemy ci
trochę słodyczy, jeśli tym razem będziesz się dobrze zachowywała.
Jules
podszedł do niej i przygarnął ją do swojej piersi. Roxie – nie zważając na
spojrzenia, jakie rzuciła jej reszta – wtuliła się mocno w chłopaka.
–
I ty też przeciwko mnie? – mruknęła, odsuwając się od niego i posyłając mu
bardzo rozpieszczone i naburmuszone spojrzenie.
–
Zobaczymy się za dwa tygodnie. Szybko zleci. Będę do ciebie pisał. – Jules
uciszył protesty dziewczyny bardzo szybkim i czułym pocałunkiem. Puścił ją,
uśmiechając się łobuzersko i wsiadł do powozu.
–
Kretyn – powiedziała wściekle, gdy zdała sobie sprawę, że po raz pierwszy
wyglądała przy przyjaciołach tak bezbronnie. Do czego ją ten koleś doprowadza?
–
Ha! Zwycięstwo! – szepnął przyjaciółce do ucha Cristian, przytulając ją mocno.
Lubili się przekomarzać, ale chłopak był dla niej prawdziwym wsparciem. –
Wiedziałem, że te twoje popękane usta to od całowania na mrozie… – Tylko się
zaśmiał, kiedy dała mu sójkę w bok.
Pożegnała
się jeszcze z Tobey’em, Torresem, Isabellą i Hisoto Otsu – milczącym
Japończykiem, który też miał to szczęście, że mógł wyjechać. Brakowało tylko
jednej osoby.
Elena
znikła bardzo szybko rano, budząc ją tylko, by mocno ją uściskać i obiecać, że
na pewno do niej napisze. Roxie nadal czuła wielkie wyrzuty sumienia, ale
kamień spadł jej z serca, gdy dziewczyna jej nie odrzuciła. Była zupełnym
przeciwieństwem Sam.
Machała,
stojąc samotnie na dziedzińcu, gdy ich powóz wzniósł się w powietrze. To będą
bardzo samotne i smutne święta…
~~*~~*~~*~~
Rose
po raz kolejny przejrzała się w lustrze, poprawiając włosy – które zaplotła w
koronę na czubku głowy – i przygładzając czarną koronkową sukienkę, którą
założyła na ten wieczór. Wyglądała całkiem nieźle – skromnie mówiąc. Ale to nie
miało dla niej znaczenia. Przecież i tak nie będzie mogła się pokazać
chłopakowi, którego kochała…
Westchnęła
przygnębiona, wsuwając stopy w wygodne balerinki.
–
No proszę, proszę. – Spostrzegła swojego ojca w lustrze, który oparł się o
framugę drzwi i przyglądał się córce z podziwem w oczach. – Czy to moja mała
dziewczynka? Raczej jakaś piękna dama. Na ulicy bym cię nie rozpoznał!
–
Tato – mruknęła, rumieniąc się delikatnie i posyłając Ronowi promienny uśmiech.
–
Nie tatuj mi tutaj, kochanie. Pięknie
wyglądasz – szepnął, podchodząc i mocno ją przytulając. – Twoje kuzynki padną z
wrażenia. – Wyszczerzył się, śmiejąc się głośno, gdy jego córka zrobiła się
jeszcze mocniej czerwona na twarzy.
–
Ty też prezentujesz się nie najgorzej. – Zmierzyła go uważnym spojrzeniem,
poprawiając ojcu krawat. Była już tak wysoka, że sięgała mu do połowy głowy. –
Mama padnie, jak cię zobaczy. – Po minie Rona, który nigdy nie należał do ludzi
dobrych w ukrywaniu swoich emocji, zorientowała się, że coś jest nie tak. – Bo
cię zobaczy, prawda? Przyjdzie na wigilię do dziadków?
Skrzywił
się na twarzy. Rose odsunęła się od niego gwałtownie, czując, jak łzy napływają
jej do oczu. Tylko siłą woli powstrzymała płacz.
–
Rosie… Wiesz, że mama chciałaby tutaj być. Ale… ma rację, nie chcąc zostawiać
Hugona samego w ten wieczór. – Dziewczyna nie potrafiła się wściekać, gdy
widziała, że ojcu jest tak samo przykro z tego powodu.
–
No dobrze – mruknęła.
–
Dzielna
dziewczynka. – Ron cmoknął ją w czoło i podał płacz. – Idziemy?
Rose
po raz ostatni przejrzała się w lustrze, postanawiając, że przygnębienie nie
wpłynie na przebieg tego wieczoru. Uśmiechnęła się promiennie – i trochę
sztucznie, ale się starała – do ojca i powiedziała:
–
Jasne!
Ubrali
się i ramię w ramię, teleportowali do Nory na kolację.
~~*~~*~~*~~
O mój Merlinie… O mój
Merlinie… O mój Merlinie…
Scorpius
nie kłamał. Tradycją było, że ród Malfoyów organizował Bal Bożonarodzeniowy.
Tylko dlaczego nikt jej nie uprzedził?! Nora miała wrażenie, że umrze ze
zdenerwowania…
Astoria
wyjaśniła, jak ma się zachowywać.
–
Nie zataimy faktu, że jesteś naszą córką. Wybuchnie wielka afera, ale nie
możemy nic na to poradzić. – Astoria uśmiechnęła się gorzko, przy układanie jej
włosów; upinała je, wplatając w pasma złoto-czarne gałązki. Nora starała się
siedzieć nieruchomo, ale wzrok wciąż wracał do przepięknej sukni, wiszącej na
wieszaku i tylko czekającej, by dziewczyna w nią wskoczyła. Była bardzo
delikatna. Złoty, haftowany gorset, wiązany z tyłu czarną aksamitną wstążką i
spływająca do ziemi, tiulowa, czarna suknia, po której migotały złote refleksy.
Efekt zjawiskowy. – Najpierw odbędzie się kolacja, na której zostaniesz
uroczyście przedstawiona i niestety będziesz musiała założyć na suknię szatę. –
Kobieta zaśmiała się pod nosem na widok jej skwaszonej miny. – Po kolacji
przybędzie jeszcze więcej gości i wszyscy udamy się do sali balowej. A jutro, kochanie – Nora poczuła, oplatające
ją od tyłu ramiona. Westchnęła, wtulając się w matkę – będziemy mieć już
normalne święta. Obiecuję.
–
Chyba to jakoś przeżyję – mruknęła, zdając sobie sprawę, że naprawdę nie może
się doczekać tych normalniejszych momentów w życiu Malfoyów. Bycie członkiem
arystokracji było bardzo męczące.
–
To ja cię zostawiam. Sama muszę się wyszykować, ale nie ma wątpliwości, że to
ty będziesz najpiękniejszą kobietą na sali. – Astoria pocałowała córkę w
policzek i wyszła.
Kolejny
gość bardzo ją zaskoczył.
Właśnie
zakładała pantofelki – pantofelki! inaczej ich nie dało się nazwać – gdy
usłyszała pukanie do drzwi. Krzyknęła proszę!
myśląc, że to Scorpius lub Astoria, ale… to nie byli oni.
–
Mogę wejść? – Draco wyglądał bardzo nieporadnie, stojąc w drzwiach i patrząc na
nią z góry. Nora wyprostowała się, opuszczając skraj sukni i skinęła głową. –
Em… Widzę, że już się ubrałaś. To dobrze. I bardzo ładnie wyglądasz! –
Mężczyzna plątał się we własnych słowach, wchodząc do pokoju i zamykając drzwi.
–
Dziękuję – powiedział i zmarszczyła brwi. Jej ojciec pozostawał jedyną osobą,
która nie potrafiła z nią rozmawiać. Ze Scorpiusem, od ich przygody w Zakazanym
Lesie, nie miała problemu, a Astoria była niesamowita. Za to Draco… wydawał się
przerażony perspektywą spędzenia z nią sam na sam kilku minut. – Coś się stało?
– spytała, starając się jakoś mu pomóc.
–
Co? Nie, nie. Chciałem tylko, no wiesz, porozmawiać. – Nora uśmiechnęła się
promiennie, gdy zdała sobie sprawę, że Draco użył tych samych słów, co ona, gdy
chciała wejść do pokoju Scorpiusa. Mężczyzna wydawał się także tak samo
zakłopotany.
–
Dobrze. – Dziewczyna spojrzała na niego wyczekująco. Przecież nie będzie mu
tego ułatwiać! Niech się facet trochę postara. Położyła ręce na biodrach,
zadzierając głowę do góry, by móc mu spojrzeć w oczy i starając się nie śmiać, powiedziała:
– Słucham. Co masz mi do powiedzenia?
Draco
musiał poznać, że się z niego zgrywała.
–
Śmiejesz się ze mnie. – Było to bardziej zdumione stwierdzenie niż pytanie.
Mężczyzna zmarszczył brwi skonsternowany. – Nie jestem za dobry w rozmawianiu…
Nora
nie mogła się powstrzymać. Wybuchła serdecznym śmiechem i posłała mu uśmiech.
–
Kiedyś też nie byłam. Jakoś sobie poradzimy. – Przysiadła na stołku od toaletki
i skinęła na niego głową. – Może zacznij od tego, dlaczego tutaj przyszedłeś.
–
Chciałem tylko powiedzieć, że naprawdę się cieszę, iż udało nam się ciebie
odnaleźć i podziękować, że zechciałaś spędzić z nami święta. To naprawdę wiele
dla nas znaczy. – Draco podrapał się po tyle głowy, wyraźnie zakłopotany, jakby
to oświadczenie wiele go kosztowało.
–
Ja też się cieszę – mogła tylko szepnąć, podchodząc do niego i mocno go
przytulając. Mężczyzna najpierw znieruchomiał, ale później schylił się i przygarnął
ją do siebie. Nora, po raz pierwszy od dłuższego czasu, czuła, że ma dom.
Kolacja
była koszmarem.
Po
tym, jak Draco wyjaśnił kim była, wszystkie oczy skierowały się na jej osobę. Każde
spojrzenie wyrażało coś innego: szok, przerażenie, konsternację, nawet
obrzydzenie. Najbardziej zdumieni i wściekli byli jej dziadkowie. Lucjusz
Malfoy przez zęby wycedził, że cieszy się, iż może ją poznać, a Narcyza kiwnęła
sztywno głową.
Dziewczyna
straciła apetyt. Siedziała obok Scorpiusa, który próbował podnieść siostrę
jakoś na duchu i dziewczyny, która chodziła z nimi do Hogwartu.
Siedemnastoletnia Amanda Bulstrode, dumna Ślizgonka potrafiła rozmawiać tylko o
swojej nienawiści do mugoli, mugolaków, zdrajców krwi… Nora mocno musiała się
powstrzymywać przed rzuceniem na nią jakiegoś paskudnego zaklęcia.
Po
kolacji przeszli do Sali balowej, gdzie lepiej się bawiła.
Nigdy
nie przypuszczała, że będzie na balu. Takim prawdziwym balu, wypełnionym
muzyką, tańcami, rozmowami, pięknymi sukniami… Było naprawdę niesamowicie.
Okazało
się, że wiele osób chce z nią porozmawiać. Na początku Astoria i Draco nie
odstępowali dziewczyny ani na krok, ale udało jej się ich przekonać, że da
sobie sama radę.
Wielokrotnie
musiała wyjaśniać, że woli, jak mówi się do niej Eleonora lub Nora, a nie
Kasjopeja. Milczała w kwestii swojego wcześniejszego
życia. Opowiadała o Hogwarcie i udawała, że nie widzi pogardliwych
spojrzeń, gdy wspominała, że jest Gryfonką. Przetańczyła kilka utworów. Niektóre
tańce były przyjemniejsze – okazało się, że na balu przebywało kilku
przystojnych młodzieńców – ale niektóre… mniej przyjemne – myślała, że umrze, jeżeli
jeszcze jeden gruby wuj lub kuzyn poprosi ją do tańca i będzie udowadniać, że
prawo niedeptania nóg go nie dotyczy.
Wykończona,
skierowała się w stronę stołów, by nalać sobie odrobinę pączu. Stanęła pod
ścianą ze szklaneczką w ręku, obserwując całą salę.
Malfoyowie
naprawdę się postarali, sprawiając, że sala balowa prezentowała się magicznie.
Wzdłuż ścian, z odstępami, stały wysokie choinki ozdobione niebieskobiałymi
bombkami i łańcuchami. W powietrzu, nad tańczącymi parami, unosiły się szklane
kule, oświetlające salę ogniem w barwie morza. Stół zastawiono białymi
naczyniami; wypełniał całą szerokość pod ścianą. Bardzo jej się też podobały błękitne
i białe ozdoby, porozstawiane w niby przypadkowych miejscach. Wszystko
prezentowało się w iście świątecznym klimacie.
Tak
mocno pogrążyła się w myślach, że nie spostrzegła, iż ktoś się do niej zbliżył,
póki nie było za późno.
Siwowłosy
Lucjusz Malfoy, mimo swojego podeszłego wieku, prezentował się w majestatyczny
sposób. Jego ruchy nie straciły nic z typowej gracji, a jasne oczy zerkały na
nią z wyjątkową uwagą i skupieniem.
–
Kasjopejo! – wykrzyknął, stając obok niej i posyłając wnuczce zimny uśmiech.
Nora poczuła, jak jaszczurki strachu przebiegają jej po plecach. – Jak miło, że
zaszczyciłaś nas swoją obecnością!
Dziewczyna
nie wiedziała, co odpowiedzieć. Instynkt drżał i wrzeszczał do ucha: Uciekaj do tego wariata! Uciekaj na Wyspy
Wielkanocne albo i nawet dalej!
Wzięła
głęboki oddech. Postanowiła być uprzejma.
–
Ja też się cieszę, że mogę tutaj być. Sceneria jest naprawdę niesamowita! –
Posła mu delikatny uśmiech, choć ciało naprawdę mocno protestowało wobec takiej
postawy.
–
Zapewne, moja droga. – Lucjusz wbił w
nią spojrzenie i nachylił się, łapiąc ją za nadgarstek. Szklanka z pączem
rozbiła się o ziemię. Dźwięk tłuczonego szkła utonął w gwarze rozmów i muzyki. Nora
poczuła, jak jego palce mocno wbijają się w jej skórę. – A teraz mnie
posłuchasz uważnie. Nie wiem, co knujesz ani kim jesteś, ale nie pozwolę wpadać
ci do mojej rodziny i uważać, że masz jakiekolwiek prawo nazywać się Malfoyem.
Bo nie masz. Nie jesteś moją wnuczką. Nigdy nie przyznam się do pomiotu
wychowanego przez tego zdrajcę krwi Blaise’a Zabiniego. Możesz się uśmiechać i
dalej udawać, że nie masz żadnego interesu. Ale prędzej czy później cię
zniszczę – ostatnie słowa wyszeptał jej do ucha. Później puścił oszołomioną
dziewczynę i uśmiechnął się. – Miłej zabawy życzę.
Nic
nie widziała, biegnąc przed siebie i walcząc z napływającymi do oczu łzami. Nie
chciała myśleć. Nie chciała czuć. Chciała się tylko wyrwać z sali. Tłumy,
którymi przed chwilą się zachwycała, stały się teraz dla niej największą
przeszkodą. Ale w końcu udało jej się stamtąd wydostać. Nie mogła już
powstrzymać łez. Wpadła do pierwszego lepszego pomieszczenia i osunęła się po drzwiach,
wybuchając płaczem.
Jak
mogła myśleć, że zaczyna przynależeć do tego świata? Jak mogła być taka naiwna?
Przecież od początku wiedziała, że do nich nie pasuje! Wmawiała sobie tylko, że
wszystko się jakoś ułoży… ale przecież ludzie nie zaakceptują faktu, że jest
Eleonorą Zabini i Kasjopeją Malfoy równocześnie. Była uwięziona pomiędzy dwoma
światami.
Nie
wiedziała, ile czasu minęło, ale nagle usłyszała nad sobą chrząknięcie. Uniosła
głowę i spostrzegła białą, lnianą chusteczkę do nosa. Oszołomiona chwyciła
materiał i spojrzała na osobę, która ją trzymała.
W
przytłumionym świetle ujrzała chłopaka, który wydawał się być w jej wieku.
Przystojny – choć nie zrobiło to dla niej zbytniego wrażenia; przecież miała
Jamesa – posiadał piękne rysy twarzy, wesołe błękitne oczy, ciemne włosy, na
których lśnił samotnie biały kosmyk i uśmiechnięte kształtne usta.
Nora
pociągnęła nosem, zdając sobie sprawę, że musi wyglądać jak obraz nędzy i
rozpaczy.
–
Dzięki – mruknęła, wysmarkując nos.
Chłopak
pomógł jej się podnieść i powiedział:
–
Nie ma sprawy. Tobie bardziej się przydała. – Miał cichy, przyjemny głos.
Rozejrzała
się po pomieszczeniu i zdumiała się, zdając sobie sprawę, że wylądowała w
bibliotece. Jeszcze raz zmierzyła spojrzeniem swojego towarzysza, rejestrując,
że miał on na sobie elegancki garnitur, a pod ramieniem trzyma dwa opasłe tomy.
–
Co tutaj robisz? – spytała, odsuwając się od niego nieznacznie. – Nie powinieneś
być z resztą w sali balowej?
–
Nie moje klimaty. – Chłopak skrzywił się na twarzy i wskazał na niesamowity
zbiór książek, otaczający ich z każdej strony. – Przyszedłem tutaj tylko dla
książek.
Wydało
jej się to dosyć dziwnym stwierdzenie. Zmrużyła oczy, przyglądając mu się
uważnie.
–
Nie było cię na kolacji – stwierdziła. Nie mogła jakoś go sobie przypomnieć.
–
Nie. Udało mi się przekonać rodziców, żebym mógł z nimi iść na bal, ale nie
miałem ochoty siedzieć z tą bandą… – Chłopak odchrząknął, zdając sobie sprawę,
że nie powinien przeklinać w towarzystwie damy. – W tak zacnym gronie
niesamowitych czarodziei. Jak już mówiłem, tylko książki mnie interesują. –
Wzruszył ramionami, odwrócił się na pięcie i skierował w głąb biblioteki.
Eleonora
zerknęła w kierunku drzwi, a później za chłopakiem. Stwierdziła, że ma już
dosyć balu jak na jeden wieczór i podążyła za tym dziwnym molem książkowym.
Znalazła
go, siedzącego przy jednym z licznych stolików. Leżało przed rozłożone z pięć
książek i dziewczyna odniosła wrażenie, że czyta je wszystkie równocześnie.
Uniósł głowę, gdy usłyszał jej kroki. Okulary, których przed chwilą nie miał na
sobie, niebezpiecznie zjechały mu na czubek nosa.
–
Nie będą na ciebie czekali? – spytał, przewracając kartki w dwóch książkach na
raz.
–
Chyba nie – mruknęła, siadając naprzeciwko niego w wygodnym fotelu. – Ten
wieczór dał mi nieźle w kość. Mogę z tobą posiedzieć? – spytała cicho,
decydując, że jeszcze nie jest gotowa, by zostać sama.
–
Jasne. – Wzruszył ramionami, posyłając Zabini przyjazny uśmiech. – To nie moja bibliotek.
Ja się tutaj tylko włamałem.
–
Może powinnam powiadomić Malfo’ów o twoim najściu, co? – Czuła coraz większą
sympatię do tego dziwnego, przypadkowego chłopaka.
–
Co roku od – zamyślił się przez chwilę – ośmiu lat przychodzę na ten bal i
zaszywam się w bibliotece. Astoria mnie kiedyś przyłapała i obiecała, że nikomu
nie zdradzi mojej tajemnicy, dając mi tym pozwolenie na przesiadywanie tutaj.
Jak widzisz, jestem bezpieczny. Ale nie wiem, jak będzie z tobą… – Udał, że
musi się namyślić. – Mógłbym im wspomnieć, że mają nieproszonego gościa…
–
Nie fatyguj się. Ja tu mieszkam. – Wybuchła śmiechem na widok jego zdumionej
miny i nachyliła się przez długość stolika, by podać mu rękę. – Eleonora
Zabini, ale ostatnio odkryłam, że jestem także Kasjopeją Malfoy. Dla przyjaciół
Nora.
–
Kastiel Rosier. Miło mi. – Uścisnął wyciągniętą dłoń i po raz kolejny się
uśmiechnął. – Wypadałoby cię teraz przeprosić…
–
Nie trzeba. Masz u mnie plusa za tę chusteczkę. – Miał także u niej punkty za
nie zadawanie pytań; dziewczyna na jego miejscu próbowałaby go przycisnąć, by
zdradził jej swoje tajemnice. Usadowiła się wygodniej na fotelu, ściągając buty
i podkulając nogi. – Ile masz lat?
–
Szesnaście – mruknął, zapisując coś w swoich notatkach. Dziewczynie przemknęło
przez myśl, że może go nudzi, ale Kastiel wydawał się w równym stopniu
zainteresowany rozmową z nią, jak i książkami, które miał przed sobą. – A ty?
–
Także. Ale nie widziałam cię w Hogwarcie…
–
Uczę się w domu – powiedział bardzo szybko i nieznacznie zaczerwienił się na
twarzy.
–
Hej! To nic złego. Też uczyłam się w domu. Dopiero od tego roku poszłam do Hogwartu.
– Czuła, że chłopak nie ma ochoty o tym rozmawiać, więc zmieniła temat,
ziewając szeroko. – Jesteś jedynym chłopakiem w moim wieku, który woli książki
od jakiejś imprezy i który nosi ze sobą staroświecką chusteczkę – mruknęła,
patrząc na niego spod przymrużonych powiek i opierając głowę na oparciu fotela.
– To trochę dziwne…
–
A co? Twój chłopak tak nie robi? – Nora zastanawiała się, jak ma rozumieć jego
wypowiedź. Normalnie, gdyby usłyszała taki tekst od jakiegoś kolesia,
myślałaby, że próbuje ją poderwać, wypytując, czy jest zajęta, ale jakoś
Kastiel nie pasował do tego obrazu. Wydawał się szczerze zainteresowany odpowiedzią.
–
On… nie do końca jest moim chłopakiem. W sensie, że prawie nim jest – mruknęła,
myśląc o dziwnych relacjach, jakie ją ostatnio łączyły z Jamesem.
–
Dlaczego? – Błękitne oczy wlepiły się w nią, obserwując dziewczynę uważnie.
Nora
zamrugała powiekami oszołomiona.
–
Dlaczego, co? – spytała, dokładnie
nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
–
Dlaczego nie jest twoim chłopakiem?
Eleonora
zastanowiła się nad tym prostym pytaniem.
–
Bo nie jestem do końca przekonana, czy powinien nim być – odpowiedziała w
końcu.
–
Więc naprawdę nie powinien nim być – stwierdził Kastiel i zamknął jedną z
książek.
–
Co masz na myśli? – Ta dyskusja zdecydowanie szła w dziwnym kierunku…
–
Jeżeli nie jesteś pewna, to znak, że nie powinnaś się z nim wiązać. – Dla
chłopaka było to oczywiste. Ale dziewczyna wciąż nie mogła pojąć jego toku
myślenia. Rosier westchnął, jakby zastanawiając się, z kim musi rozmawiać i
nachylił się do niej. – Dla mnie to proste. Jeżeli miałbym być z jakąś
dziewczyną, nie chciałbym wchodzić w związek z wątpliwościami. Chciałbym być
stu procentowo pewien, że to ta właściwa.
Nora
rozdziawiła usta, zastanawiając się, skąd się biorą tacy ludzie. Widać było, że
Kastiel jest bardzo inteligentną osobą, która postępuje według własnych zasad.
–
No tak, ale… – zaczęła, ale jej przerwał. Myśli wirowały jej w głowie, a emocje
nie chciały dać się nazwać.
–
Jeśli nie jesteś pewna, a chcesz to sprawdzić, to może warto go po prostu
pocałować, co? Wtedy od razu zrozumiesz, o czym mówię. Całowałaś się z nim? –
Chłopak zdjął okulary i uśmiechnął się do niej w trochę łobuzerski sposób.
–
No… prawie – mruknęła, bawiąc się kosmykiem włosów, który wymknął się z koka.
–
Znów to słówko! Prawie! Nie można z
kimś prawie być i prawie się całować. – Kastiel zaśmiał
się na widok jej miny. Teraz ich role się odwróciły. – No dobrze. To powiedz
mi, co twoim zdaniem znaczy prawie pocałunek?
–
Pocałowałam go w policzek. – Dopiero, jak to powiedziała, zdała sobie sprawę,
jak absurdalnie to brzmi. Ale Kastiel kiwnął głową, próbując być poważnym.
–
I co czułaś, całując go w policzek? – spytał, co Norę odrobinę zirytowało.
–
Co ty? Bawisz się w mojego psychologa? – warknęła, lecz po chwili się
uspokoiła. Bardzo dobrze się z nim rozmawiało. Nie miała powodów do gniewu. –
Psycholog to osoba, która… – zaczęła mu wyjaśniać, zdając sobie sprawę, że
zapewne tego nie wie.
–
Wiem. Nie musisz mi tłumaczyć. Czytam też mugolskie książki. – Tym już zupełnie
wkupił się w łaski dziewczyny. Od początku roku próbowała przekonać przyjaciół,
że mugolska literatura i muzyka może być nawet lepsza od czarodziejskiej,
spotykając się z lekceważącym podejściem i pogardą do tego tematu. –
Przepraszam. Nie powinienem się pytać. Czasami jestem zbyt ciekawski. –
Skruszony uśmiech chłopaka – miał urocze dołeczki w policzkach(!) – wystarczył,
by Nora jednak podzieliła się z nim swoimi myślami.
–
Nie. Jest okej. Czasami przyjemnie z kimś tak po prostu porozmawiać. Z kimś
obcym, kto ciebie nie zna…
–
…i nie będzie ciebie oceniał – dokończył i kiwnął zachęcająco głową. Zabini
zacisnęła na moment usta, zastanawiając się od czego zacząć.
–
Z Jamesem od zawsze łączyły mnie dziwne relacje… Już na początku roku zwróciłam
na niego uwagę. Bardzo mi się podobał. – Zarumieniła się lekko, zdając sobie
sprawę, że to pierwszy raz, gdy odważyła się do tego przyznać. – Ale on
traktował mnie tylko jak przyjaciółkę, mówił, oczywiście w żartach, że nie
jestem w jego typie… Później związał się z dziewczyną, której naprawdę nie
lubiłam. Miał opinię podrywacz, nadwornego przystojniaka. Każdy mnie ostrzegał,
że to nie chłopak dla mnie, więc zaprzeczałam, że mógłby mi się podobać.
Następnie wszystko się skomplikowało. Ja miałam… pewne problemy. – Kastiel
kiwnął głową na znak, że rozumie i nie musi mu o nich opowiadać. – On zerwał z
dziewczyną, ale później się z nim pokłóciłam. Udawałam, że chodzę z jego
największym wrogiem… A on nagle się mną zainteresował, w chwili, gdy udało mi
się siebie przekonać, że nic do niego nie czuję. I teraz jestem tak bardzo…
bardzo… zagubiona. Byłam z nim na randce, która była nawet fajna, ale później
zaatakowały nas dementory, a on mnie zostawił! – wykrzyknęła, przypominając
sobie, jak bardzo ją to wtedy zraniło. – Udawałam, że mu to wybaczyłam, choć
nie mam pojęcia, co o tym myśleć. A później pocałowałam go w policzek na
peronie. Podobało mi się to, ale… czegoś mi brakowało. Nie było motylków w
brzuchu ani nic z tych rzeczy. Więc dlatego jest moim prawie chłopakiem. Wydaje mi się, że nie znam go jeszcze
wystarczająco dobrze. Mówił mi, że się zmienił, że zależy mu na mnie, ale jaką
mam mieć pewność, że mną też się nie znudzi? – Skończyła wypowiedź, chowając
głowę w rękach i jęcząc ze zrezygnowania. Po raz pierwszy tak bardzo się przed
kimś otworzyła. W pewien sposób poczuła się lepiej, mówiąc o swoich problemach
na głos.
–
Dlatego czasami cieszę się, że nie chodzę do szkoły… Czekolady? – Nora uniosła
głowę, słysząc pytanie. Powoli pokiwała głową, ułamując sobie kawałek z
tabliczki. – Naturalny antydepresant. Może poprawi ci humor.
Na
ustach dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech. Po raz kolejny przez myśl jej
przebiegło, że nie każdy chłopak by się tak zachował.
–
Nie znam odpowiedniego rozwiązania tej sytuacji. Ale wydaje mi się, że musisz
gościa po pierwsze: mocno i porządnie pocałować, a po drugie: porozmawiać z nim.
Powiedz mu, jak się czujesz. Jeśli naprawdę mu na tobie zależy, to to zrozumie
i jakoś razem sobie z tym poradzicie. Pamiętaj tylko, że musisz mieć pewność,
iż to ten właściwy facet – powiedział, zjadając jedną kostkę czekolady i
uśmiechając się do niej.
–
Dzięki, Kastiel – szepnęła, układając się wygodniej w fotelu i zamykając oczy.
– Naprawdę mi pomogłeś.
–
Serio? – Chłopak wydawał się mocno zdziwiony tym stwierdzeniem. – Nie ma
sprawy.
–
Będziesz tutaj jeszcze posiedzieć? – spytała, czując, jak zmęczenie przejmuje
nad nią władzę.
–
Mam z milion siedemset cztery książek do przeczytania, a bal zapewne będzie
trwał do rana, więc tak. – Potrafiła sobie wyobrazić, nawet z zamkniętymi
oczyma, jak chłopak ogarnia teraz zachłannym wzrokiem wszystkie książki w
bibliotece.
–
To dobrze – mruknęła, spokojnie zasypiając. Przez myśl jej jeszcze przemknęło,
że chciałaby mieć takiego przyjaciela jak Kaspiel Rosier… A może już go miała?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra,
Potterowi Ludkowie!
To
najdłuższy rozdział, jaki do tej pory napisałam – ma ponad 7 tys. słów! Wow!
Bardzo
dziękuję za zainteresowanie się Wywiadami i Pytaniami do bohaterów. Jesteście
najlepsze dziewczyny :* Nadal możecie zadać nurtujące was pytania któremuś z
bohaterów!
Ten rozdział dla mnie
wiele znaczy, dlatego miło by mi było, jakbyście skomentowali go i napisali, co
o nim myślicie. Nie myślcie sobie, że a
ja nie skomentuję, bo ona i tak będzie mieć dużo komentarzy! No właśnie nie
tak to działa. Chciałabym znać opinię każdej osoby, która to przeczytała. Więc
nawet, jak nigdy nie komentujesz, nawet jak nie chce ci się skomentować, to
pomyśl sobie, że sprawisz ogromną radość autorce i dostarczysz jej upragnionej
motywacji, której tak bardzo jej ostatnio brakuje… Odwagi, Potterowi Ludkowie!
Bardzo na was liczę ;)
Może
was trochę dziwi ta końcowa rozmowa Nory z Kastielem… Ale gdzieś ostatnio
przeczytałam, że dialog jest wartościowy w opowiadaniu, jeśli wpływa na
bohatera i zmienia jego życie… Stąd ta rozmowa. Nie wiem, czy Kastiel pojawi
się w najbliższym czasie ponownie, ale radzę wam zapamiętać tę postać. Kiedyś
będzie wiele znaczyć. A mi jest szczególnie bliska :D
Jeśli
chodzi o Dracona, to nie chciałam zmieniać jego charakteru. Jest trudną osobą,
ale za to go kochamy. A jeśli chodzi o Astorię i to jak wychowują Scorpiusa to
sama Rowling wspomniała, że Malfoy’owie chcieli wychować go na lepszego
człowieka, a światopogląd Greengrassów bardzo się zmienił po wojnie i że
teściowie jej nie lubią.
Mało
Roxie i reszty, ale tak miało być. Ten rozdział należy do Nory ;) O tym, jak
reszta spędziła święta dowiemy się w następnym rozdziale.
Długo
pisałam ten rozdział, ale to dlatego, że chciałam troszkę popracować nad opisami,
z którymi od zawsze miałam największy problem. Nie wiem, jak wszyło, ale się
starałam.
Z
ogłoszeń parafialnych to tyle.
Może
w majówkę uda mi się coś napisać.
Kocham
was, Potterowi Ludkowie! Nie bądźcie lamami! Skomentujcie!
Świetny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobała mi się rozmowa Nory z Draco. Czekam na następny rozdział !!!
Dziękuję bardzo ;) Też lubię ten fragment. Dzięki, że skomentowałaś.
UsuńPozdrawiam!
Krupniczek?Rukola?Lily w stroju Indianki wymachująca smoczymi jajami?ROZWALIŁAŚ MNIE!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w pozytywnym znaczeniu tego słowa :)
UsuńUprzedzam: nie odpowiadam za wymysły mojej wyobraźni. To opowiadanie żyje już własnym życiem. Ja tu tylko sprzątam XD
Dzięki za komentarz!
Pozdrawiam!
Co jak co ale nie spodziewałbym się nawet po Lucjuszu takiej zagrywki. Rozdział fajny ale trochę ci nie trafiło z terminem. Życzę weny w ilościach hurtowych
OdpowiedzUsuńLucjusz to Lucjusz ;)
UsuńTrochę bardzo! Wielkie niedomówienie z twojej strony. Ale robię, co mogę.
Wena zawsze się przyda. Choć nie wiem, czy zmieści się w moim wiadrze... Chyba muszę zainwestować w jakiś wieki kontener :)
Bardzo dziękuję, że skomentowałeś!
Pozdrawiam!
Rozdział cudowny jak zawsze ! :D Biedna Nora ... własny dziadek ją męczy... Ale Nora jest odważną dziewczynką i sobie poradzi ;) Życzę dużo weny i czasu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ci bardzo :)
UsuńRaczej, że sobie poradzi. Dobrze, że ktoś w nią wierzy!
Dzięki za komentarz.
Pozdrawiam!
Krupniczek :)?? Haha... Szczerze spodziewalam sie po Lucjuszu czegos takiego, ale zaskoczyla mnie Nora myslalam, ze od nich ucieknie a tu prosze biblioteka??? Haha... Kastiel hmm spk z niego gosc do dawania czekolady :) Ale ma spoko pomysl, przyjechac do kogos na.BARDZO nudna impreze i.schowac sie.w.bibliotece z czekolada :) Za ta czekolade i rozmowe ma.odemnie."+" :)
OdpowiedzUsuńLeżąc jeszcze w łóżku próbowałam wymyślić jakąś nazwę dla skrzata domowego... I tak jakoś powstał Krupniczek :) A potem Rukola.
UsuńNora nie chce już uciekać od problemów ;)
Ja bym tak postąpiła! Zajadałam się czekoladą, gdy pisałam ten rozdział. Jak widać jestem trochę spontaniczna w pisaniu.
Dzięki za komentarz!
Pozdrawiam!
Bardzo fajny rozdział. Nora jak zwykle wspaniała, a Scorpius nie gorszy. Idealnie uchwyciłaś zachowanie Lucjusza. Czekam na kolejną notkę i życzę weny!!!
OdpowiedzUsuń- Izi
PS. Poprosisz Kastiela by dał mi trochę czekolady?
Dzięki, dzięki, dzięki :D
UsuńAle mi miło ;)
Czekolada już do ciebie leci!
Pozdrawiam!
Kastiel... nie tego się spodziewałam -_- Grr... jak mogłaś postawić mnie w tak kłopotliwej sytuacji? Uwielbiam to imię! No, a do tego to słooodkie białe pasemko we włosach i niebieskie oczy! Grr... niedobra!
OdpowiedzUsuńMogę mówić na niego Cass? Ha! *zaciera rączki z uciechy* teraz zacznę przygotowywać pytania również i dla niego! :D
Draco, który na wszystko narzeka... nie no rozwaliłaś mnie w tym momencie! I tak podziwiam już Norę za jej odwagę, ale teraz to normalnie przeszłaś samą siebie! Ja na jej miejscu wyglądałabym jak przerażony psiak siedzący wśród stada głodnych tygrysów (to najlepszy opis), toteż zachowanie Nory w aucie mnie zaskoczyło.
Ha! *Przybija piątkę z Norą i Aurorią* też gadam bez przerwy, gdy się czymś stresuje i denerwuje!
Jestem pod wrażeniem tego, jak z rozdziału na rozdział rozwija się Twoja umiejętność pisarska! Serio! Opisami mnie powaliłaś na kolana! Z naszej trójki, to ja się nie rozwijam normalnie... hmm... zabrzmiało to dziwnie dwuznacznie xD
Jak ona mogła?! No, jak na miłość bogów, ona może się wahać w swoim uczuciu do Jamesa? Ona musi go kochać! Bo inaczej to na nią naślę swoją Jill... serio!
Swoją drogą niepotrzebnie opowiadałaś Roxy o mojej Jill... teraz Krukonka na podobne do niej skłonności! :D Uwielbiam ten fragment! Nawet nie wiesz, jak się szczerzyłam! Tak fajnie byłoby je dwie ze sobą zapoznać... yhm...
Elena... no mnie zaskoczyła! Przypomina mi taką inną bohaterką z jednej z książek. W pierwszym tomie miała poślubić swojego przyjaciela z dzieciństwa, ale na jej ślubie z tym gościem zjawiła się jego martwa żona, która jak się okazało wcale nie umarła. Wiesz, co zrobiła porzucona narzeczona? Życzyła im szczęścia i nawet pomagała dziewczynie odnaleźć się w towarzystwie! Bo ona była "doskonałą damą bez skazy".
Z jakiegoś powodu tej bohaterki nie lubiłam, ale w drugim tomie zainteresował się nią prawdziwy awanturnik, który mimo tytułu, nie był zbyt miłym gościem w towarzystwie... uwierzysz, że Ci dwoje później byli ze sobą?
Dlatego po przeczytaniu tej książki, mam taką wielgachną słabość do Eleny! Po prostu czytając o niej, przypominam sobie o tamtych bohaterach i aż uśmiech sam na moją twarz wpływa! :)
Czemu Roxy zostaje... dopiero teraz sobie uświadomiłam, czemu tak jest -_- Niestety, lekarstwo na moją sklerozę jest tylko jedno - częstsze dodawanie przez Ciebie rozdziałów :P
Seniorzy Malfoy się pojawili... bogowie! (W tym wypadku: Merlinie!), czemu ten Luc musiał być tak złośliwy? Ja rozumiem, że po upadku Czarnego Pana, czuje gorycz, że teraz Potter, którego tak poniżał jest najbardziej rozpoznawalną osobą w świecie magie... ale czemu mści się na swojej wnuczce? Ten facet ma stanowczo coś nie tak z głową i ach strach pomyśleć, co zrobi gdy... wiesz o co mi chodzi? *znacząco mruga*
Bardzo podobało mi się to, że opisałaś, to, jak Nora przełamuje pierwsze lody z każdym z Malfoy'ów. Co prawda Scorpius w tym rozdziale (podobnie jak Elena) staje się również moją jedną z ulubionych postaci... właściwie, chyba w całym Twoim opowiadaniu nie ma takiej, której bym nie lubiła... *zastanawia się* ach! Jest! Lucjusz! Go nie lubimy... prawda Henryku? *Twoja gumowa kaczka przytakuje głową*.
Zdecydowanie zbyt wciągnął mnie Supernatural... w każdym razie kończę swój komentarz, bo znów zaczynam pisać od rzeczy...
Rozdział był przecudowny, genialny, feeryczny, wszech-wspaniały, bajeczny, nadzwyczajny i apolliński! Apolliński do kwadratu! :D
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis!
Ha! Mam ochotę wykrzyknąć: A nie mówiłam! :D Teraz staniesz przed prawdziwym dylematem, co?
UsuńMożesz, możesz. Możesz wymyślić dla niego jeszcze jakiś skrót, bo zupełnie nie znam zdrobnień do tego imienia.
Ale pamiętaj! Obowiązuje cię przyjacielska obietnica zachowania ciszy! :3
Z Astorią, głupolu :* Uwielbiam twoje nieogarnięcie!
Ojej... Dziękuję, kochana. Jak to się nie rozwijasz? :o Nie pisz mi tutaj takich głupot! Jestem w połowie czytania twojego rozdziału i mogę już stwierdzić, że bardzo się poprawiłaś. A i jesteś genialna. Wspominałam o tym? ^^
Twoja Jill jest tak silną osobowością, że nawet na moje opowiadanie musiała mieć wpływ. Już wkrótce mogą się spotkać ;) I ty wiesz, o czym piszę!
Hahaha ty i te twoje opisy książek XD A ja i tak w końcu wszystko przeczytam!
Cieszę się, że polubiłaś Elenę :D i nadal mam na uwadze, kogo mi poleciłaś, żeby z nią był... Ale to na razie także tajemnica!
W majówkę powinnam dodać. Już się tak nie martw ;)
Hahaha tak wiem! Fajnie być tak bardzo doinformowanym, co Mika? Podoba ci się to, świrku XD Tylko się tym za bardzo nie przechwalaj!
To jest pewien problem... Nie mogę mieć samych pozytywnych bohaterów :/ Ale pracuję nad tym i już wkrótce kilka czarnych charakterów się pojawi :P
Jestem zachwycona twoim bogactwem językowym, ale apolliński jest chyba największym komplementem :3
Dziękuję ci bardzo!
Pozdrawiam! ^^
Trafiłam dziś na tego bloga i coś czuję, że dziś mam już zajęty wieczór ^^ jak tylko nadrobie rozdziały,wrócę tutaj z komentarzem z opinią, a na razie zapraszam do siebie na http://hogwart-my-new-school.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńNo i jestem! Wczoraj już udało mi się znaleźć chwilkę na przeczytanie, ale brakło siły na skomentowanie, dlatego piszę dopiero dzisiaj, wierzę, że mi to wybaczysz! ;*
OdpowiedzUsuńKomentując po kolei jak przystało na... emm... damy? Ułożonych ludzi? Smoki? Nie ważne. xD W każdym razie rozpiszę to ładnie w punkach. :D
1. Draco taki maruda. xD Zaskoczyłaś mnie, myślałam, ze zmieni się teraz w przykładnego tatusia... :D Ale fajnie jest tak jak jest! :3 Pozostajemy w kanonie. ;) (mówi łamaczka kanonów... mniejsza o to ;3)
2. Draco chichoczący z dowcipu zrobionego własnej córce! :D
3. Zachowanie Astorii wobec skrzata domowego... łał! Nie spodziewałam się po niej tego, ale to urocze! :D
4. I to jak Astorii zależało na opinii córki, też prze kochane! :3
5. Uwielbiam poczucie humoru Roxie! ;3
6. Reakcja Eleny... kolejne łał! Nie spodziewałabym się nawet po niej takiego spokoju. Ta cała sytuacja byłą urocza i jednocześnie smutna ):) <- emotka do wyboru ;D
7. Rozmowa Nory z Astorią też fajna, taka rodzinna, mama z córką <3
8. Teraz rozmowa Scorpiusa i Nory. Uwielbiam te ich potyczki słowne! Jak prawdziwe rodzeństwo. ;) A te jego nerwowe ruchy palcami i reakcja Nory! XDD
9. "obraz rudowłosej dziewczynki, tańczącej zwycięski taniec nad ciałem Scorpiusa. Nie wiadomo dlaczego w jej wizji, Lily miała na sobie strój Indianina i wymachiwała w ręce jajami smoków… " Niszczysz psychikę... ale za to Cię kochamy! xD <3
10. Biedna Roxie musi zostać sama... :( Pewnie wiele u niej się tam będzie działo, co? :D
11. Ron taki kochany tatuś! <3
12. Draco taki nieśmiały! Aż dziwne! :D Ale ich rozmowa kochana. <3 Czy nie za dużo razy już napisałam tu słowo: kochana? Nie ważne, kontynuujmy bo nigdy tej listy nie skończę. :D
13. "Ale prędzej, czy później cię zniszczę" aż mnie ciarki przeszły! Jak Lucjusz może być tak okrutny wobec własnej wnuczki? ;c Biedna Nora... :( Potrzebuję pilnej odpowiedzi na pytanie: Czy on coś faktycznie zrobi Norze?! ;o
14. Kastiel jest super! Taki tajemniczy dżentelmen... chciałabym o nim dowiedzieć się więcej! :D (przypomina sobie o zakładce "Pytania do bohaterów..." Kastiel... szykuj się! :D
15. Jakim cudem Kastiel czytał kilka książek na raz?! ;o
16. Rozdział się skończył ;(
No i koniec listy! :D Jeśli nie wywnioskowałaś z niej jak mi się podobało to napiszę tak: Super, Cudowny, Niesamowity!! :D
Pozdrawiam cieplutko, przesyłam ogromne ilości weny, buziaków i uścisków i biegnę do wspomnianej gdzieś tam wyżej zakładki. :D
Grejpfrut! ;*
Witam, witam :)
UsuńI tak bardzo szybko udało ci się przeczytać i skomentować :*
Na owocowe koleżanki XD
A teraz odpowiadając...
1. i 2. - Draco jest trochę specyficzną osobą... Nie chciałam go aż tak bardzo zmieniać. Ale jeszcze wielokrotnie udowodni, że dla niego najważniejszą wartością jest rodzina ;)
3. i 4. Uwielbiam Astorię i to, że nie poznaliśmy jej u Rowling. Daje mi wielkie możliwości w kształtowaniu jej...Zobaczymy, jak wyjdzie ;)
5. Ja też! Wiadomo po kim je ma :D
6. Elena jest po prostu bardzo dobra. Nie chciałam z niej robić typowej zazdrosnej dziewczyny...
7. i 8. Ten rozdział cały taki rodzinny jest XD Jakoś mi tak wyszło.
9. Haha dzięki :*
10. Znając Roxie... :)
11. Kiedyś go bardzo nie lubiłam - ponieważ od zawsze byłam za Dramione, ale wydaje mi się, że byłby dobrym ojcem - biorąc pod uwagę jego gryfońską lojalność i to, że wychował się w rodzinie wielodzietnej (jako dumna posiadaczka 6 rodzeństwa coś o tym wiem XD)
12. Raczej nie nieśmiały, ale taki... nieporadny? Trochę nie wie, jak zachowywać się w stosunku do Nory i to go peszy.
13. Em... Ta informacja jest ściśle tajna i maksymalnie poufna... W mailu ci napiszę :*
14. Biedy Kastiel...
15. A można :D Kastiel to potrafi!
16. I odpowiedzi na twoje punkty też :(
Dziękuję ci bardzo, kochana!
Wszystko otrzymałam i czuję się kochana :3
Ogórek kiwano! - jest owocem! Sprawdzałam :*
To jest za długie na komentarz, znaczy nie mam nic do długości tylko usprawiedliwiam pominięcie przeze mnie kilku pewnie ważnych spraw.
OdpowiedzUsuńBędę pewnie też ogólnikowa, ale dziś czuję się już wyprana z jakichkolwiek mądrych czy śmiesznych zdań.
A co do Ciebie to idealnie, szczerze wolę te rozdziały w których więcej jest Nory wtedy wszystko wydaje się jakby lepsze. Znaczy Rose i Roxie też są ciekawe, ale kojarzę twojego bloga właśnie z Norą, a kiedy jest jej mało po prostu jest dziwnie.
Draco mnie zachwycił, Astoria też, Scorpius w pidżamie + moja wyobraźnie to idealne połączenie tak myślę.
Co do Lucjusza, moim zdaniem ta scenka była całkiem ważna, a miałam wrażenie jakby była tylko takim małym wtrąceniem, jak na przykład opis pokoju. Gdyby była bardziej rozbudowana mogłaby wyjść lepiej. Tak myślę.
Kastiel mnie zachwycił, ale nie do końca, tutaj zaczne patrzeć psychologicznie, więc generalnie jest to ten nieważny kawałek. Brakowało mi tu gestykulacji, w niektórych momentach cisnące się na usta opisy uczuć, których nie było. Ale i tak jest świetnie.
Ron jako kochany ojciec tu powiem, że fajnie wyszło mimo mojej życiowej niechęci do Rona :)
Chyba wszystko, mam nadzieję, że wszystko i że zaraz po opublikowaniu nie przypomnę sobie o jakimś ważnym szczególe.
Chyba nie zabrzmiałam jak hejter pisząc o Lucjuszu, prawda?
W każdym bądź razie pozdrawiam i zapraszam do siebie czy coś http://xpyzx.blogspot.com o nowym pokoleniu, jakbyś chciała zajrzyj
Ja chyba nawet w reklamie muszę się rozpisywać matko bosko..
Pozdrawiam Rose :)
A ja wszystko rozumiem i wszystko ci wybaczę ;)
UsuńChyba masz rację. Ostatnio zdałam sobie sprawę, że strasznie zaniedbałam Norę, a przecież hej! to blog o niej. Ale trudno także porzucić innych bohaterów... Chyba będę musiała wciąż szukać jakiegoś kompromisu.
Cieszę się, że podobała ci się rodzinka Malfoy'ów w moim wydaniu :)
Ojoj... naprawdę tak to odebrałaś? :/ Hm... Teraz dałaś mi do myślenia. Automatyczną reakcją jest chęć bronienia się, ale szanuję twoje zdanie (mam nadzieję, że nie brzmi to zbyt oficjalnie XD) i spróbuję się poprawić! :)
W końcu! Nareszcie ktoś mi napisał, nad czym powinnam popracować :D Wciąż się pytam, czy coś robię nie tak, czy powinnam coś zmienić w moim sposobie pisania, a oni mi tylko piszą, że wszystko jest idealnie itd... A przecież nie jest! Dlatego dziękuję i to kolejna rzecz, w której postaram się poprawić :)
Jasne, że nie! U mnie na blogu każdy ma prawo wyrazić swoją opinię i nie zostanie za to obrzucony ani błotem, ani obelgami, ani kamieniami, ani starymi majtkami Snapa...
Na pewno do ciebie zajrzę! Zwłaszcza, że o nowym pokoleniu - moje klimaty :)
Bardzo dziękuję za komentarz!
Reklama ważna rzecz - można się przy niej czasem rozpisać ;)
Pozdrawiam!
Witam ;D
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy zetknęłam się z tym blogiem jakiś miesiąc temu? Tak, chyba tak... Jest fenomenalny *.* Tak samo jak rozdział ;D Głupi Lucjusz! Mam nadzieję, że Nora powie Draco o tym, co jej dziadzio zapowiedział i ten dostanie za to ochrzan od syna ( W co wątpię ;/ Prędzej Draco przemilczy całą sprawę niż da reprymendę ojcu ;/) Scorp najlepszy xD Nie, sorry, Krupniczek wymiata xD Skąd to imię wytrzasnęłaś? ;D Uuu, a co to za Kastiel? Czyżby przyszły zięć Dracona? xD
Ps. Czytałam tego bloga, lecz nie komentowałam, za co bardzo przepraszam TT__TT Od teraz to się zmieni, przysięgam uroczyście! Przepraszam również za tak lipny komentarz, po prostu nie mam weny ;C
Lepiej późno niż wcale :D
UsuńTo bardzo miło mi oficjalnie cię powitać... *chwila ciszy... werble... napięcie narasta...* Witaj - szepnęła uroczystym tonem
Czujesz się należycie powitana? :3 No mam nadzieję! Niech Ci to pokarze, że nie musisz się mnie bać i że... bardzo lubię komentarze... :D
Naprawdę mi miło, że tak uważasz ;)
Krupniczek? Wiesz... Krupnik dobra zupa... ^^
Kastiel by szybciej padł, ale to zabawna wizja XD
No jak mi przyrzekłaś, to jak mam ci nie wybaczyć? Komentarz jest cudny, nie masz mnie za co przepraszać!
Pozdrawiam!
Świetny rozdział moja książkowa duszo! ;* Wyobraziłam sobie sukienkę Nory.... i też chciałabym mieć taką! (kupisz mi?) Myślałam, że troszkę inaczej przedstawisz Kastiela, ale mimo wszystko tak jest idealnie! :D Różni się od innych i to jest duży plus! Oby tak dalej! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ^.^
OdpowiedzUsuńJak zawsze, co? :D Jasne, że ci kupię :* Już na ciebie czeka!
UsuńEch... Bez ciebie ten chłopak nawet imienia by nie miał, bo żadne mi nie pasowało ^^
Ja wiem, że nie możesz... A ja nie mogę się doczekać naszego spotkania! Wtedy ci o czymś opowiem... :D
Buziaki, kochanie <3
Jejj!!! Będę miała piękną sukienkę! haha okok. Hmm...ciekawa jestem co... :D
UsuńHej! Troszkę mi głupio, że dopiero teraz komentuje, zwłaszcza że rozdział już przzeczytany kilka dni temu, no ale lepiej późno niż wcale, co nie :P ? Po prostu miałam dużo spraw na głowie.
OdpowiedzUsuńCo to rozdziału to jest genialny. Kastiel jest bardzo interesującą osobą, fajnie że Nora go poznała. A Lucek to idiota, nigdy nie lubiłam dziada. Dobrze, że chociaż reszta rodzinki miło ją przyjęła Astoria, Scor i Draco <3
Pozdrawiam i weny życzę :*
Nie masz powodów, by tak się czuć! :D Choć muszę przyznać, że czekałam na twój komentarz. Ale masz rację, lepiej późno niż wcale ;)
UsuńLubię słowo ,,genialny" XD Dziękuję ci bardzo, kochana!
Pozdrawiam także :* - sorry, że taka krótka odpowiedź, ale jestem dzisiaj bez życia...
Polubiłam Kastiela od razu. Może dla tego, że przeczytałam "Kisiel". xD
OdpowiedzUsuńHahaha z takiego powodu też bym go polubiła XD
UsuńNominiwałam Cię do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tutaj: http://harrypotter-zaklecie-zycia.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html
Sorry za kolejną nominację (sorry?), ale w razie czego możesz złamać reguły i mnie nominować!
Bloga czytam, ale jakoś nie chce mi się komentować tego rozdziału. Nie żeby mi się nie podobał, bo jest genialny, ale po prostu... nie potrafię komentować? Starczy na usprawiedliwienie?
Uznajmy, że to był komentarz, o który prosiłaś, dobrze?
No dobrze... Chyba się zmuszę - ten ostatni raz - by odpowiedzieć na twoją i zaległe nominacje... Ech...
UsuńAle bardzo dziękuję za wyróżnienie :D
Uwielbiam łamać reguły przy nominacjach, więc tak uczynię ;)
To najdziwniejsze usprawiedliwienie jakie dostałam, więc odpowiedź brzmi tak. Starczy mi XD Dobrze, że jesteś i że czytasz :3
A twojego bloga przeczytam już wkrótce ;)
Pozdrawiam!
Rozdział super! 7tys. słów? Nie mogę, komu by się tyle chciało? Dlaczego Elena nie mściła się na Roxie, tylko beczała? A jak już domyślała się, że między nimi iskrzy, to czemu nie zerwała z Julesem wcześniej? Mój depresyjny mózg nie może tego ogarnąć. I czy mi się zdaje, czy ten Kastiel jest jakiś podejrzany? A Lucjusz pewnie będzie chciał zepsuć Norze życie, jak tylko będzie się dało. I to własnej wnuczce, która jest już poszkodowana imieniem :( ( Kasjopeja kojarzy mi się z jakąś stara wiedźmą XD)
OdpowiedzUsuńNora i te jej wątpliwości co do chłopaka, bo.nie czuła motyli w brzuchu... W sumie jak teraz tak o tym myślę, to jestem ciekawa, co zrobiłby Draco, jakby dowiedział się, że Norze podoba się James? Kogo pierwszego by zabił :D? Ok koniec moich bezsensownych pytań.
Pozdrawiam i życzę, abyś pisała jeszcze dłuższe rozdziały ;**
P.S. Przepraszam za wszelką wredność zawartą w tym komentarzu, jest ona wynikiem nabijania się moich znajomych z tego, że jestem nieśmiała (z czego oni nie zdają sobie sprawy).
Tak. Wiem XD Ale jakoś nie potrafiłam skończyć tego rozdziału. Wciąż mi się wydawało, że jeszcze coś muszę dodać, coś jeszcze napisać... I wyszło 7 tys.!
UsuńHm... W odpowiedzi na twoje pytania: Nie chciałam zrobić z Eleny typowej ex dziewczyny, która wkurza się i urządza awanturę, ponieważ została rzucona dla innej... Zresztą to sprzeczne z jej naturą ;)
Bo wciąż miała nadzieję, że jej jednak nie zostawi. Jest jednak dziewczyną i posiada te głupie, dziewczyńskie emocje, których szczerze nienawidzę, a które czepiają się dziewczyny zawsze w takich momentach.
Jest podejrzany, bo daje niewinnym dziewczynom czekoladę, prawda? No kto normalny częstuje innych słodyczami? Kto wie, co w niej było...
Lucjusz to Lucjusz :)
Nora jest bardzo specyficzna, jeśli chodzi o chłopaków... Ale to głównie dlatego, że nie miała z żadnym styczności przez praktycznie 15 lat swojego życia XD
Córki chyba by nie zabił - ale tylko chyba!
Ok i koniec moich bezsensownych odpowiedzi :D
Dziękuję i także pozdrawiam!
PS Nie przejmuj się znajomymi. Nieśmiałość nie jest taka zła. Spójrz na mnie! Chociaż to nie jest za dobry przykład... Dobra. Już naprawdę kończę!
Cześć! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za poinformowanie mnie o nowym rozdziale. Przy takiej współpracy na pewno będę wiernym komentatorem :D
O rany, początek o narzekaniu Draco był dla mnie tak znajomy, że aż za bardzo. Nienawidzę tego u ludzi, a sama byłam w podobnej sytuacji, co nasza Nora, więc nie musiałam wkładać wiele wysiłku w wyobrażanie sobie tej sceny. Sprytnie ujęłaś zmienny charakter Draco, to całkiem do niego pasuje :) Po co go zmieniać na siłę? Kanon zawsze daje dużo plusów. I w ogóle, ta jego nieporadność... Bardzo na miejscu.
Krupniczek... Rukola. Mam złamane serce, cóż począć. Nie dość, że wydupiste imiona, to jeszcze tak uroczy opis.
BTW, Astoria też łamie serce, aż by miała przesyt, gdybym nie kochała takich postaci na pstryknięcie palcami xD
Relacje Roxie i Eleny są niesamowite. Nie ma tu jednoznacznych wrogów i zwycięzców, dlatego to takie nietypowe. Uwielbiamy zadziorną Roxie, ale nie da się nie lubić słodkiej Eleny, bo tak właśnie ją przedstawiłaś, bardzo to ciekawe. Obie są cudowne na swój sposób i właściwie nie przypominam sobie, żebym widziała coś takiego wcześniej, więc jestem zachwycona, bo lubię wszystko, co nietypowe i pasujące do kanonu :)
Świetne nazwy zespołów muzycznych... Bardzo chwytliwe :)
Ohoho, wzmianka o balu Malfoyów kompletnie zmieniła atmosferę. Groza! Stary Lucjusz był mroczny jak zwykle, ale można było się tego spodziewać, za to Nora stanęła na wysokości zadania i zachowała się całkowicie naturalnie. A nawet więcej, podejmując dziwaczną rozmowę z dziadkiem, okazała wielką odwagę i arystokratyczne - ! - opanowanie :)
Właściwie Hermiona, zostająca z Hugonem i tym samym nie spędzając rodzinnych świąt, nie byłabym niczym dziwnym, GDYBY nie wcześniejsze wzmianki, dotyczące jej dziwacznego zachowania. Podoba mi się ta intryga, zachowuje pozory normalności, kiedy czytelnik ma przeczucie czegoś mrocznego i niepokojącego... Mniam, mniam :)
Ulala, ale ten Rosier... Niesamowicie intrygujący, kocha książki (mugolskie też!!!), nie kocha czystej krwi. MA DOŁECZKI :) Wspaniały materiał na romans, nie ma co. Ta podzielna uwaga! I zawstydzenie, kiedy wspomniał o tym, że uczy się w domu... Chyba jestem za miękka, musze poczytać jakiś horror, czy coś... Ale ich rozmowa była taka słodka, i taka odkrywcza.
Fajny rozdział. Może niedużo akcji, za to sporo emocji, i to takich prawdziwych.
Pozdrawiam serdecznie - Huncwotka
Ta... Tylko ja jestem najgorszą czytelniczką świata, która nie ma czasu, by czytać i komentować rozdziały... Ale ja naprawdę wszystko nadrobię :D
UsuńTeż nie przepadam za marudami ;) Staram się najbardziej jak mogę trzymać kanonu - w pisaniu o nowym pokoleniu nie jest to aż tak trudne :3
,,Wydupiste" XD? Nie wiem, czy mam to uznać za komplement, ale chyba tak zrobię. Dzięki :D
Naprawdę się cieszę, że to zauważyłaś, a co najważniejsze doceniłaś. Dziękuję ci bardzo.
Bardzo zacny z ciebie czytelnik. Nic nie umknie twojej uwadze, co? I bardzo dobrze :D
Też mam słabość do dołeczków i facetów czytających książki... i już wiadomo dlaczego takiego jednego stworzyłam, co?
Jeszcze raz bardzo ci dziękuję :D Jesteś cudowna!
Pozdrawiam!
Przeczytałam zaraz po dodaniu, ale zapomniałam poinformować.
OdpowiedzUsuńCo prawda, komentarzy na stronę nie będę pisała, ale wiedz, że czytam (:
Ta wiedza w zupełności mi wystarcza ;)
UsuńHej. Rozdział, jak zwykle śliczny. Najbardziej podobało mi się, jak Nora przyszła do Scora porozmawiać.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia i dużo weny, Nikita
Dzięki, Nikita. Trochę mnie podniosłaś na duchu :)
UsuńJestem zła i okropna, bo rozdział przeczytałam jakiś tydzień temu (czekając na lekarza), ale po powrocie nie mogłam zabrać się za napisanie komentarza, a później miałam... intensywne dni.
OdpowiedzUsuńNo a teraz nie jestem już świeżo po.
Ale rozdział bardzo mi się podobał. No. Kastiel jest super. I Twoja Astoria - taka ciepła jak Astorie z mojej wyobraźni. A Lucjusz to stary, podły klump i krótas.
Pozdrawiam, LS
PS: Przepraszam za taki brzydki komentarz do rozdziału, do którego zależało Ci na komentarzach.
A ja jestem okropna, że dopiero teraz ci odpisuję.
UsuńNie przejmuj się, kochana. Dobrze, że w ogóle jesteś :*
Choć muszę się przyznać, że tak skrycie czekałam na twój komentarz... I się w końcu doczekałam, a to się liczy najbardziej :D
Wszystko rozumiem i nie musisz się niczym przejmować. Twój komentarz jak zwykle bardzo mi się podoba, a wiesz czemu? Bo jest od ciebie!
Dzięki, że jesteś :3
Pozdrawiam!
Zabiję się! Napislam super mega długi komentarz. Mówię poważnie. Zadowolone klikam sobie opublikuj i nagle pojawia się ten przeklęty dinozaur! Zabaklo mi Internetu! Dosłownie na dwie minuty! Kilka wstecz, by przywrócić komentarz, ale jego nie ma!
OdpowiedzUsuńSkórce Ci go teraz.
A więc na początku pislalam jak super opisalas całe święta Nory. Zachwycalam się po kolei każdym z członków jej nowej rodziny. A szczególnie nad realizmem z jakim przedstawilas Draco. Nie zrobiła z niego wylewnego tatusia, co było niesamowite. Potem ubolewalam, że Nora może nie zejść się z Jamesem, jednocześnie wyrażając szczere nadzieję, że dojdzie do pocałunku.
Tak jak zwykle podziwilam cały fragment o Roxi. A dziś szczegolnie zachowanie Eleny, gdyż postapilabym tak samo. Potem trochę piszczalam, jak super, że Roxi i Jules są razem.
Na koniec usprawiedliwialam sama przed sobą Hermione za to, że nie spędzi świat z całą rodziną.
No to chyba tyle. Jeżeli pomnożysz to razy cztery uzyskasz mój komentarz.
Pozdrawiam, puck
No nie wierzę, przegapiłam ten rozdział! :o Kajam się! Nie wiem, jak to się mogło stać.
OdpowiedzUsuńPiszę ten komentarz, choć musisz wiedzieć, że na początku nie miałam tego w planach. Myślałam, że przecież ten rozdział ma już 4 miesiące, tyle czasu, pewnie nawet tego nie zobaczysz... Ale przeczytałam dopisek i uznałam: a co tam! Poświęcę te kilka minut, a nuż kiedyś przeczytasz i Ci się to do czegoś przyda?
Dobrze więc od początku. Mam wrażenie, że ten rozdział jest najbardziej dopracowanym ze wszystkich poprzednich (nie żeby inne były na odwal czy coś! Nie! Rozumiesz, o co mi chodzi?). Bardzo ładne i dokładne opisy - domu Malfoyów (budowla majestatyczna i elegancka, ale też ciepła, przyjazna, może rodzinna to za dużo powiedziane), sukienki Nory (śliczna musiała być!), ale też opisy uczuć, tym bardziej te mówione przez Norę do Kastiela. No i samego Kastiela również ładnie zarysowałaś, mam nadzieję, że jeszcze się pojawi! Podobała mi się też "scena" z zapłakaną Eleną i Roxie, mimo że trochę smutna. Elena jest taka... mądra? Dobra? Cierpi, ale nie obwinia innych. Potrafi wybaczać. Jedna z moich ulubionych postaci, jak nie ulubiona.
Cieszę się, że było więcej o Norze, w sumie chyba wolę jej historię niż Roxie. Chociaż nie. Nie wiem, naprawdę, u Weasleyówny też jest ciekawie (ta mieszanka międzynarodowa w Rumunii <3), może moje preferencje zależą od chwilowego nastroju...?
Lucjusz, Lucjusz - co za wredota z niego! Ale dobrze, że go nie wybielasz, że pozostaje tym rowlingowym Luckiem "Czysta krew!" Malfoyem. Ciekawa jestem, co też wymyśli, by uprzykrzyć Norze życie. I już jej współczuję...
Nic ambitniejszego do napisania nie przychodzi mi do głowy, sorki. :< Lecę czytać dalej!
Oj tam. Wiedziałam, że w końcu wrócisz! :*
UsuńCieszę się, że jednak zdecydowałaś się zostawić komentarz.Ten rozdział jest dla mnie bardzo ważny, więc każda opinia na jego temat jest dla mnie istotna :D
Uwierz mi. Zawsze czytam - i staram się odpowiadać na komentarze - nawet na te pod trochę starszymi postami.
Doskonale rozumiem. Ale to także dlatego, że naprawdę dobrze mi się go pisało ;) Już tak powoli odnajduję swój styl i naprawdę staram się pisać coraz lepiej.
Nawet nie wiesz, jak mi się cieplutko na sercu zrobiło, gdy przeczytałam, że ktoś docenił pracę, jaką włożyłam w te opisy, w których pisaniu byłam najgorsza. Ale uczę się i próbuję ;)
Kastiel? Uwielbiam jego postać, ale na jego powrót będziemy musiały niestety długo czekać... A może i nie ;D
Elena także wiele dla mnie znaczy. Nie chciałam, żeby była kolejną typową zazdrosną dziewczyną, ale żeby miała swój unikatowy charakter.
Hahaha tak też może być :)
Komentarz jest cudowny! Dziękuję, kochana! :*