Patronus
Piątkowe
śniadanie było dla Nory niezwykle męczące. Po tym, jak obudziła się - dziwny
sen z Hugonem nie dawał jej spokoju - długo nie mogła zasnąć. Przewracała się z
boku na bok, mając wrażenie, że coś ważnego jej umyka…
O
dziwo, rodzince udało się w komplecie pojawić na śniadaniu. Koło Nory siedziała
Rose, która chyba miała równie ciężką noc, co ona. Głowa niebezpiecznie opadała
jej na ramię, gdy wpatrywała się w owsiankę. Albus wyżywał się na swoim gofrze,
dźgając go zapamiętale widelcem i mamrocząc coś o zagładzie całej gofrowej
rasy. Fred, Lily i James rozmawiali ze sobą radośnie o… tak, zgadliście…
Quidditchu. Domie i Molly - które do nich powróciły = paplały o jakimś
przystojnym chłopaku z siódmego rocznika.
Brakowało tylko Hugona…
Scorpius
i Nott pomachali do niej niemrawo, gdy zerknęła na ich stolik. Tamara, wraz z
Emmą, jadła śniadanie przy stole Puchonów… Nora zapragnęła, by ta piękna
Rosjanka skończyła już posiłek i znów zaczęła jej pilnować… Nie chodziło o to,
że się o siebie bała. Nie. Po prostu brakowało jej towarzystwa dziewczyny. Co
było głupie, bo przecież zaraz miały mieć starożytne runy, na których siedziały
razem. Jeszcze zdąży się zmęczyć jej towarzystwem.
Nie
powiedziała przyjaciołom o swoim śnie. Czuła, że to nie jest coś, z czym
powinna się afiszować. To ją Hugo odwiedził - jeśli naprawdę to się wydarzyło… - i chyba nie chciał, by od razu o tym
rozpowiedziała. Zresztą dzieliła się z nimi już praktycznie wszystkim. Chyba
nie zaszkodzi, jak niektóre sprawy zostawi jednak dla siebie. Ale co to do merliniej
cholery miało znaczyć?! Niby z czym miała się ujawnić? Nic już nie rozumiała…
–
Nora? Dobrze się czujesz?
Uniosła
głowę, zdając sobie sprawę, że Dominique Weasley po raz pierwszy w życiu
zwróciła się do niej bezpośrednio. Na twarzy siedzącej obok dziewczyny,
malowała się szczera troska.
–
Tak… To znaczy nie… Sama nie wiem – mruknęła, opierając podbródek na dłoni,
postukując palcami po policzku i patrząc na siedemnastolatkę ze zrezygnowaniem.
–
Masz urwanie głowy, co? Pamiętam, jaki szósty rok był męczący. – Domie zaczęła
smarować rogalika dżemem. Molly gdzieś znikła, co może było przyczyną
rozpoczęcia pogawędki przez dziewczynę.
–
Szkoła nie jest taka zła. Martwią mnie… inne problemy. – Nie chciała za wiele
zdradzać, ale nie zamierzała ignorować takiej szansy. Jakoś trudno było jej
traktować Dominique jako część zwariowanej rodzinki Weasley&Potter. Wraz z
Molly wydawały się na to za poważne i odległe… Dlatego cieszyła się, że
dziewczyna do niej zagadała. Może przełamie te ich dziwne - i praktycznie
zerowe - stosunki.
–
Pewnie ma z tym coś wspólnego to, że Blaise Zabini zaginął, prawda? Jesteś z
nim spokrewniona? Pisali o tym ostatnio w gazecie…
Ale
Nora nie słyszała jej dalszej wypowiedzi. Tak podejrzewała, że jej ojciec
zaginął, ale fakt, że informacja ta przeciekła do mediów, bardzo ją
zaniepokoił. Co jeżeli już więcej go nie zobaczy? Nie przytuli go? Nie powie
mu, jak bardzo go kocha i że już dawno mu wybaczyła? Nie usłyszy, jak szepcze w
jej włosy, że jest jego najdroższym Promyczkiem? Pocieszało ją tylko to, że Blaise wciąż
pozostawał zaginiony, a nie na
przykład martwy…
Szybko
pożegnała się z Domie i resztą ludzi, i udała się na swoją pierwszą lekcję.
~~*~~*~~*~~
Roxie
czuła, że powinna być zaniepokojona faktem, że budzi się w nieswoim łóżku,
ubrana w koszulę nocną, która zdecydowanie do niej nie należała… Różową, za
długą i za ciasną. Ale ból głowy i ssanie w żołądku sprawiły, że zignorowała
swe obawy.
Otworzyła
oczy, intensywnie je mrużąc przed światłem, wpadającym do pokoju i bezczelnie
rażącym ją po oczach. No jak tak można!? Gdzie podziały się jakieś zasady
moralne? Ludzi z kacem słońce powinno trochę oszczędzić! Zwłaszcza, że było za
zimno na tak ładną pogodę.
Usiadła
na łóżku i od razu jęknęła, ganiąc się za taki głupi ruch. Jej głowę przeszył
ostry ból. Syknęła pod nosem i zamarła na widok cudu natury, znajdującego się
na szafeczce obok łóżka. Szklanka wody!
Łapczywie
się do niej dorwała i jednym haustem wypiła. Otarła brodę z kropelek i
rozejrzała po pokoju.
Był
mniejszy niż jej własny. Ściany bladoróżowe, a meble białe. Pokój prezentował
się zdecydowanie dziewczyńsko i elegancko. Oprócz mlecznobiałego, dużego,
metalowego łóżka, z licznymi kocami, poduszkami i - o zgrozo - pluszakami, w
pomieszczeniu znajdowały się: spora szafa, biurko, toaletka, manekin i dziwnie
nie pasujący do reszty, stojący pod oknem, starodawny i mocno zniszczony stół.
Był o tyle ciekawy, ponieważ zalegały na nim różnego rodzaju wazony, doniczki,
sadzonki, wypełnione niezłą kolekcją roślinek… Na regale obok leżały
posegregowane fiolki i pudełeczka, w których zapewne znajdowały się wyroby z
tej flory. W pokoju wisiały także cztery przezroczyste kule, w których widniały
książki, kosmetyki i inne drobiazgi.
Roxanne
spróbowała przypomnieć sobie poprzedni wieczór… Czytała książkę, później
przyszedł Cristian i Isabelle, a potem… Ognisko… I… Czy ona całowała się z
Julesem?!
W
jednej sekundzie odzyskała pamięć. Jak mogła być tak głupia?! Zapewne cała
szkoła już wiedziała, że całowała się z zajętym chłopakiem… I Elena! Dziewczyna
pewnie jej nienawidziła teraz! Roxie będzie musiała ją jak najszybciej
przeprosić!
Spróbowała
wyplątać się z pościeli, ale skończyło się na tym, że zaplątała się jeszcze
mocniej. Zrezygnowana wlepiła wzrok w sufit, próbując odgonić łzy, które
zaczęły napływać jej do oczu i starając się nie panikować…
Była
taką idiotką! Myślała, że uda jej się znaleźć tutaj dom, ale jak zwykle musiała
wszystko zepsuć. Najpierw zrobiła coś, co zdenerwowało Sam i ta się do niej teraz
nie odzywała. Później postradała rozum i pocałowała chłopaka jej marzeń… No
dobra - całowanie nie było złe. Najgorsze było to, jak się teraz czuła.
Paskudnie, parszywie, jak zwykła sklątka tylnowybuchowa. Miała ochotę zapaść
się pod ziemię i już nigdy nie wychodzić do ludzi…
Jej
użalanie nad sobą przerwało wejście Eleny do pokoju. Dziewczyna rzuciła jej
szybkie spojrzenie i udała się do swojego stołu. Roxie znieruchomiała. Nie
mogła drgnąć, tak się denerwowała. Elena spokojnie coś przygotowała w miseczce,
przelała to do kubeczka i podeszła do Weasley.
Cioran
podała jej kubek i powiedziała:
–
Wypij. Pomoże ci na kaca. – Posłała jej delikatny uśmiech i wsunęła do ręki
napój. Siadła na łóżku obok i patrzyła wyczekująco.
–
Em… Dzięki? – powiedziała niepewnie, biorąc pierwszego łyka. Przez myśl jej
przeszło, że może dziewczyna próbuje ją otruć, by ukarać ją za poprzedni wieczór,
ale łupanie w głowie zbyt przeszkadzało, by racjonalnie myśleć. Napój był
smaczny; smakował delikatnie miętą z dodatkiem czegoś ostrzejszego. Roxie momentalnie
przestała boleć głowa i poczuła się lepiej. – Naprawdę dziękuję – powiedziała,
patrząc na nią uważnie.
Elena
nie wyglądał na wściekłą. Zmęczoną, tak, ale nie wkurzoną. Co chyba było dobrym
znakiem… prawda?
–
Eleno, tak bardzo cię przepraszam… – zaczęła pośpiesznie, ale dziewczyna jej
przerwała.
Ujęła
ją delikatnie za dłoń i posłała smutny uśmiech.
–
Chyba spodziewałam się, że coś takiego może się stać – mruknęła cicho Rumunka.
Roxie spojrzała na nią zdumiona. – Jules pod wpływem alkoholu traci wszelkie
hamulce… Niestety zniknął mi z oczu tylko na pięć minut i od razu znalazł sobie
ofiarę… W tym przypadku ciebie… – Znów się do niej smutno uśmiechnęła. – Bardzo
przepraszam cię za jego zachowanie. Znając życie, to dzisiaj nie będzie o
niczym pamiętać. Nie martw się już tak bardzo. Znalazłaś się w złym czasie, o
złej porze. – Elena przytuliła ją delikatnie.
Roxie
odetchnęła z ulgi… Nie była na nią wściekła! Weasley nie rozumiała, jakim
cudem, ale nie zamierzała się kłócić z darem od losu. Choć, oczywiście jej
głupie, zwariowane i pomieszane uczucia - musiały jej wypomnieć - że
prawdopodobnie to był tylko przypadek, że Jules ją pocałował. Z tego, co mówiła
Elena wynikało, że mogłaby być to każda inna dziewczyna.
–
Często mu się to zdarza? – spytała, czując się już bardziej swobodnie.
–
Niestety. – Elena się skrzywiła. – Prawdopodobnie to mnie wtedy szuka… Ale mieszają
mu się osoby i trafia na takie biedne dziewczyny jak ty. Chyba najlepiej
będzie, jak o tym zapomnimy.
–
Chyba tak – mruknęła Roxie, skubiąc skrawek koszuli nocnej.
Elena
zaczęła nawijać, o tym, jak to bardzo kocha Julesa, ale jakim jest czasami
idiotą, podczas gdy Roxie próbowała jakoś przygotować się do wyjścia. Niedługo
zajęcia się rozpoczynały, a nie miała przy sobie żadnych książek.
Zastanawiała
się tylko, czy Elena kiedyś się domyśli, jak wielki ból sprawiała jej każdym
swoim słowem…
~~*~~*~~*~~
–
Co to za akcja z tobą i Jamesem? – spytała cicho Tamara, pochylając się nad
tłumaczonym przez nie zdaniem.
Starożytnych
run uczyła Tatiana Pontner - dobrotliwa starsza pani, w różowych rogowych
oprawkach wysadzanych diamencikami na brzegach i swetrach w każdym kolorze
tęczy. Uwielbiała także spódnice do kolan, które wyglądały jak bardzo brzydkie
koce oraz fikuśne tiary na głowę, które ozdabiała kolorowymi piórkami… Ale o
gustach podobno się nie dyskutuje.
Traktowała
ich raczej ulgowo, zadając im tylko zdania do tłumaczenia w parach. Sama w tym
czasie czytywała z wypiekami na twarzy nowe wydania Czarownicy.
–
Jaka akcja? – mruknęła, nie za bardzo
zainteresowana tym, co mówi do niej koleżanka. Właśnie próbowała przetłumaczyć
jedną frazę, co wcale nie było takie łatwe!
–
Wiesz… James od rana lata po zamku i chwali się każdemu, kto mu stanie na
drodze, że umówił się z tobą na randkę. To prawda? – Ciemne oczy Tamary
wyglądały groźnie, gdy wpatrywała się w nią z oczekiwaniem.
Dopiero
po sekundzie Eleonora zorientowała się, co przyjaciółka do niej mówi.
–
On co?! – wykrzyknęła odrobinę za
głośno. Zignorowała spojrzenia innych uczniów, zupełnie zapominając o runach i
nachyliła się nad Rosjanką. – Merlinie… Co za idiota… – powiedziała cicho i
ukryła twarz w rękach.
Nie
wiedzieć czemu, ta informacja bardzo ją zirytowała. Znała Jamesa, ale miała
nadzieję, że pozbył się już takich dziecinnych nawyków. Chwalił si, jakby była
jego nową zabawką! Którą… chyba nie była?
–
Czyli to prawda. – Wystarczyło, że spojrzała na twarz Nory i już znała
odpowiedź. – Pisklaku, wiesz, w co się pakujesz?
Eleonora
zastanowiła się nad tym pytaniem… Czy wiedziała? Musiała przyznać, że bardzo
ciekawiło ją, jak będzie się czuć na ich pierwszej prawdziwej randce. Była
kiepska w tych sprawach. Mimo spędzonego czasu w Hogwarcie nadal nie potrafiła
zauważyć, gdy chłopak próbował z nią flirtować lub - Merlinie, chroń ją! -
chciał ją gdzieś zaprosić. Miała już kilka takich sytuacji, które kończyły się
zazwyczaj tym, że Albus, Fred lub Rose, którzy jej towarzyszyli, wybuchali
śmiechem i pytali się, dlaczego spławiła w tak okrutny sposób jakiegoś
chłopaka… Ej! Ostatnio jeden ją zapytał -Michael Bell, kolega z drużyny - czy
może miałaby ochotę spędzić z nim trochę czasu po kolacji. Powiedziała mu - w
swojej naiwności - że nie ma problemu i zapytała się, czy mogą zabrać ze sobą
Albusa, z którym była już umówiona. Nie wiadomo dlaczego, chłopak bardzo się
zmieszał i uciekł… Dopiero później Rose uświadomiła jej, że prawdopodobnie
chodziło mu o coś więcej, niż tylko o przyjacielski spacer. Dlaczego ci
chłopacy musieli być tacy tajemniczy?! Nie mógł od razu powiedzieć, o co
chodzi…?
Można
więc stwierdzić, że przygody Nory z płcią przeciwną były naprawdę beznadziejne.
–
Jesteś tam? – Zamrugała oczami, gdy Tamara pstryknęła jej palcami przed twarzą.
–
Tak, tak. – Dziewczyna poprawiła się na krześle i udała, że przegląda swoje
notatki.
–
Nie chcę się wtrącać… – zaczęła Rosjanka i uśmiechnęła się sarkastycznie, gdy
Nora rzuciła jej powątpiewające spojrzenie. – Dobra. Jak najbardziej chcę się
wtrącić, malysh. Muszę cię odrobinę
sprowadzić na ziemię. James nie jest dobrym chłopakiem dla ciebie.
Zabini
cała się spięła na te słowa i posłała jej ostre spojrzenie.
–
Nie jest dobrym? W sensie, że na niego nie zasługuję? – zapytała jadowicie.
Ostry
ton nie zrobił na Tamarze wrażenia. Wciąż się do niej bezczelnie uśmiechała,
ale w jej oczach błysnęło coś dziwnego. Troska?
–
Nie jest dobrym, bo nie chcę, by cię zranił. –
Uśmiech na jej twarzy zamarł, a Nora po raz kolejny nie mogła uwierzyć,
że trafiła na tak wspaniałą przyjaciółkę.
Ścisnęła
jej rękę i delikatnie się do niej uśmiechnęła.
–
Pójdę się z nim jutro spotkać. Ale tylko po to, by sprawdzić, jak to będzie… Okej?
A jeśli coś mi się stanie, to masz pozwolenie, by go wykastrować.
Śmiercionośny
grymas na twarzy Tamary, jakoś zdołał poprawić jej humor.
–
Mam? Trzymam cię za słowo, Pisklaku.
~~*~~*~~*~~
–
Nawet nic nie mów – warknęła, wchodząc do klasy i rzucając torbę na ławkę.
Christian posłał jej głupkowaty uśmiech, na widok którego Roxie miała ochotę
walnąć go krzesłem lub mocno pokopać w pewną część ciała…
–
Czyżby mały kac komuś przeszkadzał? – Uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy posłał mu
swój najlepszy, morderczy wzrok i pacnęła dłonią w głowę. – Au!
Roxie
wątpiła, by naprawdę go to zabolało, ale kąciki ust uniosły jej się mimowolnie,
gdy patrzyła, jak chłopak rzuca jej spojrzenia zbitego psiaka i masuje się po
głowie.
Siadła
koło niego na krześle, rzuciła się na ławkę i ukryła głowę w zgięciach łokci,
jęcząc nad swoim okrutnym losem… Może przekona wujka Charliego - z którym miała
mieć właśnie Badania nad Smokami - że jest niedysponowana lub coś… A on ją
odeśle do ciepłego i wygodnego łóżeczka…? Plan doskonały!
Poczuła,
jak ktoś ją tyka w bok. Warknęła tylko, nie patrząc na bardzo irytującego
idiotę.
–
Roxie… Wstawaj, Wojowniczko… Szkoda dnia. – Żałowała, że nie ma pod ręką
jakiegoś naprawdę wielkiego i ciężkiego słownika, który pomógłby jej się pozbyć
jego słodkiego głosiku znad ucha. A zwłaszcza, gdy zaczął śpiewać. – Panie Harry… Panie Harry… Z martwych wstań! Z
martwych wstań! Wszyscy Śmierciożercy cię biją! Wszyscy Śmierciozercy cię biją!
Vol, de, mort! Vol, de, mort!
–
Serio? – Roxanne musiała unieść na to głowę. Nienawidziła tej piosenki. –
Mógłbyś nie śpiewać o członkach mojej rodziny? I dać mi spać? Proszę, błagam i
z góry dziękuję!
–
A może wolisz piosenkę o tobie i Julesie… Bo ja naprawdę mogę… – Uderzony w
brzuch, jęknął głośną, kuląc się i przyciskając rękę do obolałej części ciała.
– Dziewczyno! Zwariowałaś?!
–
Ciesz się, że to nie była inna część ciała. – To go na kilka sekund uciszyło.
Lecz po chwili…
–
Twój kochaś przyszedł – syknął jej do ucha i szybko odsunął się na bezpieczną
odległość.
Roxie
miała ochotę ponownie jęknąć. Jules wyglądał dobrze nawet z czerwionymi
obwódkami wokół jego zielonych oczu i bladą twarzą. Wszedł do sali jakby nigdy
nic i siadł koło Cristiana.
Dziewczyna
starała się patrzeć wszędzie, tylko nie na niego. Zaczęła bawić się swoim
warkoczem - Afro jeszcze do końca nie powróciło i udało jej się w miarę
porządnie związać kłaki - później skubać swoją czerwoną bluzkę, stukać palcami
w czarne dżinsy, by na końcu dorwać się do suwaka jej skórzanej kurtce i
irytująco go zapinać i rozpinać…
–
Hej, Rox. – Schrypnięty głos zdecydowanie należał do Flamela. – Widzę, że
jesteś tak samo nieżywa, jak ja. – Chłopak wyciągnął z torby butelkę wody i
wziął wielkiego łyka. – Możecie mi powiedzieć, co się wczoraj wydarzyło?
Roxie
zerknęła na drzwi, marząc, by jej wujek w końcu się w nich pojawił. Nie miała
ochoty omawiać ich pijackich zabaw właśnie w tym momencie…
Gdy
ratunek nie nadszedł, dziewczyna musiała zmusić się, by jednak zerknąć na
chłopaka. Poczuła, jak Cristian pod ławką chwyta ją za rękę i delikatnie
ściska. Zazwyczaj nie lubiła takich gestów i nadal wściekała się na niego za
jego głupie zachowanie, ale w tym momencie naprawdę przepełniała ją wdzięczność
za okazane wsparcie. Zapewne mógł wyczuć jej emocje, które dla niej samej były
zbyt skomplikowane…
–
Ty… Nie pamiętasz? – spytała cicho, zastanawiając się, jaką odpowiedź chciałaby
usłyszeć. Z jednej strony, cieszyłaby się, gdyby powiedział, że pamięta… Może
to by coś zmieniło w ich dziwnych i napiętych relacjach? Może przekonałaby się,
czy mu na niej zależy chociaż tak odrobinę? Z drugiej strony… Mając w pamięci
to, jak Elena ją dobrze potraktowała, jej smutny uśmiech i całą dobrość, która
od niej biła… Merlinie! Błagam, by nie
pamiętał!
–
Nie mam pojęcia, jak wyglądał wczorajszy wieczór… Co znaczy, że musiała być
naprawdę niezła impreza, a ja jak zwykle za mocno się upiłem… – jęknął
przeciągle, patrząc na nich z bólem.
Ten
moment, na wejście smoka, wybrał bardzo spóźniony i w ogóle nierozumiejący mentalnych
poleceń Charlie Weasley.
–
Cześć, dzieciaki! Dzisiaj zaczniemy lekcję przygotowawczą. Do czego? Otóż na
następnych zajęciach pójdziecie poznać swoje smoki. Panna Sora - jedna z
Opiekunów Smoków - stwierdziła, że młode są już gotowe… A później pan Heal nauczy was na nich latać. – Zaśmiał się
pod nosem na widok ich podekscytowanych twarzy. – Ale to już raczej po przerwie
świątecznej. A teraz pomówimy o…
~~*~~*~~*~~
Ciemnowłosa
dziewczyna szła dumnie przez korytarz, potrząsając swoimi długimi włosami i
uśmiechając się zalotnie, do mijających ją chłopaków. Ostatnio w ogóle nie
miała ochoty na flirt, ale jakieś pozory trzeba było utrzymać…
Westchnęła
przeciągle, czując zbliżającą się migrenę.
Potrzebowała
cukru. Zdecydowanie.
Zaczęła
szamotać się ze swoją ciężką torbą, przeklinając po rosyjsku i zastanawiając
się po co jej te wszystkie książki. Musiała szczerze przyznać, że nie radziła
sobie na zajęciach tak dobrze jak Rose czy Nora… Odrabiała systematycznie
zadania domowe i naprawdę się starała, ale niektóre rzeczy nie wchodziły jej do
głowy. Wyjątkiem była Obrona przed Czarną Magią, bo do tego od zawsze miała
talent. Może właśnie na tym to polegało? Bóg, Merlin, czy w co tam wierzą
czarodzieje - tak, jakby ją to obchodziło - daje ci punkty bonusowe tylko w
jednej dziedzinie. Dobrze by było, gdyby mógł od razu powiadamiać o swoich
planach, ograniczeniach i limitach wredne ciotki takiej osoby…
Jest!
W końcu znalazła ostatnią Czekoladową Żabę! Będzie musiała jutro uzupełnić
swoje zapasy. Zwłaszcza, że w poniedziałek wracała do domu…
Nagle
poczuła, że się o coś - lub kogoś - potyka… Lawirowanie między uczniami,
grzebanie w torbie i niezwracanie uwagi na otoczenie, zwłaszcza w wysokich
czółenkach, nie było dobrym pomysłem…
Zachwiała
się i byłaby upadła, ale ktoś ją przytrzymał. Uniosła głowę, by nawrzeszczeć na
tę osobę, ale zamarła, gdy zdała sobie sprawę, że zna zielone oczy, które się w
nią wpatrują.
–
Al? – spytała zdziwiona, zapominając, że miała być wściekła.
–
Tamara? – powtórzył tak samo głupio Potter.
Wpatrywali
się w siebie jeszcze przez kilka sekund, gdy dziewczyna zdała sobie sprawę, że
chłopak wciąż trzyma ją w ramionach, co było dziwnie peszące.
–
Jeśli już wiemy, jak mamy na imię, to może byś mnie puścił, co? – powiedziała
sarkastycznie, patrząc na niego spod uniesionych brwi.
–
Jasne. – Potter szybko odepchnął ją od siebie, co było grubiańskim zachowaniem.
Po chwili musiał złapać ją ponownie za łokieć, by znów się nie wywróciła.
–
Prawdziwy z ciebie dżentelmen! – warknęła, wyrywając się i odsuwając się
pospiesznie. Miała ochotę wyjąć swoją kolekcję noży i powoli go na nie nadziewać…
– Co ty tutaj w ogóle robisz? – spytała podejrzliwie, zdając sobie sprawę, że
chłopak powinien kierować się teraz na zielarstwo, które było w odległej części
zamku; jako dobry szpieg znała rozkład dnia każdego z przyjaciół Nory.
–
Em… Czekam na kogoś. – Albus lekko się zarumienił, co wydało się Tamarze
jeszcze bardziej podejrzane.
–
Pod damską toaletą? – Uniosła brwi wyżej.
Nie
przepadała za Potterami. Albus nie był taki zły, ale miała zamiar, dla samej
zasady, nie przywiązywać się do niego i w żadnej mierze nie traktować go
ulgowo. Zresztą wydawał się być strasznie irytujący i wciąż dziecinny. Tamara
zdecydowanie nie miała ochoty spędzać z nim więcej czasu, niż było to
konieczne. Zrobiła już wielki wyjątek dla Emmy, którą naprawdę mocno lubiła i
dla Eleonory… Inni osobnicy nie wchodzili w grę.
–
Tak, bo ja… – zaczął się tłumaczyć, a później zamilkł na moment. – Zaraz… Wcale
nie muszę ci tego mówić!
–
Jasne, Einsteinie. – Wywróciła oczami na jego głupotę. – Ale ja mogę pójść na
przykład do takiej Nory i poprosić, by przyparła cię do muru… – Wiedziała, że
już trochę przesadza, ale widok irytacji na twarzy chłopaka był tego wart.
Albus
posłał jej mordercze spojrzenie.
–
Nie boję się Nory – mruknął. Widząc, że Tamara już otwiera usta, by coś
powiedzieć, dodał: – No dobra, dobra! Czekam na koleżankę! – wykrzyknął,
wyrzucając ręce w powietrze i piorunując ją wzrokiem. – Zadowolona?
–
Koleżankę…? – Posłała mu tajemniczy uśmieszek. – Jaką koleżankę…?
Al
jęknął głośno, zanurzając dłoń w swoich czarnych włosach i czochrając je
gwałtownie.
–
Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego Nora się z tobą zadaję! Jesteś męcząca!
Koleżankę z mojej klasy, z którą umówiłem się jutro na wyjście do Hogsmeade – wyjaśnił,
do końca nie wiedząc, dlaczego jej to mówi. – A teraz możesz sobie pójść?
Znaleźć inną ofiarę? Proszę? – Tamara ugięła się lekko pod jego błagalnym
wzrokiem, choć ludziom by powiedziała, że po prostu się znudziła.
Odwróciła
się na pięcie, odwinęła Czekoladową Żabę i wgryzając się w jej głowę, oddaliła
się korytarzem.
~~*~~*~~*~~
–
Wciąż nie mogę uwierzyć, że mnie tak potraktowała…
Rose
powtórzyła to zdanie po raz kolejny tego dnia. Czuła się tak bardzo źle…
Poczucie winy ją zżerało… Nie powinna denerwować mamy… Przecież wiedziała, że
Hermiona miała już za dużo na głowie. Ale nie mogła nic poradzić na to, że
miała wrażenie, iż coś było bardzo nie tak…
Scorpius
posłał jej zmartwione spojrzenie.
Siedzieli
razem na klatce schodowej, prowadzącej do jednej z nieużywanych wież.
Postanowili być bardziej ostrożni, odkąd po zamku grasowała matka Rose.
–
Rosie. – Przysunął się bliżej, obejmując ją w talii i przyciągając do swojej
piersi. Dziewczyna westchnęła i wtuliła się w niego mocno. Scorpius nie mógł
nie zauważyć, jak bardzo jego Różyczka ostatnio schudła. – Nie zamartwiaj się
już tak. – Nie chciał jej wmawiać, że wszystko będzie dobrze, bo nie był tego
pewny. Wiedział tylko, że dziewczyna ma już za dużo na głowie, by wciąż
przejmować się rozmową z matką. – W poniedziałek wracacie do domu. Wtedy
będziesz mogła z nią porozmawiać i wyjaśnić tę sprawę. Jestem także przekonany,
że twój tata uspokoi trochę Hermionę.
–
Chyba masz rację. – Zadrżała lekko, gdy chłopak cmoknął ją w czubek głowy. –
Jak ja bez ciebie wytrzymam!? Te dwa tygodnie będą prawdziwą męczarnią…
Scorpius
lekko się zaśmiał i w odpowiedzi mocno ją pocałował. Udało mu się odgonić, na
kilka minut, złe myśli…
~~*~~*~~*~~
Roxie
wiedziała, że odrobinę przesadziła… Ale tamten chłopak naprawdę mocno ją
wkurzył! I, oczywiście, znów musiała nabroić… A zaczęło się od…
–
Nie!
–
Tak!
–
Nie!
–
Tak!
Roxanne
i Cristian posłali sobie wrogie spojrzenia.
Dziewczyna
położyła ręce na stole i pochyliła się do przodu, przybierając poważną minę.
–
Nie możesz się ze mną o to kłócić – warknęła cicho.
–
Jasne, że mogę. Zwłaszcza, gdy się mylisz! – odpowiedział jej w podobnym tonie.
–
Cristianie Nie Znam Twojego Drugiego Imienia Cioranie… Nie możesz być poważny…
To chyba jasne, że Czekoladowe Żaby są o wiele lepsze od Sowich Piór! Żaby są
czekoladowe i do Merlina masz przy nich karty kolekcjonerskie! – Roxanne dalej
obstawiała przy swojej racji.
–
Mylisz się. Sowie Pióra, które są o smaku najpyszniejszej truskawki świata i są
nowsze niż te stare ropuchy, smakują o wiele lepiej niż Czekoladowe Żaby! I one
mogą la–tać! Czy twoje żaby to
potrafią? Nie! Po prostu przyznaj mi rację, Annie!
–
Nie mów na mnie Annie!
Cały
stolik patrzył na ich dziecięcą kłótnię z uśmiechami na twarzy. Dwójka ich
przyjaciół była bardzo wygadana i uparta, dlatego ich sprzeczka tym bardziej
bawiła resztę.
Tym
razem mieli lunch w tym samym czasie, więc przy stoliku nie brakowało Julesa i
Eleny - pogrążonych w cichej rozmowie - Isabelle, Tobey’go, Hisatu Otsu, którego
Roxie od dawna nie widziała, Andrei - który przestał już udawać, ze ich nie
lubi - i o dziwo jednej z afrykańskich bliźniaczek, Zuri - tej, która nie
została wyrzucona.
Obiad
przebiegał w przyjemnej atmosferze i nawet widok Sam i Hektora, którzy przeszli
obok ich stolika, nie zaszczycając ich nawet jednym spojrzeniem, nie mógł
zepsuć Roxie humoru.
Wszystko
wyglądałoby bardzo pięknie, gdyby nie…
Do
ich stolika podeszła Maelys Verges w towarzystwie jakiejś wysokiej, chudej i
groźnie wyglądającej dziewczyny i chłopaka, którego Roxie szczerze
nienawidziła.
Jak
poznała Boba Turysa? Nie było to takie trudne, biorąc pod uwagę jego mięśnie,
głupkowaty wyraz twarzy i opinię największego tyrana w szkole. Był na ostatnim
roku i upodobał sobie znęcanie się nad młodszymi ,,kolegami i koleżankami”.
Słowem: idealne towarzystwo dla
Maelys.
Blondynka
uśmiechnęła się do nich fałszywie i objęła wzrokiem cały stolik.
–
No, no, no… Milo mi was widzieć, moi drodzy koledzy! – Roxie miała ochotę
puścić pawia, słuchając jej słodziutkich słów.
–
Czego chcesz, Landryno? – warknął Cristian, wyprzedzając Weasley, która
planowała spytać się o to samo. Choć ona zapewne użyłaby ostrzejszych słów…
–
Ja? – Wskazała na siebie dłonią i ściągnęła usta w dziubek. – Nic specjalnego. Chciałam
się tylko zapytać, jak czujecie się po wczorajszym Ognisku…
Roxie
od razu zorientowała się, o co chodzi… Zadowolony uśmiech Maelys wyraźnie
mówił, że ma zamiar powiadomić Julesa, co takiego wyprawiał poprzedniego
wieczoru… Dziewczynie zrobiło się niedobrze.
–
To raczej nie twoja sprawa – powiedziała twardo Elena. Roxie nie miała pojęcia,
że ta łagodna dziewczyna może być tak stanowcza.
–
Jak to nie moja? Jako dobra koleżanka
muszę pomóc biednemu Flamelowi, który widocznie ma problemy z pamięcią…
Jules
zamrugał kilka razy powiekami i spojrzał na nią zdziwiony.
–
Ale o co ci chodzi? – spytał powoli.
–
O nic. Maelys lubi swoją twarz, taką jaka jest, więc teraz się zamknie i
grzecznie stąd odmaszeruje… Prawda, skarbie? – Roxie posłała blondynce groźne
spojrzenie i uśmiechnęła się z satysfakcją, gdy ujrzała cień niepewności na jej
twarzy.
Wtedy
musiał odezwać się głupi Bobby…
–
Nie mów tak do niej – warknął, a Roxanne była pod wrażeniem… Z tak obitą mordą
wielkim wyczynem było mówienie. – Zresztą już każdy chyba wie, że jesteś
dziwką, która całowała się z…
Ale
nigdy nie skończył tego zdania. Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, co się
dzieje - lub w jakiś sposób zareagować - Roxie zrzuciła się na mięśniaka z
głośnym wrzaskiem Giń! Jak teraz o
tym myśli, to przecież mogła po prostu strzelić w niego jakimś paskudnym
zaklęciem i byłoby po sprawie… Ale wtedy walka na pięści bardziej jej
odpowiadała.
Przez
kilka sekund świat zamarł. O dziwo, Bobby się nie bronił. Leżał pod nią,
zasłaniając ramionami twarz, a ona go waliła, kopała i chyba nawet raz ugryzła.
Cała sala zamarła.
Do
Roxie przestały dochodzić dźwięki. Czuła tylko swoją wściekłość i wielką
satysfakcję.
Zmysły
jej wróciły dopiero, gdy ktoś ją ściągnął z chłopaka i mocno przytrzymał. Miała
ochotę walczyć i z tą osobą, ale głośny wrzask Uspokój się! uświadomił jej, że trzyma ją Cristian, a nad nimi
stoją prawie wszyscy nauczyciele…
Miała
przechlapane.
~~*~~*~~*~~
Nora
wpatrywała się, w leżący przed nią zestaw.
–
Jesteście pewne? – spytała odrobinę piskliwym głosem, patrząc niepewnie na
Tamarę, Rose, Emmę, Amy i Andy.
Nieubłaganie
zbliżała się randka z Jamesem. Oczywiście, jej podekscytowane koleżanki
postanowiły pomóc…
Bluzka,
którą dla niej wybrały, miała zdecydowanie za duży dekolt. Była cała czarna z
koronkowymi plecami. Nora z przodu nie miała za wiele do pokazania, więc dekolt
wydał jej się przesadą. Do tego obcisłe dżinsy, w których jej tyłek prezentował
się naprawdę nieźle… Wysokie kozaki - Zabini walczyła, by nie dostać obcasów -
na leciutkiej platformie, leżały obok łóżka, czekając by je ubrała.
–
Jasne! Wskakuj w te ciuszki, a później zajmiemy się twoją fryzurą i makijażem.
– Amy wcisnęła jej w ręce ubrania i pchnęła w kierunku toalety. – I załóż do
tego czarny stanik!
Nora
mruknęła, że już się robi i postanowiła sobie, że następnym razem, jak będzie
się wybierać na randkę, to powie o tym tylko Albusowi… I to z nim będzie się
szykować!
Po
kilku minutach wyszła z toalety, stwierdzając, że wygląda całkiem nieźle. Siłą
woli się powstrzymywała, by nie chwycić za przód bluzki i nie podciągnąć jej
pod samą brodę.
Emma
zajęła się włosami. Za wiele nie musiała robić. Rozpuściła je i umodelowała na
delikatne fale.
Tamara
zrobiła makijaż; Nora nie ufała w tej kwestii Amy i Andy. Już po kilku minutach
jej zwykle białe rzęsy były pomalowane czarnym tuszem, na policzkach, w
subtelny sposób, widniał róż, a usta prezentowały się bardzo kusząco w różowym odcieniu…
–
No! Chyba jesteś gotowa! – Rose posłała jej promienny uśmiech. – Leć na randkę!
–
Bądź grzeczna i uważaj na siebie. – Słowa Tamary.
–
Miłej zabawy. – Emma lekko ją uścisnęła.
–
Nie całuj się na pierwszej randce. – Amy jakoś spokojnie przyjmowała to, że
Nora umówiła się z jej byłym, na co dziewczyna nie zamierzała narzekać.
–
I pamiętaj, żeby się zabezpieczyć! – Z tym okrzykiem Andy wypchnęła ją za
drzwi.
Nora
tylko obejrzała się za siebie, chwyciła mocniej kurtkę i zbiegła do holu.
Nerwy
ją zżerały. Całą noc zastanawiała się, o czym powinna z Jamesem rozmawiać, jak
się zachowywać… Wyobrażała sobie różne scenariusze ich spotkania… Czy któryś
się spełni? Miała nadzieję, że nie, bo w jednej z wersji zapominała założyć
spodni i wszyscy ludzie w wiosce się z niej śmiali…! Spojrzała w dół i odrobinę
się uspokoiła, gdy się upewniła, że nie brakuję żadnej części garderoby.
James
czekał koło drzwi. Uśmiechnął się na jej widok i powiedział, że ślicznie
wygląda.
Nora
zarumieniła się na ten komplement.
Potter
prezentował się bardzo dobrze z jego brązowymi, rozczochranymi włosami,
iskierkami radości w czekoladowych oczach i szelmowskim uśmiechu na twarzy.
Miał na sobie czarne dżinsy i sweter w tej samej barwy, z dekoltem w serek,
który idealnie uwydatniał jego klatkę piersiową i mięśnie…
Zorientowała
się, że za długo się na niego gapiła.
–
Podoba ci się to, co widzisz? – zapytał ją ze śmiechem.
Eleonora
postanowiła wyluzować i cieszyć się tym dniem najlepiej, jak potrafi.
–
Wydaje mi się, że znasz odpowiedź. – Posłała mu zalotny uśmieszek i chwyciła go
za ramię.
Droga
do wioski przebiegła im w bardzo przyjemny sposób. Szli pod wiatr, przeklinając
śnieg i mróz, ale śmiejąc się i rozmawiając. Dziewczynie jakoś udało się
zapomnieć, że była z Jamesem na randce. Czuła się z nim bardzo dobrze i
swobodnie… Ale wciąż miała wątpliwości, czy jej uczucia do chłopaka były
właściwe…
Hogsmeade
prezentowało się dla niej w wspaniały sposób. Nigdy nie była w takiej
miejscowości. Wszędzie czarodzieje! Na początku roku ten fakt, bardzo by ją
zaniepokoił i przeraził, zwłaszcza, że na ulicach panowały spore tłumy. Ale
nowa Nora miała to w nosie.
Wszystko
ją zachwycało. Stara biblioteka i antykwariat tylko z czarodziejskimi rzeczami?
Cudo! Choć James wyraźnie się nudził i narzekał, gdy myszkowała między półkami.
Miodowe Królestwo? Najwspanialsze miejsce na ziemi! Kupiła tyle słodyczy, że
powinny jej wystarczyć do końca życia. Sklep z żartami, który należał do wujka
Jamesa? Był bardzo w porządku. Choć zdaniem Nory spędzili tam za dużo czasu…
Na
końcu skierowali się do Trzech Mioteł, gdzie wypili kilka kufli kremowego piwa
i z których wyszli po kilku godzinach. Na dworze robiło się już ciemno.
–
Jak się bawisz? – zapytał James z uśmiechem na twarzy.
–
A bardzo dobrze. Dziękuję, że pytasz. – Uśmiechnęła się do niego łobuzersko i
szturchnęła go ramieniem. – A ty, panie Potter?
–
Jest idealnie. – Na potwierdzenie tych słów złapał ją za rękę i zatrzymał. –
Nora… Ja…
Ale
dziewczyna nie dowiedziała się, co chciał jej powiedzieć.
Nagle
zrobiło się strasznie zimno. Znaczy zimniej, niż byłoby to naturalne.
Znajdowali się na drodze, prowadzącej z wioski do zamku. W pobliżu żadnej żywej
duszy.
Dziewczyna
odczuła straszliwy smutek. Jakby cała radość zniknęła ze świata i już nigdy nie
miała powrócić. Nigdy wcześniej się tak nie czuła.
–
James. Co…? – Chciała się spytać, co się dzieje, ale chłopak ją uciszył. Wyjął
z kieszeni różdżkę i teraz mocno ściskał ją w dłoni, rozglądając się po
okolicy.
–
Cicho – mruknął. – Muszę iść to sprawdzić. Zaraz wracam, okej? – I już go nie
było.
Nora
nie mogła w to uwierzyć. Zostawił ją!
Skostniałymi
palcami, wygrzebała różdżkę i wyciągnęła ją przed siebie.
Starała
się nie panikować, ale strach dosłownie ją sparaliżował. Wiedziała, że nie
poradzi sobie, jeśli coś lub ktoś ją zaatakuje.
Po
lewej stronie - w kierunku, w którym odbiegł James - ujrzała srebrny blask. Ale
nie była w stanie się na nim skupić.
Nagle
przed nią wyrósł ciemny kształt. Zjawa powoli się do niej zbliżała. Chciała
wykrzyknąć imię Jamesa, ale była tak przerażona, że nie zdołała. Zaczęła się
powoli cofać, zdając sobie za późno sprawę, że stwórem, który ją atakuje był…
Dementor.
Jedynym
sposobem, by go odgonić było wyczarowanie patronusa, ale Nora niestety nie
umiała tego zrobić… Nigdy nie uczyła się tego zaklęcia i po prostu wiedziała,
że w tym momencie nie byłaby wstanie tego uczynić.
Dementor
już się nad nią pochylał. Unosił się w powietrzu, a jego ciemna szata powiewała
na wietrze. Starała się nie myśleć o ustach, znajdujących się pod kapturem. Czuła
jego zimny oddech… Musiał być bardzo głody, jeśli zaryzykował pojawienie się w
okolicy szkoły.
Wyciągnęła
przed siebie różdżkę, drżąc na całym ciele i modliła się o jakiś cud…
I
cud się wydarzył.
Usłyszała
w głowie delikatny i znajomy szept: Expecto
Patronum i z końca jej różdżki wyskoczył srebrny niedźwiadek, który wbiegł
na dementora, skutecznie go odganiając.
Po
sekundzie było po wszystkim.
Eleonora
osunęła się na ziemię, zastanawiając się, jakim sposobem jeszcze żyje… Położyła
głowę na kolanach i wybuchła głośnym płaczem.
W
takiej pozycji znalazł ją James.
–
Nora! Nic ci nie jest!? – wykrzyknął, opadając obok niej na kolana i mocno ją
przytulając.
–
Ty… Ty… mnie zostawiłeś! – Zaszlochała jeszcze głośniej.
–
Przepraszam – mruknął, głaszcząc ją po głowie. – Ale tam były cztery dementory.
Szybko się z nimi rozprawiłem i do ciebie wróciłem.
–
I w tym czasie jeden próbował wyssać moją duszę! – zawyła jeszcze głośniej.
James
wciągnął gwałtownie powietrze, blednąc na twarzy.
–
Nie miałem pojęcia… Przepraszam… Ja…
Nora
spróbowała się uspokoić. Wzięła kilka oddechów i przetarła zimną dłonią twarz.
–
Dobrze. Nic się nie stało. Wracajmy do zamku.
James
pomógł jej się podnieść i przytulił ją do swojego boku.
–
Głupie dementory… Odkąd nie pilnują już więźniów w Azkabanie, często robią ludziom
takie numery! Dobrze, że nic ci się nie stało! Od razu jak wrócimy, napiszę do
taty, by się tym zajął i…
Ale
Nora już go nie słuchała. Marzyła, by znaleźć się w zamku. Dlaczego zawsze muszą
jej się przytrafiać takie rzeczy?! I do kogo należał ten patronus?
Mimo
że nigdy nie wyczarowała patronusa, była pewna, że mały niedźwiadek do niej nie
pasował… I czyj głos usłyszała?
Pytań
wciąż przybywało, a odpowiedzi wciąż brak.
~~*~~*~~*~~
Tamara,
tak jak planowała, wybrała się do wioski po słodycze.
Wyszła
z zamku zaraz po Norze - miała nadzieję, że James jej nie skrzywdzi… Ale nie
zamierzała już się zamartwiać, mimo że miała złe przeczucia.
Potrząsnęła
głową, robiąc kolejny krok przez zaspę śniegu. Była Rosjanką, więc zimno nie
było dla niej straszne, ale nie lubiła go… Miała nadzieję, że wiosna przyjdzie
w tym roku szybko.
Nie
chciała wracać do kwatery LOCHu. Bardzo dobrze czuła się w Hogwarcie i nawet na
te dwa tygodnie nie miała ochoty go opuszczać. Zwłaszcza, że święta miała
spędzić ze swoją ciotką.
Jej
rodzice zostali zabici przez Łowców Czarownic, gdy była bardzo mała - fakt, o
którym nikt nie wiedział. Jej ciotka, Anastasia Woronin, postanowiła za wszelką
cenę się na nich zemścić… I wciągnąć w tę zemstę swoją jedyną siostrzenicę.
Tamara
otrząsnęła się z tych myśli. Miała jeszcze dwa dni, by przygotować się na
spotkanie z ciocią. Teraz nie musiała o tym myśleć.
Zabawiła
w Miodowym Królestwie ponad godzinę. Próbowała wszystkich nowości - choć
Ogniste Glutki nie były dobrym pomysłem… Wyszła ze sklepu zadowolona z wielką torbą
zapasów pod pachą.
Szła
przez ulicę, opatulona w grube futro, liżąc z apetytem swojego lodowego lizaka
i zastanawiając się nad prezentami świątecznymi. Jeśli w tym roku w ogóle
będzie mieć jakąś wigilię… Nagle zauważyła osobę, bardzo smutną osobę, której
nie spodziewała się spostrzec.
–
No proszę, proszę… Czyżbyś znowu czekał na swoją koleżankę? – Podeszła do
Albusa, który stał przed Trzema Miotłami.
–
Jasmine nie przyszła – mruknął cicho i odwrócił od niej wzrok.
Tamara
planowała się z niego ponaśmiewać, ale widząc, jak bardzo chłopak był przybity,
odpuściła. Nie cierpiała być odrzuconą i znając życie, Al także za tym nie
przepadał.
–
Pf! Wiedziałam, że masz fatalny gust do dziewczyn. Albo po prostu odkryła, że
jesteś kretynem. – Uśmiechnęła się pod nosem, gdy Potter rzucił jej wrogie
spojrzenie. W końcu jakieś emocje! – Chyba nie masz zamiaru tutaj cały dzień
ślęczeć? – Tamara nie miała pojęcia, co robi. Czuła się, jakby nie była do
końca sobą… Otworzyła drzwi do gospody i posłała mu pytające spojrzenie. – Ja
osobiście mam ochotę na kremowe piwo.
Albus
westchnął przeciągle.
–
Na gorsze towarzystwo raczej już nie wpadnę. – Przepuścił ją w drzwiach. –
Chodźmy.
~~*~~*~~*~~
Nora
nie miała czasu, by relacjonować przygodę z dementorami przyjaciołom. Mruknęła
tylko, że nic jej nie jest, kazała Rose i Jamesowi iść do jakiegoś nauczyciela,
powstrzymała Tamarę przed zabiciem Pottera i porwała ze sobą Albusa i Rosjankę.
–
Ellie! Gdzie nas ciągniesz? – spytał podenerwowany chłopak, gdy wprowadziła ich
na Wieżę Astronomiczną. – Co się stało?
Twarz
Eleonory była niezwykle blada, gdy spojrzała na nich ze strachem w oczach.
–
Musicie mnie nauczyć patronusa.
Zajęło
im to kilka godzin - na dworze zaczynało już świtać - ale w końcu się udało.
Miała wielki problem z tym zaklęciem, ale po zjedzeniu prawie wszystkich
słodyczy Tamary i wielu ćwiczeniach, w końcu z końca jej różdżki wyskoczył
patronus… Nora nie miała wątpliwości - to nie był niedźwiadek.
–
Pisklaku! Udało ci się! – Tamara spojrzała na nią z dumą i prawdziwą radością.
– Nareszcie będę mogła iść spać, a ty przestaniesz się bać dementorów.
–
Pantera. – Albus śledził wzrokiem jej patronusa, aż do momentu, gdy się
rozpadł. – Pasuje do ciebie.
Nora
nie czuła radości. Osunęła się powoli na ziemię i szepnęła:
–
Hugo… Co ty wyprawiasz?
I
po chwili zemdlała.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heloł!
Jestem zadowolona z tego rozdziału i nawet nie będę was przepraszać, że tak długo go pisałam, bo wymagał więcej czasu i pracy ;)
Mam nadzieję, że nie straciliście we mnie wiary: ja nadal tu jestem i nadal piszę!
Nareszcie akcja idzie do przodu! Nawet nie wiecie, jak bardzo jestem podekscytowana!
Co się dzieje z tym Hugonem? Ktoś ma jakiś pomysł? XD Ja wiem! I wam nie powiem :P
Następny rozdział będzie o przerwie świątecznej i kilka spraw się wyjaśni...
Bardzo wam dziękuję za tyle wspaniałych komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Z dumą i radością witam nowych czytelników w gronie Potterowych Ludków! :D
Kiedy dodam nowy rozdział? Nie mam pojęcia... Nauka jest masakryczna...
Ale w poniedziałek powinien się pojawić króciutki gabsone-nene-urodzinowy dodatek :3
Do komentowania! A kto nie skomentuje ten lama!
PS Wiecie, że jest już 626 komentarzy? :D Połowa moich, ale i tak się cieszę.
Pozdrawiam!
Oho, widzę że ktoś dał radę dzisiaj wstać i jeszcze rozdział napisać :) Pogratulować ^^ zabieram się za czytanie i jak mnie klątwa Makbeta nie dopadnie to może jutro (późne dzisiaj) rozwinę to kategoriami co się podobało bardziej a co mniej :D
OdpowiedzUsuńNo widzisz :P Twoja bezsenność nie była dla mnie wyzwaniem!
UsuńPo Makbecie i wciąż żyjemy... Jakaś słaba ta klątwa XD
Twoja teoria spiskowa dała mi wiele do myślenia, wiesz? :*
Blaise nadal kojarzy mi się z pokemonem... to jednak współczuje Norze i mam nadzieje, że niedługo się odnajdzie. Bardzo ślicznie opisałaś to, co czuje Eleonora :3 Ta wielka miłość, która łączy ojca z córką...
OdpowiedzUsuńElena... ja szczerze zaczęłam się zastanawiać, czy dziewczyna nie mówi tego wszystkiego Roxy, aby powstrzymać ją przed zatraceniem głowy do Julesa. Mimo wszystko, to naprawdę miłe, że dziewczyna nie wkurzyła się za ten pocałunek, a nawet pomogła swojej koleżance. Z tego, co się dowiedziała Roxy, wynika, że Jules rzuca się na każdą dziewczynę, gdy jest pijany, ale mnie zaczyna zastanawiać to, czy chłopak podskórnie nie czuje przypadkiem tego, że Elena nie jest dla niego odpowiednia i nie szuka dalej miłości, hmm?
Mam przynajmniej taką nadzieje :3
Ha, ha, ha! No nie mogę xD Nie ma to, jak radosny James, który musi pochwalić się randką z Norą xD Rozłożyłaś mnie na łopatki! No i teraz jestem za ich związkiem! Tak! James&Eleonora! <3
Trochę przypomniało mi to historię Jamesa i Lili :3
Tyle się działo w tym rozdziale, że nie wiem o czym komentować :D
Tamara jest taka słodka! Taka niby twarda sztuka, a jednak, gdy się z kimś zaprzyjaźni, to otacza taką osobę swoją ochroną... z tą kastracją to trochę przypominała moją Jill (aż boje się pomyśleć, co we dwie by zrobiły!).
Piosenka Cristiana mnie powaliła! Genialne! *-*
"Panie Harry… Panie Harry… Z martwych wstań! Z martwych wstań! Wszyscy Śmierciożercy cię biją! Wszyscy Śmierciozercy cię biją! Vol, de, mort! Vol, de, mort!" - teraz będę to sobie nucić cały dzień :D
Czy wspominałam, że jestem za parką Christian&Roxy? Bo jeżeli nie, to mówię teraz! Ta para idealnie do siebie pasuje! :3 Na stos Julesem! Oddam go w ręce Łowców Czarownic! No, a Roxy będzie z Christianem!!
Czyżby Tamara poczuła miętkę do Albusa?
To mnie zaskoczyłaś... ale, czy ona nie jest dla niego za stara?
Jest wiele związków z takim różnicami wieku, więc... a co tam! Od teraz kibicuje jeszcze parze Tamara&Albus! :D
Nie ma to, jak prześladowanie swojej randki... trochę to dziwne, że stoi pod drzwiami od damskiej łazienki, bo albo dziewczyna go wykorzystuje, albo Al pokazuje nieco swój instynkt prześladowcy :3
Jak ja się cieszę, że chociaż Scorpius i Rose są razem... też mam nadzieje, że Ron jakoś pomoże swojej żonie... Mam dziwne myśli, a fe! O.o Szczerze to one mnie przeraziły! No i na pewno zgorszyłyby Rose... o takich rzeczach dzieci nie chcą wiedzieć :3
Czekoladowe żaby są najlepsze! Cristian się nie zna!
No, a co do Roxy... cóż, szczerze mnie zaskoczyła i czytałam cały ten fragment w którym skoczyła na starszego od siebie chłopaka z otwartą buzią, a gdy go tłukła wręcz jej kibicowałam! No, ale Cristian mógł nieco wcześniej zareagować, niż wtedy gdy nauczyciele się pojawili!
Niestety jest mi smutno, bo będę musiała czekać na kolejny rozdział, aby dowiedzieć się, jaką karę dostanie Roxy, a mam nadzieje, że tylko tydzień, jakiejś kozy, czy coś. Bo od teraz Nora i Roxy stały się moimi ulubionymi bohaterkami w Twoim opowiadaniu! <3
Czy Nora zdaje sobie sprawę, że wszyscy i tak by się dowiedzieli o jej randce od Jamesa? To, że ona powiedziała swoim koleżanką nic nie zmienia, bo pewnie dziewczyny wyrzuciłyby biednego Albusa i same zajęły się jej szykowaniem - z jej zgodzą, czy bez!
Ślicznie ją ubrały, a randka była wspaniała! No, a przynajmniej do pewnego czasu, tutaj zaczynam się zastanawiać, kto wyczarował małego niedźwiadka? (Ha! Skorzystałaś z moich rad, co? :P). Czy z tym niedźwiadkiem miał coś wspólnego Hugo?
Pantera... jak różowa pantera! Jej! Zrób jej różową panterę! No, albo zieloną! Będzie pasowała do szablonu bloga! Widzisz, jak Ci pomagam? :D
Rozdział fenomenalny, wspaniały i genialny! Po prostu cudowny! No i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a na Twój dodatek czekam z niecierpliwością! Z pewnością przygotuje jakiś łady wierszyk urodzinowy specjalnie dla Ciebie! Już się bój! :P
Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
Bussis! ^^
Ty i te twoje skojarzenia... Nie bez przyczyny ochrzciłam cię świrkiem zboczuszkiem!
UsuńA dziękuję. Jak zwykle piszesz mi same pochwały - ale czy słusznie? XD
Bardzo trafna uwaga z Julesem i Eleną... Ale więcej nie napiszę!
Poczekaj z akcją Jaele do rozdziału 20, w ktorym wiesz, co będzie się dziać... ;)
A jednak! Udało się! Rzecz niemożliwa się spełniła! Lubisz Tamarę! A tak troszkę myślałam o Jill, jak o tym pisałam... No mam nadzieję, że kiedyś się przekonamy, jak ich spotkanie będzie wyglądać! :D
Ja to śpiewałam całej mojej rodzince XD Patrzyli na mnie, jak na wariatkę, ale jestem z siebie bardzo dumna, że wymyśliłam Pana Harrego!
Wspomniałaś milion siedemset i sto trzy razy :D I nie kłóć się, że nie ma takiej liczby. Akurat tego ci nie zdradzę... Bo moze zrobie wszystim dowcip i Roxie będzie z Nottem, co? Chłopak wydaje mi się ostatnio trochę samotny...
Jest od niego starsza tylko o rok. A zresztą oni się nie lubią :P
Jasmine powiedziała mu, żeby Al na nią zaczeka - brzmi lepiej niż stalking?
Oj świrku... :*
Prawda?! Także jestem za żabami, ale to może dlatego, że w dzieciństwie lubiłam je łapać :D
Roxie na kacu jest wściekłą Roxie. Wiesz... Wszyscy byli zbyt bardzo zszokowani, by zareagować.
Chyba właśnie łudziła się, że James nie bedzie się tym aż tak bardzo chwalić... Pf! Naiwna...
Długo zastanawiałam się nad tymi patronusami i twoje rady byłby bardzo pomocne. Dzieki :D
Niestety patronus nie może być kolorowy... Mnie też to boli. Ale! Zgadnij co - lub raczej zielonego kogo - Nora już wkrótce dostanie...? :D Wydaje mi się, że już wiesz, ale ci...
Jesteś najbardziej pomocną i wspaniałą duszyczką świata!
To tylko czekać mi na ten wierszyk ;)
Jeszcze raz dziekuje!
Jak ty Bussis to ja też:
Bussis!
Ja to jestem spostrzegawcza :P Co z tego, że przy okazji okaże się lekkim zboczuszkiem? To mój niezawodny urok osobisty!
UsuńTy popatrz... zapomniałam, że jej nie lubię xD Jednak masz całkowitą rację! Jakoś mnie dziewczyna do siebie przekonała, a ja biedna nawet nie spostrzegłam kiedy... dobra jest!
Jak mi odpisze na maila, to sobie o tym pogadamy :P
Piosenka wyszła Ci genialna!
Weź człowieka nie strasz... zaczynam naprawdę bardzo lubić pana Notta i zastanawiam się, czy nie zacząć go sobie zaklepywać, jak robię w przypadku innych opowiadań... bo on jest taki słoooodziutki! :3
Będę się biła o niego z Roxy! (Henryk znów wypełni basen budyniem truskawkowym i zacznie sprzedawać bilety, wiesz jak mu się ten interes opłaca? Ostatnio kupił sobie dzięki temu nowy motocykl!).
Ale zawsze mogą się polubić! To nie jest niemożliwe, aby Tamara była z Albusem! Moim zdaniem idealnie do siebie pasują! Kto jest za?! (Ludzie bądźcie za!)
Jasmine jest głupia i Tamara powinna ją sprać!
Ja też łapałam żaby! Na działce u swojej cioci, a później sprzedawałam ludziom za dwa złote! Choć plan inwestycyjny był wymysłem mojej koleżanki... a wiesz, że jednak udało nam się zarobić na lody? :P
Moi dziadkowie do tej pory wypominają mi, jak w dzieciństwie wpadłam w histerię, bo żaba mi w polu zaginęła... nadal chyba mają żal, że wszyscy jej szukali przez kilka godzin xD
Trochę mi jednak szkoda tych zaczarowanych czekoladowych żab... a Tobie? Mi się wydają takie żywe!
Ha! Jestem super pomocna! Nawet Puck może to potwierdzić! :3
To będzie kaktus? Chyba nie oddasz jej Mikołaja? O.o
Nie zobaczyłam jeszcze dodatku (nadal liczę, że się pojawi), więc już teraz dodaje swój amatorski wierszyk (tylko się nie śmiej! Nie jestem poetą):
"W ten cudny dzionek, życzyć Ci mogę,
wodospadu weny, co nie miara,
szczęścia i radości tuż za rogiem,
może jaszczurkę pod poduchą,
rzeczy oczywista z prezencikiem od ojca, Apolla :3"
Wszystkiego najlepszego! :D
Bussis! ^^
No a jak :D A myślisz, że dlaczego tak bardzo cię lubię?
UsuńA widzisz. Mówiłam - lub pisałam, kto jak woli - że jeszcze ją polubisz. Ha!
Właśnie włączam komputer i pocztęNo a jak :D A myślisz, że dlaczego tak bardzo cię lubię?
A widzisz. Mówiłam - lub pisałam, kto jak woli - że jeszcze ją polubisz. Ha! - i znając długości naszych maili za godz, dwie możesz oczekiwać odpowiedzi ;)
Notta? A co z Henrykiem? :o
I nie zaprosiliście mnie na tę basenową imprezę? Ja to sobie zapamiętam! Nastepnym razem zamknę wam drzwi od łazienki przed nosem XD
Trele fele. Nie przekupuj moich czytelników... Już ja cię widziałam z tymi małymi białymi cukierkami... Ale nad Tamarą i Alem się zastanowie.
;)
Ja na działce u dziadków. Czasami za mocno je ściskałam... I oczy im wylatywały... Ale byłam bardzo uroczym dzieckiem!
Mi też... Ale wiem, że miłość do czekolady złamałaby moje wszelkie opory XD
Każdy to wie i potwierdza :D
Nie... Pisalaś mi ostatnio o czymś innym... Poczekaj. Zaraz ci e mailu napiszę XD
Wierszykiem jestem zachwycona i bardzo dziękuję :*
Bussis!
Mega mi się podoba ten rozdział, a ta akcja pod koniec... nie ogarniam o co chodzi, ale to nie ważne XD
OdpowiedzUsuńRoxie jest genialna, pokazała, że z nią lepiej nie zadzierać! Ale pewnie nie ujdzie jej to na sucho ;/
James mnie wkurzył, jak on mógł zostawić Norę, no jak!? Głupek jeden :< Ale na szczęście Norze nic nie jest.
Podoba mi się mega wątek Tamary i Albusa. Już się nie mogę doczekać jak go poprowadzisz :D
Wybacz, że dośc krótki komentarzz, ale nauka wzywa :( Ferie wróćcie :o
Tak więc rozdział genialny i nie mogę się doczekać miniaturki :)
Pozdrawiam :**
Ja też nie ogarniam XD Ale jakoś trzeba było skończyć ten rozdział. Bo nigdy bym go nie dodała... Dobra. Żartuję. Ogarniam, ale nie chciałam, żebyś sama była :*
UsuńNie ujdzie...
Też nie mogę się tego doczekać. :D
Rozumiem naukę. Aż za dobrze...
Też tęsknię za feriami... Byle do Wielkanocy. :3
Pozdrawiam i dziękuję!
Dzień w dzień zaglądałam tu z nadzieją i w końcu jest! :D Jestem z Ciebie dumna! ;*
OdpowiedzUsuńRoxie jest świetna! Ale coraz bardziej bym chciała, żeby była z Christianem... Prooooszę, niech ona będzie z nim! :3
Elena jest taka miła... szkoda mi jej.
James wydoroślał..? Co by powiedział Norze gdyby nie pojawiły się dementory?
Mam pewną hipotezę jeśli chodzi o tego patronusa który obronił Eleonorę. Czyżby ten niedźwiadek był patronusem Hugona? I on nad nią czuwa czy coś?
A to "Hugo... Co ty wyprawiasz?". To tak jakby on był w niej?
Czyżby... Tamara i Albus? :>
Hahahah Tamara chciała wykastrować Jamesa, no nie mogę! :D :D :D
Piosenka "Panie Harry..." <333 :DD
Mam nadzieję, że Roxy nie wyrzucą ze szkoły czy coś, za ten "drobny" incydent... :D
Przesyłam uściski, ukłony, buziaki i co tam jeszcze! :D
No i co najważniejsze: Truskawka! (Bo teraz czas na owoce <3)
Jej! Ktoś jest ze mnie dumny! Dzięki :3
UsuńNie zdradzę z kim będzie Roxie! Nie ma tak. Tajemnica ;)
James? Nieee... Tylko czasami udaje przed Norą, że jest już tak bardzo dojrzały.
Powiedziałby coś romantycznego... Ale tylko ja wiem co he he he ^^
Nieźle kombinujesz... ;)
Wiele osób ma ochotę go wykastrować... W tym autorka...
Też mam taką nadzieję XD Wiem... Jestem okropna.
Wszystko przyjmuję na klatę i napiszę:
Figa! ;*
Genialne!!!! Codziennie sprawdzałam ten blog i nagle... BUM! Jest i rozdział 19! :D Kiedyś myślałam: "A po co tu Roxi? Ja chcę Norę!!!", a teraz myślę: "Roxi!!! Jest wątek z Roxi!!! Nie chcę Nory, Roxi jest the best!!!". Fajnie, super, ekstra!!!! I James^^ Gdyby nie ucieczk James to WOHOHOHO!, co by się działo xD ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńA ja codziennie sprawdzałam, ile jest wyświetleń i tak bardzo mnie bolało, że nie mam kiedy napisać i dodać rozdziału... Ale się udało :D
UsuńHahaha ale się ktoś ekscytuje. Jestem z tobą siosto :3
No działo by się ;)
Pozdrawiam!
Fajnie, że James zostawił Norę na pastwę dementora bo chyba powoli zaczynałam go nie nie lubić. A ja nie lubię Jamesów. W sumie to czasami tak dla zasady (jak Tamara Potterów).
OdpowiedzUsuńO, właśnie. Tamara/Al - coś się kroi? W sumie byłoby całkiem fajnie. Bo ta Ślizgonka, która go wystawiła zdecydowanie na niego nie zasługuje. Biedny Albus. Przecież on jest totalnie uroczy i kochany. No jak można go wystawiać?
Fajnie, że Elena nie jest wredną suką i Roxanne ma powód, żeby czuć się winną. Nie to, że lubię jak Roxie cierpi no ale to taka miła odmiana. Bo zazwyczaj dziewczyny chłopaków na których lecą główne bohaterki są negatywnymi postaciami. Chociaż mam wrażenie, że Elena jest trochę za miła. Może tylko udaje?
"Koło Nory siedziała Rose" - Nie mam pojęcia dlaczego ALE przez chwilę byłam pewna, że chodzi o dom Weasleyów i tak sobie myślę "co? oni już wrócili do domu na święta? gdzie ja to przegapiłam?). A później się wyśmiałam bo przypomniałam sobie, że przecież główna bohaterka to Nora i kilka zdań wcześniej wcale ją nie pomyliłam z budynkiem.
"Vol, de, mort" w piosence o Panie Harrym mnie zabiło. Cała ta piosenka mnie zabiła.
I "pisklaku" Tamary kierowane do Nory wymiata. Prawie jak "ptaszyna" Ogara do Sansy (pieśń lodu i ognia/gra o tron). <3
Okey, to by chyba było na tyle.
Pozdrawiam, LS
Haha biedny James... Nie będzie mieć z tobą łatwo ;)
UsuńNo właśnie nie wiem :o Ale Al już się mocno wkręcił w to swoje zauroczenie Jasmine... Zobaczymy, co z tego wyniknie :)
Kolejne teorie spiskowe? Pamiętaj, że Elena jest siostrą bliźniaczką Cristiana... Musiała się z nim wychować i wgl... Chyba po prostu nauczyła się cierpliwości ;) I nie mogę zaprzeczyć, że z natury jest taka miła.
Hahaha zupełnie tego nie przewidziałam, gdy nazywałam Norę... Nawet nie skojarzyłam, że nazywa się tak, jak ich dom. Ale nie martw się. W nastepnym rozdzile już będą siedzieć w Norze ;)
I piszesz komentarz po śmierci? Dobra jesteś! *robi minę pełną uznania*
W grze o tron jestem dopiero na 2 sezonie (i wciąż nie mam czasu, by obejrzeć resztę i przeczytać książkę...) Ale zwrócę na to uwagę :3
Pozdrawiam! ^^
No bo Jamesy są zawsze tacy... och i ach i wszystkie na nich lecą, a nawet jeśli nie lecą to lecą (kiedyś próbowałam pisać o Jamesie Syriuszu jako kujonie, ale... nie. Jamesy chyba po prostu muszą być totalnie gryfońscy i wspaniali, ale przy tym bardzo irytujący). Albusy Severusy za to to takie trochę sierotki, którymi aż chce się zaopiekować, no.
UsuńJasmine z tego co pamiętam ma chyba krótkie włosy? Chociaż póki co była chyba tylko jedynie wspominana to tymi włosami pewnie byłaby w stanie mnie kupić.
O rany. Nora też będzie siedzieć w Norze? Jeśli tak to mam nadzieję, że już jej nie pomylę z budynkiem. XD
O, oglądasz got! Nie jestem pewna czy w serialu "ptaszyna" występuje tak często jak w książkach (i czy w ogóle występuje. ale pewnie tak).
LS
Muszę przyznać ci rację... I dlatego sama nie przepadam za Jamesem, ale nie mów mu tego, bo chłopak się obrazi... XD
UsuńTak. W następnych rozdziałach pojawi się już oficjalnie.
O! Ja tez mam dosyć krótkie włosy - zza brodę. Też cię kupiłam? :D
Aż takiego poziomu abstrakcji jak na razie nie będzie XD
Jak dojdę do tych odcinków, to dam ci znać :) Na razie oglądam tylko, gdy mam wolne w szkole... Czyli może w czasie przerwy Wielkanocnej znów sobie obejrzę odcinek :(
Pozdrawiam!
Wow, wiedziałam, że masz ogromną rzeszę fanów, ale że aż tak! 625 komentarzy to nie byle co (fakt, teraz jest już pewnie ok. 650 :d )
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, ciekawie się wszystko zaplątało. Albo ja źle czytałam, ale to ty znowu chcesz coś przed nami ukryć do następnego rozdziału! :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam, na nowego bloga:
http://tworcza-eve.blogspot.com/
Jakich tam fanów? Chodzi o tych śmiercionośnych Potterowych Ludków, którzy chyba stwierdzili, że mam za dużo komentarzy i już mi nie komentują...? (670 XD) No troszku dumna jestem z tego.
UsuńEm... Lubię wszystko zaplątywać i ukrywać :D Mam w głowie cały już plan i nie mogę się doczekać, kiedy wyłożę wszystko w jednym rozdziale... Ale jeszcze trochę potrzymam was w niepewności!
Pozdrawiam i na pewno wpadnę!
I jest powód do dumy :) Fajnie, że znajdują się tu ludzi, którzy czytają Twoje opowiadania :)
UsuńWłaśnie tak sądziłam! Wolałabym abyś lubiła wszystko piękne nam tłumaczyć niż ukrywa D:
Pozdrawiam serdeczni i zapraszam na nn WiM :) PS. Wysłałabyś mi swój adres e-mail w komentarzu pod jakimkolwiek postem? Jakby co to komentarz usunę i nikt niepożądany nie będzie cię nawiedzał :)
W końcu znalazłam czas, by odpisać na komentarze - choć powinnam uczyć się, ale cóż...
UsuńDziękuję bardzo. Fajnie jest się dzielić swoją twórczością z innymi... Ale jakoś tak dziwnie, jak dostaje się same pozytywne komentarze - nie żebym narzekała - ale wciąż czekam na krytykę XD
Już niedługo do ciebie zajrzę... Ale ostatnio nie mam nawet czasu na sen i pisanie, a co dopiero na czytanie... Przepraszam :(
Adres jest ogólnie dostępny:
gabsone.nene@wp.pl
Napisz do mnie, ale nie obiecuję, że w najbliższym czasie odpisze :( Muszę czekać do rekolekcji i wtedy nadrobię wszystkie zaległości!
Pozdrawiam :)
Wybacz, że dopiero teraz napiszę do Ciebie na pocztę, ale kompletnie nie miałam czasu na przyjemności, czyli wejście na Twojego bloga.
UsuńNa krytykę nie masz co liczyć, bo piszesz zajebiste (wybacz za określenie) opowiadania :)
Wpadam w odwiedziny i widzę ten Twój wielki, tajemniczy i cudowny szablon o którym tyle pisałaś. Muszę wyznać, że jest bardzo... niebieski! Myślałam, że wolisz zielony! Już przecież wymyśliłam kilka argumentów, czemu jest zielony, a teraz weź i główkuj, czemu niebieski...
OdpowiedzUsuńWiem! Bo Percy Jackson uwielbia niebieskie jedzenie! A nie... to nie ten fanfiction xD
Natomiast nagłówek mi się naprawdę podoba! Szczególnie smoki i fakt, że jest tam Nora i Roxy! Cudowne! *-*
Co zaś się tyczy przekupstwa, to ja nie używam cukierków, tak robią tylko źli i podstępni panowie! Ja częstuje domowymi babeczkami i alkoholem! Kto się nie skusi na alkohol? :P
Zastanów, zastanów, a ja jestem jak najbardziej za, aby Tamara była z Albusem! Błagam! Bądźcie ze mną ludzie! T~T Zaraz zrobię petycję i będę zbierać podpisy! :P
Co zaś tyczy się basenu... powiedzmy, że Henryk nie chciał dzielić się zarobioną kasą. Nawet ze mną się nie dzieli... chlip... podstępny kaczor, mówi mi, że ja mam swój harem, a on swoją gotówkę!
Przy okazji... dzisiaj śniła mi się Twoja piosenka xD Serio! Po kilku dniach, śniłam, że ją śpiewam, a była to jakaś impreza, której do końca nie pamiętam, ale chyba był tak wilkołak.
Zawsze znajdę miejsce na wilkołaka! :3
Bussis! ^^
Mika... Pewnie mnie nie cierpisz już... Jestem masakryczną siostrą. Przepraszam :( Ale od jakiegoś miesiąca codziennie mam jakiś sprawdzian i kartkówki... Sama zresztą wiesz, bo ci pisałam. I wyobraź sobie, że każdy kolejny tydzień jest gorszy... Ale już niedługo postaram się nadrobić wszystkie zaległości, kochana :*
UsuńJest genialny, prawda? *_* A wybór koloru pozostawiłam Rudej... I dobrze, że wybrała niebieski, bo to mój drugi ulubiony kolor :D
No tym alkoholem mnie na pewno byś kupiła!
Haha no zobaczę, co da się zrobić. Masz mój podpis ;)
A to się dobraliście... A Henryk kiedyś był takim dobrym kaczorkiem... Masz na niego zły wpływ! Ty i kaczor tranwestyta Donald!
Haha jeszcze ci wilkołaka znajdę ;)
Bussis, Bussis! :*
Cześć :)
OdpowiedzUsuńChciałam podziękować Ci za wspaniały komentarz. Jestem bardzo wdzięczna, że przebrnęłaś przez część trzecią (kawał lektury!) i podzieliłaś się ze mną swoimi zaskakująco wieloaspektowymi uwagami. Świetna sprawa, te Różowe Ciasteczka ;p
Wpadłam też do Ciebie i już od prologu Twoje opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu. Jest tak urocze, zabawne i żywe! Przyznaję, że czasy nowego pokolenia nie są w moim guście i zazwyczaj nie czytam takich fanficków. Ogrom nowych postaci o zazwyczaj bezsensownych imionach (ale to oczywiście wina Rowling), z którym piszący rzadko kiedy dobrze sobie radzą i wybierają sobie jednego ulubieńca, resztę pozostawiając jako ledwie tknięte szkice (a to oczywiście wina piszących)... U Ciebie jest inaczej, więc jestem zachwycona, ale muszę przyznać, że postać nazywająca się Fred Weasley i jednocześnie będąca mulatem to ciągle dla mnie szok, haha ;p Ale zamierzam sie do tego przyzwyczaić, bo chciałabym nadal czytać Twoje opowiadanie. Jest szansa na informowanie o nowych rozdziałach? :)
Z pozdrowieniami - Huncwotka
Witam, witam! Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję na twój komentarz, ale mam mały, naukowy kryzys... Czyli kompletny brak czasu :(
UsuńPrzyjemnością było przeczytanie i skomentowanie twojego bloga. Dobrze, że są takie akcje, dzięki którym trafia się na takie pisarskie skarby ^^
Jestem w szoku, że zechciałaś przeczytać moje opowiadanie. Nie musiałaś, a taką przyjemność mi sprawiłaś :D
Dziękuję za te miłe słowa. Cieszę się, że moje opowiadanie przypadło ci do gustu.
Jasne, że będę cię informować - mam nadzieję, że nie zapomnę... :/ - a mogę prosić o to samo ;)?
Pozdrawiam!
Przeczytałam ten rozdział już dawno, ale przez moje wrodzone lenistwo nie skomentowałam... Czy pisałam już jak uwielbiam Tamarę? Ta postać wyszła Ci idealnie, zawsze czekam z niecierpliwością na fragmenty o niej:) Jestem strasznie ciekawa co będzie z Roxy, ale ze zdziwieniem stwierdzam, że trochę współczuję Elenie, ona nie zdaje sobie z niczego sprawy... Jeżeli chodzi o patronusa Eleonory... pantera rzeczywiście do niej pasuje choć jestem strasznie ciekawa, kto ją w takim razie uratował. Mam nadzieję, że wszystko się niedługo wyjaśni... No może nie wszystko i nie tak od razu. Czekam też na dalszy rozwój akcji pomiędzy Norą a jej rodzicami...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
eva
PS Przepraszam za ten dość chaotyczny komentarz
Rozumiem lenistwo... Mój największy wróg. Ale cieszę się, że w końcu znalazłaś czas, by skomentować ;)
UsuńA nie pisałaś XD Mogę ci się przyznać, że także ją uwielbiam. Jakoś tak się wkradła w moje opowiadanie i szybko nie ucieknie :)
Też mam taką nadzieję... I mam nadzieję, że uda mi się w końcu skończyć rozdział. Ale już wkrótce kilka rzeczy powinno się wyjaśnić ;)
Komentarz jest jak zwykle cudny i naprawde nie mam na co narzekać!
Pozdrawiam!
to dlatego Elena byla taka mila dla Roxi, uwazala ze to nie jej wina bo Jules po prostu tak ma kiedy przesadzi z alkoholem. Na miejscu Roxi bylabym troche zawiedziona, chlopak ktorego kocha caluje ja a potem nic nie pamieta. Dziwne ze elena tak spokojnie do tego podchodzi. Oby ta bojka nie byla bolesna w skutkach, w koncu nauczyciele wszystko widzieli. A co do Noryto przyznam ze nie byla to zbyt mila randka, ten dementor, kurcze jestem pewna ze autorem tego niedzwiadka byl Hugo
OdpowiedzUsuńMewa :-*
Patronus w kilka godzin? Nauka powinna zająć wiele tygodni!
OdpowiedzUsuń