piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 26

Pamiętacie moją notkę o tym, że historie Nory i Roxie się połączą? Powoli się do tego zbliżamy… Miłego czytania życzę! XD

Iskra przeszła w płomień,
który spalił świat
Miesiąc.
Tyle czasu dostali. Na odpoczynek. Na regenerację sił.
Chwilowa cisza przed kolejnym koszmarem.
Styczeń był spokojnym miesiącem, podczas którego niewiele się działo. Nora trenowała z przyjaciółmi swoje umiejętności – stawała się coraz lepsza w zmienianiu kształtów, choć wolała trzymać się swojej płci – chodziła normalnie na zajęcia, po nocach obżerała się słodyczami z Albusem, zwierzała się Tamarze, uczyła z Rose i Scorpiusem, wygłupiała z Fredem, spotykała z Jamesem…
James Syriusz Potter.
Nie potrafiła dłużej obojętnie myśleć o tym chłopaku. Wciąż wspominała ich bibliotekowo-cudotwórczy – jak James zaczął go nazywać – pocałunek. Był on… tak bardzo przyjemny. Ale… tylko przyjemny.
Wiedziała, że to nie w porządku, ale… oczekiwała czegoś więcej? Może wybuchu fajerwerków i wielkiego transparentu z napisem: TAK!!! TO DOBRY WYBÓR! CAŁUJESZ SWOJEGO PRZYSZŁEGO MĘŻA! A nic takiego nie było… Żadnych motylków w brzuchu. Zero chemii.
Czuła się przy nim dobrze. Lubiła to, że się o nią troszczy, że zabiega o jej uwagę. Lubiła się z nim całować, lubiła sposób, w jaki ją obejmował. Był jej przyjacielem i naprawdę chciała, by im razem wyszło.
Często się kłócili. Ich znajomość nie mogła się bez tego obyć… Nora wiedziała, że to po części z jej winy. Ale przecież nie mogła się z nim we wszystkim zgadzać. Często miała odmienne zdanie i nie zamierzała udawać potulnego pufka.
Nie mogła z niego zrezygnować. Za wcześnie, by określić, czy do siebie pasowali, czy definitywnie nie. A zresztą… James potrafił być taki kochany! A ona czuła się przy nim tak bezpiecznie. Takiego spokoju i pewności ostatnimi czasami naprawdę jej brakowało.
Nie byli jeszcze parą, choć wiedziała, że James by tego chciał. Ona potrzebowała trochę więcej czasu. Nie muszą się nigdzie spieszyć, prawda? A z czasem… może to w końcu przyjdzie?
Tylko Tamara wiedziała, jak naprawdę wyglądały jej relacje z Potterem. Reszcie nie mogła się zwierzyć, bo praktycznie wszyscy byli z nim spokrewnieni. To czasami naprawdę utrudniało życie…
Z końcem styczniowych dni odetchnęli z ulgą; nic złego się nie wydarzyło. Nawet ta głupia afera prasowa w końcu przycichła. Niektórzy ludzie wciąż dziwnie się na nią patrzyli, ale jej przyjaciele skutecznie ucięli jakiekolwiek przytyki i próby prześladowania. A jak już mowa o prasie… Łowcy Czarownic, jak na razie, nie powtórzyli swojego wyskoku na ulicy Pokątnej, który w Proroku Codziennym został określony jako niewinny atak niewielkiej grupy Śmierciożerców. Kogo oni próbowali oszukać? Na pewno nie był niewinny. Zginęli czarodzieje, zniszczono sklepy, rozsiano strach. Gdyby nie szybka interwencja LOCHu, nie wiadomo, jak by to się mogło skończyć...
Nora nie miała ochoty o tym myśleć, ale informacje o Łowcach Czarownic zakleszczyły się z tyłu jej głowy, wciąż ją uwierając i nie dając spokoju. Wiedziała jedno – nie powinna się w to mieszać. Miała wystarczająco dużo własnych problemów. Nie potrzebowała dokładać do nich jeszcze czarodziejskich walk. Ale wciąż była jeszcze ta przepowiednia, o której Nora naprawdę próbowała zapomnieć…
Dziękowała Merlinowi za Albusa. Bez niego już dawno zwinęłaby się w kłębek, stawiając przy łóżku kartonik z napisem: Ta osoba wyjechała na Wyspy Wielkanocne; nie budzić! Odkąd wrócili z przerwy świątecznej, zrodziła im się nowa tradycja; kiedy chcieli ze sobą pogadać, umawiali się na wieczorki w kuchni. Wymykali się pod peleryną niewidką, by obżerać się goframi i cytrynowymi sorbetami do woli. Często nie wstawali potem na śniadanie, ale to w sumie było zbędne, biorąc pod uwagę, ile potrafili zjeść w nocy. Dużo rozmawiali. O błahych rzeczach – Nora narzekała na zajęcia, komentowała głupkowate zachowania Jamesa, a Albus opowiadał o swojej nowej dziewczynie i prosił przyjaciółkę o rady (choć Zabini była ostatnią odpowiednią do tego osobą!) – ale także o poważniejszych – Nora dużo mówiła o Blaise’ie, o którym znowu słuch zaginął…
Kolejną ważną kwestią był Hugo i książka, którą tłumaczyła Jocelyn  Moone, zwana też Panną Katastrofą…
– Zrobione! – wykrzyknęła, uśmiechając się, zdaniem Nory, odrobinę obłąkańczo, ściskając w dłoniach niewielkich rozmiarów książkę z zżółkniętymi stronicami i brunatną okładką, na której wyryto runy.
– Przetłumaczyłaś całą? – W jej głosie słychać było podziw; sama próbowała odczytać chociażby jedną stronę i jej się to nie udało, a Joss zrobiła to w niecały miesiąc.
– Jasne! Nieźle operuję starodawnymi runami, więc nie było to wcale takie trudne. – Zaczęła kartkować książkę i przywołała ich gestem dłoni.
Znajdowali się na dachu – ulubionym miejscu dwóch Puchonek, dla których nawet śnieg nie był straszny. Po raz pierwszy od tygodnia przestał wiać mocny wiatr i nawet chłodne słońce, ukryte za firanką chmur, się pokazało. Nora, tak jak ostatnim razem, zabrała ze sobą Jamesa, który z rozpromienioną miną lepił bałwana – tak bardzo pomocny… Lucy, siedząc na murku z nieodłącznym papierosem w ustach, majstrowała przy mugolskim Discmanie (zapewne tym, którego Joss zostawiła pod prysznicem), grzebiąc w nim różdżką i mrucząc przekleństwa pod nosem.
James niechętnie odszedł od swojego nowego przyjaciela, by skupić się na słowach niziutkiej Puchonki.
– Myślałam, że książka będzie się składała z zaklęć i ich przeciwzaklęć. Sama nazwa na to wskazuje, prawda? ,,Zaklęcia mroku i ich przeciwzaklęcia”. Brzmi mrocznie, groźnie i w ogóle tak nieprzyjemnie. Ale to tylko opisy zaklęć. Ich działań i skutków. Zero formułek. Zero czarowania. – Serce Nory zamarło. Ale przecież… Nieświadoma gonitwy myśli w głowie młodszej Gryfonki Joss kontynuowała. – Ale to dlatego, że te zaklęcia są zbyt niebezpieczne, by je normalnie zapisywać. Znajdują się na… jak to nazwać po angielsku…? Wiem! Wieczystych pergaminach! Tylko z nich można odczytać te zaklęcia. Choć w tej książce zawarto przygotowujące zaklęcia do danych potężnych uroków… Nadal groźne, ale nie aż tak bardzo…
Panna Katastrofa dalej trajkotała, ale do Nory niewiele docierało. Wyjaśnienia dziewczyny były, w typowy dla niej sposób, nieskładne i trochę pozbawione sensu, ale biorąc do ręki książkę i przeglądając wsadzone między stronice kartki pergaminu, gdzie było zapisane tłumaczenie, zdała sobie sprawę, że tutaj naprawdę nie ma zaklęcia, które przebudziłoby Hugona. A ona robiła sobie tak wielką nadzieję! Chciała… zrobić w końcu coś dobrze. Coś dla kochanego małego Hugona, który nie był niczemu winny i który już dawno powinien się obudzić. Odkąd odezwał się w jej głowie, czuła się za niego odpowiedzialna. W jakiś dziwny sposób byli ze sobą powiązani i naprawdę chciała mu pomóc. Ale co zrobić, jeśli nigdy w życiu nie miała i nie słyszała o wieczystych pergaminach? Zaraz… nie słyszała? A co Blaise mówił o tym zaklęciu przebudzającym wiedźmy…? Czy to możliwe, że…
– … chodzi o Hugona?
Nora ocknęła się z zamyślenia, przenosząc spojrzenie na Lucy, która naprawiwszy Discmana, oddała go Joss. Panna Katastrofa siedziała teraz obok przyjaciółki, słuchając Disco Polo i zajadając się kabanosami. Weasley podniosła się ze swojego stałego miejsca, odpaliła kolejnego papierosa i dmuchnęła dymem w twarz Nory.
– Nie jestem głupia, gołąbeczki. Potrafię dodać dwa do dwóch. Przeczytałam całą książkę, zanim pozwoliłam Joss wam ją oddać.
– Czy ty musisz zawsze się we wszystko wtrącać? – James stanął obok Nory, niechętnie patrząc na swoją kuzynkę.
– Jeszcze mi za to podziękujesz, Śmierdzielu. – Zignorowała prychnięcie chłopaka i znów skupiła się na milczącej do tej pory Gryfonce. – Jest tam opis jednego zaklęcia przebudzającego, ale nie mam pojęcia, czy ta informacja w ogóle wam pomoże. Ale to nie jest tak, że nie obchodzi mnie los mojej rodziny. Obchodzi. A zwłaszcza Hugona – mruknęła niechętnie, splatając ramiona na piersi i szturchając Joss.
Nora zdawała sobie sprawę, że taka deklaracja wiele musiała kosztować dziewczynę, która udawała twardą, zamkniętą w sobie i wyluzowaną osobę.
Panna Katastrofa zdjęła słuchawki i kontynuowała, jakby nigdy nie przerwała swojego wywodu:
– Mogło być tak, że chłopiec opuścił swoje ciało i przyczepił się do kogoś innego. Jest takie zaklęcie. W tej książce tylko o nim wspominają, ale... Czy to wilkołak? – Joss skupiła wzrok na skraju Zakazanego Lasu.
James i Nora wymienili się spojrzeniami. Jeśli to tak dalej będzie wyglądało, to niczego istotnego nie ustalą.
– To tylko jeleń – odpowiedziała spokojnie Lucy, nawet nie patrząc w tamtym kierunku. – To jak będzie? Zdradzicie nam, co się stało z Hugonem?
– Sama nie wiem. Byłam wtedy nieprzytomna, ale… – Nora nie miała pojęcia, co powinna dokładnie powiedzieć. Wspomnienia z tamtego nieprzyjemnego wieczoru trochę się już zamazały; próbowała o nich po prostu nie myśleć. Wpadła ze Scorpiusem na polanę, gdzie Lily i Hugo byli nieprzytomni. Ale przecież Lily nic się nie stało, więc dlaczego…?
– Scorpius rzucił jakieś zaklęcie.
Trzy pary oczu skierowały się na Jamesa Pottera, który wydawał się być bardzo zadowolony, że sobie to przypomniał.
– Kiedy? – zapytały równocześnie.
– Byłaś ranna. Myśleliśmy, że już po tobie, ale Scorpius wypowiedział jakieś zaklęcie i nagle zaczęłaś znowu oddychać i wszystko było w porządku. Martwiłem się o ciebie, wiesz? – Uśmiechnął się zadziornie, przeczesując ręką stojące brązowe włosy.
Nora wzięła głęboki wdech, starając się nie wybuchnąć…
– I dopiero teraz przyszło ci do głowy, by mnie o tym poinformować? – spytała stosunkowo spokojnie. Lucy i Joss posłały jej współczujące spojrzenia. W takich chwilach damska solidarność zawsze wypływała na wierzch.
– Ustaliliśmy, że nie będziemy o tym rozmawiać… I… – Uśmiech zniknął z twarzy chłopaka. Po chwili oberwał w głowę. Dłonią Nory. – Au! Za co to? – Spojrzał z żalem na dziewczynę i uchylił się przed kolejnym ciosem. – No kobieto, przestań! Przepraszam! Mój błąd!
– Czasami jesteś takim idiotą – syknęła, patrząc na niego gniewnie. Ale opuściła rękę. Agresja zero. – Chodźmy do mojego małego braciszka…

– Może i rzuciłem jakieś zaklęcie, ale do końca nie wiedziałem, jak ono działa...
Znaleźli Scorpiusa w Pokoju Wspólnym Ślizgonów, do którego teoretycznie nie powinni mieć wstępu. Na szczęście spotkali w lochach Jasmine, która z uśmiechem na twarzy wpuściła ich do siedziby wężów.
Nora naprawdę próbowała znienawidzić tę dziewczynę – ze względu na Tamarę, która w końcu jej zdradziła, że chyba coś czuje do Albusa. Ale nie było to łatwe. Jasmine Bones – wysoka, ciemnowłosa, bardzo śliczna, z okularami na nosie – odznaczała się sympatycznym usposobieniem. Wesoła i bystra. Potrafiła być troszkę denerwująca – duuużo mówiła – ale na pewno nie była wcieleniem zła, za które miała ją Tamara.
Wskazała im leniuchującego na kanapie Scorpiusa, cmoknęła w usta siedzącego obok Ala i pobiegła się uczyć.
Malfoy, przyparty do muru, choć wciąż rozłożony na wygodnych poduszkach, zaczął gadać.
– Czy nie nauczono cię, by nie rzucać zaklęć, których znaczenia nie znasz? – spytała, siadając obok Albusa i wyrywając mu paczkę Mini Cukrowych Piór, które właśnie pałaszował. Wepchnęła sobie cztery piórka na raz do ust i oddała pudełko przyjacielowi, którego nawet to za bardzo nie zdziwiło.
– Może powinienem pozwolić ci umrzeć, co? – syknął cicho, pochylając się w jej kierunku.
– Nie, ale… – Zabrakło jej słów. Bo co mówi się w takich chwilach: dzięki, że uratowałeś mi życie, wciągając we mnie duszę niewinnego chłopczyka? Ta… Nie umieściłaby tego na kartce podarunkowej. – Najprawdopodobniej wyciągnąłeś duszę Hugona z jego ciała i wczepiłeś ją we mnie…
– Co?! – Scorpius wytrzeszczył oczy, prostując się na kanapie.
– Skąd ta pewność? – Albus zachował większy spokój, choć ugryzł się w język, na którego czubku pojawiła się kropelka krwi. – Su-pel… – wymamrotał, z językiem na brodzie.
– Joss nam powiedziała. – James w końcu przestał obrzucać innych Ślizgonów nienawistnymi spojrzeniami i stanął za fotelem Nory. – Zdążyła dokładnie opisać nam to zaklęcie. Dodała jednak, że jeśli go użyłeś, to jedyną nadzieją dla Hugona może być zaklęcie przebudzające…
– … które znajduje się w rękach Łowców Czarownic – dokończył głos za nimi. Albert Nott wyglądał, jakby dopiero wstał z łóżka. Ciemne włosy miał poczochrane, a nie za urodziwa, choć przystojna twarz była ułożona w grymasie niewyspania. – Moglibyście nie rozmawiać o tym tutaj. To trochę za poważna sprawa.
Właśnie. Blaise mówił jej, że Łowcom Czarownic udało się skraść wieczysty pergamin z zaklęciem przebudzającym. Ale Nora nie miała zamiaru się poddać. Jeśli przeżyła tylko dzięki Hugonowi, to zrobi wszystko, co w jej mocy, by zwrócić mu życie... Czy tego chce, czy nie, chłopiec się obudzi.
~~*~~*~~*~~
Naprawdę miała nadzieję, że przez miesiąc jej smocza krowa ją zaskoczy, okazując się najlepszym smokiem na świcie. Była najlepsza. W wpadaniu na każde możliwe drzewo, skałę lub innych ludzi i zwalaniu ze swego grzbietu Roxanne. To nie było sprawiedliwe! Reszta jej kolegów już od dawna śmigała na swoich smokach! A Roxie miała problem, żeby wyprowadzić Krowę z jej klatki. Właśnie. Nazwała ją Krową, bo była równie uparta, łaciata i leniwa, co te zwierzaki.
Jules próbował podnieść ją na duchu, zabierając ją często na romantyczne loty na swoim cudownym Opalookim Antypodzkim, którego z dziwnych powodów nazwał Jednorożcem Tedem… Roxie nie chciała w to wnikać. Takie wyprawy sprawiały jednak, że była bardziej zazdrosna niż radosna…
Gdyby Cristian normalnie się do niej odzywał, pewnie by zażartował, że jej smok idealnie do niej pasuje i że to kara za to, że była takim wrednym człowiekiem… No właśnie. Gdyby. Bo Cioran wciąż od niej uciekał. Przy ich znajomych udawał, że wszystko jest w porządku, ale gdy tylko chciała go zatrzymać, by z nim pogadać, od razu zwiewał. Może nie powinna się tym przejmować, ale naprawdę za nim tęskniła. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo potrzebowała jego przyjaźni, poczucia humoru, nawet głupich komentarzy…
Wydawało jej się, że nikt tego nie zauważył. Modliła się w duchu, by Cristian nikomu tego nie wypaplał, bo ta informacja dość szybko mogłaby dotrzeć do Julesa… A tak dobrze im się ostatnio układało, że nie chciała, by to się tak skończyło. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się w nim zakochiwała i lepiej poznawała. W końcu udało jej się odkryć, że nie był do końca idealny. Okazało się, że Jules jest wielkim fanem jednorożców… Niby nic wielkiego, ale jaki normalny szesnastolatek ma pluszowego jednorożca w pokoju, który nazwa się Pan Jegomość i który często patrzy, jak się całują…? Ale w jej oczach było to bardziej urocze niż dziwaczne. W ogóle fakt, że jej o tym powiedział, wskazywał, że naprawdę jej ufa. I dlatego nie mogła mu powiedzieć, że Cristian ją pocałował. Zwłaszcza, że przyjaźń chłopaków na razie nie zmieniła się za bardzo. Dziękowała Merlinowi, że Jules nic nie wie, kiedy pewnego dnia…
– Co jest między tobą a Cioranem?
Roxie zamarła z mokrą szklanką w ręku. Właśnie zmywali naczynia po kolacji, którą zawsze jadali w domku i z której Cristian dość marnie się wymigał, mówiąc, że obiecał pomóc w czymś Elenie. Ale nie potrafił powiedzieć, na czym dokładnie miałaby polegać ta pomoc… Po prostu zwiał.
Zerknęła na swojego chłopaka. Jules spokojnie mył brudny talerz; nie potrafiła nic wyczytać z jego twarzy, ale już to czuła. On wiedział! Wiedział, że Cristian ją pocałował. Wiedział! Czyżby Cioran mu się przyznał? To dlatego tak uciekł?
Wydychając powietrze ustami, ostrożnie odstawiła już suchą szklankę i starając się nie ulegać panice, wypaliła:
– To nie moja wina! Ja-ja nie chciałam! To on mnie pocałował! Ja nie miałam na to wpływu…
Talerz roztrzaskał się o dno zlewu, kiedy Jules gwałtownie odwrócił się w jej stronę. Z rąk spływała mu piana, a w oczach malował się szok. Roxie zakryła dłońmi usta. Ale była głupia! Nie potrzebnie spanikowała. On nie wiedział, a teraz… już wie.
Zastanawiała się właśnie, czy Jules z nią zerwie i jak to zrobi, kiedy chłopak zacisnął dłonie w pięści i syknął:
– Zabiję gnoja!
I wyleciał z domku.
Roxie chciała za nim biec, ale była na to zbyt zmęczona. Siadła przy stole kuchennym, ukrywając głowę w dłoniach i prychając cicho pod nosem. Miała za swoje. Ale może i lepiej? Choć z drugiej strony… przecież nie chciała śmierci Cristiana! Chyba. Może Jules go jednak nie zabije i jakoś to sobie wyjaśnią? Coś czuła, że gdyby pobiegła za Julesem, to tylko pogorszyłaby sprawę.
Wstała od stołu, założyła kurtkę i postanowiła, że pójdzie się przejść. Jeszcze nie wiedziała, że świat, który zna, zaraz się skończy…
~~*~~*~~*~~
– Hogwart ponad wieki.
Rose tęskniła trochę za słodkimi hasłami, które były już tradycją, którą niestety Hermiona musiała zmienić… Chimerze strzegącej wejścia do gabinetu dyrektora, chyba także się to nie podobało. Odsuwając się na bok, mamrotała coś, że tęskni za Dumbledorem. A kto nie tęsknił?
Tak jak co piątek szła do matki, by udać się do św. Munga, odwiedzić Hugona. Były to momenty, kiedy jej matka stawała się taka cichsza – może nie odprężona, ale na pewno znikała nerwowa otoczka, która ostatnio nieustannie jej towarzyszyła…
Zatrzymała się pod drzwiami i już miała wejść, gdy usłyszała przyciszone głosy dochodzące ze środka. Czując iskierki ekscytacji, przyłożyła ucho do chłodnego drewna, próbując wychwycić jakieś słowa:
… chcę. Już dość.
Kochana, rozumiem cię. Ale będzie lepiej. Obiecuję Jeszcze troszkę.
Później było jeszcze kilka wyszeptanych słów, z których wychwyciła pożegnanie, więc pospiesznie odsunęła się od drzwi, które sekundkę potem rozwarły się, wypuszczając zgiętą w pół staruszkę.
Eve Queen spostrzegła ją i na jej pomarszczonej twarzy wypłynął łagodny uśmiech. Poczciwym gestem poklepała ją po policzku i mruknęła:
– Twoja matka za dużo na siebie bierze. Może ty ją przekonasz, by odpoczęła.
Odeszła, postukując laską i śpiewając cicho jakąś melancholijną kołysankę.
Rose dotknęła swojego policzka, myśląc sobie, że to było trochę dziwne, ale bardzo w stylu babci Molly, więc mogła jej to wybaczyć.
Weszła do gabinetu i uścisnęła matkę, która stała na środku pokoju z zamyślonym spojrzeniem.
– Och, Rosie. – Oddała uścisk i pocałowała ją w policzek. – Możemy już iść. Jestem gotowa.
Rose spojrzała jej w oczy i spytała:
– Wszystko w porządku, mamo?
Uśmiech Hermiony lekko zadrgał, ale utrzymał się na swoim miejscu. Kobieta zamrugała powiekami, jakby próbowała odgonić łzy. Rose naprawdę ją podziwiała w tym momencie. Zawsze silna. Dla innych.
– Oczywiście, skarbie. Musimy iść. Mam jeszcze trochę rzeczy do roboty, więc nie będziemy mogły za długo siedzieć.
Skierowała się w kierunku kominka, biorąc puszkę z proszkiem Fiuu. Rose westchnęła, ale udała się za matką. Wszystko się jakoś ułoży. Prawda?
~~*~~*~~*~~
Jules naprawdę planował zamordować Cristiana. Jak on mógł?! Jak?! Przyjaźnili od pięciu lat, odkąd jako dwunastolatek przekroczył bramę rezerwatu i dowiedział się, że będzie w pokoju z jakimś rumuńskim chłopcem. Cioran był bardzo chudą i zabawną osobą, z którą od razu nawiązał kontakt. Pięć lat. To chyba dość długo, prawda? I on… Jak w ogóle mógł…? Jego Roxie? Jak to się stało?!
Może powinien bardziej wypytać Rox, jak to naprawdę wyglądało. Ale widząc jej przerażenie, wiedział, że nie kłamała. Inna kwestia, że mu tego nie powiedziała… Ale to także potrafił zrozumieć. Znając, choć często nie rozumiejąc, logikę dziewczyny, mógł się domyślić, że nie chciała go zranić.
Ale wciąż nie mógł pojąć…
Przecież rozmawiał z nim o niej! Na samym początku, gdy zaczął coś do niej czuć. I Cristian życzył mu powodzenia, mówiąc, że Roxie jest dla niego jak druga siostra i ma nadzieję, że im się uda… Kłamał?
Nie był ślepy. Zauważył, że coś pomiędzy nimi ostatnio nie grało. Miał zamiar spytać Roxie, czy pokłócili się lub coś w tym stylu. Nawet nie przypuszczał, że…
Szczęście mu dopisywało. Kogo ujrzał, idącego przed sobą nieśpiesznie ścieżką, z dłońmi w kieszeniach i uśmiechem na ustach…?
– Hej, stary! Właśnie wracałem do domku… – Uśmiech zamarł mu na twarzy, gdy zobaczył jego rozwścieczoną miną. – Stało się coś…? Dlaczego… – Jęknął, gdy Jules przyparł go do najbliższego drzewa. Gałęzie musiały mu się nieprzyjemnie wbijać w plecy, ale Flamela zbytnio to nie obchodziło.
– Zaraz ci powiem dlaczego… – syknął, unosząc dłoń w górę i zwijając ją w pięść. – Możesz mi wyjaśnić, czy najlepszy kumpel powinien całować twoją dziewczynę i jeszcze się pytać, czy coś się stało?
Cristian rozszerzył oczy, przestając się wyrywać.
– Powiedziała ci…? – spytał cicho, spuszczając wzrok.
– A może nie powinna?! – wydarł się. Chyba nigdy w życiu nie był tak wściekły.
– Myślałem… – Ale nie dokończył zdania, bo pięść Jules wylądowała na jego oku. – Jaj, stary! – syknął, zaczynając się z nim szarpać.
– Lepiej nic już nie mów. Tylko bardziej mnie tym wkurzasz.
Jules miał wymierzyć drugi cios, ale Cristian zachwiał się i byłby upadł, gdyby przyjaciel go nie przytrzymał. Flamel myślał, że chłopak się zgrywa, ale mu naprawdę coś było.
– Cris? Co się dzieje? – Cała złość z niego uleciała, zastąpiona troską. Może i miał ochotę go zamordować, ale… to w końcu był jego najlepszy przyjaciel.
– Coś… coś złego się wydarzyło – syknął Cioran, zginając się w pół i łapiąc się za brzuch. Płytko oddychając przez usta, wyprostował się powoli. – Czuję… tyle negatywnych uczuć. Coś się stało.
Jules nic z tego nie rozumiał, ale ufał przeczuciom Cristiana, który jako empata, mógł czytać w emocjach innych ludzi. Już miał zadać jakieś, nawet bezsensowne pytanie, gdy na ciemnym niebie pojawiła się pierwsza smuga ognia. Zbyt zdumieni by się ruszyć, obserwowali, jak leciała w dół doliny, by spaść na halę sportową i zająć ją ogniem. Po chwili ciszę wieczoru rozdarły krzyki, a z nieba spadły kolejne pociski. Z góry wzgórza obserwowali, jak brama rezerwatu wybucha, a przez nią zaczynają napływać odziane w szkarłatne stroje postacie, które rozbiegły się między budynkami, paląc je i atakując napotkanych ludzi.
Minęło zaledwie parę sekund. Może minuta, dwie. Nie więcej. A pod nimi wybuchło piekło.
Wymienili się spojrzeniami, myśląc o tym samym. Przyjaciele ich potrzebowali. Musieli dostać się do Roxanne i Eleny. To było ważniejsze niż ich kłótnie.
Dzierżąc w dłoniach różdżki, zbiegli ramię w ramię, w sam środek tego koszmaru.
~~*~~*~~*~~
Gdy się zaczęło, Roxie znajdowała się niedaleko smoczych legowisk; zamierzała odwiedzić swoje maluchy – smoczki, którymi opiekowała się w czasie przerwy świątecznej. Starając się nie myśleć o Julesie i Cristianie – później będzie miała czas się nad tym zastanowić i zbierać ich do kupy – wspinała się po skalistym wzniesieniu. Śnieg stopniał w poprzednim tygodniu; dzięki smokom i ich smoczym oddechom zimna nie była im już straszna. Znajdowała się niedaleko wejścia do legowisk, gdy nagle zrobiło się niesamowicie jasno. Zdziwiona uniosła głowę i przeklęła pod nosem, widząc nadlatujący pocisk.
Kto ośmielił się…? Dlaczego...? Miliony myśli przelatywało jej przez głowę. Przecież w rezerwacie nie było nic drogocennego. Chyba że… Jej wzrok spoczął na jednej z wyższych wapiennych gór, gdzie znajdowało się wejście do jaskini Smoczej Matki…
Niewiele myśląc, i czując niesamowity niepokój, rzuciła się biegiem w kierunku góry. Dziękowała Merlinowi za treningi, na które wcześniej narzekała, ale bez których nie dałaby rady przebiec takiego dystansu, może nie bez wysiłku, ale na pewno z niezłą prędkością. W biegu uwięziła Afro gumką do włosów i rozpięła kurtkę, która zaczęła kleić się do jej pleców. Pod spodem miała tylko podkoszulkę, którą zdążyła całą przepocić. Temperatura wzrosła. Zatrzymała się przed wejściem do groty i spojrzała w dół. Miała rację – mogła spostrzec co najmniej z dziesięć osób, zaczynających pokonywać tę samą drogę, co ona przed chwilą. I na pewno nie byli to pracownicy rezerwatu… Ich purpurowe stroje kuły ją w oczy, a strach ściskał gardło. Nie mogła teraz zawrócić. Weszła do pieczary.
W środku stwierdziła, że to chyba nie był dobry pomysł. Powinna od razu iść szukać Julesa, przyjaciół lub udać się do smoków i jakoś spróbować zorganizować na nich ucieczkę. Cokolwiek! A teraz utknęła z najstarszym smokiem świata w jaskini. To była pułapka. Żadnego wyjścia. Co miała zrobić?
Podbiegła do Smoczej Matki, tak jak poprzednim razem, czując bijącą od niej potęgę. Czy jej słowa się sprawdziły? Nadal nie miała pojęcia, kim była ta ona, z którą miała się zmierzyć i która się budziła…
Podeszła do jej pysku, który przerastał ją dwukrotnie. Zawsze na widok tak pięknego smoka wzruszenie ściskało ją za gardło. A dodając do tego niepokój, który czuła…
Matka otworzyła powoli oczy, w których lśniły gwiazdy. Jej białe łuski zamigotały w ciemności, gdy delikatnie się poruszyła.
Roxie położyła rękę na jej policzku, która wyglądała jak niewielki pieprzyk na łuskach smoczycy.
– Idą po ciebie – szepnęła ze łzami w oczach, wcale nie oczekując odpowiedzi, którą o dziwo dostała.
Przemówiła w jej myślach:
Wiem, córko bohaterów. To mój czas.
– Ale… – W gardle utknęły słowa protestu. – Dlaczego? Kim oni są? – wykrztusiła w końcu.
Łowcami, którzy naprawdę mocno nienawidzą nas… Was… Smoków… Czarodziei…
Wzdrygnęły się, słysząc pierwsze krzyki.
Ukryj się, Roxanne Weasley. To mój czas, ale na pewno nie twój.
Zdążyła w ostatniej chwili. Skryła się w najciemniejszej szczelinie; nie była widoczna z zewnątrz, ale mogła obserwować, co dzieje się w jaskini. Przeszły ją dreszcze, gdy po jej dłoni coś przebiegło. Udało jej się jednak zachować spokój.
 Łowcy, lub kimkolwiek byli, mieli konkretny cel – chcieli wydobyć z Matki informacje. Zdusiła krzyk, gdy obserwowała, jak ją torturowali, używając dziwnych srebrnych kijów, z których końców wydobywały się błyskawice, raniące smoczycę… Słyszała ich krzyki i pytania:
Kim ona jest?
Znasz przepowiednię, smoczku. Gadaj!
Widzisz przyszłość. A my potrzebujemy informacji. Gdzie ją znajdziemy?!
Szukali jakiejś dziewczyny. Mówili o przepowiedni i o tym, że już wszystko jest prawie gotowe. Potrzebują tylko jej, by przebudzić .
Za wiele to Roxie nie mówiło. Skuliła się w swojej kryjówce, licząc mijające sekundy i starając się nie reagować na okrzyki bólu Smoczej Matki. To tak, jakby zadawali te ciosy jej… Nie potrafiła patrzeć na cierpienie smoka.
Dziesięć minut tortur to niby nie jest dużo – ale tyle im wystarczyło, by złamać wolę smoczycy, która w końcu słabo powiedziała:
Kobieta… zrodzona z gwiazd i pieniądza…
Zadali jej kolejny cios. W ich umysłach pojawiły się ostatnie wyszeptane słowa:
Hogwart…
Zagryzła wargi, widząc, jak Matka zaczęła umierać… Pierś spazmatycznie walczyła o dostęp do powietrza; gałki oczne błysnęły bielą.
Łowcy zniknęli – zdobyli to, po co przyszli. Odeszli, nie oglądając się za siebie.
Roxie odczekała tylko dwie minuty, po czym wyskoczyła i podbiegła do smoka, przytulając się do jego pyska rozpaczliwie.
Była gorąca, na co Roxanne starała się nie zwracać uwagi. Nie czekała długo na jej śmierć…
Ostatni oddech, który dziewczyna odczuła jako powiew ciepła, a potem cisza.
Zapłakała nad losem tej niesamowitej istoty.
Przestała liczyć czas. Czuła się dziwnie odrętwiała, wciąż tuląc się do już martwej Matki.
Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w normalnym życiu. Smocza Matka miała przeżyć ich wszystkich. A ona, Roxanne Weasley, powinna być zwyczajną dziewczyną, otoczoną przez cudownych przyjaciół i kochającego chłopaka…
Gdy o tym pomyślała, zdała sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec. Powinna uciekać. Powinna znaleźć przyjaciół. Powinna im pomóc.
Ale… wciąż nie była w stanie się poruszyć. Dopiero czyjeś gwałtowne szarpnięcie, zdołało oderwać ją od ciała smoczycy. Wzięła głęboki oddech, czując się, jakby wynurzała się z wody, patrząc nieprzytomnie na Hisato Otsu, milczącego Japończyka, który po raz pierwszy przemówił. Powiedział trzy krótkie zdania:
– Przegraliśmy. Palą wszystko. Musimy uciekać.
Chwycił ją za rękę, przez którą tchnął w nią siły. Zdążyła już zapomnieć o jego uzdrowicielskich mocach, które teraz niewątpliwie ją uratowały. Znów była w stanie logicznie myśleć.
Razem pobiegli do wyjścia. Ich buty ślizgały się na wytartych kamieniach. Roxie upadła chyba z dwa razy, raniąc sobie przy tym dłonie, ale podnosząc się za każdym razem. Później nie mogła sobie przypomnieć, czy zadawała jakiekolwiek pytania; Hisato Otsu na pewno nie odpowiedział. Wybiegli z pieczary, pospiesznie schodząc z góry i wspinając się na kolejne wzniesienie, za którym w dolinie znajdowało się centrum życia rezerwatu.
Nie była gotowa na taki widok.
Każdy budynek płonął, pomarańczową łuną rozświetlając niebo. Do nosa docierał zapach siarki i palonego drewna. Uszy rozrywały krzyki i dziwne huki, wydobywające się z lśniących srebrem broni w rękach Łowców. Ale, co było najdziwniejsze, czarodzieje się nie bronili. Napastnicy, oprócz mugolskich pistoletów (w głowie pojawiło się odpowiednie słowo), dzierżyli także dziwne urządzenia – coś jak grubsze i krótsze różdżki. Szybko miała poznać ich działanie.
Wbiegli w tłum.
Hisato próbował ją odciągnąć w kierunku lasu, ale ona nie mogła zostawić tych wszystkich ludzi. Wyciągnęła różdżkę, krzycząc w kierunku pierwszej z brzegu wrogiej postaci: Drętwota! Nic się nie wydarzyło. Spojrzała zdezorientowana na różdżkę w swojej dłoni i spróbowała ponownie. Efekt był taki sam.
Roxie w końcu zrozumiała. Bez magii czarodzieje nie mieli szans. Dlatego ci Łowcy tak łatwo ich pokonali. Widocznie mieli do dyspozycji broń, która była w stanie zablokować ich różdżki.
Czując palący protest, skierowała się za Hisato Otsu w kierunku lasu.
Mijała ciała, na które naprawdę nie chciała patrzeć. Ich widok na zawsze wyrył się pod jej powiekami. Słyszała krzyki, uchylała się przed pędzącymi pociskami – choć często nieskutecznie; coś drasnęło ją w ucho; po szyi spłynęła strużka krwi.
Cud – inaczej tego nie nazwie.
Zauważyła Elenę, Isabellę i jeszcze kilka znajomo wyglądających dziewczyn, które szamotały się z ordynarnie śmiejącymi się Łowcami.
Roxie zamarła, bojąc się zrobić chociaż krok. Powinna je uratować. Ale… nie miała żadnej broni. Facetów było pięciu; ona była jedna. Ale nie wybaczyłaby sobie, gdyby nie spróbowała.
Wykorzystała element zaskoczenia, podnosząc z ziemi grubą gałąź i biegnąc prawie że na oślep w kierunku dziewczyn.
Niestety tylko Elena ją zauważyła i gdy Roxie powaliła jednego faceta, tylko ona zareagowała, łapiąc ją za dłoń i rzucając się z nią do ucieczki.
Nic więcej nie mogła zrobić.
Ściskając chłodne palce Eleny, zdała sobie sprawę, jakie szczęście miała, że jeszcze nie umarła. Tyle razy mogła już zginąć…
Spojrzała w ściągniętą strachem twarz przyjaciółki. Nie mogła jej usłyszeć, ale wiedziała, że ta pyta się o Julesa i Cristiana. Mogła tylko pokręcić głową.
Im bliżej były lasu, tym mniej Łowców widziały.
Wpadły między drzewa; gałęzie haratały im twarze, ale nie zatrzymały się, póki nie zauważyły czekającego na nie Histao Otsu, któremu towarzyszyły znajome osoby…
Sam i Hektor obejmowali się, ledwo trzymając się na nogach.
Saxony – Smocza Opiekunka, którą Roxie tak bardzo pokochała – klęczała przy swoim przyjacielu, Aleksandrze Healu, który leżał nieprzytomny z rozciętym czołem na leśnej ściółce.
Nie było ich tutaj.
– Gdzie reszta? – wysapała, nie mogąc złapać oddechu.
– Tobey pobiegł po André – powiedziała Sam. Czarne włosy stały jej na wszystkie strony, na policzku widniała nowa blizna. – Jeśli za pięć minut nie przybiegną, uciekamy. To kwestia czasu, gdy postanowią spalić też las.
– Ale kim oni są? – Elena oparła się o drzewo. Jej ciało przejęły dreszcze; była w szoku. – Dlaczego nas zaatakowali?
– To Łowcy Czarownic. – Saxony oddała Alexa w ręce Hisato Otsu. Spojrzała na nich z bólem w oczach, przeczesując żółte włosy dłonią, na której miała krew. – Ale… zawsze myślałam, że są bajką, którą tylko straszy się małych czarodziei. Nie przypuszczałam…
– Nie mogliśmy czarować. Nawet teleportacja przestała działać. – Z głosu Hektora biło niedowierzenie. Objął mocniej Sam i szepnął: – Wynośmy się stąd.
– Zaraz wrócę – mruknęła Roxie, kierując się na skraj lasu. Nie miała ochoty tam wracać, ale… Tobey był jej przyjacielem. A zresztą… miała nadzieję, że może zauważy Julesa i Cristiana. Niepokój o tę trójkę prawie ją zabijał.
Wieczory, takie jak ten, pełne były niezrozumiałych wydarzeń.
Nie powinna, ale skierowała się znowu w kierunku krzyków i ognia.
Przekradała się między porzuconymi szkolnymi jeepami, skrzynkami, które od zawsze tam stały. Zatrzymała się za stosem drewna, przypominając sobie, że zaledwie dwa dni temu pierwszoroczniacy je tutaj naznosili za karę, za jakieś nieistotne przewinięcie…
Czekała, biorąc dwa głębokie oddechy.
Pisnęła ze strachu, gdy ktoś położył dłoń na jej ramieniu.
– To tylko ja – szepnęła wciąż roztrzęsiona Elena.
– Nie musiałaś za mną iść – mruknęła, patrząc na osmoloną, ale wciąż piękną twarz dziewczyny.
– Nie roz-rozdzielajmy się. Proszę – zaszczękała, wsuwając swoją jasną dłoń w jej ciemną.
Roxie splotła ich palce i ścisnęła. Ona także potrzebowała wsparcia.
Przez chwilę panował nawet względy spokój. Wtedy zauważyły dwie sylwetki, skradające się w ich kierunku. Roxanne miała nadzieję, że to Jules i Cristian, ale i tak odetchnęła z ulgą, widząc rudowłosą czuprynę Tobey’go.
Wydawało jej się, że im się uda. Wychyliła się i już chciała im wyjść naprzeciw, kiedy sprawy znowu się schrzaniły.
Jeden z Łowców spostrzegł biegnących chłopaków. André zauważył napastnika i zrobił coś, czego Roxanne nigdy mu nie wybaczy. Wypchnął przed siebie Tobey’go – łagodnego artystę, miłośnika smoków, który miał na tyle dobre serce, by mimo tego, że był już bezpieczny, wrócić po przyjaciela – prosto pod lufę nieprzyjaciela. Brazylijczyk popędził do lasu. Roxie zerwała się na równe nogi, próbując dobiec do Angela na czas. Huk wystrzału zmroził jej serce. Ciało powoli opadło na ziemię. Łowca odwrócił się i spokojnie odszedł, nie oglądając się za siebie. Dziewczyna dopadła do ciała przyjaciela.
Zajęło to może kila sekund.
Miała wrażenie, że minęły godziny.
– Nie, nie, nie, nie – mamrotała, klękając przy Tobey’m, którego oczy już się zamykały. Na zielonej koszulce wyległa plama krwi. Z kącika ust wypłynęły szkarłatne kropelki. Wyjęła różdżkę i próbowała rzucić zaklęcie Enervate, uzdrawiające. Zapłakała, gdy przypomniała sobie, że nie może czarować. – Och, Tobey. – Położyła rękę na policzku przyjaciela. Jej ciałem wstrząsnął szloch, gdy życie go opuściło. Ostatni raz wypuścił powietrze, by nigdy ponownie go nie nabrać.
Opuściła głowę na jego pierś i pozwoliła, by łzy kapały z jej oczu. Wiedziała, że powinna uciekać… Ale…
Nie zauważyła zagrożenia, dopóki nie stanęło tuż obok niej.
Uniosła głowę i spostrzegła chłopaka, który mógł być w jej wieku, może o rok starszy. Ubrany w szkarłatny strój.
Z nosa skapnął jej gil, a przez myśl przeszło, że naprawdę ma już wszystkiego dość. Ale nie chciała umierać.
A wtedy stało się coś dziwnego. Chłopak łagodnym gestem złapał ją za ramiona i pomógł wstać. A potem pchnął w kierunku wystraszonej Eleny i powiedział:
– Nie możesz mu już pomóc. Uciekaj!
Słowa te sprawiły, że była w stanie się ruszyć. Podbiegła do przyjaciółki, odwracając się i zapamiętując, że ciemnowłosy chłopak, który powinien był ją zabić, zamknął Tobey’mu oczy i odbiegł w przeciwnym kierunku w towarzystwie jasnowłosego kompana.
Miał niebieskie oczy i jedno jasne pasmo we włosach… – przeszło jej przez myśl, ale nie zastanawiała się nad tym więcej.
Przyjaciele na nie czekali. Spytali o Tobey’go. Mogła tylko pokręcić głową.
– To co teraz? – Sam zadała pytanie, o którym wszyscy myśleli.
– Będziemy iść tak długo, aż dotrzemy do miejsca, z którego będziemy mogli się teleportować. A potem… zabiorę was do mojego domu. Tam się nami zajmą – powiedziała, już tęskniąc za rezerwatem i marząc, by znaleźć się w Norze.
Starała się nie myśleć o Julesie, Cristianie, Isabelli, wujku Charliem… I o wszystkich ludziach, których poznała w czasie wymiany, która właśnie została bezpowrotnie zakończona…
Jak spektakularnie…
Wciąż ściskając dłoń Eleny i podtrzymując z jednej strony Heala, ruszyła w nieznane.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niespodzianka! Rozdział wcześniej niż obiecywałam – no tego to jeszcze tutaj nie było XD
Jestem zadowolona z tego rozdziału. Wyszło tak, a nawet lepiej, jak planowałam ;>
Przed nami jeszcze 4 rozdziały i epilog. Akcja będzie teraz pędziła :D I planuję kilka zwrotów akcji, więc… będzie ciekawie!
Przez całe opowiadanie nie uśmiercałam bohaterów, ale naprawdę lubię to robić, więc mam nadzieję, że jesteście na to gotowi ;P
Hehehe
Kolejny cudowny fanart, którym jestem tak bardzo zachwycona! Dziękuję, Mary Weasley z szkolanowegopokolenia.blogspot.com!!! Woooow! Pozazdrościć talentu ;> Aż się wzruszyłam! Rysunek jest idealny <3


Wciąż czekam na fanarty od was… No… Dokarmcie mnie! [gabsone.nene@wp.pl] – może dzięki temu będę bardziej łaskawą autorką? :3

Kocham Was, Potterowi Ludkowie!

55 komentarzy:

  1. Dobra, przeczytałam rozdział i powiem tylko ŚWIETNY! Totalny zwrot akcji. Tytuł świetny, ale to Ci już pisałam, prawda? Heheh, mój fanart. Cieszę, że Ci się podobał ;) Jak na razie to krótko, bo muszę już lecieć, ale jutro kiedy już ochłonę i dojdzie do mnie, że Tobey umarł to napiszę coś bardziej porządnego. Mam nadzieję, że nie będziesz zła bardzo łagodna autorko :D To do jutrzejszego komentarza :D Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - w sumie jako pierwsza się dowiedziałaś, że został dodany... (Kina, byłaś druga! Nie zabijaj!) Warto ze mną pisać? Warto! :D
      Chyba tak, ale i tak dzięki :)
      Podobał? Kobieto, ja go kocham! :*
      Mam na koncie dwa fanarty i obydwa mega koooocham ^^
      Ok, ok! To czekam ;)
      Ja nigdy nie jestem zła. Chyba. Zazwyczaj nie XD
      Pozdrawiam i całuję! :*

      Usuń
    2. Okej, jestem. Dotarło już do mnie wszystko co wydarzyło się w tym rozdziale. Teraz moja opinia. KOBIETO JAK MOGŁAŚ ZABIĆ TOBEY'GO I SMOCZĄ MATKĘ?! JAK ZROBISZ COŚ PODOBNEGO ALBUSOWI, TAMARZE ALBO NORZE TO NIE WIEM CO ZROBIĘ SOBIE, A CO DOPIERO TOBIE! Koniec krzyczenia :D
      Mam nadzieję, że Nora i James jednak będą razem. Kurczę, polubiłam tę parkę xD Och, Roxie naprawdę oryginalny pomysł na imię dla tego twojego smoka :P Trochę namieszała ta nasza panna Weasley. Zgadzam się z koleżanką niżej. Uratuj Cristiana i Julesa. Pamiętaj ja jestem #TeamJules (wciąż czekam na koszulkę xD) Nie wiem czy dam radę jeszcze coś napisać. Biedny Hugo, okropnie mi go szkoda. Mam wielką nadzieję, że się obudzi. Był taki wspaniały. Wspaniały jak ten rozdział. Zupełnie niespodziewany zwrot akcji. Ale jak widać tak musiało być. Zawsze coś musi się zepsuć ;/ Czuję się zaszczycona. Nie dość, że pierwsza skomentowałam to jeszcze, pierwsza wiedziałam :D Oczywiście, że warto z tobą pisać! Warto, warto i to nawet jak bardzo. Wiem, że już to pisałam, ale boski tytuł. Meeeeeega mi się spodobał. Już coraz bliżej końca. Z tego względu doszłam do wniosku, że skoro nie komentowałam Nowej od początku to się za to wezmę. Czekaj, więc na mój komentarz pod prologiem. Dodam go jeszcze dzisiaj. Buziaki :*

      PS. Oczywiście, że nie jesteś zła ;)

      Usuń
    3. Och. Mi możesz coś zrobić, ale ręki na siebie nie podnoś! Ładnie proszę :)
      Fiu... Ta chwila była straszna...
      A to ciekawe... XD
      Zwłaszcza, że smoki często krowy pożerają :D
      Muszę? :( Niech oni sami się ratują! Jakiś instynkt samozachowawczy. Dlaczego ja mam wszystko robić?
      Pamiętam :) Kiedyś ją dostaniesz... Na pewno.
      Sama tęsknię za Hugonem. Był jedną z moich ulubionych postaci.
      Prawo Murphy'ego i te sprawy XD
      Nie musisz dziękować :*
      Ha! Teraz ja czuję się zaszczycona! ;)
      Mi tak samo :D
      Słusznie. Postawa godna naśladowania.
      Widziałam, że już jest ;)
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Cooooooooooo? Gabsooone ;;;; Poczatku nie skomentuje, nie pamietam go xd ale co do Roxie to..
      Glupia krowa xd Cristian, wspominialam ze jestes idiota? Smocza Matka :'( Jak mozesz lubic usmiercac bohaterow? Czy ten ktory uratowal Roxie to Chris? :d
      Uratuj Cristiana i Julesa, to roozkaz!
      Dzisiaj krotko, czekam na nastepny rozdzial :)

      Usuń
    2. Drugie miejsce - zacna pozycja XP
      Haha ok XD
      Wszędzie te krowy... Jakaś fala czy co? Jedna z czytelniczek na Wattpadzie jest gorącą fanką Cristiana i w aż trzech komentarzach go broniła i obrzuciła błotem Julesa. Dobrze, że chociaż tutaj ktoś dostrzegł, że jest on idiotą ;)
      Lubię! Nawet nie wiesz, jakie to fajnie :3 Ale z drugiej strony, ja naprawdę kocham moich wszystkich bohateów...
      He he he...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Zajmuję trzecie miejsce! Też medalowe! xD <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie wiedziałam co się wydarzy (spojlery górą! :D), a i tak ten rozdział wzbudził we mnie sporo emocji... Ale po kolei! :D
      1. "Ta osoba wyjechała na Wyspy Wielkanocne; nie budzić! " Koocham Twoje teksty! <3
      2. Hahahaah, bo po co James ma się przejmować tak błahymi sprawami? Bałwan ważniejszy!
      3. Biedny Hugo... ;( Scor zresztą też, chciał tylko uratować Norę, a tu... :(
      4. Krooowaaa <33
      5. Ahahahahahah jednorożec Ted! <3 Takie urocze! I rozwaliło mnie na łopatki! <3
      6. Jules. Posłuchaj, bo powiem to tylko raz. TY nie możesz zabić CRISTIANA, bo JA zrobię to samo z TOBĄ! Ale tak poza tym, to Cię lubię! :D
      7. I zaczęło się... Aż mnie dreszcze przeszły... :(
      8. Biedna smocza matka... ;C
      9. Hisato wkracza do akcji! Ty jeszcze tam im wszystkim pokażesz, prawdaaa? :3
      10. Andre dopuścił do śmierci Tobey'a... Nie tylko Roxie nigdy mu tego nie wybaczy! Nienawidzę go! Ugh... ;((((
      11. No i się popłakałam... Twoja historia doprowadziła mnie do łez! I boję się, że będzie ich więcej...
      12. *nie może mówić przez łzy*

      Kochanie to najcudowniejszy Twój rozdział i pierwszy który tak mnie wzruszył i wywołał tyle emocji! Ściskam Cię baardzo mocno i przesyłam buziaki i wenę, której i tak Ci nie brakuje, ale nigdy za mało, prawda? :*
      Kocham mocno i grejpfrut! :*

      Usuń
    2. A w moim serduszku zawsze na pierwszym :* (udajemy, że nie brzmi to kiczowato; wiesz, że cię kocham!)
      Jeszcze dwa rozdziały trzeba zaplanować... A jak je zaplanuję, to od razu ci wyślę! :3
      1. Ten tekst mi wyszedł. Przyznaję XD
      2. To typowe dla Jamesa...
      3. No właśnie :(
      4. A ty wiesz, że to jeszcze nie jest jej koniec!
      5. Ja naprawdę nie wiem, co ten Jules ma do jednorożców ^^
      6. Haha ostra, ale wciąż kochana :*
      7. Prawda? :D
      8. :,( Przykro mi było, jak pisałam tę scenę...
      9. Japończyk górą!
      10. Uratował swoją skórę. Dla niektórych tylko to się liczy...
      11. Ooo... Nie płacz, Kociaku! Zachowaj łzy na następne rozdziały ;)
      12. Muszę przyznać, że mnie emocje też brały, gdy to pisałam... Dlatego lubię ten rozdział :)

      Dziękuję! A tam. Poczekaj na rozdział 28... Hehehe... My wiemy! :D
      Całuję, kochanie i zaraz lecę przeczytać twoją miniarurkę, która, jak już wiem, jest cudowna! :*
      Prawda! Dziękować!
      Kocham mocniej i pomarańcza! <3

      Usuń
  4. Ramdadamdamadamdamdam!!!
    *tańczy makarenę na środku pokoju, ubrana w piżamkę w owieczki*.
    Hihihahahiha, radość i eeeee, makarena! Czuję się rozhihrana radością z nowego rozdziału. Jak mogłaś uśmiercić Smocka? Toooo niedobrość. Ale mogę ci ją wybaczyć. Te ludzie, łowcy skojarzyli mi się od razu z krzyżakami. Waaaahhhhhaaaahuuu, będę mieć przez ciebie sienkiewiczowskie koszmary. Ale obudzisz Huga, co nie? Obudzis? *wpatruje się w Gabsone wzrokiem Maksia*. Nora obżera się z Albusem po nocy! To jak ja - punkt pierwsza, a ja robię nalot na lodówkę! Hihihihihihahahaha, nie mogę brechtu powstrzymać! To radość z nowego rozdziała. Eeeee, makarena!!! Nananananananana, juhuhuhuj!
    (- Co ona taka dziwnie wesoła?!
    - Te tabletki tak działają, psze pani.)

    Hihihihi, za dużo śmietany, przedawkowałam!!!

    Krysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, poczekaj! Zatańczę z tobą! :D
      *także tańczy ubrana w ciepłe dresy, w których spała*
      Bardzo mnie to cieszy!
      Eeeeeeee, makarena!
      Wybacz. Musiałam ;)
      Hahahahaha z krzyżakami? Na to bym nie wpadła XD Podziwiam twój geniusz!
      Eee... No jaaaasnne...
      Ale nie mogę niczego obiecać XP
      Ja tak samo :D
      Eeeeeeee, makarena!
      Hahaha uwielbiam twoje poczucie humoru, żabko :*
      Śmietany?! I się nie podzieliłaś?! :o
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Tańczmy więc!
      A potem do mamtalentu pójdziemy! Będziemy tańczyć, śpiewać i żreć kartofle! Jednocześnie!
      Krzyżacy to zło wcielone! Uwielbiam czytać, ale po przeczytaniu pierwszego rozdziału tego cegielnego tomiszcza, popłakałam się prawie i miałam uraz do książek przez tydzień.
      Niech żyją my! Albowiem żremy po nocy! U ciebie też już widać tego efekty? Na brzuszku np.
      Lubis moje pocucie humolku? Naplawdę? *spogląda na Gabsone wieeeelkimi, słodkimi, niebieskimi gałami*.
      Arrrrgh, śmietaną się nie podzielę! Nigdy! Żelkami też się nigdy nie dzielę!

      Krysia

      Usuń
    3. Krysiu... Nie mówiłam ci tego... Ale... Ja nie umiem tańczyć. Ani śpiewać... I jestem pewna, że moje umiejętności jedzenia kartofli nie umywają się do twoich... Przepraszam!
      A ja dałam radę :P Pierwszy tom czytałam dokładnie i dlatego zajął mi dwa tygodnie. Później już nie miałam czasu, więc drugi tom przeczytałam w dwa dni, przylatując tylko wzrokiem wszystkie kartki. A potem i tak 5 ze spr! :D
      Nie jest jeszcze tak źle... Ale jestem pewna, że już wkrótce...
      Jasne, że tak :*
      Dobra! Nie dziel się! Mam już własną!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. Ja też nie umiem!
      Siostrzenica się rozpłakała gdy zaczęłam śpiewać. Potem miała traumę przez parę dni a siostra się na mnie fochła. Serio. Tylko jeść potrafię.
      Aaaa, przacitała całe krzyżaki!!! Zgiń, przepadnij, maro nieczysta! *trzyma krucyfiks w łapce*.
      U mnie już widać. Dzięki mnie Fosi dobrze sprawdzian napisała! Spojrzała na mnie i: ,,No taaak, tkanka tłuszczowa!'' Wzruszyłaś mnie, doprawdy!
      Śmietaną, żelkiem, kiślem, kabanosem się nigdy nie podzielę! Moje i kropka i the end!!!

      Ja również.

      Usuń
    5. Czyli jednak możemy razem występować! Ej, może użyjemy naszego beztalencia jako broni? Jeśli na twoją siostrzenicę podziałało... :D
      O, jedzenie też mi dobrze wychodzi. Spokojnie! W drzwiach, w spodniach i w samochodzie wciąż się mieszczę!
      I ty, Krysiu, przeciwko mnie ;< Musiałam! Chciałam udowodnić, że jednak się da!
      Nieeee.... To było wredne!
      Nie lubię kisielu. Zostanę przy budyniu, dziękuję!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    6. Niech żyje beztalencie! Widok czteroletniego bachora zwiniętego w kulkę, który między spazmami płaczu powtarza ,,przestań!'' jeszcze mnie prześladuje. A ja przecież mam taaaaaki śliczny głosik...
      Będziemy najlepsze w żarciu!
      Wiesz, jakie to jest uczucie, kiedy nie mieścisz się w swoje ulubione spodnie!? Kiedy zatrzymują ci się w udach i za chiny ludowe dalej nie pójdą!? To jest straszneeeee!!!
      Mam uraz do krzyżaków. Też całe przeczytałam, ale po tym to psycholog był mi potrzebny.
      Moje smakołyki! Po budyniu wymiotuję. Kisiel zjem, budyń ble.
      Huhuhuhuhuhuhu!
      Baaaaaajooooo!!!!

      Krysia

      Usuń
  5. Jejku prawie się popłakałam przy śmierci Smoczej Matki i Toby'ego. :(
    Ogólnie rozdział świetny (czy w ogóle jakikolwiek rozdział na tym blogu nie był świetny?)
    Smutno mi że już nie długo zakończysz to cudowne opowiadanie.
    Tak bardzo się do tych wszystkich bohaterów przywiązałam. Chociaż No nie ukrywam że Roxie na początku nie lubiłam ale z czasem ją pokochałam.
    Biedna Nora celem Łowców Czarownic. Tylko ty mi jej nie uśmiercaj rozumiemy sie? xd
    Jejku co ja moge jeszcze tobie napisać oprócz tego że rozdział jest zajebisty i że jestem mega ucieszona ze względu na to że tak szybko możemy się nacieszyć nowym postem. :)
    A wiec życzę weny i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Nawet nie wiesz, jak duma mnie rozpiera, gdy widzę, że to co napisałam, mogło wywołać emocje u czytelników ;)
      Dzięki! (Sporo ich było, ale nie będę teraz wymieniała...)
      Trzeba iść dalej :) Ale mi też jest przykro.
      To pomyśl, co ja czuję, jako autorka? Bardzo będę tęskniła za moimi bohaterami...
      Ona też powoli wkradła się do mojego serca. W ogóle nie planowałam, że będę o niej pisała! A tutaj taka niespodzianka... :D
      Yyy... Co, mamo? Wolałaś mnie?
      Byłam chora i cały tydzień leniuchowałam w domu - stąd powstał rozdział :D
      Pozdrawiam, kochana! :*

      Usuń
  6. Nora! Jak możesz? Z mojego książkowego doświadczenia bohaterki nie wybierają tych chłopaków z którymi im bezpiecznie i miło(patrz Mechaniczny Anioł). Choć teraz mam nadzieję że tak będzie. To takie urocze że Albus tak pomaga i opiekuje sie Norą! Szkoda mi Hugo... Scorpius da radę go uratować, wierzę w niego:D Mnie też Jasmine zdeczka denerwuje, ale to dla tego że ogólnoe denerwują mnie ludzie którzy wydają sie bez wad. A potem okazują sie że są seryjnymi zabójcami. Może ona jest szpiegiem Łowców? A tak odnośnie Alberta, jak można być nie urodziwym ale przystojnym? Eeeeeej! Teraz jak już spalili legowiska i całą resztę to oznacza że Roxie i Krowa nie bedą najlepsze!? Według mnie dobrze że Jules uderzył Cristiana i cała negatywna energia z niego uleciała nić miałby ją dusić w sobie. No przynajmniej mu jaj nie urwał! Roxie mnie rozwala jej chłopak chce zabić jej przyjaciela a ona na spacer idzie. Logika! Ale jak mogli zabić smoczą matkę? To teraz bedzie inna Mama bo nie kumata jestem? Głupi £owcy( znaczy sie mądrzy są no ale...), dla jednej dziewczyny za ić tyle ludu i smoki. Serio? AAA! To znaczy że wśród Łowców są też dobrzy? Zajebiście ! No ale ja mam takie jedno, malutkie, maluteńkie pytani. GDZIE JEST JULES I CRISTIAN?
    Jeśli szkoła w Rumunii spłoneła to znaczy że oni przenoszą sie do Hogwartu? Proszę?
    Pozdrawiam
    Gwen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dziewczyny są takie, że nie chcą ranić chłopaków... (Patrz: Mechaniczny Anioł) XD
      Albus i Nora to nierozłączna para przyjaciół ;)
      Oj, to trochę za bardzo skomplikowane, by Scopr sobie sam z tym poradził...
      Hej, jeszcze jej nawet nie znasz XD Ma wady. Każdy ma.
      Można! I to jest moja specjalna teoria. Niektórzy faceci są ładni - mają śliczne buzie i wgl - i ich przystojnymi nie można nazwać. Drugi typ to są i ładni i przystojni - ale tacy rzadko się zdarzają... Oprócz boskiej twarzy, mają w sobie coś, że można nazwać ich przystojnymi. I trzecia grupa, do której od zawsze zaliczał się Nott, brzydka buzia, ale coś takiego męskiego, że jest on przystojny... Taki ostry typ urody.
      Ale to tylko moje odczucia :)
      Może jeszcze będą... :D
      Prawda? Gdybym była facetem, tak właśnie bym rozwiązała tę sprawę.
      A po co ona miała się w to mieszać? To nie była jej wina, że Cristian ją pocałował. Dziewczyna miała już po prostu dość.
      Nie wiem, czy na świecie znalazłaby się kolejna Smocza Matka... Rezerwat był największym siedliskiem smoków. A byle jaki, przypadkowy smok, nie może być matką. Więc... chyba nie. Ale Matka może się odrodzić ;)
      Są już dość zdeterminowani. Są bliscy... swojego celu.
      Wszędzie można znaleźć dobrych ludzi :)
      Leżą martwi w rynsztoku XD
      A to mogę podsumować uśmiechem: ;]
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Jeny, ale ta akcja pędzi a ja chcę więcej i więcej! Cudowny rozdział, nie wiem od czego zacząć.
    No to może od początku.
    W końcu wiemy co jest z Hugo. Joss się naprawdę spisała. I pomyśleć ze to wszystko przez nierozważność Scora. Chłopie, nie znasz zaklęcia to go nie rzucaj! Wiem że chciałeś ratować siostrę ale przez ciebie brat twojej dziewczyny leży w śpiączce już parę miesięcy... Ech, mam nadzieję że uda im się go z tego wyciągnąć, choć to nie będzie na pewno proste.
    Jules w końcu się dowiedział. Dobrze że od Roxie.
    O matko, ale to straszne, ten atak. Łowcy Czarownic to naprawdę osoby bez serca. Biedna smocza matka, to stworzenie nie było niczemu winne. I Tobey... Andre, ja nawet nie wiem co o nim napisać, bo cisną się same niecenzuralne słowa.
    Ciekawe kim jest ten chłopak, niebieskooki i z jasnym pasemkiem... Może Chris? Na początku myślałam bez sensu, przecież by go poznała. Ale później olsnienie, Roxie nie zna Christophera XD Tylko Chris jest blondynem... Ech, ni nie wiem już no.
    Gdzie są Jules i Cristian? Czyżby dalej szukali Roxie i Eleny? A może Jules pobiegl ratować swojego jednorozca ? Albo poszli po smoki? W każdym razie, panowie, wracajcie do nas jeśli nie chcecie żebym umarła ze strachu.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pędzi i będzie pędziła :D
      Nie bądźmy dla Scorpiusa tak surowi
      ... To była jedyna szansa, by uratować Norze życie.
      Nie, nie będzie. A może to w ogóle niemożliwe?
      Też tak uważam ;) Cristian by mu nie powiedział XD
      To świat czarodziei... Nie jest na pewno bezpiecznym miejscem :D
      A no właśnie. Kim on jest? :3 Myślałam, że za bardzo podpowiedziałam, a tutaj nikt się nie domyśla...
      Leżą martwi w rynsztoku - powtórzę odpowiedź z góry... Nie no. Żart XD Ale i tak wam nie powiem! :*
      Pozdrawiam, skarbie! ^^

      Usuń
  8. Czy tylko ja nie bardzo rozumiem, co się stało? Ale chyba to moja wina zbyt bardzo chciałam wyprzedzić akcję czytając XD
    1. Roxe łącze się w bólu, miałam kolegę który uwielbiał Winx XD
    2. Nora seriooo, nawet z nim nie chodzisz?!
    James i ty! Co z ciebie za mężczyzna że się zgodziłeś!
    3. Nora, to co teraz? Wracamy do Chrisa hmmm? A może Kastiel? CO TY WYRABIASZ. NIE MOŻNA TAK ROBIĆ! TRÓJKĄTY NIELEGALNE SĄ!
    4. James co z tobą chłopie? Ty jesteś JAMES SYRIUSZ POTTER! Notorycznym podrywaczem z imionami po dwóch najbardziej pożadanych facetach swoich lat!
    Zrób coś!
    5. Za dużo coś tych wykrzykników tutaj :P
    Przerwa...
    6. Ok teraz spokojnie, spokojnie. Ej, ja chciałam jakąś pożądną kłótnie między Julesem i Crisem. Żadnej bójki, ani nic? Null?
    "Coś złego wyczuwam" to wystarczy? Eh ja chciałam żeby Jules oberwał! Spokojnie ja nie chce niczyjej śmiercu. (Cristian pamiętaj żeby najpierw walnąć lewą ręką prosto, a potem poprawić sierpowym jak uciekniecie wreszcie! To lepsze od magii XD)
    7. Aha. Ok. Smok umarł. Stary, wielki, potężny. Zero magii. -_-
    8. Tamara, niestety to wygląda na beznadziejną sytuację. Przykro mi.
    9.Em dużo śmierci było. Nie powiem. Nie spoko zabijanie świetne jest! Śmierć drugoplanowym postaciom!
    10. Rozdział pełen akcji, łowców i Nory problemów. Jak zwykle nie potrafię oceniać i wzkazywać błedów :P
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz! Czytamy ze zrozumieniem :*
      1. Haha ja mam kolegę, który uwielbia Kucyki Pony XD
      2. Hehehe
      Ej, wszystko w wolności! :D Za bardzo mu zależy na Norze, by ją naciskał.
      3. Hahahaha XD Albo zostanie starą panną z... Wiesławem ;)
      4. Widzę, że punkty wciąż dotyczą tego samego...?
      Ok, zrozumiałam! James chyba też - inteligenciją nie grzeszy.... XD
      5. Uf... Ulga. Choć ja lubię wykrzykniki.
      6. Jeszcze mamy na to czas ;)
      Takie mordercze te czytelniczki zrobiły się ostatnimi czasami...
      7. Dokładnie XD
      8. Ale wiesz... To Tamara! :D
      9. A pierwszo? ;]
      10. Ech... Szkoda, ale dziękuję!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie, jednak zmieniłam zdanie. To twoja wina. Ty tak piszesz że można dostać oczopląsu: aha minął miesiąc aha Nora ma problemy z Jame.. co?! O.o Scorpius że jak? Emm teraz Rox. A spoko to co zawsze... CZEMU MU POWIEDZIAŁA! CO GDZIE JAK? o co chodzi. Gdzie są wszyscy? Kto umarł? Co się stał.. KONIEC. Okrutne to bardzo XP
      2.3.4. Tak mam z tym problem, nie niepotrzebuję psychologa XD
      5. Lubisz? Lubisz? To przygotuj się!
      6 Mordercza? Jaa? Nie, jam jest przecież uosposobienie niewinności przecież XD
      (Co ma tutaj szukanie paralizatora i sposobu na zdobycie licencji na broń palną do rzeczy? No nic XD)
      8. Tamara wiesz, że istnieją słodkie, małe, magiczne pieski o podwójnych ogonkach które nie lubią mugoli ;)
      (Wiesław nie będzie sam w byciu pupilem starej panny :P)
      9. Errr. O.o Hmm. Pierwszo? James uciekaj hdzie pieprz rośnie od tej wariatki co chce cię zabić!
      10. Ja przepraszam taki mam system wartości! A potterrowe fanfiki takie są: ty nie, bo jesteś nudny, ty nie, bo nie masz własnego protagonisty, o jakiś ciekawy.. WTF co to za chory romans!? o może jednak ten? O.o Kto wymyślił ScorpiusxAlbus?! Nie! Spadajcie! Wracam do Gabsone! *trzaskając drzwiami*
      Więc cóż, ja czytam tylko to co mi się podoba. XD
      I vice versa!

      Usuń
    3. 11. Ja wiem kto uratował Rox! Kastiel! Ha! I co! Buahahaha

      Usuń
    4. Hm... Miałam zamiar przeprosić, ale stwierdziłam, że... już tak piszę. A ty wciąż to czytasz, więc chyba nie jest najgorzej :D
      2.3.4. Nawet nie miałam zamiaru ci go proponować... *za plecami chowa wizytówkę genialnego psychologa*
      5. Ym... ok?
      6. Taaak... no przecież! Zapomniałam XD
      9. He he he
      10. Chociaż u mnie dostajesz oczopląsu :*
      Ja bym czytała wszystko, gdybym miała czas... Chociaż przeczytałam tyle ff porrerowskich, że teraz musiałabym trafić na naprawdę genialnego, by go przeczytać. Trochę wybredna jestem XD
      11. Jesteś tego pewna...?
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Łiiiiiii !!! Jak obiecałam tak jestem !!!
    Jak mogłaś zostawić tam Julesa ! Wracaj po niego w tej chwili !!!
    Marian : Ona się w nim potajemnie podkochuje tak jak w James'sie, więc wybacz jej to nieogarnięcie ...
    Kimi : Co ty za bzdury gadasz ?! *na stronie* Mam powiedzieć o twojej miłości do różowych fretek ?
    Marian : Czy ja powiedziałem potajemnie kocha ? Eee... chodziło mi o ... zbawiennie focha ? Tak tak !!! O to mi chodziło ! *wycofuje się powoli pod naporem morderczego spojrzenia dziewczyny i znika pod biurkiem*
    Kimi : Jak już mówiłam zanim ten wieprz mi nie przeszkodził ... Jak mogłaś tam zostawić CHŁOPAKÓW ?! I co będzie z James'em i Norą ? Mam tak wiele pytań do Ciebie, ale wiem, że i tak mi nie odpowiesz.
    Marian *spod biurka* : Tylko o chłopakach myślisz ... Ała... !!! A to za co ?
    Kimi : Ja myśle o ... o .... Dobru wspólnym !!! W końcu co fanki chłopaków powiedzą !!!
    Marian : Ależ oczywiście ...
    Kimi : *wpycha go jeszcze głębiej pod biurko* Dobra ja już kończę. Mam nadzieje, że wybaczysz mi, iż nie komentowałam twoich rozdziałów mimo, że byłam z tobą od 10 rozdziału ... W każdym razie jeszcze raz świetny rozdział :)
    Buziaki i do przeczytania :*
    ~KIMI

    endowed-with-power.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :* Mam nadzieję, że konkurs dobrze ci poszedł :) (i pamiętaj, że wyświetlenia to nie wszystko - tak odpowiadając na twój komentarz :3)
      Niech chłopak sam sobie radzi. Ja jestem tylko autorką XD
      Marian, zauważyłam ;)
      Kimi, zawsze chętnie słucham o miłości do różowych fretek!
      Marian, kogo ty próbujesz oszukać? Ale niech będzie! Zbawienie focha? Nie widziałam, że potrzebuje ono (on?) zbawienia ;)
      Kimi, wiesz... Lubię spojlerować... Zawsze możesz do mnie na maila napisać :*
      Marian, też cię zaraz walnę!
      Kimi, słusznie. Bardzo słusznie.
      Od 10 rozdziału?! *próbuje sobie przypomnieć, kiedy to było* to... prawie od początku! I się nie ujawniłaś?!
      ZASTANAWIAM SIĘ, ILE JESZCZE TAKICH OSÓB SIĘ TUTAJ KRYJE...
      Ok. Obiecałam, że ci to wybaczę, więc wybaczam. Ale naprawdę mnie zszokowałaś...
      Pozdrawiam! :3

      Usuń
  10. "Ale… tylko przyjemny."
    *-*
    "oczekiwała czegoś więcej"
    jest.
    "Żadnych motylków w brzuchu. Zero chemii."
    JEST, MERLINIE, TAK!! xD

    Moja mama nie wiedziała co się ze mną dzieje :')
    Nadal mam nadzieję, że Nora znajdzie sobie kogoś innego (czytaj: Albusa), a James zejdzie się z Wiesławem xD
    Zaskakujesz mnie. Nie dość, że tak szybko, to jeszcze jaki dobry rozdział! ♥♥ No i tyle śmierci 8)) Nie rozumiem tylko, czy Jules nie żyje xD *brawo muzgu* Mam nadzieję, że nie umarł.
    Taki krótki i dziwny komentarz, ale nie mam za co Cię krytykować ;-; Dzisiaj ja przesyłam przytulasa :3
    PS Niestety nie dam rady zrobić fanarta w programie, więc będzie kredkowy, hura :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha Camille <3
      Coś tak czułam, że ciebie to ucieszy ;)
      Mamy nie powinny niektórych rzeczy wiedzieć... XD Tak jest lepiej dla ich psychiki.
      Hahaha wiesz... nadzieja... ;)
      Jupi! Dziękuję za pochwałę! Bardzo mi miło, kochanie :*
      No. Nie zostało to w tym rozdziale określone. Może żyje, może nie... Ja to wiem, a ty nie XP
      A szkoda, szkoda... Krytyka zawsze jest dobra dla mojego ega... :)
      To ja przesyłam buziaki :*
      PS Wiesz, że mnie zachwyci wszystko :3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. no nie Albus jednak chodzi z Jasmine,a co przepraszam z Tamarą, ja się pytam, załamka total xDxD no i czemu nasza panna Zabini tak dziwnie podchodzi do związku z Jamesem, liczyłam na nieco inną reakcję. xD ale cóz, nie wszystko może byc tak, jak tego sobie życzymy... Nie spodziewałam się, że smoczą akademię spotka taki los, najwyrazniej rRoxie odegra w tym jakąś rolę... Jestem rpawie pewna, że Smocza Matka mówiła o Norze i trochę mnie to niepokoi... MAm nadzieję, że ani J., ani Chris nie zginęli w trakcie tej afery... Błagam!!! no i że się pogodzą... Dobrze że się dalej nie bili, tylko zainteresowali atakiem na szkołe, hah. Mam też nadzieję, że biedny mału Hugo wyzdrowieje... skoro jest złączony zaklęciem z NOrą, to wiadomo przynajmniej, dlaczego i jak sie z nią komunikowął...Z niecierpliwością czekam na cd i pozdrawiam Cię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale będzie więcej o Albusie i Tamarze ;) To jeszcze nie jest przegrana sprawa!
      Nora to specyficzny człowiek. Od zawsze taka była.
      Element zaskoczenia był zamierzony :D
      Nic nie mogę obiecać XD
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. OOO< tobaaaaardzo dobrze, że nie jest to przegrana sprawa, vo ja sądzę, że tamara i albus to jedna z tych wielkich milosci do konca zycia xDxD jest za trudna, zeby bylo inaczej :). no Nora to megaspecyficzna osoba. oczywiscie, ze wiem, ze to bylo zamierzone, ale coz to ten biedny czytelnik musi przezywac, hah. Zapraszam na zapiski-condawiramurs na nowosc :)

      Usuń
    3. Też tak uważam :D Teraz tylko tę dwójkę trzeba do tego przekonać ;>
      Wybacz - choć nie jest mi do końca przykro XD Hehehe
      Postaram się jak najszybciej wpaść - jak wygrzebię się trochę ze wszystkich zaległości...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Cześć :)
    Kuuurczę, czy Ty zawsze musisz mnie szokować? Ja lubię się dziwić i w ogóle, ale są tego jakieś granice!
    Jak to Nora nie jest zakochana w Jamesie?! Tyle się naczekałam, żeby się w końcu pocałowali, a teraz piszesz, że nie ma chemii?! Jestem wstrząśnięta. Czego te baby chcą od życia, Merlinie...
    Cieszę się, że Panna Katastrofa jest taka zdolna i zdążyła przetłumaczyć książkę od zeszłego rozdziału :p Bardzo to wszystko poplątane i ciekawe. Domyślałam się oczywiście, że wcześniej czy później dojdzie do konfrontacji z Łowcami Czarownic ze względu na ważną rolę Nory w tym wszystkim, ale nie spodziewałam się, że będzie w to jeszcze zamieszany Hugo.
    I znowu mnie zszokowałaś, będę potrzebowała podwójnej melisy, żeby dojść do siebie! Wszystko wyszło na jaw, ten nieszczęsny pocałunek i ukrywanie tego przed Julesem. Ojeju. Chwilowo jednak muszą się martwić czymś znacznie poważniejszym, więc romanse na bok.
    Biedna smoczyca! Strasznie przykro było o tym czytać. Wszystko wyszło Ci tak naturalnie, że możnaby uwierzyć w każde słowo. Nie wiedziałam, że historie Nory i Roxie się ze sobą zetkną, przyzwyczaiłam się już do dwóch światów w Twoim opowiadaniu, ale ich połączenie może być bardzo interesujące.
    Rany, jakie to wszystko smutne :( Biedny, biedny Tobey. Tak to jest być cholernym bohaterem. Mam nadzieję, że teraz wszyscy zamordują Andre.
    Bardzo ciekawy pomysł z urządzeniami niwelującymi magię.
    Przepiękny rozdział, aż chyba przeczytam go jeszcze raz. Przez chwilę pozwoliłaś nam pomartwić się błahostkami, żeby przejść do niesamowitego zwrotu akcji. SUPER. Bardzo mi się podobało, chociaż koniec był przygnębiający.
    Jak to cztery rozdziały i epilog?! A potem co? No nie strasz mnie, już wystarczająco się nadziwiłam...
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze mieć znowu dostęp do Internetu! Ech... tylko zaległości mi się narobiły... a czasu wciąż brak...
      Em... przepraszam? Ale ja lubię zadziwiać ludzi :P
      Jeszcze nie jest ;)
      Nie chciałam zbyt długo ciągnąć tego wątku, zwłaszcza, że cała akcja pędzi. A widzisz :D Jak ja lubię, gdy planuję coś od dawana i w końcu mogę to wprowadzić. To takie... ekscytujące!
      Serio? Dziękuję! Biorąc pod uwagę, że początkowo wątku Roxie miało nie być... no. Stwierdziłam, że kiedyś te dwa światy muszą się połączyć.
      Chciałam pokazać, co może zrobić człowiek, by za wszelką cenę uratować swoją skórę.
      Wow... Weź przestań, ale dziękuję :* Zawsze miło, gdy ktoś cię pochwali ;>
      A potem nowy blog z moim własnym światem :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Aaaaaaaa!!! Smocza Matka, Tobey :'( nie mogę się otrząsnąć z tego :'( i REZERWAT ZOSTAL ZNISZCZONY! Jak jak? Ja się pytam?
    Po moich retorycznych pytaniach, przyszedł czas na pochwały i och i ach!! :D
    Akcja genialna, tak się szybko czyta! Niesamowite, trochę mi przykro, że to już koniec, ale jak tak niespodziewanie i niesamowicie będzie do końca, to wybaczam :D
    Jules mnie tutaj naprawdę rozsmieszyl :D :D chociaż jemu do śmiechu nie było xd no ale cóż... XD
    Czy mi się tylko wydaje, że Nora nie będzie chciała być z Jamesem? :'( tylko znajdź mu jakąś fajną dziewczynę xd
    Ok to wszystko, pozdrawiam Rowan :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaaaaaaa!!! Smocza Matka, Tobey :'( nie mogę się otrząsnąć z tego :'( i REZERWAT ZOSTAL ZNISZCZONY! Jak jak? Ja się pytam?
    Po moich retorycznych pytaniach, przyszedł czas na pochwały i och i ach!! :D
    Akcja genialna, tak się szybko czyta! Niesamowite, trochę mi przykro, że to już koniec, ale jak tak niespodziewanie i niesamowicie będzie do końca, to wybaczam :D
    Jules mnie tutaj naprawdę rozsmieszyl :D :D chociaż jemu do śmiechu nie było xd no ale cóż... XD
    Czy mi się tylko wydaje, że Nora nie będzie chciała być z Jamesem? :'( tylko znajdź mu jakąś fajną dziewczynę xd
    Ok to wszystko, pozdrawiam Rowan :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież czytałaś o tym jak. Dlaczego też już wiesz. Teraz zobaczymy, co z tego wyniknie... :D
      Po jako takiej odpowiedzi na pytania retoryczne, które utraciły swój status retorycznych, przyszedł czas, bym ci podziękowała :*
      Chyba będzie... Choć zastanawiam się, czy mnie znienawidzicie... XD
      A nie Norze fajnego chłopaka? James zawsze może być z Wiesiem - jak zasugerowała mi Camille Weasley... :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  15. To jest Kastiel. Do wszystkich jednostek: namierzyć podejrzanego Kastiela Rosiera!

    OdpowiedzUsuń
  16. Błagam, powiedz, że to jakiś nieśmieszny żart. Cztery rozdziały, epilog i koniec? A-ale jak? Ledwo co nadrobiłam wszystkie zaległe rozdziały i podjarałam się tym, że jednak mam coś do czytania (trochę zapomniałam o nowej, jak sobie przypomniałam to było sporo długich rozdziałów do nadrobienia i mi się troszkę nie chciało, ale dzisiaj znalazłam czas na przeczytanie i zakochałam się na nowo), a teraz okazuje się, że za długo się nie nacieszę tym opkiem.
    Okey, ale wracając do rozdziału. A w sumie to rozdziałów, bo pozwolę sobie skomentować to tak ogólnie.
    .
    .
    .
    MATKO! SZIPPUJĘ NORĘ I TAMARĘ! Czy Ty jakoś subtelnie próbujesz czytelników przygotować do tego, że one będą razem (to jak Tamara myśli o Norze i w ogóle. Niby przyjaźń, ale mój chory umysł widzi tam coś więcej) i mydlisz nam oczy tym zauroczeniem Tamary Albusem? + Te przemyślenia Nory o Jamesie... (haha, strasznie mnie uciszyły, bo nadal za kolesiem nie przepadam, soraski, wolę jego brata i... wszystkich innych) To by było niezłym zwrotem akcji!
    Okey, już się ogarniam.
    Pokochałam Joss i Lucy. Joss jest totalnie epicka, a czytając o Lucy z mugolskim papierosem aż się wyszczerzyłam (bo kiedyś pisząc coś tam o niej też jej w łapsko papieros wcisnęłam. X'D) No i obie dziewczęta są Puchonkami, więc jak mam się niby w nich nie zakochać, jako wielka fanka olewanego przez wszystkich Hufflepuffu? Mam nadzieję, że w tych czterech rozdziałach będzie mi dane o nich jeszcze coś przeczytać. :C
    A tak poza tym, to strasznie zawyłam, czytając o Alu (Norze) całującym się z Jamesem. Niby James widział Norę, ale jakby ktoś ich przyłapał widok byłby co najmniej dziwny. X'D
    Ok, ale wypadałoby też napisać coś o rozdziale pod którym piszę komentarz:
    Jesteś okruuutna, wiesz? Czytając o śmierci Smoczej Matki miałam tą okropną... gulę w gardle i gdybyś jeszcze tę scenę trochę przeciągnęła, to pewnie poryczałabym się przy ojcu (bo czytałam na komórce). Śmierci zwierząt (ekhm, magicznych stworzeń) bolą mnie najbardziej.
    Ogólnie to cała ta akcja z Łowcami Czarownic, napaścią na szkołę... Kurde, lubię Twój mózg i to, co wymyślasz. Zgaduję, że teraz nie będzie czasu na romanse naszej wesołej kompani, więc zastanawiam się czy upchasz jakoś te rozpoczęte wątki (Jasmine/Al/Tamara, niepewne Nora/James, pocałunek Cristiana).
    Okey, chyba będę kończyła i przepraszam, że ten komentarz jest taki chaotyczny i pewnie pełen błędów.
    Pozdrawiam, niegdyś anonimowa LS, której już pewnie nie pamiętasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      WRÓCIŁAŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłam!
      Gdy zobaczyłam podpis, zaczęłam piszczeć i skakać z radości :D Wiem... To głupie, ale naprawdę tęskniłam :*
      Jakoś tak mam, że w pamięci zapada mi każda/każdy czytelnik/-czka i tak przykro, gdy odchodzą... Tak się cieszę, że wróciłaś! :3
      Przepraszam za tak emocjonalny początek, ale... tak miło, jak dawny czytelnik da o sobie znać! :>
      Chyba tylko mocniej tęskniłam za Gallo Konio Anonimem, ale.... no. :<
      Zakochałaś się na nowo? Super! :DDDDD
      No niestety... Ale mam zamiar zacząć z nowym blogiem, już nie o Harry'm, tylko mój własny świat. Mam nadzieję, że ci się spodoba ;)
      Cooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo?!?!?!?!
      Dziewczyny by mnie zabiły, jakbym coś takiego zrobiła....
      Nie mam nic do homoseksualistów (mój przyjaciel woli chłopców :)), ale jako chrześcijanka nie czuję się do końca dobrze o nich pisząc....
      Choć przyznaję, że zwrot akcji byłby niesamowity XD
      Ja nie olewam Hufflepuff'u... Lucy i Joss - też je uwielbiam i jestem naprawdę zadowolona z nich. Dziewczyny jeszcze się pojawią - spokojnie ;>
      Ups... Przepraszam? XD
      Wiem :D
      Wow - w końcu ktoś! I to dlatego za tobą tęskniłam :* Kto inny by mi napisał, że lubi mój mózg? To największy komplement, jaki dostałam!
      Na romanse zawsze jest czas ;)
      Twój komentarz rozświetlił mój dzień :3
      Już wiesz, że pamiętam i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ojej, teraz to strasznie miło mi się zrobiło! W sumie to jestem zdziwiona, że ktoś jest w stanie zapamiętać przypadkowego anona, ale jeśli miałam takie bzdurne teorie jak ta z Tamara/Nora, to w sumie się nie dziwię. X'D
      O rany! Na pewno będę czytać Twojego kolejnego bloga! Wszystko jedno o czym będzie, ale czytać będę na bank!
      A co do tego Hufflepuffu u Ciebie, to zerknęłam po publikacji komentarza w zakładkę z bohaterami i zdałam sobie sprawę z tego, że całkiem sporo tam Puchonów. Nawet Tamara jest w Hufflepuffie (!!! <3), co zupełnie wyleciało mi z głowy.

      Usuń
    3. Pamiętam, że zawsze pisałaś długie komentarze i odpowiadałaś na moje odpowiedzi i że zawsze mogłam z tobą fajnie popisać ;>
      Widzisz, mam dobrą pamięć. Jak odpowiadam na każdy komentarz, to w końcu jakoś zapamiętuje się tych wszystkich ludzi ;>
      Ej, ale ja lubię takie teorie XD Są bardzo zabawne!
      Dziękuję :* Miło mi czytać, że ze mną zostaniesz. Kochana :3
      A widzisz :D Ja tam lubię Puchonów, którzy moim zdaniem mogą mieć naprawdę wiele różnych, często skrajnych, osobowości.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  17. Ja... OMG!!! Nie wiem co napisać... Jestem zszokowana tym rozdziałem i dziejącą się akcją... OMG... O rajuśku, o rety... o kurka....
    Ta cała akcja z Roxie i instytutem... Pokazałaś tym razem, że naprawdę jesteś dobra w pisaniu, szczególnie takich akcji...
    Co z Julesem, Christianem, Charliem?!?!?!?!?!?!
    Czy Nora zdoła uratować Hugona?!?!?!?!?!?!?!
    Achr!!! Nie mogę uwierzyć, że tylko 4 rozdziały dzielą nas od epilogu!!! Muszę to przetrawić i się uspokoić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha zaliczę to do listy moich sukcesów :*
      O kurka wodna! :D
      Serio? O.o Miałam właśnie wrażenie, że dość kulawo mi to wyszło, bo zazwyczaj nie piszę takich scen, ale miło słyszeć [przeczytać ;)], że komuś się spodobało. To naprawdę buduje :*
      * Cristianem ;> + dowiesz się w następnym rozdziale. Hm... Może ich zabiję...? XD
      No nie mogę ci napisać. Ale zawsze można mieć nadzieję :3
      Już trochę czasu minęło (przepraszam, że tak późno odpisuję...), więc mam nadzieję, że już jest dobrze.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  18. Cześć!
    Jestem tu nowa! Podziękuj Karolninie Ladzie z endowed-with-power.blogspot.com bo to dzięki niej tutaj trafiłam!
    Powiem ci, że bardzo się rozwinęłaś od pierwszego rozdziału. Jest dużo lepiej. Ale jak, jak?! Jak mogłaś go uśmiercić?! Czemu nie ma Julesa i Chrisa? Oni mają być. Przez cb wszyscy ludzie się na mnie dziwnie gapią, bo ciebie popłakałam się w autobusie przy śmierci Tobeya...
    Muszę cię poinformować, że jesteś potworem, bo sprawiłaś, że nienauczyłam się na mnóstwo kartkówek i sprawdzianów... Moja średnia pewnie się teraz drastycznie obniży...
    Nie spodziewałam się, że to wszystko tak szybko ma się rozwiąć. Tylko czteey rodziały? A będzie happy end? Ale będziesz jeszcze pisać? Prawda? Ja Bianka, uczennica Gryffindoru, współpracowniczka Kapitana Jacka Sparrowa, przyjaciółka Jamesa Pottera, znajoma Godryka, miatrzyni w Quiddichu (takie marzenia), królewski zwiadowca, przyjaciółka Gilana, uczennica Halta, fanka Deppa, sprzymierzeńczyni Artemisa Fowla, ja, która przeżyła Igrzyska, która spotyka się na herbatkę z Gandalfem, która znalazła drzwi do Narnii, rozkazuję ci pisać kolejego bloga.
    Ale naprawdę jest świetnie!
    Życzę ci trzech mórz i czyerech oceanów weny!
    Ciepło pozdrawiam,
    Bianka
    zakrecone-zycie-huncwotow.blogspot.com
    zwiadowcy-bron-bogow.blogspot.con

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam :D
      Na pewno podziękuję. Nadal nie mogę uwierzyć, że zdarzają się osoby, które chcą reklamować mojego bloga :)
      Dziękuję :>
      Hehehehe taka ze mnie okropna autorka. Musisz się przyzwyczaić XD Ale spokojnie... Trochę miłosierdzia dla swoich czytelników jeszcze mam... :D
      Łzy poleciały? Woooow! To bardzo dobrze :P Oj tam. Takich ludzi się olewa. Na mnie też się dziwnie patrzą, gdy zaczynam się śmiać - a przecież to ich problem, nie mój.
      Ej! To nie fair! Nie moja wina - chyba... No nie. Do nauki, kochana! Nowa nie może być winna twojemu pogorszeniu się w nauce.
      Widzisz, piszę Nową od 1 lipca 2014 roku - gdy uwielbiałam ff potterowskie i byłam tak przybita tym, że filmy o Harry'm się skończyły, że postanowiłam sama coś stworzyć. Jestem w szoku, że dałam radę pisać ponad rok. Ale miłość do świata Harry'ego trochę się spaliła, świat Rowling zaczął trochę ograniczać, nawet bohaterowie, którzy do końca do mnie nie należą, trochę przeszkadzać... Miałam zamiar opisać jeszcze cały 7 rok Nory, ale wolę skończyć już Nową i zacząć pisać coś mojego własnego, gdzie od początku będę dbała o piękno pisania, słownictwa i przedstawianie całego świata - bo początki Nowej nie były idealne; teraz może też nie jest jakoś tak super, ale czuję, że muszę skończyć tego bloga, by móc się dalej rozwijać.
      Zacne tytuły. Wybacz, nie miałam wcześniej pojęcia, z kim mam do czynienia! Witaj Bianko (wstaw wszystkie tytuły) na moim blogu! :D
      Dziękuję, dziękuję i dziękuję!: *
      Pozdrawiam!

      Usuń
  19. Witaj, na moim blogu scorose-our-senior-year.blogspot.com pojawił się nowy rozdział! Mam nadzieję, że wciąż pamiętasz to opowiadanie i że będziesz miała ochotę zerknąć na nową notkę ;).
    pozdrawiam,
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, ale chyba będę musiała przeczytać wszystkie rozdziały od początku - ale to chyba już w czasie przerwy świątecznej ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  20. Mika wraca - niestety spóźniona z kretesem, ale zmotywowała ją twoja wiadomość na fb, którą zobaczyła, gdy tam (po roku czasu) w końcu weszła.
    Yep.
    Biorę się za czytanie i nie będę narzekać. Wszak to ty masz ku temu podstawy - za które gorąco przepraszam i... Nigdy. Ale to nigdy w życiu. Nie porzuciłabym tak wspaniałych ludzi. Jak mogłaś tak pomyśleć? Że ci nie odpisze i już nigdy nie wejdę na tego cudownego bloga?
    Taa... Właśnie to był ten wielki kop w moje leniwe cztery litery. Postanowiłam przestać się użalać, że wena mnie opuściła i zapijać się białą czekoladą (mój tato mi ją kupił i mogę robić w domciu <3), jak również sypaną herbatą i colą...
    Tak. Monia miała raj na ziemi i mogła użalać się do woli.
    Dobra. Nieważne są moje powodu, a przez które cię (i nie tylko ciebie) opuściłam na tak długo. Nadal nie mogę uwierzyć, że ten czas tak poleciał do przodu. W ogóle, czemu jak ci to tutaj pisze? Marnuje przez to miejsce na komentarz!
    Mika wyłącz się.
    Zresetuje się.
    Może to zadziała?
    Marzenia głupców.
    Iskra... Ostatnio słuchałam piosenki "Podpalmy świat", widocznie cały kosmos dawał mi znać, że powinnam się tu zjawić. Jak mogłabym być taka ślepa? To cud, że ktoś jeszcze pamięta o tej miłośnicy wilkołaków. A niektórzy już zapomnieli, że Mika kojarzy się z wilkiem.
    Właściwie to trochę szkoda, że Nora zdawała się lepsza w kontroli sowich umiejętności. Chętnie poczytałabym jeszcze, kogo gotowy byłby pocałować James z powodu swojego parzącego uczucia do niej.
    Hej!
    Nora musi zerwać z Jamesem, bo tylko go rani.
    Ta. Miałam podobną sytuację z pocałunkiem. Aż zaczęłam wątpić w siebie i swój zdrowy rozsądek, bo może za dużo naczytałam się romansów? Może nic takiego nie istnieje?
    Było miło. Nawet przyjemnie. Ale nic więcej.
    Bingo!
    Ten chłopak jest nie dla ciebie - moja rada dla wszystkich.
    Choć z ciężkim sercem, to muszę wyznać, że Nora nie powinna być z Jamesem. Skoro nie potrafi nic do niego więcej poczuć... James mnie zabije. Obiecywałam go popierać, nie?
    Ale przecież najważniejsze jest szczęście Nory, a skoro James ją kocha powinien pozwolić jej być szczęśliwy. Choć nadal uważam, że ta para jest mega słodka <3
    Dokładnie "Zero Chemii"
    O Bosch... Jak to czytam... Po prostu nie mogę dalej głosować za Jamesem i Norą. To by było takie nie fair...
    No nie pasowali. Jak nie ma chemii. Związek jest nieudany i kropka. Ale ją rozumiem... Boże... Jak ja ją dobrze rozumiem -_-
    Hej! Co w tym czasie robią ci no... A... (Zapomniałam nazwy -_-), no... Ta grupa, w której pracuje Harry Potter? Bo czy nie oni powinni odpowiadać za porządek na świecie? Czemu zajmuje się tym tylko LOCH?
    To jest podejrzane...
    Tia!
    Joss!
    Kocham ją :D
    Nie ma to, jak samo uwielbienie...
    Też chciałabym mieć obłąkany uśmiech... Nigdy mi on nie wychodzi... Chociaż śmiech złoczyńcy mi wychodzi!
    Hahaha... Leże i nie wstaje!
    James lepi bałwana z uśmiechem czterolatka xD
    Boskie!
    Dlatego ja nigdy nie zabieram rzeczy elektrycznych do łazienki. Chociaż... Szybka w moim telefonie temu przeczy... *Odchrząkuje* Lucy jest taką fajną przyjaciółką... To takie naturalne (moim zdaniem), że te dwie się przyjaźnią. Bo po prostu... Takie przeciwieństwa musiały się polubić!
    Trajkotanie:D
    Tak to teraz nazywamy?
    Zważywszy na mój komentarz - przyznaje rację!
    Głupia książka! Czemu nie ma tam zaklęć?
    Disco Polo!
    Lubię je :3
    W dzieciństwie tylko tego słuchałam - wina moich rodziców, kochali Boysów i Wilków, więc ja też ich uwielbiam.
    Kabanosy... brrr! Ona to je! O.O
    A moment... Lucy gada o Hugo.
    Lucy jest mega :D
    Śmierdzielu.
    Jammie! Masz nowe słodkie przezwisko!
    Jammie Śmierdzielek! :D
    Ja ani na moment nie wątpiłam w dobre serduszko Lucy! Ona jest... Genialna. Uwielbiam ją. I jej prostolinijność, która jest nieco skomplikowana w swej prostocie xD
    Sama siebie nie rozumiem.
    Och... Tylko jeleń :C
    A myślałam, że wilkołak, nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam!
    Ta... Trzy harpie rzucają się na biednego Śmierdzielka!
    OMG. Tamara... Mary... Tammy... Się wygadał!
    Kocha Albusa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na stos z Jasmine!
      Ja chętnie go podpale, jak coś!
      To Bones... Nadal tak bardzo boooli!
      Czterooka! Czterooka!
      Jest chyba jedyną postacią w twoim opowiadaniu, której nie cierpię. Ja nawet Lucka lubię. Wiesz... Lucjusza... Lucka lubię :3
      Ale ten czterookiej małpy-węża nienawidzę!
      Nie mam pojęcia, czemu.
      Zapewne to przez jej nazwisko.
      Hańba Ci Jasmine!
      Ja bym zamieściła... To nawet fajny pomysł na kartę podarunkową. Kiedyś skorzystam... Ale moja rodzina jest obrażalska, więc użyje tego na kimś innym :3
      Albert Nott... Gdzie jesteś Chris?! Pomocy! Nott tak słodko wygląda rano po przebudzeniu... Chris! Ratuj!
      Brawo Nora!
      Jak ty coś postanowisz, to musi się udać!
      Mam nadzieje, że uda jej się przebudzić Hugona!
      Trzymam za nią kciuki!
      Krowa.
      Lubię Krowy.
      Niech Krowa podpali afro Roxy!
      Jednorożec Ted... Leże i płaczę!
      Moim zdaniem los nie byłby tak okrutny, aby aż tak karać Roxy za jej zachowanie - które moim zdaniem było w pełni uzasadnione!
      Cristian ucieka przed Roxy...
      Jest na to wyjaśnienie.
      Ma tajne schadzki z Kinią! Ha!
      Wyszło szydło z worka!
      Pan Jegomość...
      Niby się naśmiewam, ale tak seryjnie to ja bym się z Julesem pobawiła tymi jednorożcami. Byłoby zabawnie.
      Ja bym wolała być alikornem (pegaz i jednorożec w jednym).
      To moja siostra mnie zmusza do oglądania MLP!
      Ale tak poważnie to najbardziej tam lubię Discorda :3 No i kibicuje mu i Fluttershy (czy jak się to pisze).
      Boże... Nie wierzę, że się do tego przyznałam -_-
      Jest teraz taka dramatyczna sytuacja, Roxy przez wypadek się wygadała, Jules wściekły wyleciał z domu grożąc wyrwaniem... Nie... Tylko zabiciem, a ja szczerze się jak głupia.
      Kocham cię, Gabs! (Ale tak platonicznie!).
      To ta Chimera umie gadać?
      Serio?!
      Nie miałam pojęcia!
      Ciekawe, co jeszcze umie mówić w Hogwarcie z rzeczy nieożywionych (i oprócz obrazów). Hmmm...
      Najsmutniejsze jest to, że pomimo nowoczesnej medycyny i magii, lekarze ze św. Munga nadal nie potrafią pomóc Hugonowi. Czy naprawdę, losy świata są w rękach nastolatków? Po raz kolejny?
      To takie nieodpowiedzialne... Gdzie ci wszyscy dorośli, gdy ich potrzeba? Zmyli się. Tacy są "odpowiedzialni".
      Hmmm... Ta nauczycielka jest dziwna. I ta urywka rozmowy...
      Bardzo ciekawe.
      Jules... Zrozumiał Roxy. Oni są dla siebie stworzeni.
      I podpowiadam panu Zazdrosnemu nie ranić zbytnio Cristiana, bo Kinia się zdenerwuje.
      O mój... Ufff! Jednak Jules go nie zamorduje i nie spowoduje, że wkrótce później sam ginąłby w tajemniczym wypadku (ja nic nie mówię Kinia!).
      Ale, co się dzieje?
      O Boże...
      O Boże...
      O Boże... Smocza Matka!
      O Boże...
      O Boże... Oni szukają Nory!
      O Boże... Pójdą do Hogwartu!!!
      O Boże... Nienawidzę Łowców!
      *Płacze*
      *Wyje*
      O Boże...
      O Boże...
      Brak mi słów.
      Nie wiem, co napisać.
      Jestem w rozpaczy.
      Zbyt dużo negatywnych uczuć.
      Magia nie działa!!! Czemu?!
      No i nie ma Julesa i Cristiana!
      Ale oni żyją, bo o nich czytałam...
      Chyba, że ktoś ich zabił... T_T
      Kim był Tobey?
      Nieważne!
      Ten... Andre... To... Naśle na niego... Gabs! Zabij go! Zabij!
      Kastiel!
      To Kastiel :3
      Widzisz! Pamiętam jego imię! :D
      Nie!!!
      Nie możesz kończyć w tym momencie!
      *Płacze*
      *Wrzeszczy*
      *Mamrocze coś pod nosem*
      Dobra... Od razu przechodzę do kolejnego rozdziału!
      Nie wytrzymam!
      Bussis! :3

      Usuń

Inspirujący cytat: ,,Drzaz­ga mo­jej wyob­raźni cza­sem za­pala się od słowa." ~Halina Poświatowska

...czasem (a nawet często) też od komentarzy, więc... wiecie, co robić, Potterowi Ludkowie :)

PS Możecie też nakarmić poterrowe rybki :D (są na dole)