niedziela, 28 września 2014

Rozdział 15

Nieoczekiwany sojusz

Później.
Nie teraz.
Wynagrodzę ci to. Obiecuję.
Chris słyszał te słowa wiele razy w ciągu minionego tygodnia.
Miał już dość.
Facet potrafił stwierdzić, kiedy zostaje spławiony. A Nora właśnie to robiła. Odrzucała go.
Mógł to zrozumieć.  Przecież byli tylko parą ,,na niby”. Prawda? Ona nic go nie obchodziła.
Tylko dlaczego… czuł się tak bardzo zraniony?
Nie przywiązywał się łatwo do ludzi. Nigdy nie wpuszczał ich pod swoją skorupę. Dlaczego dla  niej zrobił wyjątek? Nie wiedział. Była po prostu… taka delikatna. Poczuł się kimś ważnym, gdy znalazł ją wtedy przy jeziorze. Pragnął ją ochronić i się nią zaopiekować. Lubił ją za to, że wciąż go zaskakiwała, a także za jej upór. Większość osób nawet nie próbowała z nim zadzierać. Nora postanowiła go otworzyć. Ale dlaczego musiała go od razu porzucić?
Miała swoje problemy. Rozumiał to. Ale do cholery jasnej… Dlaczego w te problemy musieli być zamieszani Potterowie?! Zawsze któryś się koło niej kręcił. Cormac ich nie cierpiał. Jamesa nie lubił z wiadomych powodów, a jeśli chodzi o Albusa… Chrisa irytowali tak bardzo skomplikowani ludzie. Młodszy chłopak był dla niego jak zagadka lub bardzo nieprzyjemne równanie z numerologii, którego za nic nie umiał rozwiązać. Nie wierzył także w to, że Nora jest dla niego tylko przyjaciółką. Serio? Przyjaźń damsko–męska nie istniała w dzisiejszych czasach. Albus musiał mieć jakiś interes!
Obserwował ich teraz. Wiedział, że to trochę nienormalne, ale… nic na to  nie mógł poradzić.
Dla niej urwał się z lekcji. Dlaczego? Bo się zakochał.
Tak mu się przynajmniej wydawało.
Tak bardzo piękna…
Patrzył, jak się śmiała. Albus coś do niej powiedział, a ona odrzuciła głowę do tyłu i wybuchła tym swoim beztroskim śmiechem. Chris dostrzegał wiele szczegółów. Na przykład to, w jaki sposób opierała dłoń na ramieniu Pottera. Jakby chciała go powstrzymać przed wypowiedzeniem kolejnych słów.  To, jak w jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki, a oczy lśniły niebezpiecznym blaskiem…
Chris czuł, że to wszystko nie tak. To nie tak powinno wyglądać! To z nim powinna się tak śmiać!
Największym ciosem było dla niego to, że przestała przychodzić na ich wspólne śniadania. Spytana o powód, rzekła: Nie mam już rano czasu.
Przekaz był jasny: unikam cię, koleś. Zostaw mnie w spokoju!
Chciałby to zrobić. Chciałby się od niej oderwać. Ale nie mógł.
Ukrył się ponownie za kolumną.
Starał się obserwować Norę dyskretnie, ale tym razem mu się to nie udało.
Pod najbliższą ścianą stał pewien czarnowłosy chłopak i patrzył na Cormaca z politowaniem.
~~*~~*~~*~~
– … a wtedy czarownica mówi: ,,To nie ja! To moja foka!”!
Nora czuła się szczęśliwa. Tak naprawdę szczęśliwa. Sprawy układały się idealnie. Udało jej się naprawić relacje z Jamesem i Fredem. Zaczęła się jakoś dogadywać ze swoimi współlokatorkami. Scorpius próbował być dla niej mniejszym dupkiem niż zwykle, a Albus… był najlepszym przyjacielem pod słońcem! Dziękowała Merlinowi za niego. Potter wspierał ją we wszystkim. Dzięki niemu udało jej się trochę dojść do siebie po dziwnych zdarzeniach, które ostatnio miały miejsce.
Z drugiej strony czuła smutek. Jej ,,związek” z Chrisem był totalnym dnem. Wciąż obiecywała sobie oraz Alowi, że zerwie z nim kontakt i przestanie go zwodzić, ale… za każdym razem tchórzyła. Miała wrażenie, że tylko dzięki Cormacowi jej przyjaźń z Jamesem się układała. Potter niczego nie próbował, bo miał pewność, że Nora jest zajęta, a ona po prostu nie chciała tego niszczyć. Nie zniosłaby, gdyby miał się on teraz dowiedzieć o jej oszustwie i o uczuciach, które się w niej gromadziły.
Codziennie towarzyszył jej także strach. Profesor Queen zachowywała się jakby nigdy nic. Nora próbowała porozmawiać z nią po kilku lekcjach, ale stara wiedźma zawsze ją zbywała. Patrzyła tylko tymi swoimi bystrymi oczami i mówiła: Nie mam teraz czas, moja droga. Ironiczne, prawda?
Sytuacja z Tamarą także się nie wyjaśniła. Amy i Andy uważały, że ona jest naprawdę dobrą aktorką i że to tylko kwestia czasu, gdy pokaże swoje prawdziwe oblicze. A wtedy one już się nią zajmą.
Nora nigdy nie przypuszczała, że poczuje sympatię do tych dwóch dziewczyn. Ale tak się stało. Gryfonki znalazły sobie nowy obiekt nienawiści i ,,wpuściły” ją do swoich kręgów. Zabini nadal miała się na baczność, ale powoli zaczynała doceniać złośliwy humor Amy i przebiegłość Andy. Były niebezpiecznymi graczami. Dlatego Nora uważała, że dobrze postąpiła, wchodząc z nimi w komitywę. Jak to szło…? Miej przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej?
Kolejnym zmartwieniem dla dziewczyny był zerowy kontakt z Blaise’m… Codziennie na śniadaniu siedziała jak na szpilkach, trzęsąc się z niecierpliwości. Każda nadlatująca sowa powodowała w niej stres, a później rozczarowanie, gdy lądowała przed inną osobą. Czuła, że stało się coś złego… Żywiła nadzieję, że do świąt się z nim pogodzi i będzie mogła wrócić do domu, ale nie zapowiadało się na to. Zabini miała dość tej ciągłej niepewności! Chciała działać! Lecz pod czujnym okiem nauczycieli, a zwłaszcza profesor Queen oraz aurorów, którzy kręcili się po szkole od ostatniej tragedii, nie mogła nic zrobić.
Pomagała ukrywać się Albusowi przed jego ojcem, który parę razy pojawił się w Hogwarcie, wzbudzając tym sensację wśród wszystkich roczników. A sprawa morderstwa profesora Grucy wciąż była nierozwiązana… Dlaczego Al unikał ojca? Nora nie wiedziała. Albus nie chciał jej powiedzieć, ale czuła, że musiało dojść pomiędzy nimi do jakiegoś zwarcia. Dziewczyna postanowiła nie naciskać. Wiedziała, że Potter powie jej, gdy będzie gotowy.
Albus miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Wciąż opowiadał jakieś dowcipy i zachowywał się, jakby wypił zbyt dużo kawy na śniadanie lub dorwał się do prywatnych czekoladowych zapasów Scorpiusa. A to w sumie bardzo możliwe.
– Al! Uspokój się! – powiedziała ze śmiechem, gdyż chłopak właśnie oświadczył, że ma zamiar wspiąć się na najbliższy pomnik jakiejś starej i zapewne bardzo ważnej czarownicy. – Co się dzieje? Skąd to szczęście? Tylko mi nie mów, że kogoś poznałeś, bo wiesz… mogę być zazdrosna… – zażartowała, uśmiechając się do niego sugestywnie. Chłopak gwałtownie spoważniał i uciekł wzrokiem w bok. Na jego policzkach wystąpił delikatny rumieniec. Norę zatkało. – Nie wierzę! Zgadłam! Al! Ty naprawdę kogoś poznałeś! – Zaczęła wokół niego skakać i po każdym pytaniu walić go w przypadkową część ciała. – Kim ona jest? Bo to chyba ona, prawda? Znam ją? Ładna? Z dobrej rodziny? Koniecznie się wypytaj o jej stan uzębienia… Słyszałam plotę, że w tych najbardziej tradycyjnych rodzinach w ogóle nie dba się o zęby… Obrzydliwe, prawda? Najlepiej także wybadaj, czy nie choruje na jakąś chorobę weneryczną. W dzisiejszych czasach coraz trudniej o porządną osobę do kochania. A bezpieczeństwo ponad wszystko! Zapamiętaj, co ci ciocia Nora mówi. Kiedy ją poznam? – Skończyła i spojrzała na niego z wielką radością w oczach. Po tak długim monologu miała problem z zaczerpnięciem powietrza.
Albus zmierzył ją wzrokiem. Całe jego podekscytowanie wyparowało, choć na wargach wciąż czaił się uśmieszek. Chłopak nachylił się powoli nad Norą i powiedział bardzo wyraźnie, akcentując każde słowo:
– Nie. Poznasz.
Odwrócił się na pięcie i zaczął iść w kierunku schodów.
Nora nie mogła w to uwierzyć. Co on powiedział? Sapnęła z irytacji i pobiegła za nim.
Ciężko było go dogonić - biorąc pod uwagę jej krótkie nóżki i jego wielkie kroki - ale w końcu się udało.
– Jak to ,,nie poznam”? Co to w ogóle ma znaczyć? – Z głosu dziewczyny biło niedowierzanie. – Nie przedstawisz mi jej?
Albus zdecydował się ją ignorować.
Nora wiedziała, że to jedyny moment, by z nim porozmawiać, gdyż zaraz miał zadzwonić dzwonek. A korytarze wypełnione dzieciakami w wieku od jedenastu do siedemnastu lat, to nie odpowiednia sceneria do wielkich miłosnych wyznań. Mieli teraz okienko - jedyne wspólne w ich różnych planach.
– Albus! Nie rób mi tego! No, powiedz! Ja ci przecież wszystko mówię… – powiedziała smętnym głosem, zagradzając mu drogę i rzucając mu spojrzenie zbitego psiaka, któremu nikt nie mógł się oprzeć.
– Nic ci nie zdradzę. To moja sprawa. – Jego słowa miały być poważne, tak jak cała jego postawa, ale oczy i drgania kącików ust go zdradzały. On się śmiał!
– Teraz to już nic nie rozumiem…
Albus westchnął, spojrzał w niebo, jakby chciał rzec: i co ja mam z tą dziewczyną zrobić?, i powiedział:
– To nic poważnego. To zabawne, ale wcześniej nawet nie zwracałem na nią uwagi. Ale dzisiaj rano… gdy na siebie wpadliśmy… to było po prostu jak uderzenie. Dosłownie, ale też w przenośni. Magia. – Spojrzał na Norę, jakby się spodziewał, że ta go wyśmieje. Ale dziewczyna nie miała takiego zamiaru. Słuchała z największą uwagą. Cieszyła się, że Al kogoś poznał. Chciała zapamiętać ten moment jak najlepiej. – Pogadaliśmy kilka minut. – Chłopak urwał i uśmiechnął się pod nosem, wspominając tamtą chwilę.
– I? – Nora nie chciała go popędzać, ale za sekundę miał zadzwonić dzwonek. A nie wiedziała, kiedy znów uda im się porozmawiać. Może dopiero na kolacji.
– I tyle. – Wzruszył ramionami, przełożył torbę na drugie ramię i wznowił wspinaczkę po schodach.
Nora miała ochotę go udusić. Dlaczego musiał być taki tajemniczy!?
– Nie masz zamiaru mi powiedzieć, kim ona jest?
– Nie. – Znów wzruszył nonszalancko ramionami i uśmiechnął się w łajdacki sposób. – Jak ci powiem, to zaczniesz się w to mieszać i wszystko komplikować. Nie, dzięki. Sam sobie poradzę. A zresztą… musisz się trochę pomęczyć. Życie wtedy będzie ciekawsze, nie sądzisz?
Chłopak po raz ostatni na nią spojrzał. Wiedział, że było warto. Nawet jeśli się teraz wścieknie. Nawet jeśli zacznie węszyć. Wiedział, że to jej może trochę pomóc. Choć odrobinę odwrócić uwagę od jej problemów. A zresztą… mina dziewczyny była bezcenna. Szok. Chichocząc pod nosem, wbiegł na szczyt schodów i poleciał na historię magii.
Zanim Nora wyszła z oszołomienia, Albus był już daleko. Ale i tak usłyszał głośny krzyk:
– Albusie Severusie Potter… JESTEŚ MARTWY!
~~*~~*~~*~~
Smoki są bardzo niebezpieczne.
Roxie o tym wiedziała. Już od małego miała do czynienia z tymi stworzeniami. Pierwszą rzeczą, jaką musiał wiedzieć każdy smoczy jeźdźca, to właśnie to: Smoki są bardzo niebezpieczne.
Ale dziewczynie trudno było w to uwierzyć, gdy stała przed jednym z nich i patrzyła mu w oczy. To właśnie po nich można określić wiek stworzenia, choć to bardzo trudna sztuka. Tylko najlepsi z najlepszych rzucali okiem na smoka i bezbłędnie podawali ich wiek. Roxie do nich się nie zależała, ale po prostu czuła… czuła tę starość.
Dzisiaj mieli mieć wyjątkową lekcję. Inną niż zwykle. Odwiedzili Matkę.
A Roxanne Weasley poznała swoje przeznaczenie.
Ale może zacznijmy od początku…

– Wstawaj!
– Nie!
– Musisz wstać!
– Wcale nie muszę…
– Musisz! Szkoła czeka!
– Jeszcze pięć minut, mamo… Nie mam sił…
– Nie jestem twoją matką! I całe szczęście! Z taką córką długo bym nie wytrzymała… Ej! Wstać nie możesz, ale rzucać poduszką już tak? A podobno sił nie masz. Co ty robisz po nocach?
Co Roxanne robiła po nocach? Oj, dużo. Jeżeli można tak nazwać opiekę nad pięknymi jajami oraz próbę nie zakochiwania się w pewnym chłopaku… Bardzo marną próbę… Jak pomyśli o jego uśmiechu… lub tych pięknych zielonych oczach… lub… Aaa!
Roxie usiadła gwałtownie na swoim łóżku i posłała mordercze spojrzenie Sam.
– Zaklęcie moczące? Serio? – Spojrzała na nią spod łba. – Przecież mówiłam, że już wstaję!
Podniosła się z łóżka, próbując zachować twarz - co było bardzo trudne, biorąc pod uwagę jej mokry strój - i śmiertelnie obrażona pomaszerowała do łazienki.
Wracając, wciąż nie raczyła spojrzeć na swoją współlokatorkę, która z perfekcyjną doskonałością nakładała ciemny eyeliner. Samantha dziś zdecydowała się na czarne włosy z dwoma białymi pasemkami i na bardzo ciemny wizerunek. Roxie czasem nie rozumiała stylu amerykanki. Ubierała się modnie, ale twardo. Na jej nogach zawsze znajdowały się glany, ale ona sama wyglądała, jakby uciekła z pokazu mody dla wampirów. Dziewczyny były swoimi przeciwieństwami. Proces szykowania się, tak bardzo dokładny i wyszukany u Sam, w przypadku Roxie ograniczał się do podniesienia koszulki z podłogi, powąchaniu jej i ewentualnym założeniu. Lubiła proste ubrania, które podkreślały krągłe kształty, ale które nie ograniczały. Sam za to jako metamorfomag mogła codziennie być kimś innym. Roxie i Tobey mieli taką małą teorię, że piersi dziewczyny z każdym dniem powiększają się o rozmiar - ku uciesze Hektora - ale ona zaprzeczała tym pogłoskom. To właśnie z Samanthą i Tobey’m trzymała się w szkole. Lubiła ich, a oni jak na razie akceptowali także ją. I czego więcej chcieć do szczęścia?
Jego - szepnęło cicho serce.
Nie! - odpowiadał umysł.
Starała się o tym wszystkim nie myśleć i skupić się na swoim napiętym grafiku dnia.
Oprócz wielu godzin ćwiczeń, których z każdym dniem przybywało coraz więcej, Roxie musiała się po prostu uczyć. Nie bez powodu Tiara Przydziału umieściła ją w Ravenclawie… Dziewczyna od zawsze cechowała ambicja i inteligencja. Ale nie w ten niezdrowy sposób co Rose. Roxie lubiła kombinować. Była także zdania, że szkoła powinna ją uczyć tylko tego, co się jej przyda w przyszłości. Dlatego tak bardzo podobało jej się w Rumunii. Tutaj znali się na rzeczy. Mieli wiele do zaoferowania, choć wciąż nie rozpoczęli z nimi lekcji latania.
Sam pomalowała w końcu oczy. Nachyliła się do lustra i uniosła palcem kącik oka, aby sprawdzić, czy wszystko jest idealne. Zadowolona oparła się o krzesło i dopiero wtedy spostrzegła, że Roxie ją obserwuje i powstrzymuje się od śmiechu.
– Co? – mruknęła zmieszana. – Coś się stało?
– No nic. Zastanawiam się tylko dla kogo się tak stroisz… Bo wiesz… Jeżeli ma z tym związek pewien przystojny Grek…
Samantha wywróciła tylko oczami. Lubiły się tak przekomarzać, a sprawa Hektora była ostatnio ulubionym tematem Roxie.
– …to będziesz pierwszą osobą, która się o tym powinna dowiedzieć, tak? – odparła Sam po chwili. Weasley przyzwyczaiła się do tego, że dziewczyna potrzebowała chwili namysłu przed odpowiedzeniem. Ale to tylko sprawiało, że  jej cięte riposty zawsze były na poziomie i bawiły obydwie. – Lepiej się pośpiesz, mądralo. Znając ciebie będziesz jeszcze musiała pochłonąć swoją codzienną porcję kalorii.
– Czyżbyś sugerowała, że jestem gruba? – Roxie wychyliła głowę zza sterty ubrań, w której grzebała. Nigdzie nie mogła znaleźć swojej ulubionej bluzy. – Widziałaś może…?
– Trzecia szuflada w komodzie. Dałaś ją ostatnio do prania. – Sam spakowała książki do swojego plecaka. – Idziemy, mój ty kochany grubasku?
– A jednak! Gdybym chciała, to bym mogła być nawet chudsza niż ty, mój ty kochany szkieletorze. Ale nie chcę! – Roxie wyszczerzyła się i przytrzymała przyjaciółce drzwi. Razem skierowały się na parter do kuchni.
Wszyscy już siedzieli przy stole. Każdy miał stałe miejsce. Karą za nieprzestrzeganie tej zasady była trwała ślepota… No. Bez przesady. Ale coś podobnego mogłoby się komuś przytrafić.
Dziewczyny wsunęły się na swoje miejsca i zaczęły szybko jeść. Nikogo już nie dziwiło to, że Roxanne potrafiła zjeść na śniadanie z dwanaście kanapek, a Sam na przykład wypić tylko kawę. Po prostu takie były.
Roxie próbowała skupić się na rozmowie z Tobey’em, który opowiadał im o swoim nowym rysunku, ale bardzo ją rozpraszała para siedząca na końcu. Wyglądało na to, że Jules i Elena się o coś sprzeczali. Weasley w duchu się lekko ucieszyła, ale od razu zalało ją poczucie winy. Ona taka nigdy nie była. Nigdy nie radowało ją czyjeś nieszczęście…
Gwałtownie wstała od stołu, przewracając przy tym krzesło i ściągając na siebie uwagę wszystkich osób. Zaklęła pod nosem, mruknęła do nikogo konkretnego, że czegoś zapomniała z pokoju i wybiegła z kuchni.
Dlaczego tak dziwnie zareagowała? Co się z nią w ogóle działo? Chodziła w kółko po pokoju, zadając sobie te pytania. Ona po prostu… nie mogła znieść bólu w jego oczach. Miała ochotę - nie! - ona MUSIAŁA go pocieszyć. Nigdy nie czuła się w taki sposób.
Wzięła kilka głębokich oddechów i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Jej policzki były delikatnie zarumienione, ale oprócz tego nic nie świadczyło o tym, że przeżywa wewnętrzy dramat. Postanowiła związać włosy w koka, którego momentalnie jednak rozpuściła, przejechać pędzelkiem do pudru po twarzy i rozpocząć ten dzień jeszcze raz. Tym razem - jako silna i niezniszczalna kobieta. Miała na nazwisko Weasley, a to do czegoś zobowiązywało!

Dalsza część dnia minęła jej bezproblemowo. Trzymała się swojego postanowienia i nie okazywała emocji - zwłaszcza, gdy miała wrażenie, iż Jules spogląda na nią częściej niż zwykle… Nie żeby zwracała no to uwagę, oczywiście.
Jako ostatnie zajęcia odbywały się badania nad smokami, przed którymi mieli przerwę obiadową. Po raz pierwszy w życiu Roxie nie była głodna. Postanowiła przed zajęciami porozmawiać z wujkiem. Nie miała zamiaru zdradzać mu swoich zmartwień, po prostu rozmowa z nim zawsze jej pomagała.
Wspięła się pod górę, aby dostać się do jego prywatnych kwater. Po drodze mijała wielu ludzi, którzy witali się z nią bardzo serdecznie. Nie wiadomo z jakich powodów, każdy rocznik znał ją i lubił… Roxie podejrzewała, że Charlie musiał zrobić jej reklamę wśród klas, które uczył. Rozpoznawali ją także przez tę pierwszą próbę, gdy Iskierka  zaatakowała. Tak, ją. Bo nie było żadnych ich. Ta przygoda dotyczyła tylko jej. Ale wracając do tematu… Szkoła to tylko szkoła. Plotki wszędzie szybko się rozchodziły.
Nim się zdążyła zorientować i do końca pogrążyć w swoich myślach była już pod domkiem swojego wujka. Uchylone drzwi powinny ją ostrzec, że coś nie grało, ale w tamtym momencie nawet przez myśl jej to nie przeszło. Usłyszała głosy dochodzące ze środka.
– …niebezpieczeństwie. Nie wiem już co robić… – Niektóre słowa docierały do niej zniekształcone, ale Roxie była pewna, że nie zna osoby, która mówiła. – Musisz być ostrożny. Nie mamy za wiele czasu. Wkrótce może być za późno.
– Rozumiem to – powiedział wujek. – Ale mam związane ręce…
–  Dobrze. Po prostu… wydaje mi się, że ktoś od was musi wiedzieć. – Szuranie krzesła było dla Roxanne sygnałem do odwrotu.
Wycofała się w głąb ścieżki, udając, że dopiero się po niej wspięła.
Z domku wyszedł ciemnoskóry mężczyzna i minął ją pośpiesznie, nawet nie patrząc w  jej stronę.
Roxie jakby nigdy nic zapukała w drzwi i bez pozwolenia weszła do środka. Postanowiła dla swojego własnego dobra udawać, że niczego nie słyszała ani nie widziała. Charlie nie należał do ludzi, którzy łatwo wpadają w złość, ale jak już się to stanie… Roxanne tylko raz widziała jego napad furii i do dziś śniły się jej koszmary po nocach…
– A. To ty – mruknął tylko, nie podnosząc głowy znad swoich papierów.
– Skąd możesz wiedzieć, że to ja, co? Może byś zostawił to na później i zajął się swoją ulubioną siostrzenicą? – spytała, rzucając się na kanapę, stojącą w rogu.
Domek, w którym mieszkał Charlie w ciągu roku szkolnego, był bardzo mały. Na parterze znajdował się salono–gabineto–kuchnio–jadalnia. Miks wszystkiego. Piętro za to stanowiło królestwo wujka, do którego nikogo nie wpuszczał - jego sypialnia.
Roxie zawsze czuła się u niego lepiej niż w swoim własnym domku. Często się u niego zaszywała. Przyjemniej mogła się uczyć w miejscu, gdzie nikt nie wrzeszczał ci za ścianą.
– Tupiesz. Bardzo głośno tupiesz. – Charlie w końcu na nią spojrzał i uśmiechnął się. – I tylko ty mnie tutaj odwiedzasz, więc…
– Tylko ja? A kim był ten facet? – Roxie musiała się o to zapytać. Była bardzo wścibską osobą i nie mogła się powstrzymać.
Wujek przez chwilę milczał. Podpisał ostatnią kartkę i wstał od biurka. Dopiero, gdy wygodnie umiejscowił się koło niej na kanapie - i podał jej ciasteczka; dobrze ją znał - odezwał się:
– Nikt specjalny. Stary znajomy. On… – Charlie wzruszył tylko ramionami i wgryzł się w pieguska. – Nieważne – zakończył i zmienił temat.
Roxanne dała się wciągnąć w rozmowę. Wiedziała, że pewnych rzeczy wujek nie może jej zdradzić. Rozumiała to, ale zawsze w takich sytuacjach czuła się lekko odrzucona. Było to głupie, ale… nic nie mogła na to poradzić.
Po rozmowie z wujkiem czuła się znacznie lepiej. Powrócił jej dobry humor. Razem udali się na lekcję, a tam…

– Spotkacie się dzisiaj z Matką.
Roxie i Sam wymieniły zdziwione spojrzenia. Nie miały pojęcia, kim była ta Matka, ale nie brzmiało to za dobrze.
Chyba nikt na sali nie wiedział, o co chodzi. Tylko ci, którzy uczyli się w szkole już od trzech lat, wymienili ze sobą podekscytowane spojrzenia.
Charlie był bardzo zadowolony z siebie i zaczął już zakładać płaszcz.
– Przepraszam, ale… kim jest Matka? – zapytał się Hektor, który pełnić funkcję przedstawiciela ich grupki. Nie zostało to wprost powiedziane, ale zawsze jak trzeba było coś załatwić, to pchało się do tego Greka. A on jakoś do tego przywykł.
– To wy nie wiecie? – Profesor Weasley się zdziwił. – Byłem pewny, że już dawno wam powiedziałem. – Przetoczył spojrzeniem po nich wszystkich i oparł się o biurko, trzymając w dłoni wełnianą czapkę, zapewne wyrób babci Molly. – Matką nazywamy najstarszego smoka na świcie. Nasz rezerwat ma to szczęście i jest jej domem. Rzadko się budzi, ale kiedy to się dzieje… Nie da się tego opisać… To jest naprawdę niesamowite! Musicie sami to zobaczyć. Idziemy!
Wyszli na dwór, gdzie czekała na nich ściana deszczu. Roxie nie cierpiała takiej pogody. Jej włosy zwiększały wtedy objętość dwukrotnie i wyglądały jak Afro. Tak. Afro zasłużył na pisanie wielką literą. Bo ono żyło. A ona naprawdę go nie lubiła. To była wojna! Ona wraz z Afrem musiała się kiedyś zmierzyć. Tylko oni. Na gołe klaty! Tak. To był bardzo dobry i realistyczny pomysł.
Roxanne szła koło Isabelle, która okazała się naprawdę miłą dziewczyną, choć dziwną i bardzo nieśmiałą, i próbowała schować włosy pod kaptur.
– Zaczekaj – powiedziała Hiszpanka i wyjęła różdżkę. Wskazała na jej Afro, mruknęła zaklęcie pod nosem i włosy Roxie zostały związane w pięknego warkocza. – Tak będzie ci wygodniej. – Dziewczyna posłała jej delikatny uśmiech i pociągnęła za rękę, by szły dalej. Przez ten zabieg zostały w tyle.
– Dzięki! Serio, Isa. Musisz mnie tego nauczyć! – Teraz Roxie bez problemu założyła kaptur. Szkoda tylko, że była już cała mokra. – Nigdy nie poznałam żadnych zaklęć na urodę. Moje kuzynki je uwielbiają.
– To nic trudnego. Znam tylko kilka podstawowych… i raczej z nich nie korzystam… – Isabel wpatrzyła się w plecy Haroona, idącego przed nimi. – Jeżeli twoje kuzynki je znają, to dlaczego ciebie nie nauczyły? – spytała szybko.
– Hm… Sama nie wiem. – Roxie wzruszyła ramionami. – Wychowywałam się w otoczeniu pięknych dziewczyn i kobiet. Moje ciotki, moja mama i moje kuzynki zawsze były ode mnie o wiele piękniejsze. Nigdy nie miałam z tego powodu żadnych kompleksów! Po prostu… gdy nie mogłam być piękną, rudowłosą lub blond, jasnoskórą dziewczynką… wolałam zostać chłopczycą. – Dziewczyna posłała Isabelle delikatny uśmiech. Nigdy nikomu o tym nie mówiła. Nie wiedziała, czemu jej to zdradza. Chyba po tylu latach musiała w końcu to z siebie wyrzucić.
– Rozumiem cię lepiej niż myślisz. – Isabel  chciała coś jeszcze powiedzieć, ale reszta klasy się zatrzymała.
Stali przed wielką jaskinią. Czarna, zimna i mokra - tylko tyle można było o niej powiedzieć. Roxie nigdy wcześniej jej nie widziała. Poznała już całkiem dobrze terytorium szkoły, ale ścieżki, którą teraz przyszli nie znała.
Razem z Isabelle podeszła bliżej. Hiszpanka odeszła do Eleny, a Weasley wypatrzyła w tłumie Tobey’a.
– Czy tylko ja mam wrażenie, że ta jaskinia nie jest przyjemnym miejscem? – mruknął chłopak, gdy stanęła koło niego. Wciąż nie mogła przywyknąć do tego, że w tak drobnym i małym człowieku może drzemać taka siła i męski głos. Gdy Tobey coś mówił, miała ochotę się rozejrzeć lub przemyć uszy. Ten głos zupełnie do niego nie pasował.
– Zaraz wyskoczy na nas śmierciożerca z siekierą i nas wszystkich zamorduje – powiedziała dramatycznie, obserwując swojego wujka, który gadał z dwoma czarodziejami. Dla dzieci z jej pokolenia najstraszniejszą zmorą byli właśnie śmiercożercy… Starsze dzieciaki zawsze straszyły młodsze, że jak czegoś nie zrobią to przyjdzie sługa Voldemorta i zrobi im coś złego.
Tobey zaśmiał się odrobinę za głośno - zwłaszcza biorąc pod uwagę jego bas i w ogóle.
– Doskonale! Pan Angelo zgłosił się na ochotnika! – wykrzyknął Charlie i podszedł do nich energicznie. – Wejdzie pan jako pierwszy do jaskini i nas poprowadzi. Potrzebuję kogoś do niesienia pochodni! – Profesor Weasley zauważył kontem oka, że Obrzydliwego Fabiana aż za bardzo cieszy ta sytuacja. Włoch był kolejną ofiarą. – Mam dwie pochodnie, panie Milano. Pańska pomoc także się przyda.
Roxie została sama. Ale niezbyt jej to przeszkadzało.
Jednak jako pierwszy do jaskini wszedł Charlie, niosąc przed sobą różdżkę i oświetlając drogę zaklęciem Lumos. Roxanne nie za bardzo rozumiała, po co im w takim razie pochodnie, ale wolała się nie odzywać. Jej wujek nie miał dzisiaj nastroju na wygłupy. Za raz za nim wszedł Tobey, dla którego pochodnia była zdecydowanie za duża i ciężka. Zrobiło jej się cieplej na sercu, gdy spostrzegła, że Jules zaproponował mu pomoc. Angelo z uśmiechem oddał mu pochodnię i w ramię w ramię weszli do środka. Później nadeszła kolej na Sam, która trzymała się blisko Hektora. Roxie uśmiechnęła się na ten widok pod nosem. Amerykanka mogła mówić, co chciała, ale dziewczyna wiedziała swoje. Ciągnęło ich do siebie. Dalej Przeklęta Różowa Trójka, która stała się dla niej praktycznie niewidzialna. Ona nie wchodziła im w drogę, więc one także zostawiły ją w spokoju. Isabel i Elena były kolejne. Zaraz po nich Roxanne zdecydowała się wejść. Nie chciała mieć do czynienia z Fabianem, który zamykał ich pochód.
Mruknęła pod nosem Lumos i pogrążyła się w ciemności…
~~*~~*~~*~~
– Cast rezygnuje.
Rose rzuciła się na kanapę w Pokoju Wspólnym, ogłaszając to wszystkim.
– Jak to rezygnuje? To ona w ogóle może to zrobić? – James uniósł głowę znad zadania z wróżbiarstwa, nad którym męczył się od godziny.
– Najwyraźniej może. Jest zrozpaczona po śmierci ukochanego i ma zamiar odejść.  – Rose wzruszyła ramionami i zaczęła się bawić bransoletką, którą ostatnio dostała od Scorpiusa.
Nora czuła, że chodzi o coś więcej. Rose i nerwowe tiki - to była nowość.
– Jaki jest haczyk? – zapytała spokojnie, obserwując ją uważnie.
Teraz przygryzła dolną wargę i zaczęła nawijać na palec kosmyki rudych włosów.
– Haczyk? Jaki haczyk? Nie ma żadnego haczyka…
– Rosie, czy ty właśnie próbujesz skłamać? – Fred uniósł wysoko brwi i spojrzał z niedowierzeniem na kuzynkę. Ona nigdy nie kłamała. W dzieciństwie nikt nie chciał się z nią przez to bawić. Dzieci nie lubiły skarżypyt.
– Ta… To znaczy, nie! Oczywiście, że nie! O co ty mnie podejrzewasz? – Spaliła buraka.
Nora, James i Fred wybuchli śmiechem.
– O Merlinie! Nie sądziłem, że dożyję tej chwili! – James otarł łzy i spojrzał na kuzynkę, która była bardzo zakłopotana. – Mów, Rosie. O co chodzi? Co cię skłoniło do tej beznadziejnej próby oszukania nas?
Rose otwierała kilka razy usta, ale żadne słowo nie chciało przez nie przejść. W końcu jęknęła przeciągle i ukryła twarz w dłoniach.
– Jestem kiepską kłamczuchą, wiem…
– Kiepską? Moja droga, to niedopowiedzenie roku. Jesteś tragiczną kłamczuchą! – Fred poklepał dziewczynę po głowie.
– Mama ma zostać dyrektorką – szepnęła cicho.
Zapadła cisza. Nora miała wrażenie, że czas został zatrzymany.
Fred znieruchomiał, co wyglądało nawet zabawnie; rozdziawione usta i szok wymalowany na twarzy. James przeklną tak brzydko i głośno, że drugoklasiści siedzący w pobliżu, posłali mu wystraszone spojrzenia i uciekli. A Nora… czuła się zaniepokojona.
Lubiła Cast. Nawet bardzo. Była typową kobietą z jajami. Konkretną, ale także na pewien sposób kochaną. Eleonorze wydawało się, że dyrektorka tylko gra taką ostrą. Za to Hermiona Weasley… nie zrobiła na niej dobrego wrażenia. I jej nie lubiła. To pewne.
– Dlaczego? – James odzyskał w końcu głos. – Dlaczego ją wybrali?! Przecież ma już pracę w ministerstwie!
– Stwierdzili, że ma doświadczenie w pracy z dziećmi, a zresztą była kiedyś aurorem, więc powinna sobie poradzić w obecnych czasach. – Głos Rose kipiał rozpaczą. Cała trójka podzielała jej uczucia.
– Przecież nie będziemy mieć z nią żadnego życia! Będzie donosić naszym rodzicom o każdym naszym przewinięciu! – Z tego całego oburzenia Fred wylał atrament na swoją pracę z eliksirów. Przeklną pod nosem i zaczął usuwać różdżką plamy. – A wiadomo chociaż, ile to będzie trwało? Bo to jest chyba tylko zastępstwo, co?
– Mam taką nadzieję… Idę. – Rose wstała na równe nogi i przygładziła sobie spódniczkę. – Muszę jeszcze powiadomić resztę naszej rodziny.
Chciała już odejść, ale James ją zatrzymał. Spojrzał jej w oczy z powagą i powiedział:
– Słodziutka Rosie… Tylko nie kłam już więcej, ok?
Oburzona Rose odeszła od nich pośpiesznie, żegnana salwą śmiechu.
~~*~~*~~*~~
– Widziałem cię.
Cormac wzdrygnął się słysząc ten głos. Odwrócił się powoli i stanął twarzą w twarz z ciemnowłosym chłopakiem, który go dzisiaj przyłapał na podglądaniu Nory.
– Myślałem, że Zabini jest twoją dziewczyną. Tak z wami kiepsko, że musisz ją śledzić?
– Czego ode mnie chcesz? – Chris nie miał ochoty na gierki. Przed godziną dostał wiadomość od Nory. Chciała się z nim spotkać po kolacji, pewnie żeby zerwać.
– Chcę tylko porozmawiać. – Chłopak nonszalancko wzruszył ramionami i oparł się plecami o ścianę.
– Dlaczego miałbym cię wysłuchać? – Chris tylko prychnął pod nosem i odwrócił się na pięcie, aby odejść.
– Lubię Norę i uważam, że powinna wiedzieć, że jej chłoptaś jest nienormalny… Ale możemy oczywiście porozmawiać, prawda?
Gryfon przeklną pod nosem i został na miejscu. Nie chciał, by Nora się o tym dowiedziała. Była dla nich jeszcze szansa, prawda?
– Dobrze. Zapytam jeszcze raz: czego ode mnie chcesz?
– Ja? Ja nic nie chcę. – Chłopak uśmiechnął się w bardzo mało radosny sposób i wskazał na ciemny korytarz obok siebie. – Ona czegoś od ciebie chce.
– Jaka ona…? – Chris zapytał niepewnie.
Po chwili dowiedział się kim była ona.
Dostał propozycję. I chyba nie mógł odmówić.
~~*~~*~~*~~
– A może tak: Chris, posłuchaj… Jesteś bardzo fajnym chłopakiem i w ogóle, ale… Ty i ja… To nie wypali.
– Możesz jeszcze dodać, że jesteście z dwóch różnych światów. Nieźle to brzmi. A i nie zapomnij wspomnieć, że chcesz, aby został twoim przyjacielem. Jestem pewny, że po tym na sto procent będzie cię wielbił i wasza przyjaźń zostanie uratowana – zaproponował Albus, który niekulturalnie mówił z pełną buzią. Przełknął i kontynuował. – Przestań się stresować. Będzie, co ma być. – Wgryzł się ze smakiem w udko kurczaka; tłuszcz spłynął mu po brodzie.
– Uch. Ohyda. – Nora zmarszczył nos i wytarła go serwetką.
– Czo? – zapytał się Al. A wyglądał tak uroczo, że Eleonora mimowolnie się uśmiechnęła.
– Co tam, gołąbeczki? – Tę chwilę przerwał Scorpius, siadając przy stole.
Nora postanowiła zjeść dzisiejszą kolację ze Ślizgonami. Musiała pogadać z Alem bez jego rodziny. A pogardliwe spojrzenia dało się jakoś znieść.
– Nora zastanawia się, jak zerwać z chłopakiem – powiedział  Al.
Dziewczyna nie mogła w to wierzyć. Rozdziawiła usta z oburzenia i chciała już nawrzeszczeć na chłopaka za zdradzanie jej tajemnic, ale nie pozwolił na to. Wepchnął jej do buzi bułkę.
– Cichajtaj, kobieto. Mężczyźni jedzą.
Nora wypluła pieczywo i powiedziała:
– Albus ma dziewczynę! – Spojrzała triumfalnie na przyjaciela. Jak chciał się tak bawić, to teraz ma za swoje.
– Wiem. – Scorpius patrzył na nich jak na wariatów. Po chwili wzruszył ramionami i zaczął jeść.
– Powiedziałeś mu?! – wykrzyknęła Nora, wstają od stołu. – A mi nie?! Jak możesz?! Wiesz, co… Friendship over!
Albus nie przejął się wybuchem dziewczyny. To były tylko żarty. Ale postanowił ją trochę udobruchać.
Wychylił się z ławki i cmoknął ją w policzek.
– Jutro ci wszystko opowiem. A teraz idź i zerwij z chłopakiem.
~~*~~*~~*~~
Matka była najpiękniejszym stworzeniem, jakie w życiu widziała. Najpiękniejszym, ale także największym.
Szli przez jaskinię z dziesięć minut. Każdy ze sobą rozmawiał. Od czasu do czasu dało się posłyszeć ciche nerwowe chichoty - jaskinia była bardzo niepokojącym miejscem, a dzieciaki próbowały wspierać się, jak najlepiej potrafiły.
Roxie z jakiś dziwnych powodów szła obok Cristiana. Nie miała z nim najlepszych relacji, biorąc pod uwagę, że przyjaźnił się Julsem, którego starała się unikać, ale teraz przyjemnie było mieć go obok siebie. Nie rozmawiali ze sobą, nie przeszkadzała im cisza. Roxie miło się zrobiło, ale także trochę głupi, gdy musiał pomóc jej wejść na wyższy stopień. Nie cierpiała być małym człowiekiem. Ale na szczęście chłopak nie zaczął się z niej z tego powodu nabijać, czym sobie bardzo zapunktował.
W pewnym momencie Charlie kazał im się zatrzymać.
– Zaraz ją zobaczycie. Zgaście różdżki; nie lubi naszego rodzaju magii. Proszę was także, żebyście zachowali milczenie – powiedział i poczekał, aż wykonają jego polecenia. – Idziemy dalej.
Minęli jeszcze jedno wzniesienie i ukazała im się Matka.
Leżała na boku - Roxie przeszło przez myśl, że przypomina greckiego boga, wylegującego się na szelągu - koło zielonego wodospadu. Jej łuski lśniły bielą, ona sama wyglądała na bardzo starą. Była przeogromna; gdyby chciała mogłaby ich zabić w mniej niż minutę. Roxanne najbardziej zachwyciły jej oczy - a raczej oko, które widziała. Wyglądało jak niebo nocą - gwieździste, pełne galaktyk i planet.
Dziewczyna od razu poczuła się przez nią przyciągana. Miała ochotę podbiec do niej i sprawdzić, czy ta ciemna plamka na jej czole była znamieniem, czy może jakąś starą raną… A także fakturę jej łusek… I…
– Hej. Stój, mała – mruknął Cristian, przytrzymując ją w miejscu. Nawet nie zauważyła, że zrobiła kilka kroków do przodu.
Kiwnęła głową, że już nad sobą panuje.
Stanęli wokół niej w półokręgu.
Roxanne nie miała pojęcia, na co czekają. Ale w powietrzu dało się wyczuć napięcie i zniecierpliwienie. Każdy był ciekawy, co zrobi Matka.
Zbliż się.
Roxie usłyszała w głowie głos. Mimowolnie zrobiła krok do przodu. Oprócz niej tę samą czynność wykonał Jules wraz z Cristianem. Reszta patrzyła na nich jak na szaleńców, ale oni nie zwracali na to uwagi.
Zbliżyli się do niej.
Matka uniosła się delikatnie - a wyglądało to niesamowicie, jak przepływ fali - i spojrzała najpierw na Julesa.
Roxie znów usłyszała ten głos w głowie: mocny, tabularny, wcale nie kobiecy. Miała wrażenie, że przepływa przez ziemię i biegnie od stóp aż po czubek głowy.
Julesie Flamel. Ty, którego przodek tak wiele uczynił dla świata czarodziei. Ty ich poprowadzisz. Będziesz najlepszy. Będziesz najdzielniejszy. Ale także najsłabszy. Twoim słabym punktem okaże się miłość… Masz moje błogosławieństwo. Idź i poznaj swoje przeznaczenie.
Jules stał zszokowany. Roxie także nie miała pojęcia, co oznaczają te słowa. Ale nie miała czasu, by się nad tym zastanawiać, bo Matka przemówiła po raz kolejny. Tym razem zwróciła się do Cristiana.
Cristianie Cioran. Twego przodka także kojarzę… Odwiedził mnie tu kiedyś. Nie popełnij tych samych błędów. Możesz wiele zdziałać i wierzę, że twój honor oraz lojalność zwyciężą zły los. Zazdrość będzie twym największym wrogiem… Masz moje błogosławieństwo. Idź i poznaj swoje przeznaczenie.
Roxie próbowała przygotować się jakoś mentalnie, ale jej się to nie udało. Była słaba i bezbronna, stojąc przed tą pradawną istotą. Czuła starość smoczycy. Czuła także, że nie spodobają jej się słowa, które wypowie w jej głowie.
Roxanne Weasley. Córko bohaterów. Ty, moja droga, będziesz mieć najcięższy los… Ale zakończenie jest tego warte. Będziesz miała moc zmienienia biegu  wydarzeń, ale cena… może być wielka. Bądź silna. Musisz nauczyć się ufać przyjaciołom, gdyż bez nich niczego nie zdziałasz. Ona się budzi. Ona chce zagłady nas wszystkich. Masz moje błogosławieństwo. Idź i poznaj swoje przeznaczenie.
Po tych słowach cała ich trójka zemdlała.
~~*~~*~~*~~
– Wiesz, co masz robić?
– Wiem…
– To dobrze. Nie zawiedź nas.
~~*~~*~~*~~
Chris spóźniał się już półgodziny. Nora zaczęła się niecierpliwić. To wcale nie ułatwiało jej zadania. Wiedziała, że musi zakończyć tę relację. To wszystko zabrnęło już za daleko.
Drzwi otworzyły się z hukiem. Christopher wparował do sali i stanął przed nią. Z jego twarzy bił jakiś dziwny upór i zdecydowanie.
Nora chciała już coś powiedzieć, ale on jej na to nie pozwolił.
 – Wiem, dlaczego tutaj jesteśmy. Chcesz ze mną zerwać. – Nora znów otworzyła usta, ale on kontynuował. – Ale to nie ty dziś ze mną zerwiesz. Ja to zrobię. Nasz związek był farsą. Potrzebowałaś mnie tylko do tego, by wkurzyć Jamesa… A ja na to się zgodziłem. Ale… to zabrnęło za daleko. Dlatego chcę to zakończyć - i ty też tego chcesz - więc… Może zapomnijmy o sprawie i zostańmy przyjaciółmi, co?
Norze spadł kamień z serca. Myślała, że to ona będzie musiała z nim zerwać i złamać mu serce, a tutaj proszę! Taka niespodzianka.
Dziewczyna była wstanie tylko kiwnąć głową i go lekko uścisnąć. Razem wyszli z sali - znów jako przyjaciele.
Z ciemności obserwowała ich Tamara Łukiniczna, która była bardzo zadowolona. Wszystko szło zgodnie z planem…



~~~~~~~~~~~~
Długo mnie nie było. Wiem i przepraszam was za to. Ale wróciłam i mam dla was najdłuższy rozdział jaki mi się chyba udało napisać! :D I wszystko idzie w takim kierunku w jakim chcę...
Mam do nas pytania:
1. Co tam u was słychać? - no muszę się o to zapytać, bo was nieźle zaniedbałam.
2. Kim jest ukochana Albusa?
3. Kim jest ONA, przed którą Roxie została ostrzeżona? - nie zgadniecie XD
4. I kim jest ciemnowłosy pomocnik Tamary?
Taki mały teścik. Nie przejmujcie się, jak nie będziecie znać odpowiedzi - bo właśnie tego oczekuję. Ale jestem ciekawa waszych teorii spiskowych.
Hm...  Dało się chyba zauważyć, że mamy teraz dwie główne bohaterki (Roxie i Norę), więc chyba przydałoby się zmienić szablon...  Jak myślicie? Jeśli macie jakieś pomysły to piszcie! :D
I na końcu... Dzięki za cierpliwość... I jeżeli chcecie kogoś mordować to tylko takiego jednego dupka, przez którego was zaniedbywała, a który... No. Okazał się dupkiem :C
10 TYSIĘCY WEJŚĆ!!! - dziękuję wam bardzo :* i witam nowych obserwatorów/potterowych ludków! - zasadą jest grożenie autorce, gdy długo nie dodaje rozdziałów - to naprawdę jej pomaga!

18 komentarzy:

  1. Myślałam, że się już nie doczekam. A, więc dlatego, że byłam w takiej euforii, gdy zobaczyłam nowy rozdział to nie zwracałam uwagi na to czy są jakieś błędy czy nie. ;P Ale nie martw się i tak zabije za to czekanie. ^^
    Odpowiadając na twoje pytania (xd):
    1. nic ciekawego xd
    2.dziewczyną xd a tak na serio to nie mam zielonego pojęcia ;D
    3.pierwsza moja myśl--Gaja xD (tak, wielka fanka Percy'ego Jackson'a :D)
    4.tego tez się nie domyślam, ale muszę sobie (jeśli znajdę jakikolwiek czas..) przeczytać i przypomnieć wszystkie rozdziały ;D.
    Jeśli przez jakiegoś- jak ty to napisałaś- dupka nas zaniedbywałaś to on naprawdę jest dupkiem. ;P No chyba, że ten rzekomy debil nie okazałby się takim dupkiem to może jeszcze bym wybaczyła... Ale tak to nie ma zmiłuj. ;D Daj namiary, zaraz się z nim policzymy. xD
    Na podsumowaniu napiszę, że rozdział suuupeeer i jestem strasznie ciekawa co tak dokładnie ta Tamara knuje i dlaczego wszyscy się tak od razu godzą... :P
    Czekam z takim zniecierpliwieniem na następny już rozdział, że chyba umrę...
    Pozdrawiam, życzę weny i dużoo czasu na pisanie :D
    ~Daughter of Shadow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem... Przepraszam :) Haha, więc przyjmijmy wstępnie, że jakichś wielkich błędów nie ma, ok?
      1. Jak to nic ciekawego? :o Jestem pewna, że jednak coś ciekawego się dzieje ;)
      2. A jak napiszę, że też nie wiem, to mnie zabijesz...? Żartuję! :D
      3. Hm... Powiedzmy, że coś w tym jest, ale nie do końca. Pomysł mój własny. (Ty też?! Witaj, siostro! Czy tylko ja nie mogę się doczekać 22.10?!?!?! Leo... <3)
      4. Przypomnisz sobie!
      No cóż... Właśnie miałam nadzieję, że moje wspaniałe czytelniczki zrobią z nim porządek!!! Dupek nad dupkami...:C Hahaha i humor od razu się poprawia. Dzięki :*
      To mój jak na razie ulubiony rozdział i jestem z niego (no tak odrobinkę) dumna... :)
      Będzie równo za tydzień! Mam nadzieję, że wytrzymasz do tego czasu!
      Bardzo dziękuję... Za wsparcie i za to, że wytrwałaś :D

      Usuń
  2. Super rozdział xD.. jestem z ciebie tak dumna! Szeczerzę mówię :D,

    1.O no wszystko dobrze może
    2.Nie jestem pewna ale sądzę, że to Tamara
    3.Albo ta francuska albo Tamara
    4. Albus lub James...

    Gallo Konio Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WOW. Takie słowa od mojej największej grozicielki... Dziękuję :*
      1. oj to się cieszę :D
      2. Tralalalallalalalaallal :P
      3. Nope, nope, nope i może...
      4. :D hehehehehe jestem taaaaka zła... XD

      Dzięki, że wytrwałaś :* Rozdział za tydzień.... Nie zabij...

      Usuń
  3. 1.....
    2 Tamara ? raczej nie
    3 Yyy jakaś dziewczyna od smokow
    4. Albus albo Nott

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Na ,,..." odpowiem wielkim uśmiechem :D - jutro będzie lepiej !
      2. Heheheheh coś za bardzo mi się to podoba XD
      3. Nieee :)
      4. O. Dobrze kombinujesz!

      Dzięki za komentarz. Wiem, że długo nie dodawałam... Ale komentarz zawsze miło otrzymać.

      Usuń
  4. 1 Czyba okej :)
    2. Nie ma pojęcia ale musi być meega SEKSII!!
    3. Jakies smocze guru? O.o
    4. Pewnie jakiś lizydupa... walić go (chyab że tak naprawdę to jakiś hot grać quidditcha <3

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Chyba? Wiem, że więcej niż ok! :D
    2. Oj będzie... Gorzej jak okaże się ruda, co? XD
    3. :) ciepło... Ale nie do końca...
    4. Hahaha dobre! Ale nie mogę niczego obiecać!
    Dzięki za komentarz :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od odpowiedzi:
    1. W ostatnim czasie szukam i czytam różne ciekawe blogi :3
    2. Pojęcia nie mam, ale wydaje mi się, ze Tamara, a może ktoś inny (mam na myśli Emmę)?
    3. Tamara - bo jej nie cierpię ^^
    4. Nott - to pierwsze, co przyszło mi do głowy :3 Choć naprawdę polubiłam tego chłopaka T-T

    Pomysł ze smokiem był genialny! Po prostu genialny :3 Od dzisiaj jestem Twoją fanką i chyba zdajesz sobie z tego sprawę! Też tak spostrzegłam, że Roxy stała się Twoją bohaterką, a wydaje się, że nie było to planowane, co?
    Uwielbiam, po prostu uwielbiam Twoje opowiadanie i nieco mi szkoda, że tak szybko doszłam do piętnastego rozdziału T-T Mam tempo, co?
    Zastanawia mnie co planuje Chris i nie mogę uwierzyć, że Nora nie dała mu szansy! Eleonor (swoją drogą naprawdę fajne imię) ma tyle na głowie, że to mała głowa! Chciałabym również się spytać, czy mężczyzną który wychodził z domku wujka Roxy nie był przypadkiem Blaise?
    Zabawna sprawa, ale jego imię chyba już zawsze będzie kojarzyć mi się z żółwiem z pokemonów (takie dziwaczne rozumowanie >.<).
    Teraz niestety muszę zająć się pracą, ale obiecuje, że jeszcze dzisiaj skończę czytanie wszystkich rozdziałów! Jak pewnie już zauważyłaś stałam się również Twoim obserwatorem, wiec strzeż się, bo teraz z lornetką na drzewie będę obserwować Twego bloga :D
    Szczerze mówiąc to muszę również zauważyć, że z rozdziału na rozdział styl Twojego pisania jest coraz lepszy! Naprawdę! Choć na początku zdumiał i zachwycił mnie styl pisania, to gdy go zmieniłaś wydało mi się, że czyta się wtedy znacznie lepiej, a teraz... po prostu brak mi słów, aby napisać jak coraz lepiej wszystko opisujesz! Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem i nieco Ci tego zazdroszczę tak szczerze :3
    Doczytam nieco w późniejszym czasie, więc życzę dużo weny, wytrwałości w pisaniu, góry pomysłów i mnóstwo czasu wolnego na dalsze cudowne pisanie!
    Pozdrawiam ^^
    http://life-of-heros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się uwzięłaś na tę Tamarę! To chyba moja wina, ale jednak... Nie trać wiary w Notta :)
    No zdaję, zdaję.. I zastanawiam się jakim cudem jeszcze ze mną jesteś? Powinnaś uciec z krzykiem po przeczytaniu wytworów mojej nienormalnej wyobraźni. Masz szczęście, bo ja twoją też :D
    Roxie... Przejrzałaś mnie. W ogóle tego nie planowałam. Ale dziewczyna ma tak przebojowy charakter, że powiedziała mi, że nie będzie dalej występować w moim opowiadaniu, jeśli nie dam jej większej roli... Musiałam ulec :)
    Jestem naprawę pod wrażeniem twojego tempa!
    Oj Chris się jeszcze pojawi XD
    Dobrze myślisz, moja droga...
    Hahahaha czemu? XD
    No założyłam tego bloga, by się szkolić. Z rozdziału na rozdział także coraz lepiej mi się pisze. Muszę w końcu poprawić wcześniejsze moje bzdety, bo aż nie mogę na nie patrzeć!
    Z opisami zawsze miałam największy problem, dlatego nawet nie wiesz, jak mnie cieszą twoje słowa. Głupia. Nie ma czego zazdrościć! Jesteś o wiele lepsza!

    OdpowiedzUsuń
  8. Albo mi się wydaje, albo ten rozdział jest ciut dłuższy. Ale to dobrze :)
    Co do rozdziału nie mam żadnych zastrzeżeń =) OBY TAK DALEJ :p


    http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. #RóżoweCiasteczka #SłoneCiacha
    No, noo, coraz ciekawiej. :D
    Nie mam żadnych zastrzeżeń, piszesz bez większych błędów, choc zdarzają Ci się literówki.
    ~A.K.

    OdpowiedzUsuń
  10. No to witam moją kochaną Nene :3 (mogę tak pisać ? xD Czy wolisz jednak Gabsone ? :3)
    Tak niestety wyszło, że troszku znowu nie komentowałam, a jak już zaczęłam czytać to tylko 2 rozdziały T.T Ech.. musisz mi wybaczyć, ale ostatnio miałam znowu zabieganie >.< Ale mam jeszcze prawie tydzień, więc mam nadzieję, że dam radę! ^.^ Problemem jest tylko to, że muszę przeczytać "Kamienie na szaniec", bo mam na po ferie.. masakra >.<
    Co do poprzedniego rozdziału to początek mnie rozwalił... xD Myślałam, że padnę na twarz, ale kilka rzeczy mi nie pasowało, jednak.. no bo w końcu Scorp unikał Nory, a nie odwrotnie xD Ale szok był o.o i to spory o.o I to porównanie do Luka i Lei i Jace i Clary *.* xD I ten mały spoiler co do tych drugich xDD I ogółem to rozdział jak zawsze świetny. ^.^ A i jeszcze tytuł mnie trochę rozbawił xD Taki fajny xD
    A teraz co do tego...:
    Na początku Twoje pytania:
    1. U mnie w sumie wszystko po staremu >.< Nic ciekawego, a jak tam u Ciebie leci? :3
    2. Nie mam pojęcia, ale bardzo chcę wiedzieć! Czyli mój paring Albusa z Norą nie wyjdzie T.T Hahaha.. trudno xD Oby tylko ta dziewczyna Ala była jakaś odpowiednia dla niego *.* I kim jest?! xD
    3. No nie zgadnę.. ale czy ma ona jakiś związek z tą oną od Nory ? I tym całym niebezpieczeństwem? Taak, wiem.. powinnam przeczytać dalej T.T
    4. Mi się on skojarzył z Jamesem... ale nwm o.o
    No to co do rozdziału to.. o co chodzi z Chrisem ? o.o Co on kombinuje.. I co kombinują Nora z jej współlokatorkami ? o.o Tyle pytań tak mało odpowiedzi T.T
    O właśnie! Rozbawił mnie tekst ",,To nie ja! To moja foka!”" xDD
    I w sumie fajnie, że Scorp zaczął jakoś Norę.. akceptować ^^ No i ogółem wszystko piękne :D Nie zawiodłam się na Tobie i bardzo dobrze ^^ W sumie to nigdy się nie zawiodłam jeszcze o.o Tylko te Twoje zakończenia.. ach... xD
    No to by było na tyle :3 Grozić Ci dopiero zacznę, jak będę na bierząco.. hyhyhy ;P
    Oj.. biedna.. dupki to dupki T.T
    No to ja się pięknie żegnam i jutro spodziewaj się kolejnego komentarza ;*
    Bye, bye :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A możesz mnie nazywać jak ci się podoba XD
      Rozumiem, rozumiem. Ale nie opuszczaj mnie znowu! ;)
      Kamienie na szaniec są genialne! Czytałam dwa razy :D Dasz radę!
      Nadal się chichram, jak przypomnę sobie tamten początek... Miałam niezły ubaw, go pisząc.
      1. Za dużo nauki mam...
      2. Dowiesz się już wkrótce... :D
      3. Nic nie zdradzę!
      4. He he he
      Haha naprawdę tak napisałam XD?
      Ok no... Dzięki :D
      Już nawet tego nie pamiętam :)
      Będę czekać!
      Bussis! :*

      Usuń
    2. Okej :3
      Nie opuszczę ! ^.^
      Hehe.. powiem, że ciągnie mnie do tej książki, więc powinnam dać radę ^^
      Haha... xD Domyślam się.
      Nauka to największe zło świata.. ale nie jesteś sama ;c
      Boję się o.o
      Hahaha.. sama się dowiem!
      Heh.. domyślam się, że nie pamiętasz xD Troszku dawno to było :o

      Usuń
  11. No cześć, to znów ja, znalazłam chwilkę więc jestem, zacznę od tego, że bardzo się cieszę, ze opowiadanie ma dwie bohaterki i tak się zastanawiam, którą lubię bardziej, i wiesz, ze nie wiem:) N i R są świetne i uwielbiam czytać o ich przygodach :p
    1. u mnie nic ciekawego, niestety, mało czasu na przyjemności :/
    2. Ukochana Albusa? Hmmm pewnie to jakaś dziewczyna jak sądzę i kurczę oby to nie była Tamara, bo jej nie znoszę, ale coś mi mówi, ze to mogła być ona!
    3. A może tą pzed którą została ostrzeżona jest dziewczyna Julesa Elena? Hmmmm?
    4.Co do pytania o pomocnika to chyba Nott albo Al, kurcze nie wiem!

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w wolnej chwili do siebie na siódemkę :)
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś cudowna, a twoje komentarze są jeszcze lepsze! :D O, tak napiszę, bo naprawdę tak uważam.
      Bardzo mnie to cieszy. Ja także mam ten dylemat XD
      1. Doskonale to znam... A jeszcze mniej na pisanie, prawda?
      2. Tralalalalalala :D
      3. Nope
      4. I tak właśnie miało być ;)
      Pozdrawiam! Twój blog już od dawna jest włączony i powolutku zabieram się do czytania :*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Roxanne jest BRATAnicą, a nie SIOSTRZEnicą Charliego.

    OdpowiedzUsuń

Inspirujący cytat: ,,Drzaz­ga mo­jej wyob­raźni cza­sem za­pala się od słowa." ~Halina Poświatowska

...czasem (a nawet często) też od komentarzy, więc... wiecie, co robić, Potterowi Ludkowie :)

PS Możecie też nakarmić poterrowe rybki :D (są na dole)