Niespodzianka
Przyjęcie
urodzinowe było cudowne. Mogła spędzić więcej czasu z rodziną, przyjaciółmi.
Naprawdę nie chciała psuć go narzekaniem na swoje złe samopoczucie. Ale mdłości
i ból głowy zdecydowanie przeszkadzały w dobrej zabawie. Nie miała pojęcia,
dlaczego tak się czuła. Może to nerwy? Ale postanowiła sobie, że dzisiejszego
wieczoru niczym nie będzie się przejmować i jakoś udało jej się odsunąć
wszystkie obawy na bok. A może po prostu okres się jej zbliżał? Ale tydzień po
ostatnim?
Znając moje szczęście, to
pewnie Malfoyowie mnie otruli… Taka ich rodzinna tradycja. Kończysz
siedemnaście lat i puf! śmierć czeka na ciebie opakowana w świecący papier.
Chociaż w takim wypadku wszyscy członkowie ich rodu dawno by już nie żyli…
Czyli błędna teza! A może to ten niesławny nagi wampir, mieszkający w piwnicy?
Mówiłam Scorpiusowi, że odwiedził mnie w nocy! A on nie chciał mi wierzyć!
Teraz umrę, a on będzie musiał żyć z wyrzutami sumienia, że nie obronił siostry
przed roznegliżowanym umarlakiem… Ale nie popadajmy w paranoję! Pomyślmy
logicznie… Już wiem! To winna Freda. Trzeba go zabić, by to się w końcu
skończyło. Zawsze jak coś idzie źle, to jego wina, więc…
–
Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? Albo się czymś ubrudziłem, albo po
prostu masz ochotę mnie zabić. – Fred posłał przyjaciółce zdezorientowane
spojrzenie, gwałtownie wycierając twarz rękawem, którym oczywiście musiał się
posłużyć, ponieważ serwetka leżała aż pięć centymetrów od jego ręki.
Czy ja patrzę na niego jakoś
inaczej?! Czy on po prostu czyta mi w myślach? Fred telepata?! Teraz na pewno
trzeba będzie go zabić. Dobra! Potrzebuję dużego tasaka, lateksowych rękawiczek
i paczki żelków…
–
Tasak i rękawiczki rozumiem… ale po jaką cholerę ci żelki?!
–
Po dokonaniu aktu morderstwa zapewne zgłodnieję, więc… zaraz! Ty naprawdę
potrafisz czytać w moich myślach! – Dziewczyna wzięła głęboki oddech, łapiąc
się jedną ręką za gardło. – Czyli nie unikniemy tego. Będę musiała ciebie
zamordować!
–
Dobra – powiedział Weasley, przeciągając samogłoski i ostrożnie podnosząc się z
krzesła. – Pójdę po jakąś lemoniadę, a ty może w tym czasie oduczysz się mówienia
na głos swoich myśli, co?
Mówiłam na głos?! Wcale
nie! Fred jest po prostu kłamliwym… rudzielcem! Właśnie! Myślał, że jak jest czarny,
to nikt nie zauważy jego rudości? O nie, moja przyszła ofiaro…
–
Wciąż to robisz, rasistko! – krzyknął przez ramię mulat, kierując się do
cateringu, stojącego po przeciwnej stronie pokoju.
Nora
zamknęła usta, zdając sobie sprawę, że chyba naprawdę mówiła na głos. Tak się
dzieje, gdy człowiek czuje się jak żaba w sokowirówce…
Dziewczyna
cieszyła się, że była solenizantką. Astoria zapędziła wszystkich do pracy, a
Norze powiedziała, że może przez ten czas robić, co chce i mimo że dziewczyna chciała pomóc, nie pozwolono jej na to.
Ale teraz dziękowała za to. Patrząc na salon i ogród, mogła sobie wyobrazić,
ile pracy musieli włożyć w to, żeby teraz tak pięknie wyglądały.
Scorpiusowi
udało się znaleźć zaklęcie, które sprawiło, że ogród zastygł. I to dosłownie.
Lodowe sople nadal zwisały z drzew i dachu, iskrząc się wesołym blaskiem w
świetle lampionów. Szadź osiadła na wszystkich gałęziach, tworząc magiczny krajobraz. A pod stopami gości
ugniatała się śnieżna trawa. Jakim cudem, to się nie rozpuściło lub dlaczego
wszyscy nie drżeli z zimna? Wokół ogrodu została stworzona przezroczysta bańka,
która trzymała ciepło i na której Domie i Molly wymalowały ze szronu malunki,
przedstawiające fajerwerki, wybuchające co parę sekund. Roślinność ogrodu
cieszyła oczy, ale główna zabawa trwała na tarasie i w głębi salonu, które
zostały również zmienione. Co kilka kroków można było spotkać mini stoliki z
dwoma lub trzema nakryciami. W głębi salonu stał stół zastawiony taką ilością
jedzenia, że hogwarckie skrzaty byłyby zazdrosne – że to nie one je przygotowały.
Serpentyny i balony, które dla Nory
zawsze wyglądały kiczowato, teraz prezentowały się w wesoły sposób, powiewając
pod sufitem. Wszystko zostało utrzymane w barwach bieli i zimnego błękitu –
Astoria stwierdziła, że zimowy motyw przyjęcia nie jest złym pomysłem, a te
kolory najbardziej pasują do urody jej kochanej córeczki.
Minusem
urodzin było to, że wciąż się gdzieś człowieka ciągało i mówiono, co musi lub
czego nie może robić.
Nora, chodź! Zrobimy
sobie pamiątkowe zdjęcie! ~ większość dziewczyn.
Nie podjadaj lukru! Jak
to wygląda? Poczekaj do północy, gdy będziesz mogła zdmuchnąć świeczki. ~ Astoria
Ja mogę być radosna, więc
ty także, Pisklaku. I nie, nie użyję swoich noży, by przeprowadzić cię do
twojego pokoju. ~ Tamara
Nie muszę być dla ciebie
miły. Jeszcze nie. Masz urodziny pierwszego stycznia, a wciąż mamy grudzień!
Zarezerwuj dla mnie sylwestrowy pocałunek! ~ James, którego
Nora naprawdę miała ochotę zamordować.
Eleonoro, chciałam ci
przedstawić moich rodziców, a twoich… dziadków.
Nora
przypomniała sobie, jak Astoria przyprowadziła do niej dwójkę niepozornie
wyglądających staruszków. Gdyby nie ich eleganckie, czarodziejskie szaty, Nora
mogłaby powiedzieć, że wyglądają jak typowi dziadkowie. Pan Greengrass był
niskim mężczyzną o siwych włosach i dumnym wąsie, który oddanie strzegł jego
szerokich ust. Widać było rysujący się pod szatą opasły brzuszek – taki, na
który mężczyźni w jego wieku mogli sobie pozwolić. Koło niego stała
pomarszczona kobieta, która musiała być kiedyś wielką damą i która wciąż nie
zatraciła swego poczucia stylu. Wokół oczu rysowały się zmarszczki śmiechu, a tęczówki
były dokładnie takie same jak u Astorii – roześmiane i pełne wewnętrznego
blasku. Kolejną rzeczą, która zdziwiła Norę i utwierdziła w przekonaniu, że
miała przed sobą ludzi zupełnie niepodobnych do Narcyzy i Lucjusza, były
uśmiechy na ich twarzy.
Już
po chwili dziewczyna znalazła się w ramionach dziadków. Została przez nich
wyściskana i wycałowana za te wszystkie stracone lata.
Dziadek
Greengrass okazał się zabawnym człowieczkiem, którego wyższa o głowę babcia
Greengrass wciąż musiała sprowadzać na ziemię i upominać. Staruszkowie przekomarzali
się i byli ze sobą tak autentycznie szczęśliwi, że Norze jakoś się tak cieplej
na sercu zrobiło. Powiedzieli dziewczynie, że długo musieli czekać na wnuczkę i
że teraz nadrobią stracony czas. Eleonora nie mogła marzyć o lepszym przyjęciu.
Było ono lekarstwem na jej zszargane serce, które uległo uszczerbkowi po
rozmowie z Lucjuszem.
Później
śmiała się, rozmawiała, wygłupiała i tańczyła z przyjaciółmi. Ale od początku
zabawy czuła ból, który z każdą godziną się nasilał. By nie robić problemów i
nikogo nie martwić, po prostu przysiadła przy jednym ze stolików, mając
nadzieję, że za chwilę jej przejdzie. Przez pewien czas Fred dotrzymywał przyjaciółce
towarzystwa, ale Norze udało się go wystraszyć… Pewnie leży już teraz w jakimś
schronie przeciw norowym i…
–
Piłaś kiedyś lemoniadę z dyni? Smakuje dość dziwnie, ale nie jest zła. – Fred
opadł z powrotem na swoje krzesło, trzymając w dłoniach dwa kubeczki. Postawił
je na stoliku i uśmiechnął się wesoło. – Ale trzeba próbować nowych rzeczy,
prawda?
–
Nie uciekłeś! – Nora posłała mu zdumione spojrzenie. – Byłam pewna, że jesteś
już w drodze do Meksyku lub…
–
Dlaczego miałem uciekać? Przecież mówiłem ci, że muszę z tobą porozmawiać –
przerwał jej, upijając łyk lemoniady. A może to była dynioada?
Dziewczyna
zamrugała głupio, zastanawiając się, czy mroczki pod jej powiekami były efektem
tej domniemanej trucizny. Posmakowała napoju, stwierdzając, że smakował
naprawdę dobrze. Oczywiście, musiała zrobić to głośno i radośnie. Fred posłał
dziewczynie zirytowane spojrzenie, na które odpowiedziała przeprosinami i
mruknięciem, że zamienia się w słuch.
–
Wiem, jak możesz odczytać runy, którymi została zapisana ta tajemnicza książka,
nad którą się tak trzęsiesz. – Po raz pierwszy, odkąd Nora go poznała, chłopak
miał wyraz twarzy, który można było uznać za stosunkowy zbliżony do poważnego.
Dziewczyna na te słowa się ożywiła,
zapominając na chwilę o mdłościach i bólu.
–
I dopiero teraz mi o tym mówisz? – Podniosła głos, pochylając się i patrząc na
niego groźnie.
–
Gdybyś odpisywała na moje listy albo wysłuchała chociaż jednego wyjca, już
dawno byś wiedziała – dogryzł jej Fred i uniósł jedną brew.
Nora
zamyśliła się. Miał rację. Od razu założyła, że wiadomości od niego nie były
niczym istotnym i go zignorowała. Co się z nimi stało? Dlaczego ich relacje
wyglądały w ten sposób? Dziewczyna nie chciała się sama przed sobą przyznawać,
ale wiedziała, gdzie tkwił problem. Ona po prostu mu nie ufała. Jakoś nie była
w stanie mu w pełni zaufać, a to mocno odbiło się na ich przyjaźni. Czując
wielkie wyrzuty sumienia, postanowiła to naprawić.
–
Przepraszam – mruknęła, upijając jeszcze odrobinę dynioady i unikając jego
wzroku.
–
Tak lepiej. – Fred wyszczerzył do niej zęby. – Ale wracając do książki. Musisz
się spotkać z Panną Katastrofą!
–
Przepraszam, z kim? – Nora zmarszczyła brwi, próbując przypomnieć sobie kogoś o
takim przezwisku.
–
Naprawdę jej nie kojarzysz? – Chłopak parsknął ni to rozbawiony, ni to
zdziwiony, ni to zaniepokojony. – To posłuchaj historii o naprawdę pechowej
dziewczynie, do której lepiej się nie zbliżać. Nazywa się Jocelyn Moone,
ale wszyscy mówią na nią Joss lub właśnie Panna Katastrofa. Jest na siódmym
roku, w Hufflepuffie – i nie dziwię się, że trafiła do tego domu. Skrzaty
wymyśliły o niej przysłowie, dość sławne w naszej szkole: ,,Gdy Joss chce ci
pomóc, módl się do Marlina o ratunek!”, a niektórzy dodają, że to Nawet Nie Metr
Pięćdziesiąt Czystych Kłopotów. Może ją kiedyś widziałaś na korytarzu?
Niziutka, z ciemnymi włosami, nosi dużo bransoletek z dzwoneczkami na rękach. Gdy
słyszysz pobrzękiwanie, już wiesz, że musisz uciekać. – Fred wzdrygnął się
teatralnie.
–
A czemu nazywają ją Panną Katastrofą i dlaczego mam się z nią spotkać? – Miała
nadzieję, że nie widać po niej, jak bardzo jest jej niedobrze. Starała się
oddychać głęboko przez usta. Dynioada nie była jednak dobrym pomysłem.
–
Właśnie miałem do tego przejść. – Skarcił ją wzrokiem, jakby mówiąc: Nie
poganiaj mnie! – Podobno na pierwszym roku udało jej się zmienić formułkę
zaklęcia lewitującego na niewybaczalne.
Norze
szczęka opadła.
–
To tak w ogóle się da? – spytała zdumiona. – Jakim cudem?
–
Do dziś każdy, kto o niej słyszał, zadaje sobie to samo pytanie. Co roku domy z
jej rocznika modlił się, żeby nie mieć z Hufflepuffem zaklęć. A przezwisko
Panna Katastrofa od tamtej pory się jej uczepiło.
–
Podejrzenie dużo o niej wiesz…
–
Przyjaźni się z Lucy. – Fred westchnął, przypominając sobie swoją szaloną
kuzynkę. – I jest geniuszem z historii magii i starożytnych run. Może ci pomóc.
–
Kim jest Lucy? I jak można być dobrym z historii magii? – Nora wzdrygnęła się
na myśl, że ktokolwiek mógł lubić ten znienawidzony przez nią przedmiot.
–
Córka wujka Percy’iego. Siostra Molly? Kojarzysz coś? Jest w Hufflepuffie i
praktycznie można powiedzieć, że my nie przyznajemy się do niej, a ona do nas.
–
Masz jeszcze jakąś kuzynkę, której nie znam?! – Zdziwienie dziewczyny osiągnęło
niebezpieczny poziom.
–
I to nawet dwie. I dwóch kuzynów.
W
tym momencie Nora wstała od stołu, obiecując Fredowi, że zaraz wróci. Było jej
tak niedobrze… Musiała wyjść na świeże powietrze. Uśmiechając się do przyjaciół
i mówiąc, że niedługo z nimi porozmawia, jakoś udało jej się wydostać na
zewnątrz, za magiczną bańkę.
~~*~~*~~*~~
Tak
bardzo tęskniła za swoimi znajomymi. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo
dopóty, dopóki nie zobaczyła ich, jak wchodzą przez bramę rezerwatu. Brakowało
jej tych świrów.
Oczywiście,
pierwszą osobą, do której podbiegła, był Jules. Zaśmiała się radośnie, gdy
ponownie poczuła jego ramiona wokół siebie. Podniósł ją ze śmiechem, okręcił i
namiętnie pocałował. Co to był za pocałunek! Roxie aż zarumieniła się, gdy w
końcu ją postawił.
Odwróciła
się na dźwięk oklasków.
–
Brawo! Nawet nie wiecie, jaki to cudowny widok dla moich biednych oczu. Jules
już tak narzekał, że nie może się doczekać spotkania z tobą. Miałem ochotę
wyrzucić go z powozu, którym tutaj przyjechaliśmy – powiedział Cristian i
podszedł, by ją objąć. – Cześć, Annie! Też się za tobą stęskniłem, ale nie
musisz mnie całować.
–
Nie miałam nawet takiego zamiaru. Po pocałunku z tobą musiałabym szorować zęby co
najmniej przez miesiąc – parsknęła, czochrając mu włosy i chichocząc na widok
jego oburzonej miny.
–
Roxie! – Przyjemnie było znów usłyszeć głos Eleny i zobaczyć jej piękną buzię.
Brunetka także ją przytuliła. – Jak ja się za tobą stęskniłam!
–
Więc jest nas dwie. – Weasley czuła, że zaraz usta jej pękną od szerokiego
uśmiechu, który chyba na stały na nich zagościł.
Stanęli
w czwórkę przy bramie, wypatrując reszty ich paczki. W tłumie minęli ich Sam i
Hektor, nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem. Uśmiech Roxie niebezpiecznie
zadrgał, ale udało jej się zachować go na twarzy. Nie pozwoli, by ta
zdradziecka dziewczyna i jej nie lepszy chłopak zepsuli jej humor.
Nie
musieli długo czekać. Już po chwili ujrzeli delikatnie uśmiechniętą Hiszpankę,
Isabellę, która wyglądała wyjątkowo ładnie – jakby zrobiła coś z włosami przez
przerwę świąteczną i się pomalowała. Niezła zmiana! Przywitała się z nimi
radośnie, a za nią już podążał rudowłosy Tobey, który jak zwykle był pomazany
farbami. Roxie miała wrażenie, że drobny chłopak odrobinę urósł przez te dwa
tygodnie, ale mogła się mylić. Poczekali jeszcze na André Torresa, dość
ponurego Brazylijczyka, machając do przechodzącego obok Hisato Otsu –
milczącego Japończyka, który od zawsze wolał trzymać się na uboczu – by ruszyć
najpierw do domku ich przyjaciół, a później do siedziby Roxie, Julesa i
Cristiana.
Domek,
który wydawał się dziewczynie wcześniej nienaturalnie pusty, na nowo odżył.
Rozsiedli się w salonie, rzucając na wszystkie strony kurtki i rozkładając się
na kanapach.
–
Zrobię gorącą czekoladę! – krzyknął Cristian i pognał do kuchni.
–
Pomogę mu – zaoferowała lekko zarumieniona Isabella i podążyła za swoim kolegą.
–
Wiecie, że mógłby ją po prostu wyczarować? – Jules usiadł koło Roxie, obejmując
ją ramieniem w tali i przyciągając do siebie. Dziewczyna była tak szczęśliwa w
tym momencie! Ale poczuła wyrzuty sumienia, gdy ujrzała mignięcie bólu na
twarzy Eleny.
–
Wyczarowana smakuje jak mydło! – Usłyszeli krzyk Cristiana, a później dźwięk
tłuczonego szkła i ciche przekleństwo. – Nic się nie stało!
–
Pójdę mu pomóc. Zaraz rozwali wam kuchnię, a tego chyba nie chcemy, co? – Elena
szybko wybiegła z pokoju. Roxie tylko westchnęła, postanawiając, że będzie
musiała znowu porozmawiać z przyjaciółką.
–
Jak było w Los Angeles, Tobey? – spytała rudzielca, który zdążył wyjąć już blok
i węgiel.
–
Hm? – Uniósł głowę, posyłając jej pytające spojrzenie. Bardzo w tym momencie
przypominał niewinnego aniołka i jak zwykle Roxie miała wrażenie, że jego gruby
głos zupełnie do niego nie pasuje. – Było cudownie! Choć nie ma tam tyle śniegu
co tutaj. W ogóle nie ma śniegu, ale mi to nie przeszkadzało. Widziałem się z
ludźmi z mojej szkoły i… – Cały rozpromienił się, opowiadając o swoich
znajomych i rodzinie, Aż miło było tego słuchać.
Po
kilku minutach wrócili Elena, Isabella i Cristian. Chłopak ubrudził koszulkę
czekoladą, ale cały promieniał dumą, niosąc do nich tacę z kubkami. Roxie zrelaksowała
się w ramionach Julesa, popijając gorącą czekoladę i rozmawiając z
przyjaciółmi. Na chwilę się wyłączyła, gdy usłyszała słowa Torresa.
–
Co powiedziałeś? – spytała Brazylijczyka, który uniósł jedną brew, jakby mając
ochotę jej jakoś dogryźć, ale powtórzył. Wiedział, że z nią lepiej nie zadzierać.
Dzisiaj miała dobry humor, ale jutro…
–
Mówiłem, że niedługo mamy test praktyczny. Możliwe że kogoś z nas wyeliminuj.
Ale ty nie musisz się przejmować. Razem ze swoim kochasiem i fanem czekolady
jesteście bezpieczni. – Chłopak odgarnął ciemną grzywkę z czoła i zamieszał
łyżką w swoim kubku.
–
Ciekawe. Może chcą żebyśmy razem zaczęli uczyć się latania na smokach. Heal
ostatnio wspomniał, że po świętach rozpoczniemy trening – zastanawiał się
Jules, bawiąc się włosami swojej dziewczyny.
–
Super! – krzyknął Tobey, uśmiechając się szeroko. Roxie miała wrażenie, że
chłopak zaraz zacznie skakać z podekscytowania na fotelu.
–
Ale najpierw musimy zdać ten test. – Wydawało się, że to bardzo zmartwiło
Isabelle, która nawijała pasma włosów na palec.
–
Damy radę! A teraz się tym nie zajmujmy. Mam ochotę zagrać w Scrabble.
Zwycięzca wygra mój nowy eliksir. – Elena klasnęła w ręce i wyjęła z torby grę.
–
A co robi ten twój eliksir? – Cristian jak zwykle podchodził do wyrobów siostry
w dość ostrożny sposób.
–
Zobaczycie.
Uśmiech
Eleny nikomu się nie spodobał, ale podjęli wyzwanie. Czy słusznie?
–
W porządku – powiedziała Roxie, pstrykając palcami. – Mam zamiar skopać wam
tyłki, kochani.
Stało
się oczywistym, że to Roxanne zgarnie nagrodę. Jej krukoński umysł zgromadził ogromną
ilość przedziwnych słów, dzięki którym była praktycznie niezwyciężona. Isabelle
także nieźle sobie radziła, a Elenie prawie udało się wygrać. Kluczowym
słówkiem jest tutaj to prawie. Roxie
swoim ,,RATYZBOŃCZYKAMI” zakończyła zwycięsko grę. Eliksir, który otrzymała od
Cioran, sprawiał, że człowiek staje się niewidzialny. Na pewno się przyda!
Siedzieli
razem przez kilka godzin, by pożegnać się dopiero pod wieczór. Cristian usnął
na kanapie. Roxie przykryła go kocem, złapała Julesa za rękę i zabrała do
swojego pokoju. Nawet nie zamknęli drzwi do końca, a już zaczęli się całować.
Za tym dziewczyna też tęskniła. I to bardzo.
Chłopak
uniósł ją, całując gwałtownie. Roxie westchnęła, gdy położył ją na łożu, a jego
usta zaczęły wędrówkę w dół jej szyi. Poczuła przyjemne mrowienie w brzuchu.
Złapała go za włosy i przyciągnęła do kolejnego pocałunku.
Zajęło
im to sporo czasu, zanim byli w stanie się od siebie oderwać. Ułożyli się
wygodniej – Jules położył się na plecach, wciąż trzymając ją w ramionach. Roxie
oparła głowę o jego ramię i mruknęła z zadowolenia.
–
Mówiłam już, że za tobą tęskniłam?
–
Jakoś tak z milion razy. Ale miło usłyszeć to ponownie. – Cmoknął ją w czubek
głowy i jakby od niechcenia powiedział: – Chyba obiecałem komuś prezent…
Nie
spodziewał się, że oberwie łokciem w brzuch.
–
A to za co? – syknął, patrząc na nią wzrokiem zbitego psiaka.
–
Dobrze przewidziałeś, że miałam ochotę cię zabić. Łokieć jest chyba lepszy niż
śmierć, co? – Uniosła się na łokciach
i posłała mu promienny uśmiech. – Co dla mnie masz?
–
Najpierw mnie bije, a później chce dostawać prezenty. Co za kobieta! –
marudził, schodząc z łóżka.
–
I tak powinno być. – Kiwnęła z powagą głową, ukrywając uśmiech za czarną
koszulką, którą miała na sobie. Uniosła ją do góry, stwierdzając, że dobrze
zamaskuje jej rozbawienie. – Przyzwyczajaj się, kochanie.
–
Cudownie, kochanie – powiedział
zgryźliwym tonem. – To ja może pójdę na dół po twój prezent. – W drzwiach
jeszcze dodał: – Przecież widzę tego wielkiego banana na twojej twarzy, kochanie.
Zniknął
za drzwiami, słysząc jej głośny chichot. Po chwili wrócił, niosąc w ramionach…
Robosmoczka?
Właśnie
tak wyglądał. Jak niewielki, jakoś w rozmiarach małego pieska, wykonany z
brązowego metalu smok. A do tego żył! Wiercił się na rękach Julesa i wydawał
zabawne odgłosy.
Roxie
podbiegła do nich szybko, oglądając smoczka ze wszystkich stron.
–
Kupiłeś mi Robosmoczka? – spytała podekscytowana, biorąc malucha na ręce.
–
Robosmoczek? Niezła nazwa. – Jules zaśmiał się czule, widząc jej radość.
–Podoba ci się?
–
Czy mi się podoba?! Uwielbiam go! – Smoczek merdał radośnie ogonem i jakimś
cudem polizał ją po twarzy metalowym językiem. Postawiła go na ziemi i
obserwowała, jak radośnie biega po pokoju.
Jules
podszedł do niej od tyłu i objął ją rękami w tali. Oparła się o niego plecami i
szepnęła:
–
Dziękuję. To najwspanialszy prezent, jaki w życiu dostałam. – Pocałowała go w
rękę, którą ją obejmował.
–
Wszystko dla mojej cudownej dziewczyny. Trzeba go karmić olejem silnikowym, a
tak to, będzie się zachowywał jak normalny pies. A teraz powiedz mi, kochanie… – Obrócił ją i oparł swoje
czoło o czubek jej głowy – co to do cholery jasnej jest ,,RATYZBOŃCZYKAMI”?
Roxie
uśmiechnęła się bezczelnie.
–
Nie wiesz? Ratyzbończycy to mieszkańcy Ratyzbony.
–
Ależ oczywiście, najmądrzejsza panno Weasley! Wybacz mi, ale musiałem o tym
zapomnieć!
–
Nadal nic ci to nie mówi, prawda?
–
Nie! Ale może jak mnie pocałujesz, to sobie więcej przypomnę.
Roxie
zaśmiała się, mrucząc, że jest wielkim idiotą. Ale pocałować, pocałowała go.
~~*~~*~~*~~
W
ciemnej szacie czuł się, jak jakiś zbieg lub niedoszły złodziej. I wolałby już
być kimś w pokroju tych ludzi niż przekradać się miedzy ciemnymi ulicami
rozbudzonego do życia miasta. Wiedział, że Sylwester to nie za dobry termin, by
śledzić grupę istot, ale naprawdę
długo się starał dowiedzieć, kiedy i gdzie odbędzie się spotkanie. Nie mógł
przepuścić takiej okazji.
Dawno
temu, kiedy jeszcze jego rodzice żyli, mieszkał w Londynie. Uliczki miasta
zamazały się już w jego umyśle, zastąpione zielonymi wzgórzami wokół posesji
dziadków i sterylnymi ścianami kwatery głównej LOCHu. Ale znał dzielnicę, do
której zmierzał. Większość ludzi znajdowała się teraz w centrum miasta, więc
prawie niezauważalnie przemknął między bocznymi przecznicami. Żałował, że nie
umie jeszcze zaklęcia Kameleona. W tym momencie naprawdę by się przydało. Lub że
nie posiada peleryny niewidki, którą tak lubił się bawić wraz z Jamesem, ale…
to należało do starych dziej.
Nie
miał pojęcia, która była godzina, ale czuł, że musi się śpieszyć. Do wschodu
słońca zostało dużo czasu, ale wolał śledzić większą część spotkania.
Czuł,
że się zbliża. Usłyszał głosy, które z każdym krokiem stawały się coraz głośniejsze.
Chłopak musiał rzucić na siebie wyciszające zaklęcie, by go nie usłyszeli.
Kropelki
potu zaczęły zbierać się na jego czole. Wytarł spocone dłonie o skraj szaty.
Serce waliło mu mocno w piersi, jakby czując, że może zabić po raz ostatni.
Oparł
się o ścianę magazynu; cegły nieprzyjemnie wbijały mu się w plecy, ale ledwo to
zarejestrował. Wysilił słuch, by wychwycić ich słowa.
–
…nie rozumiem, dlaczego mamy z nimi współpracować! – Usłyszał poniesiony głos,
który brzmiał, jakby wypowiedziała te słowa rozpieszczona dziewczynka.
–
To nasza najlepsza opcja. Śmierciożercy do nich dołączyli. – Słowa były
cichsze, a ton bardziej opanowany, wyraźnie żeński.
–
A oni są tacy nieomylni jeśli chodzi o wybieranie zwycięskiej strony! –
Wzdrygnął się, słysząc nieprzyjemny męski syk.
–
Ostatnim razem nie przyłączyliśmy się do Voldemorta i wcale nie wyszliśmy na
tym dobrze. Czarodzieje jak zwykle potraktowali nas okrutnie, więc teraz pora,
by się zemścić. – Chris wstrzymał oddech. Ten głos… On… znał go. I to aż za
dobrze. – Zresztą to my jesteśmy przywódcami klanu. Możecie rzucić nam
wyzwanie, jeśli chcecie. Ale… nie radzę.
Chłopak
wyobraził sobie tak dobrze znaną twarz kobiety, która używała tego samego tonu
do karcenia go, gdy był małym chłopcem.
–
A co z waszym synem? – Zabrzmiało to prawie nieśmiało. – Przyłączy się do nas?
–
Możecie sami go o to zapytać. – Chris cały znieruchomiał. – Christopherze, dołączysz
do nas?
~~*~~*~~*~~
Norze kręciło się w głowie i czuła się, jakby
miała gorączkę. Ból głowy, mięśni i nudności były niezłym pakietem dodatkowym,
o który dziewczyna wcale nie prosiła.
Potykając
się co krok, zmierzała do fontanny, która znajdowała się w najdalszym zakątku
ogrodu. Chciała jak najszybciej do niej dotrzeć, bo to była jedyna sadzawka z
ciepłą wodą, a już nieźle zmarzła. Tak kończyło się wychodzenie na mróz tylko w
cienkiej sukience, w której, owszem, wyglądało się cudownie, ale która w ogóle
nie chroniła przed zimnem. Zarzucony na ramiona jedwabny szal także nie był
zbytnio pomocny. Pewnie się po tym pochoruje, ale… zaraz! Już przecież się
rozchorowała.
Z
westchnieniem ulgi opadła na murek wokół fontanny, napawając się ciepłem, które
od niej biło. Wcześniej się śmiała z gorącej wody, która w środku zimy
wytryskiwała z wymyślnych węży, ale teraz była naprawdę za nią wdzięczna.
Podkuliła
pod siebie nogi, starając się powstrzymać mdłości.
Myśl o czymś przyjemnym…
Motylki, kwiatki, owoce, Wiesiu, który nie lubi robali… Nie myśl o robalach! To
może… tak! Taniec, muzyka, skrzypce, Blaise…
Otworzyła
powieki, pod którymi zaczęły zbierać się łzy. Prychnęła pod nosem, ze złością
wycierając policzki. Próbowała o tym nie myśleć, ale zdała sobie sprawę, że to
pierwsze urodziny, na których nie znajdował się przy niej Blaise. Nie
potrzebowała wiele do szczęścia. Gdy w dzieciństwie brakowało im pieniędzy,
wystarczało jej wyjście na pizzę lub lody – i to już były dla niej niesamowite
urodziny. Blaise należał do ludzi kreatywnych, więc prezenty, które od niego
dostawała, zawsze ją zadziwiały. Niewielka wanienka na bańki, która dla
pięcioletniej dziewczynki wydawała się być ogromna, wciąż leżała u niej w
pokoju. Kolorowa piniata w kształcie jednorożca, którą rozbijała końcem miotły,
na zawsze wyryła się w jej umyśle – zwłaszcza, że po zjedzeniu tych wszystkich
cukierków się pochorowała. Ale – było warto. Mogłaby wyliczać jeszcze wiele
prezentów, ale musiała pogodzić się z faktem, że naprawdę mocno za nim
tęskniła.
I
nagle stał się cud. Jakby to, że pomyślała o Blaise’ie sprawiło, iż sprowadziła
go do siebie. Choć bardzo prawdopodobnym było, że po prostu miała halucynacje…
Właśnie
zaczęła się zastanawiać, czy nie iść do Tamary i Rose, by powiedzieć im o swoim
złym samopoczuciu, gdy usłyszała za sobą głos:
– Promyczku?
Znieruchomiała.
Tylko jedna osoba na świecie ją tak nazywała. Ale… to przecież… niemożliwe.
Odwróciła
się powoli. Jej oczom ukazał się najbardziej przez nią ukochany mężczyzna.
–
Tata? – szepnęła i niewiele myśląc, rzuciła się mu w ramiona.
Często
wyobrażała sobie, jak mogłoby wyglądać ich ponowne spotkanie. Początkowo miała
zamiar na niego nawrzeszczeć, powiedzieć mu, że nienawidzi go za te kłamstwa,
za to, że odebrał ją jej prawdziwym rodzicom, ale z czasem… gdy tęsknota i
miłość nie dawały dziewczynie spokoju, zdała sobie sprawę, że była gotowa mu
wybaczyć. Byleby tylko znów znalazł się w jej życiu. Byleby jej wszystko
wyjaśnił i powiedział, że w tym wszystkim chodziło o coś więcej. By powiedział
jej, że ją wciąż kocha…
Układała
już sobie w głowie piękną przemowę, ale pierwszą rzeczą, jaką wypowiedziały
zdradzieckie usta dziewczyny, było:
–
Zostawiłeś mnie! – wykrzyknęła, zalewając się łzami i chowając głowę w jego
płaszczu. Jeżeli to halucynacje, to naprawdę dobre. Nawet pachniał tak samo. –
Nie dawałeś znaków życia! Zniknąłeś z powierzchni ziemi! Nawet nie wiesz, jak
bardzo się martwiłam lub ile razy miałam ochotę iść samodzielnie cię poszukać!
Ja myślałam… myślałam, że ty nie… – …żyjesz.
Ugrzęzło jej na końcu języka. Zamiast dokończyć zdanie, zaczęła go okładać
pięściami. Nie za mocno, bo dalej źle się czuła i nie mogło to wyglądać zbyt
efektownie, gdyż cała się zasmarkała.
Blaise
nic nie powiedział. Po prostu pozwolił jej wyładować złość, a później trzymał
ją w ramionach, gdy dalej płakała. Uspokoiła się dopiero po kilku minutach.
Delikatnie
się odsunęła, przyjmując od mężczyzny chusteczkę i wysmarkując w nią nos.
Posłała mu pochmurne spojrzenie.
Zabini
bardzo się zmienił. Nie tylko z wyglądu. Wyraźnie schudł z twarzy, choć wciąż
był muskularnie zbudowany. Kiedyś wciąż się uśmiechał, teraz zostało to
zastąpione tajemniczym spojrzeniem i niepokojem malującym się w kącikach oczu.
Ubrany był w wełniany płaszcz i eleganckie buty, którym minęły już lata
świetności.
–
Powiesz coś? Czy znów odejdziesz? – Nora nie miała zamiaru mu tego ułatwiać.
Jeśli przyszedł ją przepraszać, będzie musiał się namęczyć.
–
Promyczku, posłuchaj… ja… – Ale zanim mógł dokończyć, Nora zachwiała się i
byłaby upadła, gdyby nie silne ramiona Blaise’a. Mężczyzna złapał ją, usiadł na
murku od fontanny i posadził na swoich kolanach. Głowa dziewczyny oparła się o
jego pierś. – Noro?! Co się dzieje? Dobrze się czujesz?
–
Chwilka – szepnęła cichutko, próbując jakoś poradzić sobie z niemocą, która
zawładnęła jej ciałem.
Poleżała
tak przez kilka minut. Blaise, mimo dziewczyny oporów, wlał jej do ust jakiś
eliksir, po którym zrobiło jej się odrobinę lepiej. Już nie czuła się, jak
umierająca ropucha.
–
Och, Merlinie. Zaczęło się – mruknął mężczyzna, gładząc ją po włosach.
–
Już mi lepiej. – Uniosła się lekko, próbując spojrzeć Zabiniemu w twarz. –
Potrzebuję odpowiedzi, tato. – Poczuła, jak drgnął pod wpływem jej słów. – Nie
mam pojęcia, co się dzieje. Zjawiasz się tak nagle…
–
Przecież nie mogłem opuścić twoich urodzin, skarbie. – Pogłaskał ją po głowie
po raz ostatni i wyprostował się.
–
Dlaczego odszedłeś? Dlaczego się nie odzywałeś? – spytała ponownie.
–
To… skomplikowane. – Uśmiechnął się gorzko, widząc dziewczyny oburzoną minę. –
Ale spróbuję ci wszystko wyjaśnić. Zbyt długo z tym zwlekałem. Nie odezwałem
się, bo myślałem, że mnie nienawidzisz. Przy naszym ostatnim spotkaniu dałaś mi
to wyraźnie odczuć…
–
Przepraszam! – wykrzyknęła pospiesznie, łapiąc go za dłoń. – Tak mocno mnie
wtedy zraniłeś, że ja… Ale jak mogłabym cię znienawidzić? Przecież jesteś moim
ojcem!
Blaise
wpatrzył się w ich splecone dłonie: jego czarną, wielką – jej drobną, białą.
–
Twoim ojcem jest Draco Malfoy, nie ja.
–
On jest moim drugim ojcem. Ale to ty mnie wychowałeś – powiedziała z
przekonaniem. Dużo nad tym myślała i już dawno doszła do tego wniosku.
–
I to ja także cię uprowadziłem, okłamywałem…
–
Przestań!
Mężczyzna
zmieszał się i przejechał ręką po włosach.
–
Masz rację. Przepraszam. Nie chcę tego znowu roztrząsać, ale… musisz wiedzieć,
że nie powiedziałem ci całej prawdy. O tym, co się stało. O tym, dlaczego cię
uprowadziłem.
W
Norze zapłonęła iskierka nadziei. Czyli miała rację! Blaise jej teraz wszystko
wyjaśni i okaże się, że on nie jest wcale taki zły, że miał dobry powód, dla
którego musiał to uczynić!
Posłała
mu zachęcający uśmiech i nie przejęła się zbytnio jego zbolałym spojrzeniem.
Przecież wszystko się teraz wyjaśni. Będzie dobrze. Znów będą rodziną. W głowie
zaczęła już układać przeprosiny, które powie Malfoyom, gdy ich poinformuje, że
wraca do Blaise’a. Oczywiście, nie urwie z nimi kontaktu. Po prostu do grona
ich rodziny dołączy Zabini. I wszyscy będą szczęśliwi!
–
Pracuję dla LOCHu. – Uśmiech na twarzy Nory zamarł. Nie tego się spodziewała. –
I porwałem cię, ponieważ to oni mi kazali.
Dziewczyna
myślała, że Blaise nie złamie jej ponownie serca. Postanowiła wysłuchać go do
końca, ale coraz bardziej czuła, jak ogarnia ją rozpacz.
–
Przepraszam, kochanie, że mówię ci to w twoje urodziny. Ale nie mamy za wiele
czasu.
–
Czyli zmyśliłeś to wszystko? Tę historię o Melody i twoim ojcu? O tym, jak
zabili twoje nienarodzone dziecko i jak to niby Malfoyowie was wydali? – Czy
tylko w uszach dziewczyny, jej głos brzmiał tak… drżąco? Czuła, że mdłości
powracają ze zdwojoną siłą. – I po co to? Dla LOCHu?
–
Eleonoro Zabini. – Blaise wstał, posadził ją na murku, a później ukląkł, kładąc
ręce na jej drobnych ramionach i patrząc prosto w oczy. – Wysłuchasz mnie teraz
i na razie postarasz się mnie nie oceniać, dobrze? Bo… tu już nie chodzi tylko
o nas. Chodzi o cały czarodziejski świat.
W
innych okolicznościach Nora wyśmiałaby jego słowa. O cały czarodziejski świat? Jak to brzmiało? Ale powaga w oczach
mężczyzny uświadomiła ją, że nie żartował.
Podniósł
się, otrzepał kolana i usiadł obok niej. Zaczął swoją opowieść:
–
Zapewne słyszałaś już o Łowcach Czarownic i o tym, że LOCH powstał, aby z nimi
walczyć? – Eleonora przytaknęła. Blaise kontynuował. – Na początku Łowcy
składali się z kilku rozgoryczonych charłaków, którym nie podobała się pozycja,
jaką oferowali im czarodzieje w ich świecie, ale z czasem dołączyli do nich
mugole i… Śmierciożercy. Można by pomyśleć, że nie mieli ze sobą nic wspólnego.
Czy Łowcy nie przysięgali zadać śmierci każdemu czarodziejowi? Ale połączył ich
wspólny cel. Jedno, konkretne zadanie. Przebudzenie zła.
–
Tamara mówiła mi o czymś podobnym. O tym, że chcą powrotu mrocznych czasów. –
Dziewczyna przypomniała sobie rozmowę z Rosjanką w bibliotece.
Blaise
kiwnął głową.
–
Ale żeby tego dokonać, potrzebują mocy czterech wiedźm. Najsilniejszych, jakie
ten świt wdział.
–
Jaki problem? Nie mogą ich przeciągnąć na swoją stronę? – Objęła się ramionami,
marszcząc brwi i starając się wszystko jak najlepiej zrozumieć.
–
Mogliby. Gdyby nie były od dawna martwe. – W dawnych czasach Blaise w tym
momencie by się uśmiechnął. Teraz zaledwie ujrzała niewielki błysk rozbawienia
w jego oczach.
–
Och. To komplikuje sprawę. – Próbowała powiedzieć to z powagą, ale nie wyszło
jej to za dobrze.
Zabini
skarcił ją wzrokiem.
–
Skup się. Teraz zaczynają się schody. LOCH znajdował się w posiadaniu zaklęcia
ożywiającego. – Nora uniosła brwi. Była pod wrażeniem. Zaklęcie ożywiające? W
niewłaściwych rękach mogło spowodować wiele złego. – Ale służy ono raczej do wybudzania. Było pilne strzeżone. Musisz
wiedzieć, że to jedno z wiecznych zaklęć. Może je rzucić tylko osoba, która
posiada specjalnie zaczarowany pergamin z treścią czaru. Ale wtedy i tak nie
jest to proste. Czarodziej, który podejmuje się tego wyzwania, musi być
naprawdę bardzo potężny i mieć do dyspozycji składniki, których w dzisiejszych
czasach praktycznie się nie spotyka. Dopiero niedawno LOCH podjął się tego
wyzwania. Było to niebezpieczne, ale udało nam się przebudzić najsłabszą i
najmłodszą z wiedźm. Wydaje mi się, że już ją spotkałaś. W dawnych czasach nazywano
ją Królową Maeve, ale ty ją znasz jako Eve Queen.
Nora
po raz kolejny tego dnia oniemiała. Jej przerażająca stara nauczycielka obrony
przed czarną magią, którą dziewczyna umyślnie starała się unikać, była pradawną
wiedźmą? Gdyby nie kręciło się jej już w głowie, pewnie teraz by zrobiło jej
się słabo.
–
Ach. Okej. Czemu nie? – spytała odrobinę piskliwym głosem.
–
Możesz ją kojarzyć z kart z Czekoladowych Żab. Pochodzi z Irlandii, z czasów
przed założeniem Hogwartu. Szkoliła młodych czarodziejów. Ale to nie jest
istotne. Udało nam się ją przebudzić i od tej pory, na swój dziwny sposób,
stara się nam pomagać. Ale Łowcy dowiedzieli się o naszym posunięciu. A my
pojęliśmy, że popełniliśmy wielki błąd. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie, że
wybudzanie wiedźm prowadzi do… tego czegoś. Teraz także wciąż błądzimy wśród
wielu teorii, których nie sposób dowieść. Obudziliśmy Evę, a dokładnie Maevę, z
czystej ciekawości. Myśleliśmy, że może nam pomóc, a tylko namieszaliśmy. Łowcom
udało się wykraść to zaklęcie. Podejrzewamy, że mamy w naszych szeregach
jakiegoś zdrajcę, który im pomógł. Ale nie rozumieli potęgi tego zaklęcia. Nie
wiedzieli, że każdą kolejną wiedźmę musi przebudzać ta wiedźma, która jako
ostatnia została ożywiona. W tym przypadku była to Maeve. Dlatego utknęli w tym
samym punkcie co my. Nie udało nam się jeszcze przejąć zaklęcia i nie możemy go
zniszczyć, a Łowcy nie mają Eve, która pomogłaby im.
–
Dobra, staruszku. Nie czuję się najlepiej, więc przypominam ci, od czego
zaczęła się ta rozmowa. Ode mnie. Od ciebie. Od porwania. Co ja mam z tym
wszystkim wspólnego?
Nora
nie do końca wiedziała, co powinna o tym myśleć. Ale miała wrażenie, że zbyt
długo już jej nie było. Zaraz ktoś zacznie jej szukać, a ona chciała nacieszyć
się Blaise’m. Więcej – chciała go zrozumieć.
–
Nie kłamałem ostatnim razem. Gdy mówiłem o Melody i… o tym, co się stało. Ale
były inne tego okoliczności. W rok przed twoimi narodzinami Sybilla Trelawney
wypowiedziała kolejną przepowiednię. Dotyczyła dziecka, które miało się narodzić
z początkiem nowego roku. Bardzo potężnej osobie, która powstrzyma lub pomoże w
zagładzie świata… – Po plecach dziewczyny przebiegły jaszczurki strachu. On…
nie mówił o niej, prawda? – LOCH od razu założyło, że chodzi o moje i Melody
dziecko, które miało urodzić się pierwszego stycznia, ale gdy stało się to, o
czym ci już opowiadałem… zaczęli szukać od nowa. I wtedy dowiedzieli się, że
Astoria Malfoy urodziła właśnie tego dnia dziecko. Nie mając nic do stracenia, będąc
zupełnie pozbawionym chęci do życia i pragnąc zemsty, zgłosiłem się, by cię
przechwycić. Chodziło o zapewnienie ci bezpieczeństwa. Łowcy czatowali już na
twoje życie. A klątwa Havlynga była najlepszą opcją na ukrycie ciebie.
Nora
miała wrażenie, że Blaise mówi o zupełnie innej osobie. Przecież nie mógł mówić
o tej samej Eleonorze, którą, jak ostatnio sprawdzała, była. O dziewczynie,
która praktycznie przez całe życie nienawidziła tłumów, historii i
czarodziejów… która jako małe dziecko, gdy śniło jej się coś złego, wpełzała do
łóżka Blaise’a i słuchała jego zabawnych historyjek… która w końcu pogodziła
się ze swoim życiem i otworzyła na innych ludzi… która była tak przeciętna, że
słowa potężna i niebezpieczna zupełnie do niej nie pasowały. Ale – mówił cichy głosik w jej głowie – przypomnij sobie te wszystkie dziwne
sytuacje, które wydarzyły się od początku roku. Sprawa blizn, zniknięcie
Blaise’a, słowa, że jest w niebezpieczeństwie, ostrzeżenie Eve Queen, nawet
obecność Tamary w jej życiu…
–
Ale… dlaczego? Co mam zrobić? – Położyła dłonie na głowie, mając ochotę rwać
włosy z tej… bezsilności? Zmienności?
–
Dokładnie za jakieś dwadzieścia minut się dowiemy. – Blaise zerknął na zegarek,
obliczając minuty do północy i objął ją
ramieniem. – Cały wieczór źle się czujesz, prawda? Twój organizm przygotowuje
się do czegoś wielkiego… Klątwa Havlynga skutecznie hamowała twoje zdolności,
ale wraz ze skończeniem przez ciebie siedemnastu lat zniknie.
–
Ty wiesz, prawda? Zawsze wiedziałeś – powiedziała gorzko, obserwując jego
twarz. Gdzieś w oddali ktoś wystrzelił sztuczne ognie. Z przeszywającym
pyknięciem rozprysły się na niebie.
Blaise
przez chwilę milczał, próbując zebrać myśli.
–
To nie przypadek, że jesteś tak bardzo dobra z transmutacji. Twoje umiejętności
będą z nią związane. Wiesz na czym polega bycie metamorfomagiem, prawda? A na
czym animagem? A potrafisz sobie wyobrazić połączenie tych dwóch umiejętności,
tylko, że jeszcze bardziej rozbudowane? Metamorfomag może zmieniać wygląd tylko
poszczególnych części ciała, a ty… na podstawie jednej myśli będziesz mogła
zmieniać się w innych ludzi. Na razie tylko tyle wiemy. Bazujemy na własnych
przypuszczeniach oraz badaniach nielicznych podobnych przypadkach, które
zarejestrowano na przestrzeni wieków. Choć może być tak, że zupełnie nas
zaskoczysz.
Nora
wybuchła śmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Odrzuciła głowę do tyłu i zarechotała tak, jak dawno jej się już to
nie zdarzało.
– Ale mnie wystraszyłeś! Serio! To miał być
taki urodzinowy żart, prawda? Czy po prostu twój dziwny sposób na powiedzenie
mi przepraszam? Dałam się nabrać! Przecież takie umiejętności są niemożliwe. Zresztą,
nie brzmią zbytnio niebezpiecznie. Mogłeś się bardziej postarać, staruszku. –
Poklepała go po kolanie i otarła łzę z policzka.
Ale
Blaise’owi nie było do śmiechu. Złapał dziewczynę mocno za nadgarstek. Nora
syknęła z bólu, wytrzeszczając na niego oczy.
–
To nie są żarty, dziewczyno! Nie rozumiesz, jak bardzo jest to ważne? Jak
ciężko będzie ci żyć z takimi umiejętnościami i jakie cenne mogłyby się stać w
rękach Łowców Czarownic?
Wyrwała
rękę z ucisku i spojrzała w jego rozgorączkowane oczy. Przełknęła głośno ślinę,
zdając sobie sprawę, że on naprawdę nie żartuje. A powracające mdłości były
jakby potwierdzeniem jego słów. Norę ogarnął strach.
–
To co mam robić? Czekać aż po mnie przyjdą? Nie mogą mnie zmusić do współpracy
z nimi! – Miotała się między wybuchnięciem płaczem, a ucieknięciem w siną dal.
To nie mogła być prawda! Ktoś ją wrabiał. Albo to te halucynacje lub trucizna.
–
Myślisz, że jak istnieje zaklęcie ożywiające, to nie znajdą sposobu na opanowanie
twego ciała bez twojej zgody? Zwykły Imperius im wystarczy. – Jego ton stał się
łagodniejszy, gdy ujrzał jej wystraszony wzrok. – Nie martw się. Poradzisz
sobie z tym. Trzymaj się Tamary i LOCHu, to nic ci nie będzie grozić. –
Pocałował ją w czubek głowy i wstał z murka. Nora spojrzała na niego z
niedowierzaniem.
–
Chyba nie masz zamiaru mnie zostawić!? – Lekko się zataczając, podniosła się za
nim. – Jeszcze tylu rzeczy mi nie powiedziałeś! Gdzie byłeś? Co robiłeś? Jakie
masz plany? Nie możesz mnie ponownie opuścić! Nie możesz! – Głos załamał jej
się przy ostatnich słowach. Widząc ból na twarzy Blaise’a, zdała sobie sprawę,
że on naprawdę odchodzi. I że nie chce tego równe mocno jak ona. Wtuliła się w
niego rozpaczliwie, znów zaczynając płakać. – Nie poradzę sobie bez ciebie.
Mieliśmy być znowu rodziną.
–
Jesteśmy rodziną, Promyczku. Jesteś silniejsza niż myślisz. Uważaj na siebie.
Bardzo cię kocham. – Poczuła, jak całuje ją po raz ostatni w czubek głowy, by
za chwilę odczuć pustkę i patrzeć jak się od niej oddala.
Osunęła
się na ziemię, zanosząc się szlochem. Dziewczyny urodzinowe życzenie się spełniło.
Spotkała się z Blaise’m. Ale dlaczego musiał znów namieszać w jej życiu, by
ponownie z niego zniknąć?
Nie
mogła się długo nad tym zastanawiać. Przez jej ciało przeszły sztylety bólu.
Skuliła się, modląc się, by cierpienie się skończyło. Z oddali usłyszała, że
ktoś ją woła, ale nie mogła się na tym skupić. Czuła tylko ogień. Płonęła!
Skręcało ją tak, że miała wrażenie, iż zaraz umrze. Chciała umrzeć! Wszystko, byleby to się
skończyło!
W
stanie czystej agonii zarejestrowała, że ktoś się nad nią pochyla. Ujrzała
znajomą twarz. Tamara? – pomyślała ze
zdumieniem. Ból rozsadzał jej nogi, kręgosłup, nawet twarz, a nagle… wszystko
się skończyło.
Nora
leżała przez kilka sekund na chłodnej ziemi, nie mogąc dojść do siebie. Już nic
nie rozumiała. Udało jej się delikatnie unieść. Zaczęła się rozglądać za
Tamarą. Znalazła dziewczynę, stojącą kilka metrów od niej. Rosjanka wydawała
się być przerażona – na białej twarzy odbijał się strach, czerwone usta miała
delikatnie rozchylone. Stała w miejscu i patrzyła na Norę.
–
Może byś mi pomogła? – spytała dziewczynę i oniemiała. Jej głos… brzmiał tak
dziwnie! Eleonora pospieszne odgarnęła czarne włosy z twarzy… czarne?!
Porwała
się na równe nogi, czując się nienaturalnie. Wpatrzyła się w swoje odbicie,
połyskujące w tafli wody. Ale nie spoglądała na nią zwyczajna Eleonora Zabini.
Patrzyła na nią Tamara Łukiniczna. Identyczna do tej, która stała za jej
plecami.
Tam
ta ram tam!
Czy
ktokolwiek się tego spodziewał? Bo tak się składa, że pewna autorka planowała
to od dawien dawna… Praktycznie od samego założenia bloga. Lub coś koło tego. A
teraz czuje się taka pusta, gdy w końcu ten plan opuścił jej umysł i serce…
Pamiętacie
rozdział 9 część I Naga prawda?
Dawno
do niego nie wracałam (przydałoby się go w końcu poprawić, Gabsone), ale zdałam
sobie sprawę, że był to rozdział przełomowy. Gdzie ujawniłam wszystkie
dotychczasowe tajemnice. I teraz… ten rozdział pod tym względem bardzo
przypomina mi ten 9, napisany rok temu. Nie tylko przez samą obecność Blaise’a,
ale także przez prawdę…
I
co myślicie? - Naprawdę jestem ciekawa waszej reakcji!
Uprzedzam,
że miejscami mogłam zgubić ,,i”, ponieważ ten klawisz mi trochę szwankuje… ale
mam nadzieję, że wszystko wychwyciłam! :D
Bardzo dziękuję za ponad 56 tys. wyświetleń!!! A ja pamiętam, jak rok temu zachwycałam się 2 tys... Nawet nie śniłam, że przez rok uda nam się tyle osiągnąć. Dlatego z całego serca dziękuję wam :*
Bardzo dziękuję za ponad 56 tys. wyświetleń!!! A ja pamiętam, jak rok temu zachwycałam się 2 tys... Nawet nie śniłam, że przez rok uda nam się tyle osiągnąć. Dlatego z całego serca dziękuję wam :*
Ten
rozdział JEST bardzo ważny, więc radzę wam go skomentować, bo jak nie, to
roznegliżowany wampir wpadnie dzisiaj do waszego domu!!! Zostawiam waszej wyobraźni resztę :D
Pozdrawiam,
kocham was i w ogóle…
Buziaki,
Potterowi Ludkowie! <3
Cześć :)
OdpowiedzUsuńAaale rozdział! Warto było czekać! Aż nie wiem, od czego zacząć.
Nie za bardzo lubię te kwestie z przepowiedniami i tak dalej, bo z reguły brzmią nieco kiczowato, ale Twoje opisy dały mocne fundamenty i sprawiły, że wszystko jakoś do siebie pasowało. Poza tym historia czterech wiedźm i prawdziwa tożsamość Eve Queen brzmią świetnie.
Aż strach pomyśleć, jak teraz będzie wyglądało życie Eleonory i jak faktycznie rozwiną się jej umiejętności! To nic przyjemnego być tykającą bombą zegarową, którą wszyscy chcą przejąć. Mam nadzieję, że Nora zdąży odpowiednio opanować swoje nowe zdolności i wykorzystać je przeciwko Łowcom Czarownic zanim wpadną na to jak nad nią zapanować.
U Roxie sielanka, więc w tej kwestii trudno o jakieś rozbudowane komentarze :) Szkoda mi Eleny, to taka dziwna sytuacja…
No, rozdział był bardzo ciekawy i przełomowy :) Nie wiem czego teraz się spodziewać, ale mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać.
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Tak! Udało się ;)
UsuńTo fakt. Sama jeszcze nie wiem, jak to się potoczy, ale... mogę obiecać, że będzie interesująco!
Dość niewygodna, ale Elena sobie poradzi :)
Też mam taką nadzieję. Zobaczymy, czym mnie szkoła zaskoczy XD
Pozdrawiam!
Hmm zastanawiałam się czy napisać czy nie. No bo cóż nie oszukujmy się uwielbiam wampiry no ale goły to chyba lekka presada. Więc pisze :D Tego sie nie spodziewałam ! Nawet w najmniejszym stopniu. Myślałam sobie no, to bedzie rozdział o jej przyjęciu a tu..... BUM! Ale czemu wygląda jak Tamara ?( chyba że to było gdzieś wplątane a ja nie zauważyłam) A Jules jest taki słodki! Nie wiem jak inaczej to zkomentować:D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Gwen
To dobrze, że jednak napisałaś :D Ale to nie jest taki fajny, przystojny wampir. To taki zły, krwiożerczy umarlak! Powinnaś się bać!
UsuńLubię zaskakiwać :D
Dlatego, że o niej pomyślała, kiedy jej moce się ujawniły ;)
Pozdrawiam!
Super! Zupełnie się tego nie spodziewałam. Myślałam, że to będzie zwykłe przyjęcie, że po prostu stanie się pełnoletnia, a tu takie zaskoczenie. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć. Taki był zamiar :)
UsuńDzięki za komentarz!
Boże! Nie wiem czy przez to że ten rozdzial jest taki przelomowy czy co ale po raz pierwszy komentuje twojego bloga, przepraszam ;* Ale to rzeczy.
OdpowiedzUsuńBlaise pracuje dla LOCHu?! Nora ma takie przefantastyczne zdolnosci?! Też takie chce, kupisz mi je na święta, dobra? :D
Chris ma sie przylaczyc to lowcow czarownic z tego co zrozumialam..
Nigdy go nie lubilam! Za bardzo mi przypominal McLaggena! XD Tylko nie zapomnij mu wypomniec ze jest du.. Kompletnym idiota! Ile ja uzywam wykrzyknikow xD
Proponowalabym ci zebys dala Norze jakas wade bo jak juz pisalam obdarzylas ja super moca c;
Stracilam wene i nie wiem o czym pisac wiec dodam tylko ze nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu :)
Zadałaś tyle cudownych pytań moim bohaterom - na które wkrótce odpowiem, gdy zbierze się ich większa liczba - że naprawdę cię już poznałam ;)
UsuńZawsze musi być ten pierwszy raz!
Tak, tak i.... eeee... pomidor! :*
No... w sumie to trochę tak, ale jeszcze nie do końca :D
Hahaha ok. Przekażę mu wszystko :)
Ale ona jest pełna wad! Jest zbyt ufna, za bardzo się wszystkim przejmuje, często panikuje, zdarza jej się zapomnieć o przyjaciołach... Nikt nie jest bez wad ;)
Dziękuję za ten cudowny komentarz i pozdrawiam!
WOW! wow wow wow wow wow i jeszcze raz WOOW!!
OdpowiedzUsuńCo... Jak... Co... Matko jedyna! Nawet nie wiem od czego zacząć! Jestem tak zaskoczona, że nie nie mam zielonego pojęcia co napisać. :P Rozdział jest świetny oczywiście no i... W sumie to tyle co jestem w stanie ci napisać, bo mnie KOMPLETNIE ZAMUROWAŁO! xd
Kurde no XD
Weny ci życzę i jak najszybszego pisania kolejnego rozdziału! :D Już się nie mogę doczekać! ;D Pozdrawiam! ;))
~Daughter of Shadow
Uwielbiam twoje wow. Jest takie wow. Prawie jak takie psie wow. Haha :*
UsuńHahahahaha taka reakcja mi się podoba. Czyżbym kogoś zaskoczyła? Taki miałam zamiar ;]
Dziękuję, dziękuję!
Pozdrawiam!
Dawno nie czytałam tak obszernych rozdziałów. Oczywiście tematyka potterowska nie jest mi obca, ba, kiedyś nawet próbowałam swoich sił pisząc kolejne opowiadanie. Komentuję Twoje opowiadanie po raz pierwszy, więc wybacz c:
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, na samym początku rozdziału wszystko mi się poplątało. Zastanawiałam się gdzie są, co się dzieje i dlaczego Fred ma telepatyczne moce xD Fragment z wampirem Ci się udał, pochwalam. Jest tutaj dużo dialogów, co mogę wytknąć, ale również mogę skomplementować. Jeśli opisy są dobre - liczba dialogów nie ma znaczenia. Tutaj trochę mi brakowało opisów miejsca, albo innych odczuć Nory, która cały czas wspominała coś o zabijaniu. Przez to trochę się pomieszało. W głowie miałam harmider, zastanawiałam się, kiedy sytuacja się wyklaruje.
Druga część rozdziału była trochę lepsza. Wprowadziłaś trochę za dużo postaci jak na jeden raz. Robosmoczek to bardzo kreatywny pomysł! W życiu bym na coś takiego nie wpadła. Idealnie wplotłaś wątek zakochanych. Koniec zastrzeżeń, fabuła jest niezła.
Chris. Cóż, od początku go nie lubiłam. Ta scena jest ponownie lepsza od poprzedniej. Choć krótsza to fantastycznie ujęłaś nastrój, trochę tajemnicy, trochę strachu. Jestem ciekawa, jaką decyzję podejmie.
Ostatni fragment uważam za najbardziej godny uwagi. Oczywiście w/w też są dobre, lecz tutaj niczego mi nie brakowało. Dowiedziałam się z niego najwięcej, opisy nie były istotne, bohaterowie zostali określeni. Wątek klątwy, która została rzucona na Norę, to był strzał w dziesiątkę. Sama końcówka daje wiele do myślenia. Blaise znowu się zmył? Co ma jeszcze na sumieniu?
Jeśli chodzi o Twój styl pisania - parę razy zmieniłaś kolejność wyrazów w zdaniu. Nie jest to bardzo wielki błąd. Ale spójrz: "(...) wypowiedziały dziewczyny zdradzieckie usta". Nie wiem, czy to było zamierzone, ale lepiej by to wyglądało, gdybyś napisała to jako "(...)wypowiedziały zdradzieckie usta dziewczyny". Poza tym masz fajny styl pisania, bardzo mi się podoba. Zauważyłam też parę literówek, lecz one się zdarzają każdemu. Interpunkcja jest w porządku, sama zgłębiam jej tajniki.
Podsumowując - nie zmarnowałam czasu, czytając Twojego bloga. Przeczytałam od deski do deski z zapartym tchem. Wybacz moje marudzenie. Czasami tak mam xD. W takim razie zostaje mi czekać na następny rozdział, prawda?
Pozdrawiam, Niezgodny Kosogłos xxx
kosoglos-zyje.blogspot.com
A ja dawno nie czytałam tak wyczerpującego komentarza! Już na samym wstępie ci za niego podziękuję, moja droga :)
UsuńNie mam czego wybaczać! Cieszę się, że w końcu to zrobiłaś.
Za początek mogę cię jedynie przeprosić. Jest on dziełem mojego pokręconego poczucia humoru, które wyprawia mi własnie takie numery. Starzy czytelnicy są z nim lepiej zapoznani, więc trochę więcej rozumieli XD
To wprowadzenie dużej liczby bohaterów było zamierzone i koniecznie. Przez moje opowiadanie przewija się bardzo dużo postaci i od czasu do czasu muszę przypomnieć kto jest kim. Stąd ten mały bałagan.
A Robosmoczek nagle pojawił się w mojej głowie. Jules miał jej dać jakiś naszyjnik lub coś w tym stylu, a w chwili, gdy pisałam tę scenę pomyślałam o tym smoczku :)
Tę scenę z Chrisem najlepiej mi się pisało. Narobię chłopakowi niezłych problemów XD
O! Jak miło mi to czytać! To dla mnie prawdziwa pochwała, więc dziękuję. Długo planowałam tę scenę, więc może dlatego wyszła mi trochę lepiej :)
Błędy z szykiem były spowodowane już zmęczeniem - pisałam całą noc i o tej 4 przeczytałam tylko raz rozdział, by wychwycić błędy. Zazwyczaj w takich sytuacjach odkładam rozdział na parę dni, by z czystym umysłem zabrać się za poprawianie. Dzięki za wskazanie błędu. Postaram się jak najszybciej poprawić D
Miło mi, że do mnie zawitałaś! Dokładnie tak ;)
Pozdrawiam i już wkrótce do ciebie zajrzę!
No to ten... Wow. Tego się nie spodziewałam! :o Końcówka mega szokująca i ja się pytam jak mogłaś zakończyć w takim momencie?! No ja nie wiem na prawdę xD Ale dobra, dobra zacznę od początku, bo ten także warty jest uwagi :D
OdpowiedzUsuńBrakuje mi Nory i Freda razem. W końcu on był jej pierwszym znajomym z Hogwartu. Ta ich rozmowa na początku, jeśli można to tak nazwać, była świetna xD Szczególnie plany zabójstwa Freda, trochę jestem zdziwiona, że jednak się nie skusił na ucieczkę, Nora z tasakiem i żelkami czyhająca na twoje życie to nie przelewki xD
Ciekawi mnie ta Panna Katastrofa, wydaje się jakaś dziwna xD No kto lubi historię, jakąkolwiek?! A tu jeszcze Historia Magii z Binnsem... Ciekawe czy uda jej się rozszyfrować o co chodzi z tą książką.
No to Jules postarał się z tym prezentem dla Roxie, Robosmoczek na pewno jest mega uroczy. Jejku, jacy oni są cudowną parą *.*
Jejku, rodzice Chrisa są Łowcami czy co? I czy oni właściwie nie mieli być martwi xD? Nie żebym gościa szczególnie lubiła, ale mam nadzieję że nie przejdzie na ich stronę.
Spotkanie Nory i Blaise'a takie kochane <3 Hmm, do chwili gdy powiedział jej, że należy do LOCHU, Eve Queen jest jakąś tam wiedźmą a ona sama jest osobą od której zależy życie całego świata. Ale początek był całkiem wzruszający :")
Nora zamieniająca się w Tamarę?! Dobra, chodzi tu tylko o wygląd, no ale... to dwie Tamary. Ciekawe co na to James i reszta xD I dlaczego Tamara właśnie, przypadek, bo to ona ją znalazła czy coś głębszego? Cóż, zostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział by dowiedzieć się czegoś więcej xD
Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*
Czyżby udało mi się zaskoczyć moją ulubioną imienniczkę? :D
UsuńWiesz, że uwielbiam dramatyczne zakończenia. Ten typ już tak ma *wskazuje na siebie, głupio się szczerząc*
Wiele osób narzekało na brak Freda, więc pozwoliłam temu wariatowi znów wejść na scenę ;) Także się mu dziwię!
Panna Katastrofa będzie bardzo interesującą postacią. Zwłaszcza, że to nie ja ją stworzyłam... Ale o tym w następnym rozdziale ;) Ja lubię! Ale jestem wariatką, więc chyba się nie liczę...
Na razie mają dobrze. Na. Razie. He he he XD
,,czy co" ;) Mieli. Ale to kolejna tajemnica :D
Hahah ty i twój optymizm. Rozczulające :*
Bo Nora o niej pomyślała.
Pozdrawiam, skarbie! ^^
Hej :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zresztą jak cała pisana przez Ciebie historia! Podziwiamy za wenę, chęci i czas, który poświęcasz pisaniu ^^
Zaskoczyły nas nowo odkryte umiejętności Nory.
Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie się ukażą.
Totalnie shippujemy Norę i Jamesa <3. Liczymy na rozwój relacji tej dwójki!
Swoją drogą, widziałyśmy też, że piszesz opowiadanie o Leo <3 i Calypso na Wattpadzie. Jeszcze go nie przeczytałyśmy, ale ciekawi nas Twój pomysł dotyczący losów Caleo :D
Niecierpliwie czekamy na nowy rozdział i pozdrawiamy ;)
O raju. To pierwszy komentarz napisany w liczbie mnogiej na moim blogu... Jakoś trzeba to uczcić! :D
UsuńW nagrodę mogę wam zaoferować mojego gorącego buziaka i budyń waniliowy. Nie tak dobry, jak czekoladowy, ale chyba wystarczy, co? :*
Dziękuję, kochane. Cieszę się, że udało mi się was zaskoczyć :)
Haha ok! Zobaczę, co da się zrobić!
Będę zaszczycona, jeśli przeczytacie moje drugie opowiadanie. Tylko dajcie mi znać, co o nim myślicie! :3
Pozdrawiam!
Nie wierzę! @.@ COOOOO!? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?! Co tu się w ogóle wyrabia?! Gabi! Ty jesteś geniuszem zbrodni! Szalonym naukowcem! Molem książkowym! Świątecznym szajbusem! Amatorem warzyw! Wróć... o czym to ja...? A właśnie! Nora w przepowiedni Trelawney... Nora wybierze dobro lub zło... Nora zniszczy świat, albo go uratuje... Nora zamieniła się w Tamarę... A jakby tak wtedy Tamara chodziła z Albusem i Albus by zobaczył Norę jako Tamarę i zaczął ją całować? XD Ejj moment, bo mnie wyobraźnia ponosi... xD Więc na czym skończyliśmy? Blaise wrócił... Blaise porwał Norę, żeby ją chronić... Blaise pracuje dla LOCHu... LOCH zlecił porwanie Nory... LOCH dla którego przecież pracuje też Tamara... Tamara od początku musiała wiedzieć... Tamara zobaczyła Tamarę z duszą Nory w środków... Co tu się do diabła wyrabia!?
OdpowiedzUsuńChyba mi poprzestawiałaś jakieś trybiki w mózgu... Nie potrafię tak poukładać komentarza jak zwykle, to wszystko jest... @.@
W ogóle to genialny opis tego podwórka *O* Aż chciałabym tam być <3 No i dlaczego Nora nie odpowiadała na listy Freda? :'c Matko, tyle niewiadomych... Tyle odkrytych tajemnic... Tyle Nory... Tyle LOCHu... Tyle Blaise'a... Tyle wszystkiego O.O
W ogóle to gdzie jest James ja sie pytam!? Wszystkiego tak dużo, a Jamesa nie ma! :c No poza tym jednym cytatem jego...
Ok, wybaczę Cie to, że nie ma Jamesa, ale... jak mogłaś mi nie powiedzieć, że Nora niczym Percy Jackson, ma zgładzić lub uratować świat!?
Aaa no i zapomniała bym! Chris! Biedny Chris... Mam nadzieję, że sie nie przyłączy! No i, że przeżyje... Dobra, mój system wartości pozmieniał się niczym Hermiony... Mam nadzieję, że przeżyje, ale też, że nie przyłączy się do tamtych złych, zapewne Łowców Czarownic. Tak, to brzmi lepiej. :D
Buziaki, uściski, pozdrowienia, wena, całusy, motylki, brokat, jednorożce, kwiatki i wszystkie owoce świata! <3
Kocham <3
Buhahahahahahah - wystarczy za odpowiedź :D?
UsuńNie napisałam ci o tym...? Wydawało mi się, że coś ci tam wspomniałam o moim planie. Nie słusznie...? XD
Cicho siedź, Kociaku :*
Haha Al by tego emocjonalnie nie udźwignął.
Sama nie wiem! Tylko nie krzycz, OK?! XD
Hahaha czemu mnie twój komentarz bawi? :3
Miał być! Przysięgam! Rozpisałam wszystkie wątki i postacie, które miały się pojawić, ale za dużo tego wyszło, więc musiałam to odłożyć do nastepnego rozdziału. James jeszcze będzie ;)
Nie wiem! Przepraszam! myślałam, że ci powiedziałam! Uwielbiamy chyba wykrzykniki! Skończ w końcu na mnie krzyczeć! XD
To w ramach przeprosin napiszę ci o Chrisie, co? <3
A ja ci napiszę:
Tęęęczaaaaaaaaa <3
Kocham bardziej! :****
Nie napisałaś! Dużo pisałaś, ale tego nie pisałaś! xD
UsuńBiedny Al...
Nie przestanę krzyczeć, bo ty krzyczysz na mnie!
Wybaczam! Liczę na poprawę! :D
Wykrzykniki są ok! xD
Widzę, że jeszcze wiele ukrywasz, Murzynku... ;>
Budyń! :*
Kocham najbardziej <3
Pisałam... Po prostu nie pamiętasz! :P
UsuńOk! Chyba musimy porozmawiać o naszych relacjach, Kina! Jeśli takie krzyki wchodzą teraz w grę!
Poprawa może będzie, może nie! :*
No jak ok, to ok!
No coś muszę, Panno Od Krwiożerczych Brzoskwiń (to były wrzoskwinie? XD)
Galareta!
Kocham, że kocham, że ty tak nie kochasz <3
Nie pisałaś! Ja bym nie pamiętała?! Wiem, że mam pamięć jak sito, ale to bym zapamiętała! xD
UsuńMoże spotkamy się z jakimś specjalistą? xD Pomoże nam w relacjach, abyśmy jakoś bez separacji się obeszły! xD
Musi być! :*
To ok, jak ok, że ok!
Tak to były brzoskwinie, Kocjanie! xD
Kisiel!
Kocham, że kochasz, że kochasz, że ja tak kocham! <3
I parę wykrzykników bo jest ich za mało!!! XD
Cześć kochana!
OdpowiedzUsuńPamiętasz jeszcze Kat(i) z opowiadania o Willu i Chione? Tak, to ja. W nowej odsłonie, nowym koncie i nowym blogu. Zapraszam do siebie, mam nadzieje, że w tej formie też spodobają Ci się moje wypociny. :)
A co do postu to... nic dodać nic ująć! Wspaniały i bardzo wciągający. Roxie oczywiście nadal pozostaje moim number 1!
Pozdrawiam!!
Eight Belles (dawna Kat(i))
Wróciłaś!!!!!! Jak ja za tobą tęskniłam :*
UsuńJasne, że pamiętam! Nowy blog? O raju! Jeszcze dzsiaj *patrzy na zegarek* no, może jutro do ciebie wpadnę, skarbie!
Oszczędnie w słowach, ale mnie to zadawala :D Dzięki!
Pozdrawiam + cudna nazwa!
Tylko podaj mi adres twojego nowego bloga XD
UsuńTroszku się rozpędziłam ;)
Ach no tak. Zapomniałam o najważniejszym. :)
Usuńhttps://poglady-blondynki.blogspot.com/
P.S Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale troszeczkę mi się spieszyło! :C
Hej, jestem oceniającą ze strony Recenzowisko i złożyłaś u mnie zamówienie.
OdpowiedzUsuńPrzyjęłam je, ale muszę się zapytać o to, czy jeżeli nie wiem nic o Harry Poterze to będę miała problem ze zrozumieniem opowiadania? Muszę się przyznać, że nigdy nie oglądałam filmu ani nie czytałam książki i po prostu nie chcę ocenić czegoś na czym się nie znam. Twoje opowiadanie chyba jest tak jakby nowym rozdziałem w tym opowiadaniu i nie ma związku z Harrym Potterem i nie będę miała problemu tak? Jeżeli będziesz chciała zmienić oceniającą to zrozumiem, tylko chciałam się zapytać, czy to w niczym nie przeszkadza :)
Pozdrawiam.
W takim razie możemy zrobić tylko jedną rzecz... musisz przeczytać wszystkie siedem części Harry'ego i obejrzeć osiem filmów. I dopiero wtedy zabierać się za moją ocenę. Nie widzę innego rozwiązania tej sytuacji...
Usuń...
...
...
Oczywiście, żartuję :D
Choć z całego serca zachęcam do zapozania się z tą serią, jednak nie będę tak okrutna, by kazać ci ją teraz czytać!
Wszystko zależy od ciebie. Jeśli nie będziesz chciała ocenić mojego bloga, zrozumiem to. Tylko nie oddawaj mnie przypadkowej oceniającej, ok? Żebym sama mogła wybrać. Ale tak w sumie, wydaje mi się, że nie będziesz miała problemu ze zrozumieniem, o czym piszę. Opowiadanie jest o nowym pokoleniu - dzieciach oryginalnych bohaterów. Ale postacie, ich charaktery, wątki - oprócz niektórych imion i świata, Hogwartu itd. - są moje. Wystarczy żebyś tylko tak mniej więcej wiedziała, o czym jest Harry. Albo i nawet nie! Jedna z czytelniczek zupełnie nie znała Harry'ego i się połapała, więc...
Moim zdaniem nie przeszkadza, ale jak już pisałam, to zależy od ciebie. Żebyś się nie męczyła, czytając moje wypociny.
Uff... Ale się rozpisałam! Głównie zależy mi, żebyś po prostu dokładnie przeczytała rozdziały, ale największą uwagę zwróciła na najnowsze. I żeby przyjemnie ci się czytało.
Wybieraj. Ja nie mam nic przeciwko :)
Pozdrawiam i przepraszam, że się tak rozpisałam!
Skoro nie masz nic przeciwko mojej niewiedzy, to z chęcią się zapoznam z blogiem ;)
UsuńBardzo mnie to cieszy!
UsuńA ja, żeby lepiej ci się czytało, już dodałam więcej wyjaśniających informacji o świecie czarodziei w pierwszych rozdziałach. Zawsze też możesz się mnie o wszystko pytać :D
Pozdrawiam!
Wreszcie kolejna tajemnica- kocham tego bloga<3 Mam tylko nadzieję,że pospieszysz się z dodaniem rozdziału, bo jak każesz nam zbyt długo czekać to...
OdpowiedzUsuń1.Wszyscy zginiemy
2.Przyjdę do ciebie i walnę Avade ;)
Nie no... Jesteś genialna i podziwiam twój talent pisarski. Pozdrawiam i weny życzę
Masia
Też nie mogłam się tego doczekać :D
UsuńO raju. Jak tak stawiasz sprawę, to chyba naprawdę muszę się pośpieszyć!
Ach... Tęskniłam za czasami, gdy czytelnicy grozili mi śmiercią... Może to dziwne, ale twoja groźba mi się podoba :P
Jaki talent? XD Bardzo dziękuję. Nawet nie wiesz, ile takie słowa dla mnie znaczą :*
Pozdrawiam!
Kolejny bombowy rozdział, który wiele wyjaśnia i przynosi ze sobą równie wiele pytań. Niewiem jak ty to robisz, że każdy rozdział coraz bardziej wciąga, ale nie przestawaj tego robić. Mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się jak najszybciej! Życzę ci weny i czasu na pisanie!!!
OdpowiedzUsuńTaki był mój zamiar ;)
UsuńNie mam pojęcia, jak to robię, ale na pewno nie przestanę! To mogę ci obiecać :D
Też mam taką nadzieję. Pozdrawiam!
O mamomamomamo.
OdpowiedzUsuńZatkało mnie.
Jaka akcja!
Na początku myślałam, że to Nora okaże się jedną z tych Wiedźm, ale w sumie cieszę się, że wymyslilaś dla niej coś innego. Bardziej spektakularnego i w ogóle. ;D
Jeny, jestem pod takim wrażeniem, że nie wiem, co napisać.
Genialnie wymyślona i poprowadzona akcja - urodziny Nory, jej złe samopoczucie, powrót Blaise'a i jego opowieść. Niesamowite.
Ale nie zapominajmy o Roxie! Nie wiem, czy André jest zawsze taki, czy jednak ma coś do Roxie i Julesa (i Cristiana)...? Test? Oby Sam go oblała, muehehe ��
No i jeszcze Chris - czy jego bliscy sympatyzują z Lowcami? Wydaje mi się, że on nie jest zdrajcą, mimo że wzbudza różne uczucia. No nie wiem, takie moje odczucia :D
Tak więc już nie mogę się doczekać tego, co stanie się dalej. Oby Nora potrafiła wrócić do swojego wyglądu...!
Życzę maaasy weny! :*
Pozdrawiam,
terpsychorka (niezalogowana, bo z telefonu ;)))
Hahahaha idealna reakcja :D
UsuńO, nawet nie wiesz, jak miło mi to czytać. Kurcze. Ale ego mi teraz urośnie po takich słowach. (Gabi, pamiętaj, że wciąż nie umiesz pisać) Już lepiej XD Bardzo dziękuję :*
André zazwyczaj taki jest.
:O Jaka mściwa! haha
No, można tak powiedzieć.
Jeszcze raz bardzo dziękuję, kochana :***
Wreszcie po tygodniu odcięcia od neta wracam i co widzę? Nowy rozdział. A co w nim? Szok!
OdpowiedzUsuńWow, wow, wow!
Nie mogę uwierzyć.
Na początku było śmiesznie, a później nagle zrobiło się poważnie. I muszę przyznać, że takie rozdziały kocham najbardziej. Poproszę o więcej :)
Nora wróci do swojego wyglądu, nie? Nie wyobrażam jej sobie jako Tamary. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!
Weny i niech next szybko się pojawai
- Izi
Zawsze miło mi czytać komentarze od ciebie, kochana :D
UsuńHahahaha i tak miało właśnie być! ;)
No cóż... dowiesz się dopiero w następnym rozdziale :P Wiem... jestem okropna... XD
Pozdrawiam!
Witam, jej ale dużo tu niebieskiego, kocham niebieski. Fanka Harrego? Ja nie czytałam żadnej książki Harrego aż wstyd. Za to obejrzałam wszystkie części.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, bardzo fajny, ciekawy i wciągający. Błędów nie znalazłam, to chyba przez tekst, wciągnął mnie i nie zwracałam uwagi.
Pozdrawiam ciepło ♥
Kolor wybierała dziewczyna, która robiła mi szablon - mi bardzo się podoba :D
UsuńTo mogę ci tylko napisać, że seria Harry'ego jest cudowna i naprawdę zachęcam do przeczytania!
Dziękuję! Super, że ci się podobało ;)
Pozdrawiam!
Wow! Genialny rozdział, czekam na następny. Taka uwaga popracuj nad szykiem zdań. <3
OdpowiedzUsuńDziękuję i na pewno popracuję - w sumie, to wciąż pracuję, ale dość kiepsko mi to na razie wychodzi.
UsuńPostaram się poprawić!
Pozdrawiam :*
Witam :)) Rozdział boski ^^ Zresztą jak zawsze :d Ty się przejmujesz, że jeden klawisz Ci szwankuje? To co ja mam powiedzieć w sprawie mojego kompa? =.=''' Uh, nieważne xD Dobra, wybacz, że tak krótko, ale mam do nadrobienia kilka blogów ;p Następnym razem będzie dłużej... jak to mówili Huncwoci? Uroczyście przysięgam? :D Tak, chyba tak... Tak więc, uroczyście przysięgam, że następny komentarz będzie dłuższy :D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńGinny, skarbie, cieszę się, że jesteś :*
UsuńDwa klawisze! No ale dobra... Nie będę narzekać :P
Jasne. Rozumiem to <3
Haha okej! Zapamiętam sobie twoją przysięgę!
Pozdrawiam! :*
Wlasnie przeczytalam caly blog, a wiec komentarz bedzie bardzo dlugi i pewnie dosc chaotyczny, bo trudno ogarnac emocje, ktore wlasnie odczuwam. ok., tak naprawde będzie ich kilka, bo w jednym komentarzu to na bank się nie zmieszcze.
OdpowiedzUsuńSzukalam bloga o nowym pokoleniu. Sama zaczelam o nim pisac, poniewaz chcialam miec w Hogwarcie duza rodzinke, choc wczesniej raczej sie nie interesowalam tym pokoleniem, zawsze kochalam Huncwotow. no ale skoro sama sie teraz nieco przekonalam, to i postanowilam poszukac jakies opowiadania na ten temat. Nie, zebym nigdy ich nie czytala, ale zazwyczaj mnie zbyt denerwowaly... tylko opowiadanie Muniette do tej pory przeczytalam od poczatku do konca i pokochalam.
No, a teraz mam kolejne. NIe wiem wlasciwie, co zainteresowalo mnie w Twoim blogu na poczatku. moze to slowo "nowa"? moze to, jak dziwnie i aspolecznie zachowywala sie Nora, az sztucznie - co kazalo mi sadzic, iz musi kryc sie za tym cos wiecej... Nie wiem, ale zaczelam czytac i sie wciagnelam.
Chyba najbardziej podoba mi sie w tym to, ze jest tutaj tyle tajemnic i ze najwyrazniej dotycza one calego magicznego swiata i ze każdy rodzial przynosi kolejne odpowiedzi, ale i pytania…. NO i ze akcja nie dzieje się tylko w Hogwarcie, ale i w Rumunii i w roznych innych miejscach (rafa koralowa xD) . poczatkowo wydawalo mi sie, ze bedzie to historia samej Nory, dziewczyny, ktora powoli dojrzewa i staje sie odwazna. Ale to o wiele wiecej. podejrzewam, ze musialas zmienic nieco plan, bo teraz piszesz rownie duzo o Norze, co o Roxie, a na poczatku i tej drugiej prawie nic nie bylo. to wlasnie mi troche przeszkadza, bo chyba z 6 pierwszych postow bylo pisanych calosciowo tylko z perspektywy Nory i uwazam, ze powinnas to zmienic (no i dawac wiecej perspektywy chlopakow, kurde, ja musze wiedziec co ten James sobie mysli pod ta czaszka xD). Ale ogolnie mozna by nawet zostawic Nore i Roxie, to naprawde ciekawe, tylko ze po prostu o Roxie powinnas juz zaczac w pierwszych rozdzialach;)
Zaczne jednak tak jak Ty od Nory. Jak juz pisalam, jej poczatkowo skrajna aspoleczenosc wydawala mi sie megadziwna, szczegolnie ze jednoczesnie sprawiala wrazenie osoby inteligentnej, wrazliwej i bylo mi jej megazal. Dlatego ciesze sie teraz, gdy Nora już jest inna, bo wiem, ze jej wczenisjesze zachowanie bylo wynikiem tej klatwy i manipulacji Blaise'a, choc nadal nie moge do konca zrozumiec jego sposobu myslenia. Ach, na pewno kocha Eleonore na swoj dziwny sposob, lecz... nie potraktowal jej dobrze, zmienil jej psychike... zastanawia mnie, czy poslal ja nagle do szkoly, bo z jakichs powodow LOCh mu kazal czy cos, czy moze uznal, ze jednak dziewczyna zasługuje na to, aby odnalezc sama siebie... pewnie jeszcze troche czasu minie, nim sie dowiemy... w kazdym razie nie rozumiem, czemu LOCH mialby tego chcieć - skoro nawet Malfoy'owiue szybko dowiedzieli się, ze Eleonora to Kasjopea., to tym bardziej ci lowcy to ogarna... Przeciez chyba LOCHowi nie zalezy, aby Lowcy i spolka ja przechwycili (dobrze, ze ci, ktorzy zaatakowali Nore, Scorpiorusa, Hugoa i Lily, nie zdawali sobie sprawy, kogo tak naprawde znalezli...), a pewnie juz sie na to szykuja od dawna...troche wiec by mnie zdziwlo, gdyby się okazalo, ze to Loch powolił na to, aby Nora poszla do Hogwartu... chyba że chodziłoby o to, ze z jakiegos powodu uznanp, iż lepiej jest zaryzkowac i pozwolic lowcom na poznanie prawdy niż trzymanie dziewczyny w schronieniu -> bo to drugie byloby z jakiegos nieznanego na powodu gorsza opcje… na razie nie wiemy, ale wiemy ze Nora caly czas jest w niebezpieczeństwie, skoro wyslal chociazby taka Tamare do pilnowania dziewczyny... Bardzo lubie Nore, swietnie pokazalas zmiane jej charakteru ( a może poznawanie samej soebie), ale również nie zapomniałaś., ze skoro nie miala kontaktu z rówieśnikami, to np.moze mieć spory problem z relacjami damsko-meskimi czy tez z zaufaniem wobec koleżanek (tzn. nadmiernym xD).
Swoja droga, jak juz wspomniałam o Rosjance, to musze przyznac, z nia także odwalilas kawal dobrej roboty, sam czlowiek nie wie, czy ona jest dobra czy zla i co tak naprawde wie... Chcialabym, zeby z nia i Albusem cos wyszlo, bo moze nauczylaby sie mowic o wlasnych uczuciach (jakos nie wydaje mi sie, zeby ta slizgonka, za ktora niby lazil Albus,pasowala do niego xD)... no chyba ze jednak okaze sie jakas zla... no bo do dzis nie rozumiem, czemu najpierw rzucila sie na Freda, a pozniej Jamesa , jak to niby mialo pomoc w pilnowaniu Pisklaka? miala zostac sama jak palec ( w koncu w tym samym czasie Nott przekonal Chrisa, zeby ten 'rzucil' Nore)???.. nie ogarniam...ale teraz przynajmniej wiem, ze prawdopodobnie tajemnicza "ona" nie byla Rosjanka, a matka Chrisa... Co dopiero ten rozdzial mi pokazal … może kobieta stoi na czele tych czarodziejow pomagajacym Lowcom Czarownic? Nie ohgarniam wiec do konca roli Chrisa, chce byc jakims podwojhnym szpiegiem - no bo chyba dziala w LOCH? A, jak juz jestesmy przy nim, towczesniej nawet go lubilam, bo podobalo mi sie, ze jak juz komus uda sie zerwac jego grubianska amske, to kryje sie pod nia naprawde wartosciowy chlopak... teraz to nie wiem, co o nim myslec, ale chodzi mi o cos innego - nie rozumiem, czemu Nora nigdy nie probowala dowiedziec sie od Jamesa, czy naprawde z zazdrości tak chamsko potraktowal swojego bylego przyjaciela? to naprawde niedopusczalmne... James nadal jest dosc dziecinny, ale to zachowanie nalezalo do prawdziwie okrutnych i nie wiem, naprawde nie wiem, dlaczego mialby mu zniszczyc cala edukacje w Hogwarcie...w ogole to ne poczatku bylam za Nora i Jamesem, ale teraz sama nie wiem, czy do siebie pasuja, jakos nie widze juz tej chemii... W przeciwieństwie do innych Twoich par... no ale mlody Rosier ma chyba racje, co Nora powinna zrobic... o ile w ogole jej sie uda, bo teraz stala sie druga Rosjanka, jakims cudem (ach, te 17 urodziny….) kolejna rzecz, ktorej jak na razie nie ogarniam i która mega mnie zaciekawila (swoja droga nikt nie zauważył, ze dziewczynka zniknęła? Nikt nie zauważył przybycia Blaise’a – jak on mogl tak wparowac ni stad ni zowad do rezydencji Malforypw? No i gdzie się podziewal do tej pory na Boga?!)… no w kazdym razie, jesli juz jestesmy przy parach (mowilam o chaosie, prawda?xD), to Rose i Scorpiorus sa totalnie zajebisci! szkoda, ze tak malo o nich samych tutaj jest, ale cholernie bardzo podobalo mi sie to, jak Malfoy w koncu zdecydowal sie pokazac, iz traktuje Rose nie tylko jak przyjaciolke i zaczal mowic o tym niebieskim kolorze, to bylo slodkie... I Weasley...to jak ogarnela, ze czuje do chlopaka cos wiecej – Az się czulo samemu te motylki w brzuchu! chcialabym, zeby powiedziala Hermionie o chlopaku, Malfoyowie nawey jakos to przelkneli, jak widze (a, swoja droga mam wrazenie, ze na Hermione tez rzucono jakas klatwe, moze te sama co na Eleonore, bo jakby byla normalna soba, to na pewno poprosilabyHarry'ego i w ogole wszystkich, ktorych by mozna, o pomoc w poszukiwaniu ludzi odpowiedzialnych za atak na uczniow, w tym Hugona... Ciekawa akcja...Czy to LOCH, czy lowcy rzucili czar na nowa dyrektorke? no i czy ma to zwiazek ze smiercia poprzedniego nauczyciela OPCM?). Co do drugiej pary Roxie i Jules, kiurcze, tez pasuja do siebie nie powiem, ze nie, choc mega bardzo zabraklo mi opisu, jak to sie stalo, ze koniec koncow zaczeli ze soba chodzic (tak samo jak w relacji Rose&Scorpiorus zabraklo mi tej ich pierwszeh klótni)… elena jest jakas niesamowita, ze tak to przeklnelna… tak w ogóle to na miejscu Roxie troche bym się bala, czy jak Jules się nie upije, to nie zacz nie calowac jakiejs nastepnej laski…ale tak naprawde to sadze, ze on nie pasowal do Eleny… Ach, w ogole wielki, wielki plus za tę Rumunie i rownolegla szkole, naprawde genialne posuniecie, no i te smoki… Matka… taka magia, swietnie! Plus dodatkowo wymieszanie roznych kultur itd., naprawde dobry watek ;)
UsuńPodoba mi się Także, ze stworzylas tutaj naprawde silne przyjaznie i paczki… to, co laczy Nore i Albusa, jest niesamowicie mocne i widac to w każdej ich wspolnej chwili. Również rodzina ma tutaj wysoka role i ciesze się, ze koniec końców malfoyowie poznali prawdę, to jest dobre dla wsyztskich, no może oprocz zacofanego Lucjusza. Pokochalam Asorie od samego początku, nawet Draco nie jest najgorszy… co do innych bohaterow, chce, żeby Hugos się obudzil, biedaczek, chce wiedziec wiecej, co mysli James, chce jakiejs milej dziewczyny dla biednego Freda… duzo rzeczy chce… ale najbardziej to dowiedizec się, o co tak naprawde chodzi w tym nadchodzącym nowym niebezpieczeństwie i jaka role odgrywa w tym Nora… Jak sama widzisz, Twoje opowiadanie niesamowicie mnie zafascynowalo.
UsuńPodoba mi się bardzo, ze to opowiadanie ja na ff jest naprawde oryginalne, co już pisalam wyzeh, ale dodam jeszcze np. to, ze zmienilas nieco Hoigwart i np. dodalas te wizyty rodzicow albo Swietlice, naprawde pomysłowe!
Jesli chodzi o bledy, o których dotychczas nie wspomniałam, to od kiedy zmienilas roczniki swoim bohaterom, to w niektorych miejsach nie poprawilas tego i np. wyszlo na to, ze gdzies ta Nora mysli o SUMach (swoja droga, troche dziwne, ze nauczycielie nei sprawdzili jej wiedzy przed przyjeciem do szkoly) albo ze jest o trzy, a nie cztery lata starsza od Lily… Denerwuje mnie, kiedy niby dla żartu piszesz piszesz kilka samogłosek w jakims slowie, nie powinno się tak robić. Choć ogolnie lubie Twoje poczucie humoru ;) Czasem masz dziwna skladnie, np. zawsze wpisujesz slowo „dziewczyny” albo przyjaciółki” jakos tak w srodku, a nie na koncu. Ogolnie wolalabym tez dlusze opisy, ale musze przyznac, ze pomysły , tajemnice i tempo prawie ze w 100% to nadganiaja (no bo musisz wiedziec, ze Ja naprawde kocham opisy uczuc i wewnętrzne rozterki). Widac roznice miedzy pierwszymi postami a obecnymi i to oczywiście na plus, choc na początku nie było tez źle. Z niecierpliwoscia czekam na ciag dalszy. Zapraszam na mój blog – zapiski-condawiramurs.blogspot.com ; obecnie publikuje na nim opowiadanie „Niezaleznosc”, którego glowna bohaterka jest Lily Luna Potter ;)
A, i kocham PTYSie :D Pozdrawiam,
Bardzo potrzeby był mi taki komentarz. Już od dawna chciałam usłyszeć obiektywną opinię osoby, która przeczytałaby na raz cały blog. Pomogło mi to uporządkować pewne wątki, kwestie i przyszły przebieg akcji. Dlatego - dziękuję i zabieram się za odpowidanie ;)
UsuńHaha u mnie było podobnie. Pokochałam takie blogi jak: Elita w Hogwarcie, W komitywie ze Ślizgonem i także Brzydulę w Hogwarcie. Wszystkie o nowym pokoleniu. Przez dłuższy czas tylko czytałam, a później zapragnęłam sama coś napisać :)
Szczerze? Początkowo właśnie tak miało być. Chciałam opisać romantyczną historię Nory. A w trakcie... coś się zmieniło. Głowę miałam pełną coraz to nowych pomysłów i Rumunia nagle się w niej pojawiła.
Dobrze zauważyłaś. Roxie nigdy nie miała odgrywać większej roli w tym opowiadaniu. A później... Jakoś tak wyszło, że zaczęłam o niej pisać i tego nie żałuję :)
Także się zastanawiałam nad wprowadzeniem już wcześniej Roxie, ale kilka spraw stoi mi na przeszkodzie. Po 1. naprawdę nie wiem, jak ją bardziej wprowadzić, by nie robić z niej od razu przyjaciółki Nory i by coś więcej o niej napisać. Trochę nie wiem, w ktorym Dokladnie momencie :/ A po 2. na razie chcę się skupić, by opowiadanie szło do przodu. Choć może jednak uda mi się to wprowadzić ;)
A ja mam swoje zupełnie odmienne wyjaśnienie dlaczego Blaise posłał ją do szkoły. Wyjaśnienie, nad którym zastanowiłam się dopiero po przeczytaniu twojego komentarza. Aż wstyd się przyznać, ale wcześniej nawet o tym nie pomyślałam! >.< Ale tak to jest, gdy człowiek pisze o sporej liczbie wątków i wielu bohaterach. Gdy zaczynałam pisać to odpowiadanie Blaise posyłał Norę do szkoły, by po prostu się otworzyła na ludzi. Ale to było wtedy, gdy jeszcze nie wpadłam na pomysł klątwy ani nawet LOCHu XD Dlatego bardzo dobrze, że mi o tym napisałaś, kochana!
Cieszy mnie, że polubiłaś Norę. Jest ona dość specyficzną postacią i nie każdemu przypada do gustu ;)
W sumie, to ona tak trochę zmieniała się ze mną.
Tamara także powstała przez przypadek XD Tak szczerze mówiąc, to historia Nowej jest bardzo zimienna. W pierwotnej wersji miała być zupełnie inna. Wszystko się zmienia, gdy wpadam na nowy pomysł i gdy moi bohaterowie tak trochę ożywają. Ich problemy stają się dla mnie bardziej realne i sama się do nich przywiązuję - wiem. To dość głupie XD
A początki z Tamarą są trochę... niespójne z jej późniejszą rolą? Bo pierwotnie miała być zupełnie kimś innym. Ale teraz zakładamy, że Tamara chciała wydobyć z chłopców informacje ba temat Nory. Już trochę poprawiał początkowy wątek Rosjanki, by bardziej pasował. A że ciotka Tamary zawsze jej wmawiała, że kobiecość jest jej najwiekszą bronią, to w pierwszej kolejności z niej skorzystała.
Sprawa Chrisa jeszcze pozostanie tajemnicą. Może jest zły, może jest dobry. Może jego matka coś knuje... Może jest on groźniejszym przeciwniekiem niż się wydaje. Ale na razie - siedzę cicho. Wiele jeszcze rzeczy dopiero się dowiecie ;)
UsuńGdy Nora pogodziła się z Jamesem, wolała już nie poruszać tematu Chrisa. Ale ich wspólna przeszłość także będzie miała później większe znaczenie. Na razie znamy tylko wersję Chrisa. I nie zapominajmy, że Potter był tylko dzieciakiem, gdy znienawidził Chrisa. Małym, egoistycznym dzieckiem, które wiele rzeczy mógł sobie wmówić...
Dzieci są okrutne. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Ostatnio mnie to właśnie zastanowiło, bo w kilku książkach właśnie czytałam o takim braku empatii dzieci, które dopiero, gdy dorastają zaczynają rozumieć niektóre sprawy. A gdy obserwuję niektóre dzieci - są naprawde okropne. Egoistyczne, wymuszają wszystko płaczem, biją inne dzieci, osoby bez jakiegoś zachamowania, mówią bolesną prawdę... Oczywiście, istnieją wyjątki, które tak się nie zachowują. Ale ostatnimi czasy jestem zwolenniczką teorii, że dzieci są bezlitosne.
Mój komentarz także jest chaotyczny XD
Zauważyli i zaczęli jej szukać. Tamara po prostu jako pierwsza ją znalazła :)
O Rose i Scorpiusie będzie jeszcze więcej w najbliższych rozdziałach. Po prostu nie wyobrażałam sobie, by nie byli razem. Dlatego dotychczas mieli u mnie taryfę ulgową... Ale to się już wkrótce zmieni XD
No masz rację, że mogłam coś więcej dopisać. Hm... A o kłótni Scora i Rose specjalnie nie pisałam. Choć może to był błąd...? Sama już nie wiem.
No. Z tego wątku jestem odrobinę dumna, choć mogłam trochę więcej o nim pisać :P
Nie mam pojecia, jakim cudem mi się to udało. Ale jak już pisałam - moi bohaterowie w pewien sposób we mnie żyją i ich wspólne więzi dla mnie samej są ważne. Przyjaźń i rodzina u Rowling była bardzo istotna. Pisząc o jej świecie, nie mogłam tego pominąć :3
A tak trochę specjalnie na razie nie piszę z perspektywy Jamesa, by czytelnicy mogli śledzić ich relację tylko od strony Nory. Taka ze mnie okropna osóba :D
A to nowe niebezpieczeństwo jest naprawdę niesamowite! Znaczy, gdy je wymyśliłam, to mi się bardzo spodobało. Nie wiem, jak wy na to zareagujecie. Nie wiem, czy nie uznacie, że to beznadzieja. Ale jak na razie... Tyle wymyśliłam i mi się podoba XD
Będziesz musiała niestety troszkę poczekać, by poznać resztę odpowiedzi. Przepraszam! :D
Powoli poprawiam te informacje o wieku. Niezły bałagan mi się zrobił. Myślałam, że już większość znalazłam, ale także odkryłam te błędy.
(W sumie... To trochę masz rację. O tym też muszę wspomnieć. Dzięki!)
Przepraszam i obiecuję, że się poprawię! Wiem, że to jest błąd, ale czasami korci, by coś podkreślić w taki sposób. Ale postaram się już tak nie pisać ;)
Lubisz moje poczucie humoru? :o Ono jest tak specyficzne i dziwne, że naprawdę jestem w szoku XD
Składnia i opisy... Nieźle mnie wyczułaś. To teraz kolejna porcja szczerości. Opisów nigdy nie umiałam pisać i naprawdę sporo nad nimi pracowałam. Wiem, że we wcześniejszych rozdziałach bardzo ich brakuje, ale wydaje mi się, że coraz lepiej idzie mi ich pisanie :) A co do składni... Jest to błąd, z ktorym bardzo walczę. Staram się nie zmieniać szyku zdania, ale jeszcze mi to jakoś tak nie najlepiej wychodzi. Zwłaszcza, że piszę naprawdę długie rozdziały i często poświęcam na napisanie i sprawdzenie tylko jedną noc - i takie błędy się zdarzają. Ale inaczej, przy moim braku czasu i nauce, bym nie mogła i w ogóle bym nie dodawała.
Sama widzę różnicę, choć wciąż uważam, że nie umiem pisać i wiem, że jeszcze wielu rzeczy muszę się nauczyć.
Dziękuję za tak cudowne komentarze! Do ciebie na pewno zajrzę - ale to chyba po tym tygodniu, bo dużo spr na mnie czeka. Ale na pewno przeczytam! :*
Pozdrawiam i chyba będę musiała już wkrótce napisać nowego PTYSIA :)
Hah, znam to uczucie, kiedy nagle przychodzi jakis niwy pomysł, naprawde dobry, ktory chce się natychmiast użyć w opowiadaniu, tylko zd czasem zapomina się o tym, ze moze byc nie do konca spójny z reszta. Tak myslalam, ze o roxie pomyślałaś pozniej. Mysle, ze najlepiej byłoby ją wprowadzić zupełnie rownolegle i niezaleznie od Nory, to byłoby naprawde cirkawe rozwiązanie. Czyli rozumiem, zd nora na poczatku nalrawde miała byc taka megaaspoleczna z natury? Hm... Co do okrucieństwa dzieci, tak,tez mysle ze moga byc naprawde okrutne....ale mimo to wydaje mi sie, ze osoba taka jak Nora prędzej chciałaby się dowiedziec, o co chodzi, rowniez od jamesa... Jakos nie wierze, aby mogła z nim zaczAc chodzić i w ogóle,zostawiwszy to za soną. Och, nie sadze, ze pownna stwierdzić: sorry, James,dopóki nie powiesz, o co chodzi z chrisem, to nie bede gadać... Ale mogłaby go podpytać, dlaczego uważa CHRISa za największego wroga (bo sam to powiedział podczas jednej z rozmów). Na pewno nie mozna powiedzieć, ze nie umiesz pisac, juz od dawna nie czytam złych blogow xD to, ze musisz pilnować sie ze składnia, to jeszcze nic takiego nie oznacza :) powodzenia na sprawdzianach :)
UsuńNo właśnie... a nie pomaga także fakt, że piszę tylko w jeden wieczór w miesiącu XD
UsuńWezmę to pod uwagę ;) Ale zostawię to sobie na czas, gdy będzie wolne od szkoły.
Miała, miała. Nawet nie wiem, dlaczego... Po prostu zdałam sobie sprawę, że nigdy nie czytałam o takim bohaterze. I w mojej głowie pojawiło się pierwsze pytanie, które później przerodziło się w opowiadanie: A co by było, gdyby czarodziej bał się innych czarodziei?
Chyba masz rację. Nora będzie musiała o tym porozmawiać z Jamesem ;)
Mogłabym lepiej pisać XD Ale pocieszam się, że nie ma ideałów, a uczę się i robię, co mogę, by jakoś się polepszyć ;)
Dziękuję i pozdrawiam!
Czekam na rozmowę Jamesa i Nory z niecierpliwością, taką długą i w ogóle xD już sobie to wyob rażam! a w ogóle to chyba ozbacz,a że Nora wróci do własnej postaci, co?? Boże, jak ja się nie mogę doczekać 24 xDxD zapraszam na świeżo dodaną nowość do mnie
UsuńPrzeczytałam niedawno Twoj komentarz na moim blogu i jak si tylko dowiedziałam, ze w dwudziestce pojawił się fragment, w ktorym opisujesz, jak Roxie i Jules się zeszli, to się bardzo ucieszyłam i poleciałam czytac xD tak więc muszę Ci przyznac, ze napisałas to swietnie,szczegolnie ze zaczęło sie od kłótni, a skończyło na zwiazku xD nawet jesli roxie nie chciała nic mowić, to i tak wszystko wiadomo. Ale przeczytałam i resztę fragmentu (ktory swoja droga jest na jakimś dziwnym białym tle), tę rozmowę z Hugonem i odnalezienie ksiazki...nie moge sie doczekać dalszej czesci tego watek. No i się okazało, ze James chciał pogadac z Dziewczyną, tez dobrze, bo to dobry znak xD a, i weasleyownie pisze się bez apostrofu, specjalnie sprawdzałam w oryginalnym tłumaczeniu Hp
UsuńDziękuję :D
UsuńMuszę przyznać, że naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego ten fragment się usunął D; Ale cieszę się, że go przeczytałaś ;)
Ojć, serio? Głupi blogger! Wrrr... lecę to zmienić!
Też już to wiem :D Haha
Pozdrawiam!
Ale jazda! :D
OdpowiedzUsuńCzuje się jak po jeździe na mojej ulubionej karuzeli. Adrenalina w żyłach, serce bijące i ta niesamowita radość i ekscytacja... Co prawda zawsze podczas jazdy, boje się że wypadnę i umrę, ale hej! Teraz jestem równie szczęśliwa, jak po wyjściu bez szwanku po mojej karuzeli (pomińmy, że później idę na nią jeszcze raz).
Ten rozdział był taki długaśny, ale wiesz, co najbardziej mi się spodobało i na co tak długo czekałam? Oczywiście na Joss! :D Nie mogę się doczekać spotkania jej i Nory ^w^ Panna Katastrofa... Gdy słyszysz dzwoneczki, uciekaj w te pędy! :D
Ale jednakże mówienie na głos... Sama zaczynam gadać sama do siebie, choć już od wczesnego dzieciństwa rozmawiam z kotem. W każdym razie myślenie na głos Nory jest genialne. Po prostu chichrałam się, jak głupia przy czytaniu tego i to oburzenie Freddy'ego :D
Genialne! *w*
Najbardziej nie mogłam z tej "nazistki", gdy wspomniała o byciu rudym pomimo czarnych włosów :D Rządzisz!
Chociaż jednych dziadków Nora będzie mieć normalnych :)
Spotkanie z Blaise (Nie mam pojęcia, czy dobrze pisze jego imię, ale kurcze! Cały czas myślę wtedy o tym wodnym pokemonie...) było zaskakujące! Wiesz, byłam oszołomiona przez to, co wyznał przybrany ojciec Nory. Po prostu... Jak diabełek mógł coś takiego powiedzieć? I to jeszcze w jej urodziny? Co prawda chciał ją ostrzec, ale no... Tak się nie robi! To takie podłe, jak podejście moich rodziców - ignorujemy Twoje urodziny - co było podłe z ich strony, aczkolwiek wolałabym nie słyszeć takich słów, jak Nora w czasie urodzin.
To było dużo gorsze, niż dowiedzenie się, że Blaise robił to z zemsty. Teraz brzmi to dużo gorzej, bo o ile wcześniej wiedziałam, że on ją kocha, jak ojciec córkę. Tak teraz się nad tym poważnie zastanawiam. Bo skoro obiecał LOCHowi, że się nią zajmie, to z całą pewnością nie mógł z tego zrezygnować. Ale on ją kocha, prawda? Prawda? O.O
Łącze się w bólu z Norą i mam ochotę ją przytulić.
Ogólnie to był gigantyczny szok, gdy przemieniła się w Tamarę.
Trochę mi to przypomniało "Diabelskie Maszyny" i tak na wspomnienie końcówki tej książki znów chce mi się płakać... Chlip...
Wracając teraz do Roxie, to ten pocałunek z Julesem :3
Po prostu miód i maliny :D Mam na myśli po wygranej Roxie. Zastanawiam się po co jej ten eliksir, a przy okazji tak mi szkoda biednej Eleny :C No i skoro zrezygnowałam z Notta, a Chrisa nadal uwielbiam (Pomimo, że teraz nie wiem po której stronie stanie i co knują jego rodzice i LOCH), to chce aby do mojego haremu dołączył Wielbiciel Czekolady - w końcu mamy tyle wspólnego :D
Jak choćby czekolada! :3
Cristian staje się coraz bardziej moim ulubionym bohaterem ^w^ Jest taki słodki! Brak słów :3
Rozdział był kongenialny, zaskakujący, fantastyczny, niesamowity, bajeczny, oszałamiający, spektakularny, wszech-wspaniały, feeryczny i apolliński!
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! :3
A wiesz, że ja nie mogę chodzić na karuzelę? Od razu robi mi się niedobrze! To mega niesprawiedliwe :<
UsuńWłaśnie myślę nad długością rozdziałów... Zawsze wychodzą mi takie długie! Może powinnam pisać krótsze?
Twoja Joss pojawi się już w następnym rozdziale - ale to wiesz! ;)
Ja gadam do siebie, gdy się uczę. To jest ta: ,,Dobra, Gabi! To wcale nie jest trudne! Bierzesz stężenie zdysocjowanych jonów i dzielisz przez jony początkowe. I wychodzi ci stała dysocjacji!" Sorry za chemię... Właśnie miałam z tego spr i mój mózg jest tym przesiąknięty XD
Wiesz, że jestem rudosistką. W moim opowiadaniu musiało się to pojawić :3
Blaise'm :> Tak powinno być!
Przecież o prawie wszystkim wiedziałaś, świeku! Ale dobrze, że ciebie też to zaskoczyło :*
Prawda?
Ona potrzebuje przytulenia :CCC
No. Pomysł troszku wziął się z tej książki :)
Hahahha nie wystarczy ci jeden z moich bohaterów?
Wow. Dużo tych słów. Dziękuję, skarbie :**
Pozdrawiam!
* stopień dysocjacji XD Widać, ile się nauczyłam!
UsuńBuziaki! <3