Pamiętacie moją
notkę o tym, że historie Nory i Roxie się połączą? Powoli się do tego
zbliżamy… Miłego czytania
życzę! XD
Iskra przeszła w płomień,
który spalił świat
który spalił świat
Miesiąc.
Tyle
czasu dostali. Na odpoczynek. Na regenerację sił.
Chwilowa
cisza przed kolejnym koszmarem.
Styczeń
był spokojnym miesiącem, podczas którego niewiele się działo. Nora trenowała z
przyjaciółmi swoje umiejętności – stawała się coraz lepsza w zmienianiu
kształtów, choć wolała trzymać się swojej płci – chodziła normalnie na zajęcia,
po nocach obżerała się słodyczami z Albusem, zwierzała się Tamarze, uczyła z
Rose i Scorpiusem, wygłupiała z Fredem, spotykała z Jamesem…
James
Syriusz Potter.
Nie
potrafiła dłużej obojętnie myśleć o tym chłopaku. Wciąż wspominała ich bibliotekowo-cudotwórczy
– jak James zaczął go nazywać – pocałunek. Był on… tak bardzo przyjemny. Ale…
tylko przyjemny.
Wiedziała,
że to nie w porządku, ale… oczekiwała czegoś więcej? Może wybuchu fajerwerków i
wielkiego transparentu z napisem: TAK!!! TO DOBRY WYBÓR! CAŁUJESZ SWOJEGO
PRZYSZŁEGO MĘŻA! A nic takiego nie było… Żadnych motylków w brzuchu. Zero
chemii.
Czuła
się przy nim dobrze. Lubiła to, że się o nią troszczy, że zabiega o jej uwagę.
Lubiła się z nim całować, lubiła sposób, w jaki ją obejmował. Był jej
przyjacielem i naprawdę chciała, by
im razem wyszło.
Często
się kłócili. Ich znajomość nie mogła się bez tego obyć… Nora wiedziała, że to
po części z jej winy. Ale przecież nie mogła się z nim we wszystkim zgadzać.
Często miała odmienne zdanie i nie zamierzała udawać potulnego pufka.
Nie
mogła z niego zrezygnować. Za wcześnie, by określić, czy do siebie pasowali,
czy definitywnie nie. A zresztą… James potrafił być taki kochany! A ona czuła
się przy nim tak bezpiecznie. Takiego spokoju i pewności ostatnimi czasami
naprawdę jej brakowało.
Nie
byli jeszcze parą, choć wiedziała, że James by tego chciał. Ona potrzebowała trochę
więcej czasu. Nie muszą się nigdzie spieszyć, prawda? A z czasem… może to w końcu przyjdzie?
Tylko
Tamara wiedziała, jak naprawdę wyglądały jej relacje z Potterem. Reszcie nie
mogła się zwierzyć, bo praktycznie wszyscy byli z nim spokrewnieni. To czasami
naprawdę utrudniało życie…
Z
końcem styczniowych dni odetchnęli z ulgą; nic złego się nie wydarzyło. Nawet ta
głupia afera prasowa w końcu przycichła. Niektórzy ludzie wciąż dziwnie się na
nią patrzyli, ale jej przyjaciele skutecznie ucięli jakiekolwiek przytyki i
próby prześladowania. A jak już mowa o prasie… Łowcy Czarownic, jak na razie,
nie powtórzyli swojego wyskoku na ulicy Pokątnej, który w Proroku Codziennym
został określony jako niewinny atak
niewielkiej grupy Śmierciożerców. Kogo oni próbowali oszukać? Na pewno nie
był niewinny. Zginęli czarodzieje, zniszczono
sklepy, rozsiano strach. Gdyby nie szybka interwencja LOCHu, nie wiadomo, jak
by to się mogło skończyć...
Nora
nie miała ochoty o tym myśleć, ale informacje o Łowcach Czarownic zakleszczyły
się z tyłu jej głowy, wciąż ją uwierając i nie dając spokoju. Wiedziała jedno –
nie powinna się w to mieszać. Miała wystarczająco dużo własnych problemów. Nie
potrzebowała dokładać do nich jeszcze czarodziejskich walk. Ale wciąż była
jeszcze ta przepowiednia, o której Nora naprawdę próbowała zapomnieć…
Dziękowała
Merlinowi za Albusa. Bez niego już dawno zwinęłaby się w kłębek, stawiając przy
łóżku kartonik z napisem: Ta osoba
wyjechała na Wyspy Wielkanocne; nie budzić! Odkąd wrócili z przerwy
świątecznej, zrodziła im się nowa tradycja; kiedy chcieli ze sobą pogadać,
umawiali się na wieczorki w kuchni. Wymykali się pod peleryną niewidką, by
obżerać się goframi i cytrynowymi sorbetami do woli. Często nie wstawali potem
na śniadanie, ale to w sumie było zbędne, biorąc pod uwagę, ile potrafili zjeść
w nocy. Dużo rozmawiali. O błahych rzeczach – Nora narzekała na zajęcia,
komentowała głupkowate zachowania Jamesa, a Albus opowiadał o swojej nowej
dziewczynie i prosił przyjaciółkę o rady (choć Zabini była ostatnią odpowiednią
do tego osobą!) – ale także o poważniejszych – Nora dużo mówiła o Blaise’ie, o
którym znowu słuch zaginął…
Kolejną
ważną kwestią był Hugo i książka, którą tłumaczyła Jocelyn Moone, zwana
też Panną Katastrofą…
–
Zrobione! – wykrzyknęła, uśmiechając się, zdaniem Nory, odrobinę obłąkańczo,
ściskając w dłoniach niewielkich rozmiarów książkę z zżółkniętymi stronicami i
brunatną okładką, na której wyryto runy.
–
Przetłumaczyłaś całą? – W jej głosie słychać było podziw; sama próbowała
odczytać chociażby jedną stronę i jej się to nie udało, a Joss zrobiła to w
niecały miesiąc.
–
Jasne! Nieźle operuję starodawnymi runami, więc nie było to wcale takie trudne.
– Zaczęła kartkować książkę i przywołała ich gestem dłoni.
Znajdowali
się na dachu – ulubionym miejscu dwóch Puchonek, dla których nawet śnieg nie
był straszny. Po raz pierwszy od tygodnia przestał wiać mocny wiatr i nawet
chłodne słońce, ukryte za firanką chmur, się pokazało. Nora, tak jak ostatnim
razem, zabrała ze sobą Jamesa, który z rozpromienioną miną lepił bałwana – tak
bardzo pomocny… Lucy, siedząc na murku z nieodłącznym papierosem w ustach,
majstrowała przy mugolskim Discmanie (zapewne tym, którego Joss zostawiła pod
prysznicem), grzebiąc w nim różdżką i mrucząc przekleństwa pod nosem.
James
niechętnie odszedł od swojego nowego przyjaciela, by skupić się na słowach
niziutkiej Puchonki.
–
Myślałam, że książka będzie się składała z zaklęć i ich przeciwzaklęć. Sama
nazwa na to wskazuje, prawda? ,,Zaklęcia
mroku i ich przeciwzaklęcia”. Brzmi mrocznie, groźnie i w ogóle tak
nieprzyjemnie. Ale to tylko opisy zaklęć. Ich działań i skutków. Zero formułek.
Zero czarowania. – Serce Nory zamarło. Ale przecież… Nieświadoma gonitwy myśli
w głowie młodszej Gryfonki Joss kontynuowała. – Ale to dlatego, że te zaklęcia
są zbyt niebezpieczne, by je normalnie zapisywać. Znajdują się na… jak to
nazwać po angielsku…? Wiem! Wieczystych pergaminach! Tylko z nich można
odczytać te zaklęcia. Choć w tej książce zawarto przygotowujące zaklęcia do
danych potężnych uroków… Nadal groźne, ale nie aż tak bardzo…
Panna
Katastrofa dalej trajkotała, ale do Nory niewiele docierało. Wyjaśnienia dziewczyny
były, w typowy dla niej sposób, nieskładne i trochę pozbawione sensu, ale
biorąc do ręki książkę i przeglądając wsadzone między stronice kartki
pergaminu, gdzie było zapisane tłumaczenie, zdała sobie sprawę, że tutaj
naprawdę nie ma zaklęcia, które przebudziłoby Hugona. A ona robiła sobie tak
wielką nadzieję! Chciała… zrobić w końcu coś dobrze. Coś dla kochanego małego
Hugona, który nie był niczemu winny i który już dawno powinien się obudzić.
Odkąd odezwał się w jej głowie, czuła się za niego odpowiedzialna. W jakiś
dziwny sposób byli ze sobą powiązani i naprawdę chciała mu pomóc. Ale co
zrobić, jeśli nigdy w życiu nie miała i nie słyszała o wieczystych pergaminach?
Zaraz… nie słyszała? A co Blaise mówił o tym zaklęciu przebudzającym wiedźmy…? Czy
to możliwe, że…
–
… chodzi o Hugona?
Nora
ocknęła się z zamyślenia, przenosząc spojrzenie na Lucy, która naprawiwszy
Discmana, oddała go Joss. Panna Katastrofa siedziała teraz obok przyjaciółki,
słuchając Disco Polo i zajadając się kabanosami. Weasley podniosła się ze
swojego stałego miejsca, odpaliła kolejnego papierosa i dmuchnęła dymem w twarz
Nory.
–
Nie jestem głupia, gołąbeczki. Potrafię dodać dwa do dwóch. Przeczytałam całą
książkę, zanim pozwoliłam Joss wam ją oddać.
–
Czy ty musisz zawsze się we wszystko wtrącać? – James stanął obok Nory,
niechętnie patrząc na swoją kuzynkę.
–
Jeszcze mi za to podziękujesz, Śmierdzielu. – Zignorowała prychnięcie chłopaka
i znów skupiła się na milczącej do tej pory Gryfonce. – Jest tam opis jednego
zaklęcia przebudzającego, ale nie mam pojęcia, czy ta informacja w ogóle wam
pomoże. Ale to nie jest tak, że nie obchodzi mnie los mojej rodziny. Obchodzi.
A zwłaszcza Hugona – mruknęła niechętnie, splatając ramiona na piersi i
szturchając Joss.
Nora
zdawała sobie sprawę, że taka deklaracja wiele musiała kosztować dziewczynę,
która udawała twardą, zamkniętą w sobie i wyluzowaną osobę.
Panna
Katastrofa zdjęła słuchawki i kontynuowała, jakby nigdy nie przerwała swojego
wywodu:
–
Mogło być tak, że chłopiec opuścił swoje ciało i przyczepił się do kogoś
innego. Jest takie zaklęcie. W tej książce tylko o nim wspominają, ale... Czy
to wilkołak? – Joss skupiła wzrok na skraju Zakazanego Lasu.
James
i Nora wymienili się spojrzeniami. Jeśli to tak dalej będzie wyglądało, to
niczego istotnego nie ustalą.
–
To tylko jeleń – odpowiedziała spokojnie Lucy, nawet nie patrząc w tamtym
kierunku. – To jak będzie? Zdradzicie nam, co się stało z Hugonem?
–
Sama nie wiem. Byłam wtedy nieprzytomna, ale… – Nora nie miała pojęcia, co
powinna dokładnie powiedzieć. Wspomnienia z tamtego nieprzyjemnego wieczoru trochę
się już zamazały; próbowała o nich po prostu nie myśleć. Wpadła ze Scorpiusem
na polanę, gdzie Lily i Hugo byli nieprzytomni. Ale przecież Lily nic się nie
stało, więc dlaczego…?
–
Scorpius rzucił jakieś zaklęcie.
Trzy
pary oczu skierowały się na Jamesa Pottera, który wydawał się być bardzo
zadowolony, że sobie to przypomniał.
–
Kiedy? – zapytały równocześnie.
–
Byłaś ranna. Myśleliśmy, że już po tobie, ale Scorpius wypowiedział jakieś
zaklęcie i nagle zaczęłaś znowu oddychać i wszystko było w porządku. Martwiłem
się o ciebie, wiesz? – Uśmiechnął się zadziornie, przeczesując ręką stojące
brązowe włosy.
Nora
wzięła głęboki wdech, starając się nie wybuchnąć…
–
I dopiero teraz przyszło ci do głowy, by mnie o tym poinformować? – spytała
stosunkowo spokojnie. Lucy i Joss posłały jej współczujące spojrzenia. W takich
chwilach damska solidarność zawsze wypływała na wierzch.
–
Ustaliliśmy, że nie będziemy o tym rozmawiać… I… – Uśmiech zniknął z twarzy
chłopaka. Po chwili oberwał w głowę. Dłonią Nory. – Au! Za co to? – Spojrzał z
żalem na dziewczynę i uchylił się przed kolejnym ciosem. – No kobieto,
przestań! Przepraszam! Mój błąd!
–
Czasami jesteś takim idiotą – syknęła, patrząc na niego gniewnie. Ale opuściła
rękę. Agresja zero. – Chodźmy do mojego małego braciszka…
–
Może i rzuciłem jakieś zaklęcie, ale do końca nie wiedziałem, jak ono działa...
Znaleźli
Scorpiusa w Pokoju Wspólnym Ślizgonów, do którego teoretycznie nie powinni mieć
wstępu. Na szczęście spotkali w lochach Jasmine, która z uśmiechem na twarzy
wpuściła ich do siedziby wężów.
Nora
naprawdę próbowała znienawidzić tę dziewczynę – ze względu na Tamarę, która w
końcu jej zdradziła, że chyba coś czuje do Albusa. Ale nie było to łatwe.
Jasmine Bones – wysoka, ciemnowłosa, bardzo śliczna, z okularami na nosie –
odznaczała się sympatycznym usposobieniem. Wesoła i bystra. Potrafiła być
troszkę denerwująca – duuużo mówiła – ale na pewno nie była wcieleniem zła, za
które miała ją Tamara.
Wskazała
im leniuchującego na kanapie Scorpiusa, cmoknęła w usta siedzącego obok Ala i
pobiegła się uczyć.
Malfoy,
przyparty do muru, choć wciąż rozłożony na wygodnych poduszkach, zaczął gadać.
–
Czy nie nauczono cię, by nie rzucać zaklęć, których znaczenia nie znasz? –
spytała, siadając obok Albusa i wyrywając mu paczkę Mini Cukrowych Piór, które
właśnie pałaszował. Wepchnęła sobie cztery piórka na raz do ust i oddała
pudełko przyjacielowi, którego nawet to za bardzo nie zdziwiło.
–
Może powinienem pozwolić ci umrzeć, co? – syknął cicho, pochylając się w jej
kierunku.
–
Nie, ale… – Zabrakło jej słów. Bo co mówi się w takich chwilach: dzięki, że
uratowałeś mi życie, wciągając we mnie duszę niewinnego chłopczyka? Ta… Nie
umieściłaby tego na kartce podarunkowej. – Najprawdopodobniej wyciągnąłeś duszę
Hugona z jego ciała i wczepiłeś ją we mnie…
–
Co?! – Scorpius wytrzeszczył oczy, prostując się na kanapie.
–
Skąd ta pewność? – Albus zachował większy spokój, choć ugryzł się w język, na
którego czubku pojawiła się kropelka krwi. – Su-pel… – wymamrotał, z językiem
na brodzie.
–
Joss nam powiedziała. – James w końcu przestał obrzucać innych Ślizgonów
nienawistnymi spojrzeniami i stanął za fotelem Nory. – Zdążyła dokładnie opisać
nam to zaklęcie. Dodała jednak, że jeśli go użyłeś, to jedyną nadzieją dla
Hugona może być zaklęcie przebudzające…
–
… które znajduje się w rękach Łowców Czarownic – dokończył głos za nimi. Albert
Nott wyglądał, jakby dopiero wstał z łóżka. Ciemne włosy miał poczochrane, a
nie za urodziwa, choć przystojna twarz była ułożona w grymasie niewyspania. – Moglibyście
nie rozmawiać o tym tutaj. To trochę za poważna sprawa.
Właśnie.
Blaise mówił jej, że Łowcom Czarownic udało się skraść wieczysty pergamin z
zaklęciem przebudzającym. Ale Nora nie miała zamiaru się poddać. Jeśli przeżyła
tylko dzięki Hugonowi, to zrobi wszystko, co w jej mocy, by zwrócić mu życie...
Czy tego chce, czy nie, chłopiec się obudzi.
~~*~~*~~*~~
Naprawdę
miała nadzieję, że przez miesiąc jej smocza krowa ją zaskoczy, okazując się
najlepszym smokiem na świcie. Była najlepsza. W wpadaniu na każde możliwe
drzewo, skałę lub innych ludzi i zwalaniu ze swego grzbietu Roxanne. To nie
było sprawiedliwe! Reszta jej kolegów już od dawna śmigała na swoich smokach! A
Roxie miała problem, żeby wyprowadzić Krowę z jej klatki. Właśnie. Nazwała ją
Krową, bo była równie uparta, łaciata i leniwa, co te zwierzaki.
Jules
próbował podnieść ją na duchu, zabierając ją często na romantyczne loty na
swoim cudownym Opalookim Antypodzkim, którego z dziwnych powodów nazwał
Jednorożcem Tedem… Roxie nie chciała w to wnikać. Takie wyprawy sprawiały
jednak, że była bardziej zazdrosna niż radosna…
Gdyby
Cristian normalnie się do niej odzywał, pewnie by zażartował, że jej smok
idealnie do niej pasuje i że to kara za to, że była takim wrednym człowiekiem…
No właśnie. Gdyby. Bo Cioran wciąż od
niej uciekał. Przy ich znajomych udawał, że wszystko jest w porządku, ale gdy
tylko chciała go zatrzymać, by z nim pogadać, od razu zwiewał. Może nie powinna
się tym przejmować, ale naprawdę za nim tęskniła. Nie zdawała sobie sprawy, jak
bardzo potrzebowała jego przyjaźni, poczucia humoru, nawet głupich komentarzy…
Wydawało
jej się, że nikt tego nie zauważył. Modliła się w duchu, by Cristian nikomu
tego nie wypaplał, bo ta informacja dość szybko mogłaby dotrzeć do Julesa… A
tak dobrze im się ostatnio układało, że nie chciała, by to się tak skończyło. Z
każdym kolejnym dniem coraz bardziej się w nim zakochiwała i lepiej poznawała.
W końcu udało jej się odkryć, że nie był do końca idealny. Okazało się, że
Jules jest wielkim fanem jednorożców… Niby nic wielkiego, ale jaki normalny
szesnastolatek ma pluszowego jednorożca w pokoju, który nazwa się Pan Jegomość
i który często patrzy, jak się całują…? Ale w jej oczach było to bardziej
urocze niż dziwaczne. W ogóle fakt, że jej o tym powiedział, wskazywał, że
naprawdę jej ufa. I dlatego nie mogła mu powiedzieć, że Cristian ją pocałował.
Zwłaszcza, że przyjaźń chłopaków na razie nie zmieniła się za bardzo.
Dziękowała Merlinowi, że Jules nic nie wie, kiedy pewnego dnia…
–
Co jest między tobą a Cioranem?
Roxie
zamarła z mokrą szklanką w ręku. Właśnie zmywali naczynia po kolacji, którą
zawsze jadali w domku i z której Cristian dość marnie się wymigał, mówiąc, że
obiecał pomóc w czymś Elenie. Ale nie
potrafił powiedzieć, na czym dokładnie miałaby polegać ta pomoc… Po prostu
zwiał.
Zerknęła
na swojego chłopaka. Jules spokojnie mył brudny talerz; nie potrafiła nic
wyczytać z jego twarzy, ale już to czuła. On wiedział! Wiedział, że Cristian ją
pocałował. Wiedział! Czyżby Cioran mu się przyznał? To dlatego tak uciekł?
Wydychając
powietrze ustami, ostrożnie odstawiła już suchą szklankę i starając się nie ulegać
panice, wypaliła:
–
To nie moja wina! Ja-ja nie chciałam! To on mnie pocałował! Ja nie miałam na to
wpływu…
Talerz
roztrzaskał się o dno zlewu, kiedy Jules gwałtownie odwrócił się w jej stronę.
Z rąk spływała mu piana, a w oczach malował się szok. Roxie zakryła dłońmi usta.
Ale była głupia! Nie potrzebnie spanikowała. On nie wiedział, a teraz… już wie.
Zastanawiała
się właśnie, czy Jules z nią zerwie i jak to zrobi, kiedy chłopak zacisnął
dłonie w pięści i syknął:
–
Zabiję gnoja!
I
wyleciał z domku.
Roxie
chciała za nim biec, ale była na to zbyt zmęczona. Siadła przy stole kuchennym,
ukrywając głowę w dłoniach i prychając cicho pod nosem. Miała za swoje. Ale
może i lepiej? Choć z drugiej strony… przecież nie chciała śmierci Cristiana! Chyba.
Może Jules go jednak nie zabije i jakoś to sobie wyjaśnią? Coś czuła, że gdyby
pobiegła za Julesem, to tylko pogorszyłaby sprawę.
Wstała
od stołu, założyła kurtkę i postanowiła, że pójdzie się przejść. Jeszcze nie
wiedziała, że świat, który zna, zaraz się skończy…
~~*~~*~~*~~
–
Hogwart ponad wieki.
Rose
tęskniła trochę za słodkimi hasłami, które były już tradycją, którą niestety
Hermiona musiała zmienić… Chimerze strzegącej wejścia do gabinetu dyrektora,
chyba także się to nie podobało. Odsuwając się na bok, mamrotała coś, że tęskni
za Dumbledorem. A kto nie tęsknił?
Tak
jak co piątek szła do matki, by udać się do św. Munga, odwiedzić Hugona. Były
to momenty, kiedy jej matka stawała się taka cichsza – może nie odprężona, ale
na pewno znikała nerwowa otoczka, która ostatnio nieustannie jej towarzyszyła…
Zatrzymała
się pod drzwiami i już miała wejść, gdy usłyszała przyciszone głosy dochodzące
ze środka. Czując iskierki ekscytacji, przyłożyła ucho do chłodnego drewna,
próbując wychwycić jakieś słowa:
… chcę. Już dość.
Kochana,
rozumiem cię. Ale będzie lepiej. Obiecuję Jeszcze troszkę.
Później
było jeszcze kilka wyszeptanych słów, z których wychwyciła pożegnanie, więc
pospiesznie odsunęła się od drzwi, które sekundkę potem rozwarły się,
wypuszczając zgiętą w pół staruszkę.
Eve
Queen spostrzegła ją i na jej pomarszczonej twarzy wypłynął łagodny uśmiech.
Poczciwym gestem poklepała ją po policzku i mruknęła:
–
Twoja matka za dużo na siebie bierze. Może ty ją przekonasz, by odpoczęła.
Odeszła,
postukując laską i śpiewając cicho jakąś melancholijną kołysankę.
Rose
dotknęła swojego policzka, myśląc sobie, że to było trochę dziwne, ale bardzo w
stylu babci Molly, więc mogła jej to wybaczyć.
Weszła
do gabinetu i uścisnęła matkę, która stała na środku pokoju z zamyślonym spojrzeniem.
–
Och, Rosie. – Oddała uścisk i pocałowała ją w policzek. – Możemy już iść.
Jestem gotowa.
Rose
spojrzała jej w oczy i spytała:
–
Wszystko w porządku, mamo?
Uśmiech
Hermiony lekko zadrgał, ale utrzymał się na swoim miejscu. Kobieta zamrugała
powiekami, jakby próbowała odgonić łzy. Rose naprawdę ją podziwiała w tym
momencie. Zawsze silna. Dla innych.
–
Oczywiście, skarbie. Musimy iść. Mam jeszcze trochę rzeczy do roboty, więc nie
będziemy mogły za długo siedzieć.
Skierowała
się w kierunku kominka, biorąc puszkę z proszkiem Fiuu. Rose westchnęła, ale
udała się za matką. Wszystko się jakoś ułoży. Prawda?
~~*~~*~~*~~
Jules
naprawdę planował zamordować Cristiana. Jak on mógł?! Jak?! Przyjaźnili od
pięciu lat, odkąd jako dwunastolatek przekroczył bramę rezerwatu i dowiedział
się, że będzie w pokoju z jakimś rumuńskim chłopcem. Cioran był bardzo chudą i
zabawną osobą, z którą od razu nawiązał kontakt. Pięć lat. To chyba dość długo,
prawda? I on… Jak w ogóle mógł…? Jego Roxie? Jak to się stało?!
Może
powinien bardziej wypytać Rox, jak to naprawdę wyglądało. Ale widząc jej
przerażenie, wiedział, że nie kłamała. Inna kwestia, że mu tego nie
powiedziała… Ale to także potrafił zrozumieć. Znając, choć często nie
rozumiejąc, logikę dziewczyny, mógł się domyślić, że nie chciała go zranić.
Ale
wciąż nie mógł pojąć…
Przecież
rozmawiał z nim o niej! Na samym początku, gdy zaczął coś do niej czuć. I
Cristian życzył mu powodzenia, mówiąc, że Roxie jest dla niego jak druga
siostra i ma nadzieję, że im się uda… Kłamał?
Nie
był ślepy. Zauważył, że coś pomiędzy nimi ostatnio nie grało. Miał zamiar
spytać Roxie, czy pokłócili się lub coś w tym stylu. Nawet nie przypuszczał,
że…
Szczęście
mu dopisywało. Kogo ujrzał, idącego przed sobą nieśpiesznie ścieżką, z dłońmi w
kieszeniach i uśmiechem na ustach…?
–
Hej, stary! Właśnie wracałem do domku… – Uśmiech zamarł mu na twarzy, gdy
zobaczył jego rozwścieczoną miną. – Stało się coś…? Dlaczego… – Jęknął, gdy
Jules przyparł go do najbliższego drzewa. Gałęzie musiały mu się nieprzyjemnie
wbijać w plecy, ale Flamela zbytnio to nie obchodziło.
–
Zaraz ci powiem dlaczego… – syknął, unosząc dłoń w górę i zwijając ją w pięść.
– Możesz mi wyjaśnić, czy najlepszy kumpel powinien całować twoją dziewczynę i
jeszcze się pytać, czy coś się stało?
Cristian
rozszerzył oczy, przestając się wyrywać.
–
Powiedziała ci…? – spytał cicho, spuszczając wzrok.
–
A może nie powinna?! – wydarł się. Chyba nigdy w życiu nie był tak wściekły.
–
Myślałem… – Ale nie dokończył zdania, bo pięść Jules wylądowała na jego oku. –
Jaj, stary! – syknął, zaczynając się z nim szarpać.
–
Lepiej nic już nie mów. Tylko bardziej mnie tym wkurzasz.
Jules
miał wymierzyć drugi cios, ale Cristian zachwiał się i byłby upadł, gdyby
przyjaciel go nie przytrzymał. Flamel myślał, że chłopak się zgrywa, ale mu
naprawdę coś było.
–
Cris? Co się dzieje? – Cała złość z niego uleciała, zastąpiona troską. Może i
miał ochotę go zamordować, ale… to w końcu był jego najlepszy przyjaciel.
–
Coś… coś złego się wydarzyło – syknął Cioran, zginając się w pół i łapiąc się
za brzuch. Płytko oddychając przez usta, wyprostował się powoli. – Czuję… tyle
negatywnych uczuć. Coś się stało.
Jules
nic z tego nie rozumiał, ale ufał przeczuciom Cristiana, który jako empata,
mógł czytać w emocjach innych ludzi. Już miał zadać jakieś, nawet bezsensowne
pytanie, gdy na ciemnym niebie pojawiła się pierwsza smuga ognia. Zbyt zdumieni
by się ruszyć, obserwowali, jak leciała w dół doliny, by spaść na halę sportową
i zająć ją ogniem. Po chwili ciszę wieczoru rozdarły krzyki, a z nieba spadły
kolejne pociski. Z góry wzgórza obserwowali, jak brama rezerwatu wybucha, a
przez nią zaczynają napływać odziane w szkarłatne stroje postacie, które
rozbiegły się między budynkami, paląc je i atakując napotkanych ludzi.
Minęło
zaledwie parę sekund. Może minuta, dwie. Nie więcej. A pod nimi wybuchło
piekło.
Wymienili
się spojrzeniami, myśląc o tym samym. Przyjaciele ich potrzebowali. Musieli
dostać się do Roxanne i Eleny. To było ważniejsze niż ich kłótnie.
Dzierżąc w dłoniach różdżki, zbiegli ramię
w ramię, w sam środek tego koszmaru.
~~*~~*~~*~~
Gdy się zaczęło, Roxie znajdowała się
niedaleko smoczych legowisk; zamierzała odwiedzić swoje maluchy – smoczki,
którymi opiekowała się w czasie przerwy świątecznej. Starając się nie myśleć o
Julesie i Cristianie – później będzie miała czas się nad tym zastanowić i
zbierać ich do kupy – wspinała się po skalistym wzniesieniu. Śnieg stopniał w
poprzednim tygodniu; dzięki smokom i ich smoczym oddechom zimna nie była im już
straszna. Znajdowała się niedaleko wejścia do legowisk, gdy nagle zrobiło się
niesamowicie jasno. Zdziwiona uniosła głowę i przeklęła pod nosem, widząc
nadlatujący pocisk.
Kto
ośmielił się…? Dlaczego...? Miliony myśli przelatywało jej przez
głowę. Przecież w rezerwacie nie było nic
drogocennego. Chyba że… Jej wzrok spoczął na jednej z wyższych wapiennych
gór, gdzie znajdowało się wejście do jaskini Smoczej Matki…
Niewiele myśląc, i czując niesamowity
niepokój, rzuciła się biegiem w kierunku góry. Dziękowała Merlinowi za
treningi, na które wcześniej narzekała, ale bez których nie dałaby rady
przebiec takiego dystansu, może nie bez wysiłku, ale na pewno z niezłą
prędkością. W biegu uwięziła Afro gumką do włosów i rozpięła kurtkę, która
zaczęła kleić się do jej pleców. Pod spodem miała tylko podkoszulkę, którą
zdążyła całą przepocić. Temperatura wzrosła. Zatrzymała się przed wejściem do
groty i spojrzała w dół. Miała rację – mogła spostrzec co najmniej z dziesięć
osób, zaczynających pokonywać tę samą drogę, co ona przed chwilą. I na pewno
nie byli to pracownicy rezerwatu… Ich purpurowe stroje kuły ją w oczy, a strach
ściskał gardło. Nie mogła teraz zawrócić. Weszła do pieczary.
W środku stwierdziła, że to chyba nie był
dobry pomysł. Powinna od razu iść szukać Julesa, przyjaciół lub udać się do
smoków i jakoś spróbować zorganizować na nich ucieczkę. Cokolwiek! A teraz utknęła
z najstarszym smokiem świata w jaskini. To była pułapka. Żadnego wyjścia. Co
miała zrobić?
Podbiegła do Smoczej Matki, tak jak
poprzednim razem, czując bijącą od niej potęgę. Czy jej słowa się sprawdziły?
Nadal nie miała pojęcia, kim była ta ona,
z którą miała się zmierzyć i która się budziła…
Podeszła do jej pysku, który przerastał ją
dwukrotnie. Zawsze na widok tak pięknego smoka wzruszenie ściskało ją za
gardło. A dodając do tego niepokój, który czuła…
Matka otworzyła powoli oczy, w których
lśniły gwiazdy. Jej białe łuski zamigotały w ciemności, gdy delikatnie się poruszyła.
Roxie położyła rękę na jej policzku, która
wyglądała jak niewielki pieprzyk na łuskach smoczycy.
– Idą po ciebie – szepnęła ze łzami w
oczach, wcale nie oczekując odpowiedzi, którą o dziwo dostała.
Przemówiła w jej myślach:
Wiem,
córko bohaterów. To mój czas.
– Ale… – W gardle utknęły słowa protestu.
– Dlaczego? Kim oni są? – wykrztusiła w końcu.
Łowcami,
którzy naprawdę mocno nienawidzą nas… Was… Smoków… Czarodziei…
Wzdrygnęły się, słysząc pierwsze krzyki.
Ukryj
się, Roxanne Weasley. To mój czas, ale na pewno nie twój.
Zdążyła w ostatniej chwili. Skryła się w
najciemniejszej szczelinie; nie była widoczna z zewnątrz, ale mogła obserwować,
co dzieje się w jaskini. Przeszły ją dreszcze, gdy po jej dłoni coś przebiegło.
Udało jej się jednak zachować spokój.
Łowcy,
lub kimkolwiek byli, mieli konkretny cel – chcieli wydobyć z Matki informacje.
Zdusiła krzyk, gdy obserwowała, jak ją torturowali, używając dziwnych srebrnych
kijów, z których końców wydobywały się błyskawice, raniące smoczycę… Słyszała
ich krzyki i pytania:
Kim
ona jest?
Znasz przepowiednię, smoczku. Gadaj!
Widzisz
przyszłość. A my potrzebujemy informacji. Gdzie ją znajdziemy?!
Szukali jakiejś dziewczyny. Mówili o
przepowiedni i o tym, że już wszystko jest prawie gotowe. Potrzebują tylko jej, by przebudzić ją.
Za wiele to Roxie nie mówiło. Skuliła się
w swojej kryjówce, licząc mijające sekundy i starając się nie reagować na okrzyki
bólu Smoczej Matki. To tak, jakby zadawali te ciosy jej… Nie potrafiła patrzeć
na cierpienie smoka.
Dziesięć minut tortur to niby nie jest
dużo – ale tyle im wystarczyło, by złamać wolę smoczycy, która w końcu słabo
powiedziała:
Kobieta…
zrodzona z gwiazd i pieniądza…
Zadali jej kolejny cios. W ich umysłach
pojawiły się ostatnie wyszeptane słowa:
Hogwart…
Zagryzła wargi, widząc, jak Matka zaczęła
umierać… Pierś spazmatycznie walczyła o dostęp do powietrza; gałki oczne
błysnęły bielą.
Łowcy zniknęli – zdobyli to, po co
przyszli. Odeszli, nie oglądając się za siebie.
Roxie odczekała tylko dwie minuty, po czym
wyskoczyła i podbiegła do smoka, przytulając się do jego pyska rozpaczliwie.
Była gorąca, na co Roxanne starała się nie
zwracać uwagi. Nie czekała długo na jej śmierć…
Ostatni oddech, który dziewczyna odczuła
jako powiew ciepła, a potem cisza.
Zapłakała nad losem tej niesamowitej
istoty.
Przestała liczyć czas. Czuła się dziwnie
odrętwiała, wciąż tuląc się do już martwej Matki.
Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w
normalnym życiu. Smocza Matka miała przeżyć ich wszystkich. A ona, Roxanne
Weasley, powinna być zwyczajną dziewczyną, otoczoną przez cudownych przyjaciół
i kochającego chłopaka…
Gdy o tym pomyślała, zdała sobie sprawę,
że to jeszcze nie koniec. Powinna uciekać. Powinna znaleźć przyjaciół. Powinna
im pomóc.
Ale… wciąż nie była w stanie się poruszyć.
Dopiero czyjeś gwałtowne szarpnięcie, zdołało oderwać ją od ciała smoczycy.
Wzięła głęboki oddech, czując się, jakby wynurzała się z wody, patrząc
nieprzytomnie na Hisato Otsu, milczącego Japończyka, który po raz pierwszy
przemówił. Powiedział trzy krótkie zdania:
– Przegraliśmy. Palą wszystko. Musimy
uciekać.
Chwycił ją za rękę, przez którą tchnął w
nią siły. Zdążyła już zapomnieć o jego uzdrowicielskich mocach, które teraz
niewątpliwie ją uratowały. Znów była w stanie logicznie myśleć.
Razem pobiegli do wyjścia. Ich buty
ślizgały się na wytartych kamieniach. Roxie upadła chyba z dwa razy, raniąc
sobie przy tym dłonie, ale podnosząc się za każdym razem. Później nie mogła
sobie przypomnieć, czy zadawała jakiekolwiek pytania; Hisato Otsu na pewno nie
odpowiedział. Wybiegli z pieczary, pospiesznie schodząc z góry i wspinając się
na kolejne wzniesienie, za którym w dolinie znajdowało się centrum życia rezerwatu.
Nie była gotowa na taki widok.
Każdy budynek płonął, pomarańczową łuną
rozświetlając niebo. Do nosa docierał zapach siarki i palonego drewna. Uszy
rozrywały krzyki i dziwne huki, wydobywające się z lśniących srebrem broni w
rękach Łowców. Ale, co było najdziwniejsze, czarodzieje się nie bronili.
Napastnicy, oprócz mugolskich pistoletów (w głowie pojawiło się odpowiednie
słowo), dzierżyli także dziwne urządzenia – coś jak grubsze i krótsze różdżki.
Szybko miała poznać ich działanie.
Wbiegli w tłum.
Hisato próbował ją odciągnąć w kierunku
lasu, ale ona nie mogła zostawić tych wszystkich ludzi. Wyciągnęła różdżkę,
krzycząc w kierunku pierwszej z brzegu wrogiej postaci: Drętwota! Nic się nie wydarzyło. Spojrzała zdezorientowana na
różdżkę w swojej dłoni i spróbowała ponownie. Efekt był taki sam.
Roxie w końcu zrozumiała. Bez magii
czarodzieje nie mieli szans. Dlatego ci Łowcy tak łatwo ich pokonali. Widocznie
mieli do dyspozycji broń, która była w stanie zablokować ich różdżki.
Czując palący protest, skierowała się za
Hisato Otsu w kierunku lasu.
Mijała ciała, na które naprawdę nie
chciała patrzeć. Ich widok na zawsze wyrył się pod jej powiekami. Słyszała
krzyki, uchylała się przed pędzącymi pociskami – choć często nieskutecznie; coś
drasnęło ją w ucho; po szyi spłynęła strużka krwi.
Cud – inaczej tego nie nazwie.
Zauważyła Elenę, Isabellę i jeszcze kilka
znajomo wyglądających dziewczyn, które szamotały się z ordynarnie śmiejącymi
się Łowcami.
Roxie zamarła, bojąc się zrobić chociaż
krok. Powinna je uratować. Ale… nie miała żadnej broni. Facetów było pięciu;
ona była jedna. Ale nie wybaczyłaby sobie, gdyby nie spróbowała.
Wykorzystała element zaskoczenia,
podnosząc z ziemi grubą gałąź i biegnąc prawie że na oślep w kierunku
dziewczyn.
Niestety tylko Elena ją zauważyła i gdy
Roxie powaliła jednego faceta, tylko ona zareagowała, łapiąc ją za dłoń i
rzucając się z nią do ucieczki.
Nic więcej nie mogła zrobić.
Ściskając chłodne palce Eleny, zdała sobie
sprawę, jakie szczęście miała, że jeszcze nie umarła. Tyle razy mogła już
zginąć…
Spojrzała w ściągniętą strachem twarz
przyjaciółki. Nie mogła jej usłyszeć, ale wiedziała, że ta pyta się o Julesa i
Cristiana. Mogła tylko pokręcić głową.
Im bliżej były lasu, tym mniej Łowców widziały.
Wpadły między drzewa; gałęzie haratały im
twarze, ale nie zatrzymały się, póki nie zauważyły czekającego na nie Histao
Otsu, któremu towarzyszyły znajome osoby…
Sam i Hektor obejmowali się, ledwo
trzymając się na nogach.
Saxony – Smocza Opiekunka, którą Roxie tak
bardzo pokochała – klęczała przy swoim przyjacielu, Aleksandrze Healu, który
leżał nieprzytomny z rozciętym czołem na leśnej ściółce.
Nie było ich tutaj.
– Gdzie reszta? – wysapała, nie mogąc
złapać oddechu.
– Tobey pobiegł po André – powiedziała
Sam. Czarne włosy stały jej na wszystkie strony, na policzku widniała nowa
blizna. – Jeśli za pięć minut nie przybiegną, uciekamy. To kwestia czasu, gdy
postanowią spalić też las.
– Ale kim oni są? – Elena oparła się o
drzewo. Jej ciało przejęły dreszcze; była w szoku. – Dlaczego nas zaatakowali?
– To Łowcy Czarownic. – Saxony oddała
Alexa w ręce Hisato Otsu. Spojrzała na nich z bólem w oczach, przeczesując
żółte włosy dłonią, na której miała krew. – Ale… zawsze myślałam, że są bajką,
którą tylko straszy się małych czarodziei. Nie przypuszczałam…
– Nie mogliśmy czarować. Nawet
teleportacja przestała działać. – Z głosu Hektora biło niedowierzenie. Objął
mocniej Sam i szepnął: – Wynośmy się stąd.
– Zaraz wrócę – mruknęła Roxie, kierując
się na skraj lasu. Nie miała ochoty tam wracać, ale… Tobey był jej
przyjacielem. A zresztą… miała nadzieję, że może zauważy Julesa i Cristiana.
Niepokój o tę trójkę prawie ją zabijał.
Wieczory, takie jak ten, pełne były
niezrozumiałych wydarzeń.
Nie powinna, ale skierowała się znowu w
kierunku krzyków i ognia.
Przekradała się między porzuconymi
szkolnymi jeepami, skrzynkami, które od zawsze tam stały. Zatrzymała się za
stosem drewna, przypominając sobie, że zaledwie dwa dni temu pierwszoroczniacy
je tutaj naznosili za karę, za jakieś nieistotne przewinięcie…
Czekała, biorąc dwa głębokie oddechy.
Pisnęła ze strachu, gdy ktoś położył dłoń
na jej ramieniu.
– To tylko ja – szepnęła wciąż
roztrzęsiona Elena.
– Nie musiałaś za mną iść – mruknęła,
patrząc na osmoloną, ale wciąż piękną twarz dziewczyny.
– Nie roz-rozdzielajmy się. Proszę –
zaszczękała, wsuwając swoją jasną dłoń w jej ciemną.
Roxie splotła ich palce i ścisnęła. Ona
także potrzebowała wsparcia.
Przez chwilę panował nawet względy spokój.
Wtedy zauważyły dwie sylwetki, skradające się w ich kierunku. Roxanne miała
nadzieję, że to Jules i Cristian, ale i tak odetchnęła z ulgą, widząc rudowłosą
czuprynę Tobey’go.
Wydawało jej się, że im się uda. Wychyliła
się i już chciała im wyjść naprzeciw, kiedy sprawy znowu się schrzaniły.
Jeden z Łowców spostrzegł biegnących
chłopaków. André zauważył napastnika i zrobił coś, czego Roxanne nigdy mu nie
wybaczy. Wypchnął przed siebie Tobey’go – łagodnego artystę, miłośnika smoków,
który miał na tyle dobre serce, by mimo tego, że był już bezpieczny, wrócić po przyjaciela
– prosto pod lufę nieprzyjaciela. Brazylijczyk popędził do lasu. Roxie zerwała
się na równe nogi, próbując dobiec do Angela na czas. Huk wystrzału zmroził jej
serce. Ciało powoli opadło na ziemię. Łowca odwrócił się i spokojnie odszedł,
nie oglądając się za siebie. Dziewczyna dopadła do ciała przyjaciela.
Zajęło to może kila sekund.
Miała wrażenie, że minęły godziny.
– Nie, nie, nie, nie – mamrotała, klękając
przy Tobey’m, którego oczy już się zamykały. Na zielonej koszulce wyległa plama
krwi. Z kącika ust wypłynęły szkarłatne kropelki. Wyjęła różdżkę i próbowała
rzucić zaklęcie Enervate,
uzdrawiające. Zapłakała, gdy przypomniała sobie, że nie może czarować. – Och,
Tobey. – Położyła rękę na policzku przyjaciela. Jej ciałem wstrząsnął szloch,
gdy życie go opuściło. Ostatni raz wypuścił powietrze, by nigdy ponownie go nie
nabrać.
Opuściła głowę na jego pierś i pozwoliła,
by łzy kapały z jej oczu. Wiedziała, że powinna uciekać… Ale…
Nie zauważyła zagrożenia, dopóki nie
stanęło tuż obok niej.
Uniosła głowę i spostrzegła chłopaka,
który mógł być w jej wieku, może o rok starszy. Ubrany w szkarłatny strój.
Z nosa skapnął jej gil, a przez myśl
przeszło, że naprawdę ma już wszystkiego dość. Ale nie chciała umierać.
A wtedy stało się coś dziwnego. Chłopak
łagodnym gestem złapał ją za ramiona i pomógł wstać. A potem pchnął w kierunku wystraszonej
Eleny i powiedział:
– Nie możesz mu już pomóc. Uciekaj!
Słowa te sprawiły, że była w stanie się
ruszyć. Podbiegła do przyjaciółki, odwracając się i zapamiętując, że
ciemnowłosy chłopak, który powinien był ją zabić, zamknął Tobey’mu oczy i
odbiegł w przeciwnym kierunku w towarzystwie jasnowłosego kompana.
Miał
niebieskie oczy i jedno jasne pasmo we włosach… –
przeszło jej przez myśl, ale nie zastanawiała się nad tym więcej.
Przyjaciele na nie czekali. Spytali o
Tobey’go. Mogła tylko pokręcić głową.
– To co teraz? – Sam zadała pytanie, o
którym wszyscy myśleli.
– Będziemy iść tak długo, aż dotrzemy do
miejsca, z którego będziemy mogli się teleportować. A potem… zabiorę was do
mojego domu. Tam się nami zajmą – powiedziała, już tęskniąc za rezerwatem i marząc,
by znaleźć się w Norze.
Starała się nie myśleć o Julesie, Cristianie,
Isabelli, wujku Charliem… I o wszystkich ludziach, których poznała w czasie
wymiany, która właśnie została bezpowrotnie zakończona…
Jak spektakularnie…
Wciąż ściskając dłoń Eleny i podtrzymując
z jednej strony Heala, ruszyła w nieznane.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niespodzianka! Rozdział wcześniej niż
obiecywałam – no tego to jeszcze tutaj nie było XD
Jestem zadowolona z tego rozdziału. Wyszło
tak, a nawet lepiej, jak planowałam ;>
Przed nami jeszcze 4 rozdziały i epilog.
Akcja będzie teraz pędziła :D I planuję kilka zwrotów akcji, więc… będzie
ciekawie!
Przez całe opowiadanie nie uśmiercałam
bohaterów, ale naprawdę lubię to robić, więc mam nadzieję, że jesteście na to
gotowi ;P
Hehehe
Kolejny cudowny fanart, którym jestem tak
bardzo zachwycona! Dziękuję, Mary Weasley z szkolanowegopokolenia.blogspot.com!!! Woooow! Pozazdrościć talentu
;> Aż się wzruszyłam! Rysunek jest idealny <3
Wciąż czekam na fanarty od was… No…
Dokarmcie mnie! [gabsone.nene@wp.pl] – może dzięki temu będę bardziej łaskawą
autorką? :3
Kocham Was, Potterowi Ludkowie!
Dobra, przeczytałam rozdział i powiem tylko ŚWIETNY! Totalny zwrot akcji. Tytuł świetny, ale to Ci już pisałam, prawda? Heheh, mój fanart. Cieszę, że Ci się podobał ;) Jak na razie to krótko, bo muszę już lecieć, ale jutro kiedy już ochłonę i dojdzie do mnie, że Tobey umarł to napiszę coś bardziej porządnego. Mam nadzieję, że nie będziesz zła bardzo łagodna autorko :D To do jutrzejszego komentarza :D Buziaki :*
OdpowiedzUsuńDziękuję - w sumie jako pierwsza się dowiedziałaś, że został dodany... (Kina, byłaś druga! Nie zabijaj!) Warto ze mną pisać? Warto! :D
UsuńChyba tak, ale i tak dzięki :)
Podobał? Kobieto, ja go kocham! :*
Mam na koncie dwa fanarty i obydwa mega koooocham ^^
Ok, ok! To czekam ;)
Ja nigdy nie jestem zła. Chyba. Zazwyczaj nie XD
Pozdrawiam i całuję! :*
Okej, jestem. Dotarło już do mnie wszystko co wydarzyło się w tym rozdziale. Teraz moja opinia. KOBIETO JAK MOGŁAŚ ZABIĆ TOBEY'GO I SMOCZĄ MATKĘ?! JAK ZROBISZ COŚ PODOBNEGO ALBUSOWI, TAMARZE ALBO NORZE TO NIE WIEM CO ZROBIĘ SOBIE, A CO DOPIERO TOBIE! Koniec krzyczenia :D
UsuńMam nadzieję, że Nora i James jednak będą razem. Kurczę, polubiłam tę parkę xD Och, Roxie naprawdę oryginalny pomysł na imię dla tego twojego smoka :P Trochę namieszała ta nasza panna Weasley. Zgadzam się z koleżanką niżej. Uratuj Cristiana i Julesa. Pamiętaj ja jestem #TeamJules (wciąż czekam na koszulkę xD) Nie wiem czy dam radę jeszcze coś napisać. Biedny Hugo, okropnie mi go szkoda. Mam wielką nadzieję, że się obudzi. Był taki wspaniały. Wspaniały jak ten rozdział. Zupełnie niespodziewany zwrot akcji. Ale jak widać tak musiało być. Zawsze coś musi się zepsuć ;/ Czuję się zaszczycona. Nie dość, że pierwsza skomentowałam to jeszcze, pierwsza wiedziałam :D Oczywiście, że warto z tobą pisać! Warto, warto i to nawet jak bardzo. Wiem, że już to pisałam, ale boski tytuł. Meeeeeega mi się spodobał. Już coraz bliżej końca. Z tego względu doszłam do wniosku, że skoro nie komentowałam Nowej od początku to się za to wezmę. Czekaj, więc na mój komentarz pod prologiem. Dodam go jeszcze dzisiaj. Buziaki :*
PS. Oczywiście, że nie jesteś zła ;)
Och. Mi możesz coś zrobić, ale ręki na siebie nie podnoś! Ładnie proszę :)
UsuńFiu... Ta chwila była straszna...
A to ciekawe... XD
Zwłaszcza, że smoki często krowy pożerają :D
Muszę? :( Niech oni sami się ratują! Jakiś instynkt samozachowawczy. Dlaczego ja mam wszystko robić?
Pamiętam :) Kiedyś ją dostaniesz... Na pewno.
Sama tęsknię za Hugonem. Był jedną z moich ulubionych postaci.
Prawo Murphy'ego i te sprawy XD
Nie musisz dziękować :*
Ha! Teraz ja czuję się zaszczycona! ;)
Mi tak samo :D
Słusznie. Postawa godna naśladowania.
Widziałam, że już jest ;)
Pozdrawiam! :*
Zaklepuje xD
OdpowiedzUsuńCooooooooooo? Gabsooone ;;;; Poczatku nie skomentuje, nie pamietam go xd ale co do Roxie to..
UsuńGlupia krowa xd Cristian, wspominialam ze jestes idiota? Smocza Matka :'( Jak mozesz lubic usmiercac bohaterow? Czy ten ktory uratowal Roxie to Chris? :d
Uratuj Cristiana i Julesa, to roozkaz!
Dzisiaj krotko, czekam na nastepny rozdzial :)
Drugie miejsce - zacna pozycja XP
UsuńHaha ok XD
Wszędzie te krowy... Jakaś fala czy co? Jedna z czytelniczek na Wattpadzie jest gorącą fanką Cristiana i w aż trzech komentarzach go broniła i obrzuciła błotem Julesa. Dobrze, że chociaż tutaj ktoś dostrzegł, że jest on idiotą ;)
Lubię! Nawet nie wiesz, jakie to fajnie :3 Ale z drugiej strony, ja naprawdę kocham moich wszystkich bohateów...
He he he...
Pozdrawiam!
Zajmuję trzecie miejsce! Też medalowe! xD <3
OdpowiedzUsuńTeoretycznie wiedziałam co się wydarzy (spojlery górą! :D), a i tak ten rozdział wzbudził we mnie sporo emocji... Ale po kolei! :D
Usuń1. "Ta osoba wyjechała na Wyspy Wielkanocne; nie budzić! " Koocham Twoje teksty! <3
2. Hahahaah, bo po co James ma się przejmować tak błahymi sprawami? Bałwan ważniejszy!
3. Biedny Hugo... ;( Scor zresztą też, chciał tylko uratować Norę, a tu... :(
4. Krooowaaa <33
5. Ahahahahahah jednorożec Ted! <3 Takie urocze! I rozwaliło mnie na łopatki! <3
6. Jules. Posłuchaj, bo powiem to tylko raz. TY nie możesz zabić CRISTIANA, bo JA zrobię to samo z TOBĄ! Ale tak poza tym, to Cię lubię! :D
7. I zaczęło się... Aż mnie dreszcze przeszły... :(
8. Biedna smocza matka... ;C
9. Hisato wkracza do akcji! Ty jeszcze tam im wszystkim pokażesz, prawdaaa? :3
10. Andre dopuścił do śmierci Tobey'a... Nie tylko Roxie nigdy mu tego nie wybaczy! Nienawidzę go! Ugh... ;((((
11. No i się popłakałam... Twoja historia doprowadziła mnie do łez! I boję się, że będzie ich więcej...
12. *nie może mówić przez łzy*
Kochanie to najcudowniejszy Twój rozdział i pierwszy który tak mnie wzruszył i wywołał tyle emocji! Ściskam Cię baardzo mocno i przesyłam buziaki i wenę, której i tak Ci nie brakuje, ale nigdy za mało, prawda? :*
Kocham mocno i grejpfrut! :*
A w moim serduszku zawsze na pierwszym :* (udajemy, że nie brzmi to kiczowato; wiesz, że cię kocham!)
UsuńJeszcze dwa rozdziały trzeba zaplanować... A jak je zaplanuję, to od razu ci wyślę! :3
1. Ten tekst mi wyszedł. Przyznaję XD
2. To typowe dla Jamesa...
3. No właśnie :(
4. A ty wiesz, że to jeszcze nie jest jej koniec!
5. Ja naprawdę nie wiem, co ten Jules ma do jednorożców ^^
6. Haha ostra, ale wciąż kochana :*
7. Prawda? :D
8. :,( Przykro mi było, jak pisałam tę scenę...
9. Japończyk górą!
10. Uratował swoją skórę. Dla niektórych tylko to się liczy...
11. Ooo... Nie płacz, Kociaku! Zachowaj łzy na następne rozdziały ;)
12. Muszę przyznać, że mnie emocje też brały, gdy to pisałam... Dlatego lubię ten rozdział :)
Dziękuję! A tam. Poczekaj na rozdział 28... Hehehe... My wiemy! :D
Całuję, kochanie i zaraz lecę przeczytać twoją miniarurkę, która, jak już wiem, jest cudowna! :*
Prawda! Dziękować!
Kocham mocniej i pomarańcza! <3
Ramdadamdamadamdamdam!!!
OdpowiedzUsuń*tańczy makarenę na środku pokoju, ubrana w piżamkę w owieczki*.
Hihihahahiha, radość i eeeee, makarena! Czuję się rozhihrana radością z nowego rozdziału. Jak mogłaś uśmiercić Smocka? Toooo niedobrość. Ale mogę ci ją wybaczyć. Te ludzie, łowcy skojarzyli mi się od razu z krzyżakami. Waaaahhhhhaaaahuuu, będę mieć przez ciebie sienkiewiczowskie koszmary. Ale obudzisz Huga, co nie? Obudzis? *wpatruje się w Gabsone wzrokiem Maksia*. Nora obżera się z Albusem po nocy! To jak ja - punkt pierwsza, a ja robię nalot na lodówkę! Hihihihihihahahaha, nie mogę brechtu powstrzymać! To radość z nowego rozdziała. Eeeee, makarena!!! Nananananananana, juhuhuhuj!
(- Co ona taka dziwnie wesoła?!
- Te tabletki tak działają, psze pani.)
Hihihihi, za dużo śmietany, przedawkowałam!!!
Krysia.
Hej, poczekaj! Zatańczę z tobą! :D
Usuń*także tańczy ubrana w ciepłe dresy, w których spała*
Bardzo mnie to cieszy!
Eeeeeeee, makarena!
Wybacz. Musiałam ;)
Hahahahaha z krzyżakami? Na to bym nie wpadła XD Podziwiam twój geniusz!
Eee... No jaaaasnne...
Ale nie mogę niczego obiecać XP
Ja tak samo :D
Eeeeeeee, makarena!
Hahaha uwielbiam twoje poczucie humoru, żabko :*
Śmietany?! I się nie podzieliłaś?! :o
Pozdrawiam!
Tańczmy więc!
UsuńA potem do mamtalentu pójdziemy! Będziemy tańczyć, śpiewać i żreć kartofle! Jednocześnie!
Krzyżacy to zło wcielone! Uwielbiam czytać, ale po przeczytaniu pierwszego rozdziału tego cegielnego tomiszcza, popłakałam się prawie i miałam uraz do książek przez tydzień.
Niech żyją my! Albowiem żremy po nocy! U ciebie też już widać tego efekty? Na brzuszku np.
Lubis moje pocucie humolku? Naplawdę? *spogląda na Gabsone wieeeelkimi, słodkimi, niebieskimi gałami*.
Arrrrgh, śmietaną się nie podzielę! Nigdy! Żelkami też się nigdy nie dzielę!
Krysia
Krysiu... Nie mówiłam ci tego... Ale... Ja nie umiem tańczyć. Ani śpiewać... I jestem pewna, że moje umiejętności jedzenia kartofli nie umywają się do twoich... Przepraszam!
UsuńA ja dałam radę :P Pierwszy tom czytałam dokładnie i dlatego zajął mi dwa tygodnie. Później już nie miałam czasu, więc drugi tom przeczytałam w dwa dni, przylatując tylko wzrokiem wszystkie kartki. A potem i tak 5 ze spr! :D
Nie jest jeszcze tak źle... Ale jestem pewna, że już wkrótce...
Jasne, że tak :*
Dobra! Nie dziel się! Mam już własną!
Pozdrawiam!
Ja też nie umiem!
UsuńSiostrzenica się rozpłakała gdy zaczęłam śpiewać. Potem miała traumę przez parę dni a siostra się na mnie fochła. Serio. Tylko jeść potrafię.
Aaaa, przacitała całe krzyżaki!!! Zgiń, przepadnij, maro nieczysta! *trzyma krucyfiks w łapce*.
U mnie już widać. Dzięki mnie Fosi dobrze sprawdzian napisała! Spojrzała na mnie i: ,,No taaak, tkanka tłuszczowa!'' Wzruszyłaś mnie, doprawdy!
Śmietaną, żelkiem, kiślem, kabanosem się nigdy nie podzielę! Moje i kropka i the end!!!
Ja również.
Czyli jednak możemy razem występować! Ej, może użyjemy naszego beztalencia jako broni? Jeśli na twoją siostrzenicę podziałało... :D
UsuńO, jedzenie też mi dobrze wychodzi. Spokojnie! W drzwiach, w spodniach i w samochodzie wciąż się mieszczę!
I ty, Krysiu, przeciwko mnie ;< Musiałam! Chciałam udowodnić, że jednak się da!
Nieeee.... To było wredne!
Nie lubię kisielu. Zostanę przy budyniu, dziękuję!
Pozdrawiam!
Niech żyje beztalencie! Widok czteroletniego bachora zwiniętego w kulkę, który między spazmami płaczu powtarza ,,przestań!'' jeszcze mnie prześladuje. A ja przecież mam taaaaaki śliczny głosik...
UsuńBędziemy najlepsze w żarciu!
Wiesz, jakie to jest uczucie, kiedy nie mieścisz się w swoje ulubione spodnie!? Kiedy zatrzymują ci się w udach i za chiny ludowe dalej nie pójdą!? To jest straszneeeee!!!
Mam uraz do krzyżaków. Też całe przeczytałam, ale po tym to psycholog był mi potrzebny.
Moje smakołyki! Po budyniu wymiotuję. Kisiel zjem, budyń ble.
Huhuhuhuhuhuhu!
Baaaaaajooooo!!!!
Krysia
Jejku prawie się popłakałam przy śmierci Smoczej Matki i Toby'ego. :(
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział świetny (czy w ogóle jakikolwiek rozdział na tym blogu nie był świetny?)
Smutno mi że już nie długo zakończysz to cudowne opowiadanie.
Tak bardzo się do tych wszystkich bohaterów przywiązałam. Chociaż No nie ukrywam że Roxie na początku nie lubiłam ale z czasem ją pokochałam.
Biedna Nora celem Łowców Czarownic. Tylko ty mi jej nie uśmiercaj rozumiemy sie? xd
Jejku co ja moge jeszcze tobie napisać oprócz tego że rozdział jest zajebisty i że jestem mega ucieszona ze względu na to że tak szybko możemy się nacieszyć nowym postem. :)
A wiec życzę weny i pozdrawiam! ;*
Tak! Nawet nie wiesz, jak duma mnie rozpiera, gdy widzę, że to co napisałam, mogło wywołać emocje u czytelników ;)
UsuńDzięki! (Sporo ich było, ale nie będę teraz wymieniała...)
Trzeba iść dalej :) Ale mi też jest przykro.
To pomyśl, co ja czuję, jako autorka? Bardzo będę tęskniła za moimi bohaterami...
Ona też powoli wkradła się do mojego serca. W ogóle nie planowałam, że będę o niej pisała! A tutaj taka niespodzianka... :D
Yyy... Co, mamo? Wolałaś mnie?
Byłam chora i cały tydzień leniuchowałam w domu - stąd powstał rozdział :D
Pozdrawiam, kochana! :*
Nora! Jak możesz? Z mojego książkowego doświadczenia bohaterki nie wybierają tych chłopaków z którymi im bezpiecznie i miło(patrz Mechaniczny Anioł). Choć teraz mam nadzieję że tak będzie. To takie urocze że Albus tak pomaga i opiekuje sie Norą! Szkoda mi Hugo... Scorpius da radę go uratować, wierzę w niego:D Mnie też Jasmine zdeczka denerwuje, ale to dla tego że ogólnoe denerwują mnie ludzie którzy wydają sie bez wad. A potem okazują sie że są seryjnymi zabójcami. Może ona jest szpiegiem Łowców? A tak odnośnie Alberta, jak można być nie urodziwym ale przystojnym? Eeeeeej! Teraz jak już spalili legowiska i całą resztę to oznacza że Roxie i Krowa nie bedą najlepsze!? Według mnie dobrze że Jules uderzył Cristiana i cała negatywna energia z niego uleciała nić miałby ją dusić w sobie. No przynajmniej mu jaj nie urwał! Roxie mnie rozwala jej chłopak chce zabić jej przyjaciela a ona na spacer idzie. Logika! Ale jak mogli zabić smoczą matkę? To teraz bedzie inna Mama bo nie kumata jestem? Głupi £owcy( znaczy sie mądrzy są no ale...), dla jednej dziewczyny za ić tyle ludu i smoki. Serio? AAA! To znaczy że wśród Łowców są też dobrzy? Zajebiście ! No ale ja mam takie jedno, malutkie, maluteńkie pytani. GDZIE JEST JULES I CRISTIAN?
OdpowiedzUsuńJeśli szkoła w Rumunii spłoneła to znaczy że oni przenoszą sie do Hogwartu? Proszę?
Pozdrawiam
Gwen
Ale dziewczyny są takie, że nie chcą ranić chłopaków... (Patrz: Mechaniczny Anioł) XD
UsuńAlbus i Nora to nierozłączna para przyjaciół ;)
Oj, to trochę za bardzo skomplikowane, by Scopr sobie sam z tym poradził...
Hej, jeszcze jej nawet nie znasz XD Ma wady. Każdy ma.
Można! I to jest moja specjalna teoria. Niektórzy faceci są ładni - mają śliczne buzie i wgl - i ich przystojnymi nie można nazwać. Drugi typ to są i ładni i przystojni - ale tacy rzadko się zdarzają... Oprócz boskiej twarzy, mają w sobie coś, że można nazwać ich przystojnymi. I trzecia grupa, do której od zawsze zaliczał się Nott, brzydka buzia, ale coś takiego męskiego, że jest on przystojny... Taki ostry typ urody.
Ale to tylko moje odczucia :)
Może jeszcze będą... :D
Prawda? Gdybym była facetem, tak właśnie bym rozwiązała tę sprawę.
A po co ona miała się w to mieszać? To nie była jej wina, że Cristian ją pocałował. Dziewczyna miała już po prostu dość.
Nie wiem, czy na świecie znalazłaby się kolejna Smocza Matka... Rezerwat był największym siedliskiem smoków. A byle jaki, przypadkowy smok, nie może być matką. Więc... chyba nie. Ale Matka może się odrodzić ;)
Są już dość zdeterminowani. Są bliscy... swojego celu.
Wszędzie można znaleźć dobrych ludzi :)
Leżą martwi w rynsztoku XD
A to mogę podsumować uśmiechem: ;]
Pozdrawiam!
Jeny, ale ta akcja pędzi a ja chcę więcej i więcej! Cudowny rozdział, nie wiem od czego zacząć.
OdpowiedzUsuńNo to może od początku.
W końcu wiemy co jest z Hugo. Joss się naprawdę spisała. I pomyśleć ze to wszystko przez nierozważność Scora. Chłopie, nie znasz zaklęcia to go nie rzucaj! Wiem że chciałeś ratować siostrę ale przez ciebie brat twojej dziewczyny leży w śpiączce już parę miesięcy... Ech, mam nadzieję że uda im się go z tego wyciągnąć, choć to nie będzie na pewno proste.
Jules w końcu się dowiedział. Dobrze że od Roxie.
O matko, ale to straszne, ten atak. Łowcy Czarownic to naprawdę osoby bez serca. Biedna smocza matka, to stworzenie nie było niczemu winne. I Tobey... Andre, ja nawet nie wiem co o nim napisać, bo cisną się same niecenzuralne słowa.
Ciekawe kim jest ten chłopak, niebieskooki i z jasnym pasemkiem... Może Chris? Na początku myślałam bez sensu, przecież by go poznała. Ale później olsnienie, Roxie nie zna Christophera XD Tylko Chris jest blondynem... Ech, ni nie wiem już no.
Gdzie są Jules i Cristian? Czyżby dalej szukali Roxie i Eleny? A może Jules pobiegl ratować swojego jednorozca ? Albo poszli po smoki? W każdym razie, panowie, wracajcie do nas jeśli nie chcecie żebym umarła ze strachu.
Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
Pędzi i będzie pędziła :D
UsuńNie bądźmy dla Scorpiusa tak surowi
... To była jedyna szansa, by uratować Norze życie.
Nie, nie będzie. A może to w ogóle niemożliwe?
Też tak uważam ;) Cristian by mu nie powiedział XD
To świat czarodziei... Nie jest na pewno bezpiecznym miejscem :D
A no właśnie. Kim on jest? :3 Myślałam, że za bardzo podpowiedziałam, a tutaj nikt się nie domyśla...
Leżą martwi w rynsztoku - powtórzę odpowiedź z góry... Nie no. Żart XD Ale i tak wam nie powiem! :*
Pozdrawiam, skarbie! ^^
Czy tylko ja nie bardzo rozumiem, co się stało? Ale chyba to moja wina zbyt bardzo chciałam wyprzedzić akcję czytając XD
OdpowiedzUsuń1. Roxe łącze się w bólu, miałam kolegę który uwielbiał Winx XD
2. Nora seriooo, nawet z nim nie chodzisz?!
James i ty! Co z ciebie za mężczyzna że się zgodziłeś!
3. Nora, to co teraz? Wracamy do Chrisa hmmm? A może Kastiel? CO TY WYRABIASZ. NIE MOŻNA TAK ROBIĆ! TRÓJKĄTY NIELEGALNE SĄ!
4. James co z tobą chłopie? Ty jesteś JAMES SYRIUSZ POTTER! Notorycznym podrywaczem z imionami po dwóch najbardziej pożadanych facetach swoich lat!
Zrób coś!
5. Za dużo coś tych wykrzykników tutaj :P
Przerwa...
6. Ok teraz spokojnie, spokojnie. Ej, ja chciałam jakąś pożądną kłótnie między Julesem i Crisem. Żadnej bójki, ani nic? Null?
"Coś złego wyczuwam" to wystarczy? Eh ja chciałam żeby Jules oberwał! Spokojnie ja nie chce niczyjej śmiercu. (Cristian pamiętaj żeby najpierw walnąć lewą ręką prosto, a potem poprawić sierpowym jak uciekniecie wreszcie! To lepsze od magii XD)
7. Aha. Ok. Smok umarł. Stary, wielki, potężny. Zero magii. -_-
8. Tamara, niestety to wygląda na beznadziejną sytuację. Przykro mi.
9.Em dużo śmierci było. Nie powiem. Nie spoko zabijanie świetne jest! Śmierć drugoplanowym postaciom!
10. Rozdział pełen akcji, łowców i Nory problemów. Jak zwykle nie potrafię oceniać i wzkazywać błedów :P
Weny!
A widzisz! Czytamy ze zrozumieniem :*
Usuń1. Haha ja mam kolegę, który uwielbia Kucyki Pony XD
2. Hehehe
Ej, wszystko w wolności! :D Za bardzo mu zależy na Norze, by ją naciskał.
3. Hahahaha XD Albo zostanie starą panną z... Wiesławem ;)
4. Widzę, że punkty wciąż dotyczą tego samego...?
Ok, zrozumiałam! James chyba też - inteligenciją nie grzeszy.... XD
5. Uf... Ulga. Choć ja lubię wykrzykniki.
6. Jeszcze mamy na to czas ;)
Takie mordercze te czytelniczki zrobiły się ostatnimi czasami...
7. Dokładnie XD
8. Ale wiesz... To Tamara! :D
9. A pierwszo? ;]
10. Ech... Szkoda, ale dziękuję!
Pozdrawiam!
Nie, jednak zmieniłam zdanie. To twoja wina. Ty tak piszesz że można dostać oczopląsu: aha minął miesiąc aha Nora ma problemy z Jame.. co?! O.o Scorpius że jak? Emm teraz Rox. A spoko to co zawsze... CZEMU MU POWIEDZIAŁA! CO GDZIE JAK? o co chodzi. Gdzie są wszyscy? Kto umarł? Co się stał.. KONIEC. Okrutne to bardzo XP
Usuń2.3.4. Tak mam z tym problem, nie niepotrzebuję psychologa XD
5. Lubisz? Lubisz? To przygotuj się!
6 Mordercza? Jaa? Nie, jam jest przecież uosposobienie niewinności przecież XD
(Co ma tutaj szukanie paralizatora i sposobu na zdobycie licencji na broń palną do rzeczy? No nic XD)
8. Tamara wiesz, że istnieją słodkie, małe, magiczne pieski o podwójnych ogonkach które nie lubią mugoli ;)
(Wiesław nie będzie sam w byciu pupilem starej panny :P)
9. Errr. O.o Hmm. Pierwszo? James uciekaj hdzie pieprz rośnie od tej wariatki co chce cię zabić!
10. Ja przepraszam taki mam system wartości! A potterrowe fanfiki takie są: ty nie, bo jesteś nudny, ty nie, bo nie masz własnego protagonisty, o jakiś ciekawy.. WTF co to za chory romans!? o może jednak ten? O.o Kto wymyślił ScorpiusxAlbus?! Nie! Spadajcie! Wracam do Gabsone! *trzaskając drzwiami*
Więc cóż, ja czytam tylko to co mi się podoba. XD
I vice versa!
11. Ja wiem kto uratował Rox! Kastiel! Ha! I co! Buahahaha
UsuńHm... Miałam zamiar przeprosić, ale stwierdziłam, że... już tak piszę. A ty wciąż to czytasz, więc chyba nie jest najgorzej :D
Usuń2.3.4. Nawet nie miałam zamiaru ci go proponować... *za plecami chowa wizytówkę genialnego psychologa*
5. Ym... ok?
6. Taaak... no przecież! Zapomniałam XD
9. He he he
10. Chociaż u mnie dostajesz oczopląsu :*
Ja bym czytała wszystko, gdybym miała czas... Chociaż przeczytałam tyle ff porrerowskich, że teraz musiałabym trafić na naprawdę genialnego, by go przeczytać. Trochę wybredna jestem XD
11. Jesteś tego pewna...?
Pozdrawiam!
Łiiiiiii !!! Jak obiecałam tak jestem !!!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś zostawić tam Julesa ! Wracaj po niego w tej chwili !!!
Marian : Ona się w nim potajemnie podkochuje tak jak w James'sie, więc wybacz jej to nieogarnięcie ...
Kimi : Co ty za bzdury gadasz ?! *na stronie* Mam powiedzieć o twojej miłości do różowych fretek ?
Marian : Czy ja powiedziałem potajemnie kocha ? Eee... chodziło mi o ... zbawiennie focha ? Tak tak !!! O to mi chodziło ! *wycofuje się powoli pod naporem morderczego spojrzenia dziewczyny i znika pod biurkiem*
Kimi : Jak już mówiłam zanim ten wieprz mi nie przeszkodził ... Jak mogłaś tam zostawić CHŁOPAKÓW ?! I co będzie z James'em i Norą ? Mam tak wiele pytań do Ciebie, ale wiem, że i tak mi nie odpowiesz.
Marian *spod biurka* : Tylko o chłopakach myślisz ... Ała... !!! A to za co ?
Kimi : Ja myśle o ... o .... Dobru wspólnym !!! W końcu co fanki chłopaków powiedzą !!!
Marian : Ależ oczywiście ...
Kimi : *wpycha go jeszcze głębiej pod biurko* Dobra ja już kończę. Mam nadzieje, że wybaczysz mi, iż nie komentowałam twoich rozdziałów mimo, że byłam z tobą od 10 rozdziału ... W każdym razie jeszcze raz świetny rozdział :)
Buziaki i do przeczytania :*
~KIMI
endowed-with-power.blogspot.com
Bardzo mnie to cieszy :* Mam nadzieję, że konkurs dobrze ci poszedł :) (i pamiętaj, że wyświetlenia to nie wszystko - tak odpowiadając na twój komentarz :3)
UsuńNiech chłopak sam sobie radzi. Ja jestem tylko autorką XD
Marian, zauważyłam ;)
Kimi, zawsze chętnie słucham o miłości do różowych fretek!
Marian, kogo ty próbujesz oszukać? Ale niech będzie! Zbawienie focha? Nie widziałam, że potrzebuje ono (on?) zbawienia ;)
Kimi, wiesz... Lubię spojlerować... Zawsze możesz do mnie na maila napisać :*
Marian, też cię zaraz walnę!
Kimi, słusznie. Bardzo słusznie.
Od 10 rozdziału?! *próbuje sobie przypomnieć, kiedy to było* to... prawie od początku! I się nie ujawniłaś?!
ZASTANAWIAM SIĘ, ILE JESZCZE TAKICH OSÓB SIĘ TUTAJ KRYJE...
Ok. Obiecałam, że ci to wybaczę, więc wybaczam. Ale naprawdę mnie zszokowałaś...
Pozdrawiam! :3
"Ale… tylko przyjemny."
OdpowiedzUsuń*-*
"oczekiwała czegoś więcej"
jest.
"Żadnych motylków w brzuchu. Zero chemii."
JEST, MERLINIE, TAK!! xD
Moja mama nie wiedziała co się ze mną dzieje :')
Nadal mam nadzieję, że Nora znajdzie sobie kogoś innego (czytaj: Albusa), a James zejdzie się z Wiesławem xD
Zaskakujesz mnie. Nie dość, że tak szybko, to jeszcze jaki dobry rozdział! ♥♥ No i tyle śmierci 8)) Nie rozumiem tylko, czy Jules nie żyje xD *brawo muzgu* Mam nadzieję, że nie umarł.
Taki krótki i dziwny komentarz, ale nie mam za co Cię krytykować ;-; Dzisiaj ja przesyłam przytulasa :3
PS Niestety nie dam rady zrobić fanarta w programie, więc będzie kredkowy, hura :|
Hahaha Camille <3
UsuńCoś tak czułam, że ciebie to ucieszy ;)
Mamy nie powinny niektórych rzeczy wiedzieć... XD Tak jest lepiej dla ich psychiki.
Hahaha wiesz... nadzieja... ;)
Jupi! Dziękuję za pochwałę! Bardzo mi miło, kochanie :*
No. Nie zostało to w tym rozdziale określone. Może żyje, może nie... Ja to wiem, a ty nie XP
A szkoda, szkoda... Krytyka zawsze jest dobra dla mojego ega... :)
To ja przesyłam buziaki :*
PS Wiesz, że mnie zachwyci wszystko :3
Pozdrawiam!
no nie Albus jednak chodzi z Jasmine,a co przepraszam z Tamarą, ja się pytam, załamka total xDxD no i czemu nasza panna Zabini tak dziwnie podchodzi do związku z Jamesem, liczyłam na nieco inną reakcję. xD ale cóz, nie wszystko może byc tak, jak tego sobie życzymy... Nie spodziewałam się, że smoczą akademię spotka taki los, najwyrazniej rRoxie odegra w tym jakąś rolę... Jestem rpawie pewna, że Smocza Matka mówiła o Norze i trochę mnie to niepokoi... MAm nadzieję, że ani J., ani Chris nie zginęli w trakcie tej afery... Błagam!!! no i że się pogodzą... Dobrze że się dalej nie bili, tylko zainteresowali atakiem na szkołe, hah. Mam też nadzieję, że biedny mału Hugo wyzdrowieje... skoro jest złączony zaklęciem z NOrą, to wiadomo przynajmniej, dlaczego i jak sie z nią komunikowął...Z niecierpliwością czekam na cd i pozdrawiam Cię:)
OdpowiedzUsuńW następnym rozdziale będzie więcej o Albusie i Tamarze ;) To jeszcze nie jest przegrana sprawa!
UsuńNora to specyficzny człowiek. Od zawsze taka była.
Element zaskoczenia był zamierzony :D
Nic nie mogę obiecać XD
Pozdrawiam!
OOO< tobaaaaardzo dobrze, że nie jest to przegrana sprawa, vo ja sądzę, że tamara i albus to jedna z tych wielkich milosci do konca zycia xDxD jest za trudna, zeby bylo inaczej :). no Nora to megaspecyficzna osoba. oczywiscie, ze wiem, ze to bylo zamierzone, ale coz to ten biedny czytelnik musi przezywac, hah. Zapraszam na zapiski-condawiramurs na nowosc :)
UsuńTeż tak uważam :D Teraz tylko tę dwójkę trzeba do tego przekonać ;>
UsuńWybacz - choć nie jest mi do końca przykro XD Hehehe
Postaram się jak najszybciej wpaść - jak wygrzebię się trochę ze wszystkich zaległości...
Pozdrawiam!
Cześć :)
OdpowiedzUsuńKuuurczę, czy Ty zawsze musisz mnie szokować? Ja lubię się dziwić i w ogóle, ale są tego jakieś granice!
Jak to Nora nie jest zakochana w Jamesie?! Tyle się naczekałam, żeby się w końcu pocałowali, a teraz piszesz, że nie ma chemii?! Jestem wstrząśnięta. Czego te baby chcą od życia, Merlinie...
Cieszę się, że Panna Katastrofa jest taka zdolna i zdążyła przetłumaczyć książkę od zeszłego rozdziału :p Bardzo to wszystko poplątane i ciekawe. Domyślałam się oczywiście, że wcześniej czy później dojdzie do konfrontacji z Łowcami Czarownic ze względu na ważną rolę Nory w tym wszystkim, ale nie spodziewałam się, że będzie w to jeszcze zamieszany Hugo.
I znowu mnie zszokowałaś, będę potrzebowała podwójnej melisy, żeby dojść do siebie! Wszystko wyszło na jaw, ten nieszczęsny pocałunek i ukrywanie tego przed Julesem. Ojeju. Chwilowo jednak muszą się martwić czymś znacznie poważniejszym, więc romanse na bok.
Biedna smoczyca! Strasznie przykro było o tym czytać. Wszystko wyszło Ci tak naturalnie, że możnaby uwierzyć w każde słowo. Nie wiedziałam, że historie Nory i Roxie się ze sobą zetkną, przyzwyczaiłam się już do dwóch światów w Twoim opowiadaniu, ale ich połączenie może być bardzo interesujące.
Rany, jakie to wszystko smutne :( Biedny, biedny Tobey. Tak to jest być cholernym bohaterem. Mam nadzieję, że teraz wszyscy zamordują Andre.
Bardzo ciekawy pomysł z urządzeniami niwelującymi magię.
Przepiękny rozdział, aż chyba przeczytam go jeszcze raz. Przez chwilę pozwoliłaś nam pomartwić się błahostkami, żeby przejść do niesamowitego zwrotu akcji. SUPER. Bardzo mi się podobało, chociaż koniec był przygnębiający.
Jak to cztery rozdziały i epilog?! A potem co? No nie strasz mnie, już wystarczająco się nadziwiłam...
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Jak dobrze mieć znowu dostęp do Internetu! Ech... tylko zaległości mi się narobiły... a czasu wciąż brak...
UsuńEm... przepraszam? Ale ja lubię zadziwiać ludzi :P
Jeszcze nie jest ;)
Nie chciałam zbyt długo ciągnąć tego wątku, zwłaszcza, że cała akcja pędzi. A widzisz :D Jak ja lubię, gdy planuję coś od dawana i w końcu mogę to wprowadzić. To takie... ekscytujące!
Serio? Dziękuję! Biorąc pod uwagę, że początkowo wątku Roxie miało nie być... no. Stwierdziłam, że kiedyś te dwa światy muszą się połączyć.
Chciałam pokazać, co może zrobić człowiek, by za wszelką cenę uratować swoją skórę.
Wow... Weź przestań, ale dziękuję :* Zawsze miło, gdy ktoś cię pochwali ;>
A potem nowy blog z moim własnym światem :D
Pozdrawiam!
Aaaaaaaa!!! Smocza Matka, Tobey :'( nie mogę się otrząsnąć z tego :'( i REZERWAT ZOSTAL ZNISZCZONY! Jak jak? Ja się pytam?
OdpowiedzUsuńPo moich retorycznych pytaniach, przyszedł czas na pochwały i och i ach!! :D
Akcja genialna, tak się szybko czyta! Niesamowite, trochę mi przykro, że to już koniec, ale jak tak niespodziewanie i niesamowicie będzie do końca, to wybaczam :D
Jules mnie tutaj naprawdę rozsmieszyl :D :D chociaż jemu do śmiechu nie było xd no ale cóż... XD
Czy mi się tylko wydaje, że Nora nie będzie chciała być z Jamesem? :'( tylko znajdź mu jakąś fajną dziewczynę xd
Ok to wszystko, pozdrawiam Rowan :*
Aaaaaaaa!!! Smocza Matka, Tobey :'( nie mogę się otrząsnąć z tego :'( i REZERWAT ZOSTAL ZNISZCZONY! Jak jak? Ja się pytam?
OdpowiedzUsuńPo moich retorycznych pytaniach, przyszedł czas na pochwały i och i ach!! :D
Akcja genialna, tak się szybko czyta! Niesamowite, trochę mi przykro, że to już koniec, ale jak tak niespodziewanie i niesamowicie będzie do końca, to wybaczam :D
Jules mnie tutaj naprawdę rozsmieszyl :D :D chociaż jemu do śmiechu nie było xd no ale cóż... XD
Czy mi się tylko wydaje, że Nora nie będzie chciała być z Jamesem? :'( tylko znajdź mu jakąś fajną dziewczynę xd
Ok to wszystko, pozdrawiam Rowan :*
No przecież czytałaś o tym jak. Dlaczego też już wiesz. Teraz zobaczymy, co z tego wyniknie... :D
UsuńPo jako takiej odpowiedzi na pytania retoryczne, które utraciły swój status retorycznych, przyszedł czas, bym ci podziękowała :*
Chyba będzie... Choć zastanawiam się, czy mnie znienawidzicie... XD
A nie Norze fajnego chłopaka? James zawsze może być z Wiesiem - jak zasugerowała mi Camille Weasley... :D
Pozdrawiam!
To jest Kastiel. Do wszystkich jednostek: namierzyć podejrzanego Kastiela Rosiera!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMówiłam, że aż za dużo podpowiedzi dałam...
Błagam, powiedz, że to jakiś nieśmieszny żart. Cztery rozdziały, epilog i koniec? A-ale jak? Ledwo co nadrobiłam wszystkie zaległe rozdziały i podjarałam się tym, że jednak mam coś do czytania (trochę zapomniałam o nowej, jak sobie przypomniałam to było sporo długich rozdziałów do nadrobienia i mi się troszkę nie chciało, ale dzisiaj znalazłam czas na przeczytanie i zakochałam się na nowo), a teraz okazuje się, że za długo się nie nacieszę tym opkiem.
OdpowiedzUsuńOkey, ale wracając do rozdziału. A w sumie to rozdziałów, bo pozwolę sobie skomentować to tak ogólnie.
.
.
.
MATKO! SZIPPUJĘ NORĘ I TAMARĘ! Czy Ty jakoś subtelnie próbujesz czytelników przygotować do tego, że one będą razem (to jak Tamara myśli o Norze i w ogóle. Niby przyjaźń, ale mój chory umysł widzi tam coś więcej) i mydlisz nam oczy tym zauroczeniem Tamary Albusem? + Te przemyślenia Nory o Jamesie... (haha, strasznie mnie uciszyły, bo nadal za kolesiem nie przepadam, soraski, wolę jego brata i... wszystkich innych) To by było niezłym zwrotem akcji!
Okey, już się ogarniam.
Pokochałam Joss i Lucy. Joss jest totalnie epicka, a czytając o Lucy z mugolskim papierosem aż się wyszczerzyłam (bo kiedyś pisząc coś tam o niej też jej w łapsko papieros wcisnęłam. X'D) No i obie dziewczęta są Puchonkami, więc jak mam się niby w nich nie zakochać, jako wielka fanka olewanego przez wszystkich Hufflepuffu? Mam nadzieję, że w tych czterech rozdziałach będzie mi dane o nich jeszcze coś przeczytać. :C
A tak poza tym, to strasznie zawyłam, czytając o Alu (Norze) całującym się z Jamesem. Niby James widział Norę, ale jakby ktoś ich przyłapał widok byłby co najmniej dziwny. X'D
Ok, ale wypadałoby też napisać coś o rozdziale pod którym piszę komentarz:
Jesteś okruuutna, wiesz? Czytając o śmierci Smoczej Matki miałam tą okropną... gulę w gardle i gdybyś jeszcze tę scenę trochę przeciągnęła, to pewnie poryczałabym się przy ojcu (bo czytałam na komórce). Śmierci zwierząt (ekhm, magicznych stworzeń) bolą mnie najbardziej.
Ogólnie to cała ta akcja z Łowcami Czarownic, napaścią na szkołę... Kurde, lubię Twój mózg i to, co wymyślasz. Zgaduję, że teraz nie będzie czasu na romanse naszej wesołej kompani, więc zastanawiam się czy upchasz jakoś te rozpoczęte wątki (Jasmine/Al/Tamara, niepewne Nora/James, pocałunek Cristiana).
Okey, chyba będę kończyła i przepraszam, że ten komentarz jest taki chaotyczny i pewnie pełen błędów.
Pozdrawiam, niegdyś anonimowa LS, której już pewnie nie pamiętasz.
LS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńWRÓCIŁAŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłam!
Gdy zobaczyłam podpis, zaczęłam piszczeć i skakać z radości :D Wiem... To głupie, ale naprawdę tęskniłam :*
Jakoś tak mam, że w pamięci zapada mi każda/każdy czytelnik/-czka i tak przykro, gdy odchodzą... Tak się cieszę, że wróciłaś! :3
Przepraszam za tak emocjonalny początek, ale... tak miło, jak dawny czytelnik da o sobie znać! :>
Chyba tylko mocniej tęskniłam za Gallo Konio Anonimem, ale.... no. :<
Zakochałaś się na nowo? Super! :DDDDD
No niestety... Ale mam zamiar zacząć z nowym blogiem, już nie o Harry'm, tylko mój własny świat. Mam nadzieję, że ci się spodoba ;)
Cooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo?!?!?!?!
Dziewczyny by mnie zabiły, jakbym coś takiego zrobiła....
Nie mam nic do homoseksualistów (mój przyjaciel woli chłopców :)), ale jako chrześcijanka nie czuję się do końca dobrze o nich pisząc....
Choć przyznaję, że zwrot akcji byłby niesamowity XD
Ja nie olewam Hufflepuff'u... Lucy i Joss - też je uwielbiam i jestem naprawdę zadowolona z nich. Dziewczyny jeszcze się pojawią - spokojnie ;>
Ups... Przepraszam? XD
Wiem :D
Wow - w końcu ktoś! I to dlatego za tobą tęskniłam :* Kto inny by mi napisał, że lubi mój mózg? To największy komplement, jaki dostałam!
Na romanse zawsze jest czas ;)
Twój komentarz rozświetlił mój dzień :3
Już wiesz, że pamiętam i pozdrawiam!
Ojej, teraz to strasznie miło mi się zrobiło! W sumie to jestem zdziwiona, że ktoś jest w stanie zapamiętać przypadkowego anona, ale jeśli miałam takie bzdurne teorie jak ta z Tamara/Nora, to w sumie się nie dziwię. X'D
UsuńO rany! Na pewno będę czytać Twojego kolejnego bloga! Wszystko jedno o czym będzie, ale czytać będę na bank!
A co do tego Hufflepuffu u Ciebie, to zerknęłam po publikacji komentarza w zakładkę z bohaterami i zdałam sobie sprawę z tego, że całkiem sporo tam Puchonów. Nawet Tamara jest w Hufflepuffie (!!! <3), co zupełnie wyleciało mi z głowy.
Pamiętam, że zawsze pisałaś długie komentarze i odpowiadałaś na moje odpowiedzi i że zawsze mogłam z tobą fajnie popisać ;>
UsuńWidzisz, mam dobrą pamięć. Jak odpowiadam na każdy komentarz, to w końcu jakoś zapamiętuje się tych wszystkich ludzi ;>
Ej, ale ja lubię takie teorie XD Są bardzo zabawne!
Dziękuję :* Miło mi czytać, że ze mną zostaniesz. Kochana :3
A widzisz :D Ja tam lubię Puchonów, którzy moim zdaniem mogą mieć naprawdę wiele różnych, często skrajnych, osobowości.
Pozdrawiam!
Ja... OMG!!! Nie wiem co napisać... Jestem zszokowana tym rozdziałem i dziejącą się akcją... OMG... O rajuśku, o rety... o kurka....
OdpowiedzUsuńTa cała akcja z Roxie i instytutem... Pokazałaś tym razem, że naprawdę jesteś dobra w pisaniu, szczególnie takich akcji...
Co z Julesem, Christianem, Charliem?!?!?!?!?!?!
Czy Nora zdoła uratować Hugona?!?!?!?!?!?!?!
Achr!!! Nie mogę uwierzyć, że tylko 4 rozdziały dzielą nas od epilogu!!! Muszę to przetrawić i się uspokoić...
Hahahaha zaliczę to do listy moich sukcesów :*
UsuńO kurka wodna! :D
Serio? O.o Miałam właśnie wrażenie, że dość kulawo mi to wyszło, bo zazwyczaj nie piszę takich scen, ale miło słyszeć [przeczytać ;)], że komuś się spodobało. To naprawdę buduje :*
* Cristianem ;> + dowiesz się w następnym rozdziale. Hm... Może ich zabiję...? XD
No nie mogę ci napisać. Ale zawsze można mieć nadzieję :3
Już trochę czasu minęło (przepraszam, że tak późno odpisuję...), więc mam nadzieję, że już jest dobrze.
Pozdrawiam!
Cześć!
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa! Podziękuj Karolninie Ladzie z endowed-with-power.blogspot.com bo to dzięki niej tutaj trafiłam!
Powiem ci, że bardzo się rozwinęłaś od pierwszego rozdziału. Jest dużo lepiej. Ale jak, jak?! Jak mogłaś go uśmiercić?! Czemu nie ma Julesa i Chrisa? Oni mają być. Przez cb wszyscy ludzie się na mnie dziwnie gapią, bo ciebie popłakałam się w autobusie przy śmierci Tobeya...
Muszę cię poinformować, że jesteś potworem, bo sprawiłaś, że nienauczyłam się na mnóstwo kartkówek i sprawdzianów... Moja średnia pewnie się teraz drastycznie obniży...
Nie spodziewałam się, że to wszystko tak szybko ma się rozwiąć. Tylko czteey rodziały? A będzie happy end? Ale będziesz jeszcze pisać? Prawda? Ja Bianka, uczennica Gryffindoru, współpracowniczka Kapitana Jacka Sparrowa, przyjaciółka Jamesa Pottera, znajoma Godryka, miatrzyni w Quiddichu (takie marzenia), królewski zwiadowca, przyjaciółka Gilana, uczennica Halta, fanka Deppa, sprzymierzeńczyni Artemisa Fowla, ja, która przeżyła Igrzyska, która spotyka się na herbatkę z Gandalfem, która znalazła drzwi do Narnii, rozkazuję ci pisać kolejego bloga.
Ale naprawdę jest świetnie!
Życzę ci trzech mórz i czyerech oceanów weny!
Ciepło pozdrawiam,
Bianka
zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
zwiadowcy-bron-bogow.blogspot.con
Witam, witam :D
UsuńNa pewno podziękuję. Nadal nie mogę uwierzyć, że zdarzają się osoby, które chcą reklamować mojego bloga :)
Dziękuję :>
Hehehehe taka ze mnie okropna autorka. Musisz się przyzwyczaić XD Ale spokojnie... Trochę miłosierdzia dla swoich czytelników jeszcze mam... :D
Łzy poleciały? Woooow! To bardzo dobrze :P Oj tam. Takich ludzi się olewa. Na mnie też się dziwnie patrzą, gdy zaczynam się śmiać - a przecież to ich problem, nie mój.
Ej! To nie fair! Nie moja wina - chyba... No nie. Do nauki, kochana! Nowa nie może być winna twojemu pogorszeniu się w nauce.
Widzisz, piszę Nową od 1 lipca 2014 roku - gdy uwielbiałam ff potterowskie i byłam tak przybita tym, że filmy o Harry'm się skończyły, że postanowiłam sama coś stworzyć. Jestem w szoku, że dałam radę pisać ponad rok. Ale miłość do świata Harry'ego trochę się spaliła, świat Rowling zaczął trochę ograniczać, nawet bohaterowie, którzy do końca do mnie nie należą, trochę przeszkadzać... Miałam zamiar opisać jeszcze cały 7 rok Nory, ale wolę skończyć już Nową i zacząć pisać coś mojego własnego, gdzie od początku będę dbała o piękno pisania, słownictwa i przedstawianie całego świata - bo początki Nowej nie były idealne; teraz może też nie jest jakoś tak super, ale czuję, że muszę skończyć tego bloga, by móc się dalej rozwijać.
Zacne tytuły. Wybacz, nie miałam wcześniej pojęcia, z kim mam do czynienia! Witaj Bianko (wstaw wszystkie tytuły) na moim blogu! :D
Dziękuję, dziękuję i dziękuję!: *
Pozdrawiam!
Witaj, na moim blogu scorose-our-senior-year.blogspot.com pojawił się nowy rozdział! Mam nadzieję, że wciąż pamiętasz to opowiadanie i że będziesz miała ochotę zerknąć na nową notkę ;).
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
hopelessdream
Pamiętam, ale chyba będę musiała przeczytać wszystkie rozdziały od początku - ale to chyba już w czasie przerwy świątecznej ;)
UsuńPozdrawiam!
Mika wraca - niestety spóźniona z kretesem, ale zmotywowała ją twoja wiadomość na fb, którą zobaczyła, gdy tam (po roku czasu) w końcu weszła.
OdpowiedzUsuńYep.
Biorę się za czytanie i nie będę narzekać. Wszak to ty masz ku temu podstawy - za które gorąco przepraszam i... Nigdy. Ale to nigdy w życiu. Nie porzuciłabym tak wspaniałych ludzi. Jak mogłaś tak pomyśleć? Że ci nie odpisze i już nigdy nie wejdę na tego cudownego bloga?
Taa... Właśnie to był ten wielki kop w moje leniwe cztery litery. Postanowiłam przestać się użalać, że wena mnie opuściła i zapijać się białą czekoladą (mój tato mi ją kupił i mogę robić w domciu <3), jak również sypaną herbatą i colą...
Tak. Monia miała raj na ziemi i mogła użalać się do woli.
Dobra. Nieważne są moje powodu, a przez które cię (i nie tylko ciebie) opuściłam na tak długo. Nadal nie mogę uwierzyć, że ten czas tak poleciał do przodu. W ogóle, czemu jak ci to tutaj pisze? Marnuje przez to miejsce na komentarz!
Mika wyłącz się.
Zresetuje się.
Może to zadziała?
Marzenia głupców.
Iskra... Ostatnio słuchałam piosenki "Podpalmy świat", widocznie cały kosmos dawał mi znać, że powinnam się tu zjawić. Jak mogłabym być taka ślepa? To cud, że ktoś jeszcze pamięta o tej miłośnicy wilkołaków. A niektórzy już zapomnieli, że Mika kojarzy się z wilkiem.
Właściwie to trochę szkoda, że Nora zdawała się lepsza w kontroli sowich umiejętności. Chętnie poczytałabym jeszcze, kogo gotowy byłby pocałować James z powodu swojego parzącego uczucia do niej.
Hej!
Nora musi zerwać z Jamesem, bo tylko go rani.
Ta. Miałam podobną sytuację z pocałunkiem. Aż zaczęłam wątpić w siebie i swój zdrowy rozsądek, bo może za dużo naczytałam się romansów? Może nic takiego nie istnieje?
Było miło. Nawet przyjemnie. Ale nic więcej.
Bingo!
Ten chłopak jest nie dla ciebie - moja rada dla wszystkich.
Choć z ciężkim sercem, to muszę wyznać, że Nora nie powinna być z Jamesem. Skoro nie potrafi nic do niego więcej poczuć... James mnie zabije. Obiecywałam go popierać, nie?
Ale przecież najważniejsze jest szczęście Nory, a skoro James ją kocha powinien pozwolić jej być szczęśliwy. Choć nadal uważam, że ta para jest mega słodka <3
Dokładnie "Zero Chemii"
O Bosch... Jak to czytam... Po prostu nie mogę dalej głosować za Jamesem i Norą. To by było takie nie fair...
No nie pasowali. Jak nie ma chemii. Związek jest nieudany i kropka. Ale ją rozumiem... Boże... Jak ja ją dobrze rozumiem -_-
Hej! Co w tym czasie robią ci no... A... (Zapomniałam nazwy -_-), no... Ta grupa, w której pracuje Harry Potter? Bo czy nie oni powinni odpowiadać za porządek na świecie? Czemu zajmuje się tym tylko LOCH?
To jest podejrzane...
Tia!
Joss!
Kocham ją :D
Nie ma to, jak samo uwielbienie...
Też chciałabym mieć obłąkany uśmiech... Nigdy mi on nie wychodzi... Chociaż śmiech złoczyńcy mi wychodzi!
Hahaha... Leże i nie wstaje!
James lepi bałwana z uśmiechem czterolatka xD
Boskie!
Dlatego ja nigdy nie zabieram rzeczy elektrycznych do łazienki. Chociaż... Szybka w moim telefonie temu przeczy... *Odchrząkuje* Lucy jest taką fajną przyjaciółką... To takie naturalne (moim zdaniem), że te dwie się przyjaźnią. Bo po prostu... Takie przeciwieństwa musiały się polubić!
Trajkotanie:D
Tak to teraz nazywamy?
Zważywszy na mój komentarz - przyznaje rację!
Głupia książka! Czemu nie ma tam zaklęć?
Disco Polo!
Lubię je :3
W dzieciństwie tylko tego słuchałam - wina moich rodziców, kochali Boysów i Wilków, więc ja też ich uwielbiam.
Kabanosy... brrr! Ona to je! O.O
A moment... Lucy gada o Hugo.
Lucy jest mega :D
Śmierdzielu.
Jammie! Masz nowe słodkie przezwisko!
Jammie Śmierdzielek! :D
Ja ani na moment nie wątpiłam w dobre serduszko Lucy! Ona jest... Genialna. Uwielbiam ją. I jej prostolinijność, która jest nieco skomplikowana w swej prostocie xD
Sama siebie nie rozumiem.
Och... Tylko jeleń :C
A myślałam, że wilkołak, nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam!
Ta... Trzy harpie rzucają się na biednego Śmierdzielka!
OMG. Tamara... Mary... Tammy... Się wygadał!
Kocha Albusa!
Na stos z Jasmine!
UsuńJa chętnie go podpale, jak coś!
To Bones... Nadal tak bardzo boooli!
Czterooka! Czterooka!
Jest chyba jedyną postacią w twoim opowiadaniu, której nie cierpię. Ja nawet Lucka lubię. Wiesz... Lucjusza... Lucka lubię :3
Ale ten czterookiej małpy-węża nienawidzę!
Nie mam pojęcia, czemu.
Zapewne to przez jej nazwisko.
Hańba Ci Jasmine!
Ja bym zamieściła... To nawet fajny pomysł na kartę podarunkową. Kiedyś skorzystam... Ale moja rodzina jest obrażalska, więc użyje tego na kimś innym :3
Albert Nott... Gdzie jesteś Chris?! Pomocy! Nott tak słodko wygląda rano po przebudzeniu... Chris! Ratuj!
Brawo Nora!
Jak ty coś postanowisz, to musi się udać!
Mam nadzieje, że uda jej się przebudzić Hugona!
Trzymam za nią kciuki!
Krowa.
Lubię Krowy.
Niech Krowa podpali afro Roxy!
Jednorożec Ted... Leże i płaczę!
Moim zdaniem los nie byłby tak okrutny, aby aż tak karać Roxy za jej zachowanie - które moim zdaniem było w pełni uzasadnione!
Cristian ucieka przed Roxy...
Jest na to wyjaśnienie.
Ma tajne schadzki z Kinią! Ha!
Wyszło szydło z worka!
Pan Jegomość...
Niby się naśmiewam, ale tak seryjnie to ja bym się z Julesem pobawiła tymi jednorożcami. Byłoby zabawnie.
Ja bym wolała być alikornem (pegaz i jednorożec w jednym).
To moja siostra mnie zmusza do oglądania MLP!
Ale tak poważnie to najbardziej tam lubię Discorda :3 No i kibicuje mu i Fluttershy (czy jak się to pisze).
Boże... Nie wierzę, że się do tego przyznałam -_-
Jest teraz taka dramatyczna sytuacja, Roxy przez wypadek się wygadała, Jules wściekły wyleciał z domu grożąc wyrwaniem... Nie... Tylko zabiciem, a ja szczerze się jak głupia.
Kocham cię, Gabs! (Ale tak platonicznie!).
To ta Chimera umie gadać?
Serio?!
Nie miałam pojęcia!
Ciekawe, co jeszcze umie mówić w Hogwarcie z rzeczy nieożywionych (i oprócz obrazów). Hmmm...
Najsmutniejsze jest to, że pomimo nowoczesnej medycyny i magii, lekarze ze św. Munga nadal nie potrafią pomóc Hugonowi. Czy naprawdę, losy świata są w rękach nastolatków? Po raz kolejny?
To takie nieodpowiedzialne... Gdzie ci wszyscy dorośli, gdy ich potrzeba? Zmyli się. Tacy są "odpowiedzialni".
Hmmm... Ta nauczycielka jest dziwna. I ta urywka rozmowy...
Bardzo ciekawe.
Jules... Zrozumiał Roxy. Oni są dla siebie stworzeni.
I podpowiadam panu Zazdrosnemu nie ranić zbytnio Cristiana, bo Kinia się zdenerwuje.
O mój... Ufff! Jednak Jules go nie zamorduje i nie spowoduje, że wkrótce później sam ginąłby w tajemniczym wypadku (ja nic nie mówię Kinia!).
Ale, co się dzieje?
O Boże...
O Boże...
O Boże... Smocza Matka!
O Boże...
O Boże... Oni szukają Nory!
O Boże... Pójdą do Hogwartu!!!
O Boże... Nienawidzę Łowców!
*Płacze*
*Wyje*
O Boże...
O Boże...
Brak mi słów.
Nie wiem, co napisać.
Jestem w rozpaczy.
Zbyt dużo negatywnych uczuć.
Magia nie działa!!! Czemu?!
No i nie ma Julesa i Cristiana!
Ale oni żyją, bo o nich czytałam...
Chyba, że ktoś ich zabił... T_T
Kim był Tobey?
Nieważne!
Ten... Andre... To... Naśle na niego... Gabs! Zabij go! Zabij!
Kastiel!
To Kastiel :3
Widzisz! Pamiętam jego imię! :D
Nie!!!
Nie możesz kończyć w tym momencie!
*Płacze*
*Wrzeszczy*
*Mamrocze coś pod nosem*
Dobra... Od razu przechodzę do kolejnego rozdziału!
Nie wytrzymam!
Bussis! :3