Tajemnice
Obudziła się w
ciemnym pomieszczeniu, czując zimno przenikające jej ciało. Usiadła na
niewygodnym łóżku. Sprężyny skrzypiały i w nieprzyjemny sposób ją uciskały.
Pierwszym, co
zarejestrowała, był fakt, że nie znajduje się w swoim dormitorium. Leżała na
jednym z licznych białych łóżek na kółkach. Musiała być w Skrzydle Szpitalnym,
lecz nie miała stuprocentowej pewności, gdyż to by był pierwszy raz, gdy w nim
wylądowała.
Spojrzała na
siebie. Ktoś przebrał ją w niebieską pidżamę. Ale, co ona tutaj robiła…? Miała zupełną
pustkę w głowie. Ostatnie, co pamiętała, to pisanie listu...
Szybko
podciągnęła koszulkę. Brzuch był cały czerwony i gorący, ale nie widziała na
nim blizn.
Co się stało? Jak ja tutaj trafiłam?
Dlaczego nie mogłam napisać do Blaise o tych bliznach...?
Miliony myśli
przelatywało jej przez głowę.
Była sama na
sali. Dostała łóżko koło okna, przez które teraz wpadało światło księżyca. Usłyszała
poruszenie na sąsiednim posłaniu. Spojrzała na nie z lękiem, ale niczego nie
zauważyła.
Po chwili
siedział przy niej Albus. Nie widziała go, a później zaszumiał materiał i się
pojawił. Był zaspany, a w ręce trzymał autentyczną pelerynę niewidkę. Słyszała
o nich, ale nie wiedziała, że naprawdę istnieją.
Podskoczyła
przestraszona i pisnęła:
– Al! Co ty tutaj robisz? Jak...? I co...? I w
ogóle...? Coooo?
Była w niezłym
szoku.
– Czekałem aż
odzyskasz przytomność. – Ziewnął, przeczesał ręką stojące na wszystkie strony włosy
i przysiadł na brzegu łóżka. – Siedzieliśmy przy tobie przez kilka godzin, ale
pielęgniarka nas wygoniła w końcu. Zakradłem się tu później. Ale nas
wystraszyłaś! James i Fred wariowali z niepokoju. Rose to już prawie ryczała.
Tylko ja zachowałem spokój i obmyśliłem plan. – Uśmiechnął się do niej promiennie,
ale po chwili spoważniał. – Co się wydarzyło?
Opowiedziała mu
o wszystkim. O tym, jak spotkała Plumpla, jak mu grała na skrzypcach i o całym
procesie tworzenia listu oraz o tym, jak nie mogła go dokończyć i o bólu.
Skończyła i
wykończona rzuciła się na pościel.
Albus wstał z
sąsiedniego łóżka i podszedł do niej.
– Suń się,
grubasie.
Zrobiła mu
miejsce. Po chwili leżeli razem.
– Ta sprawa
coraz bardziej robi się skomplikowana. Gadałem o tym ze Scorpiusem. Nigdy o
czymś takim nie słyszał, ale obiecał, że poszuka informacji na ten temat – mruknął
Albus.
– Hm... Chyba
wszyscy musimy to zrobić. Wiesz, co się stało z moim listem?
– Mam go. –
Poklepał się po kieszeni. – Ten twój duch wpadł na mnie przerażony i zaczął
krzyczeć, że potrzebujesz pomocy. Pobiegłem za nim i znalazłem cię nieprzytomną
w sowiarnii. Leżałaś skulona na ziemi. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie
wystraszyłaś. My-myślałem, że nie żyjesz. – Wziął drżący oddech. – Później
zaniosłem cię do Skrzydła Szpitalnego. Ciekawe, że to mnie znalazł ten duch.
Pielęgniarka nie wiedziała, co ci jest. Strasznie się martwiłem.
Przytuliła się
do niego, opierając głowę o jego pierś.
– Dokończ list,
dobrze? I wyślij do mojego ojca. Musimy rozwiązać tę sprawę. – Ziewnęła
przeciągle. – Al... Wiesz, że jestem na ciebie zła?
– Na mnie? A co
takiego zrobiłem? – Albus był w autentycznym szoku.
– Hm... Chyba
nie powinnam się za to gniewać, ale jestem wariatką i już tak mam. Nic was wszystkich
nie obchodziło, że nie było mnie na tej głupiej imprezie! – Znów poczuła się
odrzucona.
– Ale, o czym ty
gadasz? Przez godzinę ciebie szukaliśmy! Andy powiedziała nam, że jesteś chora.
Nie chcieliśmy ci przeszkadzać...
– A to wredna
szumowina! – Nora poczuła ogarniającą ją wściekłość. – Niech ja ją tylko dorwę,
a wszystkie kończyny powyrywam!
Albus zaśmiał się
pod nosem, obserwując rozgniewaną przyjaciółkę.
– Kłamała! Jest
o mnie zazdrosna! Nie zostałam zaproszona i przez swoją głupią dumę nie
prosiłam was, żebyście mnie ze sobą zabrali. Byłam pewna, że sami do mnie
przyjedziecie... Nie chciałam się narzucać. – Dopiero teraz dostrzegała, jak
bardzo niemądry był jej sposób myślenia.
– Nora... Trzeba
było mi powiedzieć. – Westchnął, kręcąc głową. – Wiem, że nie zdajesz sobie
sprawy, jak powinnaś się czasami zachowywać, ale na mnie możesz polegać. Zawsze
ci pomogę. A teraz wypuść ten gniew! – Podał jej poduszkę. – Krzycz.
Eleonora, dzięki
miękkiemu jaśkowi, znów mogła poczuć się szczęśliwym człowiekiem.
~~*~~*~~*~~
– Proszę! Niech
mnie pani wypuści! Chcę iść normalnie na lekcje! Oskarżę panią o uprowadzenie!
Nie chce pani zadzierać z moim adwokatem! Przecież nic mi nie jest. Jestem
zdrowa jak syrena!
Nora od godziny
kłóciła się z pielęgniarką, która powoli miała dość. Nie rozumiała połowy
rzeczy, o których mówiła Zabini. Nie znała się na mugolsikm świecie, a ta
wygrażała jakimiś ,,policjajami” i sądami.
– Dobrze! Idź!
Tylko nie nasyłaj na mnie nikogo!
Nora została
wyrzucona ze Skrzydła Szpitalnego. Stała w pidżamie, ściskając w rękach szkolną
torbę. Wredna kobieta nie pozwoliła dziewczynie nawet się przebrać.
Wyszarpnęła
różdżkę z bocznej kieszeni, wysypując przy tym wszystkie książki i papiery na
posadzkę. Zaklęła siarczyście, schylając się, by je podnieść.
– Em... Przepraszam...?
Może ci pomóc? – Usłyszała nad sobą głos.
Była tak zajęta
miotaniem się, że nie zauważyła, iż Hogwart obudził się do życia. Ludzie w
pośpiechu przechodzili koło niej, obrzucając Norę zdziwionym spojrzeniem.
Musiał ich nieźle bawić widok Gryfonki w sporo za dużej pidżamie.
Osobą, która
zaoferowała swoją pomoc, była miło wyglądająca dziewczyna. Blondynka o
niebieskich oczach. Musiała być z Hufflepuffla; wskazywał na to kolor jej
szaty.
Nora podciągnęła
spadające spodnie.
– A możesz?
Byłabym ci bardzo wdzięczna.
Uklękły wokół
pobojowiska, które stworzyła. Razem szybko je uprzątnęły.
– No. I po krzyku.
– Blondynka obdarzyła ją uśmiechem. Wskazała na strój dziewczyny. – Przegrałaś
zakład czy co?
– Nie. Wkurzyłam
Pigułę. Wykopała mnie ze Skrzydła Szpitalnego przed sekundą. Poczekaj. – Nora
kilkoma machnięciami różdżki przetransmutowała pidżamę w normalne szaty
szkolne. – Ach... Magia.
– Teraz
wyglądasz lepiej. Chociaż twoje włosy aż proszą się o szczotkę. – Wyjęła ów
przedmiot z torby i podała Gryfonce. – Jestem Emma. Emma Roman. Miło mi.
– Eleonora
Zabini. – Uścisnęła jej wyciągniętą dłoń i zaczęła ogarniać splątane włosy.
– Wiem. Mamy
razem kilka lekcji.
– Serio? – Nora
mogłaby przysiąść, że widzi tę dziewczynę po raz pierwszy. – Jestem ponad
miesiąc w tej szkole, a praktycznie nikogo nie znam.
Zaczęły iść do
Wielkiej Sali.
– Ta... Może nie
znasz za wiele osób, ale zadajesz się ze śmietanką towarzyską.
Nora wybuchła
śmiechem, lecz po chwili zorientowała się, że Emma nie żartuje.
– Ze śmietanką?
– No z Potterami
i Weasley’ami. Dzięki swoim rodzicom są praktycznie najbardziej popularnymi
dzieciakami w całym magicznym świecie. Zazwyczaj nie przyjmują do swoich kręgów
nowych osób. Tylko rodzina. Ale jak widać, dla ciebie zrobili wyjątek. Dlatego
wiele osób za tobą nie przepada...
Zeszły po
stopniach i czekały aż odpowiednie schody do nich dojadą.
– Ale przecież
nawet mnie nie znają! – Trochę ją to zabolało. – Zresztą nie miałam pojęcia o
tej wielkiej sławie, kiedy zaczęłam się z nimi zadawać. Po prostu ich
polubiłam.
Emma uśmiechnęła
się do niej delikatnie.
– Do mnie też
nie pałają sympatią. Jestem w najgorszym domu, a do tego pochodzę z mugolskiej
rodziny. Destrukcyjne połączenie.
Nora jęknęła.
– Nie mów mi, że
ty też wierzysz w te głupoty, które wygadują o domach.
– Staram się nie
wierzyć, ale w tym miejscu nie jest to łatwe.
Doszły do Wielkiej
Sali. Nie chciały się rozstawać. Przez te kilka minut wędrówki odnalazły
wspólny język. Rozejrzały się po zatłoczonym pomieszczeniu. Nora ujrzała Freda,
który machał do niej ręką. Zwróciła się do Emmy.
– Miałabyś może
ochotę...? – Kiwnęła głową w kierunku Czerwonego Stołu.
– Jasne! –
powiedziała lekko drżącym głosem jej nowa koleżanka.
Zabini złapała
ją za rękę i pociągnęła do swoich przyjaciół.
– Cześć! Przyprowadziłam
nam ,,nowy towar". – Puściła oczko do Freda.
Dziewczyny
usiadły między nim a Potterem.
– Chyba
stworzyliśmy potwora... – mruknął po nosem James.
– Oj, zamknij
się. – Pstryknęła go w nos. – Chciałam wam przedstawić Emmę...
– My ją znamy,
Zabini. – Potter wywrócił oczami. – Jesteśmy z nią w klasie od sześciu lat. Ale
i tak witamy. – Obdarzył ją promiennym uśmiechem, po którym Puchonka się
zarumieniła.
– Jak się
czujesz? – zapytała zmartwiona Rose.
– Dobrze! Bardzo
dobrze. – Nałożyła sobie bekonu na talerz i wpakowała go do ust. – Później wam
opowiem, o co chodziło.
Nie chciała o
tym mówić przy całej ,,rodzince" i Emmie.
– Eleonoro? –
Usłyszała cichy głos Hugona. – Przestałaś nas unikać?
Zakrztusiła się
dyniowym sokiem. Poczuła na sobie oskarżycielskie spojrzenia Freda i Jamesa.
– Nie unikałam
was. Miałam małe kłopoty ze zdrowiem i takimi dziewczyńskimi sprawami... –
Usłyszała cichy chichot Emmy. – Hugo, ciebie nawet jak bym chciała, to nie
mogłabym unikać... Wiesz dlaczego? – Chłopiec pokręcił głową. – Jesteś tak
spostrzegawczy, że byś mnie wszędzie znalazł.
– To prawda. –
Przytaknął i wrócił do rozmowy z Lily.
Nora zajęła się
swoim śniadaniem. Czuła się, jakby nie jadła nic od roku.
Przełknęła
kolejny wielki kęs, przysłuchując się dyskusji Freda i Emmy na temat
Quidditcha, kiedy usłyszała nad sobą szelest miliona skrzydeł. Sowia poczta.
Po chwili
siedziała przed nią szkolna płomykówka.
Nora była w
szoku. Jedyny list na jaki czekała, to ten od Blaise’a. To oznaczałoby, że
Albus, wychodząc od niej o trzeciej w nocy, musiał od razu pójść i wysłać do
niego wiadomość. Poczuła gwałtowne wzruszenie. Chłopak zasypiał na stojąco, a
zrobił to dla niej.
Odwiązała lis od
sowy i rozejrzała się za swoim przyjacielem. Nigdzie go nie znalazła, pewnie
odsypiał tę noc; zajęła się pergaminem.
,,Pogadamy w niedzielę. – Blaise"
Pierwszą myślą,
na widok tych trzech śmiesznych słów, było: ,,Are you fucking kidding
me?".
Nie mogła
uwierzyć, że tak ją zbył! Co to miało znaczyć?
– Co jest w
niedzielę? – Nie odrywając wzroku od listu, przerywała wypowiedź Freda.
Weasley i Potter
wymienili zdziwione spojrzenia. Podała im pergamin.
– W niedzielę
jest Dzień Wizyt – wyjaśniała Emma. – Niedawno wprowadzili coś takiego. Co
kilka miesięcy w niedzielę organizują nam spotkanie z rodzicami. Fajna sprawa.
– Wzruszyła ramionami. – Zwłaszcza jak jesteś w pierwszej klasie.
– Nie wiedziałem,
że to już w tę niedzielę. – Fred oddał list. – Neville znów zapomniał wywiesić
ogłoszenia.
– To chyba wszystkiego
się wtedy dowiemy. – James posłał porozumiewawcze spojrzenie. – A do tego czasu
musimy uzbroić się w cierpliwość.
– Pewnie znów
zrobi się zamieszanie, jak cała rodzina do nas przyjedzie... – mruknął Weasley.
– Musimy do nich napisać, żeby zrobili jakąś selekcję, kto jedzie lub coś...
Wszyscy mu
przytaknęli i zaczęli się zbierać na zajęcia.
Nora
przypomniała sobie, że nie zmieniła książek na dzisiejszy dzień ani nie umyła
zębów. Szybko zerwała się do biegu, rzucając pożegnanie. Miała bardzo mało
czasu. Na sto procent się spóźni na swoją ukochaną transmutację.
Po chwili
poczuła, jak ktoś się z nią zrównał. James.
– Nie zdążysz na
lekcję, Zabini. Znam szybszą drogę do dormitorium.
Pociągnął ją za
sobą, łapiąc mocno za rękę, wcisnął w ścianie jakiś kamień i wciągnął do
tajemnego korytarza.
– Wow. To tutaj
zawsze było? – zapytała pełna podziwu, wspinając się po schodach.
– Nom. Wyjdziemy
tuż przy portrecie Grubej Damy.
Tak też się
stało. Nora bardzo mu podziękowała i poszła po książki. Wróciła czysta i
szczęśliwa. Razem pognali na zajęcia.
~~*~~*~~*~~
– Nic nie ma w
tych głupich książkach! – wykrzyknęła i zatrzasnęła kolejny opasły tom.
Od kilku godzin
siedzieli w bibliotece i próbowali znaleźć informacje na temat zaklęć
maskujących.
A jej
przyjaciele byli mało użyteczni. Albus przysypiał, Rose i Scorpius rozmawiali
ze sobą przyciszonym głosem, James bawił się różdżką, a Fred wyglądał przez
okno rozkojarzony.
– Mam tego dość!
Zaraz zwariuję przez tę niewiedzę! Idę się przejść.
Nikt nawet na
nią nie spojrzał. Warknęła na nich pod nosem, porwała torbę i wypadła z
biblioteki.
Po chwili
wychodziła z zamku na błonia.
Wzięła głęboki
oddech, by się uspokoić i zadrżała z zimna. Zapomniała zabrać ze sobą płaszcza
z dormitorium, ale teraz nie miała ochoty tam wracać.
Zaczęła
przechadzać się po błoniach. Wszędzie leżały jesienne liście; było dosyć
wilgotno i mokro. Mogła w tym momencie obserwować zachód słońca. Doszła do
Wielkiego Jeziora i weszła na drewniany pomost.
Wyjęła z torby
stare pióro, które przemieniła w ciepły wełniany koc. Przysiadła na starych
deskach i przykryła się nim.
W końcu mogła
pobyć sama ze swoimi myślami.
~~*~~*~~*~~
Szła przez
Wielką Salę. Z niewiadomych powodów miała na sobie sukienkę zrobioną z
zamarzniętej wody, w której było jej bardzo zimno.
Ujrzała Jamesa i
Amy, którzy zajmowali się całowaniem. Siedzieli na wielkim tronie w miejscu,
gdzie normalnie stał stół nauczycielski i się ,,pożerali”. Szybko odwróciła od
nich wzrok. Z niewiadomych powodów bardzo zranił ją ten widok. Łzy napłynęły
jej do oczu.
Kiedy
zorientowała się, że to sen? Chyba wtedy, gdy Blaise zaczął ganiać za nią z
nożem wokół Wielkiej Sali i wykrzykiwać, że musi dokończyć swoje dzieło. Albo
wtedy, gdy całe grono pedagogiczne zatańczyło kankana.
A co było
najgorsze?
Nie mogła się
obudzić.
Ujrzała wiele
wizji. Albusa całego we krwi, który konał pod dziewczyny stopami. Hugona
latającego na wielkim kruku. Lily, której włosy zmieniły się w węże. I
mężczyznę, który krzyczał do niej: ,,Obudź się! Obudź się!"
– Obudź się! –
Ktoś ją szturchał.
Gwałtownie
usiadła, strącając przy tym z ramion koc i zderzając się czołem z czymś
twardym.
– Auu! Tak mi
dziękujesz za uratowanie ci życia?
Zbadała
sytuację. Nie czuła swojego ciała. Niczego nie czuła. Nie mogła także mówić! A
najgorsze, że chyba oślepła. Widziała tylko ciemność.
– Jesteś
zmarznięta. Nie wiem, ile godzin spędziłaś na dworze, ale niezbyt dobrze to na
ciebie wpłynęło. Jest połowa października, dziewczyno! Musisz być niesamowicie
głupia, żeby o drugiej w nocy leżeć tutaj w samym mundurku, przykryta tylko
kocem! – mówił dalej głos. Trochę się uspokoiła. To dlatego było tak ciemno.
Poczuła odrobinę ciepła w palcach. – Nie będę ciebie tutaj rozgrzewać. Muszę
zabrać cię do zamku. Módl się, żeby nikt nas nie przyłapał. – Była pewna, że to
nie jest żaden z jej znajomych. Nikt z nich nie mówił z taką chrypką.
Wziął Norę na
ręce; poczuła delikatne kołysanie. Dopiero, kiedy została wyrwania z letargu,
odczuła większe zimno. Postanowiła powiadomić o tym swojego towarzysza.
– Z-z-z-z-z-z-z-imn-o-o...
– zaszczękała zębami.
Chłopak prychnął
pod nosem.
– Jasne, że
zimno! Uwierz, mi też nie jest najcieplej. Musiałem oddać ci swój płaszcz.
Zaraz dojdziemy do zamku.
Przyśpieszył.
Było lodowato. Powieki Nory robiły się tak bardzo ciężkie... Powoli zasypiała.
Poczuła
szturchnięcie w ramię. Po raz kolejny. Otworzyła oczy.
Siedziała w
fotelu przed kominkiem w Pokoju Wspólnym. Ogień wesoło trzaskał i się do niej
uśmiechał. Nad nią pochylał się chłopak. Bardzo niezadowolony chłopak. To
musiał być dziewczyny wybawiciel...
Wydawało jej
się, że widzi go po raz pierwszy. Miał włosy w barwie piasku, niebieskie oczy i
grymas zniesmaczenia na twarzy. Był też bardzo wysoki i przystojny. Musiał być
od niej starszy.
Uklęknął przed
nią i wyciągnął różdżkę.
Nora cała się
spięła na ten gest. Nie znała kolesia, a on w nią mierzył z magicznego
,,badyla”. Niepokojące...
Zauważył Nory
wystraszony wzrok.
– Mam zamiar
ciebie wysuszyć, łamago. – Wywrócił oczami i zaczął mamrotać zaklęcia pod
nosem.
Po chwili mogła
ruszać już wszystkimi kończynami. Odczuła przyjemnie ciepło. Gwałtownie wstała
i powaliła Gryfona. Przygniotła go do podłogi.
– Mój Merlinie...
Gdybym wiedział, że będą z tobą same problemy, to zostawiłbym cię nad
jeziorem... Wstawaj!
Podniósł ich na
równe nogi. Później usiedli razem na kanapie. Nora przykryła się kocem z
wyszytym lwem, który leżał na podłodze. Rzuciła spojrzenie spod rzęs
chłopakowi, który zajął się bawieniem swoją różdżką i niesamowicie się krzywił.
Przysunęła się do niego odrobinę.
– Ekhem...
Chciałam ci podziękować za pomóc. Zasnęłam bardzo głębokim snem i nie mogłam
się obudzić. – Chłopak tylko wzruszył ramionami i nadal miał wzrok utkwiony w
swoich rękach. – Może się przedstawię? Eleonora Zabini. Dla przyjaciół Nora. A
ty...?
– Nie dasz mi
spokoju, co? – W końcu na nią spojrzał. – Christopher Cormac.
– Który rok? –
zapytała zaciekawiona.
– Siódmy. Jestem
prefektem. – Dumnie wypiął pierś. – Chodzisz do szóstej klasy, prawda?
– Tak! Jeszcze
raz bardzo ci dzięku... Chwila! Co zrobiłeś o drugiej w nocy na błoniach? –
Zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem.
– Em... Ja... –
Zmieszał się. – Nie mogłem spać, więc poszedłem się przejść. Patrzę, a tu coś
białego leży na pomoście. Zauważyłem twoje włosy. Poszedłem to zbadać. Widzę
ciebie, niemądra dziewczyno. Musiałem ci oczywiście pomóc. Ale nie licz na nic
więcej! – Znów powróciła nieprzyjemna maska.
– Dobra! –
Wstała gniewnie i skierowała się do schodów, wiodących do dormitorium
dziewczyn. Irytował ją ten człowiek.
– Zaraz! Dokąd idziesz?
Nora odwróciła
się i spojrzała na Cormaca. Jego widok chwytał za serce. Siedział na kanapie z
podciągniętymi nogami, miał zagubiony i przestraszony wzrok, włosy całe
rozczochrane. Opierał się brodą o tył kanapy i patrzył na nią błagalnie. Widać
po nim, że był wykończony.
– Idę spać. Tobie
radziłabym to samo. Wyglądasz strasznie. Gorzej niż mój kumpel duch. A to już
nie lada wyczyn – zażartowała, ale po chwili spoważniała. – Co się
dzieje? – zapytała aksamitnym głosem.
– Mam straszne
koszmary. Od miesiąca nie mogę spać. Nudzi mi się samemu. Pomyślałem, że może dotrzymasz
mi towarzystwa, jako że uratowałem ci życie.
Nora westchnęła
przeciągle, przeklinając przy tym swoją cholerną karmę. Podeszła do Chrisa.
– Mógłbyś być
trochę milszy, wiesz? – usiadła koło niego i przykryła ich kocem. Mimo kominka
nadal było bardzo chłodno w pomieszczeniu. – Jako dupek nie znajdziesz sobie
przyjaciół.
– Ja mam
przyjaciół! – zaprotestował pośpiesznie.
– Ludzie z
obrazów się nie liczą.
– I kto tu jest
teraz wredny, co? – burknął.
– Idź lepiej
spać.
– Chcesz tutaj
spać? – Spojrzał na nią zdziwiony. – A co ze mną?
– Nigdy nie
sądziłam, że zaproponuję coś takiego, dopiero co poznanemu kolesiowi, ale...
Będziesz spać ze mną.
Chris był w
szoku. Nora ułożyła poduszki i koce na największej kanapie, żeby było im
wygodniej.
– Zasada numer
jeden: między nami leży poducha. Zasada numer dwa: żadnego obmacywania. Zasada
numer trzecia: zmywasz się rano, zanim ktoś nas zobaczy. Wszystko jasne? Super.
Kładź się.
– Dlaczego to
dla mnie robisz? – Nie wiedział, co o tym myśleć. Dziewczyna go zaskoczyła. Po
raz pierwszy w życiu miał styczność z taką dobrodusznością.
– Wiem, jak to
jest, kiedy przez koszmary nie możesz spać. Jedyne lekarstwo to obecność drugiego
człowieka. Poza tym, my Gryfoni, musimy się wspierać!
To była
najdziwniejsza noc w ich życiu. Christopher Cormac po raz pierwszy od kilku
miesięcy spędził ją bez ani jednego koszmaru.
~~*~~*~~*~~
Obudziła się
kilka godzin później na kanapie w Pokoju Wspólnym. Przez kilka sekund nie mogła
sobie przypomnieć, co tam robiła. Spojrzała na puste miejsce obok. Wspomnienia
wróciły. Jęknęła głośno, zakopując się w koce i poduszki. Poczuła wstyd.
Zimno musiało
zamrozić jej mózg, że zgodziła się spać z Chrisem. Pewnie uważał ją teraz za
idiotkę. Powinna zacząć unikać przystojnych chłopaków, którzy mieszali tylko
dziewczynom w głowach. Cieszyła się, że chociaż dotrzymał obietnicy i zniknął
rano.
Nora postanowiła
wrócić do dormitorium. Właśnie sobie przypomniała, że pierwsze ma zaklęcia, na
które nie dokończyła eseju.
Weszła do pokoju
i spojrzała na budzik. Piąta czterdzieści.
Nora zebrała w
sobie wszystkie pokłady kujońskiej determinacji, ignorując ciepłe łóżko oraz
chrapanie Andy i usiadła do lekcji.
Zapowiadało się
kilka ciężkich godzin... Nigdy więcej nie pójdzie sama na spacer w dniu
roboczym. Mogła umrzeć! Chociaż nie dziwiła się, że usnęła. Szkoła dała jej się
nieźle we znaki. Codziennie chodziła wykończona, niewyspania. Do tego dochodził
jeszcze stres spowodowany wiecznymi zagadkami. Dziewczyna schudła już z trzy
kilo, zaczęły jej także wypadać włosy. W duchu obiecała sobie, że zacznie o
siebie bardziej dbać i wyśpi się w sobotę. A teraz czekał na nią esej i
kolejny ciężki dzień.
~~*~~*~~*~~
– Panno Zabini!
Czy może pani zostać po lekcji?
Nora uniosła
głowę z ławki. Miała ogromne wyrzuty sumienia, że przysypiała na swojej
ulubionej transmutacji. Wardrobe nie należała do wyrozumiałych nauczycielek,
więc pewnie za to oberwie.
– Dobrze, pani
profesor. – powiedziała i znów ułożyła głowę na podręczniku.
Dawno już
wykonała swoje zadanie. Leżał przed nią piękny ceramiczny czajniczek.
Dostrzegała, że jeszcze wielu męczy się ze swoimi szczurami. Dla niej to nie
był problem.
Fred wciąż
dziobał ją różdżką, licząc na jakąś pomoc. Ale Nora nie miała na nic sił.
Starła tylko ślinę z policzka i odsunęła od niego.
Obudził ją
dzwonek. Wstała z ławki i zaczęła powoli się pakować. Chciała opóźnić moment
swojego ochrzanu.
Kiedy z sali
wyszli wszyscy uczniowie, podeszła do katedry. Spojrzała z lękiem na
profesorkę.
– Chciała mnie
pani widzieć?
– Tak. Dobrze
się czujesz, Noro? Nie wyglądasz najlepiej – powiedziała zmartwiona.
Nora zamrugała
głupio oczami i postanowiła być szczera.
– Niezbyt, pani
profesor. Jestem trochę zmęczona.
Kobieta kiwnęła
głową.
– Mam dla ciebie
propozycję. Zauważyłam, że jesteś bardzo uzdolniona z mojego przedmiotu.
Radzisz sobie z bieżącym materiałem bez problemów. Szóste i siódme klasy mogą
brać udział w międzyszkolnych olimpiadach. Zastanawiałam się, czy byłabyś
zainteresowana udziałem? Zaczęłybyśmy od razu, ale muszę mieć pewność, że dasz
sobie radę.
– Oczywiście,
pani profesor! Jestem bardzo zainteresowana! Dam radę, obiecuję. – To była dla
dziewczyny wielka szansa. Mogła się w końcu wykazać.
– Wiem, że
poradzisz sobie z materiałem, ale chodzi mi o twoje zdrowie. – Zmierzyła
dziewczynę spojrzeniem. – Na dzień dzisiejszy nie wiem, czy to dobry pomysł.
Nora wzięła
głęboki oddech. Taka okazja nie mogła przejść jej koło nosa.
– Pani profesor.
Bardzo mi zależy, żeby szkolić się z pani przedmiotu. Zazwyczaj dobrze sobie radzę
ze stresem związanym z nauką. Mój obecny stan jest bardziej związany ze
sprawami osobistymi. Ale dała mi pani motywację, by dać z sobie wszystko. Nie
zawiodę pani. Obiecuję.
– Hm... –
Wardrobe zdjęła okulary i przejechała ręką po powiekach. – No dobrze. Będziemy
się spotykać dwa razy w tygodniu. W poniedziałki i czwartki o godzinie
szesnastej. – Nora kiwnęła ochoczo głową. – Ile masz dzisiaj jeszcze lekcji?
– Po obiedzie
mam okienko, a później tylko starożytne runy, ale... – odpowiedziała zdziwiona
dziewczyna.
– Wracaj do
dormitorium i się wyśpij. Porozmawiam z panią profesor Scott i zwolnię cię z
tej lekcji. Musisz się zregenerować, aby móc jutro aktywnie uczestniczyć w
naszych zajęciach. Odpuść sobie też obiad. Poproszę znajomą skrzatkę, by ci coś
przyniosła do łóżka. A teraz żegnam i życzę powrotu do zdrowia.
Nora miała
ochotę ucałować nauczycielkę. Podziękowała pięknie i poszła się porządnie
wyspać.
*rozdział
poprawiony*
Hej!
OdpowiedzUsuńNie chce mi sie dzisiaj pisac dluugiego komentarza, wiec musisz sie nacieszyc tym XD.
Super, ze Nora nie ma nic za zle przyjaciolom. Takich, to poznaje sie raz w zyciu. A wiadomo, ze im moze zaufac :)
Emma na pierwszy rzut oka wydaje sie sympatyczna. Ja na miejscu Nory troche bym jednak uwazala.
Co jeszcze moge napisac? Rozbawila mnie da sytuacja z Chrisem XD "zadnego obmacywania"- niezle :D Nie spodziewalam sie po Norze, ze spedzi noc z kims innym niz jej gromadka. No ale.. Ludzie sie zmieniaja XD
Zycze weny i goraco pozrawiam :*
~Rose
Witam ponownie :D
UsuńNawet krótki komentarz mnie cieszy.
Osobowość Nory dość mocno będzie się zmieniać...
Dziękuję i zapraszam ponownie.
~ Gabriela
Hej! Otrzymujesz nominację do Libster Award :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji http://krolewskastrazniczka.blogspot.com/
Życzę weny! Twoje opowiadanie jest bardzo ciekawe, widzę, że wkładasz w nie wiele zaangażowania.
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://zakurzone-stronice.blogspot.com/ - recenzje książek, warsztaty pisarskie
Dziękuję bardzo :D Postaram się wpaść. ~ Gabriela
UsuńZacznę od tego, że kocham cię za to opowiadanie i za samą postać Nory *-*
OdpowiedzUsuńWidać, że masz do pisania dryg i sprawia ci to przyjemność- a chyba to w pisaniu jest najważniejsze. Jeszcze trochę praktyki i będziesz genialną pisarką : ) Czytając, któryś z rozdziałów, śmiechem skwitowałam imię przyjaciółki Roxie: Angela to imię głównej bohaterki opowiadania, które piszę sobie na komputerze, ale jako, że jestem strasznym tchórzem to nigdy go nie opublikuję, a bardzo bym chciała! Dlatego tak bardzo podziwiam każdego kto pisze. Ciebie również~ :3 Zapewniam, że będę stałym bywalcem na tym blogu i z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów o przygodach Eleonory.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny i chęci :)
~Livyan
Takie komentarze to największa radość dla początkującego pisarza. Dziękuję.
UsuńMam teraz masę nowych pomysłów, więc postaram się, żeby każdy kolejny rozdział był coraz lepszy!
Co za zbieg okoliczności. Mam nadzieję, że w końcu znajdziesz odwagę i coś opublikujesz. Wtedy daj znać - na pewno przeczytam! Nie ma się czego bać. Ja sama tworzyłam tego bloga cztery razy i wciąż go usuwałam, zanim się odważyłam zostawić tak jak jest i po prostu skupić się na pisaniu.
Zapraszam ponownie.
~ Gariela
Koszmary... właściwie to się ich nie lękam, bo jestem dzielna :D Właściwie to mam swój własny sposób na ignorowanie różnych rzeczy i zazwyczaj, gdy budzę się po koszmarze przewracam się na drugi bok i idę spać dalej, bo od mojego ukochanego towarzysza - snu - nikt mnie nie oderwie, nawet koszmar!
OdpowiedzUsuńŁee... szkoda, że jednak niczego sobie nie przypomniała :c Nie mniej mam nadzieje, że wkrótce nastąpi jakiś przełom! Na dodatek to naprawdę świetne jak opisujesz te różne zmiany jakie nastały w Hogwarcie. No i ta nowa znajoma Emma jest trochę cichą postacią, niczym taka mysz pod miotłom. To sprawia, że naprawdę zastanawia mnie, czemu Nora tak szybko za kumplowała się ze "śmietanką towarzyską"?
A tu jęczy, że niby taka aspołeczna jest! Pff! Akurat! :D
Podoba mi się za to postać pana Prefekta i mam nadzieje, że między nim, a Norą nawiąże się jakiś romansik <3 Chociaż czeka na mnie jeszcze kilka rozdziałów to w tej chwili niestety oczy mi się już kleją, więc dokończę czytanie jutro :)
Martwi mnie nieco stan zdrowia Nory, bo naprawdę nie chciałabym, żeby coś poważnego jej się stało. Zbyt ja polubiłam :3 Przy okazji wyrazy gratulacji dla niej, że ma wrodzony talent do transmutacji (tak się to piszę?), bo chyba każdy już przyzwyczaił się, aby pisać o talencie do Eliksirów :3 Ja osobiście najbardziej kocham historię toteż nie mogę wybaczyć, że Nora tak bardzo jej nie cierpi, prawdopodobnie ja, gdybym była na lekcji u ducha wgapiałabym się w niego jak urzeczona i drżała ze strachu jak osika przy okazji :D
Sama miałam podobnego nauczyciela w liceum, który tylko gadał, gadał i gadał... a ja to wszystko pisałam... sama nie wiem, jak mi się to udało i przy okazji nadal kocham tego przedmiot całym sercem. Więc niech lepiej panna Nora bardziej się przykłada do mojej ulubionej lekcji :D
Naturalnie, wiem przecież, że nie we wszystkim może być dobra, bo w końcu ja na jej miejscu od razu spadłabym z miotły, zgubiła się przed dormitorium i zapomniała hasła. Na dodatek z pewnością pomyliłabym jakieś zaklęcie, coś popsuła i narobiła niejednej szkody... może dlatego jestem mugolem? Kto przy zdrowych zmysłach zrobiłby ze mnie czarodziejkę? Chyba tylko szaleniec :D
Po prostu kocham Twoje opowiadanie! Jak wspominałam wcześniej, dokończę czytać jutro i póki co życzę dobranoc :D Morze weny, górę pomysłów i mnóstwo czasu wolnego na pisanie! Pozdrawiam ^^
http://life-of-heros.blogspot.com/
Na ten komentarz na 100% odpowiadałam! Albo zwariowałam, albo blogger znów robi mi psikusy :C A może tylko przeczytałam i zostawiłam, by odpowiedzieć później..? Sama już nie wiem...
UsuńJa koszmarów nie mam odkąd skończyłam pięć lat i stwierdziłam, że jestem za odważna, żeby a. bać się ciemności i b. mieć koszmary. Byłam dziwnym dzieckiem... Ale fakt, że mam sześcioro rodzeństwa, z którym często spałam także sprawił, że koszmary były mi obce XD
Stwierdziłam, że Nora jest już tak wielką dziwaczką i indywidualistką, że tutaj także musi się wyróżniać :) Ja pewnie też bym pokochała ten przedmiot, ale eliksiry także wydają się genialne. W ogóle o czym ja piszę? To jest Hogwart! Tam wszystko ocieka zajebistością.
Także uwielbiam historię - znak, że jednak z Norą trochę się różnimy. Mam teraz tak genialnego nauczyciela, że z lekcji wychodzę z dziesięcioma stronami notatek. Opowiada w tak ciekawy sposób, że jakiś duch może się schować!
Moja młodsza siostra wciąż mi powtarza, że jestem szlamą, więc sorry, mała... Nie odnajduję się w twojej sytuacji B) A tak na poważnie - ja zapewne bym wysadziła szkołę w powietrze i cały czarodziejski świat byłby na mnie wkurzony.
Ciekawie, ciekawie. Troszkę mnie denerwują te fragmenty z całowaniem, według mnie jest ich zdecydowanie za dużo. To dopiero 5 klasa - 16 lat, więc raz na jakiś czas im wystarczy :)
OdpowiedzUsuńCiekawe było to spotkanie w nocy z prefektem i ten sen. Ehh.. ja bym się nie odważyła na takie posunięcie. Jestem ciekawa co będzie się działo na tych dodatkowych zajęciach :)
Będę musiała im to przekazać XD Ale nie mam pojęcia, czy posłuchają. Wiesz... Hormony.
UsuńPozdrawiam!
Ciekawy rozdział :D Bardzo mi się spodobał kawałek, gdy Nora wyszła ze Skrzydła i spotkała Emmę. Dogadują się, pomimo, że są z innych domów. Nora jest wyjątkowa i wydaje mi się, że mogłaby spokojnie połączyć uczniów ze wszystkich domów. Zastanawiam się kim jest jej biologiczny ojciec. Mam głupie podejrzenia, że to Malfoy >< bo jest podobna do niego z wyglądu XD mam nadzieję, że odpowiedź jest gdzieś w dalszej treści, albo dopiero ją napiszesz ;)
OdpowiedzUsuńScena gdzie Albus odwiedza Norę też jest cudowna <3 Nie mówiąc już o tym jak Chris ją odnalazł i uratował *O*
Rozdział bardzo mi się podobał i lecę dalej <3
/AM
Bardzo przepraszam, że dopiero teraz odpisuję na twoje komentarze! Nie, nie zapomniałam. Ale byłam tak zabiegana w tym tygodniu, że dopiero teraz znalazłam czas...
UsuńCo do Nory to mogę się zgodzić, ale pamiętajmy, że nie jest idealna... Uwielbiam głupie podejrzenia :D
Jestem zachwycona, że ci się podoba ;)
A ja lecę odpowiedzieć ci na resztę komentarzy!
Pora no kolejnych kilka rozdziałów do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńZauważam w Norze przemianę! Już nie jest taka całkiem nieśmiała, otwiera się na ludzi i poznaje nowych znajomych. Emma jest fajna, a przynajmniej wydaje sie taka byc, zobaczymy co będzie dalej. No i Chris, jasna cholerka :)
Dobrze, że wyjaśniła sobie z przyjaciółmi sytuacje z imprezy. Dobrze, ze już się na nich nie boczy i ich nie unika :)
Lecę dalej. Wybacz krótki komentarz ale chcę jak najwięcej przeczytać a nie mam zbyt wiele czasu :(
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Ale pędzisz z tymi rozdziałami, dziewczyno! :D
UsuńNora stopniowo odkrywa kim jest i kim chciałaby być ;)
No właśnie. Chris XD
Pozdrawiam i wybaczam!
Co prawda zaznaczyłam już u siebie w zakładce, że całkiem już nadrobiłam twoje opowiadanie, ale skończyłam właśnie tutaj. Robię sobie przerwę na kolejną kawę, napiszę rozdział do siebie na jednego z blogów i powrócę. Jesteś następną osobą do nadrobienia. Jakoś tak lubię czytać nie na bieżąco, a po kilka, a nawet kilkanaście postów pod rząd. Wtedy jest mi lepiej i wszystko znacznie bardziej kojarzę i zapamiętuje, niż czytając po rozdziale co miesiąc. Mam więc nadzieję, że nie masz mi za złe tego opóźnienia, oraz tego, że będę spędzała najbliższe wolne z twoim opowiadaniem, a zapowiada się na wolną sobotę i prawie całą wolną niedziele, a potem mam cztery dni urlopu przymusowego, więc... z pewnością do czwartku będę na bieżąco z twoim opowiadaniem, a może nawet uda mi się przeczytać kogoś jeszcze... zobaczy się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zaznaczam sobie, że tu właśnie muszę wrócić xD
Jednak nie mogłam się oderwać i nadrobiłam jeszcze ten rozdział.
UsuńSzczerze to chyba był taki zapychacz, nieco nudny. Dziwne bardzo, że zasnęła na dworze, że niemal zamarła. Super, że chłopak ją uratował, ale ja ciągle czekam na jakąś tragedię, albo jakiś seksik (bierz pod uwagę, że masz do czynienia z niewyżytą osobą, która na dodatek czyta cię w nocy).
Już jak poszli razem do łóżka, to myślałam, że będzie coś, cokolwiek, choćby palcówka i inne robótki ręczne, a tu taki zonk - zasnęła, chłopak zniknął i... no i lipa ;-(
Pozdrawiam:
takamilosc.blogspot.com