sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 4

Wariatka Nora


Nora była w totalnym szoku, że udało jej się - jak na razie - przetrwać w Hogwarcie. Choć stres jej do końca nie opuścił, to dziewczyna powoli zaczynała się przyzwyczajać do nowej sytuacji. Kryzys nadszedł już pierwszego dnia szkoły, ale Nora miała teorię, że to dlatego, że był to wtorek - znienawidzony przez nią dzień…
Siedziała na sedesie i zastanawiała się, gdzie powinna się teraz udać. Wszystkie korytarze w zamku wyglądały dla niej tak samo. Kartka papieru w jej dłoni, zwana także planem lekcji, wskazywała, że pora na lunch. Niestety nikt nie pomyślał, żeby do tegoż wspaniałego planu dodać mapę lub choćby na jakiejkolwiek ścianie zawiesić jakiś kierunkowskaz. Przecież Wielka Sala nie była wcale najważniejszym pomieszczeniem w szkole i wszyscy powinien znać do niej drogę! Nikt oczywiście nie pomyślał o biednych, znerwicowanych, nowych uczennicach…
Mądrym posunięciem mogłoby się wydawać, by po prostu grzecznie podążyć za tłumem jej rówieśników lub chociażby poprosić Jamesa i Freda o pomoc. Ale nie, zwariowany mózg Nory miał inne plany… Dla niego logicznym się wydawało, by po lekcjach ukryć się w toalecie i teraz siedzieć jak naburmuszony goblin na sedesie. Gdyby chociaż chciało jej się do toalety! Ale ona po prostu spanikowała, gdy zobaczyła tłumy ludzi, wylegających na korytarz i uciekła do pierwszego dostępnego pomieszczenia. Nie chciała, by chłopacy mieli ją za jeszcze większą dziwaczkę. Nie mogła dopuścić, aby ujrzeli jej załamanie Wmówiła im, że ma jakąś niestrawność i uciekła.
  Siedziała w ukryciu, machając nogami nad podłogą - jak teraz o tym myśli, to było to trochę obrzydliwe; ten cały sedes i w ogóle - i czekała, aż korytarze zupełnie opustoszeją. Wiedziała, że nie było to normalne. Kiedyś na Internecie sprawdziła nazwę swojej choroby.  Agorafobia. Lęk przed tłumem. Ciekawe kim był ten Agor? On pewnie potrafiłby ją zrozumieć Jego imię brzmiało baaardzo mądrze. A jak nazywał się lęk przed czarodziejami? Magofobia? W mugolskiej szkole dostałaby jakiś papierek i to by jej jakoś pomogło, ale w Hogwarcie musiała sama jakoś rozwiązać ten problem.
Nerwowo spojrzała na zegarek. Mogła sobie pozwolić jeszcze na dziesięciominutową kiblową kontemplację. W brzuchu jej burczało, ale musiała się dzielnie trzymać.
Dlaczego nie lubiła tłumów? Choć lubić nie było odpowiednim słowem. Ona się bała. Zbyt wielka liczba osób sprawiała, że czuła się niekomfortowo. Cała skóra zaczyna ją palić, zwłaszcza w miejscach, gdzie ktoś ją dotknął. Do tego dochodziły jeszcze częste ataki paniki. Taki jak ten toaletowy niuans…
Położyła głowę na kolanach i starała się głęboko oddychać. Wsłuchała się w dźwięki obcasów dziewczyn, które wchodziły i wychodziły z toalety.
Po paru minutach poczuła się na tyle dobrze, że udało jej się zebrać pokłady motywacji i podnieść z już nie zimnego sedesu. Postanowiła wyjść z tej toalety jako nowy człowiek, który ignoruje tłumy i innych ludzi.
Wypadła na korytarz, nie patrząc na zdumione dziewczyny, które zapewne nie spodziewały się, że ktoś mógł się ukrywać w toalecie i oparła się o framugę. Powinna coś zjeść. Już czuła charakterystyczne zawroty głowy i skurcze brzucha, towarzyszące brakowi jedzenia. Zostało jeszcze trochę czasu. Chyba zdąży porwać jakąś kanapkę.
Z trudem, ale udało jej się odnaleźć drogę. Chciała wejść do Wielkiej Sali jako człowiek pewny siebie i mający gdzieś innych ludzi. Ale stchórzyła. Ponownie…
Wślizgnęła się do sali ze spuszczoną głową - nie chciała być zauważona. Kątem oka - starając się być niewidzialna - dostrzegła wielką gromadę Weasley&Potter, ale nie podeszła do nich. Siedzieli za bardzo na widoku, a dziewczyna potrzebowała teraz odrobiny anonimowości.
Nałożyła sobie trochę ziemniaków, sałatki i kawałek pieczeni - kanapki niestety wyszły i nie chciały wrócić z powrotem… Powoli zaczęła jeść, nadal ukryta za kurtyną włosów, które rozpuściła w toalecie. Ludzie wchodzili i wychodzili. Nora pilnowała czasu. Z jej obliczeń wynikało, że zostało jej dwadzieścia minut, a później musiała się udać na mugoloznastwo i obronę przed czarną magią ze Ślizgonami.
Nie mogła się doczekać końca lekcji. Miała zamiar zaszyć się w dormitorium i napisać do Blaise’a. Pewnie się martwił. Już dawno powinna dać mu znać, że żyje.
Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że to dopiero pierwszy dzień w szkole. A jej już zaczynało odbijać. To nie wróżyło niczemu dobremu.
Koło niej usiadła jakaś dziewczyna. Duuuża dziewczyna. I zaczęła duuużo jeść. Nora przez sekundę zastanowiła się, jakby to było, gdyby do niej zagadała, ale Duuuża posłała jej tak wrogie spojrzenie, że wybiła sobie z głowy takie pomysły. Od razu także straciła apetyt.
Znacie to dziwne swędzenie na karku, gdy czujecie, że ktoś na was patrzy? Nora właśnie to odczuła i zaczęła się ukradkiem rozglądać. O dziwo, osobą, która jej się przypatrywała, była sama dyrektorka. Wydawała się być miłą na oko trzydziestoletnią kobieta. Wysoka szczupła blondynka z matczynym wyrazem twarzy. Panna Cast. Była chyba najmłodszą dyrektorką w historii szkoły. Nora słyszała, że nauczała mugoloznastwa. Jako jedyna dyrektorka postanowiła dalej prowadzić zajęcia.
Zamieszanie wokół niej uświadomiło dziewczynie, że powinna się już zbierać. Wstała od stołu, ale nie wiedziała, co dalej ze sobą zrobić. Plan ,,mówił”, że powinna mieć teraz mugoloznastwo, ale oczywiście Nora nie widziała, jak tam się dostać.
– Eleonoro? – Usłyszałam za swoimi plecami.
– Tak? – warknęła, odwracając się do nieproszonego osobnika płci męskiej. Zabrzmiało to niegrzecznie, ale nie miała ochoty na towarzystwo.
Od razu dopadły ją wyrzuty sumienia. Zaczepił ją mały Hugo Weasley. Brat Rose. A ona na niego napadła… Była beznadziejna.
– O co chodzi? Przepraszam, że na ciebie warknęłam. Nie chciałam być niemiła. Ale trochę jestem zmęczona. Wiesz, Hogwart i te sprawy. Dużo nowych rzeczy. – Starała się nadać swojemu głosowi bardziej ciepłej barwy i nawet wysiliła się na delikatny uśmiech.
– Rozumiem – powiedział z powagą chłopiec i dziewczyna od razu odczuła, że on naprawdę rozumiał. Widziała to w jego bystrych błękitnych oczach. – Chciałem cię tylko odprowadzić pod dobrą salę. Można się pogubić w tym zamku. A tak bardzo chciałaś być niewidzialna na obiedzie, iż stwierdziłem, że nie powiem nic mojej rodzinie.
Rozbroił ją. Bycie aż tak słodkim i kochanym, powinno być karalne! Miał zaledwie dwanaście lat, a wykazywał się tak sporą inteligencją.
– Mam mugoloznastwo. Grupa mieszana – przeczytała mu usłużnie z planu, nie kłócąc się, gdy ktoś sam chciał jej pomóc.
– To na piątym piętrze. Odprowadzę cię. – Zaczęli iść.
Norze przeszło przez myśl, że musieli śmiesznie razem wyglądać, bo choć była od niego o cztery lata starsza, to ich głowy znajdowały się praktycznie na tej samej wysokości. Chłopiec wyróżniał się dość wysokim wzrostem, jak na swój wiek, a dziewczyna niskim. Jego włosy błyszczały ognistą rudością, jej jasne kosmyki spływały wzdłuż drobnej sylwetki. Twarz Weasley’a ozdabiały liczne piegami, Nory zaś pozostawała idealnie gładka. I co oni razem robili w swoim towarzystwie?
Przez kilka minut panowała cisza, którą przerwał Hugo.
– Idziesz na przesłuchanie do drużyny? – Nora musiała się uśmiechnąć. Trafiła na kolejnego fana Quidditcha. – Na jakiej pozycji grasz?
Aby móc to wyjaśnić, musimy przenieść się do bardzo niejasnej, chaotycznej i zapewne głupiej przeszłości Eleonory Zabini…
*początek retrospekcji*
Mała jasnowłosa dziewczynka biegła przez boisko. Gdyby nie długie włosy, można by ją pomylić z chłopcem. Twarz miała brudną od kurzu, ręce, kolana i łokcie obdarte do krwi, wybite dwa przednie zęby i za duże ogrodniczki nałożone na podartą zieloną koszulkę, która musiała być jeszcze cała przed wyjściem z domu. Dziewczynka wydawał się być bardzo szczęśliwa. Teraz ona odbijała. Choć miała zaledwie sześć lat, to była już najlepszym miotaczem w historii zwyczajnego podwórka.
Działo się to w czasach, gdy Nora lubiła ludzi. Często grała w różne gry z mugolskimi dzieciakami. Niektóre umiejętności zostają do końca życia. Dlatego, gdy już w późniejszych latach, zaczęła trenować Quidditch, tylko jedna pozycja jej odpowiadała. Była szybka i potrafiła niesamowicie mocno i celnie się zamachnąć.
– Zostanę najlepszym pałkarzem na świecie! – wykrzyczała w niebo, sepleniąc niesamowicie.
*koniec retrospekcji*
– A obiecasz, że nikomu nie powiesz? – Wyrwała się ze wspomnień i spojrzała na Hugona, który pokiwał gorliwie głową. Doszli już prawię pod salę. – Nie interesuje mnie bycie ścigającą. Chcę zostać pałkarzem.

Mugoloznastwo:
Usiadła w ostatniej ławce pod oknem. Nikogo nie znała, więc miała nadzieję, że nikt się do niej nie dosiądzie. Hugo jej wyjaśnił, że grupa mieszana to po prostu ,,mieszanka” wszystkich domów. Dlaczego zostali wymieszani i zmiksowani jak dobry milkshake? Ponieważ, co roku liczba zainteresowanych nauką o mugolach się zmniejszała. Nora uważała, że po prostu nie wiedzą, co tracą.
Rozmowa z małym Weasley’em bardzo jej pomogła. Czuła się lepiej. Znowu była dziwną, trochę zlęknioną i radosną Norą.
Panna Cast wpadła do klasy. Wejście smoka. Zdjęła wierzchnią szatę, pozostając w zwykłych bawełnianych spodniach i błękitnej koszuli. Rozpoczęła lekcję.
– Dzień dobry! Miło mi was widzieć w kolejnym roku. Nie toleruję w tej klasie lenistwa i bardzo poważnie traktuję mój przedmiot. Radzę w tym roku się przyłożyć do nauki… Panie Nott, to pana także dotyczy. – Zwróciła się do Ślizgona, który bazgrał coś w swoim zeszycie. – Planuję przeprowadzić dwa testy. Jeden na każdy semestr. Poza tym, raz w miesiącu, macie obowiązek oddać mi esej. Albercie, rozdaj każdemu listę tematów. – Ten sam Ślizgon wstał i z miną męczennika zaczął przechadzać się pomiędzy rzędami. – Dostajecie teraz listę zagadnień do omówienia. Napiszecie na każdy temat, ale możecie wybrać, w jakiej kolejności będziecie mi je oddawać. Nie będę się nudziła, sprawdzając wasze pracę. Nie radzę na moim przedmiocie ściągać. Oj… nie radzę. – Uśmiechnęła się w niepokojący sposób i klasnęła w dłonie. – Chciałam wam także przedstawić nową uczennicę. Eleonoro, powiesz coś o sobie? Na jakim poziomie jesteś z mojego przedmiotu? – Wskazała na dziewczynę i uśmiechnęła się zachęcająco.
  Oczywiście, musiała się zarumienić. Wstała odrobinę chwiejnie, starając się nie myśleć o tym, że wszyscy się na nią gapią.
– Nazywam się Eleonora Zabini, ale wolę po prostu Nora. Dotychczasowo uczyłam się w domu i to jest mój pierwszy rok w Hogwarcie, jak wiecie. Raczej jestem dobra z mugoloznastwa. Mieszkałam w świecie mugoli, więc miałam z nimi styczność na co dzień. Często też śpiewałam na ich przyjęciach. Nie sprawię pani problemów. Jestem z tematami na bieżąco. To chyba tyle.– Siadła z powrotem na krześle, ciesząc się, że miała to już za sobą. Zwycięstwo! Hogwart zero, Nora jeden.
– Dziękujemy. Oklaski dla nowej koleżanki. Mam nadzieję, że ciepło ją przyjmiecie. – Piętnastoosobowa grupa zaklaskała na cześć Eleonory. – Przejdźmy do dzisiejszego tematu.
  Zajęcia bardzo szybko minęła. Panna Cast okazała się niesamowicie zorganizowaną osobą. Już zdążyła im zadać na ten miesiąc pracę do napisania.
Ostatnią lekcją, na którą Nora musiała jakoś dotrzeć, była obrona przed czarną magią ze Ślizgonami. Nora pamiętałam, że ten Albert Nott należał do Slytherinu, więc postanowiłam go śledzić i dojść za nim pod klasę.
Szła powoli, starając się ignorować innych ludzi. Skupiła się na plecach Notta.
Pogrążyła się w myślach. Co za dzień! Najdłuższy i najbardziej męczący w całym jej życiu. Miała tylko nadzieję, że uda się jej wejść w rytm szkoły i że każdy kolejny dzień będzie coraz przyjemniejszy. Takie tam marzenia…
Musiała przyznać, że Hogwart posiadał swój urok. Zamek był bardzo stary i chociaż zimne kamienne mury nie wydawały się zachęcające, w środku panowała radosna atmosfera. NA korytarzach, co kilka kroków, spotykało się przezroczyste duchy, a ze ścian płynęły pozdrowienia ruchomych ludzi, przedstawionych na obrazach. A ludzie? Wciąż przerażający, ale z każdą godziną wydawali się mniej groźni. Fred, James, Rose i Hugo byli bardzo sympatyczni. Może się z nimi nawet zaprzyjaźni. Przypomniała sobie oniemiałą minę młodego Weasley’a, gdy zdradziła mu, że chce zostać pałkarzem.
  I wpadła na kogoś. Chyba nie należała do grona dobrym szpiegiem. Potrąciła swój obiekt. A tak się starała!
– Czemu za mną łazisz? – zapytał rozdrażniony Ślizgon.
Pierwsze, co przyszło na myśl Norze, było to, że chłopak jest brzydki. I to bardzo. Chociaż... nawet przystojny w dziwny ostry sposób. Miał ciemne oczy osadzone pod krzaczastymi brwiami, marsowe czoło, kwadratową szczękę i czarne włosy. Roztaczał wokół siebie otoczkę niebezpiecznego zamkniętego w sobie chłopca. Niepokojące.
– W-wiesz… wpadłam na ciebie przez przypadek… – Spojrzał na nią z politowaniem. – Szukałam toalety i… dobra. Masz mnie. Śledziłam cię, ponieważ jestem nowa i nie potrafię nigdzie sama dojść, a mamy razem obronę i ja…
– Nie musiałaś się skradać. – Chyba uważał ją za wariatkę. – Mogłaś poprosić. Klasa od obrony jest na trzecim piętrze. Gabinet trzysta piętnaście. Chodź.
Nora była w szoku. Chłopak odprowadził ją pod same drzwi sali.
– Dzięki – mruknęła cicho i poszła do Gryfonów, którzy dziwnie się na nią patrzyli. Dziewczyna nie rozumiała, o co im chodziło. O to, że przyszła z Nottem?
Ktoś złapał ją za łokieć i pociągnięta w kąt.
– Co ty z nim robiłaś? I co się z tobą stało? Martwiliśmy się! Nie przyszłaś na obiad! – James był wkurzony. – Fred poszedł cię szukać, a ty przychodzisz tutaj z Nottem! Nawet nie wiesz, jaki on jest!
– Po pierwsze: puść mnie. – Nora zupełnie pogubiła się w tej sytuacji. Wiedziała tylko, że nie pozwoli Potterowi tak do siebie mówić. Wyrwała mu się. – Po drugie: Nott chodzi ze mną na mugoloznastwo. Nie wiedziałam, jak dojść pod salę, więc poprosiłam go o pomoc. – Postanowiła nie wspominać o swoich nieudolnych próbach szpiegostwa. – A zresztą… czy to nie ty mówiłeś, że nic nie masz do Ślizgonów?
– Nie mam nic do tych dobrych Ślizgonów! Nawet nie wiesz, z jakiej on rodziny pochodzi…
Z jakiej rodziny? Z jakiej rodziny? – Wybuchła histerycznym śmiechem. – James, ja pochodzę z dokładnie takiej samej rodziny. Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś. – Odwróciła się na pięcie, aby odejść, czując łzy napływające jej do oczu. Czasami  była taka naiwna! Zdecydowanie zbyt szybko zaczęła ufać temu chłopakowi.
James złapał ją za rękę.
– Przepraszam! Ja wcale nie myślę w ten sposób! Naprawdę! Ja tylko… Ja… Bo ty..
– Bo ja jestem w Gryffindorze, tak? Merlinie, ale z ciebie kretyn!
Nie patrząc na niego ani na Freda, który dopiero co przybiegł pod klasę, weszła do sali. Towarzyszył jej dziwny ból w miejscu, w którym powinna mieć serce… 
~~*~~*~~*~~
Norze udało się zaliczyć pierwszą hogwartcką kłótnię z potencjalnym przyjacielem. A od początku czuła, że ten wtorek będzie dla niej pechowym dniem.
Na obronie usiadła z Nottem. Oczywiście, nie po to, żeby zrobić na złość pewnemu kretynowi… Albert był dziwnym, ale fajnym chłopak. Trochę małomównym, ale to miało swoje korzyści.
Dziewczyna czuła palące spojrzenia na swoich plecach. Ale - pod wpływem dziwnej odwagi - niezbyt ją to obchodziło. Próbowała skupić się na lekcji.
Obrony przed czarną magią uczył mężczyzna, który mógł mieć tyle lat, co dyrektorka. Uśmiechnięty, przystojny, blondwłosy profesor zupełne nie wpasowywał się w schemat normalnego nauczyciela. Wiele uczennic stłoczyło się w pierwszych ławkach, chichocząc pod nosem i rzucając mu zalotne spojrzenia. Mężczyzna starał się je ignorować, ale Nora miała wrażenie, że bardziej mu to schlebiało niż irytowało.
– Dobra, młodzieży! W tym roku mamy naprawdę dużo pracy, więc liczę, że przyłożycie się do nauki. To dotyczy także was, drogie panie – zwrócił się do swoich fanek, które gorliwie zaczęły mu przytakiwać. – Bierzmy się do pracy! Coś czuję, że to będzie dobry rok! – Eleonora zazdrościła mu optymizmu…
Po lekcji udała się do swojego dormitorium, aby się rozpakować i napisać do Blaise’a. List był krótki i bardzo mdły, ale dziewczyna nie miała już na nic sił. Później poszła na kolację.
Ludzie ją zaczepiali, przedstawiali się i próbowali rozpocząć rozmowę. Gdyby nie była, aż tak bardzo zmęczona, to może, by coś z tego wyszło, ale w tym momencie marzyła tylko o ciepłym jedzeniu i pójściu do łóżka. 
  Usiadła na ławie i nałożyła sobie kolacji. Po chwili poczuła, jak ktoś koło niej siada. Ze zdumieniem rozpoznała grzywę rudych włosów, zza których uśmiechała się do niej Rose.
 – Wysłali mnie chłopcy. Martwią się o ciebie. – Tak właśnie myślała. Tchórze sami nie mogli się ruszyć. Młodsza dziewczyna spojrzała na nią ze zmartwieniem. – Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej.
– To był bardzo długi i męczący dzień. – Nora westchnęła i powróciła do swoich kanapek.
– Rozumiem, co masz na myśli. Pierwszy dzień zawsze jest najgorszy. Później się przyzwyczajasz. Będzie lepiej. Uwierz mi. Życie w Hogwarcie jest szybkie, ale niesamowite – powiedziała i ukradła jej jedną kanapkę. To, że dziewczyna nie zareagowała na tę jawną kradzież, było najlepszym wskaźnikiem na to jej skrajnie wykończenie. – Jak tam lekcje?
– W porządku. Wardrobe i Cast są niesamowite. Już je uwielbiam. Binns - beznadzieja. Historia magii z nim - masakryczna, ale obrona nawet fajna. Gruca trochę zadufany w sobie, choć sympatyczny. Ludzi jeszcze nie poznałam, ale nie podoba mi się ta odczuwalna wrogość pomiędzy domami. Pokłóciłam się także z Potterem…
– Mam nadzieję, że mówisz o innym Potterze. Mój starszy brat potrafi być idiotą. A ze mną nie mogłaś się jeszcze pokłócić, chyba że znowu lunatykowałem... – Po jej drugiej stronie usiadł ciemnowłosy chłopak i podał jej rękę. – Albus Potter. Jestem tym milszym Potterem.
– Cześć. – Uścisnęła jego dłoń i posłała mu delikatny uśmiech. – Możesz siadać przy stole innego domu?
– Jak mnie nie złapią, to mogę. – Porwał jabłko z miski i się w nie wgryzł. – O co poszło?
– Albert Nott pomógł mi odnaleźć salę. James się wściekł, że zadaję się z wrogiem lub coś w tym stylu. Później zaczął źle mówić o jego rodzinie, a ja się wkurzyłam. Mój opiekun pochodzi z tych samych kręgów. Przynależność do takiej rodziny nie czyni z ciebie potwora! – powiedziałam, żywo gestykulując.
– Musisz się do tego przyzwyczaić. Na Jamesa za bardzo wpływają stare przekonania dziadków i wujostwa. Cudem zaakceptowali to, że należę do Slytherinu. Ale już moich znajomych nie mogą znieść. Tak zostali wychowani.
– Ale to jest głupie! Nie lubić kogoś tylko za nazwisko lub przynależność do jakiegoś domu? A co ze mną? Przecież jestem Zabini, dlaczego...?
– Każdy zna historię Blaise’a Zabiniego – wyjaśniła Rose. – On jest taką neutralną postacią. Dlatego nikt ci nie robi problemów. Ale jest lepiej niż kiedyś. Dyrektorka wprowadziła wiele zmian. Pomiędzy Gryfonami i Ślizgonami panuje względny pokój. Szanujemy się nawzajem. Trzymamy się na dystans, ale nie walczymy tak bardzo jak np. nasi rodzice. Pomaga także Wielka Świetlica.
– Jaka świetlica? – zapytała zdziwiona dziewczyna.
– W weekendy i święta zostaje otwarta Wielka Świetlica. Powstała w miejscu, gdzie kiedyś był Pokój Życzeń. – Nie miała pojęcia, o jaki pokój chodziło, ale nie chciała znów wyjść na ignorantkę... Albus kontynuował. – Jest to miejsce spotkań dla wszystkich uczniów. Integrujemy się ze sobą i tak dalej. Zabierzemy cię tam w sobotę. Musisz ją zobaczyć na własne oczy.
~~*~~*~~*~~
Tydzień strasznie jej się dłużył. Śniadanie, lekcje, poznawanie nowych uczniów i nauczycieli, obiad, kolejne lekcje, czas wolny, biblioteka i odrabianie zadań, kolacja, spanie i tak każdego dnia. Pogodziła się z Jamesem. Chociaż on był bardziej zajęty swoją nową dziewczyną. Chodził z Amy, z jej dormitorium.
Zaczęła także powoli orientować się w układzie korytarzy i kojarzyć ludzi z szóstego rocznika.
Zaprzyjaźniła się z Rose i Albusem. Siadali razem zawsze na kolacji. Weasley była bardzo poukładaną osobą. Lubiła porządek i naukę. Ale posiadała równie ognisty temperament, co kolor jej włosów. Często też się wymądrzała. Norze to nie przeszkadzało, ale z tego co zauważyła, ludzi to od niej odstraszało. Za to Albus był dziwną zagadką. Zabawny, ale wyważony. Miły, ale z ciętym dowcipem. Tajemniczy i zamknięty w sobie, ale bardzo przyjazny. Inteligentny, lecz bez takich ambicji jak u Rose. Dobrze się z nim rozmawiało. Był także przystojny. Zresztą, tak samo, jak jego brat. Wysoki, szczupły, z czarną czupryną i zielonymi oczami - dziewczyny za nim szalały. Ale on, jako osoba raczej skromna, nienawidził wzbudzać zainteresowania. Czy dziewczynie się podobał? Chyba nie. Czuła po prostu, że będą dobrymi przyjaciółmi.
W sobotę umówili się o dziesiątej przed portretem Grubej Damy. Nora, Rose, Albus i jego przyjaciel.
Scorpius Malfoy wyglądał jak jej brat bliźniak. Miał bardzo jasne włosy, szare oczy i ładną twarz. Był niesamowicie wysoki, wyższy nawet od Albusa i chudy. Wydawało się, że bardzo urósł w krótkim czasie. Al i Rose strasznie się z nich nabijali, choć Norze wydawało się, że nie są aż tak bardzo do siebie podobni. Tylko troszkę. Czasem się tak zdarzało, że człowiek był podobny do zupełnie obcej osoby...
– Gdzie jest ta Wielka Świetlica? – zapytała, próbując dotrzymać im kroku; niestety cała trójka sporo ją przewyższała i miała dłuższe nogi.
– Siódme piętro – odpowiedział Scorpius. – Kiedyś znajdował się tam Pokój Życzeń.
– To już drugi raz, gdy ktoś wspomina o tym pokoju. O co z nim chodzi?
– Hogwart skrywa wiele tajemnic. Jedną z nich był Pokój Życzeń. Wchodząc do środka, mogłeś poprosić o wszystko i to się pojawiało. Ten pokój spełniał po prostu twoje życzenia. Oczywiście z pewnymi ograniczeniami. W czasie wojny prześladowani uczniowie się tam ukrywali. Przez niego wszedł także Zakon Feniksa do zamku i rozpoczął walkę. Tej samej nocy spłonął. Po wielu latach postanowiono wybudować na jego miejscu świetlicę. Trochę zostało w niej magii dawnego Pokoju Życzeń – wyjaśniła Rose.
Wojna, Pokój Życzeń, Hogwart... Przecież Nora znała tę historię!
– Harry Potter! – wykrzyknęła. Trzy pary oczu spojrzały na nią,  jak na wariatkę. – To stąd znałam twoje nazwisko – zwróciła się do Albusa. – Twój ojciec uratował świat. I to dlatego jesteście tak bardzo popularni! Teraz to się trzyma kupy!
– Nie wiedziałaś, że nasi rodzice są sławni? Znaczy, wiesz. My też o tym nie wiedzieliśmy, gdy przybyliśmy do Hogwartu – Rose była w niezłym szoku – ale jakim cudem ty…?
Nora poczuła, jak znów zaczyna się denerwować. Zaczerwieniła się i wyjąkała:
– Niezbyt lubię słuchać i pamiętać o przeszłości.... Wiedziałam o tym wszystkim, ale jakoś mi to z głowy wypadło... – Znów wyszła na idiotkę.
– Jesteś spoko! – wykrzyknął Albus i objął ją ramieniem. – Nie wracasz  do przeszłości, żyjesz dniem dzisiejszym. I to jest fajne.
Doszli na siódme piętro, na którym kręciło się sporo ludzi. Każdy zmierzał do wielkich wrót.
Weszli do Wielkiej Świetlicy. Nora już wiedziała, dlaczego nazywano ją ,,wielką". Niewiele mniejsza od Wielkiej Sali. Wypełniona była fotelami, stolikami, kanapami w kolorach każdego domu, gdzie można było usiąść i porozmawiać. Przy drzwiach, po prawej, znajdowała się mini kuchnia. Mogłeś w niej sobie przygotować coś do picia lub wziąć przekąski. Za to po lewej umiejscowiono stanowisko nauczyciela. Podobno kiedyś dochodziło do bójek w Wielkiej Świetlicy, więc teraz któryś z profesorów musiał ich pilnować. Dalej pod oknami stały regały z książkami - kącik czytelniczy. Równolegle znajdował się ,,salon gier". Nazywano tak róg sali, gdzie mogłeś pograć w takie gry jak np.: szachy, gargulki, wybuchowy dureń, quidditch w pudełku, coś jak mugolskie piłkarzyki itd. A na środku sali stał stary fortepian.
Albus znalazł szybko wolne kanapy. Miał chłopak talent. Sala była tak wypełniona, że aż dziwne, iż udało im się usiąść. Rose poleciała po kremowe piwa i magiczne przekąski. Przyniosła paszteciki i czekoladowe kociołki. Mniam! Nora próbowałam skupić się na rozmowie, ale jej wzrok wciąż powracał do starego fortepianu. Zastanawiała się, czy jest nastrojony. Tak bardzo tęskniła za muzyką! Nawet głupiego radia tutaj nie mieli. Przeszkadzał jej także widok PEWNEGO szatyna, który obściskiwał się z PEWNĄ blondynką na kanapie niedaleko. James nie próżnował.
Miło się rozmawiało. Przy kremowym piwie, ze słodyczami szybko znikającymi w ich roześmianych buziach, wszystko wyglądało lepiej. Po godzinie przysiadł się do nich Fred. Nora dawno go nie widziała. Jako kapitan drużyny był zajęty przygotowaniami do przesłuchań.
– …i ja jej wtedy mówię, że ten kociołek jest już dawno zajęty! – Weasley dokończył dowcip. Wszyscy wybuchli śmiechem. – Nora! Zaraz zeza dostaniesz! Na co tak patrzysz?
Nagle cała czwórka strasznie się nią zainteresowała.
– No... zastanawiałam się, czy ten fortepian jest sprawny... – mruknęła cicho.
– Fortepian? Nikt nigdy na nim nie grał. Chyba jest tutaj tylko dla ozdoby. – Albus dziwnie na nią spojrzał. – A co? Grasz?
– Od czwartego roku życia – przytaknęła.
– Wow. To nieźle. Ja uczę się tylko dwa lata. I niezbyt za tym przepadam. Wolę moją gitarę – powiedział Scorpius. – Ale moja rodzina uważa, że dobry arystokrata jest wszechstronnie uzdolniony. Sranie w banie.
– Zagraj nam coś! – wykrzyknęła Rose, wstając na równe nogi.
 Nora, mimo stawianego oporu, już po chwili siedziała przy fortepianie otoczona przez całą ekipę. Zagrała na próbę krótką melodię. Jakie było jej zdziwienie, gdy usłyszała piękny czysty dźwięk. Jednak nastrojony!
Wzięła głęboki oddech i wraz z wydechem zaczęła grać. Przestała zwracać uwagę na otoczenie. Jej palce śmiało uderzały w klawisze. Plotła nową historię. Sama skomponowała ten utwór. Był szybki i dość skomplikowany. Ale bardzo piękny! Gdy go tworzyła, myślała o oceanie. Próbowała go ,,zagrać". Za pomocą nut oddać piękno wody, ale także jej grozę. Chyba jej się to udało. Raz grała szybko i dynamicznie, by móc zwolnić i ukazać spokój i ciszę na ocenie. Uwielbiała to. 
Skończyła i po chwili usłyszała oklaski. Myślała, że grała tylko dla swoich kolegów, ale okazało się, że słuchała jej cała sala. Po chwili została otoczona.
Ludzie.
Tłum.
Czarodzieje.
– Co to za utwór? Był niesamowity! – ktoś krzyknął.
– Masz talent! Gdzie nauczyłaś się tak grać?
– Zagrasz coś jeszcze?
Za dużo. Za dużo ludzi. Musiała stamtąd uciec! Nie mogła się załamać przy nich wszystkich. Czuła nadchodzący atak paniki.
Fred, jakby czytając jej w myślach, złapał ją za rękę i wyprowadził z sali. Dziewczyna miała przyspieszony oddech i cała się trzęsła.
Zatrzymali się dopiero na czwartym piętrze. Weasley posadził ją na parapecie i kazał oddychać. Schowała głowę między kolana i starała się uspokoić. Fred głaskał ją po plecach i mówił pocieszające słowa. 
Po kilku minutach było po wszystkim. Dziewczyna otworzyła okno i odetchnęła świeżym powietrzem.
– To była głupota. Mogłam przewidzieć, że to się tak skończy – powiedziała cichym zrezygnowanym głosem. – Dzięki, że mnie stamtąd wyprowadziłeś. Trochę mnie... oszołomili.
– Spoko. Zawsze chciałem być czyimś gorylem. – Fred się wyszczerzył. Ale po chwili spoważniał. – Już w porządku?
– Tak, tak. Jest dobrze.
– Ale mieli rację. Jesteś niesamowita. – Usiadł koło niej  na parapecie. – Masz problem z występowaniem?
– Nie. Często śpiewam i gram. I to nawet przed większą publiką. – Zmarszczyła czoło. – Dziwne... Po prostu mnie zaskoczyli. Nie spodziewałam się, że tak wszyscy na mnie napadną.
– Merlinie...
– Co?
– Zaprzyjaźniłem się z wariatką. – Wybuchł śmiechem. I już po chwili leżał na ziemi. Myślał, że jak była mała i chuda, to sobie nie poradzi? Miała wielką siłę w rękach.
Rose, Al i Scorpius znaleźli ich chwilę później. Postanowili wybrać się na spacer po błoniach. Nie pytali się o Nory dziwne zachowanie w Wielkiej Świetlicy, za co była im bardzo wdzięczna. Nie sądziła, że w Hogwarcie znajdzie tak szybko przyjaciół. Cieszyła się, że się pomyliła.


* post edytowany*


23 komentarze:

  1. Całkiem, całkiem ;) mam nadzieję, że z czasem jeszcze się podciągniesz, ale zapewniam Cię, że będę tu wpadać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką nadzieję :) Dzięki za komentarz.

      Usuń
  2. Ohayo !
    No, więc wróciłam z wakacji i pora wziąć się do roboty xd
    Tak, jak powiedziałam poprzednio niestety dalej będę czepiać się drobnych błędów, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz :c

    "A co jeżeli on komuś" <- niepotrzebne tu to "on", może być, albo nie, jak wolisz xd
    "do wykonania , typowe" <- zrobił Ci się odstęp przed przecinkiem ;o
    "na mą część" <- wydaje mi się, że powinno być "cześć"...
    "Wybuchłam historycznym śmiechem" <- na pewno miało być "historycznym" ?
    "- Część. - Uścisnęłam" <- literóweczka "cześć".
    "Czasem się tak zdąża" <- kolejna literówka "zdarza".
    "Rose, Al" <- od tego miejsca do końca zmienił Ci się kolor czcionki.

    Ogółem to polecam Ci, abyś robiła takiej samej wielkości odstępy przed myślnikami zaczynającymi wypowiedź, bo gdzieniegdzie masz różne odstępy i wygląda to troszkę gorzej. A i jeszcze (tak wiem, kolejny raz to piszę, bardzo przepraszam ;c) polecam zrobić tę zakładkę "Bohaterowie" i umieścić tam te zdjęcia i opisy, bo masz tam no.. opisane bohaterów np. do jakich domów należą, etc. a nie każdy nowy czytelnik chce to od razu wiedzieć. Woli mieć niespodziankę. Ale to też zależy od Ciebie czy tak zrobisz czy nie. Przepraszam za to, że w każdym komentarzu o tym mówię T.T No i również po raz kolejny (od następnego komentarza obiecuję, że nie powiem już o tym ani słowa ! Jedynie pod najnowszymi postami - jak nadrobię - będę pisać tego typu sprawy) powiem, iż moim zdaniem ładniej by wyglądało gdybyś "Mugoloznawstwo", "*początek retrospekcji*", etc. pisała jakoś.. inaczej, żeby to ładnie wyróżnić ;> Czasami jeszcze zamiast pisać cały czas np. "James to", "James tamto", wystarczy po prostu nie pisać niczego tylko np. "Złapał mnie za rękę.", albo "chłopak", etc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *znowu się nie mieszczę -.-*
      Ale długaśny rozdział *.* Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam jego długość :3
      Wtorek też jest przeklęty T.T Przynajmniej dla mnie zawsze był >.< xD
      Ojoj.. biedna Nora :c Zgubić Wielką Salę x.x Ale fakt, faktem, że ja na jej miejscu zgubiłabym się z pięć razy.. na prostej drodze.. nawet gdyby ktoś prowadził mnie za rękę xD Przekaż Norze, że powinna myśleć, że jeszcze tylko dziesięć miesięcy ;> xD
      Ja tam też nie przepadam za tłumami, jak jest za dużo osób to jest źle x.x
      Jak dla mnie Nora zdecydowanie za dużo myśli T.T Myślenie szkodzi xD
      Oo.. dyrektorka ? Ciekawie, że uwzględniłaś tam kobietę, a nie jak większość faceta x.x
      Ooo... Hugo serio taki słodziak *.*
      Fajnie, że opisałaś na czym polegać będą SUM'y z Mugoloznawstwa ;> Heh.. to klaskanie na cześć Nory coś mi przypomniało T.T xd
      To brzydki czy przystojny ? xD Widzę, że Norze bardzo szybko zmienia się zdanie xD No, no.. Ślizgon odprowadził kogoś z Gryffindoru ? ;o
      Ja tam uważam, że James był po prostu zazdrosny ;> Co to za mężczyźni, którzy nawet nie umieją sami podejść do dziewczyny przeprosić i wgl ? T.T Żeby dziewczyna za nich wszystko robiła.. biedna Rose ;x Albus lunatykuje ? Hehe... ciekawe rzeczy mogą z tego wyjść xD Ale też fajny, już mi się podoba :3 Hmm... tak usiąść sobie przy stole innego domu, zawsze spoko xD Wydaje mi się, że troszkę pokręciłaś z tym, że cudem zaakceptowali to, że Albus jest w Slytherinie.. ale no w sumie to Twoja historia, więc się nie czepiam, bo pewnie niektóre rzeczy będą inne ;> Oo.. James ma dziewczynę.. huhu... i do tego olewa dla niej przyjaciół ? To nieładnie >.< Hehe... w końcu to Rose Weasley xD A co z Fredem ? :c Zgubiłaś Freda :c *czyta dalej* aa... w końcu kapitan xD Ja tam bym się cieszyła na miejscu Rose, gdybym się dowiedziała, że ktoś zaprzyjaźnił się ze mną nie z powodu sławnego nazwiska xd Fortepian *.* Ojoj.. biedna Nora :c Ale coś mi tu śmierdzi z tym związkiem ! Fred też taki kochany *.* (czo Ty takie kochane postacie robisz ? xD) Biedak, z takimi "drobnymi" osóbkami to się nie zadziera ;> Hehe... a potem dostajesz komentarz, że jesteś agresywna -.-
      No to by było na tyle ;3 Jutro postaram się skomentować kolejny rozdział <3

      Pozdrawiam i życzę weny ~Szalony Kapelusznik~
      Manon.

      Usuń
  3. Witam. Błędy poprawione, dzięki. Mam mały kłopot teraz z pisaniem, gdyż nie mam własnego laptopu, więc drobne literówki się zdarzają :D
    Dzięki za rady. Na pewno popracuję nad wszystkimi niedociągnięciami. A na zakładkę ,Bohaterowie" będziesz musiała jeszcze trochę poczekać, gdyż nie mam kiedy zrobić :C
    Zawsze piszesz takie długie komentarze XD, że casami nie wiem, co odpisać. Masz zabane rozkminy :*
    Nie będę ci wszystkiego wyjaśniać, gdyż nie będziesz mieć niespodzinaki...
    Zapraszam ponownie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa.. rozumiem, trudno się przyzwyczaić do innego kompa >.< xD
      Mam nadzieję, że mnie za to czepianie się wszystkiego nie zjesz T.T Hehe.. poczekam ;>
      Lubię takie.. xD Hehe.. ta.. ja i moje rozkminy xDD
      Nawet Cię o to nie proszę :3 Ja bardzo lubię niespodzianki ^^
      Na pewno wkrótce wrócę, jak tylko uporam się z innymi zaległościami (muszę skomentować chociaż po jednym rozdziale T.T Katorga... xD) to na pewno postaram się skrobnąć, nawet jakiś krótki komentarz ;3 Więc jakby co to ja tu ciągle czuwam ^^

      Usuń
  4. Z rozdziału na rozdziału jestem w coraz większym szoku, gdyż naprawdę nie spodziewałam się, że Nora jest... taka specyficzna i naturalna? To chyba najlepszy opis, jestem po prostu zaskoczona tym, że tak świetnie idzie Ci pisanie o takiej bohaterce i nie zmieniasz jakoś radykalnie jej charakteru. Zastanawiam się również, kiedy to miłość pojawi się u nieco dziwacznej Nory? Bo doprawdy pokochałam tą postać :D
    Nora jest cudowna, specyficzna, nieco dziwna i całkowicie niezdarna oraz słodko nieśmiała, choć gdy się rozkręci to gadane ma :3
    Naprawdę uwielbiam Twoje opowiadanie!
    Jak zwykle idę czytać dalej ^^
    Wątpię jednak, aby udało mi się przeczytać dzisiaj wszystkie rozdziały >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakimś dziwnym sposobem ominęłam ten rozdział, gdy odpowiadałam na komentarze. Ale teraz już to nadrabiam!
      Nora jest kosmitką i tyle :P No dobra... Gdyby była większą kujonką i była bardziej wojownicza to wypisz wymaluj taka ja... Wydało się.

      Usuń
  5. No, no, no. Rozdział fenomenalny, opowiadanie dlłuuuugie ♥
    Już nie mogę się doczekać jutra, bo dopiero wtedy będę mogła przeczytać dalsze rozdziały ; )

    Masz dziewczyno talent ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział był wcześniej nie sprawdzony, więc podziwiam wszystkich, którzy przez niego przebrnęli! :D

      Usuń
  6. Puk, Puk tu Rogata:)
    Melduje się w odpowiedzi na zaproszenie. Miałam napisać coś pod prologiem, lecz stwierdziłam, że będzie to krótki komek, bo miałam mało informacji. Więc postanowiłam zapoznać się trochę z Twoim opowiadaniem i dopiero wyrazić opinię:) Z potterowskich blogów to czytam wyłącznie te o Huncwotach, powody są proste: o przygodach Harry`ego w Hogwarcie napisała Rowling i to jest jedyna oraz prawdziwa historia, wszelkie dziwne pary typu Hermiona i Draco albo Ginny i Zabini WTF?! Jakby Harry albo Ron byli niesamowitymi lowelasami i zdradzali je na prawo i lewo:/ Cóż... Kto co woli.
    Ale dość o moich gustach:)
    Ciesze się, że historia jest o dalszym pokoleniu:) Ogólnie bardzo ciekawie się zapowiada, Zabini w roli niańki:D Posłanie do szkoły nie od pierwszej klasy tylko 5.... dziwnie, ale spoko. Co do bohaterów, Eleonora- postać wymyślona przez Ciebie i wpleciona w wydarzenia, miła, spokojna, wirtuoz muzyki:) przeraża mnie trochę ta jej fobia przed tłumem, ale dodaje fantazji:)
    James- odzwierciedlenie dziadka, przebojowy, przystojniak, fan Quidditcha:) Lubie to!
    Fred- cudnie, że pojawił się, uwielbiam jego imiennika, a jak został uśmiercony, to wpatrywałam się w książkę ze łzami w oczach i czekałam, aż literki się poprzestawiają i okaże się jednym wielkim żartem, tak jak jego życie. Moja ulubiona postać u Ciebie zdecydowanie! I coś się chyba kroi między nim a Norą. Ha!
    Rose- przypomina Hermionę:)
    Albus- znam opowiadanie gdzie jest miej barwną postacią, trochę wyobcowany, kujonek, a ty dodałaś mu smaczka:)
    Hugo- czekam o nim na więcej!
    Błędy niestety są, zresztą mało jest opowiadań takich idealnych:) Ja się o nie, nie czepiam, sama je robię, ale wychodzę z założenia, że nie myli się ten, kto nic nie robi:) A z czasem same znikną z wypracowania!
    Szablon, przyjemny dla oka, spokojny, przejrzysty, tylko ten wzorek kojarzy mi się ze ścianami u mojej babci starowinki... Jeśli Cię urażę, to przepraszam! Takie skojarzenia mojego spaczonego umysłu:), kłopotliwe archiwum( trzeba przewijać pięć notek do tyłu żeby normalnie przeczytać od początku, marnowanie cennego czasu, który można wykorzystać na czytanie i komentowanie) masz super Spis treści, więc może usuń po prostu to archiwum? Mała sugestia:)
    Ależ się rozpisałam, Uf.
    To chyba tyle:)
    Do napisania! Rogata
    huncwot-rogata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo, że zajrzałaś. Do czytania i komentowania twojego bloga wrócę w czasie przerwy świątecznej.
      Mnie też to zawsze wkurza... Ale chyba najgorszym połączeniem jest Hermiona i Severus... Ble...
      Niezły opis moich postaci, ale nie do końca trafny... Każdy z nich jest wyjątkowy i jestem pewna, że jeszcze cię zadziwią.
      Akurat tego rozdziału jeszcze nie miała okazji poprawić, dlatego przepraszam za błędy :)
      Z szablonem będę jeszcze kombinować :) Bardzo słuszna sugestia! Zapomniałam zupełnie o archiwum.
      Dziekuję bardzo za komentarz :*

      Usuń
    2. Będzie mi bardzo miło jak będziesz do mnie zaglądać:)
      Na Hermionę i Severusa nie trafiłam, całe szczęście... Bo to trauma do końca życia;/
      O postaciach napisałam to co zauważyłam:) na pierwszy rzut oka... im więcej rozdziałów tym więcej się wie^^
      Do napisania!

      Usuń
  7. Geniusz. Wiem, powtarzam się, ale... Ty naprawdę jesteś geniuszem!!!
    I rybki są genialne!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się powtórzę, że głupoty piszesz, kochanie :*

      Usuń
  8. Biedna Nora :( jej strach przeszkadza bardzo, a przecież tyle ludzi chciałoby się z nią zaprzyjaźnić! Cieszę się, że ma Albusa, Rose i Scorpiusa. Uwielbiam czytać o ich paczce ^^
    No i też nie cierpię wtorków ._.
    Mały Hugo rozbroił mnie tak samo jak Norę *.* chce więcej fragmentów z nim!
    Piszesz wspaniałe rozdziały, tak, że chce się czytać to opowiadanie <3 Tylko zauważyłam kilka literówek gdzieś w tekście. Nie przeszkadzają one jakoś bardzo, bo często jestem tak zaczytana w tekst,że nic mnie nie może odciągnąć, ale jednak są xc
    Pędzę do następnego rozdziałuuuu
    /AM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ;)
      Mały Hugo pojawi się ponownie.
      Dziękuję :*
      Wciąż sprawdzam to opowiadanie i porawiam. Mam nadzieję, że uda mi się je wyłapać ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. "Kryzys nadszedł już pierwszego dnia szkoły, ale Nora miała teorię, że to dlatego, że był to wtorek - jej znienawidzony dzień…" genialne :)
    ja tam nie cierpię ponidziałków, wtorków, śród, czwartków, piątków i czasami sobót do godziny szesnastej, no chyba że mam wolne od pracy :) nie żebym narzekała czy coś :)
    "naburmuszony goblin na sedesie. " Boziu, czemu nie mogę tego zobaczyc!
    Nora pokazała pazurki podczas sprzeczki z Jamsem o Notta, który swoją drogą wydaje się byc lekko mówiąc trochę mroczny, nie wiem dziwny? Obrona przed czarną magią i od razu mam przed oczami wiadomo kogo :0 a tu takie zdziwienie, ze tego przedmiotu uczy ktoś inny:p
    A jeszcze jeśli chodzi o kłótnię z Jamsem to popieram Norę i sama nie lubię kiedy ktoś kogoś ocenia przez pryzmat nazwiska, pochodzenia czy majątku! Dobrze, że zaprzyjaźniła sie z Rose i Albusem, teraz będzie jej lepiej, no i jak juz wspomniałaś powoli zaczyna kojarzyc innych Gryfonów no i układ korytarzy, to już plus :)
    Aaaa już znalzałam odpowiedź na pytanie, które dręczyło mnie niemal od począku, czyli to się dzieje po Słynnym Harrym, Ronie i Hermionie, a niektórzy bohaterowie twojej historii to ich potomkowie :) No doszłam już do ładu z umiejscowieniem tego w czasie i mogę przejsc dalej :p
    "Spoko. Zawsze chciałem być czyimś gorylem" - KOCHAM FREDA <3

    PS Czy to nie zabawne, ze kiedy ty czytasz moje opowiadanie ja akurat śledzę losy wykreowanych przez ciebie bohaterów??? :D
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
    PS RAZ JESZCZE - Obserwuję i zostaję z tobą na dłużej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że chociaż lubisz niedzielę! :D Inaczej bym się zalatwiła, że cały tydzień jest dla ciebie męczarnią ;) U mnie to wszystko zależy od planu lekcji XD
      Już pędziłam, by ci wszystko wyjaśnić jeśli chodzi o czasy, ale udało ci się do tego dojść! Brawo, skarbie :*

      PS Pomyślałam dokładnie o tym samym! :D Bardzo zabawne ;)
      PS 2 Dziękuję. Ja twojego bloga też :*

      Usuń
  10. Długi rozdział, bardzo długi, ale to dobrze, bo ja nawet takie wolę, bo przynajmniej się można wczytać i wczuć.
    Ja tam swoją pracę lubię, ale nie każdą (to tak w temacie komentarza Mewy), do niektórej jak idę to uśmiechnięty i przeszczęśliwy, a do innej... no cóż gdybym powiedział, że trochę mniej szczęśliwy tam chodzę to bym skłamał.
    W temacie Nory jest tak jak mówiłem, jest nieprzystosowana i tchórzliwa, taka trochę aspołeczna, wycofana, ale za jedno popieram Hogwart. Za to, że się tak nie lituje i nie przyjmuje od razu jakiś durnych zaświadczeń jak u nas. Z wadami, przeciwnościami, własnymi słabościami trzeba walczyć, a nie iść do psychologa czy psychiatry po kwitek i czuć się zwolnionym. Wiesz ilu dzieci teraz ma dysortografię?
    Trochę szybko znalazła tych kumpli, tak sielankowo nawet to wychodzi i czekam na jakąś Big tragedię z wielkim utęsknieniem.
    Zaintrygował mnie Albert i to co inni mogą do niego mieć. Mnie tam wydał się być całkiem fajny. Trochę leniwy i taki obibok, ale jednak normalny chłopak.

    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy kolejny rozdział będzie coraz dłuższy, więc... :D Obecnie zdarzała mi się pisać rozdział na ok. 7 tys. słów.
      Jeszcze nie pracuję, ale do szkoły na pewno nie chodzę uśmiechnięta... Dobrze, że teraz jestem chora i przez tydzień mogę leżeć w domu. Ale potem nadrabiać zaległości - też kiepsko.
      Chyba lubisz rozpracowywać bohaterów, co? I bardzo dobrze! Potrzebuję takiej obiektywnej oceny ;>
      Wiem, bo sama ją miałam. Ale z papierka przestałam korzystać po gimnazjum, bo po pierwsze dzięki czytaniu dużej liczby (ilości?) książek i pisaniu przestałam robić błędy i już go nie potrzebuję. Ale na przykład moja młodsza siostra ma naprawdę wielką dysleksję... Miała ogromną wadę wymowy, czytać nauczyła się dopiero w 3 klasie podstawówki, myli kierunki i do dnia dzisiejszego popełnia masę błędów i mimo że zna wszystkie reguły pisowni, to nadal jej się wszystko myli. I taka osoba jednak potrzebuje papierka - bo z polskiego za każde wypracowanie miałaby 1, a przecież mimo błędów potrafi napisać coś sensownego. Dlatego uważam, że każdy przypadek powinno się traktować inaczej i nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Choć przyznaję, że dzieci w dzisiejszych czasach zdobywają zaświadczenia, tylko po to, by mieć przedłużony czas na egzaminach...
      Muszę się przyznać, że wychodzi tutaj na jaw moja własna naiwność - kiedy jeszcze nie miałam pomysłu na to opowiadania i chciałam, żeby wszystko było takie,,fajne". Ale człowiek uczy się na własnych błędach, prawda? :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. A więc jednak idziemy w stronę milusińskiego opowiadanka o paczce znajomych co pewnie wspólnymi siłami będą starali się uporać z jakimś wielkim złem, które przez kilka (jak się nie mylę 5 luyb 6 ) sezonow będzie ich męczyło, gnębio i chciało zabić, a w efekcie i tak wszyscy, jak w oryginalnym HP przeżyją? Dobrze pamiętam, ze tych książek i filmów było 5 lub 6 i że wszyscy przeżyli na końcu, zarówno Ron jak i Hermiona, no i oczywiście ten kujonek w okrągłych paczadełkach też?
    Póki co zafascynował mnie Hogwart i Albert, a reszta prezentuje się raczej nudno, bo spokojnie i tak nieco dziecinnie jak dla mnie, ale lecę dalej i czekam na to aż akcja się rozkręci.... o ile się rozkręci, ale byłabym załamana, gdyby tak się nie stało, więc mam nadzieję, że mam racje i zaraz coś się wydarzy!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaki długi i ciekawy rozdział ;) Czyżby Albert był spokrewniony z Teosiem? Bardzo fajny pomysł z tą Wielką Świetlicą. A to McGonagall nie powinna być dyrektorką?

    OdpowiedzUsuń

Inspirujący cytat: ,,Drzaz­ga mo­jej wyob­raźni cza­sem za­pala się od słowa." ~Halina Poświatowska

...czasem (a nawet często) też od komentarzy, więc... wiecie, co robić, Potterowi Ludkowie :)

PS Możecie też nakarmić poterrowe rybki :D (są na dole)