Wariatka Nora
Nora
była w totalnym szoku, że udało jej się - jak na razie - przetrwać w Hogwarcie.
Choć stres jej do końca nie opuścił, to dziewczyna powoli zaczynała się
przyzwyczajać do nowej sytuacji. Kryzys nadszedł już pierwszego dnia szkoły,
ale Nora miała teorię, że to dlatego, że był to wtorek - znienawidzony przez
nią dzień…
Siedziała
na sedesie i zastanawiała się, gdzie powinna się teraz udać. Wszystkie
korytarze w zamku wyglądały dla niej tak samo. Kartka papieru w jej dłoni,
zwana także planem lekcji, wskazywała, że pora na lunch. Niestety nikt nie
pomyślał, żeby do tegoż wspaniałego planu dodać mapę lub choćby na
jakiejkolwiek ścianie zawiesić jakiś kierunkowskaz. Przecież Wielka Sala nie
była wcale najważniejszym pomieszczeniem w szkole i wszyscy powinien znać do
niej drogę! Nikt oczywiście nie pomyślał o biednych, znerwicowanych, nowych
uczennicach…
Mądrym
posunięciem mogłoby się wydawać, by po prostu grzecznie podążyć za tłumem jej
rówieśników lub chociażby poprosić Jamesa i Freda o pomoc. Ale nie, zwariowany
mózg Nory miał inne plany… Dla niego logicznym się wydawało, by po lekcjach
ukryć się w toalecie i teraz siedzieć jak naburmuszony goblin na sedesie. Gdyby
chociaż chciało jej się do toalety! Ale ona po prostu spanikowała, gdy
zobaczyła tłumy ludzi, wylegających na korytarz i uciekła do pierwszego
dostępnego pomieszczenia. Nie chciała, by chłopacy mieli ją za jeszcze większą
dziwaczkę. Nie mogła dopuścić, aby ujrzeli jej załamanie Wmówiła im, że ma
jakąś niestrawność i uciekła.
Siedziała w ukryciu, machając nogami nad podłogą - jak teraz o tym myśli, to
było to trochę obrzydliwe; ten cały sedes i w ogóle - i czekała, aż korytarze
zupełnie opustoszeją. Wiedziała, że nie było to normalne. Kiedyś na Internecie
sprawdziła nazwę swojej choroby.
Agorafobia. Lęk przed tłumem. Ciekawe kim był ten Agor? On pewnie potrafiłby ją zrozumieć Jego imię brzmiało baaardzo
mądrze. A jak nazywał się lęk przed czarodziejami? Magofobia? W mugolskiej
szkole dostałaby jakiś papierek i to by jej jakoś pomogło, ale w Hogwarcie
musiała sama jakoś rozwiązać ten problem.
Nerwowo
spojrzała na zegarek. Mogła sobie pozwolić jeszcze na dziesięciominutową
kiblową kontemplację. W brzuchu jej burczało, ale musiała się dzielnie trzymać.
Dlaczego
nie lubiła tłumów? Choć lubić nie
było odpowiednim słowem. Ona się bała. Zbyt wielka liczba osób sprawiała, że
czuła się niekomfortowo. Cała skóra zaczyna ją palić, zwłaszcza w miejscach,
gdzie ktoś ją dotknął. Do tego dochodziły jeszcze częste ataki paniki. Taki jak
ten toaletowy niuans…
Położyła
głowę na kolanach i starała się głęboko oddychać. Wsłuchała się w dźwięki
obcasów dziewczyn, które wchodziły i wychodziły z toalety.
Po
paru minutach poczuła się na tyle dobrze, że udało jej się zebrać pokłady
motywacji i podnieść z już nie zimnego sedesu. Postanowiła wyjść z tej toalety
jako nowy człowiek, który ignoruje tłumy i innych ludzi.
Wypadła
na korytarz, nie patrząc na zdumione dziewczyny, które zapewne nie spodziewały
się, że ktoś mógł się ukrywać w toalecie i oparła się o framugę. Powinna coś
zjeść. Już czuła charakterystyczne zawroty głowy i skurcze brzucha, towarzyszące
brakowi jedzenia. Zostało jeszcze trochę czasu. Chyba zdąży porwać jakąś
kanapkę.
Z
trudem, ale udało jej się odnaleźć drogę. Chciała wejść do Wielkiej Sali jako
człowiek pewny siebie i mający gdzieś innych ludzi. Ale stchórzyła. Ponownie…
Wślizgnęła
się do sali ze spuszczoną głową - nie chciała być zauważona. Kątem oka - starając
się być niewidzialna - dostrzegła wielką gromadę Weasley&Potter, ale nie
podeszła do nich. Siedzieli za bardzo na widoku, a dziewczyna potrzebowała
teraz odrobiny anonimowości.
Nałożyła
sobie trochę ziemniaków, sałatki i kawałek pieczeni - kanapki niestety wyszły i
nie chciały wrócić z powrotem… Powoli zaczęła jeść, nadal ukryta za kurtyną
włosów, które rozpuściła w toalecie. Ludzie wchodzili i wychodzili. Nora
pilnowała czasu. Z jej obliczeń wynikało, że zostało jej dwadzieścia minut, a
później musiała się udać na mugoloznastwo i obronę przed czarną magią ze Ślizgonami.
Nie
mogła się doczekać końca lekcji. Miała zamiar zaszyć się w dormitorium i
napisać do Blaise’a. Pewnie się martwił. Już dawno powinna dać mu znać, że
żyje.
Dziewczyna
nie mogła uwierzyć, że to dopiero pierwszy dzień w szkole. A jej już zaczynało
odbijać. To nie wróżyło niczemu dobremu.
Koło
niej usiadła jakaś dziewczyna. Duuuża dziewczyna. I zaczęła duuużo jeść. Nora
przez sekundę zastanowiła się, jakby to było, gdyby do niej zagadała, ale Duuuża
posłała jej tak wrogie spojrzenie, że wybiła sobie z głowy takie pomysły. Od
razu także straciła apetyt.
Znacie
to dziwne swędzenie na karku, gdy czujecie, że ktoś na was patrzy? Nora właśnie
to odczuła i zaczęła się ukradkiem rozglądać. O dziwo, osobą, która jej się
przypatrywała, była sama dyrektorka. Wydawała się być miłą na oko
trzydziestoletnią kobieta. Wysoka szczupła blondynka z matczynym wyrazem
twarzy. Panna Cast. Była chyba najmłodszą dyrektorką w historii szkoły. Nora
słyszała, że nauczała mugoloznastwa. Jako jedyna dyrektorka postanowiła dalej
prowadzić zajęcia.
Zamieszanie
wokół niej uświadomiło dziewczynie, że powinna się już zbierać. Wstała od
stołu, ale nie wiedziała, co dalej ze sobą zrobić. Plan ,,mówił”, że powinna
mieć teraz mugoloznastwo, ale oczywiście Nora nie widziała, jak tam się dostać.
–
Eleonoro? – Usłyszałam za swoimi plecami.
–
Tak? – warknęła, odwracając się do nieproszonego osobnika płci męskiej.
Zabrzmiało to niegrzecznie, ale nie miała ochoty na towarzystwo.
Od
razu dopadły ją wyrzuty sumienia. Zaczepił ją mały Hugo Weasley. Brat Rose. A
ona na niego napadła… Była beznadziejna.
–
O co chodzi? Przepraszam, że na ciebie warknęłam. Nie chciałam być niemiła. Ale
trochę jestem zmęczona. Wiesz, Hogwart i te sprawy. Dużo nowych rzeczy. – Starała się nadać swojemu głosowi
bardziej ciepłej barwy i nawet wysiliła się na delikatny uśmiech.
–
Rozumiem – powiedział z powagą chłopiec i dziewczyna od razu odczuła, że on
naprawdę rozumiał. Widziała to w jego bystrych błękitnych oczach. – Chciałem
cię tylko odprowadzić pod dobrą salę. Można się pogubić w tym zamku. A tak
bardzo chciałaś być niewidzialna na obiedzie, iż stwierdziłem, że nie powiem
nic mojej rodzinie.
Rozbroił
ją. Bycie aż tak słodkim i kochanym, powinno być karalne! Miał zaledwie
dwanaście lat, a wykazywał się tak sporą inteligencją.
–
Mam mugoloznastwo. Grupa mieszana – przeczytała mu usłużnie z planu, nie kłócąc
się, gdy ktoś sam chciał jej pomóc.
–
To na piątym piętrze. Odprowadzę cię. – Zaczęli iść.
Norze
przeszło przez myśl, że musieli śmiesznie razem wyglądać, bo choć była od niego
o cztery lata starsza, to ich głowy znajdowały się praktycznie na tej samej
wysokości. Chłopiec wyróżniał się dość wysokim wzrostem, jak na swój wiek, a
dziewczyna niskim. Jego włosy błyszczały ognistą rudością, jej jasne kosmyki
spływały wzdłuż drobnej sylwetki. Twarz Weasley’a ozdabiały liczne piegami,
Nory zaś pozostawała idealnie gładka. I co oni razem robili w swoim
towarzystwie?
Przez
kilka minut panowała cisza, którą przerwał Hugo.
–
Idziesz na przesłuchanie do drużyny? – Nora musiała się uśmiechnąć. Trafiła na
kolejnego fana Quidditcha. – Na jakiej pozycji grasz?
Aby
móc to wyjaśnić, musimy przenieść się do bardzo niejasnej, chaotycznej i zapewne
głupiej przeszłości Eleonory Zabini…
*początek
retrospekcji*
Mała
jasnowłosa dziewczynka biegła przez boisko. Gdyby nie długie włosy, można by ją
pomylić z chłopcem. Twarz miała brudną od kurzu, ręce, kolana i łokcie obdarte
do krwi, wybite dwa przednie zęby i za duże ogrodniczki nałożone na podartą
zieloną koszulkę, która musiała być jeszcze cała przed wyjściem z domu.
Dziewczynka wydawał się być bardzo szczęśliwa. Teraz ona odbijała. Choć miała
zaledwie sześć lat, to była już najlepszym miotaczem w historii zwyczajnego podwórka.
Działo
się to w czasach, gdy Nora lubiła ludzi. Często grała w różne gry z mugolskimi
dzieciakami. Niektóre umiejętności zostają do końca życia. Dlatego, gdy już w
późniejszych latach, zaczęła trenować Quidditch, tylko jedna pozycja jej
odpowiadała. Była szybka i potrafiła niesamowicie mocno i celnie się zamachnąć.
–
Zostanę najlepszym pałkarzem na świecie! – wykrzyczała w niebo, sepleniąc
niesamowicie.
*koniec
retrospekcji*
–
A obiecasz, że nikomu nie powiesz? – Wyrwała się ze wspomnień i spojrzała na
Hugona, który pokiwał gorliwie głową. Doszli już prawię pod salę. – Nie
interesuje mnie bycie ścigającą. Chcę zostać pałkarzem.
Mugoloznastwo:
Usiadła
w ostatniej ławce pod oknem. Nikogo nie znała, więc miała nadzieję, że nikt się
do niej nie dosiądzie. Hugo jej wyjaśnił, że grupa mieszana to po prostu
,,mieszanka” wszystkich domów. Dlaczego zostali wymieszani i zmiksowani jak
dobry milkshake? Ponieważ, co roku liczba zainteresowanych nauką o mugolach się
zmniejszała. Nora uważała, że po prostu nie wiedzą, co tracą.
Rozmowa
z małym Weasley’em bardzo jej pomogła. Czuła się lepiej. Znowu była dziwną,
trochę zlęknioną i radosną Norą.
Panna
Cast wpadła do klasy. Wejście smoka. Zdjęła wierzchnią szatę, pozostając w
zwykłych bawełnianych spodniach i błękitnej koszuli. Rozpoczęła lekcję.
–
Dzień dobry! Miło mi was widzieć w kolejnym roku. Nie toleruję w tej klasie
lenistwa i bardzo poważnie traktuję mój przedmiot. Radzę w tym roku się przyłożyć
do nauki… Panie Nott, to pana także dotyczy. – Zwróciła się do Ślizgona, który
bazgrał coś w swoim zeszycie. – Planuję przeprowadzić dwa testy. Jeden na każdy
semestr. Poza tym, raz w miesiącu, macie obowiązek oddać mi esej. Albercie,
rozdaj każdemu listę tematów. – Ten sam Ślizgon wstał i z miną męczennika
zaczął przechadzać się pomiędzy rzędami. – Dostajecie teraz listę zagadnień do
omówienia. Napiszecie na każdy temat, ale możecie wybrać, w jakiej kolejności
będziecie mi je oddawać. Nie będę się nudziła, sprawdzając wasze pracę.
Nie radzę na moim przedmiocie ściągać. Oj… nie radzę. – Uśmiechnęła się w niepokojący
sposób i klasnęła w dłonie. – Chciałam wam także przedstawić nową uczennicę.
Eleonoro, powiesz coś o sobie? Na jakim poziomie jesteś z mojego przedmiotu? –
Wskazała na dziewczynę i uśmiechnęła się zachęcająco.
Oczywiście, musiała się zarumienić. Wstała odrobinę chwiejnie, starając się nie
myśleć o tym, że wszyscy się na nią gapią.
–
Nazywam się Eleonora Zabini, ale wolę po prostu Nora. Dotychczasowo uczyłam się
w domu i to jest mój pierwszy rok w Hogwarcie, jak wiecie. Raczej jestem dobra
z mugoloznastwa. Mieszkałam w świecie mugoli, więc miałam z nimi styczność na
co dzień. Często też śpiewałam na ich przyjęciach. Nie sprawię pani problemów.
Jestem z tematami na bieżąco. To chyba tyle.– Siadła z powrotem na krześle,
ciesząc się, że miała to już za sobą. Zwycięstwo! Hogwart zero, Nora jeden.
–
Dziękujemy. Oklaski dla nowej koleżanki. Mam nadzieję, że ciepło ją
przyjmiecie. – Piętnastoosobowa grupa zaklaskała na cześć Eleonory. – Przejdźmy
do dzisiejszego tematu.
Zajęcia
bardzo szybko minęła. Panna Cast okazała się niesamowicie zorganizowaną osobą.
Już zdążyła im zadać na ten miesiąc pracę do napisania.
Ostatnią
lekcją, na którą Nora musiała jakoś dotrzeć, była obrona przed czarną magią ze
Ślizgonami. Nora pamiętałam, że ten Albert Nott należał do Slytherinu, więc
postanowiłam go śledzić i dojść za nim pod klasę.
Szła
powoli, starając się ignorować innych ludzi. Skupiła się na plecach Notta.
Pogrążyła
się w myślach. Co za dzień! Najdłuższy i najbardziej męczący w całym jej życiu.
Miała tylko nadzieję, że uda się jej wejść w rytm szkoły i że każdy kolejny
dzień będzie coraz przyjemniejszy. Takie tam marzenia…
Musiała
przyznać, że Hogwart posiadał swój urok. Zamek był bardzo stary i chociaż zimne
kamienne mury nie wydawały się zachęcające, w środku panowała radosna
atmosfera. NA korytarzach, co kilka kroków, spotykało się przezroczyste duchy,
a ze ścian płynęły pozdrowienia ruchomych ludzi, przedstawionych na obrazach. A
ludzie? Wciąż przerażający, ale z każdą godziną wydawali się mniej groźni.
Fred, James, Rose i Hugo byli bardzo sympatyczni. Może się z nimi nawet
zaprzyjaźni. Przypomniała sobie oniemiałą minę młodego Weasley’a, gdy zdradziła
mu, że chce zostać pałkarzem.
I wpadła na kogoś. Chyba nie należała do grona dobrym szpiegiem. Potrąciła swój
obiekt. A tak się starała!
–
Czemu za mną łazisz? – zapytał rozdrażniony Ślizgon.
Pierwsze,
co przyszło na myśl Norze, było to, że chłopak jest brzydki. I to bardzo.
Chociaż... nawet przystojny w dziwny ostry sposób. Miał ciemne oczy osadzone
pod krzaczastymi brwiami, marsowe czoło, kwadratową szczękę i czarne włosy.
Roztaczał wokół siebie otoczkę niebezpiecznego zamkniętego w sobie chłopca.
Niepokojące.
–
W-wiesz… wpadłam na ciebie przez przypadek… – Spojrzał na nią z politowaniem. –
Szukałam toalety i… dobra. Masz mnie. Śledziłam cię, ponieważ jestem nowa i nie
potrafię nigdzie sama dojść, a mamy razem obronę i ja…
–
Nie musiałaś się skradać. – Chyba uważał ją za wariatkę. – Mogłaś poprosić.
Klasa od obrony jest na trzecim piętrze. Gabinet trzysta piętnaście. Chodź.
Nora
była w szoku. Chłopak odprowadził ją pod same drzwi sali.
–
Dzięki – mruknęła cicho i poszła do Gryfonów, którzy dziwnie się na nią
patrzyli. Dziewczyna nie rozumiała, o co im chodziło. O to, że przyszła z
Nottem?
Ktoś
złapał ją za łokieć i pociągnięta w kąt.
–
Co ty z nim robiłaś? I co się z tobą stało? Martwiliśmy się! Nie przyszłaś na
obiad! – James był wkurzony. – Fred poszedł cię szukać, a ty przychodzisz tutaj
z Nottem! Nawet nie wiesz, jaki on jest!
–
Po pierwsze: puść mnie. – Nora zupełnie pogubiła się w tej sytuacji. Wiedziała
tylko, że nie pozwoli Potterowi tak do siebie mówić. Wyrwała mu się. – Po
drugie: Nott chodzi ze mną na mugoloznastwo. Nie wiedziałam, jak dojść pod
salę, więc poprosiłam go o pomoc. – Postanowiła nie wspominać o swoich
nieudolnych próbach szpiegostwa. – A zresztą… czy to nie ty mówiłeś, że nic nie
masz do Ślizgonów?
–
Nie mam nic do tych dobrych Ślizgonów!
Nawet nie wiesz, z jakiej on rodziny pochodzi…
–
Z jakiej rodziny? Z jakiej rodziny? – Wybuchła histerycznym śmiechem. – James, ja
pochodzę z dokładnie takiej samej rodziny. Nie mogę uwierzyć, że to
powiedziałeś. – Odwróciła się na pięcie, aby odejść, czując łzy napływające jej
do oczu. Czasami była taka naiwna! Zdecydowanie zbyt szybko zaczęła ufać
temu chłopakowi.
James
złapał ją za rękę.
–
Przepraszam! Ja wcale nie myślę w ten sposób! Naprawdę! Ja tylko… Ja… Bo ty..
–
Bo ja jestem w Gryffindorze, tak? Merlinie, ale z ciebie kretyn!
Nie
patrząc na niego ani na Freda, który dopiero co przybiegł pod klasę, weszła do
sali. Towarzyszył jej dziwny ból w miejscu, w którym powinna mieć serce…
~~*~~*~~*~~
Norze
udało się zaliczyć pierwszą hogwartcką kłótnię z potencjalnym przyjacielem. A
od początku czuła, że ten wtorek będzie dla niej pechowym dniem.
Na
obronie usiadła z Nottem. Oczywiście, nie po to, żeby zrobić na złość pewnemu
kretynowi… Albert był dziwnym, ale fajnym chłopak. Trochę małomównym, ale to
miało swoje korzyści.
Dziewczyna
czuła palące spojrzenia na swoich plecach. Ale - pod wpływem dziwnej odwagi -
niezbyt ją to obchodziło. Próbowała skupić się na lekcji.
Obrony
przed czarną magią uczył mężczyzna, który mógł mieć tyle lat, co dyrektorka.
Uśmiechnięty, przystojny, blondwłosy profesor zupełne nie wpasowywał się w
schemat normalnego nauczyciela. Wiele uczennic stłoczyło się w pierwszych
ławkach, chichocząc pod nosem i rzucając mu zalotne spojrzenia. Mężczyzna
starał się je ignorować, ale Nora miała wrażenie, że bardziej mu to schlebiało
niż irytowało.
–
Dobra, młodzieży! W tym roku mamy naprawdę dużo pracy, więc liczę, że
przyłożycie się do nauki. To dotyczy także was, drogie panie – zwrócił się do
swoich fanek, które gorliwie zaczęły mu przytakiwać. – Bierzmy się do pracy!
Coś czuję, że to będzie dobry rok! – Eleonora zazdrościła mu optymizmu…
Po
lekcji udała się do swojego dormitorium, aby się rozpakować i napisać do
Blaise’a. List był krótki i bardzo mdły, ale dziewczyna nie miała już na nic
sił. Później poszła na kolację.
Ludzie
ją zaczepiali, przedstawiali się i próbowali rozpocząć rozmowę. Gdyby nie była,
aż tak bardzo zmęczona, to może, by coś z tego wyszło, ale w tym momencie
marzyła tylko o ciepłym jedzeniu i pójściu do łóżka.
Usiadła na ławie i nałożyła sobie kolacji. Po chwili poczuła, jak ktoś koło niej
siada. Ze zdumieniem rozpoznała grzywę rudych włosów, zza których uśmiechała
się do niej Rose.
–
Wysłali mnie chłopcy. Martwią się o ciebie. – Tak właśnie myślała. Tchórze sami
nie mogli się ruszyć. Młodsza dziewczyna spojrzała na nią ze zmartwieniem. –
Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej.
–
To był bardzo długi i męczący dzień. – Nora westchnęła i powróciła do swoich
kanapek.
–
Rozumiem, co masz na myśli. Pierwszy dzień zawsze jest najgorszy. Później się
przyzwyczajasz. Będzie lepiej. Uwierz mi. Życie w Hogwarcie jest szybkie, ale
niesamowite – powiedziała i ukradła jej jedną kanapkę. To, że dziewczyna nie
zareagowała na tę jawną kradzież, było najlepszym wskaźnikiem na to jej skrajnie
wykończenie. – Jak tam lekcje?
–
W porządku. Wardrobe i Cast są niesamowite. Już je uwielbiam. Binns - beznadzieja.
Historia magii z nim - masakryczna, ale obrona nawet fajna. Gruca trochę
zadufany w sobie, choć sympatyczny. Ludzi jeszcze nie poznałam, ale nie podoba
mi się ta odczuwalna wrogość pomiędzy domami. Pokłóciłam się także z Potterem…
–
Mam nadzieję, że mówisz o innym Potterze. Mój starszy brat potrafi być idiotą.
A ze mną nie mogłaś się jeszcze pokłócić, chyba że znowu lunatykowałem... – Po
jej drugiej stronie usiadł ciemnowłosy chłopak i podał jej rękę. – Albus
Potter. Jestem tym milszym Potterem.
–
Cześć. – Uścisnęła jego dłoń i posłała mu delikatny uśmiech. – Możesz siadać
przy stole innego domu?
–
Jak mnie nie złapią, to mogę. – Porwał jabłko z miski i się w nie wgryzł. – O
co poszło?
–
Albert Nott pomógł mi odnaleźć salę. James się wściekł, że zadaję się z wrogiem
lub coś w tym stylu. Później zaczął źle mówić o jego rodzinie, a ja się
wkurzyłam. Mój opiekun pochodzi z tych samych kręgów. Przynależność do takiej
rodziny nie czyni z ciebie potwora! – powiedziałam, żywo gestykulując.
–
Musisz się do tego przyzwyczaić. Na Jamesa za bardzo wpływają stare przekonania
dziadków i wujostwa. Cudem zaakceptowali to, że należę do Slytherinu. Ale już
moich znajomych nie mogą znieść. Tak zostali wychowani.
–
Ale to jest głupie! Nie lubić kogoś tylko za nazwisko lub przynależność do
jakiegoś domu? A co ze mną? Przecież jestem Zabini, dlaczego...?
–
Każdy zna historię Blaise’a Zabiniego – wyjaśniła Rose. – On jest taką
neutralną postacią. Dlatego nikt ci nie robi problemów. Ale jest lepiej niż
kiedyś. Dyrektorka wprowadziła wiele zmian. Pomiędzy Gryfonami i Ślizgonami
panuje względny pokój. Szanujemy się nawzajem. Trzymamy się na dystans, ale nie
walczymy tak bardzo jak np. nasi rodzice. Pomaga także Wielka Świetlica.
–
Jaka świetlica? – zapytała zdziwiona dziewczyna.
–
W weekendy i święta zostaje otwarta Wielka Świetlica. Powstała w miejscu, gdzie
kiedyś był Pokój Życzeń. – Nie miała pojęcia, o jaki pokój chodziło, ale nie
chciała znów wyjść na ignorantkę... Albus kontynuował. – Jest to miejsce
spotkań dla wszystkich uczniów. Integrujemy się ze sobą i tak dalej. Zabierzemy
cię tam w sobotę. Musisz ją zobaczyć na własne oczy.
~~*~~*~~*~~
Tydzień
strasznie jej się dłużył. Śniadanie, lekcje, poznawanie nowych uczniów i
nauczycieli, obiad, kolejne lekcje, czas wolny, biblioteka i odrabianie zadań,
kolacja, spanie i tak każdego dnia. Pogodziła się z Jamesem. Chociaż on był
bardziej zajęty swoją nową dziewczyną. Chodził z Amy, z jej dormitorium.
Zaczęła
także powoli orientować się w układzie korytarzy i kojarzyć ludzi z szóstego
rocznika.
Zaprzyjaźniła
się z Rose i Albusem. Siadali razem zawsze na kolacji. Weasley była bardzo
poukładaną osobą. Lubiła porządek i naukę. Ale posiadała równie ognisty
temperament, co kolor jej włosów. Często też się wymądrzała. Norze to nie
przeszkadzało, ale z tego co zauważyła, ludzi to od niej odstraszało. Za to
Albus był dziwną zagadką. Zabawny, ale wyważony. Miły, ale z ciętym dowcipem.
Tajemniczy i zamknięty w sobie, ale bardzo przyjazny. Inteligentny, lecz bez
takich ambicji jak u Rose. Dobrze się z nim rozmawiało. Był także przystojny.
Zresztą, tak samo, jak jego brat. Wysoki, szczupły, z czarną czupryną i
zielonymi oczami - dziewczyny za nim szalały. Ale on, jako osoba raczej skromna,
nienawidził wzbudzać zainteresowania. Czy dziewczynie się podobał? Chyba nie.
Czuła po prostu, że będą dobrymi przyjaciółmi.
W
sobotę umówili się o dziesiątej przed portretem Grubej Damy. Nora, Rose, Albus
i jego przyjaciel.
Scorpius
Malfoy wyglądał jak jej brat bliźniak. Miał bardzo jasne włosy, szare oczy i
ładną twarz. Był niesamowicie wysoki, wyższy nawet od Albusa i chudy. Wydawało
się, że bardzo urósł w krótkim czasie. Al i Rose strasznie się z nich nabijali,
choć Norze wydawało się, że nie są aż tak bardzo do siebie podobni. Tylko
troszkę. Czasem się tak zdarzało, że człowiek był podobny do zupełnie obcej
osoby...
–
Gdzie jest ta Wielka Świetlica? – zapytała, próbując dotrzymać im kroku;
niestety cała trójka sporo ją przewyższała i miała dłuższe nogi.
–
Siódme piętro – odpowiedział Scorpius. – Kiedyś znajdował się tam Pokój Życzeń.
–
To już drugi raz, gdy ktoś wspomina o tym pokoju. O co z nim chodzi?
–
Hogwart skrywa wiele tajemnic. Jedną z nich był Pokój Życzeń. Wchodząc do
środka, mogłeś poprosić o wszystko i to się pojawiało. Ten pokój spełniał po
prostu twoje życzenia. Oczywiście z pewnymi ograniczeniami. W czasie wojny
prześladowani uczniowie się tam ukrywali. Przez niego wszedł także Zakon
Feniksa do zamku i rozpoczął walkę. Tej samej nocy spłonął. Po wielu latach
postanowiono wybudować na jego miejscu świetlicę. Trochę zostało w niej magii
dawnego Pokoju Życzeń – wyjaśniła Rose.
Wojna,
Pokój Życzeń, Hogwart... Przecież Nora znała tę historię!
–
Harry Potter! – wykrzyknęła. Trzy pary oczu spojrzały na nią, jak na
wariatkę. – To stąd znałam twoje nazwisko – zwróciła się do Albusa. – Twój
ojciec uratował świat. I to dlatego jesteście tak bardzo popularni! Teraz to
się trzyma kupy!
–
Nie wiedziałaś, że nasi rodzice są sławni? Znaczy, wiesz. My też o tym nie
wiedzieliśmy, gdy przybyliśmy do Hogwartu – Rose była w niezłym szoku – ale
jakim cudem ty…?
Nora
poczuła, jak znów zaczyna się denerwować. Zaczerwieniła się i wyjąkała:
–
Niezbyt lubię słuchać i pamiętać o przeszłości.... Wiedziałam o tym wszystkim,
ale jakoś mi to z głowy wypadło... – Znów wyszła na idiotkę.
–
Jesteś spoko! – wykrzyknął Albus i objął ją ramieniem. – Nie wracasz do
przeszłości, żyjesz dniem dzisiejszym. I to jest fajne.
Doszli
na siódme piętro, na którym kręciło się sporo ludzi. Każdy zmierzał do wielkich
wrót.
Weszli
do Wielkiej Świetlicy. Nora już wiedziała, dlaczego nazywano ją
,,wielką". Niewiele mniejsza od Wielkiej Sali. Wypełniona była fotelami,
stolikami, kanapami w kolorach każdego domu, gdzie można było usiąść i
porozmawiać. Przy drzwiach, po prawej, znajdowała się mini kuchnia. Mogłeś w
niej sobie przygotować coś do picia lub wziąć przekąski. Za to po lewej umiejscowiono
stanowisko nauczyciela. Podobno kiedyś dochodziło do bójek w Wielkiej
Świetlicy, więc teraz któryś z profesorów musiał ich pilnować. Dalej pod oknami
stały regały z książkami - kącik czytelniczy. Równolegle znajdował się ,,salon
gier". Nazywano tak róg sali, gdzie mogłeś pograć w takie gry jak np.:
szachy, gargulki, wybuchowy dureń, quidditch w pudełku, coś jak mugolskie
piłkarzyki itd. A na środku sali stał stary fortepian.
Albus
znalazł szybko wolne kanapy. Miał chłopak talent. Sala była tak wypełniona, że aż
dziwne, iż udało im się usiąść. Rose poleciała po kremowe piwa i magiczne
przekąski. Przyniosła paszteciki i czekoladowe kociołki. Mniam! Nora próbowałam
skupić się na rozmowie, ale jej wzrok wciąż powracał do starego fortepianu.
Zastanawiała się, czy jest nastrojony. Tak bardzo tęskniła za muzyką! Nawet
głupiego radia tutaj nie mieli. Przeszkadzał jej także widok PEWNEGO szatyna,
który obściskiwał się z PEWNĄ blondynką na kanapie niedaleko. James nie
próżnował.
Miło
się rozmawiało. Przy kremowym piwie, ze słodyczami szybko znikającymi w ich
roześmianych buziach, wszystko wyglądało lepiej. Po godzinie przysiadł się do
nich Fred. Nora dawno go nie widziała. Jako kapitan drużyny był zajęty
przygotowaniami do przesłuchań.
–
…i ja jej wtedy mówię, że ten kociołek jest już dawno zajęty! – Weasley
dokończył dowcip. Wszyscy wybuchli śmiechem. – Nora! Zaraz zeza dostaniesz! Na
co tak patrzysz?
Nagle
cała czwórka strasznie się nią zainteresowała.
–
No... zastanawiałam się, czy ten fortepian jest sprawny... – mruknęła cicho.
–
Fortepian? Nikt nigdy na nim nie grał. Chyba jest tutaj tylko dla ozdoby. –
Albus dziwnie na nią spojrzał. – A co? Grasz?
–
Od czwartego roku życia – przytaknęła.
–
Wow. To nieźle. Ja uczę się tylko dwa lata. I niezbyt za tym przepadam. Wolę
moją gitarę – powiedział Scorpius. – Ale moja rodzina uważa, że dobry
arystokrata jest wszechstronnie uzdolniony. Sranie w banie.
–
Zagraj nam coś! – wykrzyknęła Rose, wstając na równe nogi.
Nora,
mimo stawianego oporu, już po chwili siedziała przy fortepianie otoczona przez
całą ekipę. Zagrała na próbę krótką melodię. Jakie było jej zdziwienie, gdy
usłyszała piękny czysty dźwięk. Jednak nastrojony!
Wzięła
głęboki oddech i wraz z wydechem zaczęła grać. Przestała zwracać uwagę na
otoczenie. Jej palce śmiało uderzały w klawisze. Plotła nową historię. Sama
skomponowała ten utwór. Był szybki i dość skomplikowany. Ale bardzo piękny! Gdy
go tworzyła, myślała o oceanie. Próbowała go ,,zagrać". Za pomocą nut
oddać piękno wody, ale także jej grozę. Chyba jej się to udało. Raz grała
szybko i dynamicznie, by móc zwolnić i ukazać spokój i ciszę na ocenie.
Uwielbiała to.
Skończyła
i po chwili usłyszała oklaski. Myślała, że grała tylko dla swoich kolegów, ale
okazało się, że słuchała jej cała sala. Po chwili została otoczona.
Ludzie.
Tłum.
Czarodzieje.
–
Co to za utwór? Był niesamowity! – ktoś krzyknął.
–
Masz talent! Gdzie nauczyłaś się tak grać?
–
Zagrasz coś jeszcze?
Za
dużo. Za dużo ludzi. Musiała stamtąd uciec! Nie mogła się załamać przy nich
wszystkich. Czuła nadchodzący atak paniki.
Fred,
jakby czytając jej w myślach, złapał ją za rękę i wyprowadził z sali.
Dziewczyna miała przyspieszony oddech i cała się trzęsła.
Zatrzymali
się dopiero na czwartym piętrze. Weasley posadził ją na parapecie i kazał
oddychać. Schowała głowę między kolana i starała się uspokoić. Fred głaskał ją
po plecach i mówił pocieszające słowa.
Po
kilku minutach było po wszystkim. Dziewczyna otworzyła okno i odetchnęła
świeżym powietrzem.
–
To była głupota. Mogłam przewidzieć, że to się tak skończy – powiedziała cichym
zrezygnowanym głosem. – Dzięki, że mnie stamtąd wyprowadziłeś. Trochę mnie...
oszołomili.
–
Spoko. Zawsze chciałem być czyimś gorylem. – Fred się wyszczerzył. Ale po
chwili spoważniał. – Już w porządku?
–
Tak, tak. Jest dobrze.
–
Ale mieli rację. Jesteś niesamowita. – Usiadł koło niej na parapecie. –
Masz problem z występowaniem?
–
Nie. Często śpiewam i gram. I to nawet przed większą publiką. – Zmarszczyła czoło.
– Dziwne... Po prostu mnie zaskoczyli. Nie spodziewałam się, że tak wszyscy na
mnie napadną.
–
Merlinie...
–
Co?
–
Zaprzyjaźniłem się z wariatką. – Wybuchł śmiechem. I już po chwili leżał na
ziemi. Myślał, że jak była mała i chuda, to sobie nie poradzi? Miała wielką
siłę w rękach.
Rose,
Al i Scorpius znaleźli ich chwilę później. Postanowili wybrać się na spacer po
błoniach. Nie pytali się o Nory dziwne zachowanie w Wielkiej Świetlicy, za co
była im bardzo wdzięczna. Nie sądziła, że w Hogwarcie znajdzie tak szybko
przyjaciół. Cieszyła się, że się pomyliła.
* post edytowany*
Całkiem, całkiem ;) mam nadzieję, że z czasem jeszcze się podciągniesz, ale zapewniam Cię, że będę tu wpadać
OdpowiedzUsuńJa też mam taką nadzieję :) Dzięki za komentarz.
UsuńOhayo !
OdpowiedzUsuńNo, więc wróciłam z wakacji i pora wziąć się do roboty xd
Tak, jak powiedziałam poprzednio niestety dalej będę czepiać się drobnych błędów, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz :c
"A co jeżeli on komuś" <- niepotrzebne tu to "on", może być, albo nie, jak wolisz xd
"do wykonania , typowe" <- zrobił Ci się odstęp przed przecinkiem ;o
"na mą część" <- wydaje mi się, że powinno być "cześć"...
"Wybuchłam historycznym śmiechem" <- na pewno miało być "historycznym" ?
"- Część. - Uścisnęłam" <- literóweczka "cześć".
"Czasem się tak zdąża" <- kolejna literówka "zdarza".
"Rose, Al" <- od tego miejsca do końca zmienił Ci się kolor czcionki.
Ogółem to polecam Ci, abyś robiła takiej samej wielkości odstępy przed myślnikami zaczynającymi wypowiedź, bo gdzieniegdzie masz różne odstępy i wygląda to troszkę gorzej. A i jeszcze (tak wiem, kolejny raz to piszę, bardzo przepraszam ;c) polecam zrobić tę zakładkę "Bohaterowie" i umieścić tam te zdjęcia i opisy, bo masz tam no.. opisane bohaterów np. do jakich domów należą, etc. a nie każdy nowy czytelnik chce to od razu wiedzieć. Woli mieć niespodziankę. Ale to też zależy od Ciebie czy tak zrobisz czy nie. Przepraszam za to, że w każdym komentarzu o tym mówię T.T No i również po raz kolejny (od następnego komentarza obiecuję, że nie powiem już o tym ani słowa ! Jedynie pod najnowszymi postami - jak nadrobię - będę pisać tego typu sprawy) powiem, iż moim zdaniem ładniej by wyglądało gdybyś "Mugoloznawstwo", "*początek retrospekcji*", etc. pisała jakoś.. inaczej, żeby to ładnie wyróżnić ;> Czasami jeszcze zamiast pisać cały czas np. "James to", "James tamto", wystarczy po prostu nie pisać niczego tylko np. "Złapał mnie za rękę.", albo "chłopak", etc.
*znowu się nie mieszczę -.-*
UsuńAle długaśny rozdział *.* Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam jego długość :3
Wtorek też jest przeklęty T.T Przynajmniej dla mnie zawsze był >.< xD
Ojoj.. biedna Nora :c Zgubić Wielką Salę x.x Ale fakt, faktem, że ja na jej miejscu zgubiłabym się z pięć razy.. na prostej drodze.. nawet gdyby ktoś prowadził mnie za rękę xD Przekaż Norze, że powinna myśleć, że jeszcze tylko dziesięć miesięcy ;> xD
Ja tam też nie przepadam za tłumami, jak jest za dużo osób to jest źle x.x
Jak dla mnie Nora zdecydowanie za dużo myśli T.T Myślenie szkodzi xD
Oo.. dyrektorka ? Ciekawie, że uwzględniłaś tam kobietę, a nie jak większość faceta x.x
Ooo... Hugo serio taki słodziak *.*
Fajnie, że opisałaś na czym polegać będą SUM'y z Mugoloznawstwa ;> Heh.. to klaskanie na cześć Nory coś mi przypomniało T.T xd
To brzydki czy przystojny ? xD Widzę, że Norze bardzo szybko zmienia się zdanie xD No, no.. Ślizgon odprowadził kogoś z Gryffindoru ? ;o
Ja tam uważam, że James był po prostu zazdrosny ;> Co to za mężczyźni, którzy nawet nie umieją sami podejść do dziewczyny przeprosić i wgl ? T.T Żeby dziewczyna za nich wszystko robiła.. biedna Rose ;x Albus lunatykuje ? Hehe... ciekawe rzeczy mogą z tego wyjść xD Ale też fajny, już mi się podoba :3 Hmm... tak usiąść sobie przy stole innego domu, zawsze spoko xD Wydaje mi się, że troszkę pokręciłaś z tym, że cudem zaakceptowali to, że Albus jest w Slytherinie.. ale no w sumie to Twoja historia, więc się nie czepiam, bo pewnie niektóre rzeczy będą inne ;> Oo.. James ma dziewczynę.. huhu... i do tego olewa dla niej przyjaciół ? To nieładnie >.< Hehe... w końcu to Rose Weasley xD A co z Fredem ? :c Zgubiłaś Freda :c *czyta dalej* aa... w końcu kapitan xD Ja tam bym się cieszyła na miejscu Rose, gdybym się dowiedziała, że ktoś zaprzyjaźnił się ze mną nie z powodu sławnego nazwiska xd Fortepian *.* Ojoj.. biedna Nora :c Ale coś mi tu śmierdzi z tym związkiem ! Fred też taki kochany *.* (czo Ty takie kochane postacie robisz ? xD) Biedak, z takimi "drobnymi" osóbkami to się nie zadziera ;> Hehe... a potem dostajesz komentarz, że jesteś agresywna -.-
No to by było na tyle ;3 Jutro postaram się skomentować kolejny rozdział <3
Pozdrawiam i życzę weny ~Szalony Kapelusznik~
Manon.
Witam. Błędy poprawione, dzięki. Mam mały kłopot teraz z pisaniem, gdyż nie mam własnego laptopu, więc drobne literówki się zdarzają :D
OdpowiedzUsuńDzięki za rady. Na pewno popracuję nad wszystkimi niedociągnięciami. A na zakładkę ,Bohaterowie" będziesz musiała jeszcze trochę poczekać, gdyż nie mam kiedy zrobić :C
Zawsze piszesz takie długie komentarze XD, że casami nie wiem, co odpisać. Masz zabane rozkminy :*
Nie będę ci wszystkiego wyjaśniać, gdyż nie będziesz mieć niespodzinaki...
Zapraszam ponownie!
Aaa.. rozumiem, trudno się przyzwyczaić do innego kompa >.< xD
UsuńMam nadzieję, że mnie za to czepianie się wszystkiego nie zjesz T.T Hehe.. poczekam ;>
Lubię takie.. xD Hehe.. ta.. ja i moje rozkminy xDD
Nawet Cię o to nie proszę :3 Ja bardzo lubię niespodzianki ^^
Na pewno wkrótce wrócę, jak tylko uporam się z innymi zaległościami (muszę skomentować chociaż po jednym rozdziale T.T Katorga... xD) to na pewno postaram się skrobnąć, nawet jakiś krótki komentarz ;3 Więc jakby co to ja tu ciągle czuwam ^^
Z rozdziału na rozdziału jestem w coraz większym szoku, gdyż naprawdę nie spodziewałam się, że Nora jest... taka specyficzna i naturalna? To chyba najlepszy opis, jestem po prostu zaskoczona tym, że tak świetnie idzie Ci pisanie o takiej bohaterce i nie zmieniasz jakoś radykalnie jej charakteru. Zastanawiam się również, kiedy to miłość pojawi się u nieco dziwacznej Nory? Bo doprawdy pokochałam tą postać :D
OdpowiedzUsuńNora jest cudowna, specyficzna, nieco dziwna i całkowicie niezdarna oraz słodko nieśmiała, choć gdy się rozkręci to gadane ma :3
Naprawdę uwielbiam Twoje opowiadanie!
Jak zwykle idę czytać dalej ^^
Wątpię jednak, aby udało mi się przeczytać dzisiaj wszystkie rozdziały >.<
Jakimś dziwnym sposobem ominęłam ten rozdział, gdy odpowiadałam na komentarze. Ale teraz już to nadrabiam!
UsuńNora jest kosmitką i tyle :P No dobra... Gdyby była większą kujonką i była bardziej wojownicza to wypisz wymaluj taka ja... Wydało się.
No, no, no. Rozdział fenomenalny, opowiadanie dlłuuuugie ♥
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać jutra, bo dopiero wtedy będę mogła przeczytać dalsze rozdziały ; )
Masz dziewczyno talent ;P
Rozdział był wcześniej nie sprawdzony, więc podziwiam wszystkich, którzy przez niego przebrnęli! :D
UsuńPuk, Puk tu Rogata:)
OdpowiedzUsuńMelduje się w odpowiedzi na zaproszenie. Miałam napisać coś pod prologiem, lecz stwierdziłam, że będzie to krótki komek, bo miałam mało informacji. Więc postanowiłam zapoznać się trochę z Twoim opowiadaniem i dopiero wyrazić opinię:) Z potterowskich blogów to czytam wyłącznie te o Huncwotach, powody są proste: o przygodach Harry`ego w Hogwarcie napisała Rowling i to jest jedyna oraz prawdziwa historia, wszelkie dziwne pary typu Hermiona i Draco albo Ginny i Zabini WTF?! Jakby Harry albo Ron byli niesamowitymi lowelasami i zdradzali je na prawo i lewo:/ Cóż... Kto co woli.
Ale dość o moich gustach:)
Ciesze się, że historia jest o dalszym pokoleniu:) Ogólnie bardzo ciekawie się zapowiada, Zabini w roli niańki:D Posłanie do szkoły nie od pierwszej klasy tylko 5.... dziwnie, ale spoko. Co do bohaterów, Eleonora- postać wymyślona przez Ciebie i wpleciona w wydarzenia, miła, spokojna, wirtuoz muzyki:) przeraża mnie trochę ta jej fobia przed tłumem, ale dodaje fantazji:)
James- odzwierciedlenie dziadka, przebojowy, przystojniak, fan Quidditcha:) Lubie to!
Fred- cudnie, że pojawił się, uwielbiam jego imiennika, a jak został uśmiercony, to wpatrywałam się w książkę ze łzami w oczach i czekałam, aż literki się poprzestawiają i okaże się jednym wielkim żartem, tak jak jego życie. Moja ulubiona postać u Ciebie zdecydowanie! I coś się chyba kroi między nim a Norą. Ha!
Rose- przypomina Hermionę:)
Albus- znam opowiadanie gdzie jest miej barwną postacią, trochę wyobcowany, kujonek, a ty dodałaś mu smaczka:)
Hugo- czekam o nim na więcej!
Błędy niestety są, zresztą mało jest opowiadań takich idealnych:) Ja się o nie, nie czepiam, sama je robię, ale wychodzę z założenia, że nie myli się ten, kto nic nie robi:) A z czasem same znikną z wypracowania!
Szablon, przyjemny dla oka, spokojny, przejrzysty, tylko ten wzorek kojarzy mi się ze ścianami u mojej babci starowinki... Jeśli Cię urażę, to przepraszam! Takie skojarzenia mojego spaczonego umysłu:), kłopotliwe archiwum( trzeba przewijać pięć notek do tyłu żeby normalnie przeczytać od początku, marnowanie cennego czasu, który można wykorzystać na czytanie i komentowanie) masz super Spis treści, więc może usuń po prostu to archiwum? Mała sugestia:)
Ależ się rozpisałam, Uf.
To chyba tyle:)
Do napisania! Rogata
huncwot-rogata.blogspot.com
Dziękuję ci bardzo, że zajrzałaś. Do czytania i komentowania twojego bloga wrócę w czasie przerwy świątecznej.
UsuńMnie też to zawsze wkurza... Ale chyba najgorszym połączeniem jest Hermiona i Severus... Ble...
Niezły opis moich postaci, ale nie do końca trafny... Każdy z nich jest wyjątkowy i jestem pewna, że jeszcze cię zadziwią.
Akurat tego rozdziału jeszcze nie miała okazji poprawić, dlatego przepraszam za błędy :)
Z szablonem będę jeszcze kombinować :) Bardzo słuszna sugestia! Zapomniałam zupełnie o archiwum.
Dziekuję bardzo za komentarz :*
Będzie mi bardzo miło jak będziesz do mnie zaglądać:)
UsuńNa Hermionę i Severusa nie trafiłam, całe szczęście... Bo to trauma do końca życia;/
O postaciach napisałam to co zauważyłam:) na pierwszy rzut oka... im więcej rozdziałów tym więcej się wie^^
Do napisania!
Geniusz. Wiem, powtarzam się, ale... Ty naprawdę jesteś geniuszem!!!
OdpowiedzUsuńI rybki są genialne!!!
A ja się powtórzę, że głupoty piszesz, kochanie :*
UsuńBiedna Nora :( jej strach przeszkadza bardzo, a przecież tyle ludzi chciałoby się z nią zaprzyjaźnić! Cieszę się, że ma Albusa, Rose i Scorpiusa. Uwielbiam czytać o ich paczce ^^
OdpowiedzUsuńNo i też nie cierpię wtorków ._.
Mały Hugo rozbroił mnie tak samo jak Norę *.* chce więcej fragmentów z nim!
Piszesz wspaniałe rozdziały, tak, że chce się czytać to opowiadanie <3 Tylko zauważyłam kilka literówek gdzieś w tekście. Nie przeszkadzają one jakoś bardzo, bo często jestem tak zaczytana w tekst,że nic mnie nie może odciągnąć, ale jednak są xc
Pędzę do następnego rozdziałuuuu
/AM
No właśnie ;)
UsuńMały Hugo pojawi się ponownie.
Dziękuję :*
Wciąż sprawdzam to opowiadanie i porawiam. Mam nadzieję, że uda mi się je wyłapać ;)
Pozdrawiam!
"Kryzys nadszedł już pierwszego dnia szkoły, ale Nora miała teorię, że to dlatego, że był to wtorek - jej znienawidzony dzień…" genialne :)
OdpowiedzUsuńja tam nie cierpię ponidziałków, wtorków, śród, czwartków, piątków i czasami sobót do godziny szesnastej, no chyba że mam wolne od pracy :) nie żebym narzekała czy coś :)
"naburmuszony goblin na sedesie. " Boziu, czemu nie mogę tego zobaczyc!
Nora pokazała pazurki podczas sprzeczki z Jamsem o Notta, który swoją drogą wydaje się byc lekko mówiąc trochę mroczny, nie wiem dziwny? Obrona przed czarną magią i od razu mam przed oczami wiadomo kogo :0 a tu takie zdziwienie, ze tego przedmiotu uczy ktoś inny:p
A jeszcze jeśli chodzi o kłótnię z Jamsem to popieram Norę i sama nie lubię kiedy ktoś kogoś ocenia przez pryzmat nazwiska, pochodzenia czy majątku! Dobrze, że zaprzyjaźniła sie z Rose i Albusem, teraz będzie jej lepiej, no i jak juz wspomniałaś powoli zaczyna kojarzyc innych Gryfonów no i układ korytarzy, to już plus :)
Aaaa już znalzałam odpowiedź na pytanie, które dręczyło mnie niemal od począku, czyli to się dzieje po Słynnym Harrym, Ronie i Hermionie, a niektórzy bohaterowie twojej historii to ich potomkowie :) No doszłam już do ładu z umiejscowieniem tego w czasie i mogę przejsc dalej :p
"Spoko. Zawsze chciałem być czyimś gorylem" - KOCHAM FREDA <3
PS Czy to nie zabawne, ze kiedy ty czytasz moje opowiadanie ja akurat śledzę losy wykreowanych przez ciebie bohaterów??? :D
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
PS RAZ JESZCZE - Obserwuję i zostaję z tobą na dłużej :*
Dobrze, że chociaż lubisz niedzielę! :D Inaczej bym się zalatwiła, że cały tydzień jest dla ciebie męczarnią ;) U mnie to wszystko zależy od planu lekcji XD
UsuńJuż pędziłam, by ci wszystko wyjaśnić jeśli chodzi o czasy, ale udało ci się do tego dojść! Brawo, skarbie :*
PS Pomyślałam dokładnie o tym samym! :D Bardzo zabawne ;)
PS 2 Dziękuję. Ja twojego bloga też :*
Długi rozdział, bardzo długi, ale to dobrze, bo ja nawet takie wolę, bo przynajmniej się można wczytać i wczuć.
OdpowiedzUsuńJa tam swoją pracę lubię, ale nie każdą (to tak w temacie komentarza Mewy), do niektórej jak idę to uśmiechnięty i przeszczęśliwy, a do innej... no cóż gdybym powiedział, że trochę mniej szczęśliwy tam chodzę to bym skłamał.
W temacie Nory jest tak jak mówiłem, jest nieprzystosowana i tchórzliwa, taka trochę aspołeczna, wycofana, ale za jedno popieram Hogwart. Za to, że się tak nie lituje i nie przyjmuje od razu jakiś durnych zaświadczeń jak u nas. Z wadami, przeciwnościami, własnymi słabościami trzeba walczyć, a nie iść do psychologa czy psychiatry po kwitek i czuć się zwolnionym. Wiesz ilu dzieci teraz ma dysortografię?
Trochę szybko znalazła tych kumpli, tak sielankowo nawet to wychodzi i czekam na jakąś Big tragedię z wielkim utęsknieniem.
Zaintrygował mnie Albert i to co inni mogą do niego mieć. Mnie tam wydał się być całkiem fajny. Trochę leniwy i taki obibok, ale jednak normalny chłopak.
dariusz-tychon.blogspot.com
Każdy kolejny rozdział będzie coraz dłuższy, więc... :D Obecnie zdarzała mi się pisać rozdział na ok. 7 tys. słów.
UsuńJeszcze nie pracuję, ale do szkoły na pewno nie chodzę uśmiechnięta... Dobrze, że teraz jestem chora i przez tydzień mogę leżeć w domu. Ale potem nadrabiać zaległości - też kiepsko.
Chyba lubisz rozpracowywać bohaterów, co? I bardzo dobrze! Potrzebuję takiej obiektywnej oceny ;>
Wiem, bo sama ją miałam. Ale z papierka przestałam korzystać po gimnazjum, bo po pierwsze dzięki czytaniu dużej liczby (ilości?) książek i pisaniu przestałam robić błędy i już go nie potrzebuję. Ale na przykład moja młodsza siostra ma naprawdę wielką dysleksję... Miała ogromną wadę wymowy, czytać nauczyła się dopiero w 3 klasie podstawówki, myli kierunki i do dnia dzisiejszego popełnia masę błędów i mimo że zna wszystkie reguły pisowni, to nadal jej się wszystko myli. I taka osoba jednak potrzebuje papierka - bo z polskiego za każde wypracowanie miałaby 1, a przecież mimo błędów potrafi napisać coś sensownego. Dlatego uważam, że każdy przypadek powinno się traktować inaczej i nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Choć przyznaję, że dzieci w dzisiejszych czasach zdobywają zaświadczenia, tylko po to, by mieć przedłużony czas na egzaminach...
Muszę się przyznać, że wychodzi tutaj na jaw moja własna naiwność - kiedy jeszcze nie miałam pomysłu na to opowiadania i chciałam, żeby wszystko było takie,,fajne". Ale człowiek uczy się na własnych błędach, prawda? :)
Pozdrawiam!
A więc jednak idziemy w stronę milusińskiego opowiadanka o paczce znajomych co pewnie wspólnymi siłami będą starali się uporać z jakimś wielkim złem, które przez kilka (jak się nie mylę 5 luyb 6 ) sezonow będzie ich męczyło, gnębio i chciało zabić, a w efekcie i tak wszyscy, jak w oryginalnym HP przeżyją? Dobrze pamiętam, ze tych książek i filmów było 5 lub 6 i że wszyscy przeżyli na końcu, zarówno Ron jak i Hermiona, no i oczywiście ten kujonek w okrągłych paczadełkach też?
OdpowiedzUsuńPóki co zafascynował mnie Hogwart i Albert, a reszta prezentuje się raczej nudno, bo spokojnie i tak nieco dziecinnie jak dla mnie, ale lecę dalej i czekam na to aż akcja się rozkręci.... o ile się rozkręci, ale byłabym załamana, gdyby tak się nie stało, więc mam nadzieję, że mam racje i zaraz coś się wydarzy!
Jaki długi i ciekawy rozdział ;) Czyżby Albert był spokrewniony z Teosiem? Bardzo fajny pomysł z tą Wielką Świetlicą. A to McGonagall nie powinna być dyrektorką?
OdpowiedzUsuń