Druga
Powiedzieć,
że Tamara Łukiniczna była zdziwiona, to jak stwierdzić, że ,,No, w sumie Harry
Potter nie uczynił dla świata nic wielkiego”. Dziewczyna znajdowała się w
głębokim szoku. I po raz pierwszy od niepamiętnych czasów naprawdę nie
wiedziała, co robić.
Może
to dziwne, ale jej pierwszą myślą było: Ja
naprawdę tak wyglądam? Dopiero później nadszedł niepokój, strach i
zdezorientowanie. Nigdy nie przypuszczała, że znajdzie się w takiej sytuacji.
Przez
cały wieczór czuła, że wydarzy się coś złego. Wmawiała sobie, że to nic
wielkiego, że martwi się, ponieważ jej Pisklak dorasta i zapewne już wkrótce
odleci z gniazda, ale po raz kolejny los jej udowodnił, że nie powinna
ignorować swoich przeczuć.
Kiedy
zdała sobie sprawę, że jest odrobinę inna? Że pozostałe dzieciaki nie wyczuwają
zagrożenia albo nie potrafią spojrzeć na małe pieski i stwierdzić, że ten
akurat psiaczek pożyje jeszcze góra tydzień? Nie mogła sobie przypomnieć, ale
od zawsze odstawała od swoich
rówieśników. Niby w LOCHu było wiele takich wyjątkowych
osób, ale dzieci, jak to dzieci, nie lubiły żadnych dziwactw.
Ale
to nie czas, by zanurzać się we wspomnieniach…
Miała
wszystko pod kontrolą. Naprawdę. Wciąż obserwowała Norę i śledziła każdy jej
ruch. Nie robiła tego, tylko dlatego, ponieważ była jej opiekunką, ale dlatego,
że naprawdę się o nią troszczyła, a dziewczyna wyglądała dość niemrawo. Po raz
ostatni widziała ją, gdy ta rozmawiała z Fredem. Planowała do nich podejść, ale
coś odwróciło jej uwagę od drobnej blondynki…
Dlaczego
Albus Severus Potter tak ją przyciągał? Dlaczego nie mogła wyrzucić go z głowy?
Dlaczego za każdym razem, gdy go widziała, jej serce przyśpieszało, a gdy
widziała go z Jasmine (dziewczyną, którą Al się interesował) miała ochotę
podbiec do nich, wbić Ślizgonce nóż w pierś, chwycić Albusa pod pachę i uciec z
nim w siną dal?
To
było zupełnie nie w jej stylu! Rozumie niewinny flircik z przystojnymi
chłopakami, nad którymi górowała, czuła się pewna siebie i mogła im zawrócić w
pustych główkach… Ale to? Ona… nie nadawała się do tych wszystkich uczuć.
Od
zawsze była sama. Może i otaczali ją inni ludzie, ale nigdy nie czuła się z
nimi jakoś specjalnie związana. Oczywiście, miała Alberta. Nott bywał czasami
ponury, ale naprawdę stanowił dla niej wielkie wsparcie. Niestety w dzieciństwie
nie widywali się tak często jak teraz. On mieszkał w przytulnym domku, ona
gniła w siedzibie LOCHu. On chodził do Hogwartu, ona najpierw do szkoły w
kwaterze głównej, później do Rumuńskiej Szkoły, której nie cierpiała. Go
otaczała kochająca rodzina, a ją… ciotka Anastazja. A ona i przymiotnik kochająca nigdy ze sobą nie współgrały.
Ciotka
nauczyła ją, jak być silną kobietą. Jak wykorzystywać swoją kobiecość. Jak
rządzić innymi. Jak sprawić, by każdy tańczył tak, jak ty ich zaczarujesz. W
tym sposobie wychowanie nie było miejsca na taki wymysł jak miłość.
Doskonale
pamięta, jak jako trzyletnia, tęskniąca za rodzicami dziewczynka, wdrapała się
na jej kolana, chwytając w drobne piątki materiał czarnego kombinezonu i jak
przytuliła się do niej mocno, mówiąc bardzo proste słowa: Kocham cię, ciociu. Do końca swojego życia nie zapomni reakcji Anastazji.
Gwałtownie odsunęła ją od swojej piersi, złapała drobny nadgarstek w brutalny
uścisk i spojrzała jej w twarz. Tamara myślała, że ujrzy gniew na obliczu
ciotki, ale pozbawiona uczyć piękna twarz, wydała jej się o wiele
straszniejsza. Kobieta spojrzała na nią, jakby oceniała towar w sklepie i
powiedziała:
–
Naprawdę nie wiem, dlaczego ciebie wzięłam, Tarko. Jesteś już przesiąknięta
tymi typowo ludzkimi słabościami. Ale jesteś mojej krwi. I zrobię z ciebie
ludzi. Tylko zapamiętaj. –
Bezceremonialnie zrzuciła ją z kolan i dokończyła, patrząc na nią z góry: –
Tutaj nie ma miejsca na miłość.
Wkrótce
przekonała się, jak dosłownie Anastazja traktuje te słowa…
Albus
był zbyt przystojny i zbyt uroczy w niezdawaniu sobie z tego sprawy. Czuła
przyjemne ciepło – którego nie ubierze w słowa, bo zdecydowanie nic nie czuła
do tego smarkacza – gdy mogła go chociaż przez chwilę obserwować. Na jego
twarzy zawsze gościł wyrozumiały uśmiech, gdy rozmawiał z członkami swojej
rodziny. Czarne włosy stały na każdą stronę, choć podobno, ale tylko podobno,
Harry Potter i tak posiadał bardziej poczochrane, a zielone oczy lśniły
wrodzoną inteligencją.
Z
tego co zauważyła, zawsze był dla innych życzliwy. Troszczył się o swoich
bliskich i stawiał ich dobro ponad swoim. I nigdy się nie denerwował. No, chyba
że rozmawiał właśnie z nią. Tak bardzo chciałaby porozmawiać z nim normalnie!
Poprzekomarzać się tak, jak często to robił z Norą, żywo podyskutować, jak miał
w zwyczaju z Rose, a nawet po prostu
posiedzieć przy nim w ciszy bez żadnych pytań i głupich kłótni. Ale na jaką
dziewczynę by wtedy wyszła? Na jakąś zakochaną pannę, która narzuca się
chłopakowi i daje się zdominować. A Tamara nie chciała, żeby jakikolwiek
osobnik płci męskiej zaczął nią rządzić. Na to się nigdy nie zgodzi. A zresztą…
Al od razu pomyślałby, że jej odbiło… Na gacie Merlina! Dlaczego ona w ogóle o
tym myśli? Przecież już dawno ustaliła, ze Albus Severus Potter na pewno jej
się nie podoba! Nie mógłby, prawda?
–
Widziałaś Norę?
Zamarła,
nie wierząc w swojego pecha.
Czy
widział, że się na niego gapiła? Jakim cudem udało mu się do niej podejść, a
ona nawet tego nie zarejestrowała?
–
Coś mówiłeś? – spytała głupio, zakładając pasmo włosów za ucho. Czuła się
dziwnie w rozpuszczonych włosach, na które namówiła ją Emma.
–
Pytałem się, czy widziałaś Norę? Nigdzie jej nie mogę znaleźć.
Twarz
Albusa wyrażała spokój, ale w oczach czaił się niepokój.
Tamara
zmarła. To oznaczało, że ona… ona… Nie mogła zawieść! Gwałtownie odwróciła się
w kierunku stołu, przy którym przed chwilą widziała Norę. Jej miejsce było
puste. Nie zważając na okrzyk Albusa, rzuciła się biegiem, by już po chwili
stać nad pustym krzesłem. Z morderczym spojrzeniem, które, jak miała nadzieję,
ukryło jej narastający niepokój, zwróciła się do siedzącego obok Freda.
–
Gdzie mój Pisklak? – spytała, nie przejmując się swoim mocno-słyszalnym,
rosyjskim akcentem.
Fred,
już odrobinę zamroczony szampanem, spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem.
–
Nie ma jej – stwierdził, patrząc na puste krzesło, jakby chciał zrozumieć,
dlaczego przyjaciółka nie siedzi obok niego.
Albus
musiał powstrzymać Tamarę przed zamordowaniem Weasleya. Położył dłoń na jej
nagim ramieniu; kontakt fizyczny tak ją zdziwił, że zamilkła.
–
To już wiemy. Ale gdzie jest? – Rosjanka naprawdę podziwiała Ala za to, że
potrafił zachować spokój. Ona miała ochotę chwycić Freda za głowę i uderzać nią
o stół tak długo, aż zyskałby odrobinę więcej mądrości.
–
Poszła na dwór.
Tamara
i Albus wymienili się spojrzeniami. Mogli się wciąż kłócić, mogli się nie
dogadywać, ale w jednym byli jednomyślni: musieli troszczyć się o Norę.
W
tym momencie podeszła do nich Astoria z pytaniem, gdzie podziewa się
solenizantka. Zaraz miała wybić północ i chcieli już zapalić świeczki. Al
gładko odpowiedział, że poszła przypudrować nos i że zaraz ją przyprowadzi. Delikatnie
popchnął Tamarę w kierunku wyjścia na taras, a sam skierował się do Jamesa,
szepcząc mu coś na ucho. Rosjanka nie miała zamiaru czekać; chwyciła czyjąś
kurtkę z oparcia krzesła, szczelnie się nią opatuliła i wypadła na dwór.
Niepokój,
który czuła, był aż mdlący. Nie mogła się skupić. Przedzierała się przez
śnieżne zaspy, zupełnie niszcząc swoją przepiękną jedwabną suknię i po prostu
wiedząc, że Norze dzieje się coś złego. Próbowała ją wyśledzić za pomocą
zaklęcia tropiącego – na szczęście w rezydencji Malfoyów nie działał namiar, o
czym poinformował ją Scorpius, a o czym Eleonora wciąż nie wiedziała – ale jej
wyczarowany pies myśliwski wracał z niczym.
I
wtedy to się stało.
Usłyszała
jakieś głosy. Przyśpieszyła, obawiając się, co może na nią czekać za
zaśnieżonym szkieletem następnego żywopłotu. Ślizgając się po zamarzniętej
trawie, wpadła do niewielkiej części ogrodu.
Na
początku nie wiedziała, na co patrzy. Zastanawiała się, czy nie zwariowała.
Ta
sama figura, twarz, usta, oczy, włosy… Jedyną różnicą była mimika oraz mocno za
mała sukienka, opinająca jej krągłe kształty. Ta Druga Tamara miała bardzo
zdezorientowaną minę; delikatnie uniosła się z ziemi i powiedziała:
–
Może byś mi pomogła?
W
tym momencie Druga Tamara chyba zdała sobie sprawę, że Tamarą być nie powinna.
Spojrzała w fontannę i straciła przytomność. Prawdziwa panna Łukiniczna stała
oszołomiona, obejmując dłonią gardło, tak jak robiła to w dzieciństwie, gdy
czegoś się bała.
Od
początku wiedziała, że ma przed sobą Norę. Sukienka, dodatki we włosach, buty…
wszystko na to wskazywało. A Tamara niby została ostrzeżona, że coś takiego może
się wydarzyć.
Miała
właśnie zmusić mięśnie do ruchu, gdy obok niej zmaterializowali się zadyszany
Albus i rozczochrany James. Chłopcy rzucili jej zdumione spojrzenia, ale
praktycznie od razu spostrzegli Norę. To znaczy Drugą Tamarę.
–
Co do Merlin-
–
Czy to jest-
–
Tak – przerwała im, odnajdując w sobie pewnego rodzaju spokój. Gdy inni nie
wiedzieli co robić, ona musiała działać. – Nikt nie może jej zobaczyć.
Podeszła
szybko do przyjaciółki i uklękła, delikatnym gestem odgarniając czarne włosy z
jej własnej twarzy.
–
Pomożemy ci, Pisklaku – mruknęła, gładząc ją po policzku. Ale nie miała teraz
czasu na czułości. Nora jej potrzebowała. – Al! James! Do mnie i zdejmować
kurtki. – Chłopcy wciąż byli odrobinę niepewni/zszokowani, ale pospiesznie do
niej podeszli, wykonując polecenie. – Nie gapić się! – syknęła, gdy
spostrzegła, że Potterowie, jak urzeczeni wpatrują się w nagą skórę, już
nieskrywaną przez materiały za małej sukienki. Gdyby miała czas na głębsze
rozmyślania, to zastanowiła się, czy patrzą, ponieważ to ciało wygląda jak ona,
czy dlatego, że to nadal była Nora.
Szybko
udało jej się ubrać dziewczynę. Kazała Jamesowi wziąć ją na ręce, co też szatyn
uczynił bardzo chętnie. Miała ochotę palnąć go w łeb, ale stwierdziła, że to
pewnie i tak nic nie da, i nie ma po co się męczyć.
Delikatnie
związała drugiej Tamarze włosy i przykryła jej twarz własną kurtką.
–
Mam nadzieję, że dobrzy z was aktorzy – Przygładziła dumnie włosy i wypięła
klatkę piersiową, by nadać sobie pewności – bo, moi drodzy panowie, odegramy
teraz przedstawienie naszego życia.
~~*~~*~~*~~
Może
i było to ryzykowne. Może i było to głupie. Może było to także zakazane. Ale
jakże rozkoszne.
Zachichotała,
czując usta chłopaka na swojej szyi. Droczył się tak z nią już od dłuższego
czasu. Mogła mu nie zdradzać, że ma niesamowite łaskotki za uszami i właśnie na
szyi. Teraz przez to cierpiała.
–
Scorp! Hi-hi… Jeśli zaraz nie przestaniesz… ha-ha… to nas przyłapią! –
wysapała, próbując się od niego odsunąć. Niestety, bezskutecznie.
–
W tym momencie niezbyt mnie to obchodzi. Mogłabyś mi nawet wmówić, że marzysz o
trójkącie z Hagridem, a ja nie spojrzałbym na ciebie wcale dziwnie. – Zamilkł i
wyszczerzył się na widok miny dziewczyny. – No dobra. Jeśli naprawdę o tym
marzysz, to chyba muszę ci dać namiary na dobrego psychiatrę, bo ja na pewno…
–
Scorp! – wykrzyknęła ponownie, wiercąc się pod nim. Niestety nie znajdowała się
w zbyt dobrej pozycji do walki; zaszyli się w bibliotece, na jednej ze
skórzanych kanap, gdzie Scorpius uwięził ją pod swoim ciałem. Na początku nie
narzekała – no, może tylko trochę na to, że to głupota – ale, gdy odkrył jej
czułe miejsce…
Zachichotała
ponowne, czując jego nos na obojczyku, który powoli, acz nieprzerwanie, sunął w
dół…
–
Dziwne miejsce wybrał sobie pański nochal na przechadzkę – powiedziała
kokieteryjnie, wciąż ze śmiechem na ustach.
–
Cóż mogę na to poradzić? My, Malfoyowie, mamy nosa to takich spraw. – Szybko
pocałował ją w miejsce, które naprawdę blisko się już znajdowało celu i uniósł
się na ramionach, by na nią spojrzeć. – Jesteś piękna, Rosie.
I
dla niego naprawdę była. Uwięziona pomiędzy jego ramionami, z rozpuszczonymi
rudymi włosami, zaczerwienionymi od pocałunków ustami i iskrzącymi niebieskimi
oczami, wyglądała jak istota pozaziemska. Jak jesienna nimfa, przysłana z lasu,
by kusić biednych ślizgońskich chłopców, którzy byli przecież grzecznymi
osobami…
W
odpowiedzi na komplement Rose zarumieniła się aż po czubki uszu. Zagryzła
wargi, by powstrzymać uśmiech i mruknęła trochę nieporadnie:
–
No, wiesz… ty też wyglądasz całkiem nieźle.
Scorpius
roześmiał się, całując ją w nos i mówiąc pogodnie:
–
Jak ja ciebie kocham, Różyczko.
Rose
aż zadrżała ze szczęścia. Niewiele się namyślając, rzuciła się na chłopaka,
wplatając palce w jego blond włosy i gwałtownie całując w cienkie wargi. Gdy
Scorpius wczuł się w pocałunek, udało jej się zmienić swoją pozycję i…
–
Ha ha ha! Ro-osie! Ha ha ha! Prze-estań!
Ale
Weasley nie miała takiego zamiaru. Musiała się zemścić, a na jej szczęście
łaskotki Scorpiusa były w dość przewidywalnym miejscu…
~~*~~*~~*~~
Nie
wiedzieć jakim cudem, znalazła się na dachu. Takie jej dziwne szczęście. A jak
do tego doszło?
Bawiła
się ze swoim super-genialnym Robosmoczkiem. Który był super-genialny – musiała
się pochwalić. Latała za nim po całym domku, sprzątając jego metalowe kupki,
przynosząc mu olej silnikowy z dodatkiem mięty (Robs uwielbiał miętę!) i go
dopieszczając.
Jules
opuścił ją dość szybko, tłumacząc, że jest wykończony po podróży. Pf! Słabeusz!
Ale zyskał bonusowe punkty za Robosmoczka.
Za
oknami gęstniała ciemna noc. Mrok sunął leniwie między rumuńskimi wzgórzami,
okrytymi grubą warstwą śniegu. Tylko miejscami widniały zarysy domków,
podobnych do tego, w którym mieszkała Roxie. Jedyną różnicą było to, że
normalni ludzie już spali. A Weasley… nie.
Dopiero
o czwartej poczuła zmęczenie; zrezygnowana pozwoliła Robsowi pójść spać. Zwinął
się w kłębek na kanapie, na której wcześniej spał Cristian, który jakoś
tajemniczo się ewakuował, i zaczął cichutko posapywać. Pogłaskała go po złotym
pancerzu i ziewnęła, jakby chciała pożreć hipogryfa. Przecierając oczy,
skierowała się po schodach do swojego pokoju. Ale nie weszła do niego.
Zatrzymała się przed drzwiami, spostrzegając, że kłódka, zabezpieczająca
wejście na dach, zniknęła. Niby drobny szczegół, ale rzucał się w oczy.
Postanowiła to sprawdzić.
Wpadła
do swojego pokoju, pospiesznie zakładając puchowy kombinezon, ciepłą czapkę i
szalik, dziergane przez babcię Weasley, i buty, i przekradła się do drabinki.
Nigdy nie była na dachu, dlatego stwierdziła, że nie zaszkodzi go odwiedzić.
Zaczęła
się wspinać po lśniącej nowością, beżowej drabince, ślizgając się przy tym
nieźle; kombinezon i rękawiczki nie chciały ze sobą współpracować.
W
końcu udało jej się wyjść na świeże powietrze.
Zadrżała,
mrużąc oczy przed wiatrem i naciągając mocniej czapkę na uszy. Jednak nie miała
czasu dłużej myśleć o zimnie. Otóż jej oczom ukazały się gwiazdy… najbardziej
wyjątkowe, jakie w życiu widziała. Srebrny pył rozświetlał granat nieba. Nie
było widać żadnego światła ani samolotów (to podobno takie mugolskie maszyny
śmierci), więc widok naprawdę powalał.
Dopiero,
gdy usłyszała cichy głos, zdała sobie sprawę, że nie jest sama:
–
Cudownie, prawda?
Podskoczyła,
łapiąc się za serce i prawie nie wyskakując z własnych butów. Gdy oczy bardziej
przyzwyczaiły jej się do ciemności, udało jej się dojrzeć sylwetkę Cristiana,
opartego o sporej wielkości komin.
–
Przestraszyłeś mnie, imbecylu – warknęła, posyłając mu nieprzyjemne spojrzenie,
którego pewnie przez ciemność nawet nie zobaczył. Ech… ona się starała, a tutaj
wciąż takie numery.
–
Sorki, Annie. – Mogła sobie wyobrazić uśmiech, który teraz zagościł na jego
twarzy. Miała ochotę strzelić go za to, więc spróbowała dojść do niego na czuja. Gdy o mało się nie zabiła,
Cristian zlitował się nad nią. Wstał, podszedł do niej, objął ją ręką w talii i
pomógł dojść pod komin. – Proszę.
Usiedli,
a ona odprężyła się, gdy przykrył ich kocem. Oparła głowę o ramię Cristiana.
–
Czemu nie śpisz, oszołomie? Jesteś wampirem i snu nie potrzebujesz? A może taki
z ciebie romantyk, że co wieczór obserwujesz, podziwiasz i wychwalasz piękno
gwiazd? – Szturchnęła go ramieniem, uśmiechając się do niego zadziornie. – No
przyznaj się, Cioran. Zdradź swe sekrety. Jak na spowiedzi poproszę.
–
Po prostu… – Chłopak wzruszył ramionami. – … myślę.
Roxie
uniosła wysoko brwi.
–
Myślisz? – powtórzyła i nie mogąc się
powstrzymać, rzekła: – Wow, Cioran! Teraz mój podziw do twojej osoby wzrósł z poziomu
zerowego do milionowego! Kochany – Poklepała go po głowie i zacmokała – ty w
ogóle wiesz, jak to się robi? Teraz to mnie zaskoczyłeś!
–
A weź siedź cicho – mruknął i odsunął się do niej lekko. – Nie możesz być przez
chwilę poważna? Musisz mnie od razu obrażać?
Roxie
zamarła. Nie miała złych intencji! Oni zawsze się tak przekomarzali. To już
pewnego rodzaju tradycja, że rzucali w siebie ciętymi ripostami jak dobrymi
zaklęciami rozbrajającymi. Dlaczego on teraz…?
–
Cristian – mruknęła, kładąc mu rękę na ramieniu. – Nie miałam niczego złego na
myśli. Nie chciałam-
Ale
nie dokończyła zdania, bowiem sprawy przybrały dziwne obroty.
W
jednej chwili próbowała wydukać słowa przeprosin, a w następnej usłyszała
sfrustrowany jęk Ciorana, który gwałtownie objął ją w talii i przyciągnął do
siebie. Nim mogłaby chociażby zaprotestować, poczuła, jak chłopak ją całuje.
Ten pocałunek był szybki, ostrożny, ale także bardzo czuły.
Roxie
zamarła, nie mogąc się zmusić do ruchu. Była w takim szoku, że ani nie mogła
się odsunąć, ani na szczęście na niego odpowiedzieć.
Cristian
odsunął się od niej, uśmiechnął smutno i szybko odszedł. Odprowadziła wzrokiem
jego znikającą postać, gdy schodził po drabince.
Oparła
się głową o komin i ostrożnie dotknęła ust, wciąż ciepłych od tego przedziwnego
pocałunku.
Pytania
kotłowały się w jej głowie. Nie rozumiała kiedy,
dlaczego i jak długo?
Czy
to możliwe, że cudowny przyjaciel Cristian… coś do niej czuł? Ale…! On nie
mógł! Prawda? Przecież tyle razy się z niej śmiał, obrażał i traktował jak
siostrę. Dlaczego…?
To
oczywiste, ze ona kochała go jak
brata. Tylko jak brata. Wyciągnął do niej przyjazną rękę, gdy najbardziej tego
potrzebowała. Gdy Sam ją zawiodła i gdy została wrzucona w to całe bajoro.
Wspierał ją, a ona zawsze go za to ceniła. Mimo że często się droczyli, byli
dobrymi przyjaciółmi. Dlaczego, och okrutny Merlinie(!), dlaczego on musiał to
zniszczyć?!
Odchyliła
głowę od komina i jęcząc głośno, uderzyła nią o ceglaną ścianę (dziwne… domek
drewniany, a komin ceglany).
A
gdy przed oczami stanęła jej ukochana twarz Julesa, pomyślała, że jej karma to naprawdę
okrutna istota.
~~*~~*~~*~~
Ich
plan praktycznie od razu zawiódł.
Tamara
nie miała pojęcia, jak niepostrzeżenie zakraść się z nieprzytomną, tamarowatą
Norą do domu. Musiała improwizować.
–
Czy tylko ja nie ogarniam tej sytuacji? – Cichym głosem spytał już odrobinę
zmarznięty James. – Czy to miał być jakiś żart? Dlaczego ona jest tobą?
Tamara
wzdrygnęła się na te słowa.
–
To jej… moc. Wyjątkowe umiejętności – powiedziała szybko, przyspieszając kroku.
–
Chwila. – Poczuła, jak Albus łapie ją za łokieć, zatrzymując w miejscu.
Obejrzała się do tyłu, widząc skupioną minę chłopaka. Kawałek za nimi zatrzymał
się James, opiekuńczo przyciskając do siebie Norę i rzucając jej uważne
spojrzenie. – Skąd to wiesz?
Miała
ochotę palnąć się w głowę. Pewnie nie powinna zdradzać, że to Eve Queen jej o
tym powiedziała…
–
Poufne informacje – mruknęła, związując włosy w wysokiego kucyka, by nie
wpadały jej do oczu.
–
Ale-
–
Proszę cię, Al – szepnęła, patrząc mu w napięciu w oczy. Modliła się, by zrozumiał.
Chłopak
zmarszczył brwi, ale skinął sztywno głową.
–
Dobrze. Masz jakiś genialny plan? – Kiwnął do Jamesa, by się przybliżył.
Potterowie spojrzeli na nią z oczekiwaniem.
–
Mam? – spytała sama siebie, żałując, że nie ma na sobie czegoś wygodniejszego
niż obcisła sukienka. W takim stroju nie mogła się skupić. – Nie mam –
odpowiedziała i skierowała się w kierunku rezydencji Malfoyów, lśniącej
przyjemnym światłem wśród ciemności.
–
No, gorzej już być nie może – powiedział James do Albusa i podążył za Tamarą.
Tak
jak zwykle w życiu, filmie, książce bywa, gdy bohater wypowiada takie słowa,
sprawy jeszcze bardziej się komplikują…
–
Eleonoro?! – Przez tarasowe drzwi wypadła Astorii, rozglądając się na wszystkie
strony. Spostrzegła ich i szybko zaczęła się do nich zbliżać.
Cała
trójka zamarła. Tamara czuła pustkę w głowie. Co robić? Co robić?!
Drobna
kobieta szybko zrozumiała, że coś było nie tak. Podbiegła do nich i ze strachem
w głosie, spytała:
–
Czy ona-
–
Żyje. – Szybko uspokoił ją Albus. – Ale jest nieprzytomna i… odrobinę inna.
Tamara
miała ochotę zabić chłopaka. Kto pozwolił mu decydować? To ona była tutaj od
rządzenia!
Astoria
zmrużyła oczy, mierząc ich spojrzeniem i nim mogli zaprotestować, podeszła
szybko do Jamesa i odchyliła z twarzy dziewczyny poły kurtki. Wzięła urywany
oddech i opuściła materiał. Spojrzała na nich z wytrzeszczonymi oczami.
–
Wyjaśnimy to – powiedziała szybko Tamara, rzucając Albusowie ostrzegawcze
spojrzenie. Niech nie waży się odzywać. – Nic jej nie będzie. Wróci do swojego
normalnego ciała. Obiecuję.
Na
twarzy kobiety jeszcze przez kilka sekund malował się strach i niepokój, ale po
chwili się opanowała. Musiała być silna. Nora potrzebowała ich pomocy.
Zaczęła
szybko wydawać polecenia.
–
Albus, polecisz do Dracona i każesz mu wyprowadzić gości. Niech powie reszcie,
że Nora źle się poczuła lub coś, a mu samemu przekaż, że to sytuacja kryzysowa.
Zabierz ze sobą tylko tych, którzy mogą pomóc. Tamaro, idź mu pomóc i daj nam
znać, gdy droga będzie wolna. Spotkamy się w bibliotece. – Spojrzała z bólem w
oczach na swoją nieprzytomną córkę. – I spróbujemy to odkręcić.
Gdyby
nie była tak zmartwiona, to zapewne rozbawiłby ją fakt, że przyłapali Scorpiusa
i Rose na ich romantycznej schadzce.
Gdy
Draconowi udało się pożegnać teściów i odesłać Lily, Molly, Emmę i Domie z
wielkimi przeprosinami, cała ich kompania wpadła do biblioteki. Zakochani
nastolatkowie mieli to szczęście, że przyłapała ich Astoria, która jako dobra
matka już dawno się domyślała, że łączy ich coś więcej. Wciąż słodko nieświadomy
Draco przybiegł dwie minuty później.
Delikatnie
położyli Norę na kanapie. Tamara czuła dreszcze, wpatrując się w siebie samą.
Miała nadzieję, że szybko uda im się to zmienić.
Dziewczyna
wciąż pozostawała nieprzytomna. Jej pierś gwałtownie unosiła się z każdym
oddechem. Czerwone usta lekko rozchyliła, a kruczoczarne włosy, pospiesznie
związane w koka, opadały na jej twarz.
Zgromadzili
się wokół niej. Zapadła cisza, którą przerwał Fred, szepcząc:
–
Kosmos. – Zbliżył się do niej ostrożnie i dotknął palcem wskazującym jej
policzka. – Myślicie, że ona nadal jest Norą? Czy może Tamarą?
–
Oczywiście, że Norą – warknął James, chwytając kuzyna za rękaw i odciągając go.
– Ona wciąż tam jest.
Draco,
który przez większość czasu był zbyt zdumiony, by się odezwać, odzyskał głos:
–
Kto to zrobił mojej córce?! To pewnie wy, wy wstrętni Potterowie! – Zwrócił się
w furii do Jamesa i Albusa, który odskoczyli przed jego pięściami i kropelkami
śliny. – Albo wy! – Tym razem skierował się do Freda i Rose. – Wiedziałem, że
rodzinie Wieprzleja nie można ufać! Ja tutaj próbuję być miły, wyciągnąć rękę
na zgodę, pogrzebać dawne spory, a wy! – Teraz wskazywał na całą czwórkę. –
Podeptaliście moją gościnność! Skrzywdziliście moją małą córeczkę! Przyznajcie
się, co to za zaklęcie, bo zaraz przestanie być przyjemni-
–
Draco! – Astoria podbiegła do męża i szarpnęła go za ramię. – Na Merlina opanuj
się!
Potterowie,
Weasleyowie i Malfoyowie mierzyli się spojrzeniami. Tamara miała ochotę palnąć
ich w te zakute łby. Nie mogli znaleźć odpowiedniejszego momentu na kłótnię? Na
szczęście odezwał się Nott:
–
Przepraszam, że przerywam tę bitwę, ale to nie zaklęcie. To jej specjalne
umiejętności. Taka się urodziła. – Klęknął koło Nory, przykładając dłoń do jej
czoła. Westchnął i odwrócił się do reszty. Na jego ostrej twarzy malowało się
zmęczenie. – Powinniśmy się skupić na szukaniu pomocy, dla tej małej.
Draco
nabrał gwałtownie powietrza i zaczął się wykłócać, że Nora urodziła się jako
normalne dziecko i żaden zdradziecki Nott nie będzie tego podważał.
Tego
już była za dużo dla Tamary. Z wściekłością wyciągnęła różdżkę zza stanika i
skierowała w Malfoya. Mężczyzna, zajęty swoim monologiem, tego nie zauważył.
Bez wyrzutów sumienia go spetryfikowała. Spojrzała z góry na skamieniałego
Dracona, który padła jak długi na ziemię, a potem na całą resztę.
–
Ktoś jeszcze chce się kłócić? – Gdy odpowiedziała jej cisza, uśmiechnęła się
ponuro. – To dobrze. Zaczynajmy.
Astoria
i Scorpius zajęli się szukaniem jakiegoś dobrego zaklęcia – uroki były ich
pasją, ale nawet tacy miłośnicy jak oni, nie mogli niczego znaleźć. Jednak
dzielnie szukali dalej. Rose i Fred przeglądali książki w innych działach
biblioteki, choć wciąż nieskutecznie. Draco, który obiecał, że będzie już
grzeczny, zajął się z Nottem eliksirami. Były i obecny Ślizgon, naprawdę się na
tym znali i teraz żywo dyskutowali o najlepszych składnikach.
Tamara
czuła się wypruta. Siedziała koło Nory, głaskała ją po głowie i szeptała
uspokajające słowa, choć wiedziała, że dziewczyna nie może jej usłyszeć.
Musiała wiele rzeczy przemyśleć. Eve Queen kazała jej od razu przekazać, gdy
Nora odkryje swoje umiejętności. Kilka tygodni temu byłaby gotowa uczynić to od
razu, ale teraz… wszystko się zmieniło.
Kochała
tę nienormalną dziewczynę. Nie zdawała sobie z tego sprawy, ale to była
pierwsza namiastka rodziny, jaką miała, odkąd straciła rodziców. Uwielbiała w
niej to, że była tak słodko nieogarnięta, a przy tym nieśmiała, gadatliwa, ale
także niesamowicie dobra i odważna, w taki sposób, jak rzadko się to zdarzało.
Gdy po raz pierwszy zobaczyła Norę, pomyślała sobie: Merlinie, czemu skazałeś mnie na tę idiotkę. Ale gdy zaczęły się
razem trzymać, zdała sobie sprawę, jak bardzo się myliła. Na początku myślała,
że to ona robi Zabini przysługę. Opiekuje się nią i niczego nie dostaje w
zamian. Ale dostała. I to więcej niż byłaby w stanie za to podziękować. Pełna
akceptacja, śmiech, łzy, przyjaźń, zaufanie. Gdy myślała o tym, jak okropnie
zachowywała się na początku ich znajomości, nie mogła uwierzyć, że Nora i tak
postanowiła zacząć się z nią zadawać. I właśnie to ją w niej zachwycało. To
pełne zaufanie w ludzi. Zabini nazywała to naiwnością i traktowała raczej jako
wadę, ale Tamara wiedziała, że to cenny skarb. Taka czystość, niewinność. I
właśnie to chciała chronić.
Bała
się, że ją straci. Że LOCH ją zabierze i zacznie traktować, jak królika
doświadczalnego. Nie chciała takiego życia dla niej. I po spojrzeniach, jakie
rzucał jej Nott, mogła poznać, że on myślał o tym samym. Chrzanić z lojalnością
dla LOCHu. Oni nic dla nich nie zrobili. A Nora… dała im naprawdę wiele.
James
nie miał zamiaru odstępować Eleonory ani na krok. Usiadł na ziemi przy kanapie
i złapał ją za rękę, odpowiadając na uniesioną brew Tamary, wystawieniem języka
i słowami: To nadal moja Nora.
Albus,
jak to Albus. Cudowny w każdej sekundzie swojego życia.
Przechadzał
się pomiędzy każdą grupką, przynosząc im kubki z kawą, wysłuchując każdego
problemu i starając się pomóc. Tamara podziwiała go za to. Ona zupełnie nie
miała już sił na jakiekolwiek działanie. A Al, który na pewno także z chęcią
posiedziałby przy Norze, jak zwykle był tam dla innych ludzi. No i jak w takim
się tu nie zakochać?
Zarumieniła
się, ganiąc się za takie głupie myśli. W tym także momencie jej ciemne oczy,
spotkały się z jego zielonymi tęczówkami. Pospiesznie odwróciła wzrok, mawiając
sobie, że jej serce przyspieszyło przez te wszystkie rewelacje…
Widziała,
że każdego ogarnia frustracja. Astoria, na zmianę ze Scorpiusem i Rose,
podbiegali do kanapy, rzucali jedno z zaklęć i zrezygnowani, wracali na swoje
miejsce. Gdy nagle…
–
Mam! – krzyknął podekscytowany Draco, kierując się do Nory. Blond włosy
sterczały mu na wszystkie strony, tradycyjną szatę już dawno zdjął i podwinął
rękawy białej koszuli do łokci. Wyglądał tak nieidealnie i normalnie, jak żaden
Malfoy zazwyczaj nie wygląda. Odszedł od niewielkiego laboratorium (przedziwne
rzeczy można znaleźć w tej starodawnej bibliotece), ściskając w dłoniach
niewielką fiolkę. – Jeśli to nie zadziała, to nie mam już żadnego pomysłu.
Zmęczeni
i zrezygnowani podeszli do kanapy. Mieli nadzieję, że to podziała, ponieważ nie
uśmiechała im się wizyta w św. Mungu i tłumaczenie, co się stało. A tym
bardziej nie chcieli oddać jej LOCHowi.
–
Co to jest? – spytała Astoria, stając koło męża i kładąc mu rękę na ramieniu.
Tamara miała wrażenie, że ta para czerpie z siebie siły. Nie wyobrażała sobie,
jak muszą się czuć, gdy bali się, że utracą Norę po raz kolejny.
–
Zaraz zobaczysz.
Mężczyzna
odkorkował fiolkę i szybkim ruchem przejechał nią pod nosem dziewczyny.
Czekali
w napięciu…
Nora
zaczęła kaszleć i powoli otworzyła oczy, krzywiąc się na twarzy.
–
Ha! Wiedziałem! Sole trzeźwiące w dzisiejszych czasach są zdecydowanie
niedoceniane – wykrzyknął Draco i wyszczerzył się, patrząc na nastolatków. –
Magia czasami zawodzi, a to? Nigdy!
Tamara
była pod wielkim wrażeniem pomysłowości Malfoya, ale nie mogła się na tym teraz
skupić. Nie, kiedy Nora się obudziła.
Dziewczyna
patrzyła na nich nic nierozumiejącym wzrokiem, jakby chciała się zapytać: Co się dzieje, ludziska?. Podciągnęła
się do pozycji siedzącej i wtedy zamarła.
Uniosła
swoje dłonie, oglądając je z każdej strony, później zlustrowała wzrokiem jej
nową, kurtkową sukienkę, by na końcu chwycić za luźno wiszące wokół twarzy
pasma włosów i…
…
ponownie zemdleć.
–
Ta to ma styl – mruknęła Rose. Pokręciła głową i spytała: – Jeszcze raz?
~~*~~*~~*~~
To
miały być najlepszy urodziny w jej życiu. W końcu nie była sama, miała
przyjaciół, bliskich, ludzi, na których jej zależało. Zjawił się nawet Blaise!
A później… ta chwiejna konstrukcja, którą tworzyła od początku roku szkolnego,
runęła w najmniej odpowiednim momencie.
Obudziła
się z jednym imieniem w głowie.
Blaise.
Gdzie
był? Dlaczego znowu ją opuścił? Co się z nim stało?
Wiedziała,
że powinna przemyśleć to, co jej powiedział.
Eve
Queen, pomarszczona pani profesor, była jakąś pradawną czarownicą. To jeszcze
mogła zrozumieć. Czemu nie? Od początku czuła, że jest z nią coś nie tak. I
może dlatego James widział, że kobieta ma żółte oczy?
Ale
reszta…
Balise,
LOCH, przepowiednia, Łowcy Czarownic i ona sama…
To
w głowie się nie mieściło! I gdyby nie stała się Drugą Tamarą, na pewno by w to
nigdy nie uwierzyła.
Czuła
się źle… Choć to wielkie niedopowiedzenie. Jej ciało było nienaturalnie
większe, krąglejsze (Fred oczywiście musiał zażartować, że w końcu ma cycki) i…
takie… po prostu nie jej.
Musieli
ją budzić z dwa razy, by w końcu uspokoiła się na tyle, by nie mdleć za każdym
razem. Sole trzeźwiące zrobiły niezłą furorę. Draco puszył się jak paw, że
udało mu się na to wpaść, a Rose stwierdziła, iż to naprawdę może się przydać w
przyszłości i schowała fiolkę do kieszeni.
–
I co ja mam zrobić? – spytała, bezradnie rozkładając ręce i patrząc na nich
rozpaczliwie. – Nie chcę być wiecznie Tamarą. Nie chcę już nigdy więcej się
zmieniać.
–
Może byś nam opowiedziała, Pisklaku, co się stało? – Prawdziwa Tamara usiadła
koło niej i uśmiechnęła się jak na nią bardzo łagodnie.
–
Spotkałam się z – Rzuciła odrobinę nerwowe spojrzenie swoim rodzicom –
Blaise’m.
Tak
jak myślała, ta wiadomość wstrząsnęła nimi.
Draco
zaczął przeklinać, Astoria zbladła i rzuciła ostrzegawcze spojrzenie
Scorpiusowi, który poszedł w ślady ojca, James zacisnął dłonie w pięści, Rose
zamyśliła się, Fred uniósł tylko brwi, Tamara warknęła, Nott gwizdnął pod
nosem, a Al…
–
Serio? – spytał podekscytowany, siadając po jej drugiej stronie. – On żyje? Nic
mu nie jest? Wyjaśnił ci wszystko?
Nora
uśmiechnęła się z wdzięcznością do przyjaciela. On zawsze rozumiał.
Gdy
reszta odrobinę się uspokoiła, opowiedziała im skróconą wersję całej histori.
Kilka faktów zataiła – część związaną z Eve Queen i zaklęciem ożywiającym –
podała im tylko ogólny zarys i skupiła się na swoich umiejętnościach.
–
Mówił, że wystarczy, iż o kimś pomyślę i będę mogła się w tę osobę przemienić.
Bez żadnych granic – skończyła i zgarbiła się, po raz kolejny cierpiąc z powodu
nieswojego ciała.
–
Jesteś jak taki metamorfomag połączony z eliksirem wielosokowym? Ale super! –
wykrzyknął Fred, ale, gdy poczuł na sobie ostre spojrzenia, udał, że
poważnieje. – A nie. Przypomniałem sobie, że to wcale nie jest fajna
umiejętność. Niebezpieczna. Broń masowego rażenia. I tak dalej. Rozumiem.
–
Oj, zamknij się – syknęła Tamara. – Teraz najważniejsze jest, by Nora wróciła
do swojego normlanego wyglądu. Nie mam nic przeciwko posiadaniu siostry
bliźniaczki, ale to dość dziwne.
–
Przeklęty Zabini – syknął Draco, ale pod spojrzeniem swojej córki odrobinę
złagodniał. – Wiem, wiem – mruknął – to nadal twój ojciec. – W jego głosie było
takie zrezygnowanie, że Norę aż chwyciło to za serce.
Odchyliła
się z kanapy i złapała go za rękę.
–
Drugi ojciec. Nie wiem, co teraz myśleć o Blaise’ie. Znów mnie zostawił. Ale
wiem, że na pewno ciebie bardzo kocham, tato. – Pocałowała go w policzek i
spojrzała na resztę swoich towarzyszy. – Czy ktoś ma pomysł, jak mogę stać się
sobą?
Nic
nie działało.
Kazali
jej spokojnie oddychać i wyobrazić sobie siebie samą w głowie. Gdy uformowała
swój własny obraz i zignorowała tekst Freda o niekłamaniu na temat prawdziwej
sylwetki, skupiła się bardzo mocno i… nic się nie wydarzyło.
Dali
Norze jej własne zdjęcie. Z ciekawością obserwowała własne roztańczone ruchy,
gdy balowała w salonie z Wiesiem na rękach. Było to kilka dni temu i już tyle
zdążyło się zmienić. Naprawdę próbowała. Intensywnie wyobrażała sobie, że znów
jest normalną Norą. Ale odbicie w lustrze wciąż pokazywało Drugą Tamarę.
Kolejne
próby także niewiele przyniosły. Przynieśli jej ulubione gofry i sorbet
cytrynowy, mając nikłą nadzieję, że może te smaki coś zmienią. Nagle Fred
walnął ją w głowę, a później od razu został powalony przez Jamesa i Tamarę. Na
pytanie, dlaczego to zrobił, odpowiedział, że nie wiem. Miał po prostu ochotę
wypróbować tę metodę. Wtedy rzucił się na niego Draco z okrzykiem: Giń weasleyowski pomiocie! Nikt jakoś zbytnio
nie przejął się ich bójką, która tak naprawdę była bardziej zabawna niż
poważna.
Po
kolejnej godzinie mieli ochotę się poddać.
–
Nie mam już pomysłu – jęknął Scorpius, rzucając się na fotel stojący obok
krzesła, na którym siedziała Rose. Nora pomyślała, że to zabawne, iż ta dwójka
nawet nieświadomie wciąż szukała swojego towarzystwa.
–
W książkach też nic nie ma – mruknęła rudowłosa dziewczyna, ziewając
przeciągle.
–
Ale na pewno coś znajdziemy – leniwie powiedział Nott, przygładzając dłonią
czarne włosy.
Nora
nagle zdała sobie sprawę, że jak zwykle wszystko zniszczyła. To miała być
cudowna noc, niezapomniany Sylwester, a wyszło… jak wyszło. I to jak zwykle jej
wina.
–
Szczęśliwego nowego roku – powiedziała i uśmiechnęła się smutno. – Przepraszam,
że zepsułam wam zabawę i że musicie teraz tutaj ze mną siedzieć. Ja naprawdę-
–
Kochanie, ale o czym ty mówisz? To przecież nie twoja wina! – wykrzyknęła
Astoria. – Nie miałaś na to wpływu.
–
Niby tak, ale dlaczego, jak coś się dzieje, to ja muszę być w to zawsze
wplatana i…
–
Może to twoja karma, co? Ellie, przestań. – Albus ponownie usiadł obok niej i
objął ją ramieniem. – Przecież wiesz, że zawsze ci pomożemy. – Nagle wpadł na
pomysł. Może wspomnienia pomogą? Nie zważając na resztę osób, przyciągnął do
siebie przyjaciółkę i zaczął łagodnie mówić: – Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
Nora
zmarszczyła brwi i skinęła powoli głową.
–
Tak. Pokłóciłam się z Jamesem o… o Notta – parsknęła, przypominając sobie swoją
pierwszą sprzeczkę z Potterem. Rzuciła chłopakom rozbawione spojrzenia, a ci
uśmiechnęli się do niej, także to pamiętając. – Byłam naprawdę kiepskim szpiegiem.
Śledziłam Alberta, by znaleźć salę od OPCM, ale wpadłam na niego i jakoś tak
wyszło, że razem poszliśmy na lekcję. James się wkurzył…
–
Bardzo typowo – mruknęła Tamara, a chłopak krzyknął ciche: Ej!.
–
I wylądowałaś ze mną na kolacji – dokończyła Rose.
–
Wtedy pojawiłem się ja i powiedziałem… – Al przechylił głowę na bok i
uśmiechnął się do niej.
–
Że masz nadzieję, że wściekam się na innego Pottera, bo z tobą nie miałam
jeszcze okazji się zapoznać. No. Chyba że znowu lunatykowałeś. – Szturchnęła go
ramieniem. – Często lunatykujesz.
–
Aż za często – powiedzieli równocześnie Fred, Rose i James. Albus tylko
westchnął.
–
A pamiętasz nasze poszukiwania sorbetu cytrynowego? Wydaje mi się, że miałaś
ochotę wtedy umrzeć. Nigdy nie mogłem pojąć, jakim cudem w jednej chwili
wołasz, by Merlin zesłał na ciebie śmierć, a w następnej lecisz zjeść gofry
albo inne słodycze.
–
Może po prostu jestem wyjątkowa. – Wzruszyła ramionami i kontem oka zauważyła,
że Astoria i Draco wychodzą z biblioteki. Matka uśmiechnęła się do niej czule i
pomachała na pożegnanie. Przekaz był jasny. Nie chcieli im przeszkadzać.
–
Albo nienormalna. – James się wyszczerzył i powiedział: – A pamiętacie tę
sprawę z bliznami? To ja pierwszy się o tym dowiedziałem!
–
Widziałeś mnie w samej bieliźnie – mruknęła, lekko się rumieniąc. To wciąż było
zawstydzające.
–
Pamiętaj, że kiedyś cię zobaczę w stroju kąpielowym. I już dzisiaj widziałem co
nieco…
–
Z mojego ciała. Gratuluję, Potter. Nadal jesteś w merliniej duuu-
–
Mara! – Nora przerwała przyjaciółce. – A mam ci przypomnieć, jak latałaś od
Jamesa do Freda, bawiąc się nimi?
Tamara
tylko zacisnęła usta i uniosła dumnie głowę.
–
Nikt ich nie zmuszał, by brali w tym udział – mruknęła, udając, że nie widzi
ich spojrzeń pełnych żalu.
–
A wracając… – Albus znowu ją do siebie przytulił. – Ja pamiętam, że zawsze
byłaś cudowną przyjaciółką. Wtedy, gdy leżeliśmy razem w Skrzydle Szpitalnym
lub gdy zostaliśmy przyłapani przez Jamesa i Freda w krzakach. – Nora musiała
na to zachichotać. – Albo wtedy w Wielkiej Świetlicy…
Nora
zdała sobie sprawę, że to wcale nie ona była cudowną przyjaciółką. To Albus ją
wspierał, pomagał i zawsze znajdował się przy jej boku. To on zasłużył na co
najmniej Order Merlina za męczenie się z nią…
–
Al – mruknęła, wtulając się w niego. – Dziękuję za wszystko.
–
Proszę bardzo. – Usłyszała jakby przez mgłę i poczuła dobrze jej znane mdłości.
Skupiła się na nich i zamarła, czując nieprzyjemny ból. Słyszała głosy
przyjaciół, ale nie zwracała na nie uwagi.
Po
chwili było po wszystkim.
Znów
czuła się inaczej. Wzięła to za dobry
znak. Uchyliła delikatnie powieki i spojrzała z nadzieją na przyjaciół. Z ich
min nie mogła nic wyczytać.
–
I co? Udało się? – spytała podekscytowana i zamarła, ponieważ po raz kolejny
nie przemówiła swoim głosem.
–
No, nie można do końca tak powiedzieć. – Scorpius skrzywił się na twarzy i
podał jej lusterko. Z odbicia spoglądały na nią dobrze znane zielone tęczówki.
Albus
Severus Potter i Drugi Albus Severus Potter zemdleli w tym samym momencie…
Sprawa
była beznadziejna. Gdy odzyskała przytomność, zalała się łzami. Jej okrutni
przyjaciele mieli w sumie niezły ubaw; nigdy wcześniej nie widzieli Albusa w
damskiej bieliźnie, w strzępach sukienki i kurtek oraz z ozdobami we włosach.
Tamara jednak nie dała im długo się śmiać.
Szybko
skombinowała dla Nory męskie ubrania i wepchnęła ją za regały wraz z Albusem.
Zawstydzony chłopak i jeszcze bardziej zawstydzona dziewczyna zamknęła oczy i
pozwoliła, by Al ją ubrał. To w sumie było jego ciało i szanowała jego
prywatność. Nawet jeżeli dziwnie się czuła, stojąc nago przed przyjacielem. I w
ogóle… będąc chłopakiem…
Albus
nawet nieźle się trzymał. Jak zwykle myślał więcej o Norze niż o sobie samym.
Stwierdził, że dopóki będzie zamykała oczy lub wołała go, gdy będzie musiała…
no… załatwić fizjologiczne sprawy, nie ma nic przeciwko, by korzystała z jego
ciała. Następnego dnia pomogą jej wrócić do normalnej postaci.
Nie
mogła zasnąć. Postanowiła przekimać się w bibliotece, nie czując się na siłach,
by się ruszyć. Wygoniła przyjaciół i cieszyła się chwilą spokoju.
Co
za wariactwo! Takie rzeczy nie działy się w normalnym życiu. Nie powinna stać
się ani Drugą Tamarą, ani Drugim Albusem. To… nienaturalne.
Czy
już zawsze tak będzie? Pomyśli o którymś ze swoich przyjaciół i bach! Jest
takim Jamesem?
Przemiana
w chłopaka to coś… strasznego. Miała nadzieję, że szybko pozbędzie się tego czegoś dyndającego pomiędzy jej nogami.
Dziewczyna nie powinna być chłopakiem. Koniec kropka.
Zaczęła
już powoli zasypiać, gdy usłyszała, że ktoś wchodzi do biblioteki…
Uniosła
się na łokciach – jej ciało było teraz tak długie i nieporadne! Zupełnie nie
potrafiła się w nim odnaleźć – i spojrzała na Jamesa.
Chłopak
wyglądał dość niepewnie, jakby gryzł się z własnymi myślami, zbliżając się do
jej kanapy.
–
Możemy porozmawiać? – spytał, przystając niepewnie i czochrając włosy.
Nora
wolałaby tego nie robić w ciele Albusa. To… nie było właściwe. Ale mruknęła, że
oczywiście.
–
Można zwariować, prawda? – Uśmiechnął się, siadając obok niej. Zawsze wydawał
jej się wielki, ale teraz była od niego wyższa.
–
Spore niedopowiedzenie. Coś czuję, że mój psychiatra mi nie uwierzy, jak mu o
tym opowiem.
–
A uwierzyłby w ogóle w czarodziejski świat? – spytał, unosząc brwi i się
uśmiechając.
Udała,
że się zastanawia.
–
Może… Ale wolę nie ryzykować. Od razu by mnie wsadził do zakładu. A wolna Nora,
to szczęśliwa Nora!
–
I tego się trzymaj. – Złapał ją za dłoń i zaczął kreślić kciukiem kółeczka na
jej skórze. Poczuła przyjemne ciepło, ale po chwili przypomniała sobie, że
przecież wyglądała teraz jak Albus. Pospiesznie się odsunęła. James westchnął.
– Jak się z tym czujesz?
–
Jak się czuję? Dla mnie to drobnostka. Przecież to nic dziwnego, że zostałam
uwięziona w ciele twojego młodszego brata i… – zamilkła, stwierdzając, że to
nie czas na żarty. – W sumie? Jestem przerażona.
–
Tak myślałem.
Dziwnie
było widzieć takiego poważnego Jamesa. Jego przystojna twarz pozostawała w
cieniu, w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Brązowe włosy stały na cztery strony
świata, a czekoladowe oczy lśniły w blasku świec.
–
Pamiętasz może-
–
O nie! – przerwała mu pospiesznie. – Nie mam już ochoty wspominać. Nie skończyło
się to za dobrze ostatnim razem.
James
skrzywił się na twarzy.
–
No tak. Ale to dość ważne. – Nora westchnęła i skinięciem głowy dała mu
przyzwolenie, by mówił. Gdy będzie w ciele Jamesa, pewnie tego pożałuje. –
Wspominając wcześniej, zdałem sobie sprawę, że my wciąż się kłóciliśmy. Że
robiłem coś, co niszczyło nasze relacje. Że byłem głupim idiotą…
–
Hej! – Tym razem to ona chwyciła go za rękę. – To teraz nieważne. Nie wracajmy
do tego, co było.
–
Ale wielu kwestii nie wyjaśniliśmy. Od razu cię przeproszę. Wybacz mi, że byłem
dupkiem. – Uśmiechnął się do niej zadziornie. – Jeżeli jest jeszcze coś, co
mogłoby… no wiesz… zszargać nasze kontakty… – Wzruszył ramionami i nieporadnie
dodał: – To mów. Za to też mogę przeprosić.
Nora
mocno zastanowiła się nad tym i znalazła dwie, a może nawet trzy kwestie…
–
Chris.
James
skrzywił się i podrapał po karku.
–
Przyjaźniliście się w dzieciństwie. Potem staliście się największymi wrogami.
Dlaczego? – Od zawsze ją to ciekawiło, ale wcześniej nie miała okazji, by o to
spytać.
–
No… My… a raczej ja… byłem beznadziejnym dzieckiem – zaczął zrezygnowanym
głosem. – Od zawsze ze sobą rywalizowaliśmy. Ale to były tylko takie dziecięce
przechwałki: kto wyżej poleci na miotle, kto dalej splunie. Tego typu sprawy.
Jego dziadkowie mieszkali koło moich i gdy byłem dzieckiem często zostawałem
pod opieką babci Molly i dziadka Arthura. Rodzice byli zbyt zajęci pracą, więc
musieli nas gdzieś zostawiać. A że byłem najbardziej niegrzeczny… Lily zawsze
szła do cioci Luny, gdzie bawiła się z jej małymi bliźniakami, a Al do cioci
Hermiony, by spędzać czas z Rose. Ja wolałem zielone wzgórza koło Nory i świeże
powietrze.
Spotkałem
Chrisa, gdy ten spadł z miotły. Od razu się polubiliśmy. Byliśmy podobnej
postury ciała – mali, chudzi, patykowaci – a nasze babcie lubiły narzekać, że
nawet włosy tak samo nam się czochrają. Tamtego dnia zabrałem go do babci
Molly, która prostym zaklęciem poskładała jego złamaną rękę. Od tamtej pory
byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Nie
pamiętam, dlaczego, i zbytnio mnie to nie obchodziło, bo byłem małym dzieckiem,
ale dopiero po dwóch latach dołączył do nas Fred. Nie przepadałem za nim wtedy –
był strasznym skarżypytą i gadał tylko o Quidditchu. I wtedy Chris się zmienił.
Mnie praktycznie olał i zaczął się bawić tylko z Fredem. Wiem, że to dość
głupie, gdy o tym opowiadam po tylu latach, ale… bardzo mnie to wtedy zraniło.
Nie cierpiałem czuć się odrzuconym. Już wystarczy, że moi właśni rodzice byli
zbyt zajęci, by się mną opiekować. Wściekłem się. A musisz wiedzieć, że od
zawsze miałem raczej ognisty temperament… Stwierdziłem, że ja też potrafię się
tak zabawić.
Zaczęliśmy
ze sobą o wszystko walczyć. Biedny Fred próbował nas ze sobą godzić, ale my
tego nie chcieliśmy. Podobał nam się ten układ.
Zabawa
się skończyła po jednej kłótni…
Jak
to często miałem w zwyczaju, i czego teraz bardzo się wstydzę, chwaliłem się
przed Chrisem moją sławną rodziną, wiedząc, że go to wkurzy, bo jego rodzice
już od dawna nie żyli. I wtedy przesadził… Powiedział, że woli mieć martwych
rodziców, ale wiedzieć, że naprawdę go kochali niż mieć sławnych, którzy mają
dziecko w dupie…
O
rok wcześniej poszedł do Hogwartu i już miał doskonałą okazję, by wyrobić sobie
dobrą pozycję. Gdy sam przekroczyłem próg szkoły, większość osób była do mnie
negatywnie nastawiona. A ja, głupi, okrutny dzieciak, postanowiłem się zemścić
i zrobić dokładnie to samo. Ale z lepszym efektem. Ludzie polecieli na to, że
jestem Potterem i że pewnie mówię prawdę, więc…
Resztę
historii już znasz. Nie wiem, kto był winny. I nawet nie chcę już o tym myśleć.
Po prostu… Chris już dla mnie nie istnieje.
Patrzyła
przez kilka sekund na jego twarzy, pogrążona w myślach. Zdziwiła się, że tak
bardzo się przed nią otworzył. Przyznał się do błędów, do tego, że okropny z
niego dzieciak. A Chris… wcale nie był taki niewinny…
–
Zostawiłeś mnie – mruknęła, gdy przypomniała sobie ból, jaki czuła, gdy
zostawił ją na pastwę dementora.
–
Przepraszam. – Od razu odgadł, o czym mówiła. Spuścił głowę i zaśmiał się
gorzko pod nosem. – Chciałem wyjść na bohatera, a znowu schrzaniłem.
–
Następnym razem tak nie postąpisz, prawda? – spytała niepewnie. Miała ochotę
podkulić pod siebie nogi, ale kończyny Ala były tak długie, że nie wiedziała,
jak się za to zabrać.
–
Nigdy – powiedział, a z jego oczu bił żar.
Zaschło
jej w gardle.
Miała
jeszcze jedną kwestię do poruszenia… Próbowała także wyrzucić z głowy słowa
Kastiela Rosiera: Pocałuj go…
Na pewno nie w tym ciele!
–
Kiedyś… wtedy, gdy widziałeś po raz pierwszy moje blizny, powiedziałeś… –
zacięła się, przypominając sobie, jak bardzo ją to zabolało. – … że nie jestem
w twoim typie.
Gdy
wypowiedziała te słowa, miała ochotę wciągnąć je z powrotem do ust. To brzmiało
naprawdę beznadziejnie…
Wstrzymała
oddech, gdy James przybliżył się do niej i objął dłonią jej policzek. Zupełnie
zapomniała, że w tym momencie jest Drugim Albusem. Wciąż była Norą i to ona się
liczyła, a nie jakieś głupie ciało.
–
Wydaje mi się, że po prostu musiałem na nowo określić mój typ. – Uśmiechnął się
do niej półgębkiem i nachylił się jeszcze bardziej. – By zrozumieć, że w mojej
nowej kategorii jest miejsce na tylko jedną dziewczynę.
Całuj!!! –
krzyczał Kastiel, a mózg Nory razem z nim.
Przymknęła
oczy i już po chwili poczuła ostrożne wargi Jamesa na swoich własnych ustach.
Przyciągnęła go bliżej, pogłębiając pocałunek i niewyraźnie zarejestrowała, że
się kurczy.
Otworzyła
oczy i spostrzegła, że patrzy na Pottera ze swojej zwyczajnej perspektywy.
–
To znowu ty – szepnął James i ponownie ją pocałował. – Mimo że wciąż mogłem cię
widzieć, to i tak całowanie własnego brata nie było na mojej liście marzeń, ale
wiedziałem, że to podziała.
–
Niezłe poświęcenie. Ale nie mów o tym Albusowi, bo nigdy nam tego nie wybaczy –
powiedziała z uśmiechem i zastanowiła się nad jedną kwestią.
Pocałowała
go. I co teraz czuła?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po
pierwsze: Chciałam wam bardzo podziękować za tyle cudownych komentarzy, które
za każdym razem i o każdej porze niesamowicie mnie motywują i ponad 61 tys. wyświetleń…
nigdy nie sądziłam, że zajdziemy tak daleko :D
Rozdział
pisany na szybko (zaczęłam o 3 w nocy, skończyłam teraz XD; z krótką przerwą na
sen), nie jest sprawdzony i niestety dopiero po tym naprawdę ciężkim tygodniu będę
mogła usiąść i go poprawić. Po prostu nie chciałam, żebyście czekali jeszcze
dłużej.
Po
drugie: Może ktoś chciałby wykonać okładkę dla Nowej? Potrzebuję, by dodać na
Wattpadzie i Fanfiction.net, a sama kompletnie na tym się nie znam >.< W
ogóle jeżeli macie taką ochotę, to możecie jakiś taki mały graficzny prezencik
dla Nowej wykonać… Nie obrażę się, a, znając mnie, będę wzruszona do łez :3
Możecie przysyłać na: gabsone.nene@wp.pl
– gdzie także możecie zawsze do mnie napisać :*
Przypominam
także o zakładce PYTANIA DO BOHATERÓW. Wciąż czekam na pytania, by móc
przygotować Wywiady część IV :D
Kocham
was i pozdrawiam, Potterowi Ludkowie! <3
Jeśli
przeczytaliście, zostawcie po sobie ślad! To wiele dla mnie znaczy :>
*
jak na mnie, to w sumie krótkie ogłoszenia XD
1. "– To znowu ty – szepnął James i ponownie ją pocałował. – Całowanie własnego brata nie było na mojej liście marzeń, ale widziałem, że to podziała." i to się nazywa prawdziwa miłość! Jesteś w stanie pocałować nawet swojego brata <3
OdpowiedzUsuń2. Ktoś wreszcie pokochał Ala. Wreszcie! Powinno się to stać już dawno temu. Ciekawe tylko czy on też to odwzajemnia. Jeśli tak to jeden problem z głowy. I mam nadzieję, że tak będzie. Oni do siebie pasują! Oboje opiekuńczy i troskliwi.
3. Historia Tamary jest bardzo wzruszająca. A zachowanie ciotki karygodne! Jak można być tak nieczułym? Jak można ukarać dziecko, bo kocha swoją ciocię! Zadźgam ją ołówkiem i obedrę ze skóry, a zwłoki i dowody zbrodni spalę. Tylko się nie wygadaj!
4. Też chcę robopieska! Możesz poprosić Julesa by powiedział skąd go wziął, a najlepiej i mi kupił? Prooszę!
5. Nie spodziewałam się, że Cioron zakocha się w Rox. To po prostu był szok jak on ją pocałował. Dobrze, że miał odwagę to wyznać, chwała mu za to! xD
6. Rose i Scor tacy słodcy. Takie cukierki lub ptysie. Chociaż nie ptysie to złe porównanie. One są aż za słodkie, a ci wyszło to idealnie. Tylko się zastanawiam jaka będzie reakcja Draco...
7. Draco i jego sole trzeźwiące, czy jakoś tak... Tego nie trzeba komentować... xD
8.Scena z Albusami przekomiczna i jednocześnie strasznie współczuję Norze. Sama bym nie chciała być chłopakiem...
9. Sama nie mogę się nadziwić Alowi, że jest takim wspaniałym przyjacieem. Aż zazdroszczę Norze! Ej Al cofnij się w czasie i przenieś do Polski! Możesz zabrać ze sobą całą ekipę, nalegam! ^^
10. Dołączyłabyś do ciotki Tam, gdybyś nie zmieniła Nory z powrotem w Norę! A uwierz, ja dotrzymuję zdania!
Pozdrawiam, wysyłam wenę i czekam na nowy rozdział!
- Izi
1. Prawda? :D Ja nie wiem, ten James zaczął się wyrabiać. Takie poświęcenie! Choć znając go i tak porządnie wypłukał po tym usta XD
Usuń2. No cóż... Al musi dać jej szansę, a Tamara musi się pogodzić, że jest tylko człowiekiem i nie ma wpływu na swoje uczucia. Ale wiesz, że uwielbiam komplikować życie moim bohaterom, więc... XD
3. Hahaha Ok! Dobrze, że to jej, a nie mi grozisz taką śmiercią :D
4. Załatwione :3
5. Cristian... Ach... Cóż...
6. Dziękuję :* Stwierdziłam, że dawno o nich nie pisałam, więc mogę zrobić z nimi przyjemniejszą scenę.
7. Zawsze marzyłam, żeby mieć sole trzeźwiące! Są zajebiste!
8. Ja też nie... choć często mi się śni, że jestem facetem O.o
9. Al zastanowi się nad tą propozycją :D
10. Oj, ja to wiem... Mam jeszcze odrobinę instynktu samozachowawczego XD
Pozdrawiam i dziękuję <3
O Boże! 😍
OdpowiedzUsuńGenialne!
To jest chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów!
Ogólnie to komentuje po raz pierwszy, ale wynika to tylko i wyłącznie z tego faktu, iż wcześniej mi sie wszystko usuwało. Xd
Jejku chce więcej! Z reszta jak zawsze! Jest to ten typ opowiadania gdzie na kolejny rozdział czekam z niecierpliwoscią, a jak już będzie to coś nowego poprostu czuje taka ekscytacje jak cholera. Xd
Kurczę, tak mi trochę wstyd bo taki krotki ten komentarz!
Pisz, pisz, pisz!
Czekamy z niecierpliwoscią!
Uwielbiamy Cie i wgl. Xd
Wiec życzę weny! I jeszcze więcej naszej kochanej Nory w następnym rozdziale!
Ps. Czy tylko ja tak strasznie uwielbiam Malfoyów?
Moja kolejna imienniczka! :D
UsuńBardzo miło mi ciebie powitać w moich skromnych progach. Cieszę się, że skomentowałaś ;) Doskonale wiem, jak to jest, gdy cały komentarz się usuwa. Kiedyś zawsze się poddawałam, ale teraz zawsze zabezpieczam się częstym kopiowaniem treści, a nawet, jak się usunie, piszę od nowa XD Komentarz nie może ze mną wygrać!
Ten rozdział bardzo mi się podoba. Przyjemnie i szybko mi się go pisało :3
Haha doskonale to znam. Tym większą czuję przyjemność, że to na nowe rozdziały Nowej tak czekasz :D
Komentarz jest cudowny! Pamiętaj: liczy się treść, a nie długość :>
Bardzo dziękuję, kochana. Będę pisała, będę! I szybko nie przestanę tego robić ;)
Pozdrawiam!
PS Nie martw się. Ja też!
CU-DO-WNIE *.*
OdpowiedzUsuńJesli James pocalowal Albusa dla Nory, to ona MUSI w koncu ogarnac, ze sie kochaja. xD Chociaz od poczatku bylam za Nora i Albusem, teraz wszystko zmierza w dobrym kierunku ❤ Mam tylko nadzieje, ze Al tez czuje cos do Tamary! Bo jak nie, to pozaluje 😏😏 Tak btw. to jej historia jest taka wzruszajaca! Ta ciotka byla okropna, a teraz Tarka ma takich wspanialych przyjaciol ❤ Draco mnie zaskoczyl z tymi solami xD I jakim cudem Cristian pocalowal Roxie?!? Jestem ciekawa jak to bedzie... Musze jeszcze wspomniec, ze kocham tego Robosmoczka! Metalowe kupki jakies xDD ❤❤
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdzial!!
Camille :*
DZIĘKUJĘ :D
UsuńMusi... Ale wiesz, że to Nora i z nią nic nie jest łatwe XD
Jak ja lubię, jak ludzie nie grożą mi, ale moim bohaterom :D To naprawdę przyjemne!
A już niedługo osobiście spotkamy ciotkę Tamary...
Zawsze chciałam zobaczyć takie sole! I nigdy nie miałam okazji :(
Nie mam pojęcia, dlaczego tak wyszło. Ale... No. Wena i te sprawy :3
Robs jest naprawdę cudowny :)
Pozdrawiam, kochana :*
Taak.. Nasza kochana, nieogarnięta Nora... ♥
UsuńDlaczego miałabym grozić Tobie za głupotę Albusa, no dlaczego? xD :*
Mam pytanko! Od kiedy na tym blogu są rybki? :D Mam AŻ TAKI słaby zapłon? xD
Ale za to ją kochamy, prawda? :D
UsuńNo wiesz... jakość się zdążyłam przyzwyczaić, że czytelnicy mi grożą. A to Avadą, a to odnalezieniem mojego domu i uduszeniem mnie we śnie, a to wypruciem flaków... Sporo tego było :D Ale cieszę się, że ty nie chcesz mnie zabić! :*
No, moja droga, już od dłuższego czasu. Kilka miesięcy, a na pewno sporo tygodni. Wiesz, co teraz musisz zrobić? Odpłacić za swojej winy karmieniem ich :DDDD One to uwielbiają! Takie z nich żarłoki.
Nie martw się :D Oceniający mojego bloga także ich nie znalazł... Ale on nie zwrócił uwagi na wiele rzeczy XD
Pozdrawiam!
Cześć, byłaś u mnie, chętnie zajrzę do ciebie, ale prośba - wyłącz muzykę, niech ona sobie będzie, ale niech się sama nie wyłącza, bo mnie irytuje. Myślę, że w następny weekend do ciebie zajrzę, bo zostały mi jeszcze cztery inne blogi do nadrobienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
dariusz-tychon.blogspot.com
Wygoda czytelnika najważniejsza - muzyka wyłączona! :)
UsuńPozdrawiam!
Dobra. Najpierw wzięłam i pytania zadałam :3 Coś czuje, że niektórzy z Twoich bohaterów naprawdę mnie znienawidzą. Czyżby kampania "Anty-Mika" już się rozpoczęła? Huh!
OdpowiedzUsuńNienawidzę ciotki Tamary. Zaś zauroczenie Mary młodym Potterem jest tak urocze i słodkie, że nie wiem, co mogłabym jeszcze dodać. Oni aż tak bardzo się nie różnią, bo coś czuje, że łączy ich choć ten jeden fakt, że dla bliskich są w stanie poświęcić własne życia. Oni są po prostu idealni dla siebie. Al jest trochę niezdarny jeżeli chodzi o bycie silnym, a Mary ma problem z wyrażaniem uczuć. Po prostu I.D.E.A.L.N.I. dla siebie!
Takie zamierzanie, że Nora zniknęła. Toż jej Mara porządnie nie przypilnowała! Nieładnie! :D Swoja drogą, tak trochę zobaczyłam to w innym świetle i ta mina całej trójki, jakby znaleźli Norę w łazience, bo dostałą zatrucia pokarmowego... Ach... Wiem, wiem... Ale wyobraź sobie tylko ich miny! :D
Biedna Nora :C Wszyscy ją tam obmacują spojrzeniami... A jak wyglądała normalnie, to czy tak się działo! Faceci! Pff! Czy naprawdę trzeba aż TAK wyraźnie zmienić wygląd, aby zwrócić na siebie ich uwagę? Hmm... Może jednak skończę z przekomarzaniem się, bo jeszcze sobie nagrabię :D
(Wymyśliłam nowe przezwisko dla Tamary - Tammy!).
Ach! Rose i Scorpius...
Och...
*śmieje się na głos*
Jest prawie północ, a ja mam łzy w oczach! Ze śmiechu!
Kocham Cię za nich :3 Są tacy uroczy! Kolejna urocza i słodka para...
Jak Ty to robisz?
Ha! Jest i Roxe... Czytam sobie, wszystko pięknie. Coś o dachu jest, ale jestem rozproszona mechanicznym smokiem (też chce takiego!) również zgadzam się z decyzją Roxe, że można Julesowi wybaczyć to, że poszedł już spać (w końcu dał smoka) i czytam... Na dach wyszła, niebo (uwielbiam takie niebo! Zaś mugole wysyłają w niebo satelity - to mugolski rząd! Szpiegują nas! Gdzie moja czapką z aluminium?! No nie! Moja mama mi ja wyrzuciła, teraz kosmici odczytają moje myśli i dowiedzą się, że... *Mika panikuje i wydziwia*) pełne gwiazd jest czymś pięknym... Ach... 28 (o ile dobrze pamiętam) ma być krwawy księżyc! Super, nie? :D
No i czytam... Wszystko pięknie, jest Cristian i w końcu uznałam, że moje jednak żartowałaś i niemal zaczęłam żałować, że oddałam go Kini. Jednakże, ja już mam problem z Chrisem, który nadal usycha z miłości do Nory, bo po mam się męczyć również z Empatą (którego naprawdę uwielbiam!), skoro może nim zająć się ktoś, kto da mu sto procent uwagi na jaką zasłużył? Uznałam, że Kina jest dla niego lepszym materiałem na dziewczynę! Ale od Chrisa wara! Widać, jak ja się dla niego poświęcam?
W każdym razie, był pocałunek... I taki szok. Najwidoczniej jednak Cristian (jakże boleśnie) przekonał się, że Roxe nie czuje tego samego, co on. Powinien zaprzyjaźnić się z Chrisem. Obydwoje mają coś wspólnego! Tak m ich szkoda...
Astoria nad wszystkim zapanowała! Co by oni zrobili bez niej? :3
Całe szczęście, że jest ona dużo bardziej wyrozumiała niż jej mąż, bo jestem pewna, że wtedy furia Draco zaczęłaby się znacznie szybciej i od razu nazwałby Rose "Wieprzlejem" - co swoją drogą było przezabawne! :D Uwielbiam Ciebie! Uwielbiam! <3
Myślałam przez moment, że ducha mam w pokoju, ale to światło od mojego internetu... Taa...
Boje się, ze nie zmieszczę całego komentarza. Najwyżej go podzielę, bo muszę ładnie go zakończyć! Coś się tak rozpisałam, dziwne! Dopiero jutro wejdę na Run Again (bo dzisiaj po tym komentarzu idę spać).
To niesamowite, że coś tak prostego jak sole trzeźwiące (skąd wzięłaś na nie pomysł?) czasami jest dużo prostsze i bardziej skuteczne w użyciu niż nowoczesna technologia czy magia!
Niesamowite! :D
Bardzo ładnie (również) zachowała się Tammy, zaś Astoria była dla niej niezwykle wyrozumiała. W końcu panna Nott (nie odpuszczę teraz tego!) ogłuszyła męża panny Malfoy. Duży (kolejny) plus dla matki Nory i Scorpiusa! Uwielbiam tą kobietę!
dyby Astoria była moją matką, znalazłaby mi wilkołaka... Chlip...
UsuńNora się budzi... Och! Słodki Draco! Jak mu nie wybaczyć jego wybuchu? Któryś ze skrzatów domowych powinien dodawać do jego napoi trochę melisy. Tak na wszelki wypadek. Może by tak podać mu jakieś narkotyki, gdyby Scorpius chciał przedstawić swoją dziewczynę?
Draco jest prawdziwym cholerykiem :3
Przypomina mi moją mamę - w całości -_-
Wspominki!
Uwielbiam wspominki!
Tak pomyślałam (w trakcie czytania), że gdy cofnęłaś się do poprzednich rozdziałów (w końcu je poprawiasz), to wpadłaś na tak absolutnie, kongenialnie, apolliński pomysł!
No, a później Nora zamienia się w Albusa.
Szczerze, to myślałam, że tylko ja się tam chichram wyobrażając sobe Ala w sukience. Później jednak dowiedziałam się, że nie jestem jedyna, której oczy zaczynają łzawić ze śmiechu!
To na zawsze wyryło się w mojej wyobraźni, lecz zamiast Albusa Pottera mój mózg pokazał mi Harry'ego Pottera w czerwonek sukience z falbankami i z kolorowymi spinkami we włosach... Bogowie! (A może Merlinie?) Moja wyobraźnia to złoooo!
Omg...
Nie wiem, jak to skomentować.
Mam na myśli zachowanie Jamesa. Z jednej strony, to takie słodkie, że mimo wszystko tak kocha Norę, zaś z drugiej to nieco obrzydliwe, że tak na brata leci... Czy to jakieś ukryte skłonności? Ogólnie zastanawiam się nad orientacją Jamesa... Nie mam zielonego pojęcia, jak na to zareagować. Czasami słyszałam o opowiadaniach gdzie zakochuje się w sobie rodzeństwo, ale no...
Tammy udusiłaby Jamesa, gdyby coś takiego spróbował z jej Alem...
Tak sobie pomyślałam, a co jeżeli Albus by się zabijał z Jamesa i to naprawdę on siedział? Już widzę tą minę Jamesa... Kiblofobia to przy tym pryszcz! :D
Czy tylko ja mam takie dziwne pomysły?
Chyba nie.... Ty Gabs jesteś lepsza.
Freddy, nawet jego bym zrozumiała.
Ty wiesz, że czuje się trochę nieswojo pisząc imię "Freddy"? Kojarzy mi się to z grą "Freddy at night" i to jest straszne. Po obejrzeniu zwiastuna tej gry... Ludzie mają chore wyobraźnie. Choć szczerze chciałabym pojechać do tej pizzerii, gdzie (według fanów tej gry, informację w niej są oparte na faktach) roboty "niechcący" zabiły dziecko... Chciałabym zrobić sobie z tymi maszynami zdjęcie :3
Właśnie dlatego (ostatnio) czuje się nieswoja pisząc Freddy. Ale dalej będę to robić! Chociaż mam złe skojarzenia...
W każdym razie ten pocałunek (Jamesa i Nory) był nieco zdumiewający i nie wiem, co o nim myśleć, bo to takie "blee!", że całował własnego brata, ale również takie "ooooch!" że zrobił to dla Nory, aby udowodnić, ze kocha ją za nią samą, a nie za jej ciało.
Mówiłam?
Powtórzę!
Jestem całkowicie za ich parringiem! ^w^ James i Nora! Razem! Do końca świata i jeden dzień dłużej! :D
Rozdział był fenomenalny, kongenialny, zdumiewający, wszech wspaniały, fantastyczny, bajeczny, odlotowy, niepowtarzalny, feeryczny, bombowy, niesamowity, arcymistrzowski i apolliński!
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! :3
PS. I się nie zmieścił xD
Oj, Mika. Twoje pytania są tak dziwaczne, że będę miała nie lada kłopot, by na nie odpowiedzieć. A ile zabawy!
UsuńHej, nigdy bym im na to nie pozwoliła! Ja ciebie uwielbiam, więc oni też muszą :D
Też tak uważam! Doskonale to podsumowałaś ;>
Hahaha wtedy by ją chyba zamordowali XD Ale niee... Mara miała przeczucie, więc za nim podążyła.
Faceci, to faceci. Czego się spodziewałaś? :D
Tammy? Nie podoba jej się. Już ci grozi nożami.
Ooo... A ja kocham cię za te słowa, skarbie <3
A ja myślałam, że będziesz o niego bardziej walczyła! A tutaj taka niespodzianka. Ale wszystko się wyjaśniło... Ty uwielbiasz Chrisa :D A to dziwne, bo większość ludzi go nie lubi XD
Chris i Cristian? Może ludzie wtedy przestaną mylić ich imiona, co? Choć ten optymista i totalny pesymista mogliby stworzyć niezły zespół!
Ja ciebie też <3 Właśnie za tak cudowne komentarze!
Astoria jest naprawdę cudowna ;>
Oj, Mika. Pewnie byś się nawet ucieszyła z takiego ducha, jeśli byłby to jakiś przystojny martwy młodzieniec, co? :D
Będę czekała :>
Czytam klasykę, a tam często, gdy jakieś damy mdleją przynosi się im sole trzeźwiące, więc... XD
Panna Łukiniczna, skarbie :*
I pewnie opakowała go w świecącą folię i dała pod choinkę... chlip...
A to jest niezły pomysł! Naćpany Draco? Tego świat jeszcze nie widział! :D
Dzięki poprawianiu rozdziałów ta historia w końcu jakoś wygląda i idzie w dobrą stronę. Już nie błądzę, nie gubię się w wątkach. Wszystko zostało zaplanowane :D
Hahahaha uwielbiam twoją wyobraźnię!
Ale on nie poleciał na swojego brata. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale on wciąż powtarzał, że to Nora, a pragnę ci przypomnieć, że on widzi przez iluzję i mimo że obraz Albusa nakładał mu się na jej wizję, to wciąż mógł widzieć prawdziwą Norę i na niej się skupił. - miałam o tym wspomnieć w następnym rozdziale, ale nich już będzie. Byś go o nic nie podejrzewała! XD
ORIENTACJA I SKŁONNOŚCI JAMESA POTTERA WCIĄŻ SĄ NORMALNE!!! I NIE! NIE POLECIAŁ NA ALA! XDXD
Musiałam to napisać :*
Nie znam tej gry, ale brzmi... ciekawie. Czemu się katujesz takimi rzeczami, kochanie? :D
Oj tam. Zapomnijmy, że była w ciele Ala XD Pamiętaj o tym, co ci napisałam!
Dziękuję, Świrku! Kocham cię! <3
Buziaki!
Cześć :)
OdpowiedzUsuńOooch, zakochana Tamara! W końcu jej też należy się trochę miłości :) Mam nadzieję, że Albus w końcu przejrzy na oczy.
Bardzo ciekawie było czytać o smutnym dzieciństwie Tamary. Biedna dziewczyna wiele przeszła, aby stać się tą osobą, którą jest teraz.
Fragmencik ze Scorpiusem i Rose był słodki w swej prostocie. Nie mam pojęcia jak Ty to robisz, że opisujesz takie słodkie sceny i nie popadaszw przesadę :)
O rany, Cristian zakochany w Roxie! Czy ja muszę ulegać nieustannemu szokowi, kiedy czytam Twoje opowiadanie?! Jeszcze się przyzwyczaję i będę się szokować wszystkim dookoła. No, tego to bym się nie spodziewała!
To piękne, że Tamara i Nott, których życie od lat poświęcone jest LOCHowi, postanowili nagiąć swoją lojalność dla dobra Nory.
Rozbawił mnie fragment z solami trzeźwiącymi :) Jednak najprostsze rozwiązania często są najlepsze.
Sporo tego omdlewania, obawiam się, że wyczerpałaś limit na najbliższy rok :D Ale podoba mi się, że Nora kompletnie nie panuje nad swoimi nowymi umiejętnościami. Wiadomo, wszystkiego musi się nauczyć, do wszystkiego przyzwyczaić. Tak więc wyszło przekonująco i ciekawie.
O, i wyjaśniła się tajemnica konfliktu na linii Chris/James. Jakoś wcześniej uwierzyłam w jednostronną relację Chrisa i wydawało mi się, że to wszystko wina Pottera, ale okazuje się, że jednak wina leżała po obu stronach.
Aaach, jaka końcówka! Nie mogłam doczekać się tego momentu. Wprawdzie nie do końca rozumiem jak bardzo trzeba mieć popapraną psychikę, żeby pocałować swojego brata w takich sposób, nawet wiedząc, że tak naprawdę to Nora. Nie, nie, nie wierzę w to. Ale stało się! Teraz po prostu Nora musi chodzić wszędzie z Jamesem na wypadek, gdyby przypadkiem zamieniła się w kogoś innego. Prościzna!
Rozdział był bardzo fajny, wiele kwestii się wyjaśniło, pojawiły się też nowe pytania, więc wszystko super. Wciąż jestem pod wrażeniem tego, jak właściwie i "w sam raz" potrafisz wszystko opisać :)
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Witaj, kochana Eskaryno!
UsuńWiesz, że już od dłuższego czasu mam włączoną zakładkę z twoim blogiem, ale wciąż nie miałam czasu, by usiąść i na spokojnie przeczytać? Ale obiecuję, że prędzej, czy później, na pewno się pojawię! :*
Prawda? Z Albusem będzie trochę ciężko...
Nie przesadziłam? Uf... To dobrze! Zawsze, jak piszę takie słodkie sceny, mam wrażenie, że wszystko robię nie tak. Trochę mnie uspokoiłaś :D
No. Akurat dla mnie to też był szok XD Napisałam to i takie, ale dlaczego, mózgu? Ale stwierdziłam, że tak właśnie ma być. Ot, taki mały kaprysik autorki :>
Też tak uważam.
Prawda? :D
Dawno nikt nie mdlał, więc... ale masz rację. Sporo ich.
Cieszę się, że tak uważasz. Przed Norą czeka nie lada wyzwanie, musi nauczyć się nad nią panować.
Jedna z czytelniczek zwróciła mi uwagę, że powinnam to wyjaśnić, więc tak też zrobiłam. Żeby nie było, że ten James to cały taki zły jest XD
W następnym rozdziale się wyjaśni, że mimo zmian formy, James wciąż widzi Norę. Tak jakby widział dwa obrazy - ją wewnątrz i skorupę osoby, w którą się zamienia. Taki mały spojler :) Mogłam w sumie o tym napisać w tym rozdziale, ale zapomniałam XD
Hahaha no w sumie musi! :D
O, dziękuję :*
Pozdrawiam!
O kurczę, i wszystko jasne! Bo to chyba James zobaczył, że Eve Queen (była dla mnie stukniętą staruszką dopóki nie dowiedziałam się, że jest pradawną wiedźmą, teraz budzi we mnie taki niepokój, że zaraz zacznę ją nazywać Sama-Wiesz-Kto) ma żółte oczy, prawda? Ale fajnie, teraz wszystko pasuje :)
UsuńPS Kocham spojlery, teraz będę wyżebrywać je pod każdym rozdziałem, haha :D
Tak! Dokładnie ;> Dobrze pamiętasz.
UsuńPS Dziewczyny, z którymi piszę, doskonale wiedzą, że jestem baaardzo hojna w rozdawaniu spojlerów. Ja też je uwielbiam XD
Podoba mi się! :P
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy ;>
UsuńWoooooow! Cristian szaleje :D Ale może poczuł romantyzm chwili<3 Draco najlepszy ! Ale łachałam jak przeczytałam że nira sie zmienia w Albusa aż ludzie sie zaczeli patrzeć ( no ale co sie dziwić na przystanku byłam a normalni ludzie mnie nie rozumieją ,musze sie z tym pogodzić) Ale James sie poświęcił . Nie wiedziałam że jest do tego zdolny. Ah miłość!<3 A ta ciotka Tamary to jakiś potwór!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej takich :D
Pozdrawiam
Gwen
Albo to ja go poczułam XD
UsuńHej! Doskonale to znam! Jadę sobie pociągiem/autobusem i jak uśmiecham się do telefonu, to jeszcze nie traktują mnie jak wariatkę. Ale jak wybuchnę śmiechem... oczy im wychodzą na wierzch! Nauczyłam się już nie zwracać na to uwagi. Ja mam ubaw, więc reszta mnie nie obchodzi ;)
Wydaje mi się, że James trochę zyskał w waszych, czytelniczych oczach :D I bardzo dobrze!
Pozdrawiam i dziękuję <3
Witaj kochana :3
OdpowiedzUsuńBardzo dajny i ciekawy rozdział. I ach ta miłość, świetnie pasuje.
Pozdrawiam ciepło ♥
Witaj, witaj! :*
UsuńDziękuję i także pozdrawiam!
Ok, to było zwariowane nawet jaj na magiczne realia bohaterów... Naprawdę niezła akcja :D najbardziej podobało mi się, ze wszyscy tak sie mega zaangażowali w pomoc Norze. Choć bardziej chcieli ją obudzić niz spowodować jej zamianę w sama siebie, ale kurczę z drugiej strony to faktycznie priorytet :D rozwaliło mnie tk, iż pomógł taki zwycajny, niemaguczny sposob ;) choć mam zastrzeżenia techniczne, a mianowicie nie wydaje ni sie, zeby dało radę tak szybko uwarzac eliksiry, poza tym zachowanie draco było mocno przesadzone... Tzn myśle, Ze sama jego złość była jak najbardziej na miejscu, szczególnie zważywszy na jego charakter, ale Rzucanie sie w taki sosob ba małolatów nie pasuje do niego, tak myśle. Ale oprócz tego było naprawdę dobrze, bardzo sie cieszę, ze Nota wróciła do swojej postaci i podziwiam Jamesa za to, Co zrobił ponieważ uważam, że to było naprawdę dojrzałe. No i tak wyszło na jaw że Criss trochę oszukiwał Norę. Teraz pozostaje tylko czekać na następny rozdział informację,co czuła nora podczas pocałunku. Podobal mi się wątek z R., tak podejrzewam,że jej przyjaciel może chcieć cos wiecej. A szkoda dla niego, bo wydaje mi sie, ze R juz znalazła miłość... Z nieCierpliwości czekam na ciąg dalszy, myślę że teraz akcja bedzie naprawdę szybka i pewnie nie będzie zbytbezpiecznie... Ale majac takich przyjaciół nie będzie tak źle. pozdrawiam i życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńNo cóż. Życie Nory nie jest normalne XD
UsuńPomocni z nich ludkowie ;P
W sumie oni tylko próbowali cokolwiek zrobić. Ale w godzinę, dwie już by się dało? A zresztą, gdzie zostało określone, w ile robi się eliksir? Rozumiem, że taki eliksir wielosokowy potrzebował sporo czasu, ale jeśli w książce w ciągu dwóch godzin lekcyjnych robili eliksir, to wydaje mi się, że moi bohoterowie dali by radę kilka eliksirów przygotować ;)
Draco rzucił się na nich w złości, ale nie byłby w stanie ich uderzyć. Zareagował, jak zareagował. Ale przeczytam to jeszcze raz :)
Musiałam to zataić. Będę miała od czego zacząć następny rozdział :3 A przeżycia Nory... nigdy nie są proste.
Niezłe podsumowanie :) Z przyjaciółmi sobie poradzi.
Dziękuję i pozdrawiam!
Gabi, jak ty to robisz, że każdy kolejny rozdział jest jeszcze lepszy od poprzedniego? Naprawdę nie wiem, ale rób tak dalej :D
OdpowiedzUsuńTamara kocha Ala, Tamara koch... E... Tamciu, co ty robisz z tym nożem?! Już będę cichutko ;-;
Bardzo podobał mi się ten moment z jej perspektywy. Ta jej ciotka była okropna, współczuję. Ale Mara nie pójdzie w jej ślady, nie ma mowy.
Rose i Scorpius są tacy słodcy, uwielbiam ich! Astoria już o nich wie, boje się jak zareaguje Draco. On potrafi być bardzo impulsywny, szczególnie jeśli jest to związane z Weasleyami lub Potterami.
O cholibka, co ten Cristian wyrabia :o ? Czyli jednak coś czuje do Rose. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje... Ale mamy Norę i Ala, który obalają to... Więc zazwyczaj nie istnieje xD Teraz to się porobi... Ciekawe kiedy i czy Jules się o tym dowie... Kurczę, a tak lubiłam przyjaźń Roxie i Cristiana, teraz trudno im będzie odbudować te relacje.
Zamiana Nory w Albusa po prostu kosmiczna xD nie spodziewałam się. Na szczęście długo nie trwała, dzięki cudownie uzdrawiającemu pocałunkowi Jamesa <3 Jeśli Nora nie opanuje przemian, to chyba James będzie ją częściej raczyć tym "lekarstwem" :D Nie mam nic przeciwko, uwielbiam ich :D Po za tym James nieźle ryzykował, tak jakby całował własnego brata xD
I jeszcze chciałam napisać, że masz cudowny szablon <3 Śliczna kolorystyka *.*
Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny :*
Gabi, naprawdę nie mam pojęcia :P
UsuńTak jest!
Hahaha Tamcia się już uspokoiła ;)
No raczej, że nie! No. Miejmy nadzieję. Nigdy nie wiadomo, co jej strzeli do głowy.
Dokładnie... Draco i jego humorki... Tego nikt nie jest wstanie przeżyć!
Też sobie zadaję to pytanie XD Odwracam się na chwilę, wracam, patrzę i taką niespodziankę znajduję! Trudno, ale może się uda ;)
Haha James na pewno to wykorzysta, by otrzymywać liczne pocałunki :3
Dziękuję, kochanie :* Uwielbiam go!
Pozdrawiam jeszcze cieplej <3 Trzymaj się!
Po pełnym denerwujących zdarzeniach dniu, zrezygnowana wchodzę na jednego z moich ulubionych blogów bez większych nadziei na nowy rozdział. A tu bum! Nie tylko nowy rozdział, ale wspaniały nowy rozdział!(jak zresztą twoje wszystkie;)). Sprawiłaś, że ten dzień jest lepszy!!! Miałaś genialny pomysł z tym całym zmienianiem się w przyjaciół. James całujący Norę w postaci Ala!!!
OdpowiedzUsuńNapisałabym więcej, ale ja nie umiem(i nie lubię ; wybacz!) pisać komentarzy!
Do napisania i do zobaczenia u mnie!( rozdział przewiduję na początku października, miałam drobne kłopoty techniczne)
rozdzielonetrio.blogspot.com
Maquarella
Ooo... Ale słodzi, ale słodzi... Ego podskoczyło z poziomu 101 do 202 :*
UsuńBardzo mnie to cieszy, kochanie!
A tam. Takie komentarze mi się podobają. Wiesz, czemu? Bo są pisane przez ciebie :D
Niedługo się u ciebie zjawię, ale czekam na trochę luźniejszy tydzień w szkole.
Pozdrawiam!
E tam słodzę... Ja tylko prawdę mówię! No to czekam mój rozdział też;)!
UsuńMaquarella
Jestem beznadziejna... Przepraszam Kochanie! Baardzo chciałam tu być wcześniej i codziennie miałam poczucie winy, że jeszcze nie skomentowałam, ale wiesz jak to jest... Mam nadzieję, że nie jesteś zła za tą zwłokę! :*
OdpowiedzUsuńNo i teraz szykuj się na dłuuuuuuugi komentarz! :D Ale najpierw dodam ten króciutki, żebyś miała pewność że, o Tobie nie zapomniałam! I od razu zabieram się do pisania tutaj eposu! :*
KOCHAM <3
1. Tak od końca, bo później mogę zapomnieć dodać, nie wiem czy wiesz, ale interesuję się trochę grafiką komputerową i jak będę mieć czas to chętnie wykombinuję jakiś obrazeczek na cześć Nory! :* Tylko oczywiście potrzebny jest czas... :(
Usuń2. Teraz to już zacznę od początku! :D Biedna Tamarka musiała być w niezłym szoku... Ale to jak rozmyślała o Albusie... Raaaanyyy! *O* Błaaagam niech oni będą razem! *.* <3333
3. Draco oczywiście nie mógł się nie pozłościć, ale Tamara dała sobie z nim radę! :D
4. A ta scena Rose i Scorpiusa... No po prostu sielanka! Chcę więcej takich momentów! I chcę być na miejscu Rose! <3
5. Cristian pocałował Roxie... Wiedziałam, że masz takie plany (Ja też lubię się chwalić wiedzą! :* <3), ale i tak to było takie... wzruszające, wstrząsające i zarazem cudowne... Tak mi szkoda ich oboje... Roxie poniekąd straciła przyjaciela, a Cioran musi okropnie cierpieć... No i Jules, co by powiedział an zdradę kumpla... Chciałabym, żeby koniec końców, Christian był z Eleną! Wtedy wszyscy by byli szczęśliwi! <3 I by mogli się umawiać na podwójne randki! I w ogóle! ;>
6. W tym momencie zaczęłam chichotać: "Albus Severus Potter i Drugi Albus Severus Potter zemdleli w tym samym momencie…", a w tym: "Miała nadzieję, że szybko pozbędzie się tego czegoś dyndającego jej pomiędzy nogami. " nieokiełznanie śmiać się i niemal spadłam z łóżka! xDDD Tylko Ty potrafisz wymyślić coś tak genialnego! :D W ogóle to musi być masakrycznie dziwne, jak Twój przyjaciel musi Cię przebierać i pomagać w kwestiach toalety, bo jesteś w jego ciele... O.o Nie zazdroszczę tej sytuacji!
7. Nareszcie wyjaśniłaś całą sytuację Chrisa i Jamesa! W sumie oboje są winni... Szkoda mi ich, a mogli być na prawdę dobrymi przyjaciółmi. :(
8. Ta rozmowa Jamesa i Nory... wzruszyłam się! Na prawdę! <3 I pocałunek... Rozbawiło mnie wyobrażenie sobie jak James całuje Albusa... Ale tak poza tym to taka urocza scena! *.*
9. Kocham! Kocham! Kocham!
10. Jeszcze raz przepraszam Cię, że miałam aż tydzień zwłoki... ;( Pamiętaj, że nie ważne z jakim opóźnieniem będę komentować, nigdy nie porzucę Twojego bloga!
Ściskam, kocham, całuję i ananas! <333
Kina! Weź przestań! Przecież wiesz, że ja wszystko rozumiem, skarbie :* Często robię tak samo, więc... No XD Jeśli ty się nie gniewasz, to ja też!
UsuńHaha jaka kochana <3 Ja kocham bardziej!
1. O, raju! Serio? Nie mogę się doczekać :>
2. Wiesz, że to nie do końca ode mnie zależy... Al wciąż nie chce się przekonać, a Tamara też dość trudna jest XD Ale zobaczę, co da się zrobić! ;)
3. Draco to Draco XD
4. Haha na pewno coraz więcej będzie takich scen :D
5. Hahahahahhahahahahahahaha A tutaj nieźle się uśmiałam. Wiesz, że cię kocham, prawda? Wybacz mi mój śmiech, ale...
No niestety. Nie jestem za kazirodczymi związkami, więc Cristian nie może być z Eleną (czy w tym momencie także zaczynasz się śmiać ze swojego drobnego niedopatrzenia? XDDD) To naprawdę dobry plan, ale... no. Oni są rodzeństwem. Bliźniakami. Ale nic nie szkodzi, że zapomniałaś <3 Ja się tak serdecznie pośmiałam :D
6. Widzisz! Także się uśmiałam ;)
Ja też nie XD Zazwyczaj w filmach takich jak np. Zakręcony Piątek nie mówi się o takich rzeczach, ale hej! Tak już jest ;)
7. Prada? :<
8. Awww..... twoja pochwała warta jest milion słów :*
9. <3
10. Nic nie szkodzi. A ty pamiętaj, że w drugą stronę działa to tak samo, kochanie! <33333
Kocham bardziej, ściskam tak mocno, że o raju, całuję, ale tak po przyjacielsku i posyłam do ciebie marakuję :***
Super! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :*
OdpowiedzUsuńKtóry pojawi się już wkrótce... Tam-tam-taaaaam!!! :D
UsuńWitaj! Zaczęłam czytać to opowiadanie na fanfiction i tak się wciągnęłam, że od razu przywędrowałam na twojego bloga, gdzie ucieszyła mnie większa ilość rozdziałów. Szybko je przełknęłam, wciąż przetrawiam... To opowiadanie mnie zachwyciło, całkiem sporo się dzieje, główna bohaterka mnie urzekła, a przyszłe pokolenie kanonicznych bohaterów jest tak do nich podobna, a jednocześnie inni <3 No i para Scorpius i Rose - to jest to co uwielbiam!
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny, dużo czasu wolnego i dużo pomysłów :) pozdrawiam!
Wiedziałam, że dodanie opowiadania na ff.net to dobry pomysł :D Cieszę się, że tak ci się spodobało ;)
UsuńO raju. Nawet nie wiesz, jak człowiekowi przyjemnie się robi, gdy czyta się takie słowa. Dziękuję, kochana! :*
Bardzo mi miło, że skomentowałaś. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam! :D
Hej hej! Cudowny rozdział �� �� ��
OdpowiedzUsuńWowoowwo ile się tu działo! �� �� ��
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, czekam z niecierpliwością! ��
Twoja fanka, Rowan ��
Przeczytałaś już wszystko? :D Gratuluję, jesteś na bieżąco, skarbie :*
UsuńDziękuję i pozdrawiam! <3
Dokładnie tak, przeczytałam wszystko! :D i czekam na ciąg dalszy, pozdrowienia :D <3
UsuńBoski rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńAle wkopałaś Roxie, co teraz biedna dziewczyna ma zrobić?
Norze jak to Norze znów przydarzyło się coś dziwnego, ale ten pocałunek Nory/Ala z Jamesem przebił wszystko. Rose i Scorp naprawdę nie mieli gdzie i kiedy tego robić, dobrze ,że Draco przybiegł później bo zawału by dostał, na szczęście Astoria jest bardziej domyślna niż jej mąż. ;)
Rozdział ogółem był naprawdę super.
Pozdrawiam i życzę dużo weny!!!!!!!!
Dziękuję :*
UsuńNo, stwierdziłam, że trochę za dobrze ostatnio miała XD
To Nory karma. Nie ma dziewczyna szczęścia :<
Dawno się nie widzieli... Można im to wybaczyć :D Astoria jest matką; one zawsze potrafią takie rzeczy wyczuć.
Dzięki, kochana! Cieszę się, że skomentowałaś ;)
Pozdrawiam!
Wspaniały rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;'D A tak w ogóle piszesz tak wspaniałego bloga że zrobiłam na swoim blogu zakładkę i wstawiłam tam takie blogi jak twój jak chcesz zobaczyć to link do mojego bloga: http://hpnowepokolenie.blogspot.com
Mam nadzieję że wpadniesz zobaczyć :)
Naprawdę? :o
UsuńWeź przestań! Nie piszę wcale wspaniale XD
Ale dziękuję ;) Na pewno się u ciebie pojawię!
Pozdrawiam!
Pochwalony!
OdpowiedzUsuńWitaj, zacna autorko. Nie lubię twojego bloga. Ja go Kocham. Przez duże ,,K''. Wielbię itp. Rose i Scorpiusa najbardziej, ale Nora i James są tak słodcy, że normalnie różowy brokat mnie zbrokacił. Malfoyów się nie da nie ubóstwiać, więc ich ubóstwiam. Wszystkich. No, Lucia w to nie wliczam. Kocham, wielbię itp.
Od cnoty zakonnic i kretynizmu ałtoreczek z blogasków
CHROŃ NAS WUJKU GOOGLE
No więc ten, no pozdrawiam i Wena życzę.
Krysia
Witaj, dobra duszko!
Usuń*czyta ,,Nie lubię twojego bloga", zaczyna szykować bazookę do ataku, ale potem jej wzrok pada na:,,Ja go Kocham". Chwila ciszy. Gabsone odkłada narzędzie mordu i słodko się uśmiecha."
Oooo.... Szkoda, że nie widzisz teraz mojej miny. To coś w stylu słodkiego człowieka kciuka. Serio.
Dziękuję bardzo <3, kochanie!
AMEN!
Hahahahaha dzięki! Pozdrawiam :3
Och, wierz mi Klusiu. Znam wiele sposobów na to, by człowieka rozczulić. Superurokiem umiem barrrdzo mocno dysponować. Zawsze najmłodsza nauczyłam się dostawać to, czego chcę.Zrobię oczka, poocieram się i głaz się wzrusza. Kicia mnie uczyła.
UsuńTwój blog jest w mojej Wielkiej Piątce opowiadań, którym jestem wierna jak Maksiu. *robi słodkie oczęta, merda ogonkiem i ociera się o nogi autorki*
Krysia
Czemu ,,Klusiu"? Bo co? Bo jestem taka gruba? XD
UsuńHahaha hej! Ale ja też to potrafię. Chyba. Czasami. No dobra... Głazu nigdy nie udało mi się wzruszyć. Wygrałaś!
Udało ci się :> Wzruszyłam się twoim przywiązaniem! *głaszcze Krysię i ma nadzieję, że ta nigdy jej nie opuści*
Pozdrawiam!
Cholerne błędy ortograficzne, niedość że je popełniam, to jeszcze, kuźwa nie ździerżam.
UsuńKlusię siostra wymyśliła. Lubię pieszczotliwe nazwy. Barrrdzo lubię. Ja zawsze wygrywam, nawet jak przegrywam. Bo ja zawsze mam rację, nawet jak nie mam racji.
Och, głaszcz mnie jeszcze, mrrrrr...
Krysia
Ja tu jestem! To znaczy... Ah, szkoda słów xD Miałam skomentować i ciągle odkładałam xD Ale czytałam i jak zawsze mi się podobało! :D Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPs. Nie mam weny do napisania dłuższego komentarza ;-(
Ginny Kurogane
To może wina po prostu tego rozdziału?
UsuńAle cieszę się, że jesteś :* Rozumiem to, kochana.
Pozdrawiam!
Fajny blog! Będę zaglądać częściej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, opowiadanie fantasy
http://jestesmydziecmiziemi.blogspot.com/
Mogę zrobić okładkę :)
OdpowiedzUsuń