Przepraszam za tak długą nieobecność... Byłam na mazurach, gdzie nie miałam komputera ani internetu. Miło mi widzieć, że jednak ktoś zaglądał na mojego bloga... :D Nie przedłużając... Część druga jest już napisana, tylko muszę ją sprawdzić, więc powinna się pojawić do środy. Proszę o komentarze i szczere opinie... Tylko takie wiecie... Szczere, ale miłe XD Piszcie jeśli są błędy. Dobra. Nieważne. Zapraszam! ~ Gabsone nene
Naga prawda
Mimo obietnic złożonych profesor Wardrobe, Nora nie potrafiła
zapanować nad swoimi nerwami. Musiała porozmawiać z ojcem. Chodziła na zajęcia,
odrabiała lekcje, spędzała czas z przyjaciółmi, ale rozbiła to mechanicznie. Do
niczego nie potrafiła się przyłożyć. Odżyła tylko na dodatkowej transmutacji.
Funkcjonowała tak aż do niedzielnego poranka...
Wstała wyjątkowo wcześnie. Po cichu, żeby nie obudzić swoich
wrednych współlokatorek, ubrała się w niebieski sweter i czarne dżinsy.
Załatwiła jeszcze poranną toaletę, związała włosy w luźnego koka i wymknęła się
z pokoju.
Postanowiła pójść na wczesne śniadanie.
Dzień Wizyt miał się rozpocząć w samo południe. Rodziny zostaną
powitane na dziedzińcu, a później wszyscy będą mogli się przejść po błoniach
albo spędzić czas w Wielkiej Świetlicy.
Albus i Nora całą sobotę zastanawiali się, co dziewczyna powinna
powiedzieć opiekunowi, o co się zapytać. Odsunęli od tej sprawy resztę ich
grupy. Może nieświadomie, ale to zrobili. Największe zaufanie mieli do siebie.
Reszta mogła im tylko przeszkadzać... W końcu ustalili, że Potter ukryje się
pod peleryną niewidką i będzie przysłuchiwał się rozmowie. W razie potrzeby
pomoże jej.
Weszła do świecącej pustkami Wielkiej Sali. Nikt normalny nie
wstawał o takiej porze w niedzielę.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Dwóch nieznanych Ślizgonów, jedna
Krukonka, jedna Puchonka i dwóch Gryfonów. Chłopczyk z drugiej klasy i dziwnie
znajomy chłopak...
Podeszła radosnym, wręcz tanecznym, krokiem do stołu i siadła koło
Chrisa. Jakoś przy nim czuła się niezwykle pewna siebie.
– Cześć – powiedziała głośno i nałożyła sobie gofra na talerz. –
Nie wiedziałam, że z ciebie taki ranny ptaszek.
– A. To ty – mruknął z niezadowoloną miną. – Unikam tłumów i
idiotów.
– To tak samo jak ja. – Nie wiedziała, dlaczego ma taki dobry
humor. Posępna mina Cormaca działała na nią motywująco. Chciała poprawić mu
nastrój. – Jak się spało?
Chłopak obserwował, jak nakłada tonę owoców i bitej śmietany na
swojego biednego gofra.
– W miarę dobrze. Już mnie nie dręczą tak koszmary.
– I to moja zasługa, co? Wiem. Jestem boska. Nie musisz dziękować.
– Puściła mu oczko i wgryzła się w swój smakołyk. – Nie jesz już? – Wskazała na
jego pusty talerz.
– Straciłem jakoś apetyt. – Patrzył z obrzydzenie, na jedzącą dziewczynę.
– Co ci zrobił ten gofr, że go tak męczysz? A w ogóle nie powinnaś dbać o linię
jako dziewczyna lub coś?
– Czy sugerujesz, że jestem gruba? – Uniosła brew do góry i
oblizała palce. – Jakbyś chciał wiedzieć, to należę do naszej wspaniałej drużyny
i chodzę w tygodniu na kilka treningów. Czasami też biegam rano. A zresztą mam
tak wspaniałą przemianę materii, że mogę jeść, ile chcę, a i tak nie tyję. –
Wyszczerzyła się promiennie. – Poza tym, to jest pyszne! Chcesz gryza?
– Nie dzięki. Chyba sobie zrobię kanapkę.
Obserwowała, jak w skupieniu idealnie smaruje kromkę chleba masłem,
kładzie na nią listek sałaty, który pięknie oskubał i na to szynkę. Duuużo
szynki – Scooby–doo byłby z niego dumny. Zadowolony ze swoich efektów, choć
wciąż skrzywiony na twarzy, uniósł kanapkę do ust.
Nora prychnęła pod nosem.
– Co? – zapytał z pełnymi ustami.
– No po prostu musiałeś wziąć szynkę! Musiałeś! – wykrzyknęła
oburzona. – Ja nie wiem, co jest z tymi facetami. Myślą, że jak zjedzą szynkę, to
będą bardziej męscy? A co z serem? Przed tobą leży cały jego półmisek. Ser nie
jest już taki dobry?
– Co ja baba jestem, żeby ser jeść? Skąd ta refleksja na temat
mięsa? – Nie nadążał za tą dziewczyną.
– Moi przyjaciele, James i Fred, jedliby tylko mięso. Zawsze się z
nimi kłócę na ten temat.
Christopher gwałtownie się wyprostował i zmierzył ją chłodnym
spojrzeniem.
– James? Jak James Potter? – Przytaknęła mu. – Przyjaźnisz się z
tym kretynem? Chyba naprawdę jesteś idiotką.
Chciał już wstać od stołu i odejść, ale złapała go za rękę.
– Czekaj! Co masz na myśli? – zapytała zdziwiona. – Przestań mnie
obrażać. James jest fajny.
Chris prychnął gniewnie, ale został na miejscu.
– Mogę wiele rzeczy powiedzieć o Jamesie, ale na pewno nie to, że
jest fajny.
– Ale dlaczego? – Nie zdawała sobie sprawy, że tych dwóch coś
łączyło. Próbowała pochwycić spojrzenie Chrisa, ale ten z uporem wpatrywał się
w stół.
– Przyjaźniliśmy się w dzieciństwie – zaczął cichym głosem. – Nasi
dziadkowie mieszkali blisko siebie, więc spędzaliśmy masę czasu razem. Byliśmy
jak bracia. Pewnego dnia dołączył się do nas Fred i wszystko się zmieniło. Nie
pamiętam, o co dokładnie poszło. Potter zaczął być zazdrosny o mnie i Weasley’a.
Bardzo dobrze się dogadywaliśmy; lepiej niż z nim. James wywołał kłótnię.
Naopowiadał kłamstw na mój temat i zakończył przyjaźń. – Chłopak wzdrygnął się
i kontynuował. – Rok później poszedłem do Hogwartu i był to najwspanialszych
okres w moim życiu. – Jego twarz wyrażała najwyższe skupienie; zanurzył się w
krainie wspomnień. – Miałem masę znajomych, kolegów. Później przyszedł
Potter... W skrócie: zniszczył mi życie, ukradł prawie wszystkich przyjaciół,
rozpowiedział plotki. Od tego czasu jest moim największym wrogiem. Dlatego nie
dziw się, że go nie wielbię tak jak wszyscy.
Nora była w szoku. Nigdy nie przypuszczałaby, że James mógłby coś
takiego zrobić. Współczuła Chrisowi. Teraz rozumiała te dziwne spojrzenia
rzucane mu na korytarzu lub to jak cały Pokój Wspólny zamierał, gdy pojawiał
się na horyzoncie. Myślała, że to przez jego postawę, która mówiła: ,,Odwal się
ode mnie cały świecie! Jestem groźny i samotny. Wrrr...". Od czasu ich
Jeziornego Spotkania zaczęła zwracać na niego większą uwagę. Intrygował ją.
– Christopher... Ja... – Próbowała jakoś go pocieszyć, ale nie
miała pomysłu, co powiedzieć. – Nie wiedziałam. Przykro mi. – Położyła mu dłoń
na ramieniu. Brzmiało to pusto i bez wyrazu, ale naprawdę tak czuła.
– Ta. Nikt nie wie. Po prostu mnie nienawidzą i tyle. Można do
tego przywyknąć. – Przewrócił oczami i ukrył się za maską niezadowolenia.
– Nie! Nie można! To jest okrutne – zaprotestowała pośpiesznie. –
Z kim się teraz zadajesz w szkole?
– Mam jednego kumpla. Wystarczy mi jeden prawdziwy przyjaciel niż
milion fałszywych. A teraz wybacz. – Wstał od stołu. – Skończyłem swoje
śniadanie. Do zobaczenia, Eleonoro.
– Dwóch! – krzyknęła za nim.
– Co dwóch? – Spojrzał
na nią, jak na wariatkę.
– Masz teraz dwóch kumpli. Jeszcze mnie. – Wyszczerzyła do niego
zęby.
Chyba ujrzała cień uśmiechu w kącikach jego cienkich warg. Poczuła
przypływ satysfakcji. Mogła tak zaczynać każdy dzień.
Czy to świat się zmienia, czy to tylko ona? Miesiąc temu nie
miałaby odwagi na taką rozmowę sam na sam z przystojnym, trochę niemiłym, ale
starszym chłopakiem...
Została sama przy stole.
Odłożyła gofra. Mina jej zrzedła. To dopiero początek ciężkiego
dnia. Teraz musiała mentalnie przygotować się na spotkanie z Blaise’m.
~~*~~*~~*~~
– Oddychaj. Spokojnie. Będzie dobrze.
Nora stała na dziedzińcu razem z resztą uczniów szkoły. Albus,
schowany pod peleryną, próbował ją uspokoić.
Miała mieszane uczucia, co do Dnia Wizyt. Czuła dziwny niepokój.
Wiedziała, że ojciec wiele przed nią ukrywał, ale... zawsze ignorowała swoje
obawy. Ufała Zagbiniemu. Bała się, że dzisiejszy dzień może wszystko zmienić.
Blaise czasami miał swoje humorki... ale musiała się dowiedzieć. Uczepiła się
przekonania, że wszystko jej wyjaśni i że znów będą szczęśliwi.
Skupiła się na swoim wiernym przyjacielu. Znali się krótki czas,
ale miała wrażenie, że jest to znajomość na całe życie. Kiełkowała w niej
nadzieja, że tym razem się nie myli. Zazwyczaj nie potrafiła rozróżnić, kogo
mogła traktować jak przyjaciela, a kogo jako wroga. Chciała ufać każdemu.
Obawiała się, że naiwność i łatwowierność, kiedyś bardzo ją zranią. Obiecała
sobie, że będzie bardziej uważać.
– Hej, Al? A ty nie chcesz się spotkać z rodziną? – Poczuła się
jak skończona egoistka. Tak bardzo bała się dzisiejszego dnia, że zapomniała,
iż on też ma bliskich, którzy na niego czekają. – Fred mówił, że ma przyjechać
spora brygada – zapytała cicho. Musiała uważać, by nie odkryto, że gada sama do
siebie. Nikt raczej nie wpadnie, że to super tajna misja ninja i że jeden z
agentów ukrywa się po peleryną niewidką.
– Żeby wujostwo mnie mogło jechać za to, że jestem w Slytherinie?
Nie dzięki. – Westchnął ciężko. – Później na spokojnie zobaczę się tylko z
rodzicami. Zresztą... James będzie gwiazdorzył jak zwykle. Nie chcę być do
niego wciąż porównywany. Nie jest fajnie być czarną owcą. – Nie widziała go,
ale mogła sobie wyobrazić, że chłopak skrzywił się w tym momencie.
Chciała już go jakoś pocieszyć, ale powstało zamieszanie. Rodziny
przybyły.
Norze szczęka opadła. Z jakiegoś dziwnego i niezrozumianego powodu
na dziedziniec wjechał czołg. Wielki, czerwony, lśniący nowością pojazd z
brokatowymi gąsienicami. Dźwięk jego silnika zagłuszył wszelkie rozmowy.
– Czołgiem przyjechali? –
Albus zaśmiał się Norze do ucha. – Ostatnim razem miniaturowym
samochodzikiem klauna. Robią postępy.
Pojazd zatrzymał się. Profesor Longbottom wspiął się na niego i
otworzył właz, a później pomagał wysiadać pasażerom.
Niesamowite, ile ludzi był w stanie pomieścić. Po kolei wychodzili
ojcowie, którzy taszczyli prezenty, matki z jedzeniem, babcie i dziadkowie,
ciocie i wujkowie, a później masa rudzielców i czarnowłosy mężczyzna, na widok
którego wszyscy wstrzymali oddech. Harry Potter we własnej osobie.
– Witaj w moim świecie – burknął Al.
A na końcu... On. Blaise Zabini.
Wydawał się Norze jakiś... inny. Bledszy niż zwykle. Surowszy na
twarzy. Był ubrany w swój typowo elegancki sposób. Czarne spodnie,
błękitna koszula, granatowa marynarka i wypolerowane buty. Rozglądał się
z niepokojem. W końcu jego wzrok padł na nią. Uniosła dłoń, żeby mu pomachać, ale
on już się do niej przedzierał przez tłum.
– Nora! – Porwał ją w ramiona, a z niej odeszło początkowe
napięcie. To był Blaise. Pomoże jej we wszystkim. – Jak się czujesz? Jakieś
objawy? – zapytał z niepokojem.
Zmarszczyła czoło. Dopiero po sekundzie zorientowała się, o co mu
chodzi. Myślał, że zacznie ,,fiksować" w tak wielkim tłumie ludzie. Ale
już nie miała z tym problemu. Przyzwyczaiła się do tłoku, panującego w
Hogwarcie.
– Pewnie mi nie uwierzysz, ale to już na mnie nie działa. –
Zaśmiała się radośnie i złapała go za rękę. – Chodź. Musimy porozmawiać.
Zaczęli wchodzić za tłumem do zamku. Po chwili siedzieli w Wielkiej
Świetlicy, w ukrytym przed wzrokiem reszty, kąciku.
– No dobrze... – Zamieszkała łyżeczką w swojej herbacie i upiła
łyk. Czuła Albusa, który przysiadł na kanapie obok niej. Spojrzała na
siedzącego naprzeciwko opiekuna. – Co u ciebie słychać?
– Co u mnie słychać? Lepiej mów, co u ciebie! Wydajesz się... –
Zmierzył ją spojrzeniem. – Inna.
– Jestem inna. – Posłała mu delikatny uśmiech. – Otworzyłam się na
ludzi w końcu. Nie mam już ataków paniki ani halucynacji. – Poczuła, jak Al
drgnął po tych słowach. Nigdy mu nie mówiła dokładnie o swoich przypadłościach.
– Jestem normalna. – Wzruszyła ramionami.
– Hm... Nie byłbym tego taki pewien. – Blaise przybrał zatroskaną
minę. – W ostatnim liście wspomniałaś o jakichś bliznach... Skarbie, ty nie
masz żadnych blizn. – Uśmiechnął się do niej w sztuczny sposób.
Zmarszczyła brwi. Nie sądziła, że zacznie mówić o tym tak
bezpośrednio. Myślała, że będzie musiała podstępem wydobyć z niego informacje.
– Mam! Znaczy, ja ich nie widzę, ale moja koleżanka je zauważyła! –
Podejście Numer Jeden. – Jak się na tym skupię, to mogę je wyczuć. Pokazać
ci...? – Chciała podciągnąć bluzkę, ale złapał ją gwałtownie za rękę.
– Nie. Ty NIE masz blizn. – Mówił w tak przekonujący sposób, że
prawie mu uwierzyła. – Znów musiałaś mieć halucynacje. Brałaś swoje leki
regularnie?
– Eee... – Nienawidziła tych pigułek. Po nich nie mogła się na
niczym skupić.
Od razu odgadł. Znał Norę na wylot.
– No właśnie! Dziwisz się, że jakieś blizny widzisz? Problem jest
w tobie, kochanie. Umówiliśmy się, że będziesz brała te leki.
Nora czuła się coraz bardziej niepewnie. Sama z siebie zaczynała
wierzyć we wszystko, co mówił Blaise, choć wiedziała, że to nie może być
prawda.
– Ale moja koleżanka... – spróbowała ponownie.
– Ją pewnie też wymyśliłaś. – Wyprostował się w fotelu i spojrzał
na nią za splecionych palców. – No cóż. Nie ma rady. Idziemy do dyrektorki. –
Wstał na równe nogi i złapał ją za nadgarstek.
– Nie! – wyrwała mu się. Spróbowała zachować spokój. – Jeszcze
rozmawiamy. – Podejście Numer Dwa. – Może to jakieś zaklęcie.
– Naprawdę w to wierzysz? – Wywrócił oczami i wrócił na swoje
miejsce. – No dobrze. Kto miałby je rzucić?
Nie wiedziała, czemu był taki okrutny. Ranił ją każdym słowem.
Czuła się, jakby złapał jej pewność siebie i rozgniótł swoim eleganckim butem.
Podejście Numer Trzy.
– Nie wiem... – szepnęła. – Myślałam, że może ty...
– Ja, co? – warknął na nią.
– Może wiesz? – dokończyła ze łzami w oczach.
To nie przypominał jej Blaise’a. Nie wiedziała, kim był ten
człowiek, ale nie zachowywał się jak opiekun, którego znała.
– Wiem tylko, że masz problem. I że wracasz do domu.
– Nie... – Pokręciła głową i wcisnęła się w róg kanapy. – Jestem
już normalna. Naprawdę.
– Nie wydaje mi się. – Blaise, po raz kolejny, sięgnął do niej
dłonią.
– To mi się nie wydaje. – Właśnie ten moment wybrał Albus, żeby
się ujawnić.
Nora zapomniała o nim. A on teraz stał przy boku dziewczyny i był
gotowy jej bronić. Wyglądał na starszego, z dumnym wyrazem twarzy, peleryną w
jednej, a różdżką w drugiej dłoni.
– Z Eleonorą wszystko jest w porządku. Wydaje mi się, że to z
panem jest problem. Proszę się uspokoić. Musimy dokończyć tę rozmowę. – Od
Albusa bił spokój i pewność siebie.
Blaise zdębiał. Gdyby sytuacja nie była tak poważna, to
rozśmieszyłaby ją jego mina.
– Kim jesteś? Dlaczego podsłuchiwałeś naszą rozmowę? I dlaczego
niby miałbym posłuchać takiego małolata, jak ty? – Opanował się. Znów był w
swoim żywiole i próbował wszystko kontrolować.
– Jestem przyjacielem Nory i także widziałem te blizny. Nora
poprosiła mnie o pomóc. Hm... – Albus postukał różdżką w brodę, udając, że się
zastanawia. – Może dlatego, że moim ojcem jest szef aurorów? Tak. Harry Potter.
Jest także obecny na tej sali. O. Tam siedzi. – Wskazał na czarnowłosego
mężczyznę.
Blaise wstał i spróbował z innej strony. Przybrał profesjonalną
postawę.
– Panie Potter, proszę mnie posłuchać. Nora jest bardzo ciężko
chora i musi wrócić do domu...
– Nie! Nic jej nie jest. Niech pan siada. Mamy do pogadania. –
Dyskretnie wymierzył w niego różdżką.
Zabini zrezygnowany usiadł w fotelu i schował głowę w dłoniach.
– Znienawidzi mnie, jak się dowie.
– Zasłużyła na prawdę.
Albus usiadł koło Nory i złapał ją za rękę. Poczuła przypływ siły.
Wyprostowała się. Otarła łzy.
– Nadal tutaj jestem. A teraz mów. Skąd pochodzę? Kim jestem? Kim?
– Z jej głosu biło zniecierpliwienie i rozpacz. Za długo czekała z pytaniami.
Blaise westchnął i zaczął mówić.
– Znasz tylko połowę prawdy.
~~*~~*~~*~~
Po wojnie postanowiłem się zmienić. Być dobrym człowiekiem, który
postępuje w prawy sposób. Razem ze swoim przyjacielem zapragnęliśmy zwiedzać
świat. Byliśmy w wielu miejscach. Widzieliśmy wodospad Niagara, wielkie miasta Stanów
Zjednoczonych, Machu Picchu, byliśmy na Madagaskarze, Guanie... Obcowaliśmy z
mugolami. To był jeden z najszczęśliwszych okresów w moim życia.
Wróciliśmy do domu jako inni ludzie. Dobrzy ludzie. Pragnęliśmy
zmian. Chcieliśmy zbuntować się przeciw naszym rodzinom. Ożenić się z miłości,
a nie przymusu.
Wkrótce potem poznaliśmy dwie piękne dziewczyny. Najlepsze
przyjaciółki. Jedna była czarodziejką, pochodzącą z czysto-krwistego rodu, a
druga zwykłą mugolką, która wiedziała o magii, tylko dzięki swojej kompance.
Były niesamowite. Pełne życia, radosne. Kochane. Inteligentne. Dla nas -
idealne.
Pokochałem Melody Carter od pierwszego wejrzenia. Miała cudowny
uśmiech. Była także śliczna. Brunetka o szmaragdowych oczach... A jaka mądra!
Studiowała rozszerzoną matematykę, coś takiego jak nasza numerologia.
Chodziliśmy na podwójne randki i poznawaliśmy świat mugoli. Kochaliśmy się
ponad życie.
Nasi przyjaciele pobrali się, bez problemu, jakiś czas później.
Jego rodzina szybko ją zaakceptowała ze względu na rodowód. Byliśmy świadkami
na ich ślubie. Ja i Melody także tego pragnęliśmy. Chcieliśmy założyć rodzinę.
W końcu powiedziałem rodzinie o mojej ukochanej. Rozpętała się
wojna. Nie przyjęli tego dobrze. Byli gotowi nas zabić, byleby żadna mugolka
nie splamiła wspaniałego rodu Zabinich. Musieliśmy uciekać.
Przez rok ukrywaliśmy się w świecie mugoli. Nasze miejsce pobytu
znali tylko nasi przyjaciele. Odwiedzali nas. Pomagali. Wspierali. Dziewczyny
zaszły w tym samym czasie w ciążę. Miałem być ojcem. To było wspaniałe uczucie.
Spełnienie moich marzeń.
To stało się w październiku. Mel była w ósmym miesiącu ciąży.
Leżała na kanapie z książką, a ja grałem jej na fortepianie. Chwilę później
rozpętało się piekło...
Do pokoju wpadli zamaskowani mężczyźni wraz z mym ojcem.
Wiedziałem, po co przyszli. Zacząłem walczyć. Nie miałem różdżki przy sobie.
Nie byliśmy na to gotowi.
Zasłoniłem Melody własnym ciałem. Ale nie dałem rady. Było ich za
wielu. Pobili mnie i zmusili, bym patrzył na śmierć mojej ukochanej. Wyrywałem
się, błagałem, prosiłem by mnie zabili, nie ją, ale to nic nie dało. Poderżnęli
jej gardło i zaczęli wybijać nóż w ciężarny brzuch. U–umarła, zabita w okrutny
sposób. A mój ojciec się tylko śmiał. Stał i patrzył mi w oczy, śmiejąc się
radośnie. Postanowił mnie oszczędzić, abym pamiętał, co się dzieje ze zdrajcami
krwi. Przed wyjściem poinformował mnie, kto nas wydał. Nasi przyjaciele...
Byłem wrakiem człowieka. Nie mogłem stanąć na nogi. Straciłem dwie
ukochane osoby. Melody i moją nienarodzoną córeczkę. Postanowiłem się zemścić.
Dowiedziałem się, że mój przyjaciel był szczęśliwy i że jego żona
urodziła mu piękną córkę. Miał wszystko to, co mi odebrano. I to z jego winy.
Nie mogłem na to patrzeć. Musiałem coś zrobić. Byłem zaślepiony chęcią zemsty.
Opracowałem plan.
Pewnej nocy, gdy dziewczynka miała cztery miesiące, włamałem się
do ich domu. Byłem zamaskowany; nie mogli poznać mojej tożsamości, choć korciło
mnie, by się ujawnić. Aby poczuli, to co ja, gdy mnie zdradzili.
Dziewczynka spała spokojnie w swoim łóżeczku. Była taka mała i
śliczna. Od początku wiedziałem, że ją pokocham.
Porwałem ją.
Kiedy już wychodziłem z dzieckiem na rękach, mój były przyjaciel
wpadł do pokoju. Rozpoczęliśmy pojedynek, podczas którego mała została ranna.
Zwyciężyłem. Wyskoczyłem przez okno, zostawiając go w kałuży krwi i szkła.
Miałem to, po co przyszedłem.
Zaszyłem się, po raz kolejny, w mugolskim świecie. Rzuciłem na
dziewczynkę różnego rodzaju zaklęcia. Ukryłem ślady po tamtej pamiętnej nocy.
Miała siedzieć w domu i o nic nie pytać. Sprawiłem, że znienawidziła
przeszłość. Ale ją kochałem, jak własną córkę. Wychowywałem lepiej, niż te
arystokratyczne śmieci mogły to zrobić. Dałem jej miłość. Przez wiele lat
żałowałem swojego czynu, ale nie mogłem jej zwrócić. Nie mogłem.
Nie nazywasz się Eleonora Zabini.
Nazywasz się Kasjopeja Malfoy. Ukradłem cię Draconowi i Astorii
Malfoy. Jesteś od wielu lat zaginiona i poszukiwana.
A ja jestem przestępcą.
Wybacz mi...
~~*~~*~~*~~
Nora nie mogła w to uwierzyć. Siedziała na zwyczajnej, popękanej,
niebieskiej kanapie w zwyczajnym, wypełnionym ludźmi pokoju koło jej
zwyczajnego przyjaciela i naprzeciwko obcego człowieka.
Nie znała go.
Jej Blaise Zabini był zawsze uśmiechnięty. Jej Blaise Zabini był
kochany i opiekuńczy. Jej Blaise Zabini nigdy nie kłamał. Jej Blaise Zabini
pocieszał ją i pomagał się ze wszystkim uporać. Jej Blaise Zabini ocierał
zawsze jej łzy. Jej Blaise Zabini ją kochał. A ona kochała go.
Mężczyzna, który w tym momencie patrzył na nią z rozpaczą, nie był
JEJ Blaise’m Zabinim. Był kłamcą. Był złodziejem. Był potworem. Był zdrajcą.
Ale nadal go kochała...
Nie wiedziała, co myśleć. Miała mętlik w głowie. To nie mogła być
prawda. Teraz ktoś powinien wyskoczyć zza kanapy i krzyknąć, że jest w ukrytej
kamerze. ,,Hej, dziewczynko! Dałaś się nabrać! To tylko żart!"
Ale to nie był żaden dowcip. Nigdy nie sądziła, że za tajemniczymi
bliznami będzie się kryć taki sekret.
Co powinna zrobić? Wrócić do swoich rodziców? Zostać z Blaise’m?
Próbowała go zrozumieć... Wybaczyć mu... Ale nie potrafiła.
Drgnęła, gdy poczuła dłoń na ramieniu. Spojrzała na Albusa.
Chłopak nie wiedział, jak pomóc przyjaciółce. O takich rzeczach
nie powinno się dowiadywać z dnia na dzień. W jego zielonych oczach czaił się
niepokój i bezradność.
– Nora? – mruknął cicho. – Co robimy?
Siedziała skulona na kanapie, opierając się bokiem o Pottera.
Patrzyła na swojego opiekuna.
– Miałeś zamiar mi kiedyś powiedzieć? – zapytała z nienawiścią w
głosie. Postawiła na atak. Miała do wyboru to albo rozpacz. Nie mogła teraz się
załamać.
Spojrzała mu twardo w oczy.
– Nie. – Blaise spuścił wzrok.
– Jakim cudem nikt się nie zorientował? Jak? Ktoś musiał zauważyć,
coś podejrzewać! Musiałeś być głównym podejrzanym! – Nie mogła wytrzymać. Miała
tego wszystkiego dość. Ale musiała dowiedzieć się wszystkiego. – Jak mnie ukryłeś?!
– Podniosła głos.
– Jest pewne zaklęcie... Klątwa Havlynga. Bardzo stara magia.
Używali ją zbiegowie, aby zmylić trop. – Przełknął głośno ślinę. – Wynająłem
pewnego czarodzieja, żeby ją rzucił. Nie wiem, na czym konkretnie polegała, ale
nas chroniła. Nikt nigdy nawet nie pomyślał, że to ja mogłem popełnić to
przestępstwo. Byłem strażnikiem tej tajemnicy. Tylko ja mogłem ją zaradzić.
Byliśmy bezpieczni.
Blaise zszedł z kanapy, rozejrzał się po pomieszczeniu (wciąż byli
ukryci i niewidoczni za wysokimi kwiatami w doniczkach) i uklęknął przed Norą.
Ujął ostrożnie jej dłoń.
– Eleonoro... Błagam... Zrozum. Nie myślałem jasno. Popełniłem
błąd, ale wychowywałem cię najlepiej, jak potrafiłem. Kocham cię. Nie
przekreślaj mnie. – Spojrzał na nią z błaganiem w oczach.
Nora wyrwała się. Ostentacyjnie odwróciła się od niego.
– Idź stąd – mruknęła. Nie mogła znieść jego widoku.
– Promyczku...
– Idź i nie wracaj! – wykrzyknęła głośno. Wstała na równe nogi i
odsunęła się od niego.
Blaise westchnął. Wykonał dziewczyny polecenie.
– Przepraszam. – Spojrzał na nią po raz ostatni. Widział ból w
srebrnych oczach. – Nie rób nic głupiego, dobrze?
Odszedł.
Nora, jakby tylko na to czekając, osunęła się na podłogę i wybuchła
niekontrolowanym szlochem. Poczuła ramiona Albusa, oplatające ją. Wcześniej
stał tylko z boku, gdyż nie chciał się wtrącać, ale teraz czuł, że jest
potrzeby Norze.
– Zasmarkam ci całą bluzkę... – mruknęła pod nosem, kiedy pierwsza
fala płaczu minęła.
– Nic nie szkodzi. I tak jej nie lubiłem. Mama wybierała. To
trochę żałosne. Powinienem ją chyba spalić. – Próbował ją rozbawić.
– Ta... Zdecydowanie. – Wywróciła oczami i mocniej się w niego
wtuliła. – Co mam teraz zrobić?
Albus westchnął.
– Nie mam pojęcia.
– Myślisz... Może powinnam odnaleźć moją rodzinę. Mój Boże! –
Uniosła głowę i zakryła usta dłonią. – Scorpius jest moim bratem! – Gdy ta
wiadomość do niej dotarła, wiedziała już, co robić. Nie mogła wparować w ich
życie. – Nikt nie może się dowiedzieć.
– Kurcze. A on ciebie nie lubi... – Zobaczył grymas na jej twarzy.
Roześmiał się ponuro pod nosem. – Wrócisz do Blaise’a?
– Nie wiem... Nadal go kocham. Jest moim ojcem. Ale... – Pokręciła
głową i otarła policzki. – Nie. Nie chcę teraz o tym myśleć. Czy możemy porobić
coś normalnego? – Wstała na równe nogi i wyjęła chusteczkę. Wysmarkała nos. –
To kolejny raz, gdy przy tobie płaczę, Al. – Pomogła mu wstać. – Chyba zostałeś
członkiem mojej nowej rodziny...
– Rodzina! – Albus palnął się w czoło. – Obiecałem się z nimi
spotkać! Czy chcesz może... – Spojrzał na nią zmartwiony.
– Chcę zapomnieć o tej rozmowie. Żyć tak, jak wcześniej. Czy
możemy udać, że Blaise Zabini w ogóle nie istnieje? Proszę? – zapytała z bólem
w głosie.
– Jasne. Będę milczał jak martwy bazyliszek. – Zaczęła już iść,
ale złapał dziewczynę za rękę. – Nora... Kiedyś i tak będziesz musiała to
wyjaśnić.
– Kiedyś. Nie teraz.
– Dobrze... – Westchnął widząc upór w oczach przyjaciółki. – Jakby
co, to o bliznach nic się nie dowiedzieliśmy, ok? – Przytaknęła mu. – Dobrze.
Chodź poznać swoją nową rodzinę.
*rozdział poprawiony*
Ja WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM :D
OdpowiedzUsuńZajebisty ze mnie detektyw :D
fuck yeahhh :D
Dobra, a teraz koniec zachwalania mojej zajebistości, trza wyjaśnić o co kaman :D
Mówiąc, że wiedziałam miałam na myśli, że przypuszczałam że związek z przeszłością Nory (bądź Kasjopeji) mają Malfoyowie :D Ciekawe kiedy powie Scorpiusowi :D Albo raczej kiedy Albus mu powie :D Nie wiem czemu, ale go bardzo, ale to BARDZO go lubię :D Trzeba go dodać do mojej listy fikcyjnych przyszłych mężów :D
Szkoda mi Blaisa, stracił ukochaną i dziecko, ale dzieci nie powinny być okłamywane i nie powinny cierpieć w ramach zemsty. To jest niesprawiedliwe.
Fajna była scena, gdy Nora próbowała rozweselić Chrisa :D Ciekawe jak będzie teraz traktowała Jamesa :)
Rozwalił mnie ten czołg xD hahaha :D To było dobre :D I LIKE IT :D
Przyjemnie się czytało i nie za bardzo zwracałam uwagę na błędy, ale wydaje mi się, że ich nie było :D
Pozdrawiam i życzę weny,
Calypso
Brawo :D Ale to dopiero rozgrzewka. Zobaczymy jak twój detektywistyczny instynkt poradzi sobie przy kolejnych rozdziałach...
UsuńCieszę się, że się podobało i bardzo dziękuję za komentarz. Każdy daje mi niezłego kopa do pisania kolejnych rozdziałów.
Z Malfoyami to jeszcze nie koniec...
Też masz fikcyjną listę mężów? U mnie na szczycie jest jednak Leo Valdez <3
A mi się coraz lepiej pisze. Powoli łapię dobry rytm i odnajduję swój własny styl. Pracuję nad tymi przeklętymi opisami, ale chyba jest już lepiej.
Jeszcze raz dziękuję i zapraszam ponownie. :)
~Gabriela
Świetne opowiadanie!Czekam na kolejne rozdziały i dalszy rozwój akcji <33
OdpowiedzUsuńDziękuję. Jutro już bedzie nowy rozdział. :)
UsuńJeśli nie wstawisz następnego rozdziału szybko to normalnie cię rozszarpie przez ciebie nie będę mogła spać w nocy z podekscytowania!!!
OdpowiedzUsuńGallo Konio Anonim
Hahah aż tak? Kurcze nie sądziłam, że takie emocje wywołam. Schowaj pazury, tygrysico. Aby twoje zdrowie, ani moje, nie ucierpiało rozdział jutro się pojawi. :)
UsuńZapraszam ponownie.
Miej nadzieję, że prześpię tę noc xD
UsuńGallo Konio Anonim
Hhahah chyba umrę mój kochany Scorpius ma siostrę xD Jeszcze trochę a ogłosze ten blog jednym z najlepszych na świecie (o ile już taki nie jest :P) Tylko tego nie spieprz!
OdpowiedzUsuń~ Minewra
Niespodzianka! :D Dzięki i postaram się XD
UsuńNo to mnie zszokowałaś :D Coś tam niby podejrzewałam, dawałaś małe tropy, ale z góry założyłam, że to mało możliwe. Naprawdę potrafisz zaskoczyć czytelnika... Wow...
OdpowiedzUsuńNo to cała prawda o bliznach wyszła na jaw, a na dodatek Nora poznała mroczny sekret Jamesa Pottera - chłopak lubi plotkować. Poniekąd wydaje mi się to niemożliwe, a jednak w to wierzę, więc prawdopodobnie jestem równie łatwowierną osobą, co Nora, choć ja z reguły nie ufam obcym :3
Szczerze to zastanawiam się, co będzie dalej?
Nie mogę się doczekać, aby przejść do następnego rozdziały, przy czym ten naprawdę mnie zaskoczył, szkoda tylko, że jest taki krótki, ale w końcu podzieliłaś go na dwie części. Nie przedłużał jeszcze i zabieram się za dalsze czytanie!
Pozdrawiam ^^
Wiedziałam, że Cię zaskoczę XD Po prostu jakoś to czułam... he he he
UsuńDziękuję Ci bardzo, że komentujesz mi wszystkie rozdziały. Ja niestety będę mogła do twoich wrócić dopiero w weekend... Już teraz nie powinnam odpowiadać, bo jutro czeka mnie spr z chemii, ale... Nie mogę się powstrzymać.
Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, że jest siostrą Malfoya! Ja zawsze wiem!
OdpowiedzUsuńHahaha brawo, o Tajemniczy Anonimie :D
UsuńAAAAAAA!!!! GVDHXDFVXDHOPBXXSDC!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńGENIALNE *.* <3
Dziękuję bardzo, o Drugi Tajemniczy Anonimie :D
UsuńDawno nie czytałam tego rozdziału... Ale to chyba jeden z moich ulubionych.
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńByłam na telefonie ;)
OdpowiedzUsuńAkcja potoczyła się zupełnie inaczej niż myślałam. Sądziłam, że mogła to zrobić matka Nory, zazdrosna czy coś, ale nie sądziłam że będzie tak! Ja zapewne zachowałabym się zupełnie inaczej na miejscu głównej bohaterki, on ją naprawdę kocha. Powinna mu wybaczyć od razu!
OdpowiedzUsuńNo to jest jednak trochę skomplikowane. Moja bohaterka czuła się zdradzona i dała się ponieść emocjom, jednak - być może, po pewnym czasie, żeby nie spojlerować - zrozumie Blaise... :)
UsuńŁooooo. Nie wiedziałam, że odpowiedź przyjdzie tak szybko XD No i moje podejrzenia się potwierdziły <3 zaskoczyłaś mnie tylko tym w jaki sposób Nora została z Blaisem. Nie spodziewałam się tego! Nowa spotka się ze swoimi rodzicami, prawda? ;>
OdpowiedzUsuńLecę szukać odpowiedzi <3
/AM
Czekała tuż za rogiem ;)
UsuńMam takich zdolnych czytelników :D Wszystko potrafią odgadnąć!
Bardzo prawdopodobne... ;3
Pozdrawiam!
Witaj! Takiej przyczyny blizn i związanej z nimi całej historii to się nie spodziewałam! Nieźle mnie zaskoczyłaś dziewczyno!
OdpowiedzUsuńOd początku Nora bardzo się zmieniła. W każdym kolejnym rozdziale możemy to zobaczyć. Bardzo mi się to podoba. Cieszę się, że trafiłam na tego bloga i lecę czytać dalej jak mam jeszcze czas.
Pozdrawiam ~MJ
Taki był mój cel. Cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć :D
UsuńTo tylko pokazuje, jak wielki wpływ na człowieka ma środowisko, w którym żyje, ale także ludzie, z którymi obcuje.
Pozdrawiam!
Rozmowa z Chrisem nag gofrem świetna i jej oburzenie, ze niby chłopak uważa ją za gruba :P
OdpowiedzUsuńOjej szkoda mi Chrisa, ciekawe co James ma w tej sprawie do powiedzenia, czyli dlatego chłopak jest rannym ptaszkiem, unika śniadań z resztą uczniów, którzy przez plotki za nim nie przepadaja.
czołg? nie, no nie mogę :)
Wkurzył mnie pan B! Kurczę jak mógł jej wmawiać że jest nienormalna i ze jej się to wszystko przewidziało? Dobrze, że Al wkroczył do akcji :)
Końcówką mnie zabiłaś, po prostu!
Tak mi żal Blaisa, jego historia... Boże czytałam z gęsią skórką na rękach. Nora jest córką Malfoyów! Matko!
Nora jest siostrą Scorpiusa! Maaaatko!
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Dokładnie dlatego.
UsuńChris... jest dość specyficzny XD Tyle mogę napisać.
I to jaki czołg! Jestem pewna, że nigdy takiego nie widziałaś :D
Zabiłam? omg... inwazja zombie... czym ją zabić?? nie no. zostawia fajne komentarze.... niech jeszcze trochę pożyje...
TAK! :D
TAK!
Oni by raczej powiedzieli: MEEEERLINIE!
Pozdrawiam!
O, Meeerlinie!
OdpowiedzUsuńNo dobra. To było zaskakujące. Bardzo. Scorpius jest jej bratem, nie pomyślałam nawet o tym…
Hahaha wciąż zaskakuje! :D
UsuńWłaśnie wróciłam z pracy, dostałam kolacyjkę do łóżka i sobie przysiadłam z nią do twojego opowiadanka ;-)
OdpowiedzUsuńAle rozbiła to mechanicznie - robiła
tylko ja mogłem ją zaradzić - zdradzić
A więc jednak historia ma głębsze dno. Szczerze nie dziwię się facetowi, że się zemścił. Szkoda tylko, że kosztem dziewczynki.
Ubawiłam się przy wzmiance, ze Nora gadała ze starszym chłopakiem bez wstydu. To brzmiało trochę tak jakby był od niej starszy o dużo dużo, a oni przecież prawie rówieśnicy.
Tak czy inaczej historia opowiedziana przez Blaise mówi to samo co powiedział znienawidzony przez Jamesa chłopak. Lepiej mieć jednego szczerego przyjaciela, niż takie zgniłe jajo w towarzystwie.